Jak pewnie niektorzy z Was wiedza z fb czy mailowych zrodel, dopadl nas oboje covid. To nie pierwszy covid w moim zyciu, wiec nie zaprzatalam sobie na poczatku tym glowy, ale wraz z rozwojem sytuacji, doszlam do wniosku, ze tym razem byla to jakas wyjatkowo zlosliwa mutacja koronawirusa. I co dziwne, slubny nie mial goraczki, a moja dochodzila momentami do 40°, no maligna. Zarlam aspiryne i tabletki przeciwbolowe na kilogramy, bo tak mnie bolal caly czlowiek, ze nie bylam w stanie przekrecic sie w lozku z boku na bok. Plakalam z bolu i bezsilnosci.
Slubny zachorowal pierwszy, wlasciwie zaraz po tej operacji na stope, mnie przybylo oczywiscie obowiazkow z wyprowadzaniem Toyi trzy razy dziennie i przejeciem wszystkich innych jego powinnosci. Juz w ostatnia sobote sierpnia nie poszlam do mamy, bo jakos tak niewyraznie sie czulam, a w niedziele test okazal sie pozytywny, wiec w ogole nie bylo mowy o odwiedzinach, zeby nie zawlec zarazy na ten oddzial geriatryczny, gdzie przebywaja ludzie z niska odpornoscia. Co prawda na oddziale juz wczesniej zanotowano dwa przypadki covida, rozdano pacjentom maseczki i nakazano je nosic poza pokojem, w ktorym spali.
A moje chorobsko przez weekend pieknie sie rozwinelo, dogorywalam w lozku, spiac calymi dniami, za to slubny, mimo ze jeszcze nie do konca wydobrzal, musial wstawac i wyprowadzac psa. Spytacie zapewne, a co z naszymi dziecmi? Nie dzwonily, choc jedna poinformowalam o naszej chorobie z mysla, zeby odwiedzala babcie, wiec tez nie uznalam za stosowne dzwonic do nich i prosic o jakakolwiek pomoc, niech sie bujaja, przyjdzie czas, ze one beda czegos potrzebowaly. I co powiecie, jedna ktoregos dnia zadzwonila, czy mam czas wpasc dzieci popilnowac, wtedy sie dowiedziala, a jedyne, o co ja poprosilam, to zeby odwiedzila babcie w szpitalu. Dla siebie nie chcialam niczego.
Slubny jak zwykle wqrwial mnie dodatkowo do bialosci. Kiedy wychodzil z psem, wkladal na fizys maske i chwala mu za to, ale po powrocie polozyl te zawirusowana maske na blacie w kuchni, gdzie przygotowuje sie jedzenie i to strona wewnetrzna, przylegajaca do twarzy, na blacie. Grzecznie zwrocilam uwage, blat zdezynfekowalam spirytusem i uznalam, ze dotarlo. Niestety jeszcze dwa razy zrobil to samo, za drugim razem tak sie wydarlam, ze chyba zapamietal, bo pozniej juz nosil te maski do sypialni i kladl na swoim stoliku nocnym. No czy mnie sa w chorobie potrzebne takie atrakcje, zebym jeszcze musiala pilnowac lekkomyslnego onego? Bardzo sie boje, co bedzie, kiedy mama wroci ze szpitala, a ma to byc dzisiaj. Pamietacie, ze pierwszy covid zlapal mnie, kiedy opiekowalam sie mama w Polsce, po jej zlamaniu nogi. Nikt nie mogl mnie w tym zastapic, bylysmy na siebie skazane, zamkniete w jednym mieszkaniu. Dobrzy ludzie pomagali z zakupami i przynoszeniem obiadow z Wigoru, ale poza tym cala obsluga lezacej chorej osoby spadla na mnie. Zlewalam sie obficie spirytusem, zawsze zakladalam podwojne maski, kiedy wychodzilam ze swojego pokoju i mialam zblizyc sie do mamy. Osiagnelam cel, nie zarazilam jej. No ale stosowalam zelazna autodyscypline, a ze slubnym to wiadomo, tu ciepnie zawirusowana maske, tu wylezie bez niej na mieszkanie, zblizy sie do mamy, z nim wszystko moze sie zdarzyc, bo on juz nie mysli i ma w dupie srodki zabezpieczajace.
