30 października 2023

Jeszcze mi tego brakowalo!

  Od kilku dni chodze nabuzowana, nakrecona i wqrwiona do czerwonosci, bo oczywiscie za malo mialam problemow z wlasna rodzina, w tym jednoczesnych dwoch przeprowadzek dwoch moich corek, to doszedl mi jeszcze jeden, za to upierdliwy i dlugotrwaly. Kilka dni temu dalam zajawke na fejsbuczku, ale nie wszyscy go maja, wiec opisze.  
 Slubny ktoregos wieczora zakrzyknal gromkim glosem, ze w kuchni cos kapie, a ze kapalo na parapet, wiec najpierw padlo na deszcz, ktory dostal sie przez uchylone okno do srodka, ale po dokladniejszym zbadaniu okazalo sie, ze kapie spod tapety wykuszu okiennego, a na suficie rosna dwie plamy zaciekow. Pogalopowalam wiec do sasiada nad nami. Dziwny to osobnik, niby grzeczny, ale bo podejrzany jakis. Ok. 50-tki, mieszka sam, prawie nie wychodzi z domu, mamusia przyjezdza mu sprzatac. Drzwi wprawdzie otworzyl, ale mnie nie wpuscil, zebym mogla zobaczyc, co mi na leb leci, za to obiecal, ze zakreci (cokolwiek bylo do zakrecenia). Za chwile przylazl do nas, pokazalam mu, co i gdzie leci, obiecal nastepnego dnia zameldowac w spoldzielni. Widac jednak cos tam zakrecil, bo w koncu przestalo kapac.
 Nastepnego dnia zameldowal slubnemu, ze powiadomil spoldzielnie, wiec czekalam az spoldzielnia skontaktuje sie z nami. Nic sie nie dzialo, wiec za kilka dni sama do nich zadzwonilam, okazalo sie, ze wiedza i powiadomili juz firme, ktora przyjdzie do nas mierzyc wilgotnosc w scianach. Jak sie bowiem pozniej dowiedzialam, samo zamalowanie zaciekow mogloby doprowadzic do procesu powstawania za tapeta czarnej plesni, niewidocznej na zewnatrz, a mocno szkodliwej. Ekipa wpadla, pomierzyla, wilgotnosc w scianie wynosila 100%, wiec o co najmniej 70% za duzo, gdyz gorna granica konczy sie na 30%, wiec fachowcy zarzadzili suszenie. Wycieli mi czesc tapety, za ktora trzymala sie wilgoc, na scianie zainstalowali dwie plyty grzejaco-suszace, na podlodze jakas glosna dmuchawe i pozegnali sie na dwa tygodnie. To cale ustrojstwo ma dzialac nieprzerwanie tyle wlasnie czasu, a ta dmuchawa zaczela mi przeszkadzac juz po pol godzinie, ten jej jednostajny szum doprowadza mnie do zgrzytania zebami i bolu glowy.




 To niebieskie czajace sie pod stolem najbardziej mi przeszkadza. I poszli, radzac mi wykonac telefon do dostawcy prundu, zeby mi czasem stawek nie podniesli po z pewnoscia drastycznym skoku zuzycia, no bo jednak te plyty i dmuchawa troche ciagna. Na drugim zdjeciu widac wetkniete do gniazdka czarne cos, koncowke czerwonego kabla - to jest licznik. Po wysuszeniu zostanie sporzadzony protokol, gdzie zostanie wpisana liczba kwh, ktora to liczbe dostawca prundu bedzie musial odjac od mojego rachunku i wolac zaplate od naszej spoldzielni. Sprytne, co nie? W kazdym razie dostawca prundu zostal powiadomiony, zaznaczyl, zeby nie sugerowac sie wysokoscia jednorazowego wiekszego zuzycia przy sporzadzaniu rocznego rozliczenia, a po wszystkim dostanie od nas dokladne liczby w kopii protokolu. Ja zas mam nadzieje, ze nie bede musiala nic odkrecac. 
 Jedna z czytelniczek na fb spytala, czy jestesmy poubezpieczani. Jestesmy, ale to akurat w tym przypadku nie ma najmniejszego znaczenia. Gdyby sasiad z jego wlasnej winy nas zalal, za szkody odpowiadaloby jego ubezpieczenie od odpowiedzialnosci cywilnej. Gdyby uszkodzil nam wyposazenie mieszkania, zaplaciloby nasze ubezpieczenie i samo juz rozliczalo sie albo z jego OC, albo z ubezpieczeniem budynku, ktore oplaca spoldzielnia. Tym razem tylko to ostatnie zostanie uruchomione, bo to jakas awaria rury w budynku.  Tu bardzo specyficznie dzialaja ubezpieczenia, troche inaczej niz w Polsce. 
 Najbardziej na swiecie ciesze sie z koniecznosci remontu kuchni (to byl sarkazm, jesli ktos nie zrozumial). Nie bylo go w planie, a juz na pewno nie w tym roku. I teraz tak: spoldzielnia wyremontuje tylko ten maly kawalek, a nie cala kuchnie, a z pewnoscia nie dobierze takiej samej tapety, jaka wycieto do suszenia, wiec to moja brocha i koszty ten remont pozostalej czesci kuchni. Zreszta mam juz dosc tego czerwonego, wiec na pewno tapeta bedzie innego koloru, oprocz bialej. Nie moge sie wprost doczekac wybebeszania i zdejmowania szafek wiszacych. Gdyby chodzilo tylko o malowanie, mozna by sie pokusic malowac dokola i nie demontowac calej kuchni z okapem, a tak czeka mnie naprawde gigantyczne wyzwanie.

