02 czerwca 2021

Zyjemy w swiecie...

 ... w ktorym pogrzeb jest wazniejszy od zmarlego, wesele jest wazniejsze od milosci, wyglad wazniejszy jest od intelektu. Zyjemy w kulturze opakowan, ktora gardzi zawartoscia...
Taka "zlota mysl" znalazlam na fejsbuczku, zatrzymala mi nagle scrollowanie, kazala sie zastanowic. Niedawno byl sezon komunijny, w mediach celebrytki przescigaly sie w ubieraniu swoich pociech w krynoliny, dowozeniu ich do kosciola karocami, wyprawianiu hucznych przyjec w restauracjach, a same poubierane wyjatkowo nieodpowiednio do okolicznosci, wygladaly jak qrwy na winklu, a nie matki komunistek. Glosnym echem odbil sie w mediach atak histerii dziewczynki, ktora po otwarciu kopert z gotowkowymi prezentami, wpadla w szal, bo pieniedzy bylo mniej niz oczekiwala. Kler oczywiscie tez ma swoje zlote zniwa, chyba z tego wlasnie powodu rzad wstrzymal testowanie na covida, liczba nowych zakazen spadla nagle z dnia na dzien z ponad 30 tysiecy do ponizej 10. Jeden z ksiezy tez dostal za malo, wiec upomnial rodzicow, zeby doplacili.
Wrocilam wspomnieniami do wlasnej pierwszej komunii, wtedy nazywanej jeszcze po prostu komunia, a nie pierwsza komunia swieta. Wtedy tez chodzilam na msze, dzisiaj chodzi sie na msze swieta. Pamietam, jak wazny byl to dla mnie dzien, nie myslalam w ogole o prezentach, bardzo bylam przejeta sama uroczystoscia. Mialam bardzo skromna sukienke, szyta przez krawcowa, bo w sklepach nie bylo mozna kupic, byla krotka, bez zbednych koronek i falban. Do kosciola pojechalismy wszyscy tramwajem, bo nie pomiescilibysmy sie do Syrenki taty. Tak docierali do kosciola wszyscy komunisci z naszej klasy, bo malo kogo stac bylo na samochod. Po uroczystosci wrocilismy do domu i tam odbylo sie "przyjecie" czyli obiad dla najblizszej rodziny. Wiekszosc z nas, tych pierwszokomunistow, dostala w prezencie zegarki, ja mialam juz od pierwszej klasy, rodzice obiecali mi zegarek, kiedy tylko naucze sie odczytywania godzin, wiec mialam motywacje. Na komunie dostalam od chrzestnej zloty pierscionek, ktorego i tak nie wolno mi bylo nosic na codzien. I taka byla moja komunia, podobnie swietowali moi koledzy i kolezanki. Bylismy skupieni na samej uroczystosci, nie na otoczce. Wiedzielismy mniej wiecej, co dostaniemy w prezencie i naprawde cieszylismy sie z tych drobiazgow, z ruskich zegarkow, medalikow czy pierscionkow, nikt nie dawal wtedy pieniedzy, za to wielu z nas dostawalo ksiazki. Nie bylo tez zbiorek na prezent dla ksiedza, czy sepienia z komunijnych pieniedzy na misjonarzy w Afryce, zeby spokojnie mogli gwalcic dzieci, czy rzucac im ochlapy z ksiezego stolu. Byla to jeszcze dosc gleboka komuna, rok 1966. 
Gdzie podziala sie ta prawdziwa wiara? To zaangazowanie w uroczystosc koscielna, a nie w organizacje przyjec, licytacje prezentow i wygorowane oczekiwania. W tych dzisiejszych komuniach bog zostal zepchniety gdzies na margines, malo kto sie nim przejmuje. 
Podobnie zreszta jest z weselami, pogrzebami, koledami - to pogon za pieniadzem, niby tradycja, chec zablysniecia w welonach i tiulach, pokazania sie, zeby sasiedzi zzielenieli z zawisci. Gdzie w tym wszystkim jest ten ich bog?

