13 czerwca 2022

Kronika budowy

 Nie bylabym soba, gdybym nie prowadzila kroniki tego, co odbywalo sie przed moim kuchennym oknem. Dzisiejszy post pelen bedzie zdjec, ktore regularnie robilam przez dwa lata, poczawszy od wyprowadzki mieszkancow dwoch blokow mieszkalnych, az po zakonczenie budowy biurowca naszej spoldzielni. Dla przypomnienia, jaki widok mialam z okna przez blisko 10 lat:

I komu to przeszkadzalo? Kiedy sasiedzi z tych dwoch domow zaczeli jeden po drugim sie wyprowadzac, jeszcze nie wiedzielismy, co stanie na ich miejscu. Pod koniec 2019 roku zaczely straszyc puste okna, a w przewidzianych do rozbiorki budynkach policja cwiczyla sobie wchodzenie do mieszkan razem z futrynami.






Pozniej zaczeli wycinac drzewa w miejscu przyszlego placu budowy, w tym moja ukochana brzoze, ktora na moich oczach z donosnym jekiem bolu - umarla.





I co z tego, ze nagle mialam duzo lepszy widok z okna, skoro wiedzialam, ze predzej czy pozniej zostanie mi zasloniety nowym budynkiem, zas brzozy nikt mi juz nie odda. Plakalam, kiedy upadla, ja wiem, glupia jestem, ale ona byla tak mniej wiecej w moim wieku, jak zdradzila nam niezyjaca juz sasiadka, mieszkajaca w naszym domu od poczatku. Dlugo nie moglam sie przyzwyczaic do tego widoku.
 



 
Pozniej ogrodzili plac i zaczely sie prace rozbiorkowe. Ekipy zbieraly i dzielily na rozne materialy zawartosc wnetrza budynkow, szklo do szkla, metal do metalu, a ciezarowki jedna za druga wywozily te tony smiecia do odpowiednich placowek recyklingowych.



Na plac wjechala godzilla i zaczela swoja wielka paszcza gryzc dachy i mury, dosc sprawnie dawala sobie rade, pracujac w dzien i po ciemku.






A rano juz nie bylo jednego budynku, pozarla go ta stalowa bestia. Z drugim uporala sie w ciagu dnia, a potem krzatala sie po pobojowisku, cala wazna i dumna z siebie. Porzadkowala i ladowala na ciezarowki kolejne smieci budowlane.









Nastepnego dnia zamienila swoja wielka paszcze na hak i zonglowala barakami, po czym znow uzbroila sie w zebata paszczeke i wyrywala stelaze, na ktorych dawniej rozpiete byly sznury do suszenia prania.








Wreszcie zakonczyla prace na naszym placu budowy i pomknela na lawecie gryzc mury gdzies indziej.





Po rozbiorce nie bylo juz sladu, plac budowy byl gotowy, ja mialam niczym niezaklócony widok z okna kuchennego na spory kawal nieba, ktore kokietowalo mnie przez prawie rok pieknymi obrazami.











 
Jeszcze rzut oka na widok od strony ulicy, gdzies tam jest moje kuchenne okno, z ktorego robilam te wszystkie zdjecia.


I to byl dobry rok, odplakalam nawet brzoze, ale wszystko dobre sie kiedys konczy, wiec z wybiciem nowego roku 2021, na placu budowy zaczal sie ruch, a my juz wiedzielismy, ze rozpocznie sie budowa biurowca naszej spoldzielni mieszkaniowej. Mial wygladac tak:

Ten skrawek bialego budynku z tylu na wizualizacji to nasz dom. Po placu budowy uwijaly sie koparki, przenosily ziemie, zrzucaly zwir, kopaly, wyrownywaly i robily dobre wrazenie.





 Teren zostal przygotowany i ktoregos dnia na plac budowy przybyl majestatycznie wielki dzwig, ktory nie tylko pomagal w budowie, ale przydal sie sasiadowi do wytachania sofy przez balkon z trzeciego pietra.







Ktoregos dnia jednakze doszlo do bardzo niebezpiecznej sytuacji. Nie widzialam jej, ale akurat slubny zdolal ja zaobserwowac. Ramie dzwigu nagle sie wygielo i leglo na ziemi. Cale szczescie nikomu nic sie nie stalo, w przeciwienstwie do innej budowy w naszym miescie, gdzie zginelo dwoch robotnikow po podobnym wypadku jak u nas.



