13 listopada 2022

Coraz czesciej...

 ... wracam myslami do wszystkich tych, ktorzy mieli w moim zyciu znaczenie, a ktorych juz nie ma. Duzo bym dala za szanse spotkania ich ponownie, zebym mogla zadac te pytania, ktore wtedy nie przyszly mi do glowy, ktorych nie uznalam za wazne, moze dlatego, ze bylam w innym wieku i mialam inne priorytety.  Niektorzy z nich zmarli, kiedy bylam dzieckiem, inni w moim nastoletnim zyciu, jeszcze inni, kiedy bylam juz wprawdzie dorosla, ale jeszcze dosc mloda i mialam inny swiatopoglad. 
Dzisiaj, wspominajac tamte odlegle czasy, patrze na tych ludzi moimi dzisiejszymi oczami, widzac ich calkiem inaczej niz mialam ich w pamieci juz po ich smierci. Co dziwne, te refleksje przychodza dopiero teraz, przez dziesieciolecia myslalam o nich z punktu widzenia dziecka, a jak wiadomo, dzieci troche idealizuja swoich rodzicow, dziadkow czy pradziadkow, jesli ma sie szczescie jeszcze ich poznac. Ale dopiero teraz widze ich jako swoich rowiesnikow, to takie dziwne i nie wiem, czy mnie rozumiecie. Przez ponad 60 lat wspominalam ich jakbym nadal byla tamtym dzieckiem, a oni starymi czlonkami rodziny. A przeciez moja najukochansza babcia zostala babcia w wieku 45 lat, a w czasie, w ktorym zaczely sie moje wspomnienia, okolo 50-tki. Mimo to dopiero teraz widze ja jako rownolatke, nie mialam tego konczac sama 40-tke czy 50-tke. Moze dlatego, ze ich juz nie ma? Ze nie zdazyli sie zestarzec jeszcze bardziej, bo np. w przypadku mojej mamy nie mam takich refleksji, ona jeszcze zyje i zmienia sie, starzeje, jest zawsze ode mnie starsza. Chyba dopiero jej smierc zatrzyma ten proces w mojej glowie.
Przypominam sobie zajscia i zdarzenia, ktorych wtedy nie rozumialam, a dopiero teraz wiem, o co chodzi i dlaczego ich zycie potoczylo sie tak, a nie inaczej. Teraz zaczynam pojmowac ich decyzje czy zachowania. To takie dziwne, ze wlasnie teraz, a nie 10, 20 czy 30 lat temu, wtedy zupelnie sie nad tym nie zastanawialam. Czyzbym miala juz blizej niz dalej? Czy to jakis omen? 
W kazdym razie w moich wspomnieniach sa odidealizowani, nie sa juz tacy najladniejsi i najmadrzejsi, mam do niektorych pretensje za ich decyzje, ktore mialy posrednio wplyw i na moje zycie, na zycie i byt calej rodziny. I nie wiem sama, czy do napisania tego postu nastroilo mnie niedawne swieto zmarlych, czy to refleksje przed droga bez powrotu?

40 komentarzy:

  1. Chyba mam troche inaczej ze wspominaniem i za bardzo nie widze ze moglabym pytac rodzicow o wszystko to co teraz przychodzi mi do glowy, bo wtedy kiedy zyli nie chcieli opowiadac o swoim zyciu wczesniejszym, rodzinie. Pamietam jak mama mowila do mnie, ze to mi niepotrzebne, nie ma co o tym mowic. W moim zyciu byla tylko jedna babcia, ale ja bylam zupelnie mala. Druga babcia, dziadkowie umarli wczesniej.
    A meczy mnie ze czesto bylam niedobra jako nastolatka, pyskata do mamy, dobrze ze czasami oberwalam od niej scierka, bo inaczej jeszcze bardziej by mnie moje zachowanie meczylo, bardzo, bardzo chciala bym ja przeprosic.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czlowiek jest czasem taki glupi w okresie dojrzewania, ale pocieszam sie, ze maly mamy wplyw na nasze zachowania w tym okresie, rzadza hormony, a nie rozum. Kazdy niestety musi przez to przejsc, okres buntu nalezy do dorastania.
      Moj dziadek, ten, ktory walczyl pod Arnhem i ktorego zabralo z domu UB, bo wrocil za pozno z zagranicy, on nie bardzo chcial mowic, chyba musial podpisac klauzule milczenia, kiedy go w koncu wypuscili. Duzo dowiedzialam sie od babci, zdazylam jeszcze wypytac ojca o wiele rzeczy, ale to wszystko malo. Duzo teraz opowiada mi mama.

