Mama wyszla ze szpitala wczesniej niz sie spodziewalismy, a to dlatego, ze kasa chorych dala pozwolenie na 17 dni tej rehabilitacji, a nie na trzy tygodnie, jak wnioskowal szpital. Jeszcze kiedy mama byla w szpitalu, skontaktowala sie ze mna pracownica socjalna, czy nie bedzie potrzebna poszpitalna opieka, ale odpowiedzialam, ze mamy juz te opiekunki pomagajace mamie przy toalecie, te ktore zalatwila po poprzednim pobycie w szpitalu. W dniu, kiedy mama wrocila do domu, przyszlo poczta wymowienie uslug pomocowych, bo firma zbankrutowala i opiekunki beda przychodzic tylko do konca wrzesnia. No to zaraz w poniedzialek zadzwonilam do tej socjalnej ze szpitala, ale nie miala dla mnie pocieszajacych wiesci, bo z chwila, kiedy mama opuscila szpitalne mury, ona juz nic nie moze zalatwic, musze sie sama troszczyc o inna firme, ktorej zlece pomoc mamie.
Siadlam wiec w poniedzialek po pracy do lapka i zaczelam szukac. Na pierwszy ogien wzielam firme, ktora byla chyba czwarta na liscie w internetach, a to tylko dlatego, ze podobala mi sie nazwa Diakonie, no wiem, ze brzmi przykoscielnie, ale to slowo jest takie ladne. Okazalo sie, ze kierowala mna jakas nadprzyrodzona intuicja, przeciez nie moglam wiedziec tego, co za chwile uslyszalam. Mowie wiec, ze firma opiekujaca sie mama zbankrutowala i szukam dla niej nowych opiekunek. Zostalam zapytana o nazwisko mamy, mowie wiec Tak-i-tak, a wzamian slysze: imie Cofia? (no bo Niemcy Z czytaja jak C). Zaniemowilam, no bo skad obca firma mialaby znac imie mojej mamy. Okazalo sie, ze ta firma bankrutujaca popodsylala nazwiska pacjentow innym firmom opiekunczym i tam wlasnie mama jest juz na liscie nowych pacjentow, zostala plynnie przejeta i nie bedzie przestojow. Jeden problem z glowy i oszczedzono mi wydzwaniania do innych z tej listy.
W miedzyczasie dostalam od kasy chorych powiadomienie, ze mamie przyznano drugi stopien niepelnosprawnosci (tu jest odwrotnie niz w PL, pierwszy jest najslabszy) na wniosek pani socjalnej ze szpitala, ale bedziemy miec jeszcze wizyte rzeczoznawcy w domu i niewykluczone, ze ten stopien zostanie podwyzszony do trojki, a to beda wymierne korzysci. Na razie wypelnilam i wyslalam formularz, teraz czekam na powiadomienie o terminie wizyty rzeczoznawcy. Poprzednim razem rzeczoznawca wystawial decyzje jedynie po rozmowie telefonicznej, bo trwala jeszcze pandemia, teraz ma pojawic sie osobiscie i sprawdzic warunki, w jakich mama zyje i ewentualnie wydac decyzje o ulepszeniach czy przebudowie.
Przywrocilam rowniez uslugi fizjoterapeutyczne, zawieszone na czas pobytu mamy w szpitalu. Mam wiec te sluchawke prawie przyklejona do ucha i wciaz cos zalatwiam telefonicznie. I dobrze, ze sie da, to ogromne ulatwienie.
Slubny poszedl w koncu do rodzinnej, bo juz mnie zezloscil tym wiecznym spaniem i marudzeniem, kazalam mu sie przebadac doglebnie, na razie rodzinna pobrala mu krew na wszystkie mozliwe badania, mocz tez i wyslala na przeswietlenie. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Pocieszajace, ze troche zelzaly te florydzkie wilgotne upaly, spadl deszcz, chmury szczelnie przykryly slonce, bo juz robilo sie nie do wytrzymania. Poniedzialek nie zaczal mi sie zbyt szczesliwie, dlugo kwitlam w poczekalni ratusza miejskiego, a jak przyszlo co do czego, to okazalo sie, ze brak jakiegos swistka i nic nie zalatwilam. Kiedys to sie szlo do ratusza, czekalo i zalatwialo, teraz wprowadzili nowoczesnosc i trzeba robic terminy onlajnowo. Przez trzy ostatnie dni dostawalam mailowe przypominajki, ze mam ten termin w poniedzialek, a dosc dlugo na niego czekalam. Juz sie balam, ze znow przyjdzie mi czekac co najmniej tydzien albo i dluzej, ale urzedniczka wyznaczyla mi juz nastepny dzien. Nienawidze niemieckiej biurokracji, niby wszystko maja scyfryzowane, ale jak przychodzi co do czego, to wymagaja papierowego swistka na dowod. I nic im nie zrobisz.
