23 lutego 2021

Kot w pustym mieszkaniu...

 Na codzien nie myslimy o wlasnej smierci, trudno jest dopuscic mysl, ze w ogole jestesmy smiertelni. Tymczasem czlowiek nie zna dnia ani godziny, czasem wszystko przebiega tak szybko, ze nie ma czasu zastanowic sie, co z domowymi zwierzetami. Wiek tu nie gra roli, umrzec mozna w kazdej chwili.
Kiedy czlowiek jest samotny, zwierzaki trafiaja na ogol do bidula, bo komu
potrzebne sa stare, schorowane, skopane przez zycie, przez co zdziwaczale, nieufne, brzydkie psy czy koty. Moze jakas pojedyncza sztuka bedzie miala szczescie i przygarnie ja sasiadka o dobrym sercu. Nie kazdy jednak odwazy sie brac pod opieke stworzenia, ktore z racji wieku i zyciowych klesk, bedzie generowalo tylko koszty, bo opieka weterynaryjna jest dla zamoznych.
Jeszcze pol biedy, kiedy ma sie rodzine... STOP! Kiedy ma sie rodzine, to czlowiek jest spokojniejszy, bo liczy na to, ze po smierci ta wlasnie rodzina zaopiekuje sie zwierzeciem, ktore zna od lat. Jest to tak oczywiste, ze czlowiek ani przez chwile nie bierze pod uwage innej opcji. Gdyby zaswitala mu taka mysl, moze
poczynilby jakies rozporzadzenia. Tymczasem pozniej okazuje sie, ze jedno z dzieci nie ma czasu, drugie jest nagle alergiczne na siersc, a trzecie boi sie psow, czwartemu zas wlasnie urodzilo sie dziecko. Szczescie, kiedy rodzina co najmniej stara sie znalezc osieroconemu zwierzakowi inny dom. Ludzkie panstwo, moglo przeciez od razu zawiezc do schroniska.
Wszystko to sprawilo, ze nagle sama zaczelam sie zastanawiac, co by bylo, gdyby... Jak wiadomo, mam trzy zwierzaki. Mam tez troje dzieci, ale doszlam do wniosku, ze gdyby nastapilo najgorsze, to tak na dobra sprawe chyba zadna nie bylaby gotowa przejac opieki nad ktorymkolwiek zwierzeciem. Jedna sama wychowuje dwojke dzieci, druga ma kota, wiec inne koty odpadaja, trzecia bardzo czesto wyjezdza na dluzej. Wystraszyly mnie spostrzezenia, jakie poczynilam i wnioski z nich wynikajace. Nie moge nawet specjalnie liczyc na grono kociopsich przyjaciol w Polsce, bo
odleglosc, bariery jezykowe i takie tam mniejsze czy wieksze przeszkody. Gdybym wiedziala, ze umieram i miala czas, sily i mozliwosci, zabralabym zwierzaki ze soba, zeby oszczedzic im poniewierki po mojej smierci. Taka Miecka ze swoimi neurozami nigdy nie znalazlaby kogos, kto by ja zaakceptowal i pokochal. Bulka pewnie by sobie poradzila ze swoja wrodzona kokieteria. Toya chyba tez moglaby sie w koncu przyzwyczaic, tylko czy ktos by ja w ogole wzial, w koncu to pies o wygladzie niebezpiecznym. Moze potem ktos zechcialby ja "wychowywac", jak w jej poprzednim zyciu, przy pomocy kolczatki i lania. Lepiej wiec byloby im oszczedzic niewiadomego losu.
A jak u Was? Jestescie pewne, ze w razie nieszczescia Wasze zwierzeta trafia w dobre rece i beda tak kochane jak przez Was?

44 komentarze:

  1. To jest najbardziej przemilczany problem. Co ze zwierzętami, jak nam się coś stanie? Ja na umowie, z hodowlą mam zapis, że pies może wrócić do Nich, ale podejrzewam, że najprędzej trafiłby piesu do córki lub syna. Mała córki, od miesiąca ćwiczy z drugą babcią wyprowadzanie Gutka, bo dostała sporego pluszowego piesa. Może przeweźmie strach i zacznie się z nim spotykać choć na spacerach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko powolutku, nic na sile. Dziecko jest specyficzne i trzeba przyzwyczajac ja do zwierzatka bardzo ostroznie. Ma jednak wielkie serduszko i kiedys milosc zwyciezy strach. A wtedy sie nie opedzisz, bedzie chciala stale wyprowadzac mojego kumpla Ziutka ;)

