17 listopada 2022

Powierzchownosc

 Latam sobie po tych internetach i czasem wyjsc z podziwu nie moge, jak powierzchowna jest wiedza niektorych dyskutantow, przemilcze juz ich znajomosc jezyka ojczystego, ale o tym pisalam juz nieraz, wiec tym razem dam sobie spokoj. Niedawno przeczytalam, ze ktos czerpie wiedze o historii Ameryki z powiesci Przeminelo z wiatrem, tam przeciez bylo o wojnie polnocy z poludniem. O malo nie zemglalam z wrazenia, to rzeczywiscie bardzo rzetelne zrodlo wiedzy. Potem sie dowiedzialam roznych prawd o prezydentach, obecnym i poprzednim, oszczedze Wam tej wiedzy, bo to nie nadaje sie do powtarzania, w kazdym razie argumentem byl ich wyglad i stosunek do zon, jakby to mialo jakiekolwiek znaczenie w byciu dobrym czy zlym politykiem. No toczka w toczke z tekstem "a bo ten nasz papiez to taki ladny, tak sie serdecznie usmiecha, swiety czlowiek", zas "biskup Iksinski to madry kaplan i zawsze taki mily dla parafian". 
Powierzchownosc i niedbalstwo staly sie ostatnio bardzo modne, przy czym ich wyznawcy zachowuja sie, jakby pozjadali wszystkie rozumy, komentuja swiatowa i lokalna polityke, jakby co najmniej mieli doktoraty z politologii. Dokladnie to samo dotyczy religii, im kto bardzoiej fanatyczny i zaslepiony, tym mniejsze prawdopodobienstwo, ze chocby zajrzal do tego ichniego pisma swietego, poprzestaje na uporczywym twierdzeniu, ze bog jest i juz, cos tam o uszy mu sie obily echa wydarzen, gdzies dzwonilo, ale moze byl to tylko tinnitus, bo latwiej uwierzyc na slowo w kazda bzdure niz zaglebic sie w ksiazkach, a od czytania to bolo oczy.
Ci sami ludzie wierza swiecie, ze rzad w Polsce ma wlasne fundusze, ktorymi szasta sobie dowolnie i obdarowuje patole, zeby miala za co chlac, zamiast przeznaczyc zasilek na dzieci wylacznie osobom pracujacym. Podobnie robi prezenty emerytom, wczesniej pilnie okradajac ich przez opodatkowanie emerytur. Zabiera wiecej niz daje, a powierzchownie oczytane emerytki i tak majo gacie pelne szczescia, bo im dali. Ci ludzie nie zniza sie do sprawdzenia gdziekolwiek, czy to, co im sie podaje w telewizorni, jest chocby w poblizu prawdy, wola wierzyc na gebe, jak nie Kaczynskiemu czy innemu klamcy rzadowemu, to ksiedzu z ambony. 
Historii zas ucza sie z romansidel.
Naprawde mysle, ze oni w pelni zasluzyli sobie na to, co ich spotka, ze beda zamarzac i umierac z glodu, ale zaden ich dobroczynca im juz nie pomoze, ani polityk, ani tym bardziej klecha.

24 komentarze:

  1. No wlasnie, “Nie oceniaj ksiazki po okladce” Nie oceniaj ludzi po tym jak wygladaja. A ja ostatnio kupilam duzo ciastek, czekoladek w pieknych metalowych pudelkach, polecialam na wyglad i ze z Paryza i te z Paryza tylko pudelko mialy ladne a ciastka zupelnie zwyczajne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja juz tez kilka razy w zyciu nacielam sie na ladne opakowanie, ale zawartosc nie wspolgrala :)))

      Usuń
  2. Tez kiedys gdzies spotkalam sie z ocena prezydenta, krytyka jego jako prezydenta bo on zle traktuje zone, a co to znaczy ze zle traktuje zone, bo nie trzymal jej za reke, albo zostawil ja w tyle. Pamietam jak kiedys jeden prezydent z zona wysiadal z samolotu i potem szli i on nawet chcial ja wziac za reke,ale byl wiatr i ona reka przytrzymywala sobie powiewna sukienke, a w drugiej trzymala torebke. Zaraz media krzyk podniosly ze sie poklocili, bo ona wyrwala reke, a poniewaz to byl swiatowo nieulubiony prezydent to byla okazja stworzyc zla historie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamietam. Czego jednak wymagac od jednego i drugiego, te jego zony tez nie wywodza sie z najwyzszych sfer, wiec nie robia dobrej miny do zlej gry, jak robila to Jacqueline, nie kazda ma jej klase.

