Wrzesien nie byl kiedys moim ulubionym miesiacem, konczyly sie wakacje, zaczynala szkola i to byl glowny i najwazniejszy powod niecheci do tego miesiaca. Poza tym konczylo sie lato, a za moich dziecieco-mlodziezowych czasow lata bywaly jeszcze normalne. Czlowiek cieszyl sie upalami, mogl sobie lezec plackiem na plazy, bez zagrozen poparzeniami. Bywaly tez deszczowe lata, roznie sie pogoda ukladala, ale dziure ozonowa czlowiek wywiercil w niebie znacznie pozniej, a permanentne susze i zwiazane z nimi pozary to na taka skale wystepowaly jeszcze pozniej.
Teraz witam wrzesien z niejaka ulga, zdecydowanie sie ochladza, daje wytchnienie po nieznosnych upalach, choc musze przyznac, ze to lato bylo nawet do zaakceptowania mimo nadmiernych opadow, przynajmniej zostaly uzupelnione deficyty poziomu wod gruntowych i napelnily sie zbiorniki wody pitnej, jako ze przez ostatnie kilka lat panowaly grozne dla srodowiska susze.
Wrzesien to tez miesiac urodzinowy w rodzinie, najstarsza corka ma urodziny 16-go, a trzy dni pozniej Junior skonczy dwa latka. Ehhh... moje najstarsze dziecko odwalilo ostatnio numer zycia. Dzwoni do mnie, czy moglabym tamtego dnia odebrac jej koty z kastracji, bo ona po poludniu pracuje, ale rano sama je do weta zawiezie. Przystalam, bo dlaczego nie. Przez mysl mi jeszcze przelecialo, ze przypomne jej na wszelki wypadek, zeby juz dzien wczesniej schowala miske z kocim jedzeniem, zeby czasem ktorys nie podjadal w nocy, bo wiadomo, ze do narkozy musza byc na czczo. Pomyslalam, ale chwile pozniej zapomnialam, bo cos odwrocilo moja uwage i w koncu do niej nie zadzwonilam. Ale przeciez moje dziecko tapla sie zawodowo w medycynie, wiec z pewnoscia wie. Taaa... W dniu kastracji nakarmila do syta oba kocurki, wychodzac z zalozenia, ze zglodnieja przeciez przez caly dzien u weta. I pojechala odwiezc je na operacje. Wetka zrobila oczy jak stare piec zlotych z rybakiem i odeslala ja z powrotem do domu, kastracja odbedzie sie w innym terminie. Cale szczescie, ze rutynowo spytala, czy koty sa na czczo, a nie polegala na rozsadku i wiedzy mojej latorosli. Dziecko pozniej do mnie zadzwonilo, ze stekiem autowyzwisk, a w piers tak sie walila, ze az echo nioslo i u mnie bylo slychac. Ona przeciez doskonale wie, jakie sa wymogi przedoperacyjne, ale tego dnia miala totalne zacmienie umyslu.
To jeszcze nic. Moja byla sasiadka, ktora jest pielegniarka w szpitalu na ginekologii, przygotowuje miedzy innymi pacjentki do operacji. Miala jedna Turczynke czy Arabke, nie pomne. Juz wieczorem poprzedzajacym dzien operacji poinformowala kobiete, ze od teraz ma nic nie jesc. Babsko zrozumialo, bo to byla juz zasiedziala cudzoziemka znajaca jezyk. Zrozumiala, ale ani myslala stosowac sie do zalecen. Trzeba Wam wiedziec, ze jesli w szpitalu przebywa ktos tej nacji, odwiedziny sie nie koncza, przychodza cale rodziny, z dziecmi, babciami, zawsze po kilkanascie osob naraz, od rana do wieczora. Przynosza ze soba bez liku zarcia, tego ichniego, nie zawsze lekkostrawnego. Ta kobieta tez miala pelna szafke zadolowanego jedzenia i w nocy sobie podjadala. Nastepnego dnia juz nikt jej nie pytal, czy jest na czczo, sniadania nie dostala, poprzedniego dnia byla poinformowana, wiec pielegniarka wyszla z zalozenia, ze babsko ma pusty zoladek. Juz ja prawie usypiali i chyba cos anestezjolog wspomnial, a ona sie przyznala, ze zarla w nocy. Obecnosc pokarmu czy nawet tylko plynow w zoladku mogloby poskutkowac zachlysnieciem i przedostaniem sie tresci do pluc, no i smiertelnym zejsciem. Wiecie, ze przed narkoza nie wolno nawet zuc gumy? Chyba ze wzgledu na nadmierne slinienie, ale nie jestem pewna, wiem tylko, ze jest to niewskazane.