      Usuń
    2. Mam taką nadzieję, bo ostatnio obejrzała już na spokojnie zdjęcie Gutka. 😘

      Usuń
  2. Myślę o tym. Tzn mam nadzieję, że jeszcze pożyję i nie osierocę mojego kota, który ma 10 lat. W razie czego na100% ktoś z rodziny by się kotem zajął, ale wiem, że to byłby kłopot. I dlatego obiecałam sobie, że jest to moje ostatnie zwierzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Julita, kazdy ma nadzieje, ze pozyje i przezyje swoje zwierzeta, ale roznie sie losy ukladaja i nie zawsze jest tak, jakbysmy chcieli.
      Ja tez kiedys myslalam, ze ktos z rodziny sie zajmie zwierzetami, kiedy przyjdzie moj koniec, ale teraz juz nie mam takiej pewnosci, co najmniej po tym, co spotkalo kota naszej zmarlej blogowej przyjaciolki.

      Usuń
    2. Masz rację, że losy się różnie układają. Ale znam swoją rodzinę i wiem, że na 100% mogę na niej polegać, gdyby co do czego doszło. Na 200%.,

      Usuń
    3. Mnie tez kiedys tak sie wydawalo, w koncu mam tych dzieci troche, wiec ktores z nich na pewno... Dzisiaj juz tej beztroskiej pewnosci nie mam.

      Usuń
  3. Znaczy ... uśpiłabyś zwierzaki tylko dlatego, że Ty umierasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym nie miala innego wyjscia... Zwierzeta "czyjes", na ogol stare i chore, przez co bardzo drogie w utrzymaniu, nie maja najmniejszych szans na adopcje. Trafiaja do schroniska, gdzie szybko umieraja targane tesknota i nie wiedzace, dlaczego spotkala je taka kara.

      Usuń
  4. Ja wiem, że córka wzięłaby moje zwierzę do siebie, a gdyby z jakichś powodów nie mogła go zatrzymać (bo np. pies czy kot usiłowałby pożreć jej króliki), to znalazłaby mu dom. Mimo to, ze względu na sytuację rodzinną, nie chcę i nie bardzo mogę mieć teraz jakieś zwierzę, więc na razie nie mam tym problemu.
    A "Kot w pustym mieszkaniu" jest chyba jedynym wierszem, przy którym za każdym razem ryczę. Mimo, że go znam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też! Ryczę przy tym wierszu.

      Usuń
    2. Gdyby moje corki z jakichs powodow nie mogly, pewnie tez znalazlyby dom moim zwierzetom. Tamte corki tez znalazly dom wiadomemu kotu i co? Gdyby nie nasza akcja, pewnie tkwilby sam w domu do konca zycia albo wyladowal w schronisku.
      Wiersz jest przejmujacy, dlatego pozyczylam sobie jego tytul, bo i moj temat nie jest do smiechu.

      Usuń
    3. Mam tę dobrą sytuację, że moja córka jest wolontariuszką Azylu dla Królików i zna mnóstwo osób zajmujących się adopcjami i pomocą przeróżnym zwierzakom, od szczurów począwszy, na dzikich zwierzętach skończywszy. Sama też pomaga, a i nam z mężem się zdarzało. Wie gdzie i jak szukać dobrego domu. Wie jak przeprowadzić rozmowę adopcyjną. I choć to mimo wszystko jest loteria, to szanse byłyby dużo większe.

      Usuń
    4. Moje takich umiejetnosci nie maja, pewnie staralyby sie pozbyc zwierzat jak najszybciej, zeby miec klopot z glowy, choc niby sa zwierzolubne. Przykro mi o tym mowic, ale skoro corka oddala psa, ktorego miala od dnia narodzin, to z pewnoscia nie bedzie sobie zaprzatac glowy dalszym losem mojego.

      Usuń
  5. Nie mam i nie planuję mieć żadnych zwierząt, choć nigdy do końca nie wiadomo, jak sobie Los z człowieka zażartuje... Dlatego moje "nie" jest na 95%.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zas nie wyobrazam sobie zycia bez futer, ze wszystkimi jego niedogodnosciami, klakami w jedzeniu, ograniczeniami i wydatkami. I bez tego ogromu milosci, ktory dostaje wzamian. Niestety wiaze sie to rowniez z dylematami i troskami, co bedzie, kiedy mnie zabraknie.