      Usuń
    2. Mogę podpiąć się pod każde słowo Teresy, oprócz babci. Nie miałam ani babć, ani dziadków. Mama niewiele wspominała o swoim dzieciństwie, mówiąc "nie ma o czym mówić". Ściera też latała mi nad głową za pyskowanie. Często wspominam sobie bliskich zmarłych, w bezsenne noce...

      Usuń
    3. Czasami dorosli bywaja bardzo dziwni, moze nie ma o czym mowic dla nich, a dla dzieci to interesujace zagadnienia. Czasem trzeba cisnac, ale dzieci tego nie umieja, a potem bywa za pozno.

      Usuń
  2. Niewiele wiem, o mojej dalszej rodzinie, bo nie znałam żadnego dziadka.Mama Taty zmarła jak miałam sześć lat i mieszkała w Bogatyni. Tata nigdy nie wspominał czasu swojego dzieciństwa i okresu wojennego i powojennego, kiedy przyjechał do Łodzi. Tak samo Mama, bardzo rzadko wspomina ten okres i bardzo nie lubi o nim mówić, teraz czasami coś Jej się wyrwie, ale milknie, bo nie lubi tego wspominać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boguska, pytaj, poki mama jeszcze zyje, bo potem bedziesz zalowala.

      Usuń
    2. Tak, pytaj koniecznie. Ja już w ogóle nie mam kogo pytać. Jestem najstarsza po kądzieli i po mieczu też. Teraz to mnie pytają, a ja tak mało wiem, choć i tak więcej niż reszta.

      Usuń
    3. Kiedy bylam w Lodzi i juz wiedzialam, ze ojcu niewiele zostalo, zarzucalam go pytaniami o rodzine, koneksje, wydarzenia. Wtedy wlasnie dowiedzialam sie, ze dziadek mojego ojca, ze strony jego ojca, popelnil samobojstwo, bo pozyczyl pieniadze Reymontowi, TEMU Reymontowi, i nie mogl ich odzyskac. Od tego czasu przestalam lubic tego pisarza, a kiedys moglabym sie dac za niego pociac.

      Usuń
    4. Aniu, moja Mamcia, jak się uprze, to nic nie powie. Często różne rzeczy dowiadywałam się przez przypadek.

      Usuń
    5. Probowac nigdy nie zaszkodzi, argumentujac tym, ze jest ona ostatnia skarbnica wiedzy o rodzinie itp.