Jedyna pociecha w tej mojej chorobie to to, ze zwierzaki "leczyly" mnie na wyscigi. Najczesciej okladaly mnie Toya i Bulka, a Miecka dochodzila, kiedy teren byl wolny od wrogow, wiec rzadko.
A na zewnatrz temperatury okolo 30°C, wiec czlowiek chetnie by sie odkopal i tylek przewietrzyl spod koldry, a tu sie nie da, bo inwentarz ma misje i leczy mnie swoimi sposobami, tj. lezac na mnie i grzejac jak kaloryfer. W zimie nie mialabym nic przeciwko temu, przeciwnie, ale teraz... no niespecjalnie bylo mi z ta terapia po drodze, ale docenialam, a jakze, ich poswiecenie, moich oddanych trzech lekarzykow.
Co ja będę pisać o Twoim chorowaniu czy Twojego Ślubnego, zauroczyły mnie zwierzaki. No cudne są te zdjęcia, Toya, Bułka, Miecka i tak pięknie leżą w takiej ładnej pościeli (lubię żółtą pościel). Kochane lekarzyki, one naprawdę wiedza co robią, zobacz jak szybko wręcz nagle wyzdrowiałaś, dwa dni wysoka temperatura, bo tak powinno być, wiec dogrzewały Cie i stałaś się zdrowa.
OdpowiedzUsuńNo fakt, chyba tylko im mam do zawdzieczenia tak szybkie wyzdrowienie, na slubnym nie lezaly, wiec ten caly czas jeszcze narzeka :))))
UsuńZamyśliłam się nad mądrością psów. Moi znajomi miej więcej pół roku temu sprawili sobie psa - rasy kelpie ale mieszaniec, jest czarno-brązowy, młody bo teraz ma 10 miesięcy. Oni mieszkają w country, no na wsi, maja taka mała farmę, bo ona tak chce a że jest 2.5 hektara to jest miejsce na jej pomysły, oboje pracują, ale ona lubi wymyślać różne biznesy, przeszła już przez kilka, wydała mnóstwo pieniędzy, tylko straty, cos jej nie wychodzi, ale nie poddaje się. Ostatnio hoduje przepiórki, są jeszcze gęsi i 4 alpaki - 2 mamy i 2 córeczki, no i ten cudowny pies o imieniu Snap. Kilka dni temu ta moja znajoma weszła do zagrody z przepiórkami i nie zamknęła furtki, oczywiście przepiórki wybrały wolność, rozbiegły się wszystkie a jest ich 30 po całej posiadłości, i teraz to co chciałam napisać, Snap zaczął je wyłapywać jedna po drugiej, ostrożnie przynosząc w pysku, podobno nawet nie miały zaślinionych piór, niektóre pochowały się po krzakach, wszystkie odnalazł i przyniósł do zagrody. Pies Snap nie był uczony tego, nikt nie kazał jemu, sam wiedział,taki mądry, no i kochany, bo on podobno kocha to całe ptactwo i alpaki.
OdpowiedzUsuńMusialam udac sie do wujka gugla, jako ze nigdy wczesniej nie slyszalam o takiej rasie i nic dziwnego, bo to dosc mloda rasa w tym ichnim miedzynarodowym zwiazku kynologicznym, czy jak mu tam, uznana zostala dopiero w 2014 roku. Pisza tam, ze to niezwykle inteligentne psy, podobnie jak border collie i fajnie wygladaja.
UsuńAle ze on w takim szczeniecym wieku tak sam z siebie pozbieral ptaki, ktore kazdy inny pies byl albo pozarl, albo zameczyl, to swiadczy o naprawde wybitnej inteligencji.
Jak słuchałam tego co mówiła to sie wzruszylam niemal do łez. Ona jest osoba słabo zorganizowana, wiec wcale nie dziwi że zapomina zamknąć furtki, myślę że pies zna ja już na tyle, że wiedział że trzeba działaś i pomagać, a taki mądry to wiedział że miejsce przepiórek jest w tej zagrodzie. Ona mówiła że on tak delikatnie niósł każda przepióreczkę i oddawał jej do zagrody.