      Usuń
    2. Przykro mi, że macie takie dylematy. Mam tylko dżunglę w mieszkaniu, moi niebadylowi, bo im badyle padają, no i sierściuchy mają, a sierściuchy z badylami nie współżyją. No ale o umarniętych badylach nikt nie napisał takiego pięknego wiersza... :( Każdy ma jakiegoś bzika. Nie mam sierściuchów, bo mnie nigdy nie było na nie stać, a teraz, jak mnie stać, to właśnie dlatego nie biorę, bo zakładam, że tego się nie robi sierściom. Fakt, mogę jeszcze długo żyć, ale nie muszę ;)

      Usuń
    3. No wlasnie, czlowiek nie zna swojego terminu przydatnosci do zycia, choc wiekszosci sie wydaje, ze ich smierc nie dotyczy, ze beda zyc wiecznie i to w doskonalym zdrowiu. Nie tylko bowiem smierc moze uniemozliwic sprawowanie opieki nad futrami.
      Aaa, moje siersciuchy zyja w nienajgorszej symbiozie z badylami, mam ich pelno w mieszkaniu.

      Usuń
  6. Zawsze mialam zwierzeta w Wenezueli, najczesciej takie , ktore same zjawialy sie u nas w domu, po prostu z ulicy. Bezdomnych zwierzat w Wenezueli jest mnostwo.. Dozywali swego zycia z nami, ostatnim psem byl, chyba najbardziej przez nas kochany, jedyny nieuliczny pies mojej corki, ktora wyemigrowala z rodzina do Stanow a on zostal z nami . A zostal w ostatniej chwili, bo corka wiedzac, ze wyjezdzamy na dlugo do Polski, znalazla mu miejsce u przyjaciol. Mial tam poleciec w samolocie...w ostatnim momencie zadecydowalismy, ze pies lepiej by zostal z nami, mimo naszych wyjazdow, mielismy dom z ogrodem i zawsze jakas kolezanka zostawala w domu, wiec pieska juz zaladowanego do samolotu udalo nam sie odzyskac, moj maz kiedys pracowal na lotnisku i mial jeszcze znajomych, ktorzy zrobili akcje wydobycia piesa z samolotu . Byl sobie z nami, a jak wyjezdzalismyi zostawal z kims, kto w domu pomieszkiwal. I trzeba bylo go uspic bo zachorowal na raka, nie bylo ratunku, musiala tego dopilnowac moja kolezanka, bylismy wtedy w Polsce. Powiedzialam sobie, ze juz nigdy wiecej nie bede miala psa ani kota,
    Moja ciocia - babcia, kiedy skonczyla 93 lata stwierdzila,ze juz nie chce zyc, podobno przestala jesc i nie bylo sposobu by ja do jedzenia przekonac, w koncu przewieziono ja do szpitala, gdzie umarla...ale ona miala pieska i zanim zdecydowala sie na odejscie z tego swiata jakos usmiercila tego pieska, moja mama twierdzila,ze zrobila to w przemyslony wczesniej sposob, potem zajela sie swoim odejsciem w zaswiaty. Mnie juz wtedy nie bylo w Polsce. To takie wspomnienia wywolalas we mnie swoim wpisem.
    .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehhh, bo to zycie jest takie nielatwe!
      Znam przypadki, kiedy czlowiek zdecydowal sie umrzec i umarl, glownie dzieje sie tak u osob w bardzo podeszlym wieku. Tak wlasnie zmarla moja prababcia, dzien wczesniej powiedziala swojej corce, ze pan ja wzywa i zmarla we snie. Slyszalam tez o psach, ktore po smierci opiekunow przestaly chciec zyc. I umieraly, czesto na grobie przyjaciela.
      Ty teraz masz swoje ptaszki, im nie musisz znajdywac opieki, one poradza sobie i bez Ciebie. Czlowiek z jednej strony adoptuje te sieroty, daje im dom i milosc, a z drugiej robi sobie krzywde, kiedy musi przeprowadzac podopiecznego przez teczowy most. Albo jemu, kiedy sam przez ten most przechodzi.