      Usuń
  3. Nie pytałaś kiedyś, bo pewnie byłaś "hodowana" w myśl zasady "dzieci i ryby głosu nie mają". Mnie wychowywali moi dziadkowie , rodzice mego ojca. Byłam hodowana w oparciu o dwie zasady - "nim coś zrobisz to pomyśl" i "pytaj się o wszystko". I, co pewnie dziwne, nigdy nie byłam zbyta odpowiedzią "dowiesz się jak będziesz starsza". Żyłam wśród opowieści babci o jej ukochanym mieście rodzinnym, którym był Lwów, a dziadek, który swe studia odbywał w Wiedniu opowiadał wciąż o Wiedniu, tak, że byłam nieźle wciągnięta w ich opowieści z ich dzieciństwa i lat młodzieńczych. Nigdy nawet klapsa nie zarobiłam i największą karą dla mnie była odpowiedź na pytanie "powiedz co myślałaś gdy to robiłaś?" Serdeczności dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mniej wiecej, ale np. w sprawie dziadka i jego aresztowania przez UB, dostalam bardzo okrojone informacje, bo wtedy lepiej bylo nie wiedziec. Ja tez wychowywalam sie u babci, do czasu pojscia do szkoly. Duzo moglam sie od niej dowiedziec, ale informacje tez byly filtrowane ze wzgledu na moj wiek, sporo jednak powiedziala mi pozniej, kiedy uznala, ze juz dojrzalam, zeby o tym wiedziec. Ojciec jakos nigdy nie uznal mojej doroslosci i na pewne tematy nigdy ze mna nie rozmawial jak z dorosla.
      Pewnie, ze duzo slyszalam o zyciu babci i dziadka w Wilejce, ale byly to informacje nadajace sie dla dziecka, natomiast o zdradach dziadka uslyszalam od babci dopiero po jego smierci.

      Usuń
  4. Wszyscy mamy wgrane pewne stereotypy, np. babcia = stara, ale dość szybko uświadomiłam sobie, że starszy ode mnie to nie koniecznie stary. I nikogo nie idealizowałam, choć trochę mi się obraz człowieka zmieniał, kiedy dowiadywałam się o rzeczach, o których nam (jako dzieciom, nawet już dorosłym) nie mówiono. Choć zdarzyła mi się zabawna sytuacja; kiedy miałam kilka lat, myślałam, że moja starsza o 13 lat kuzynka jest moją ciocią. Na dodatek ona była "groźna", krzyczała i rozstawiała nas po kątach, normalnie się jej bałam :D Kiedy w końcu dowiedziałam się, że to kuzynka na tym samym, że tak powiem, poziomie pokoleniowym, to długo musiałam się przyzwyczajać, że raczej mam ją traktować jak kumpelę i mówić jej po imieniu :D
    Dużo by pisać, co, jak i dlaczego. Ale moja siostra ma właśnie taki wyidealizowany obraz starszych członków rodziny. Ale, co ciekawe, tych których kocha lub lub lubi. niedawno dyskutowałyśmy o ewentualnej ekshumacji i kremacji szczątków rodziców. Siostra stwierdziła, że można ich pochować w jednej urnie, więc powiedziałam, że mama chyba by ją do kończ życia straszyła po nocach. Na to ona stwierdziła, że przecież mama ojca kochała! Nie przytoczę całej rozmowy, ale ona po prostu kompletnie nie widziała, co się działo. Ojciec był uzależniony od alkoholu (to akurat widziała), a mama była współuzależniona i nie umiała się od niego uwolnić, w ogóle nie widziała wyjścia z tej sytuacji, a potem już było za późno, bo zachorowała i zmarła.
    A pytań mam wiele. I wciąż sobie powtarzam, że muszę spisać to, co wiem, bo niektóre rzeczy wiem już tylko ja.
    Czy widzę swoich starszych bliskich jako rówieśników? Chyba jednak nie, choć np. rodzice odeszli, kiedy byli młodsi ode mnie, mama o 13, a ojciec o11 lat. Gdyby mama żyła dłużej, mogłybyśmy, jestem tego pewna, naprawdę się zaprzyjaźnić. Zabrakło czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za literówki, ale za dużo napisałam, żeby usuwać i poprawiać.

      Usuń
    2. Wtedy, kiedy ich mamy na wyciagniecie reki, to albo nas nie interesuje ich zycie, albo oni nie chca z nami o nim rozmawiac. Piszesz "zabraklo czasu", ale kiedy ten czas jest nam dany, wiele czynnikow sprawia, ze nie wykorzystujemy do dostatecznie. Moja babcia zmarla, kiedy bylam po 30-tce, wiec mialam okazje sporo sie od niej dowiedziec o jej zyciu i o rodzinie, ale dzisiaj wiem, ze zostalo jeszcze sporo nie zadanych pytan i zagadnien, ktore chcialabym dzisiaj znac, a wtedy nie byly dla mnie istotne. Teraz mam kolo siebie mame, od ktorej dowiaduje sie interesujacych mnie rzeczy o rodzinie. Ale pewnie pozniej znow najda mnie refleksje, ze moglam jeszcze spytac o to czy tamto. Dlaczego te pytania przychodza nam zawsze do glowy, kiedy juz jest za pozno?