I to tyle. Dobrego wrzesnia wszystkim.
Precz z wrześniem!
OdpowiedzUsuńPrecz z wszystkim!
Precz ze światem!
I z zyciem, ktore jest wielce przereklamowane. Jak kosciol.
UsuńI precz z preczem!
UsuńAaa... to przede wszystkim!
UsuńNo widzisz nie kazdy sie tak madrze opalal w dawnych czasach, kiedy nie bylo dziur i lato lagodne, a bylo to duzo wczesniej niz Twoje lato, spalalam sie na tym sloncu bez dziur na amen, czerwien, bable, goraczka, mdlalam, pogotowie i dlugie cierpiace chorowanie.
OdpowiedzUsuńJa tez nieraz uleglam poparzeniu, bo jestem typowa bladolica blondynka i opalam sie na czerwono, wiec od dziecinstwa jestem przeczulona i bardzo uwazam ze sloncem. Ale wtedy jeszcze mozna bylo lezec plackiem bez natychmiastowego raka skory. Babli nigdy sie nie dorobilam, ale bolesne zaczerwieniania to miewalam.
UsuńCześć Pantero,
OdpowiedzUsuńdobrze że się dobrze skończyło z tymi kotami.
Skorzystałam z rad, które dałaś Anabell, i wlazłam u siebie na komentarze i spam, i w tym spamie znalazłam różne komentarze włącznie ze swoimi, od 2012 roku. Czad!
Tak więc Ci tu dziękuję, bo u Anabell może by się zapodziało... Doprawdy Blogger jest mądry inaczej czasami.
O tak, blogger wie lepiej, jak wszystkie internetowe przydupasy, a szczegolnie fejzbuk. U mnie nagminnie wrzuca do spamu normalnie zalogowana FrauBe i nie wiem dlaczego, moze jakos jej nie lubi czy cus. Anonimy mam na stale poblokowane, nie moga u mnie komentowac, a pewnie niejeden by sobie pokomentowal, zeby upuscic frustracje :)))
UsuńA ja września nie lubię. Odeszła moja mama, brat, mąż. O mało nie odszedł młodszy syn i to zaraz po pogrzebie mojego brata. Ale staram się nie być fatalistką - to tylko kolejne dni na osi życia. I też z ulgą żegnam lato, na starość lato nie jest już takie fajne, zwłaszcza teraz, przy zmianach klimatycznych. Aby do października :)
OdpowiedzUsuńNo tak, dla Ciebie oby do pazdziernika, a dla mnie niech sobie ten wrzesien potrwa, bo to wlasciwie jeszcze lato, ale juz nie takie nie-do-wytrzymania. Ale rzeczywiscie Ty masz niekoniecznie dobre skojarzenia z tym miesiacem. :(
UsuńU mnie wrzesień też urodzinowy i imieninowy. 14 września urodził się Jacek, a 11 września, w dniu imienin Jacka, urodził się nasz syn Kuba.
OdpowiedzUsuńLubię wrzesień, bo jest piękny, jeszcze jest ciepło, rosną grzyby i słońce wstaje o bardzo dobrej porze, akurat żeby się obudzić. Dawniej nie lubiłam wrześniowych powrotów do szkoły ani tych uczniowskich, ani potem zawodowych i tych zawodowych o wiele bardziej nie lubiłam.
Wrzesień jest astronomicznie jeszcze letnim (do zrównania dnia z nocą), a meteorologicznie już jesiennym miesiącem, a przez to jest troszkę melancholijny. Ale rzeczywiście, ulga od letnich upałów to rzecz nie do przecenienia.
11 wrzesnia kojarzy mi sie i pewnie nie tylko mnie, z pewnym dramatycznym wydarzeniem. Ale w Twoim zyciu to pozytywne skojarzenie, bardzo pozytywne.
UsuńNigdy bym nie pomyslala, ze bede wrecz wyczekiwala wrzesnia, co zaczelo miec miejsce po tych zmianach klimatycznych w ostatnich latach.
Za mlodu podobnie podchodzilam do wrzesnia no bo zaczynala sie szkola, teraz przyjmuje z ulga ze wzgledu na lekkie ochlodzenie sie.
OdpowiedzUsuńCo mnie zawsze uderza to fakt ze dopiero byly swieta a juz widac przygotowania do nastepnych bo sklepy maja choinki, ozdoby choinkowe, nie mowiac o tych Halloweenowych i indyczych. To szybkie przemijanie czasu wydaje mi sie podejrzane :)
O tak, ludzie nie przestrzegaja zalecen przedoperacyjnych a na dodatek slysze o takich ktorzy swe pastylki popijaja alkoholem - i czesto robia rzeczy zwane szukaniem sobie guza.