UsuńOj, czesto sie zdarza, ze psy sa madrzejsze od opiekunow. Ludzie biora sobie psy czesto z milosci, ale nie maja bladego pojecia, jak z psem sie obchodzic, traktuja jak dziecko, mowia do niego i udaja, ze pies ich rozumie, rozpieszczaja, tucza, nigdy nie wychowuja. A co gorsze, nie panuja nad zwierzeciem. Taki pies wiejski wychowuje sie sam i od charakteru zalezy, czy wyrosnie na bandyte i zlodzieja cudzych kur, czy wlasnie na opiekuna inwentarza.
UsuńIdealnie to ujelas, ten pies jest rzeczywiscie opiekunem inwentarza. Kiedys jedna kura wlazla tak pomiedzy jakies galezie korzenie ze nie bylo jej widac I nie mogla wydostac sie, oczywiscie wlascicielka nie sprawdzila dobrze kur przed spaniem, to Snap szczekal tak dlugo az wyszli z domu i Snap pokazal dlaczego szczekal, najpierw oni nie mogli zalapac co pies chce, ale on nie odpuszczal az zaczeli grzebac zeby kure wydostac.
UsuńKelpie to australijski pies, ten co tak pieknie obtacza I zagania stado owiec.
Zaimponowal mi ten Snap, bo nikt go przeciez nie uczyl opieki nad stadem, on to musi miec po prostu w genach. Ulozenie psa do zaganiania owiec czy kaczek, czy czegokolwiek innego, to dlugi i drogi proces, dlatego te psy sa tak bardzo cenne, a ten koles wszystkiego nauczyl sie sam, nawet nie probowal zaganiac, tylko przyniosl ptactwo na miejsce.
UsuńWidzialam kiedys film jak trzy border collie mialy przekonac piec kaczek-biegusek do wejscia w wyznaczony okrag. O, nawet go znalazlam:
https://youtu.be/lAjc502ALOM?si=kccWdZLbjos1ua-0
Tak to musi być w genach. Cudny filmik a kaczki tak blisko siebie jak najlepsze przyjaciółki pod rączkę.
UsuńTen film mnie za kazdym razem zachwyca, spokoj i upor tych psow, sa najlepsze.
UsuńMogę Ci tylko współczuć, bo sama to g...o przechodzę i gdyby nie Twój nacis na mnie, to nie pomyślałabym o zrobieniu testu. Temperaturę i to wysoką miałam tylko w czwartek. Teraz tylko stan podgorączkowy i niestety, ale muszę wychodzić z Gutkiem na wietrzenie, cztery razy dziennie. Dobrze, że zwierzak robi swoje bardzo szybko, zanim dobrze dojdziemy do połowy bloku i chce zaraz wracać. Z mieszkania wychodzę w jednej maseczce, którą zdejmuuję przed klatką schodową i wyrzucam do kosza. Drugą zakładam, tuż przed wejściem do klatki schodowej i oczywiście do śmieci, tuż po wejściu do domu. Dzisiaj, przy porannym wietrzeniu miałam wątpliwą przyjemność spotkać, gdy byłam zamaskowana, "ulubionego" sąsiada, który wchodził do
OdpowiedzUsuńAno nie MUSISZ, muszenie narzucilas sobie sama. My wychodzimy z Toya trzy razy, ale podczas choroby wychodzila tylko dwa i tez bylo dobrze, dorosly pies wytrzyma, wiec nie musisz, ale chcesz z nim tak czesto wychodzic.
UsuńZdrowiej szybko, Boguska. I pomyslec, ze jeszcze nie tak dawno byla to smiertelna choroba dla niektorych. Teraz po szczepieniach przechodzi sie jak zwykle przeziebienie, tylko trzeba uwazac, zeby komus nie sprzedac.
po schodach. Jak mnie zobaczył w masce, to tylko skomentował, coś w stylu, że chyba jestem nienormalna, odwrócił się na pięcie i zwiał z bloku. Moja satysfakcja, z tego jak zareagował, jest wystarczająca. Podejrzewam, że jeszcze nie wrócił do domu, a będzie się bał, bo musi przejść koło moich drzwi, czyli koło zarazy...