Pracuje nad soba, zeby nie wybuchac tak latwo, czesto jeszcze uwalnia mi sie jakas qrew spomiedzy zebow, ale staram sie liczyc zanim sie odezwe. No, nie od razu Krakow zbudowano, ale robim, co mozem.
Dostalam liscik milosny od lekarza, ktory robil mi gastroskopie. Mysle, ze dlugo moglibyscie zgadywac, co mi napisal, i nie zgadlibyscie. No wiec znow nie udalo mu sie wyhodowac odpowiednich kultur, zeby zrobic antybiogram, wiec poleca mi zglosic sie na kontrole i ponowna gastroskopie gdzies za pol roku. Ja sie tylko zastanawiam, po kiego grzyba (choc chetniej uzylabym innego sformulowania, ale sie odzwyczajam bluznic). Bo to, ze mam w sobie te helikobakterie i ze ich obecnosc moze doprowadzic do raka zoladka - wiem juz dawno. Co on chce kontrolowac? Ma nadzieje, ze same sie wyniosa? One sa jak nasi migranci, dobrze im u mnie, dobrowolnie nie znikna, a deportowac ich nie mozna, bo lekarzowi juz po raz drugi nie udalo sie zrobic antybiogramu, wiec nie beda w zwiazku z tym niczym zwalczane. Wiele lat temu w Lodzi moim dzieciom laborantka brala z gardla wymaz i za trzy dni mialam gotowy antybiogram. Niemiecki lekarz po licznych gastroskopiach nie jest w stanie dobrac dla mnie odpowiedniego antybiotyku, zeby te bakterie zlikwidowac. Chyba czeka na narodziny gwiazdy raczyska, wtedy dokona resekcji zoladka razem z bakteriami i bedzie git. I to ma byc tzw. PD.
Tobie to nie grozi nuda, ciągle coś załatwiasz, jesteś zajęta na maksa.
OdpowiedzUsuńNo ale z gastroskopia to zupełny dramat, nic nie rozumiem.
Widac obie za glupie jestesmy, zeby zrozumiec bezsilnosc niemieckiej sluzby zdrowia. Raz moglo sie nie udac, ale dwa razy pod rzad? Tak to oni moga mnie "leczyc" do samej mojej smierci i nigdy nie wylecza.
UsuńCzy Ty policzyłaś ile miałaś gastroskopii i zawsze narkoza ? Teraz planują za pół roku, chyba maja nadzieję że wyzdrowiejesz bez ich pomocy.
UsuńJuz przestalam dawno liczyc, ale wydaje mi sie, ze z 10 albo wiecej. Zaczynam gardzic tym lekarzem i watpic w jego jakiekolwiek umiejetnosci oraz dziwic sie temu tytulowi PD.
Usuńrany julek Pantero gastroskopie miałam raz w życiu i nigdy więcej...no ale miałam na rympał tak zwany. z chujowym znieczulonkiem nagardziołku. także ten. odruch wymiotny mam jak sobie przypomnę. a ty masz jakieś zalecenia, co masz jeść, jak masz żyć ?? z tymi bakteriami?
OdpowiedzUsuńNie, nic z tych rzeczy. Powiadomiono mnie, ze nie udalo sie znow wykonac tego antybiogramu i ze mam sie zglosic za ok. pol roku na kontrole i chyba nowe gastro, bo podkreslono, zebym przez poprzedzajace 10 dni nie zarla Pantoprazolu. Bede dzisiaj dzwonic, to dowiem sie szczegolow. Ja zawsze spie podczas gastro, wiec mnie ani ziebi, ani grzeje. Na zywca nie pozwolilabym do siebie dojsc lekarzowi.