Czyzby lubienie wrzesnia mialo swiadczyc o naszym starzeniu sie? Nieee... to niemozliwe, to jakis zbieg okolicznosci po zepsuciu przez Chinczykow klimatu na ziemi. Moja prababcia opowiadala, ze jakas prorokini, krolowa Saba czy inna Kasandra wieszczyla o zoltej rasie, ktora zaleje swiat, ale wtedy wszyscy mysleli, ze chodzi o jakas globalna wojne, w ktora zamieszane mialyby byc Chiny. I zobacz, wszystko sie sprawdza, tyle ze przez przelewania krwi. Zoltki rzeczywiscie zalewaja caly swiat. Ekonomicznie.
UsuńCzytam bardzo duzo ksiazek , pewnie dwie tygodniowo - i w wielu napisanych jeszcze troche temu, tak pod koniec XX wieku, gdy ogolnie malo sie myslalo o Chinach, pisalo w nich jak byk ze zoltki podbija swiat ekonomicznie i nie tylko. Czyli bez prorokini i innych jasnowidzek byli tacy zdrowo myslacy ktorzy to przewidzieli.
UsuńSzkoda tylko ze politycy i ekonomisci tego nie widza.
Ja tez kracze po swojemu - kiedys ludzie beda zalowac utraty bardziej naturalnego swiata a bedzie nie tylko za pozno ale nie zostanie nikt kto by wogole ten swiat pamietal.
Bardzo smutne i jedynie ciesze sie ze nie doczekam........
Ja tez nie doczekam i to jest pocieszajace, a nasze dzieci, nie wspominajac o wnukach, beda sie przyzwyczajac do zycia w nowej rzeczywistosci, one sie zaadaptuja. Prawnuki juz nie beda znaly innego swiata, ktory stanie sie pustynia pod chinskim butem.
UsuńJa tam do tej pory stosuję się do wszystkich zaleceń lekarskich. Zdziwiłem się tylko ostatnio, że po wzięciu hormonu tarczycy trzeba czekać godzinę. Poprzednia lekarka mówiła, że tylko pół. Eh... No ale trzymam się nowych zaleceń.
OdpowiedzUsuńEnej jest całkiem w porządku. :)
Zieleń to moim zdaniem niezbędna sprawa. A myślałem, że w poprzednim miejscu zamieszkania miałem dużo zieleni, bo za oknem park. Dopiero teraz widzę jak się myliłem. Tu mam jak w piosence ,,Dzikie wino", zaplątany jestem w zieleń jak nie wiem co. :) Betonozie mówię precz.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Szczerze mowiac, mam dosc lekarzy i ich niedouczenia, eksperymentow na pacjentach i calkowitej bezradnosci, kiedy nie maja w zasiegu reki swoich urzadzen do diagnozowania. Nie sluchaja pacjentow, wiedza wszystko lepiej, bez maszyn nie zdiagnozuja.
UsuńU mnie nie nazywa sie wrzesien tylko September i musi byc z duzej litery, slownik poprawil i wcale nie jesien sie zbliza tylko wiosna i wcale nie poczatek roku szkolnego tylko srodek i dzisiaj w dzienniku dowiedzialam sie ze place nauczycieli wzrosna o 20%.
OdpowiedzUsuńNo cos takiego! Antypody nie tylko geograficzne, ale i polityczno-etyczne. Gdyby nie ten ruch lewostronny, juz bym rozbijala namiot w Twoim ogrodku. Szczegolnie ta wiosna mnie neci :)))))
UsuńZle napisalam ze srodek roku szkolnego, bo juz 3/4 minelo, koniec roku szkolnego w polowie grudnia. Nauczycieli brakuje tak jak u Ciebie, moze teraz te wyzsze zarobki pomoga, chociaz do tej pory wcale zle nie zarabiali.
UsuńCiekawe dlaczego w wielu krajach na swiecie brakuje nauczycieli? Pewnie dlatego, ze bachory sa swietnie poinformowane o swoich prawach, tylko zapomniano je poinformowac o obowiazkach. A i rodzice dobrze dokladaja sie do deficytu nauczycieli, im sie wydaje, ze Kevinek jest jedynym bachorem na swiecie i bedzie traktowany po krolewsku, na poczatku roku kazdy nauczyciel dostaje od wszystkich rodzicow liste, jak jego skarb ma byc traktowany. Zas nauczyciele zeszli do roli wykonawcow tych dyrektyw.
