15 września 2024

Zostac z niczym

 W Poznaniu wybuchl pozar w starej kamienicy, zgineli w nim dwaj mlodzi strazacy, ale nie bylo ofiar wsrod mieszkancow, zdazyli sie szczesliwie ewakuowac. W Lodzi trwaja odwierty tunelu srednicowego, z tego powodu zawalila sie oficyna XIX-wiecznej kamienicy. I znow szczescie w nieszczesciu, ze mieszkancom nakazano wczesniej ewakuacje, tak na wszelki wypadek. Kiedy jeszcze mieszkalam w  Polsce, w Lodzi doszlo w latach 80-tych do wybuchu gazu na skutek rozszczelnienia instalacji gazowej przez koparke, blok zlozyl sie jak domek z kart, dwie osoby poniosly smierc, reszta mieszkancow byla w tym czasie w pracy lub szkole. Rozne zywioly czy wypadki losowe pozbawiaja ludzi dachu nad glowa i mozna mowic o niebywalym szczesciu, kiedy ich ofiary pozostaja przy zyciu, ale jednoczesnie nie maja nic, bo nierzadko z rumowiska/pogorzeliska nie da sie niczego uratowac, bo albo caly dobytek ulegl zniszczeniu, albo ratowanie resztek jest zbyt niebezpieczne i sluzby odmawiaja dostepu do miejsca katastrofy. 
 Wielokrotnie w takich przypadkach zastanawialam sie nad losem tych biednych ludzi, ktorzy dzielic musieli emocje miedzy wdziecznoscia za ocalenie zycia, a niepowetowana strata wszystkiego, czego ci ludzie dorobili sie przez cale zycie. Jasne, ze panstwo spieszy z pomoca, choc nie jest to pomoc latwa, trzeba na cito organizowac mieszkania, ktorych jak wiadomo, nie ma w nadmiarze, trzeba te mieszkania jakos umeblowac, wyposazyc w drobiazgi niezbedne do zycia, dac podstawowe ubrania, ale im bardziej poszkodowani sa wyposazani, tym wieksza maja swiadomosc strat, ktorych zadna miara nie da sie zastapic. Zdjecia, pamiatki, bibeloty, drobiazgi, twory wlasnych rak, rysunki dzieci, ich pierwsze wlosy, mleczne zabki... mozna wymieniac bez konca. Dokumenty rodzinne, swiadectwa, dyplomy - tego nie da sie odzyskac, zduplikowac. 
 Ja nie jestem minimalistka, zbieram rozne rzeczy, pamiatki, dokumenty i zupelnie nie moge sobie wyobrazic sytuacji, gdyby by mi to wszystko z zycia zniknelo, o np. moj caly ksiegozbior, ktory przewozilam tutaj z Polski. Wiem, ze teraz moglabym sobie kupic prawie wszystkie te ksiazki na nowo, ale to juz nie bylyby te moje zaczytane, tylko nowe, obce. 
 Mysle o tych ludziach, ktorym za ocalone zycie odebrano wszystko inne, co kiedys bylo dla nich cenne i ukochane. Oczywiscie, nie ma nic cenniejszego od zycia, ale nie wiem, czy to ocalone zycie byloby dla mnie tyle samo warte, co zycie przed katastrofa.
 

24 komentarze:

  1. Zauważyłam że jest coraz więcej pożarów baterii. I nie tylko chodzi o auta. Baterie zapalają się w telefonach komórkowych, laptopach i we wszystkich innych urządzeniach elektronicznych, nawet w elekronicznych papierosach. No i też dom spłonie, a przecież ciągle coś ładujemy, nie mam hulajnogi na baterie, ale codziennie ładuje telefon, iPada i laptopa. Ostatnio w tv specjalista od takich urządzeń mówił że on ładuje blisko wody, w łazience, nawet tak mi pasuje, no i nie ładuje już w nocy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wazne jest, zeby podczas ladowania nie spuszczac ladujacego sie urzadzenia z oka, bo jesli nastapi samozaplon, to zeby mozna bylo szybko zareagowac. Dlatego ja NIGDY nie laduje telefonu czy czegokolwiek innego w nocy, kiedy spie i , bo gdyby cos, to nie moglabym zareagowac odpowiednio szybko.

      Usuń
    2. Jeszcze niedawno nie myślałam o tym że ładowanie może być niebezpieczne i ładowałam w nocy, ale jak zobaczyłam w tv rodzinę której dom spłonął i facet mówił że ładował się iPad i zapalił się, to oprzytomniałam i teraz uważam żeby na noc nic nie zostawiać.

      Usuń
    3. Ja laduje wylacznie w dzien i wylacznie tuz obok miejsca, gdzie siedze. Tez naogladalam sie filmow, gdzie ladujace sie telefony nagle wybuchaly i ogniem zajmowalo sie blyskawicznie cale pomieszczenie.

