Juz nawet nie pamietam, dlaczego zajrzalam do listy moich znajomych na fejsbuku, aaa... chyba sprawdzalam czy jest tam ktos, kto, jak mi sie wydawalo, juz na tej liscie sie znajduje, a kto wlasnie przyslal mi nowe zaproszenie. Tyle sie slyszy o zhakowanych kontach, wiec kiedy ktos po raz drugi mnie zaprasza, moja czujnosc wzrasta. Najczesciej zwracam sie do osoby bezposrednio z pytaniem, czy zalozyla drugie konto, mam bowiem w znajomych paru pyskaczy, ktorych fejsbuk notorycznie banuje, bo albo nauragali kaczystom, albo bozi, a katotalibanskich szpiegow nie brakuje.
Tak calkiem przy okazji, skoro juz na te liste wlazlam, zaczelam ja przegladac dokladniej, zeby pozbyc sie ze znajomych tych, ktorzy nie sa aktywni, bo milczacych podgladaczy nie lubie. Stwierdzilam przy tym ze smutkiem, ze wielu z nich juz niestety nie zyje i tych nie usune z listy nigdy.
Lubek, czyli Lubomir, odszedl tak wczesnie, chyba nawet nie zdolal dozyc 40-tki, bardzo sympatyczny i dobrze wychowany chlopak. Edmund, poznany na Forum NIE, Sed z tegoz forum i Mirek, ktorych poznalam osobiscie na zlocie. Stamtad poznany Andrzej, tez za mlodo. Jeszcze inny Andrzej, pierwszy opiekun naszej Bulki. Nieodzalowany Tomek Wiater, ktorego zabral covid. Andrzej Terlecki, ktorego bardzo lubilam. Wszyscy w wieku, kiedy jeszcze sie o smierci nie mysli. Zaskoczylo mnie, ze jest ich az tylu.
Sila rozpedu weszlam do swojej blogowej czytelni, a tam urwane wpol zdania tak ukochane przeze mnie blogi Ewy, Miki, walecznej Lucynki, i nieistniejacy juz na bloxie blog Damy Kier. Smutno tez po odejsciu Eli Merko, ktora mialam okazje poznac osobiscie w Lodzi, a z ktora pozniej darlam koty w dyskusjach na blogach, bosmy w pewnych kwestiach byly po dwoch stronach barykady.
Z niektorymi osobami bylam zwiazana blizej, kontaktowalismy sie prywatnie, innych poznalam w realu osobiscie, z innymi znow kontakty byly jedynie forumowo-fejsbukowe, jak to w internetach bywa. Kazda smierc jednak przepelniala mnie smutkiem, smierc Lubka szczegolnym, to byl taki dobry i jeszcze tak mlody czlowiek.
Dzialalnosc internetowa zaczelam jakies 11 lat temu, kiedy to owczesny kandydat na ziecia zmienial laptoka na bardziej wypasiony, a jego stary dostal mi sie w spadku do nauki. To tylko i az 11 lat, a ile przez ten czas zawarlam znajomosci. Powiecie: wirtualne, wiec jakie to znajomosci, ale dla mnie sa one cenniejsze od niektorych w realu, doswiadczylam tego na wlasnej skorze, kiedy znalazlam sie w potrzebie i kiedy bez "potrzeby" zostalam zasypana wyrazami pamieci i podarunkami z calego swiata na moje okragle urodziny. To jest nie do przecenienia!
Bardzo doceniam internetowe znajomości. Są dla mnie ważne.
OdpowiedzUsuńMnie ostrzegano na poczatku, zebym miala sie na bacznosci, bo nigdy nie wiadomo, kto naprawde siedzi za nickiem, ze internety pelne sa oszustow, nie tylko matrymonialnych ;))) i takie tam. A okazalo sie, ze zawarlam tyle wartosciowych znajomosci, ze glowa mala.
UsuńHahaha! No ja, słowo honoru, nie pisuję do Ciebie z przyczyn matrymonialnych :-)
UsuńA bo ja wiem...? Tera to wszedzie czajo sie te elgiebety. :)))
UsuńDzięki internetowym znajomościom nie zwariowałam po odejściu Małża, a niektóre wirtualne znajomości, zamieniły się w znajomości realne i wielogodzinne pogawędki przez telefon lub wideokonferencje...