      Usuń
    3. A wiesz, pewne rzeczy zrozumialam sama, ale dopiero wtedy, kiedy sama mialam dzieci, ale o tym nie chce pisac, bo to dla mnie zbyt bolesne.

      Usuń
    4. Chodziło mi o to, że właśnie wtedy, kiedy mama zdecydowała, że może ze mną rozmawiać nie jak z dzieckiem, tylko jak z dorosłą kobietą, przyszła choroba ze wszystkimi implikacjami. A to był guz mózgu, kiedyś o tym pisałam. naprawdę zabrakło nam czasu.

      Usuń
    5. Wielu z nas wydaje sie, ze czasu jest zawsze dosyc, odkladaja na pozniej to, co powinni wlasciwie zalatwic tu i teraz, czekaja az dziecko odpowiednio dojrzeje albo kiedy oni dojda do wniosku, ze czas nadszedl. Nie ma na co czekac.

      Usuń
  5. Pantero, mam tak samo. .. idealizowanie mi odpadło już dawno a może nawet nigdy czegoś takiego nie miałam. Owszem lukrowałam obcym, znajomym nawet tu na bogu. mi się zdarzało w kontekście dziadków zdaje się. Ale ja jestem zdania, że przez nich mam traumę. no i tez bym dziś chętnie porozmawiała z Babką Antoniną o międzywojennej Warszawie, o pogrzebie Piłsudskiego, o okupacji i Powstaniu.... choć rozmawiałyśmy dużo i chyba właśnie życie w tych wspomnieniach, podstawianie mi książek historycznych zaowocowało studiami historycznymi w efekcie .Ale już wiem, że teraz najchętniej bym porozmawiała godzinami o rodzinie, o przodkach , no tego to już niestety NIESTETY nigdy się nie dowiem. ...[ w przypadku babki Zofii, prosto i krótko ale prawdziwie. w przypadku babki Antoniny, długo, barwnie, niestety nie zawsze prawdziwie a nawet sporo konfabulowania ]. i tako.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jest szansa na rozmowy z MJ? Taka rozmowe od serca, nie tylko poruszajaca suche fakty, czy ulatwiajaca rozrysowanie drzewa genealogicznego, ale zdradzajaca rodzinne tajemnice, odkrywajaca skandaliki rodzinne i fakty, o ktorych chcialoby sie najchetniej zapomniec. W koncu masz ja tylko jedna i to chyba ostatnia szansa zanim bedzie za pozno. Latwiej dzielic sie wspomnieniami tla historycznego, niz wlasnymi przezyciami, odgrzewaniem tamtych emocji, dramatow czy potkniec.

      Usuń
    2. MJ nie lubi za bardzo mówić o sobie, dzieciństwie i dziadkach, zresztą dość szybko wyfrunęła z domu na wsi... kiedyś rozrysowała mi takie małe drzewo przy pomocy babki zofii i mam,

      Usuń
    3. To zle, ze nie lubi mowic, bo skad inaczej mialabys poznac historie rodziny i historie samej MJ.