      Usuń
  2. Taka katastrofa i strata jest mocnym przeżyciem. W sumie sobie nawet nie wyobrażam. Tymczasem sobie myślę od jakiegos czasu że po co mi to wszystko... kiedyś ktoś to wyrzuci. Spali. Zapomni. Jasne że dom wygodny i bezpieczny. Utrata wszystkiego to trauma sporej części społeczeństwa. Doświadczenie wojenne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam tak mieszane uczucia, ze naprawde nie moge sobie nawet wyobrazic, czy bardziej cieszylabym sie z przezycia, czy bolala nad strata calego dotychczasowego zycia. No nie jestem w stanie przywolac takiego obrazu.

      Usuń
  3. Nie tylko na zdjeciach bo na wlasne oczy widzialam takie zdewastowane domy i nawet cale dzielnice - przez tornada, a jednego roku przeszlo moze 100 metrow kolo mego domu, wiec dobrze wiem co zywiol potrafi. Zrobily to co piszesz a przeciez nie tylko tornada niszcza bo np powodzie tez (przy jednej widzialam plynace domy) - i zawsze jakos ludzie odbudowali swe zycie no bo ono musi sie isc naprzod - oczywiscie pewna czesc tracac na zawsze.
    Czy ostatnio nie stalo sie podobnie ze mna? Nawet nie da sie wyliczyc co utracilam sprzedajac dom i dobytek zyciowy - tyle ze moglam wyselekcjonowac rzeczy do zatrzymania a decyzje podjelam dobrowolnie.
    Nie wiedzialam ze przypadki zapalen sprzetu elektronicznego sa tak nagminne, jesli slyszalam to o sporadycznych.
    Moj maz, zreszta internet tez, zawsze mnie upominal by tankujac samochod nie korzystac rownoczesnie z telefonu i stosuje sie do tego. Nie laduje telefonu przez noc bo zawsze mam podladowany w ciagu dnia ale zdarza sie a moi, tzn syn, corka, ziec, maz gdy jeszcze zyl ladowali swoje przez noc trzymajac je tuz przy lozku.
    Powiem im o czym wyczytalam ale mam przeczucie ze tylko przekreca oczami i nie zastosuja sie.
    Zawsze slyszac o akcjach ratunkowych w ktorych smierc poniesli ratownicy, zastanawiam sie jak to okreslic - czy sukcesem skoro uratowalo sie jedna osobe a ratownikow zginelo dwoch albo wiecej?
    Pantero - ludzie zmuszeni sytuacja, wrzuceni w nia, radza sobie lepiej niz sobie wyobrazasz bo zawsze instynkt przezycia, przetrzymania zwycieza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mlodzi beda krecic oczami, bo im sie wydaje, ze sa madrzejsi, a my starzy gowno wiemy. Zobacz, tak bywa najczesciej z prowadzeniem pojazdu, mlodzi czesto ryzykuja, bo przeceniaja swoje umiejetnosci i wydaje im sie, ze sa niesmiertelni. Pozniej zaczynaja bardziej uwazac, bo maja dzieci w samochodzie, bo widzieli niejeden wypadek, bo kogos stracili, w takich przypadkach rozum wraca na miejsce. Podobnie z ladowaniem baterii litowych, bo to one chetnie sie zapalaja, dopoki komus nie zapali sie chalupa, bedzie przewracal oczami.
      Czlowiek jest tak skonstruowany, ze najczesciej podnosi sie z kazdego upadku, utraty bliskich, zywiolow, obozow, wojen, tornad - ze wszystkiego. Inaczej juz dawno ludzkosc przestalaby istniec.

      Usuń
    2. Toz wlasnie tak napisalam - ze ludzie potrafia przetrwac i tak sie dzieje.

      Usuń
    3. Dla mnie to jakis fenomen, bo nie wyobrazam sobie siebie w takiej sytuacji i nie jestem pewna, czy umialabym i czy bym chciala przezyc.

      Usuń
  4. Też ładuję tylko w dzień, gdy jestem tuż obok. Mam wrażenie, a właściwie podejrzenie, że owe samozapłony są wynikiem zamierzonej coraz bardziej niechlujnej produkcji, by użytkownicy musieli częściej wymieniać sprzęt. I nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jakość spadła bardzo od chwili przerzucenia części produkcji do "krajów trzeciego świata".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba masz racje, bylejakosc towarzyszy nam w kazdej dziedzinie, to pogon za zyskiem, dlatego nie robi sie rzeczy solidnych, bo sie nie oplaca, trzeba ludzi zmuszac do kupowania wciaz nowych sprzetow, musza byc tanie, a tanie to marne. Ludzie zarabiajacy dolara na dzien nie beda sie przykladac do pracy.