OdpowiedzUsuńA pochwalilas mu sie, ze roznosisz? :)))))
UsuńNie pochwaliłam się... Niestety... 😁😁😁 Nie miałabym skrupułów, gdybym mu to sprzedała, ale chodzę po klatce schodowej zamaskowana...
UsuńEee, tak to on moze sie jedynie domyslac, a jakby wiedzial, to by sie Ciebie bal. ))))
UsuńTwoje zwierzaki robią Ci okłady, za to Gutek cały czas ma mnie na oku i nawet nie szaleje z zabawkami...
OdpowiedzUsuńJakby byl porzadnym psem, to by lezal na Tobie. Ale Ziutek to imitacja i maskotka :)))
UsuńTrzymajcie się wszyscy. Ja tam nie wiem czasem, co mi jest, ale testów nie robię, więc przechodzę bezobjawowo :) Szczepiłam się dwa razy i nigdy więcej. Nie, że jestem przeciw szczepionkom, ale jestem przeciw niesprawdzonym szczepionkom. A sama Astra Zeneca przyznaje, że podawali szajs. Nie pamiętam jakie miałam szczepionki i sprawdzała nie będę, bo szkoda nerwów. Tak, zwierzęta są cudne, ale też są jak małe dzieci - same się nie ogarną. A teraz można mnie zlinczować, bardzo proszę :) Zdrówka dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńWlasnie dlatego mamy kolejna fale zachorowan na covid, ze ludzie sie nie testuja, pratkuja tym covidem dokola i zarazaja innych. Test kosztuje grosze, wykonanie go to kwadrans, ale wiekszosc ma w dupie, ze moga zarazic kogos o bardzo obnizonej odpornosci i zamiast siedziec w domu podczas covidu, zachowuja sie jak podczas zwyklego przeziebienia. Troche to egoistyczne.
UsuńJuz nie ma na szczescie przymusu szczepien, zarowno grypa jak i covid sa dobrowolne, ja sie szczepie, bo bardzo boje sie grypy, przeciw covidowi tez sie bede szczepic.
Nie są takie tanie u nas. Ja mam uczulenie na kurz i na pieprz - po każdym kontakcie z tymi substancjami kicham. Salwami :) Jednocześnie mam uderzenia gorąca od nadciśnienia i jak mi się to tak kilka razy w tygodniu skumuluje, to pensji mi nie starczy na to testowanie :) A poza tym innych objawów nie mam. Osobiście nie szczepiłam się na grypę nigdy - pracowałam z osobą będącą capo di tutti capi od grypy na szczeblu krajowym, nawet dostawaliśmy do firmy szczepionki - ona też się nie szczepiła, ale to bardzo dobry biznes dla big farmy. W firmie zaszczepili się wszyscy oprócz mnie i wszyscy to przechorowali :) Oprócz mnie... Ja szczepionkę dałam koleżance, która chciała ją dla męża. Mąż o mało nie zeszedł po szczepionce. Fakt, to są tylko moje osobiste doświadczenia. Sama grypę miałam jakieś 30 lat temu - raz w życiu. Nie wiem, czy teraz bym się wygrzebała, ale mniej ryzykuję nie szczepiąc się. Pierwsze co robię po powrocie do domu, to lecę umyć ręce. Oczywiście, każdy ma prawo do swoich poglądów. Na COVID szczepiłam się pod naciskiem dziecka, które histeryzowało, że mu matka wykorkuje - jednak po szczepieniu, choć nie miałam żadnych sensacji, moje zdrowie spadło o parę punktów. Dalej dbam o siebie jak w czasie pandemii, unikam spędów, tłumów, nawet do sklepów chodzę w godzinach, gdy nie ma tłoku. Pracuję z domu. Jestem w luksusowej sytuacji w porównaniu z Tobą, oczywiście - dobrze robisz, dbając o siebie tak, jak uważasz za słuszne.
UsuńQrde, rzeczywiscie u Was sa dosc drogie, ja ostatnio kupowalam w aptece po osiemdziesiatkilka centow sztuka. Rzeczywiscie przestaje sie dziwic, ze ludzie maja lepsze pomysly na wydawanie wlasnych pieniedzy niz kupowanie w Polsce testow.