28 komentarzy:

  1. Ja komunię miałam w maju 1971, rok po spaleniu się wież Katedry. Do komunii nie jechaliśmy autem, tylko szliśmy piechotą, bo mieszkaliśmy na Piotrkowskiej przy Żwirki. Sukienkę uszyła mi Mamcia, z koronki kupionej w Pewexie - kto jeszcze pamięta tesklepy, coś na wzór teraźniejszego komisu. Tą samą sukienkę założyły jeszcze trzy dziewczynki, bo poszła w świat. Głównym prezentem był zegarek Czajka który nosiłam wiele lat, a od Chrzesnego dostałam komplet sztućców, który mam do tej pory. No i oczywiście trzy bombonierki Wedla, z których, z jednej, mój ,,wspaniały" braciszek wybrał czekoladki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to obwies! Twoje czekoladki wyzarl bez pozwolenia :)))
      Nasze roczniki (no dobra, moje) jeszcze sie skupialy na czynniku religijnym, te prezenty byly niejako milym dodatkiem, a nie celem samym w sobie jak to ma miejsce dzisiaj. Nie masz krynoliny, nie swietujesz komunii w najlepszej restauracji, nie dostales quada - jestes frajer.

      Usuń
  2. Moja komunia - jeszcze wcześniejsza- była zupełnie skromniutka: bez prezentów, bez przyjęć. I tak było chyba w wielu domach. Prezentem była sama komunia i potem amatorskie zdjęcie "komunistów " w komunijnych ubrankach. Celowo mówię ubrankach, bo strojami trudno je było nazwać. Mnie batystową krótką sukienkę uszyła mama.
    Ale wtedy komunia to było ogromne przeżycie. Szło się na czczo, nie wolno było wypić nawet kropli wody. Klękało się do przyjmowania komunii i pamiętam, jak bardzo pilnowałam się, żeby nie zgrzeszyć, bo wtedy komunii nie mogłabym przyjąć... Takie małe dziecko!
    Dziś mam wrażenie, że całą tę autentyczną religijną otoczkę przeżywanej duchowości z hukiem szlag trafił- została oczekiwana społecznie impreza do zaliczenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez bylam strasznie przejeta, zeby nie zgrzeszyc, a jak moglo zgrzeszyc male dziecko? Od poczatku kosciol stosowal metode zastraszania, obawy przed bogiem, ktory podobno jest bardzo milosierny. Pamietam, mielismy taka sroga zakonnice, ktora przygotowywala nas do tej komunii, potem pilnowala jak straznik w lagrze, szarpala, krzyczala. Ale nadal i mimo to nie oczekiwalismy niczego wiecej niz duchowego przezycia.

      Usuń
  3. Moja pierwsza komunia święta (bo właśnie tak nazywali ją wierzący) odbyła się w 1962. Do kościoła szliśmy wszyscy pieszo, bowiem było blisko. Miałam niezwykle wypasioną sukienkę uszytą przez mamę z drogiej koronki. I na tym się kończył cały luksus. Prezenty skromne - pamiętam komplet łyżeczek, z którego do tej pory mam jedną ukochaną, prócz tego ładny czerwony sweter. Więcej grzechów, tj. prezentów nie pamiętam, bo i tak na żadne drogie nie było nikogo stać. (Nawet Pisma Świętego nie otrzymałam.) Większość dzieci od chrzestnych dostawała wtedy złote medaliki, ale ja akurat nie. Ktoś tam coś mówił o zegarku i rowerze, ale to nie nasze rewiry. Obiad w domu, ot, i tyle.
    Za tydzień idę na komunię wnuczki i nie mam najmniejszego zamiaru wyskakiwać z dużej kasy. Synowa na pewno zrobi stosowną minę, ale to już nie mój problem. Łucyjka na pewno marzy o laptopie i zegarku, ale od tego ma rodziców. Nie lubię tej dzisiejszej farsy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ta swietoscia komunii czy mszy szopka zaczela sie po latach 90-tych, wczesniej nie przakladano tak wielkiej uwagi, dlatego tak mnie razi wciskanie wszedzie tej swietosci, bo im jej wiecej, tym ludzie gorsi. Ja szlam do pierwszej komunii, nikt nie nazywal ja swieta.
      Ciesz sie, ze wnuczka nie zazyczyla sobie quada, bo to troche drozsze od laptopa. Jak to dobrze, ze nie mam zadnych bliskich "komunistow", nie musze lazic do kosciola ani kupowac przesadnie drogich prezentow.

      Usuń
  4. No nie jestem taka pewna czy nie bylo scigania sie kto lepiej wypadnie a cala impreza komunii, bo dla mojej mamy byla bardzo wazna moja suknia, wymyslila ze musi byc jedwab, pol Polski zjezdzila w poszukiwaniu to byl rok 1955 albo 1956, jedwab byl kremowy, moja suknia odstawala od wszystkich snieznobialych, czulam sie zle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No faktycznie, tak odstawac od grupy kolorem sukienki pewnie nie bylo najprzyjemniejszym przezyciem. I, lomatko! w 1956 to ja sie dopiero rodzilam :)))
      Ja mialam naprawde skromna, prosta sukienke, bez koronek i falbanek, a jedyna ozdoba byl wianek, wprawdzie ze sztucznych kwiatkow, ale byl strojny.