      Usuń
  6. Też tak mam....i mam do siebie pretensje, niestety. jest tyle osób, których nie dopytałam i juz nie dopytam. Boszszsz
    moj ojciec pierwszy, wyjechałam a on miał wypadek i odszedł na zawsze, ojciec Venezuejlosa, co za postać...ile przygód ile zdarzeń z historii wenezuelskiej, których był uczestnikiem . trzeba było ich dwóch nagrywać. Moja mama, tyle mogłaby mi wyjaśnić, mój genialny i niezwykły wujek, dziennikarz ...boszsz jaka szkoda , odeszli a ja niewiele o nich wiem
    we wspomnieniach nie oceniam, chcę wiedzieć i już się nie dowiem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jednak nie powstrzymuje sie od ocen, bo tak juz jest, ze ich zycie mialo bezposredni wplyw na zycie rodzicow, a ich na nasze. Zle wybory, falszywe decyzje, ich pomylki klada sie cieniem na naszym zyciu.
      Jaki czlowiek jest glupi, przeciez nieraz slyszal, jak nie od rodziny, to gdzies na filmie, ze trzeba lapac chwile, trzeba pytac poki jest okazja, bo zycie jest tak ulotne, ze mozna za chwile nie miec juz szansy na pytania. Potem sie zaluje, ale kolejne pokolenia robia te same bledy. Zadnej nauczki.

      Usuń
  7. Chyba wszyscy tak mamy,że o wielu sprawac, wydarzeniach (z życia rodziny, kraju)już się nie dowiemy,bo nie ma już kogo zapytać..W pewnym momencie zauważamy,że tych "pustych miejsc" przy stole jakby coraz więcej.I to ubywanie w pewnym okresie następuje wręcz lawinowo..Może to najbardziej odczuwamy wtedy,gdy sami zaczynamy się w jakiś sposob konfrontowac z problemem skończoności życia.W pierwszej połowie życia człowiek zajęty jest "zdobywaniem świata"(dla każdego to trochę co innego pewnie znaczy),aktywnością związaną z nauką,wykonywaniem zawodu,urzadzaniem sobie życia rodzinnego,stabilizacją.
    Chyba nie bez powodu się mówi,że im jesteśmy starsi,tym życie bardziej przyspiesza. Czlowiek uświadamia sobie,że nie wszystko,co w życiu zaplanował będzie w stanie zrealizować,nie wszystkie podroże odbyc i nie wszystkie rozmowy przeprowadzić... Życie przemija,bardzo to tez widac w dorastaniu,rozwoju dzieci w rodzinie.Dopiero były niemowlakami, a dzis maja ok.30 i wlasne dzieci..Patrzę na zdjęcia swoich rodzicow i uświadamiam sobie,ze na tych zdjęciach byli młodsi ode mnie,a wtedy wydawali mi się bardzo wiekowi..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie! Mnie przyprawilo prawie o szok zdjecie taty, na ktorym ma ok. 15 lat, a wyglada tak dorosle jakby mial ze 30. Ja zostalam babcia po 60-tce i nie czuje sie staro, a moja babcia miala 45 i wtedy wydawala mi sie naprawde stara, choc ja w jej wieku bylam i czulam sie jeszcze bardzo mloda, zas moje dzieci byly male i moja wyobraznia nie siegala wtedy tak daleko, zeby myslec o sobie jako babci. Wszystko jest relatywne, jak widac i kiedy czlowiek sam dojrzewa do tego, zeby interesowac sie szczegolami historii rodzinnych, to na ogol bywa za pozno, zeby moc sie od kogo dowiedziec.

      Usuń
  8. Chyba nie miałam zbyt bliskich relacji z rodzicami. Tak tego nie wspominam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodzi nie tylko o rodzicow, o dziadkow czy wujkow, starszych znajomych, nauczycieli, kogokolwiek starszego. Wiesz, ja tez niespecjalnie bylam blisko z rodzicami, a jednak te rozwazania mnie w ostatnim czasie nie opuszczaja.