      Usuń
  7. Moja Beza skończy w kwietniu 7 lat, mam nadzieję, że jeszcze trochę będziemy razem. Gdyby mnie zabrakło, zabierze ją z powrotem Justyna, ma u siebie 7 kotów i dla Bezy zawsze jest tam miejsce i ogrom miłości. Wraz z adopcją Bezy, adoptowałam sobie "córkę" w pakiecie, a nawet wnuczkę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, ze nie bierzesz pod uwage, zeby Beza zostala tu, gdzie jest, w koncu Twoj maz tez ja kocha i moglby sie nia zajac. Tu jest jedynaczka, tam bylaby jedna z wielu. To okrucienstwo wyrywac kota z zaufanego srodowiska nawet wtedy, kiedy mialaby opieke. Co innego, gdyby Wam obojgu cos sie stalo.

      Usuń
    2. Anusia, to jest ostateczność, bo Bezowy powiedział, że jej nie odda. Wiem, że sobie poradzi, bo przeszedł test bojowy z Kiziunią, kiedy lądowałam trzy razy w szpitalu.

      Usuń
    3. No! Bo juz myslalam, ze chcialas go pominac, a przeciez to porzadny facet. Inaczej nie wytrzymalabys z nim tak dlugo, co nie? :)

      Usuń
    4. Oplułam monitor hahaha

      Usuń
  8. Ciężki temat. Nasza psica teraz właśnie przeżywa psią starość ze wszystkimi jej urokami. Tutaj mam pewność, że ona odejdzie przed nami. Ale co będzie z następnym psem, jeżeli go będziemy mieć? Kto kogo przeżyje? No i nasze konie - trocha ich jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I nie macie calkiem pomyslu, co dalej z kuniami, gdyby Was zabraklo? Kunie przeciez zyja dluzej od psow. Ale nastepny pies i pewnie jeszcze jeden po nim to, sadzac po wieku, dacie spokojnie rade.

      Usuń
  9. Od razu pomyślałam o rodzicach...odeszli tak szybko i niespodziewanie i został pies huski&malamut. Wielki kudłacz. 15 letni. Byłam jedyną osobą z rodzeństwa która mogłaby go zabrać do siebie po śmierci taty, ale pies nienawidził kotów - potrafił bezszelestnie złapać za kark potrząsnąć kotem i pozamiatane. Nie odważyłam się socjalizować 15 latka. Wzięła go kobieta która nie raz miała takie psy ale niestety - starych drzew się nie przesadza - odszedł po kilku dniach u niej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, szybko i niespodziewanie, tak wlasnie moze odejsc kazdy z nas, bo nie wiadomo, co komu pisane. Teoretycznie mam do zycia jeszcze ponad 20 lat, ale kto to wie, a po zastanowieniu na dzieci niespecjalnie moge liczyc. Jak jest jedno, to sie molze bardziej poczuwa, a kiedy jest wiecej, to jedno oglada sie na drugie.

      Usuń
  10. Nie myślałam o tym wcześniej Aniu i chyba się muszę zastanowić. Liczę na Naczelnika ofkorss 😂a gdyby coś nam się stało to mam przyjaciół. Jedynie Maniek w tym momencie byłby dużym problemem. Kocha tylko nas całej reszty świata się boi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wy jestescie jeszcze mlodzi, ale rozne przypadki chodza po ludziach, wiec dobrze byloby z kims to omowic, moze oferujac swoja pomoc wzamian.

      Usuń
  11. I dlatego, w 2010 roku gdy odszedł od nas po 16,5 latach jamniorek , spojrzawszy w męża i swoją metrykę nie wzięłam następnego zwierzaka. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że wyjedziemy z Polski, ale bałam się, że możemy odejść wcześniej niż kolejny zwierzak. Ja co prawda jeszcze się truchtam, ale mego męża już nie ma od sierpnia 2019r. No a tu nie ma warunków na psa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne to, bo akurat przydalby sie jakis osobnik do pogadania, nie czulabys sie taka samotna, ale rozsadek musi wziac gore. Twoje dzieci sa zapracowane, czesto wyjezdzaja, wiec i oni nie mogliby zapewnic zwierzakowi odpowiedniej opieki. My mamy warunki, mieszkamy na skraju miasta, lubimy spacerowac, pies ma wiec pelen wypas i rzadko zostaje sam, a w razie czego ma koty do towarzystwa.