      Usuń
  5. Widac, ze zegarki byly wtedy obowiazkowym prezentem i to orzez wiele lat, bo ja kumunie pierwszą mialam w 1957 roku. I dostałam tez zegarek, ktory natychmiast zniszczyłam, bo wspinałam sie na drzewo zdarłam szkielko i pewnie i mechanizm ucierpiał, bo nigdy wiecej tego zegarka nie załozylam i nie zakladam zegarkow do dzis. Nawet kiedy wykladalam na uniwerku caracaskim to bez zegarka, mialam i mam czas wmontowany w geneach, na ogól go wyczuwam. Poza tym jestem mistrzem w wynajdowaniu zegarow i zegarkow na ulicach i na cudzych rekach.. Zreszta teraz sa komorki.;
    A komunia? niewiele z uroczystości pamietam, pamietam sukienke uszytą przez mame...zdjecie mam, takie od fotografa, gdzie mam włosy rozpuszczone i wyglądam na swięta dziewczynke.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy do dzisiaj preferujesz wspinanie sie na drzewa, wiec rzeczywiscie lepiej nie ryzykowac caloscia zegarkow :)))))
      Wszyscy wygladalismy wtedy jak anioleczki, ino skrzydelkuf nam brakowalo, chlopcy mieli czesto garniturki z krotkimi spodenkami, dziewczynki w wianuszkach i bieli. I chyba tacy niewinni bylismy, teraz dzieciaki duzo szybciej dojrzewaja i z pewnoscia wiecej grzesza ;)

      Usuń
  6. oj Pantero, przecież boga nie ma ... to wszystko hucpa nad hucpami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrzaj, a ja tak bardzo wtedy wierzylam i bylam zla na ojca, kiedy mowil, ze jest ateista, a ochrzcil mnie tylko na wyrazne zyczenie babci. Dlaczego ja go wtedy nie posluchalam?

      Usuń
  7. Powiedziałabym, że Bóg robi teraz za kurtynę - to cała jego rola w tym przedstawieniu. Sukienkę do komunii miałam co prawda długą, ale wyglądałam w niej jak w worku- długa, wąska ,prosta. Prezent- dostałam pamiątkowy zegarek na rękę, w srebrnej kopercie,zdobionej jakimś wzorkiem. Miał jakiś feler, wiecznie się spóźniał. To była jakaś pamiątka rodzinna.Przyjęcie? Śniadanie dla najbliższych, wśród których zabrakło moich rodziców. I też przeżyłam;))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie sie Twoi rodzice podziali?
      Ehhh... fajne byly wtedy zegarki, rzadko ktory chodzil jak trzeba, no i wciaz trzeba bylo pamietac, zeby je nakrecac. Ale sluzyly dlugo, w razie czego nosilo sie do zegarmistrza do reperacji. Teraz chodze do zegarmistrza, zeby wlozyl mi nowa baterie :)))

      Usuń
    2. Nie mieli ochoty się spotkać z tej okazji. Matka to pewnie była w sanatorium, bo w tym czasie jeszcze walczyła z gruźlicą, a ojciec miał ważniejsze sprawy, zresztą nie mieszkał w Warszawie, a mnie wychowywali od 4 roku życia jego rodzice i oni dla mnie byli mamą i tatą. Moi biologiczni rozeszli się gdy tylko zaczęły działać po wojnie sądy. Ale gdy miałam lat 16 to na wyścigi jedno i drugie chciało żebym zamieszkała z którymś z nich. I byli oboje ciężko obrażeni, że nie chciałam.

      Usuń
    3. Ja tez, gdybym tylko mogla, wolalabym zostac u babci w Warszawie, ale musialam wracac do Lodzi, kiedy nadeszla pora pojsc do szkoly. Moze mialabym lepsze zycie, na pewno spokojniejsze i otoczona bylabym miloscia.