30 komentarzy:

  1. Na pierwszym zdjeciu pan mierzy wilgotnosc, na drugim widze te plyty grzewcze ladnie przylepione do mokrej sciany, a na trzecim dmuchawa, ktora doprowadza Cie do szalu ze zgrzytasz zebami (ciesz sie ze masz czym zgrzytac).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pierwszym to on mi juz demoluje tapete w kuchni, wilgotnosc mierzyli duzo wczesniej. Wyciete kawalki leza na plycie do gotowania. Dmuchawa wkurza i przeszkadza coraz bardziej, coraz wczesniej uciekam z kuchni, choc to tutaj mam swoje "biuro". Dzien w dzien boli mnie glowa od tego monotonnego halasu, nawet koty juz nie sypiaja w kuchni.

      Usuń
  2. Badz pozytywna, bedziesz miala kuchnie jak nowa, mozesz zaszalec z tapeta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zanim ta kuchnia bedzie jak nowa, czeka mnie jeszcze wyproznianie szafek, a po remoncie generalne sprzatanie, tego nikt za mnie nie zrobi. Gdzie tu jest miejsce na pozytywne myslenie? :(((

      Usuń
    2. Jest. Bo lubisz sprzatac. A tym bardziej ze niedlugo Christmas, wiec jak znalazl. Bedziesz miala tylko dodatkowa robote z tapeta. Twoje generalne porzadki sa takie szczegolowe, ze prawie wszystko sie zgadza z regularnym przedswiatecznym sprzataniem.

      Usuń
    3. Sprzatam, bo musze, ale w gruncie rzeczy stworzona jestem do wyzszych celow, wiec gdyby mnie bylo stac, to bym nie sprzatala :))), tylko miala do tego pania dochodzaca.

      Usuń
  3. Ty przynajmniej nie masz tzw. podwieszanego sufitu. Tu są podwieszane sufity, bo przy rewitalizacji budynku zmniejszali wysokość pomieszczeń z 4 do 3,5 metra i u mnie musiał się suszyć nie tylko mój sufit ale i to co jest podłogą (drewnianą) u tych nade mną. Te zalania to jakaś zmora. Teraz ilekroć wchodzę do łazienki natychmiast spoglądam na sufit. Budynek, w którym mieszkam jest z roku 1900 i nigdy nie były w całości wymieniane rury, tylko wymieniane kawałki "wg potrzeby". I w pełni rozumiem co przeżywasz i bardzo Ci współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze bloki sa z lat 50-tych, takie gomólkowskie w niemieckim wydaniu, szybko, tanio i tak sobie budowane, bo byl glod mieszkaniowy. Pozniej byly modernizowane, zmieniane byl o ogrzewanie, dobudowane balkony, ale rury nie ruszone. Ciagle wiec cos gdzies sie zatyka albo przecieka. Ale zalani zostalismy dopiero po 15 latach zamieszkiwania tutaj, wiec statystycznie prawie sie nie liczy. :)))