UsuńNajlepsze wiadomosci to te o Mamie - jej leczenie idzie prawidlowo i sprawnie. Te Twoje zadziwiajace, ta bezradnosc lekarzy, niemoznosc wyhodowania kultur. Ciekawe jak to tlumacza, dlaczego sie nie udaje?
OdpowiedzUsuńAch, te zalewy spraw do zalatwienia - co tylko sie zalatwi jedno zaraz sa dwie albo trzy nowe......
Nie tlumacza, po prostu informuja, ze nie wyszlo i zalecaja kontrole za pol roku, bo co sie bedzie jasnie pan lekarz tlumaczyl glupiej pacjentce. A ja co mam za wyjscie? Poddac sie za pol roku kolejnej gastroskopii i liczyc na cud.
UsuńNo normalnie zatkało mnie, że gość nie może owej bakterii "wydobyć" wykonując gastroskopię- może osoba wykonująca gastroskopię jest nieco niedouczona i pobiera z nieodpowiedniego miejsca treść do badania - bo może masz jakąś anomalię w budowie- bo tak naprawdę żołądek jest tylko częścią takiego fajnego b. dłuuuugiego jelita, a nie zupełnie oddzielnym narządem jak np. wątroba lub serce. Od razu przypomniało mi się jak w trakcie covidowej pandemii pobierano pacjentce wymaz z nosa i niechcący dokopano się do....mózgu. Od chwili, gdy pewna pani doktor zobaczyła na moim USG to co mi kilkanaście lat wcześniej dokładnie wycięto, niewiele wyników badań mnie dziwi- w każdej branży zdarzają się niedouczeni. Powtórzyłam owo badanie prywatnie w dwa dni później po otrzymaniu tego wyniku z odrośniętym kawałkiem i dziwnym trafem był zupełnie inny wynik - na tym drugim wyniku nie było owej wyciętej części mego organu. Źle się dzieje, coraz więcej firm pada. Ale szczęście w nieszczęściu, że Mamę zapisano "odgórnie" w inne miejsce. Serdeczności;)
OdpowiedzUsuńNie zadna osoba wykonuje mi gastroskopie, tylko sam ON we wlasnej doktorowo-docentowej postaci. Juz drugi raz nie udalo mu sie wyhodowac odpowiedniej kultury, zeby moc na niej sprawdzic dzialanie roznych antybiotykow.
UsuńCo do "widzenia" na usg wycietych organow, to moze z tarczyca latwiej sie pomylic, ale u mojej znajomej pewien profesor prezentujacy wlasnie studentom badanie usg podbrzusza, tlumaczyl im, ze tu wlasnie widac macice, a po obu stronach jajniki. A ona byla dawno po totalnej operacji, sluchala jednak z duzym zainteresowaniem, bo miala nadzieje, ze jej odroslo. W koncu skoro rekinom odrastaja zeby, to moze jej macica i jajniki. :)))))))))
A czy Jesteś skazana na tego jednego, jedynego lekarza tylko i wyłącznie? :-O Może jakiś inny byłby bystrzejszy? W ostateczności badanie prywatne? No kurczę, jakbym tak miała się męczyć, to chyba wolałabym zapłacić, ile by to nie było... 🤔
OdpowiedzUsuńNo niestety jestem skazana na tego jednego, inaczej musialabym szukac w innym miescie, a nie mam pewnosci, czy zostalabym przyjeta, bo lekarze nie chca brac nowych pacjentow. Tu nie ma "prywatnie", musialabym byc prywatnie ubezpieczona, zeby pojsc do lekarza prywatnie, taki system. Na badanie w szpitalu moglabym sie dostac jedynie przebywajac stacjonarnie w tymze przybytku.