OdpowiedzUsuńDoznałam też troski tych Osób, gdy wylądowałam w szpitalu i było ciężko.
Szczegolnie w ciezkich chwilach i na zyciowych zakretach czlowiek doswiadcza tyle dobra, powiedzialabym, ze nawet wiecej od wirtualnych niz tych obok.
Usuńinternetowe znajome głównie )) są cenne, bo nie mają korzyści, bo nie kłamią, nie konfabulują, bo generalnie łatwiej napisac niz powiedziec w twarz wiele rzeczy w tym prawdę...
OdpowiedzUsuńChyba tak, choc czesto nawet sie nie wie, jak pocieszana osoba wyglada, ani nie slyszalo sie jej glosu. Niektorzy z tych internetowych jednak z prawda posuwaja sie za daleko ;)
UsuńPrzerazajaco smutne jest ze tak duzo ludzi odeszlo (umarlo) i tak jak piszesz mlodzi byli. I bywa ze odchodza nagle jeszcze kiedy sa mlodzi i dodatkowo boli kiedy to dobry czlowiek. Moze wlasnie dlatego staram sie trzymac dystans, nie chce sie za bardzo zblizac do ludzi nawet jak ich lubie, latwiej pogodzic sie nawet jak jest to tylko rozczarowanie, nie koniecznie smierc.
OdpowiedzUsuńJa tam szybko przyzwyczajam sie, szczegolnie do dobrych ludzi i tym bardziej mnie boli, kiedy nagle ich brakuje. Jak bylo z Toba, lamalam sobie glowe, czy Ci sie nic nie stalo, zwlaszcza, ze zdradzilas cos o chorobach. Martwilam sie ja, martwili inni, dopytywalismy jedni drugich, ale nikt nic nie wiedzial. I nawet nie wyobrazasz sobie, jak bardzo ucieszylam sie z Twojego powrotu.
UsuńWlasnie o to chodzi, nie chce sie martwic, nie chce cierpiec, mialam tego tak duzo w moim zyciu, az dziwne ze cierpienie nie zabilo mnie, mowia mi ze jestem silna, ze sie nie daje zyciu zlamac, nie wiem jak to pracuje i nie chodzi o bol fizyczny, choroby mam bardzo powazne, tak naprawde mialam juz dawno umrzec,za czesto to powtarzalam I za kare zyje.
UsuńAle na przyszlosc, gdybys miala znikac albo udawac sie na odpoczynek od netu, napisz slowo, adres mailowy znasz, a jak nie znasz, to w dzungli jest na widoku na pasku bocznym. Takie odchodzenie od zmyslow nie sluzy ani mnie, ani mojemu zdrowiu. I zyj dlugo, nie zostawiaj mnie ;)
Usuń👌💐
UsuńNo! :*
UsuńZ moich znajomych bardzo wielu jest już po tamtej stronie. Przygnębiające, ale takie jest życie! I trzeba się z tym pogodzić, bo tu już niczego utargować się nie da!:(
OdpowiedzUsuńJa tu ujelam jedynie zmarlych znajomych wirtualnych, poznanych przez internet, fejsbuki czy fora polityczne. Nie wspomne, ilu odeszlo, tych znanych z zycia realnego, z rodziny.
UsuńNajbardziej mi żal tych blogów, które rodzina zamyka po śmierci blogera. Dla mnie to tak jest kawałek mojego życia. I pamięć o tej osobie, co odeszła.
OdpowiedzUsuńDużo mam znajomych z wirtualnego świata. Takiej różnorodności nigdzie w realu bym nie dotknęła...
Ale wiesz, czasem bardziej brakuje kogos wirtualnego, czyj blog czytalismy codziennie, nigdy nie poznanego osobiscie, niz np. kogos z rodziny, z kim te kontakty byly bardzo sporadyczne mimo wiezow krwi.
UsuńOj tak. Relacja wbrew pozorom bywa lepsza w tym wirtualnym świecie. Bo niczego w gruncie rzeczy od siebie nawzajem nie oczekujemy
UsuńNie oczekujemy, wiec tym bardziej dostajemy. Chyba.