 Jakos to pozbierali, pospawali, a ja od tego dnia mialam niepewne odczucia, kiedy ramie dzwigu znajdowalo sie nad naszym domem. Roboty budowlane nabraly tempa, do pomocy duzemu dzwigowi pospieszyl jego mniejszy kolega, bo co dwa ramiona to nie jedno. Mury piely sie do gory, a wszyscy lokatorzy mieszkajacy wokol placu budowy dostali od spoldzielni (no WOW! ale sie rozpieli) talony do Realu o wartosci 10 euro, za niedogodnosci, halasy i kurz. 







 Naiwnie myslalam, ze budynek zostanie zbudowany z cegly, ale okazalo sie, ze plyty betonowe zostaly wylozone ceglanymi licówkami, ktore mialy cegly imitowac. Juz predzej pogodzilabym sie z tym paskudnym biurowcem, gdyby nie barak, ktory postawili mi prawie pod samymi oknami. Zupelnie nie wiem, jaka on pelni funkcje, ale jest paskudny.




A potem zaczeli mi stawiac pod oknami baraki dla pracownikow i co rano zagladali mi do okna, kiedy krzatalam sie przy sniadaniu.




 Na ostatnim zdjeciu widac, jak blisko ich mialam i skoro ja ich widzialam tak wyraznie, to oni mnie z pewnoscia tez. Ktoregos dnia wielki dzwig zaczal sie skladac, jak wachlarz. Jakis czlowiek latal, cos rozkrecal, przygotowywal tego kolosa do transportu. Po czym, ku mojej radosci, niebezpieczny dzwig zniknal.
 





5 stycznia 2022 zrobilam ostatnie zdjecie przed przymusowym dwumiesiecznym wyjazdem do Polski.
 
A po przyjezdzie trwala juz wykonczeniowka. Nastala wiosna, sadzono drzewa, zywoploty, posiano nowa trawe, bo podczas budowy zdewastowano nasz trawnik. Czyszczono wnetrza i myto okna z wysiegnika.
 





I gotowe!
 
A teraz wciaz lataja wokol tego biurowca jacys fotografowie, moze sa z prasy lokalnej, moze jacys amatorzy, nie wiem.
 

A na sam koniec porownanie PRZED I PO.
 

 Mam nadzieje, ze Was nie zajechalam na smierc ta mnogoscia zdjec. Tak, wiem czyja matka jest nadzieja.
 

26 komentarzy:

  1. No co Ty? My, blogerzy, jesteśmy nie do zajechania!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zajechałaś. Chylę czoła za tak dokładną dokumentację budowy, tylko szkoda, że zamiast mieszkań jest biurowiec. 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś bez problemów wstawiłam komentarz 😄

      Usuń
    2. Zdjec jest oczywiscie znacznie wiecej, a ja wybralam z nich tylko najwazniejsze, bo gdybym umiescila wszystkie, czytalabys ten post do jutra :)))

      Usuń
  3. Ooo. Bardzo interesujacy wyglad i podglad jak i poglad na sprawy z okna kuchennego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))) Prawda? Sama sie zdziwilam, jaki poemat budowlany wymodzilam. :)))

      Usuń
  4. zajechałas mnie ))) masz kobieto zacięcie, ja nie jestem w stanie dokładnego "przed i po" własnej chałupy zrobić, zwłaszcza w jednym poście ))) ale już żałuję, że nie zrobiłam dokumentacji, jak to budowano we wsi remizo-śwetlice. Właśnie kończą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja po prostu siedze w tej kuchni przy kompie i od czasu do czasu patrze w dal, zeby oczy odpoczely. No i jesli cos ciekawego sie dzieje, to se pstrykne. Tak wlasnie powstala ta budowlana epopeja. :)))

      Usuń
  5. Dokumentacja super! Pracę naukową można napisać ;)
    Nad brzozą też bym płakała, wcale Ci się nie dziwię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby spoldzielnia nie byla taka wredna i nie podwyzszyla mi czynszu o piec dych miesiecznie, to bym im zaproponowala zdjecia do archiwum, a tak to nic nie dostana.

      Usuń
  6. Brzozy szkoda, ale przynajmniej drzewko i krzaczki posadzili. Jak znam grajdolkowe realia, zostalo by kompletne pobojowisko przez nastepne 10 lat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie drzewko, a duzo drzewek posadzili, w tym rzedzie, gdzie stoi to widoczne na zdjeciu, sa trzy, a z 10 nastepnych wzdluz wjazdu na ten parking i jeszcze od strony ulicy sa jakies nowe drzewa. W sumie wycieli kilka, posadzili kilkanascie, ale zanim to uzyska odpowiednia wielkosc, to pewnie nie dozyje.