      Usuń
  5. Mówiąc szczerze, ja sama bardzo często ładuję telefon w nocy, w kuchni. Muszę się od tego odzwyczaić. Moja Mama, jako dziecko przeżyła spalenie domu rodzinnego, świeżo wybudowanego. Na szczęście, Ona z siostrami były na podwórku, a dziadkowie na polu, gdy uderzył piorun. Z trzech pomieszczeń, została tylko kuchnia. Babcia, jeszcze przez wiele lat, nawet w wojnę, nie zostawiała ognia w kuchni, jak wychodzili w pole... Strach pozostaje do końca życia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boguska, Boguska!!! Naprawde powinnas sie odzwyczaic i ladowac telefon oraz wszystko inne zawiarajace baterie litowe, wylacznie siedzac obok. Z tym nie ma zartow. A na co Ci ewakuowanie sie przez balkon, kiedy mieszkanie sie zajmie. Ja mialabym latwiej, drabinka by wystarczyla, ale Ty... trzecie pietro, ryzyko skakac z Ziutkiem za pazucha.

      Usuń
  6. Pantero, ja z innej beczki. Pewna bardzo życzliwa blogerka poleca dwóch świetnych lekarzy z sieci: Jakub Mauricz i Oskar Kaczmarek. Być może ich wiedza pomogła by w twoich dolegliwościach, byłoby super. Bo znowu musisz pół roku czekać na biogram. Niepojęte, że w Niemczech taka nieudolność ma miejsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basia, szczerze? Mnie sie juz nie chce, przestalo mi na czymkolwiek zalezec. Nikogo nie obchodzi moj stan zdrowia, mnie najmniej. Ale dziekuje.

      Usuń
  7. Dołaczę pożar szeregówek w Rzeszowie. Spłonął cały rząd. Też próbowałam w wyobraźnie postawić się na ich miejscu i szybko to porzuciłam. Za dużo negatywnych emocji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz ta wielka katastrofa powodziowa, niektorzy rowniez potracili wszystko, z domami wlacznie. Ogladam w telewizji ten niewyobrazalny zakres zywiolu i tak sobie mysle, ze moj dzisiejszy wpis jest taki adekwatny.

      Usuń
    2. Na wakacjach byłam u przyjaciół niedaleko Głuchołazów. Ich wieś pływa i jest odcięta od świata...

      Usuń
    3. Ogladam na biezaco w internecie i w telewizji, trudno sobie wyobrazic ilosc tej wody i jej sile, kiedy zabiera ze soba wszystko. Rano w radiu slyszalam o 11 ofiarach smiertelnych, nie tylko w Polsce, bo przeciez dotkniete sa Czechy, Rumunia, Austria i poludnie Niemiec.

      Usuń
  8. Życie po katastrofie nigdy nie jest już takie samo. Zbyt dużo ludzie tracą w ich wyniku. Tak jak napisałaś Pantero. Patrząc na tę tragedię powodzi, na ogrom tego żywiołu zalewającego miasta i rujnującego domostwa, wszystko co staje żywiołowi wody na drodze, nie jestem w stanie tego ogarnąć. Dla mnie ci wszyscy poszkodowani są życiowymi herosami, bo muszą swoje życia odbudowywać od nowa. Brak słów.
    Pozdrawiam bardzo serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Budujacy jest bezmiar pomocy dla tych nieszczesnikow, ktorym woda zabrala cale dotychczasowe zycie. Ludzie spontanicznie organizuja sie, zbieraja, zawoza, zostaja tam i pomagaja na miejscu usuwac zniszczenia lub napelniac worki piaskiem czy ewakuowac mieszkancow. To mnie tak bardzo wzrusza, ze trudno mi to wyrazic slowami. Oczywiscie wplacilam, bo inaczej nie moge pomoc. I tylko kanalie z pisu krytykuja i probuja ubic na tej tragedii wlasny interes. Pajac z Belwederu tanczy na dozynkach.

      Usuń
  9. Wydaje mi sie, ze zachowanie zycia jest najwazniejsze. Inne rzeczy mozna nabyc, o innch pamietac. Do tego potrzebne jest mocne zycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby nie ma nic cenniejszego od zycia, w koncu mamy je jedno, bo nie jestesmy kotami, ale... to juz nie bedzie takie samo zycie. Moze wlasnie jest to tym drugim darowanym zyciem?

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Jarmarki swiateczne

  Nie moj to wymysl, ze swiateczne jarmarki w Niemczech moga stac sie miejscem zagrazajacym zdrowiu i zyciu odwiedzajacych. Ministerstwa spr...