UsuńO, też mam takie historie. Tyle, że ja w necie siedzę już okrągłe 20 lat. Zaczynałam od kafejek internetowych, bo nie było w domu netu, potem już było z górki. Najpierw czat, łaziłam na łódzki czat, chociaż jestem z innego miasta, ale w mojej wiosce nie było takich fajnych ludzi, jak w Łodzi. To parę lat mojego życia, netowe znajomości, które zmieniły się w realne, ale nie przetrwały próby czasu. I jeszcze jeden czat, dzięki któremu mam Przyjaciela od 16 lat, takiego na dobre i na złe, Przyjaciela w wieku mojego syna, który z moimi synami też przeżył wiele wspólnych chwil, łącznie ze wspólnym mieszkaniem w UK. A potem - życie, każdy z młodych założył rodzinę. A ja mam jeszcze jednego syna, co z tego, że przyszywany? I wiele innych historii. I ludzi poznanych właśnie na FB, z którymi jestem czasem bliżej, niż z realnymi znajomymi. I odnalezieni po latach znajomi z podstawówki. Nie wyobrażam sobie już życia bez potęgi internetów :) Autorka tego bloga to też taka internetowo-fejsbukowa znajomość, ale fajna :)
OdpowiedzUsuńNo ba, w miescie Uc sa najfajniejsi ludzie w calej Polsce, czego ja jestem swiatlym przykladem, co nie? :)))))
UsuńJa juz tez nie umiem sobie wyobrazic zycia bez moich wszystkich internetowych znajomych, jestem niby w Niemczech, a codziennie mam kontakty z rodakami, tak bogatego zycia towarzyskiego nie prowadzilam zyjac w Polsce (no dobraaa, wtedy nie bylo jeszcze internetow). Ale nawet nie myslalam na poczatku, ze poznam tylu naprawde fajnych czlowiekow. Fakt, trafilo sie paru frustratow, ale to margines.
Ja jestem w Necie 15 lat. Miałam wiele znajomych, nie mam wiele znajomych. Już nie wnikam, dlaczego, bo nie ma sensu. Blogowych znajomości nie szukam w realu, też nie napiszę, bo nie chcę nikogo urazić, ale pewnie nie zaiskrzyło i tyle.
OdpowiedzUsuńZ Tobą Pantero znamy się chyba 8 lat i widzisz, ta znajomość trwa:) I Fajnie.
A Teatru niezupełnie ma rację z tym brakiem korzyści w znajomościach netowych i brakiem konfabulacji. Korzyści ludzie mają różne, czasem jest to banalne wyładowanie się na innych. I świetnie im to wychodzi w Necie. I w przeciwną stronę, co mi się podoba, ludzie dowartościowują się w fajny sposób, pomagając innym lub ciesząc się razem z innymi. To też jest wymierna korzyść blogowania. W każdym razie niektórych znajomych- blogi zamilkły- naprawdę mi żal i brakuje. Wiem, że działają na Facebooku, ale mnie akurat bywanie tam nie bawi. Ja mam barierę, już to pisałam- jak nie znam konkretnie kogoś w realu, to trudno mi z taką osobą "rozmawiać". Wiem tylko tyle, ile ta osoba pisze. Z reguły ludziom wierzę, aż zanadto, jak twierdzi Jaskół i to mnie gubi, bo potem rzeczywistość jest dla mnie ciężka do przeżycia, kiedy mnie ktoś rozczaruje, a o kim miałam bardzo dobre zdanie i wydawało by się, że to pewniak. I tak się dzieje z netowymi znajomościami. Teraz jestem ostrożna. Już nie próbuję. Ale jest kilka osób, których jestem "pewna" i to są nasze wspólne netowe znajome:)
I w reali, i w wirtualu ludzie sa rozni. U mnie kazdy dostaje kredyt zaufania, a pozniej przygladam sie rozwojowi akcji. Ja tez nie jestem najlatwiejsza w obejsciu, ale wiem o tym, bo akurat nie brakuje mi pewnej dozy samokrytycyzmu. Nie znosze falszu i stawiania sie ponad innymi, narcyzmu i pouczania. Z moimi wirtualnymi znajomosciami roznie bywalo, zaczynalam od forum NIE Urbana, tam tez uczylam sie roznych tajemnic obslugi lapka i tamtym ludziom najwiecej w tej kwestii zawdzieczam. Niby wszyscy o podobnych pogladach, ale i tam roznie bywalo. Zrezygnowalam z bywania tam, kiedy wyrzucili dobrych informatykow i zalozyli nowe forum na gotowcu, jaki mozna znalezc w internecie.