UsuńNauczyciel nie ma prawa dotknac ucznia a odwrotnie moze byc. Dwa tygodnie temu a moze i mniej dziewczyny-uczennice pobily nauczycielke, oczywiscie inne sfilmowaly, wiec bylo w tv, nauczycielka upadla a dziewczyny kopaly ja. Jak tu byc nauczycielem i nie uciekac ze szkoly.
UsuńU nas glownie naplywowi sa wobec nauczycieli wyjatkowo brutalni, z domu wiedza, ze nie musza stosowac sie do niczego, co niewierni usiluja im narzucic, so szkoly chodza uzbrojeni i dobrze wiedza, ze do 14 lat moga wszystko robic w totalnej bezkarnosci, a pozniej moga dostac jakas smieszna kare, bo sa mlodociani. I tak np. za zabojstwo moze maksymalnie dostac 10 lat, a po polowie wyjsc za dobre sprawowanie i nikt gnoja nie deportuje.
Usuńjak się domyślasz września nie lubię. i teatrze robota i układanie klocków zajęciowych i zawsze robiłam festyn, w tym roku nie ma kasy, nie ma festynu, hurrra. ale nikt nie odwołał szkoły. niestety. W tym roku mi jakoś nic nie pasuje w tej szkole więc to już czas. czas najwyższy z tym kończyć ja nie wiem czy dociągnę do końca roku. serio. jestem zniesmaczona, zmęczona, nie mam żadnej frajdy...jak nigdy dotąd. zawsze marudziłam i byłam wkurwiona bo jak tu nie być w tym kraju psdzielskim ale teraz to jest apogeum. dobrze, że lato wróciło. ciepło, słonecznie. ściskam.
OdpowiedzUsuńW zyciu bym sie nie domyslila! Przeciez Ty kochalas te robote, bylas w swoim zywiole. Jak pisiory musialy wszystko zrujnowac, zeby nawet Ciebie zniechecic. Chcialam napisac "biedne dzieci", ale mysle, ze te dzieci wychowywane an HiTach i katechizmie, szybko sie dostosuja do nowej pisowskiej rzeczywistosci. Tak jak powojenna mlodziez musiala sie przystosowac do stalinizmu.
UsuńLubię jesień, zwłaszcza wrzesień i październik, ale tylko wtedy gdy to pogodna jesień, słoneczna, kolorowa. W przyrodzie czuje się swoisty stan nasycenia, w lasach pokazują się grzyby i można się godzinami włóczyć po lesie. I to jedyna rzecz, której mi tu brakuje. A lato to lubiłam głównie w czasach młodości, gdy mogłam godzinami bezkarnie siedzieć/leżeć/wędrować brzegiem morza, cały czas na słońcu i nie musiałam się czymkolwiek przejmować.
OdpowiedzUsuńJa lubie wrzesien dopiero od niedawna, zanim jeszcze slonce oszalalo i postanowilo zniszczyc ziemie, wolalam lato, ale teraz to juz przegiecie z suszami i upalami, wiec wole to pozne chlodniejsze lato.
UsuńZ wielu przyczyn przestalismy jezdzic na grzyby, a ja nawet nie tesknie, mnie juz malo co sie chce.
Jesien pelna obfitosci, jeszcze cieplo, ale juz nie goraco, i jeszcze nie zimno, duzo zapachow, jeszcze wiecej kolorow, wiele wspomnien, wiele planow na przyslosc, powrot do codziennosci i do rutyny. To troche tak jak uzyskanie pewnego wieku... Lubie, nie lubie... to nie ma znaczenia. Czas jesieni nastapi czy tak czy inaczej. Taki cykl zycia. Wrzesien wiazal sie dla mnie zawsze z pewnymi wyzwaniami, ktore chetnie podejmowalam przwie cale zycie... z rozpedu robie to i teraz choc juz nie musze.
OdpowiedzUsuńPewnie, ze nastapi bez wzgledu na nasze sympatie czy niechec, ale mozemy lubic albo nie, bo kto nam zabroni? Jeden bowiem lubi ogorki, a drugi gospodarza corki.
UsuńZdradzisz, co to za wyzwanie?
Aniu, moje prawie cale zycie bylo zwiazane ze szkola zaczynajaca sie we wrzesniu lub pazdzierniku wiec wyzwan mi nie brakowalo.
UsuńNo tak, to wyzwanie dotyczylo nas wszystkich. Myslalam, ze chodzi o cos ekstra :)))
Usuń