UsuńSwego czasu o malo nie umarlam na grype, wiec bardzo boje sie tej choroby i od kulkudziesieciu lat szczepie sie kazdej jesieni, od tego czasu nigdy nie chorowalam na grype. Owszem, po grypowej szczepionce boli mnie troche ramie, ale to maly pikus. Kiedys strasznie przechorowalam inna szczepionke, juz nie pomne, czy pneumokoki, czy polpasiec.
A zdrowie Ci spadlo nie po szczepionce, tylko dlatego, zes stara, wiec to tylko fizjologia, nie dzialanie poszczepienne. Tak mysle, ale tonacy brzytwy sie chwyta, wiec i my mamy tendencje do szukanie winy za wlasna starosc w czyms, moze byc szczepionka. :)))))
No akurat na starość to jeszcze nie narzekam, a wszystkie pogorszenia (nie tragiczne, ale jednak) pojawiły się właśnie po szczepieniach. Przez 10 lat co roku czytałam tasiemcowe zestawienia z badań nad szczepionką przeciwgrypową i swoje wiem, bo nawet naukowcy podsumowywali, że to prawie o kant d... Cieszę się, że Tobie szczepienie pomaga, nawet jeżeli tylko na zasadzie placebo. Ja pozostanę przy swojej wersji, bo bliższa koszula ciału jak sukmana. Sama widzisz, że nie takie proste to u nas jest pod względem kasy, nie ma się co ludziom dziwić. A jednocześnie ciekawi mnie: idziesz z tym paskudztwem do lekarza, dostajesz coś, czy kurujesz się sama - wiesz jak?
UsuńCovid nie wymaga zadnej specjalnej kuracji, leczy sie symptomy, a wiec miod z cytryna, aspiryna czy paracetamol, witamina C i tyle. Wazne jest zostac w domu, zeby nie roznosic zarazy.
UsuńOK, dzięki, zapisałam w kajeciku :) Z domu to ja w razie W mogę miesiąc nie wychodzić, na zapasach przeżyję. A jak znam życie, to tak jak w czasie kwarantanny będę miała żarełko pod drzwiami. No i można zamawiać z dowozem jedzenie. Tak o Tobie myślę - u Was nie ma takiej opcji, że sama poszłaś po zakupy?
UsuńPoszlam, kiedy nie bylam juz pozytywna, a dodatkowo mialam maseczke. Gdyby nie to, to kogos bym poprosila o kupienie najpotrzebniejszych rzeczy.
UsuńNo ale powinnaś o siebie zadbać - nie przemęczać się, a zakupy Cię zmęczyły maksymalnie. Nie chodzi mi o zarażanie, ale sama wiesz, że możesz się wykończyć, jak o siebie nie zadbasz :>
UsuńZycie i tak jest bardzo przereklamowane, a mnie juz nie zalezy. Im szybciej, tym krocej bede sie meczyc.
UsuńStarajedzo - zadna firma farmokologiczna nie glosila ze jej szczepionka jest 100% gwarancja. Co gwarantowali to ze jesli zlapiesz to odchorujesz lagodnie - i tak sie dzialo i dzieje . AstraZeneca miala ten % najnizszy wiec otrzymujacy ja powinni wiedziec ze ich odpornosc tez bedzie niska w porownaniu z innymi.
OdpowiedzUsuńDrugie - tyle co byly wakacje czyli duzo latania, jezdzenia, przebywania w hotelach i atrakcyjnych miescach turystycznych czyli tlumnych. Maseczki prawie nikt nie nosi na codzien, rak nie myje a czasem nie ma gdzie chocby chcial, nie wszedzie nadal istnieja stacyjki dezynfekcyjne. Nic wiec dziwnego ze zachorowania covidu byly czeste przez ostatni okres.
A szpitale, Pantero, to najlepsze miejsce do zlapania "czegos", niekoniecznie covidu.
Bardzo rzadko chodze po lekarzach/klinikach ale jesli to w ich pomieszczeniach niczego nie dotykam a co musze to przez chusteczke - przycisk otwierajacy drzwi, przyciski w windach, w poczekalni nie tykam sie pporeczy foteli, materialow do czytania, wychodzac zmywam rece dezynfektem.
Mysle Pantero ze maz nie tylko nie powinien klasc maseczek na kontuarach ale wyrzucac kazda uzyta do smieci w dodatku zapakowana w woreczek foliowy. Skoro Mama wraca do domu to tym bardziej jest to waznym.