      Usuń
  8. Opakowanie bardzo się liczy, to prawda. Oglądam sobie czasem programy o dobieraniu sukien ślubnych a także o organizowaniu ślubów i wesel, bo interesują mnie modele sukienek i sposoby aranżacji wnętrz, czasem bardzo ciekawe, ale jednocześnie trochę mnie to wszystko śmieszy, trochę smuci, a nawet trochę przeraża. Opinie typu: takie (=nieodpowiednie) krzesła? Nie sprawdziliście, jak ma wyglądać dekoracja sali weselnej? Nie wypróbowałaś fryzury i makijażu? - po prostu nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać. Wydaje się grube tysiące, a po trzech latach rozwód. Komunie i pogrzeby tak samo, tylko tu raczej mowy o rozwodzie albo czymś podobnym nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zalatwilismy to bardziej praktycznie, kiecke mialam taka, w ktorej pozniej chodzilam normalnie, podobnie jak moj w swoim garniturze, slub byl cywilny , a w domu obiad na 12 osob, najblizsza rodzina plus swiadkowie. W tym roku bedziemy obchodzic rubinowe gody, a obeszlo sie bez cyrkow weselnych i hucpy przed oltarzem za grube pieniadze, zreszta za zadne pieniadze nie poszlabym do spowiedzi, wiec slub koscielny odpadal. :)))
      Moje dzieci sa jeszcze bardziej praktyczne, zadnych slubow i git, ja nie bede miala zbednych wydatkow, a one w razie rozwodu gigantycznych kosztow.

      Usuń
  9. Tez na komunii nie bylam, ale przynajmniej nikt sie na mnie przez to nie wyzywal, a slub (cywilny) obskoczylam w zwyklaj sukience, kupionej w ówczesnym odpowiedniku C&A, bo wtedy rzadnej jednej nie mialam. Maz nawet garnituru na ta okolicznosc nie posiadl, wiec matula, ogladajac zdjecia, miala niejki problem rozeznac, który to ziec, a który swiadek, bo ten ostatni w graniturze wystepowal :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedna matula, swiadka za ziecia wziela :))))) Ja tam jestem za takimi slubnymi ubraniami, w ktorych jest wygodnie, a nie ktorych oczekuja goscie czy rodzina. Chociaz kiedy bierze sie slub, jest sie na ogol w wieku, kiedy czlowieka obchodza opinie innych.

      Usuń
  10. Poszłam do komunii, bo koleżanki szły. I chciałam mieć ładną sukienkę. To nie jest wiek na podejmowanie jakichś kroków w kierunku wiary takiej czy innej. Dzieciaki cieszą się z imprezy i hajsu jaki dostają od całej rodzinki. Myślisz, że otwierając kolejny prezent, myślą o Bogu?
    Kościół perfekcyjnie uczy o tym, że ceremonia kościelna wiąże się z pieniędzmi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedobrze mi sie robi od tego dzisiajszego kosciola, zwlaszcza w Polsce. Niby zawsze byl dwulicowy i podly, ale za mojego dziecinstwa stwarzal chociaz pozory, no i tamten ustroj dosadnie pokazywal klechom, gdzie ich miejsce, nie panoszyli sie tak jak dzisiaj. Polowa z nich i tak wspolpracowala z wladza.

      Usuń
  11. Przerost formy nad treścią można obserwować nie tylko w działaniach okołokomunijnych:))
    Choć w kościele nadmiar pustych,nic nie znaczących gestów,obrzędów,bezmyślnego klepania niezrozumiałych przez wiekszość "pacierzy" jest wyjątkowo rażący.
    Najbardziej pożadaną relacją między formą a treścią czyli między opakowaniem a jej zawartością byłaby adekwatność.Nie zawsze łatwa do osiągnięcia,nie zawsze mierzalna...de gustibus...itd:))Często też myślimy stereotypami typu ..jak ładna ,to pewnie głupia,co bywa nieprawdziwe,bardzo niesprawiedliwe.Mnie "ładne opakowanie" u ludzi nie przeszkadza,przeciwnie - uważam,że aby dobrze się czuć,trzeba dobrze wyglądać,dobrze się czuć w swoim ciele.Kiedyś się mówiło,że dotyczy to tylko kobiet,ja myślę,że dotyczy to obojga płci.Z moich obserwacji wynika,że osoba zadbana,dobrze ubrana (nie w sensie makijaże i tatuaże):),ale w taki mądry,zdrowy(i sportowy) sposób,jest zwykle rownież "zadbana" intelektualnie,bardziej pewna siebie.
    Niewiele pamiętam ze swojej komunii,nie pochodzę z bardzo religijnego domu,ale w komunii- przypuszczam,że dlatego,że "wszyscy" - byłam. Skromnie, jak u wszystkich w tamtych czasach.Sukienka po starszej kuzynce,podrasowana trochę przez krawcową,bo była za duża,ale ładna, skromna w tzw,dobrym guście.Nie pamiętam prezentów,przypuszczam,że ich nie było.Jakieś słodycze może..,zegarek miałam wcześniej i pierścionek złoty od babci:))
    Nie zamierzamy naszej wnuczki posyłać do komunii,pozwolić na bezpardonową indoktrynację,traumę spowiedzi,ktora dziś jest przez psychologów porównywana do gwałtu.Przeczołgania na kolanach,piętna na dziecięcej psychice na całe niemalże życie.Niech dziecko raczej będzie bliżej prawdziwej nauki,a nie "cudow". Wiem,że często szkoła nie zapewnia dzieciom nauki etyki,tudzież filozofii czy innych zajęć równolegle ,choć ma taki obowiązek,niech by tylko spróbowali nie zorganizować w szkole wnuczki innych zajęć,to ze mną będą mieć do czynienia,no ! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moglabym sie pod tym podpisac wszystkimi czterema konczynami. Jestes madra babcia, Twoje dzieci tez, ale to nic dziwnego. Mnie "zgwalcono" podczas spowiedzi do bierzmowania, mialam 13 lat i jak wiekszosc moich tamtejszych rowiesnikow bawilam sie jeszcze czesto lalkami, a klecha zadawal mi takie pytania, ze na czesc nie znalam w ogole odpowiedzi, pomijajac, ze popelniac takie grzechy nawet do glowy by mi nie przyszlo. Moze i dobrze sie stalo, bo natychmiast po bierzmowaniu przestalam chodzic do kosciola, a do kleru nabralam wielkiego obrzydzenia. Kolezanki z klasy tez sie skarzyly na wscibskie pytania ksiezy podczas spowiedzi, nie bylam w tym osamotniona. Dobrze, ze tylko tak sie skonczylo.
      W ogole kazda religia zostala wymyslona dla interesu malej grupy zwanej duchownymi, dla korzysci materialnych i trzymania kontroli nad lowieckami. Dziwi mnie, jak w obecnych czasach, przy calej wiedzy o niegodziwosciach kosciola, sa jeszcze ludzie, ktorym sie wydaje, ze jakis bog rzeczywiscie istnieje, a kler potrzebuje ich pieniedzy wylacznie do zbawiania ich dusz.