UsuńPozniej nastal blog, gdzie pisalam sobie do szuflady chyba ze dwa lata, zanim "odkryla" mnie Gosianka, potem poszlo lawina. Tam tez dzialo sie, nie zawsze dobrze i milo, ale to glownie ja wsadzalam kij w mrowisko.
Na koncu nastal fejsbuczek. I tak dziele czas miedzy bloga a fb. Pozostali wokol mnie przyjazni mi ludzie i dobrze mi z tym.
Mam raczej niedużo znajomych wirtualnych i są to głównie Kurki (czy też Rzony Stefana) albo ludzie znani mi osobiście. Zaczęłam moją przygodę z internetem dawno, jakoś w 2003(?) i od spraw "technicznych", szukałam porad jak zrobić kwiaty z papieru, kartki itp. Od rzemyczka do koniczka trafiłam na blogi, które najpierw tylko czytałam i dziwiłam się, o jakich fajnych sprawach ludzie piszą. Do Ciebie trafiłam od Gosianki, zainteresowałaś mnie bardzo, przeczytałam bloga od początku. Od Gosi trafiłam też do Kurnika. Kurnik żyje, ale blog Gosi mocno przystopował; rozumiem to, ale mi szkoda. Bardzo mi było - i jest - żal Twojego poprzedniego bloga, ale cieszę się, że kontynuujesz pisanie, bo facebook nie może zastąpić bloga. Jest zbyt pospieszny i trochę chaotyczny, choć i wiele dobrego się tam dzieje. Broniłam się przed założeniem konta na fb rękami i nogami, ale w końcu uległam, bo bardzo ułatwia komunikację.
OdpowiedzUsuńBlogi są spokojniejsze, bardziej refleksyjne.
Lubię tu zaglądać, choć nie zawsze piszę komentarz ale czytam zawsze. Ostatnio, wiadomo, czasem nie mam ochoty na nic.
Pamiętam dyskusje na różnych blogach, refleksje na temat przenikania się realnego i wirtualnego świata. Są jeszcze ludzie, i daleko nie muszę ich szukać, którzy uważają, że relacje wirtualne nic nie dają i są bezwartościowe. Przekonałam się na własnej skórze, że to nieprawda.
A jeśli chodzi o tych, co odeszli... dużo ich ostatnio i w realu, i w świecie wirtualnym. I smutne to bardzo.
Kiedy mówiłam na początku o znajomych wirtualnych, chodziło mi o tych, których mam w znajomych na fb.
UsuńSzczerze mowiac mnie tez bardzo szkoda tamtego bloga, zostawilam na nim kawal zycia, tam jakos bardziej mi sie chcialo cos zaszumiec, zorganizowac, tutaj glownie pisze. Denerwuje mnie, ze nie moge tak go poustawiac, zebym byla zadowolona, te nowe porzadki sa mniej wiecej tyle samo (nie)warte, co kolejne ulepszenia na fejsbuku, co poprawia, to gorzej chodzi. Do tego bloga mam mniej serca, ale lubie pisac i rzeczywiscie na fb nie moglam sie w pelni wygadac, przygotowac wpis, piec razy cos korygowac, upiekszac. Ale i tak to nowe nadal mnie denerwuje, wielu rzeczy po prostu nie moge, choc jak wiesz, troche sie na tym znam, bo udzielalam porad jako ciocia. Nawet idac za dosc czytelnymi poradami z blogow poradniczych, nie wychodzi to, co bym chciala. Wkurza mnie to.
UsuńNigdy nie lekceważyłam znajomości z internetu, z wieloma osobami spotkałam się realnie, zyskałam też dzięki blogowi przyjaciółkę od serca. Internet to też ludzie, po prostu.
OdpowiedzUsuńp.s. wysłałam Ci zaproszenie na maila, powiedz mi czy działa.
Ty sie szykuj na wrzesien, przybywam do miasta Uc i mam nadzieje na spotkanie.
UsuńAnula, odpisalam Ci z prosba o wyslanie na inny adres.