Zycze milego powitania Mamy, smacznego placka ktorego zazdroszcze.
Dokladnie tak jest, jak piszesz. Podobnie zreszta z mutujacym kazdego roku wirusem grypy, gwarantowane jest, ze nie zachorujesz na wirus zeszloroczny, bo z niego przygotowywana jest tegoroczna szczepionka, ale jesli zlapiesz, to przechorujesz znacznie lzej. Z covidem tez tak bylo ludzie marli na poczatku, a po wprowadzeniu szczepien chorowali, owszem, ale juz nie umierali tak masowo.
UsuńSlubny praktycznie z nikim sie nie kontaktuje, lata na spacery albo z Toya, albo sam, a zlapal zaraze i tez nie ma pojecia gdzie i od kogo. Bo ja to ewidentnie od niego.
Masz racje z tymi jego maseczkami, ale gdybym rzucala grochem o sciane, to predzej wytluklabym w scianie dziure niz przemowila jemu do rozsadku. Wczoraj znow polozyl maske na blacie w kuchni. NIC nie dziala.
Serpentyno, Astra Zeneca miała też inne zarzuty w związku ze szczepionką przeciw C-19. Szkoda że nie zapisałam linka...
UsuńTam byla sprawa zakrzepicy, wiec osoby, ktore braly leki sprzyjajace zakrzepicy (np. kobiety z ZTH) nie powinny przyjmjowac tej szczepionki. Kiedy zwrocilam lekarzowi uwage, ze biore ZTH, prawie wyrzucil mnie z punktu szczepien i ryczal na mnie, ze zajmuje miejsce w kolejce innym chetnym.
UsuńTo konował, a nie lekarz...
UsuńOwszem, takich tu nie brakuje.
UsuńNo podobno w Polsce coraz więcej zachorowań na aktualną wersję covidu- ciekawe co będzie tu. Jak na razie to unikam tłoku, chodzę do sklepu w godzinach gdy jest najmniejszy ruch, mam komplet szczepień. Tu trują ( to znaczy twierdzą), że komplet dotychczasowych szczepień p. covidowi + ubiegłoroczne szczepienie p. grypie może w dużym stopniu chronić przed covidem - nie mam pojęcia ile w tym prawdy - oni też raczej nie wiedzą. Te upały i covid to mało zabawna i miła mieszanka. Przykro mi, że chorujesz- i bez covidu masz dość kłopotów. Przytulam;)
OdpowiedzUsuńNie tylko w Polsce, w Niemczech rowniez, jak wskazuje nasz przyklad. A przeciez slubny praktycznie nigdzie nie lazi, oprocz do sklepu. Wystarczylo, jak widac, zeby na tydzien uziemic dwie osoby. Nic nie moze ochronic przed covidem, wirus mutuje, a szczepienie, podobnie jak w przypadku p-grypowego, chroni przed wersja ubiegloroczna. Wirusy sa krok w przodzie przed nami.
Usuńjaka ładna żółta pościel i w niej kotki i piesek widok cudowny :-)
OdpowiedzUsuńno już ci pisałam, ze współczuję tego covida bardzo. Natomiast córkami jestem zawiedziona. obcy ludzie sobie w takich sytuacjach pomagaja...tak było u nas we wsi, juz nie mówiąc o sasiadach czy przyjaciołach.
cholera byłam przekonana, że rano komentowałam u ciebie zaraz po przeczytaniu.
UsuńTez bylam mocno zawiedziona, az tu nagle najmlodsza spytala, czy nie przyjsc nam posprzatac, wiec skorzystalam oczywiscie, bo wypluta jestem okrutnie i zanim sil nabiore, to potrwa. Najstarsza przejela odwiedziny u babci i odbior jej ze szpitala. Srednia do dzisiaj nie zadzwonila. A my dalismy sobie sami rade, choc wyprowadzanie psa w naszym stanie i w ten upal nie nalezalo do szczegolnej przyjemnosci.
UsuńSprawdzilam w smietniku, ale pusto, wiec nie wiem, czy bylas, a jesli, to gdzie sie podzial komentarz. :)))
Usuń