      Usuń
  12. Też mi się przypomniała komunia i mam zagwozdkę czy była nazwa pierwszą.Aż poszłam zajrzeć na moją pamiątkę drewnianą a tam jest napisane [Uczestniczyłam po raz pierwszy w Ofierze Eucharystycznej ]Więc mogła być to pierwsza ale głowy nie dam.Sukienki mieliśmy liturgiczne wszystkie były jednakowe.Do kościoła poszliśmy na piechotę.Było blisko jakieś 15 minut drogi.I pamiętam to był ważny dzień dla samego dnia.Dostałam zegarek,parasolkę srebrny łańcuszek.I 200 złotych.Rodzice mi za miesiąc dołożyli i kupili rower Wigry 2 .Kosztował 370 złotych.A i co jeszcze pamiętam że za nic nie mogli mi zakręcic włosów .Trzymałam wałki cała noc.Rano ściągają miałam proste.Byłam zawiedziona trochę.Gosia z J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to rzeczywiscie musialo byc Ci przykro, pewnie chcialas, jak wszystkie dziewczynki, miec piekne loki. Mnie kreca sie z natury, wiec wystarczylo troche poprawic lokowka i mialam te loki, ale u mnie byla inna kwestia, bo chcialam miec dlugie, a ojciec mi nie pozwalal zapuszczac i co troche odrosly, to musialam isc obcinac :(.

      Usuń
  13. Ja z natury mam proste badyle.Jak przed ślubem poszłam zrobic trwałą t mi się też prawie nie zakręciły.No ale byłam w ciąży to może miały prawo.To też byłas biedna z tymi włosami .a tato kazał ścinać.Ehh.Moja siostra jak szła do komunii to mama kazała jej ściąć prawie na zapałkę.Ponoc na złość cioci bo ona marzyła by Ula miała długie.Okrutne to było.Gosia z j

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To rzeczywiscie bylo okrutne ze strony mamy zrobic dziecku taka krzywde tylko dlatego, zeby zrobic na zlosc siostrze. Wierzyc sie nie chce.
      Ja po raz pierwszy zapuscilam wlosy bedac juz pelnoletnia. Moj ojciec byl nieprzejednany w wielu kwestiach, decydowal o tym, co wedlug niego bylo dla mnie dobre, zmuszal mnie do rzeczy, ktorych nie chcialam robic. Kazal mi zdawac na politechnike, podczas gdy ja chcialam do szkoly plastycznej. I tak przez cale zycie.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Nakarmili, napoili

  W Polsce szykuje sie przewrot majowkowy, pewnie przez tydzien zalatwienie czegokolwiek bedzie graniczylo z cudem, ale kto bogatemu zabroni...