      Usuń
  9. Jestem ostatnia z tego pokolenia i już nie mam kogo o cokolwiek zapytać. Do wielu spraw nie do końca jasnych próbuję pisać scenariusze, nie wiem, czy dobre, czy złe. Pewne rzeczy zostały, bo gdy mówię, dziecko kończy wątek i mówi: tak, mama o tym już mówiła. Wiem, że są dla nich rzeczy ważne i takie, których nie chcą znać. Zaczęłam pisać bloga z myślą o ocaleniu od zapomnienia, ale nie wyszło. No cóż, może lepiej, że pewne rzeczy odchodzą w niepamięć. A ja zostaję ze swoim bagażem i pytaniami bez odpowiedzi. Nie pamiętać sytuacji, w których serce klęka - banalne, ale dobre. Życie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazdy z nas musi pozostac z takim bagazem, jesli nie zdazyl lub nie mial okazji zapytac, kazdy z nas znajdzie sie w tym miejscu, kiedy sam jest tym najstarszym w rodzinie i to jemu przypada rola §ocalania od zapomnienia", ale wlasnie wtedy jego dzieci czy wnuki nie wykazuja zainteresowania przeszloscia, bo maja wlasnych spraw po kokarde. A potem zaluja, jak my teraz.

      Usuń
  10. Hmmm. Z wiekiem madrzejemy choc najmadrzejszy wiek to nastoletni, dwudziestoletni, trzydziestoletni, czterdziestoletni . Dopiero po piecdziesiatce zaczyna sie madry i trwa do ... tego niemca, zapomnialam jak sie on nazywa.
    W mlodszym wieku (najmadrzejszym) jestesmy skupieni na sobie, dzieciach, wiemy wszystko bo szkoly, rowiesnicy, nawet nie umiemy pytac bo po co? Wiemy sami.
    Pantera, masz Skarb w domu. Pytaj, rozmawiaj i pozdrow ten Skarb od takiej co z daleko od swojego skarbu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja babcia, ta druga, czesto powtarzala: "gdyby mlodosc wiedziala, a starosc mogla" i to jest sedno tego, o czym napisalam dzisiaj. Bo nawet jesli nasi bliscy jeszcze zyja, niekoniecznie sa w stanie zrozumiec pytania, ze przemilcze juz odpowiedzi na nie.

      Usuń
  11. A ja tak jakoś mam odwrotnie. Im jestem starsza, tym więcej wybaczam, rozumiem, a nawet idealizuję, czego nie robiłam w dzieciństwie. Byłam bardzo krytyczna. A te refleksje... Przychodzi czasem pora na nie. I u mnie coraz częściej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie kazdy z nas ma rozny stosunek do rodziny, do wlasnego dziecinstwa, jeden wspomina je z sentymentem, dla drugiego jest to niezagojona trauma. Moze to wlasnie przeklada sie na sposob, w jaki teraz na nie patrzymy i je wspominamy?

      Usuń
  12. Powiem tak. Mama wiele opowiadała mi o latach młodości, kiedy była już na swoim, o wybuchu wojny i w jaki sposób znalazła się poza ukochanym Lwowem, tu na Podkarpaciu
    . Moja siostra, niewiele o tych przeżyciach wie, ale wcale nie jest zainteresowana, ani jej dzieci. Nawet nie mam komu tej wiedzy przekazać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz taki dobry kontakt z jej corka, dlaczego zatem z nia nie rozmawiasz o rodzinie i jej historii. Moze wlasnie ulatwisz jej to, o czym tu piszemy, ze kiedy jest za pozno i nie ma kogo spytac, to wtedy wlasnie nasuwaja sie pytania.

      Usuń
    2. Aniu, mnie się wydaje, że my jesteśmy ostatnim pokoleniem, ciekawych swoich korzeni. Młodzi mają to gdzieś, czy Twoje córki są aż tak ciekawe, by pytać o pradziadków?

      Usuń
    3. Nieprawda! Kazde pokolenie przed nami i kazde nastepne jest tak samo ciekawe przeszlosci i tak samo jak my bedzie za pozno chcialo pytac.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Post poza planem specjalnie dla Agniechy

  Agniecha, no czego ja dla Ciebie nie zrobie! Bo trzeba Wam wiedziec, drodzy Czytelnicy, ze Agniecha wyrazila wczoraj zal, ze na moim blogu...