      Usuń
  12. NIe zastanawialam sie nad tym, chociaz za kazdym razem jak gdzies jedziemy razem z Chlopem samochodem, obojetnie czy na wczasy czy do sklepu to sie zastanawiam co by bylo gdyby. Testamenty mamy spisane, ale nic tam o zwierzakach nie ma. Bede musiala kiedys porozmawiac z corka. Z synem tez, chociaz on mieszka daleko. Ale to on ma lepsze warunki, bo mieszka w domu na wsi i jefo dziewczyna jest weterynarzem. Ciezki temat nam zapodalas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czlowiek, biorac do domu jakies zwierzatko, przejmuje za niego pelna odpowiedzialnosc do smierci, najczesciej smierci zwierzatka. Jednak ta odpowiedzialnosc siega dalej, do ewentualnej naszej smierci i trzeba to brac pod uwage.

      Usuń
  13. Kiedyś dużo o tym myślałam, bo zawsze miałam przynajmniej jedno zwierzę w domu. Teraz nie mam tego zmartwienia, nie zaangażowałam się w nic. Choć to fajne, mieć takiego przyjaciela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od dziecinstwa mialam psy i jakos trudno mi sobie wyobrazic dom bez futra, bo koty dolaczyly dopiero niedawno... hmmm... Miecka bedzie miala zaraz 14 lat. Wiem jednak, ze Toya bedzie naszym ostatnim psem, bo nastepny moglby nas przezyc, a poza tym kiedy przejde na emeryture, moze zabraknac srodkow.

      Usuń
  14. Hmmmm....nie sądziłam, że to tak trudny temat jak przeczytałam tytuł...Mam same znajdy i bidule-podrzutki. Wszystkie zadbane, mruczące i chyba zadowolone z żywota. Ale co by było "gdyby"...? Nie wiem po prostu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze byloby sie choc ogolnie zabezpieczyc, miec poczucie, ze w razie czego ktos przejmie opieke i odpowiedzialnosc za Wasze czworonozne dzieci. Czy ktores z Waszych dwunoznych dzieci ma zamiar w przyszlosci wrocic na wlosci i przejac? Razem z inwentarzem.

      Usuń
  15. Wróciłaś pisać,,,jak fajnie.Zaraz przychodzi do mnie siostrzeńca córka na noć.Odpisze jutro .I przeczytam bo jest parę nowych wpisów .A ja dopiero przed chwilą zobaczyłam,.Pozdrawiam Was .Gosia z Jelcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrocilam, Gosiu, teskno mi do pisania, choc po ilosci komentarzy widac, ze blog nie cieszy sie specjalnym wzieciem, ale to nie szkodzi. Ja tez przestalam komentowac u innych, bo nie ma tak, ze wszystko bedzie w jedna strone.

      Usuń
  16. Lubisz pisać ,sprawia Ci to przyjemność .Trzeba coś zrobić skoro to lubisz.Choćby komentarzy było niewiele.A Ty tak ładnie piszesz.No właśnie czas ucieka.My się starzejemy i nasze zwierzaki też.Myślę,że mój syn wziął by Lunę do siebie.Choć jego partnerka lubi zwierzątka .Ale czy by chciała mieć psa.Dzieci nie mają póki co.Prawda jest taka,że się nad tym nie zastanawiamy.W sklepie mam różne przypadki.I takię że starsze osoby po odejściu pupila biorą kolejne i Takie ,ze rozsądek bierze górę i nie biorą.Czasem przychodzą do mnie porozmawiać o zwierzatku ,które odeszło.Z miłą chęcią zobaczyłam Twe zwierzaczki.też po odejściu Pusi świtała mi myśl a może pieska z adopcji..Ale jak pomyślałam o mojej emeryturze małej za parę lat to mnie nie będzie stać na utzrymanie dwóch piesków ..A szkoda...Gosia z Jelcz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez miewam takie mysli, zeby wziac drugiego psa, ale mnie po prostu nie stac, tu za drugiego podatek jest juz podwojny, 240 rocznie, za pierwszego 120 i trzeba bulic, bo kary sa jeszcze wieksze i nieuchronne. Tu pies to luksus.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Wiekszosc ludzi...

  Wiekszosc ludzi nie zawraca sobie glowy samodzielnym mysleniem - bo nie moze albo nie chce - i w rezultacie latwo pada ofiara zbiorowych s...