      Usuń
  4. Dobrze rozumiem Twoja frustracje i nadchodzcy remont, obojetnie jakiej wielkosci,. W dodatku w pomieszczeniu uzywanym caly dzien.
    Malo tego wiaze sie z czekaniem zamiast moznosci naprawy od reki.
    My tez obecnie czekamy : mielismy remodelowac cala kabine prysznicowa w duzej lazience ale po rozpatrzeniu wymieniamy jedynie drzwi. Wplacilismy wymagana polowe kosztu ale musimy czekac az firma je dostanie bo dopiero zamowila. To nie bedzie duzy remont ale cos tam scian uszkodza wiec juz wiemy ze bedziemy musieli pozniej zatrudnic pana do naprawy sciany i pomalowania. Teoretycznie powinno byc zrobione wkrotce i lepiej niech bedzie zanim sie moi zjada na swieta.
    Zycze by bylo juz za Toba choc zdaje sobie sprawe ze zyczeniami niczego nie przyspiesze skoro musi schnac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mialam w zadnych najblizszych i dalszych planach remontu kuchni i to na taka skale, najwyzej bym lekko odswiezyla sciany na bialo wokol szafek i na pewno ich nie sciagala z cala zawartoscia, ale inaczej nie da sie wytapetowac na nowo. I to wszystko zbiega sie w czasie z dwiema przeprowadzkami naszych corek, wiec na ich pomoc nie bardzo moge liczyc, bo beda zajete swoimi balaganami. Moze nawet odloze ten remont do wiosny... jeszcze sie zastanowie, musze tez liczyc sie z wolnym naszego znajomego tapeciarza.

      Usuń
  5. Co się dzieje, Pantero? Najpierw inwazja os, a teraz woda się wdarła. Chyba natura uwzięła się na Ciebie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W nastepnym poscie dowiesz sie, kto jeszcze sie na mnie zawzial. Sila zlego na jednego.

      Usuń
    2. Może to jakaś kara za złe traktowanie fachowców? Na pierwszym zdjęciu przyuważyłem szklankę wody na stole. To ma być poczęstunek dla majstra? Tak się nie godzi...

      Usuń
    3. A skad przypuszczenie, ze to woda? :)))))

      Usuń
    4. Jeżeli w szklance jest to, co myślałem, że nie jest... To już naprawdę nie wiem za co prześladuje Cię siła złego na jednego.

      Usuń
    5. Nie no, tam jest woda, bo kawy majster nie chcial, a tego, co to wiesz, to im nie wolno w pracy. Jesli zas chcesz sie dowiedziec o sile zlego, to zapraszam jutro.

      Usuń
  6. Mogę Ci tylko współczuć. Dlatego ściany w kuchni, łazience i przedpokoju są u mnie tylko malowane. Do tapetowania pokoi zabieram się jak żaba do jeża, czyli kiedyś w planach. 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja oczywiscie tez wolalabym malowane sciany, ale "odziedziczylismy" te tapete po poprzednikach, ktorzy musieli sie wyprowadzic w pol roku po remoncie, bo facet dostal prace w innym miescie. W kuchni tapeta jest nawet na suficie.

      Usuń
  7. Dzisiaj nie chciało mnie wspuścić do Twojego bloga, ani z fb, ani z google, nawet musiałam się na nowo logować...

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie cierpię takich akcji. A czy w kuchni, z racji parowania, gotowania i czego tam jeszcze, tapeta Ci nie odchodzi? Pytam, bo pierwszy raz spotykam się z tapetą w kuchni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, juz 15 lat trzyma sie ta tapeta scian i sufitu, bo tam tez bylo tapetowane, dopiero facet ze zdjecia wycial jej kawalki, zeby dotrzec do sciany.

      Usuń
    2. Solidna, niemiecka robota w takim razie :-)

      Usuń
    3. Nie narzekam, raz nawet w miedzyczasie malowalam.

      Usuń
  9. i ja nie cierpię takich sytuacji..uch że mi się plan sypie, albo niedajtusk kasa. kurcze współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bukzaplac, Teatralno, ja tez sobie mocno wspolczuje, bo z tym bajzlem zostane sama, slubny juz kombinuje, zeby wyrapetowac dokola szafek, byle tylko nie musial pomagac w ich demontazu. Sprzatanie po wszystkim tez spadnie na mnie.

      Usuń
  10. Dam znak, że byłam, bo wiesz co przeszłam z zalaniem łazienki, a potem kuchni.
    Fajnie, że porządnie wyschnie, ja nie miałam czasu na suszenie i mam, co mam, ale tylko w łazience popękało, to kiedyś się poskrobie i pomaluje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu wcale nie chodzi o popekanie, ale jak nie wysuszy sie sciany, to moze zaplesniec, a ta czarna plesn to trucizna. Jest to wprawdzie mocno upierdliwe, ale trzeba przezyc, zeby moc przezyc pozniej :)))

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Leniwie

  Swieta sobie trwaja, dzisiaj mamy dzien wolny od siebie i tradycyjnie bedziemy podjadac to, co zostalo z wczoraj. Zeby przygotowania potra...