      Usuń
  7. Twój fotoreportaż zaiste bardzo szczegółowy!
    W twojej opowieści niezwykle zaskoczyła mnie ta awaria dźwigu. Znam trochę Niemców, uważałam ich za solidny naród i oni dopuszczają do tak dużego zagrożenia!!!! Przecież taki sprzęt ma na pewno kontrole techniczne, wygląda na to że usterki zostały zlekceważone, albo przekroczono udźwig urządzenia, jedno i drugie niedopuszczalne!
    Za remont w naszej kamienicy gmina obniżyła nam o 20% stawkę za czynsz, przez okres trwania remontu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To byly dwie awarie dzwigu w krotkim czasie, o naszej wiedzialo kilka osob, bo nic sie nikomu nie stalo, o tej drugiej bylo glosno w calych Niemczech, bo ramie dzwigu spadlo komus na leb i zabilo dwie osoby.
      Ladnie sie Wasza gmina zachowala, taki remont to sporo niedogodnosci, u nas raptem troche wiecej kurzu, ale pamietam, ze Wam schody zabrali (no prawie :)))

      Usuń
  8. Obrzydliwość ten biurowiec:( I tylko brzozy żal faktycznie. A reszta... ludzie jakieś dziwne som- wyprowadzają dwa bloki mieszkańców, by wybudować biurowiec dla garstki urzędasów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz sama, jak jest, ci u koryta w pierwszej kolejnosci mysla o sobie. Spoldzielnia kwitnie, wciaz buduje nowe domy i osiedla, wiec stare biuro, w ktorym rezydowali od ponad 30 lat juz im nie wystarczalo, musieli przeprowadzic sie do nowego, a tamto naprawde nie mialo wad.

      Usuń
  9. Trochę nie rozumiem, dlaczego tych biur nie urządzona w starych budynkach, Przecież nadawały się do użytku... Ale ja to starej daty jestem, nie rozumiem wielu spraw...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta nasza spoldzielnia bardzo preznie sie rozwija, bardzo duzo buduje nowych domow, bo to jest bardziej oplacalne od remontowania starych. A ze sie rozwija, to i zarabia wiecej, wiec wypada miec bardziej wypasione biura, zeby kontrachentom szczeki opadaly. Chyba dlatego.

      Usuń
  10. Szkoda, że ten nowy budynek jest czerwony - gdyby był biały , tak jak sąsiedni, po prostu wtopiłby się w otoczenie. Ze znalezieniem go i tak nikt nie miałby problemu, bo jednak wyróżniałby się od innych brakiem balkonów. No cóż brzozy szkoda. A te dwa budynki, które rozebrali były własnością prywatną czy też tej spółdzielni? Zaproponuj Spółdzielni foto-kronikę budowy nowego obiektu.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znalam dokladnie statusu tych dwoch rozebranych budynkow, ale chyba nie byly naszej spoldzielni, ona odkupila i budynki, i parcele, bo to o nia glownie chodzilo. Masz racje, ta czerwien zgrzyta troche, ale taka wybrali, mogli przeciez te plyty betonowe okladac czym tylko chcieli, to wybrali ceglowke. Zamiast brzozy mamy posadzonych kilkanascie nowych drzew, ale zanim one tak urosna, to ja zdaze kopyta wyciagnac.

      Usuń
  11. Nie wyglada to źle,zwlaszcza te zewnętrzne schody mi się podobają.Jak urosną drzewa,będzie całkiem spoko.No cóż,mieszkając w mieście nie mamy w zasadzie żadnego wpływu na koncepcję tzw,zabudowy przestrzennej,obowiązuje ustawa i myślę,że jest przestrzegana. W życiu chyba zawsze trochę jest "coś za coś" oraz "nie można mieć wszystkiego"że tak odkrywczo się wyrażę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wsiach tez mozna sie naciac. Byl taki fajny blog, nazywal sie chyba Ogrod i ja albo cos w ten desen. Autorka z mezem na kupie gruzu i wokol niej stworzyla raj. Trwalo to kila lat, oni sie starzeli i pozniej chieli ten dom sprzedac czy zamienic na cos mniejszego . Tymczasem w poblizu zbudowno im jakas hodowle swin czy fabryke maczki rybnej, juz nie pamietam, w kazdym razie cos bardzo smierdzacego. Kobita sie zalamala, bo dom bardzo stracil na wartosci, kto chce mieszkac kolo takich wyziewow? Moj biurowiec przynajmniej nie smierdzi :)))

      Usuń
  12. Podziwiam archiwalia i zdumiewa mnie, że wszystko dałaś radę ułożyć chronologicznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z chronologia nie bylo klopotu, bo zdjecia pakowalam od razu do tematycznego segregatora, a potem je sobie tylko wybralam, bo trzeba Ci wiedziec, ze narobilam ich naprawde duzo :)))

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...