      Usuń
  3. Co do powierzchowności myślenia części ludzi zgadzam się z Tobą. Na ogół większość zwyczajnie nie umie czerpać wiedzy, ponieważ ich tego nie nauczono. Nie umieją szukać źródeł, nie mają pojęcia, że w ogóle można szukać. Poza tym to kwestia zdolności umysłowych; na ogół im intelekt słabszy, tym mniejsza ciekawość świata, mniejsza chęć wychodzenia poza znane schematy.
    Ale nie zgodzę się z co do "Przeminęło z wiatrem". To bynajmniej nie romansidło, ale bardzo dobra książka, napisana z dbałością o szczegóły. "(...) ponieważ Mitchell żyła w czasach w których żyli ludzie którzy walczyli w wojnie secesyjnej i ponieważ miała dostęp do materiałów które zostały – gazet, list zabitych, dokumentów, jej książka nie jest radosną fantazją, która nie ma nic wspólnego z faktami. Jasne – sposób myślenia o świecie jaki reprezentują bohaterowie jest raczej zapisem pamięci zbiorowej, ale już opis działania szpitala polowego, informacje o tym jak radziła sobie ludność cywilna, co jadła, skąd brała zaopatrzenie, jakie były zwyczaje, postawy, zachowania – to wszystko Mitchell dokładnie sprawdziła." ( https://zpopk.pl/przeminelo-z-wiatrem.html ). Poza tym rzeczywiście to tylko romans, jeśli odczytywać ją powierzchownie ;)
    Niestety, myślenie boli, więc po co się wysilać, jak można po prostu powtarzać za panem, wójtem i plebanem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bym sie raczej nie przyznawala, ze czerpie wiedze z powiesci. Kiedy ja czytalam Przeminelo z wiatrem, znalam historie wojny secesyjnej, ale z ksiazek historycznych, moglam wiec sobie porownywac podczas czytania.
      Dla mnie otworzylo sie Eldorado z chwila, kiedy dostalam pierwszy laptop do reki, nie wychodzilam z roznych wikipedii i innych zrodel wiedzy, wciaz mnie interesowaly nowe rzeczy, ktorych nie moglam wydlubac z papierowych encyklopedii, a dodawszy do tego zycie na obczyznie, bylo to czasem jedyne zrodlo informacji, ktore zreszta z czasem sie powiekszalo. Ja do dzisiaj ciagle cos tam wyszperuje, sprawdzam i ucze sie.

      Usuń
    2. To tak jak ja, ciągle szukam i sprawdzam i się dowiaduję, tylko u mnie, po książkach i czasopismach, zaczęło się od peceta, laptop przyszedł dużo później.

      Usuń
    3. Moj pierwszy kontakt z internetem od razu byl laptopowy, z nim jestem bardziej mobilna i nie chcialabym nigdy musiec pracowac z pecetem. Dziecka mialy, kiedy jeszcze mieszkaly z nami w domu, to sobie czasem korzystalam, jak mi pozwolily.

      Usuń
  4. Anuśka- już kilka lat wcześniej stwierdzono ( na podstawie badań), że w Polsce 75% społeczeństwa nawet jeśli cokolwiek czyta to i tak czyta bez rozumienia treści, więc czy sięgną do jakichś informacji zapisanych w książce, czy też nie - to i tak nie ma żadnego znaczenia, ponieważ nie rozumieją czytanego tekstu. Potwierdzam to co napisała Ninka- to prawda. Jest sporo książek, które są "romansidłami" ale "przemycają" również sporo rzetelnych informacji o czasach w których jest posadowiona akcja.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wielkimi krokami doganiamy Ameryke, ten kraj marzen, w ktorym jest tylu analfabetow, mimo obowiazku szkolnego, ze wierzyc sie nie chce. Ale czy do bezrefleksyjnej wiary w bozie i klepania wyuczonych raz w zyciu paciorkow potrzebna jest wiedza? Wprost przeciwnie, to przeszkadza, klechom szczegolnie, bo dla nich myslacy czlowiek stanowi wielkie zagrozenie. Kiedys palili takiego madrale na stosie i byl spokoj, teraz ich wielkim wrogiem jest internet, stad to gremialne odwracanie sie mlodziezy od kosciola. Ale starzy boja sie techniki, internetu nie tykaja, a wiedze czerpia z kurwizji.