UsuńTrochę nie rozumiem, dlatego dociekam ;-) Czyli na całą Getyngę ten jeden lekarz robi takie badania? Bo piszesz, że musiałabyś szukać poza miastem. No i leczenie prywatne - nie ma czegoś takiego jak gabinet prywatny, gastrologiczny w tym przypadku, gdzie idziesz, płacisz za wizytę i Cię przyjmują? Co to znaczy, że musisz iść prywatne ubezpieczenie? Jaka różnica między pryw. ubezp., a zapłatą za usługę? Czym to jest podyktowane? No i w końcu, czy nie można poprosić tego lekarzao skierowanie do szpitala, skoro on nie daje rady? Bo skoro nie daje rady, to może można napisać gdzieś skargę, że facet jest niekompetentny? Może jestem głupia/naiwna/niedzisiejsza*, ale trochę niezrozumiałe jest to dla mnie. W końcu to Niemce, a nie Bangladesz.
Usuń* - niepotrzebne skreślić ;-)
W tym gabinecie przyjmuje dwoch lekarzy, ja jestem u jednego. Taki gabinet jest jeden, poza tym gastroskopie wykonuja szpitale, ale tylko pacjentom.
UsuńW Niemczech sa dwa rodzaje ubezpieczen, prywatne dla tych bardzo dobrze zarabiajacych, prywatni pacjenci maja lepsza obsluge medyczna. Skladki sa bardzo wysokie.
Cala reszta jest ubezpieczona ustawowo, skladki sa do ogarniecia, ale uslugi medyczne ograniczone. Przy czym mamy kilka milionow osob, ktore choruja, a nie placa skladek, bo sa swietymi krowami zapraszanymi przez niemiecki rzad. W zwiazku z tym mamy jeszcze gorsza obsluge niz w czasach, kiedy ich tu nie bylo. Gdybym zasugerowala lekarzowi, zeby mnie skierowal do szpitala, moze by tak zrobil, a moze nie, ale pewnie by sie obrazil, poczul urazony. Skargi mozna pisac na Berdyczow. Mysle, ze teraz Bangladesz ma lepsza opieke medyczna. Nie wygrasz z systemem.
Pisalam tu na blogu, ze chcialam dostac sie do pulmonologa, jest jeden w Getyndze, zaproponowano mi odgornie lekarza w innym miescie, wiec zrezygnowalam. I co im zrobisz? Albo bedziesz zmuszona jezdzic i tracic pol dnia na wizyty u lekarza, ktorego nawet nie znasz, albo zaczynasz miec w dupie wlasne zdrowie. Bo system nie dopuszcza cie do lekarza w twoim miescie.
Hmm... No faktycznie, dziwne to trochę. Tzn. mnie się dziwne wydaje ;-) Ale akurat w kwestii zdrowie/życie moje vs. foch pana doktorka jestem dość stanowcza, żeby nie powiedzieć upierdliwa niczym wrzód na doopie :-> Dopóki to Ty jesteś pracodawcą pana doktorka, dopóty powinnaś walczyć o swoje. On ma pracę dzięki Twoim składkom między innymi, bez względu na to jak wysokie one są. A ponieważ je płacisz, a miliony "turystów" nie, to tymbardziej nie powinnaś robić im miejsca swoim kosztem :-)
UsuńTrzeba miec sile, zeby walczyc o swoje, ja juz nie mam ani sily, ani ochoty. Jest jak jest i glowa muru nie przebije. Mam to gdzies.
UsuńDobrze, że sprawy z Mamą idą w dobrym kierunku. Szlag mnie trafił, że znów nie potrafił idiota pobrać dobrze wymazu, żeby zrobić antybiogram. Kurcze, ile razy jeszcze???
OdpowiedzUsuńPewnie az do mojego zalosnego konca, przestalam juz miec nadzieje, ze cokolwiek sie zmieni czy polepszy.
UsuńMój mąż miał biopsję trzustki dwukrotnie i nie udało się stwierdzić komórek nowotworowych. Dopiero kiedy profesor zrobił biopsję osobiście, stwierdzono rodzaj nowotworu i można było zdecydować, jaka chemia będzie odpowiednia. Tak że nie tylko niemieccy lekarze nie radzą sobie z badaniami diagnostycznymi. Co wcale nie jest pocieszające.
OdpowiedzUsuńPanuje ogolne niedouctwo w medycynie i kiedy urzadzenia, jakie lekarze maja do dyspozycji, nie wystawia disgnozy, to zaden lekarz na podstwie wlasnej wiedzy, tego nie zrobi. Bez urzadzen czy testow nie sa w stanie zdiagnozowac grypy.
Usuń