      Usuń
  5. Ja zauważyłam dla odmiany wtórny analfabetyzm, nie tylko u starszych osób, ale również u młodzieży kończących szkołę i góruje w tym szkoła, która zamiast uczyć młodzież poszukiwania wiedzy, każe im uczyć się wszystkiego na pamięć i funduje im zamiast solidnych sprawdzianów, testy. Oprócz tego emeryci nie potrafią przeliczyć tego, co dostają jako trzynastkę, czternastkę, z podatkami ktlóre płacą. Próba tłumaczenia takim, to walka na ugorze wiedzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszny jest ten system, ktory kaze wykuwac na pamiec regulki, zamiast zmotywowac uczniow do samodzielnego dochodzenia do prawdy (jak Kaczynski na drabince od kilkunastu lat, dochodzi i dojsc nie moze do tej prawdy).
      Nie mozna odmowic Kaczynskiemu zlodziejskiego sprytu, zabiera cicho znacznie wiecej niz glosno "daje", a ta szara biomasa czci go jak boga, bo dal.

      Usuń
  6. tyle mam w tym temacie do napisania, że mnie przyblokowało. oraz dobrze, że poczekałam z powodu braku czasu - dwa ostatnie dni, to miałam zapierdol(ups )że hoho. Bo mi się zgrabnie ułożyło, co sobie myślę i Oczywiście poczytałam wszystkie argumenty. No nie przeskoczymy tego dziewczęta never ewer. Świat się zmienia w szybkim technologicznym tempie... widocznie tak będzie, że ludzie będą po wierzchu i bez analizy. Bo od analizowania będą sztuczne inteligencje. a od podejmowania decyzji władze wszelakie. I git. Reszta społeczeństwa, większość będzie ustawiana, manipulowana, wodzona za nos i na pokuszenie oraz dysponowana i do dyspozycji. Uściskuję z Pomorza, gdzie akurat śnieg malutkimi płatkami sobie prószy....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas ma zaczac proszyc jutro, ale pojutrze ma byc znow dwucyfrowa temperatura, wiec bedzie breja i bleee...
      Ja sie juz nie nadaje na te nowoczesne czasy, bo lubie wiedziec, analizuje, mysle, choc oczywiscie wiem, ze nie poznam wszystkiego. Ale zeby czytanie poprzestawac na ksiezeczce do nabozenstwa i ogloszeniach parafialnych w gablotce kosciola, to ja bym tak nie umiala. Juz i tak internet zabiera mi sporo cennego czasu, ktory moglabym poswiecic na czytanie, ale w internetach tez czytam, nie poprzestaje na ogladaniu obrazkow. Czarnek juz pracowicie przygotowuje biomase do calkowitego oglupienia, bo myslaca masa moglaby sie okazac dla niego i jego pryncypalow niebezpieczna.

      Usuń
  7. Powierzchniowosc wynika z nawalu informacji. Nadmiar powoduje to, ze tylko po lepkach sie przelatuje np tylko tytuly w gazetach (choc one sa ciagle wymyslne i czesto blednie przedstawiaja tresc tekstu ponizej) bo sa chwytliwe. Gdyby tak scisnac kazda tresc z A4 to by pozostaly 3-4 slowa wazne lub jedno zdanie. Takiej wylewnosci tekstowej nasz mozg jeszcze nie potrafi opanowac, wiec czlowiek macha reka i staje sie powierzchniowcem. To niepokojace zjawisko nosi nazwe "przeciążenie informacją" (ang. information overload).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No moze byc powierzchniowosc, ja tam jestem zgodna, choc w zasadzie pisalam o powierzchownosci. :))) Mnie tam nawal informacji nie przeszkadza. Oczywiscie nie czytam wszystkiego, bo dnia by nie wystarczylo, zaglebiam sie jedynie w tym, co mnie interesuje, nie zasmiecajac sobie umyslu rzeczami niepotrzebnymi. No i nadal nie umiem zyc bez ksiazek, choc internety rywalizuja o moj wolny czas, ktorym moglabym w pelni poswiecic czytaniu, ale ok. jestem nowoczesna, ide z postepem i tyle.

      Usuń
    2. No fakt. To doskonale obrazuje jak wlasnie czlowiek czyta "powierzchownie" i gdy podpowiacz czesciej stosuje pojecie "powierzchniowosc" i podpowiada to czlowiek nie doczytuje koncowki. :DDDDD Mozna to zaliczyc do literowek czy do powaznego bladu? Ide sie umartwiac! Skocze sobie prosto w zaspe sniegowa i dam sobie wiatrem ze sniegiem walic prosto w pysk!

      Usuń
    3. Nie samobiczuj sie tak sadystycznie, kazdemu sie moze zdarzyc, a juz nagminnie zdarza sie T9, on wie lepiej, co chcemy pisac. Wybacz sobie, jako i ja Ci wybaczylam, bo jestem lepsza od polskiego katolika, ktory by nie wybaczyl. :)))))

      Usuń
    4. Sama widzisz! Nie mam wyjscia. Przeciez *masochistycznie nie popelnie samobojstwa na* tworcy T9. :DDDD Gdy chce napisac "np." to mi zmienia na "Nähdään pian!" czyli obiecuje, ze wkrótce sie zobaczymy. Tym samym wybija mnie z mojego toku myslenia... Eh! Chyba mi snieg dzisiaj na rozum popadal.

      Usuń
    5. To musi byc wina sniegu! Ta zakala winna jest wszystkiemu, calemu zlu tego swiata. A tak nawiasem, to ja sobie zainstalowalam w smartfonie dwa slowniki, niemiecki i polski i odpalam sobie jeden z nich, w zaleznosci, w jakim jezyku chce pisac, jednym kliknieciem zmieniam jezyk. Pogrzeb w ustawieniach i juz nigdy nie bedzie finski mieszal sie z polskim.

      Usuń
    6. Wtedy bede pisala glupoty w druga strone. Jednak mniej pisze po polsku. Troche sie porumienie i juz.

      Usuń
    7. To nie tak. W zaleznosci od potrzeby jednym kliknieciem zmieniasz jezyk, w ktorym aktualnie piszesz.

      Usuń
  8. Długie włosy? Never :) Uwielbiam moją fryzurę, którą ojciec nazywał "na hajduczka". Włosy mam jak po trwałej, ale takiej przedwojennej, z falami, nie z barankiem. Myte co rano, strzyżone co dwa miesiące, pomijając drobne modyfikacje na małpę i zakręcanie na szczotce w studenckich czasach. Epizod małżeński z długimi, bo mąż kochał długie, ale od czego dyplomacja kobieca -nie była to długa epoka. Ruda byłam, tak że nawet dzieci na mnie ruda mówiły, w opisach w komputerze do programów mam wszędzie ruda, tak że w pracy pytają, na czyim programie pracuję, jako że w ostatnią pracę podejmowała już nie ruda, ale siwa, a farbować się nie chcę, za dużo zachodu i za słabe już włosy. Kieckę mam jedną, na ślub syna kupioną, opękałam w niej 3 śluby w sumie, nie przejmując się komentarzami, że jak to, na każdym ślubie w tej samej kiecce. Mnie to rybka, bawiłam się znakomicie, tylko buty zmieniłam na sandałki wygodne. Czarne portki i czarną bluzę mam jedną parę, dyżurne na pogrzeby, bo i te się trafiają. A tak mam dżinsy, rybaczki, T-shirty i buzy, takie z cyklu: maskujemy oponki. Makijażu zero, bo nie przepadam, no i nie pomoże szminka, róż, kiedy baba pudło już :) Biała koszulę mam jedną, ale mi się na dupie nie dopina, a nie widzę potrzeby kupowania następnej. Spódnicy nie mam żadnej, nawet w pozostałościach po smukłości cienia (bo zachowałam sobie kiecki, które sama robiłam na drutach). Nie kupuję też kurtek na bazarach, bo obecnie w tych pikowanych kołdrach chodzi całe miasto i jedna baba do drugiej podobna. Nie lubię mieć nic modnego, odkąd mąż wyjrzał przez okno i zobaczył kobietę, idącą pod pachę z żołnierzem, w momencie, gdy ja miałam iść do przedszkola po dziecko... Na całe moje szczęście miałam alibi i to niewąskie, bo akurat zasiedziałam się u teściowej na pierdołach (mieszkaliśmy w tym samym budynku). Mąż wyprysnął do przedszkola, a ja wzbudziłam sensację, godzinę po nim zjawiając się po dziecko. Zabarykadował się w mieszkaniu i tylko interwencja teściowej mnie uratowała. Od tamtej chwili nie kupowałam nic modnego, co noszono w okolicy :) Więc lubię wyglądać inaczej. Niekoniecznie wyzywająco i zachęcająco, ale inaczej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Należysz zatem do mniejszości nie wpisującej się w schemat. Jak ja. Też nie jestem kolorowym ptakiem, ale na pewno nie siwą emerytką z ondulacją.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Post poza planem specjalnie dla Agniechy

  Agniecha, no czego ja dla Ciebie nie zrobie! Bo trzeba Wam wiedziec, drodzy Czytelnicy, ze Agniecha wyrazila wczoraj zal, ze na moim blogu...