Ja tam przesadna (przesondna) nie jestem, gusla i zabobony nie dla mnie, ale no nawarstwilo sie. Z tym, ze ja akurat jestem realistka, bo kiedy pesymista lamentuje o pechu 13-go w piatek, to optymista skacze do gory i oczekuje czegos szczegolnie dobrego, a ja... ciesze sie, ze wreszcie nadszedl weekend!
A dokladnie tydzien temu wzielam sie w koncu za to, do czego przymierzalam sie od dluzszego czasu, a mianowicie porzadek w ksiazkach. Zaczelo mi bowiem brakowac miejsca od nadmiaru tego dobra. Do mojej kolekcji, ktora sobie przywozilam sukcesywnie z Polski, za kazdym pobytem zabierajac kolejne kilogramy tego ciezkiego towaru. Bo ja nie moge sobie wyobrazic domu bez ksiazek, jestem starej daty i wiem, ze teraz mozna miec kazda ksiazke, jak nie w wersji papierowej, to w elektronicznej do czytania w Kindlu, albo do posluchania, ale nie wyobrazalam sobie rozstac sie z moim ksiegozbiorem, czesciowo odziedziczonym, czesciowo zalatwianym po duzych znajomosciach spod lady albo wypatrzonym w jakims antykwariacie, otrzymanym w prezencie, zbieranym przez cale zycie. Takie byly wtedy czasy, inwestowalo sie w ksiazki, a duza biblioteka swiadczyla o statusie gospodarza domu.
Tak sobie zbieralam te ksiazki, bedac juz tutaj dostawalam nowe, kupowalam, a na regalach zaczynalo brakowac miejsca. Dlugo jednak zwlekalam z porzadkami, bo jakos nie miescilo mi sie w glowie wyrzucac ksiazki na makulature, mentalnie pod tym wzgledem zostalam w glebokiej komunie. W koncu jednak dojrzalam do decyzji rozstania sie z ksiazkami typu encyklopedia z lat 60-tych, niemieckie slowniki ortograficzne sprzed reformy pisowni, zdublowane slowniki innojezyczne, ksiazki malo wartosciowe, do ktorych z pewnoscia juz nigdy wiecej nie wroce, jakies cegly, ktorych nigdy nawet nie zaczelam czytac. Kazda ksiazke musialam przekartkowac, bo czasem mam w zwyczaju uzywac w roli zakladki zdjecia, jakies stare listy albo... o czym zupelnie zapomnialam... pieniadze. Tak, znalazlam dawno zadolowane i calkiem zapomniane 50 euro. Mamy w domu taki pojemnik na makulature, szlismy cztery razy, niosac go we dwojke, w padajacym deszczu, na rog ulicy, gdzie stoja pojemniki na papier. Nasz domowy pojemnik byl tak ciezki, ze jedna osoba nie dalaby rady zaniesc tak daleko. Ksiazki sa okrutnie ciezkie. Ogarnelam jedynie regal w sypialni i jeden z regalow w salonie, drugi zostawilam na kiedy indziej, bo juz nie mialam sily, bolala mnie kazda kosteczka, a ze ksiazki byly nieco zakurzone, brudna bylam jak nie przymierzajac gornik na przodku. I wiecie co? Rozstalam sie z tymi ksiazkami bez zalu, myslalam, ze bedzie gorzej.
Czekam zatem na kolejny zryw i natchnienie, to wezme sie za ten drugi regal.
Gratuluję że tak dobrze pozbywasz się niepotrzebnych książek. Lubię takie porządki. Od czasu do czasu i ja to robię, ale bardziej na spokojnie, powoli, po kilka książek, czasami jest to po prostu jedna, czasami przeczytam jeszcze raz, a jak już wiem że to był ten ostatni raz, to nawet cieszy mnie wyrzucenie.
OdpowiedzUsuńTyle ksiazek wywalilam, a regaly znow pelne, uzupelnilam je bowiem ksiazkami, ktore lezaly z braku miejsca gdzies na wierzchu, tam gdzie nie powinny. Moze jeszcze przed swietami dopadnie mnie natchnienie na ten drugi regal. Chcialabym, ale tyle sie dzieje, tyle innej roboty czeka, ze nie wiem czy zdaze.
UsuńNa razie niech stoją, tak długo stały że mogą jeszcze postać, przecież to nie jest robota przedświąteczna jak gotowanie bigosu czy pieczenie ciast.
UsuńNo niby masz racje, ale ja jestem troche w goracej wodzie kapana i jak juz zaczelam, to chcialabym jak najszybciej skonczyc. Ale czekam nie tylko na wolna chwile, ale i na natchnienie, bo bez tego, choc robota nagli, ani rusz. :)))
UsuńKasia Sobczyk taka ładna i ten głosik taki dziewczęcy. I wszyscy tacy szczupli, chłopaki jak z żurnala. To były czasy bez pizzy, McDonald’a i soft drinks.
OdpowiedzUsuńI bez smartfonow, komputerow, internetow, tik-tokow i innego badziewia kradnacego czas i rozluzniajacego kontakty miedzyludzkie. Choc z drugiej strony, gdyby nie internety, nie poznalabym Ciebie i wielu innych wartosciowych ludzi.
Usuńo rany Pantero...i ja rozpoczęłam ten proces, takie porządki ...i nie skończyłam. ale encykopedie i słowniki już dawno wyniosłam do teatru, szkoły, bibliotek ... ach i MJ zabrała kroniki, kobiet, opery, XX wieku...
OdpowiedzUsuńteraz ogarniam sie w kwestii sprzedaży w skupszopie. i pewnie na wieczne nigdy tego nie sprzedam :-)
i ja mam sentyment do papierowych książek i ubzdurałam sobie, że pewnych autorów muszę mieć wszystkie wydania papierowe, Tokarczuk i Sapkowskiego...na przykład. I teraz się biję ze sobą od tygodnia, czy kupić Wiedźmina w papierze czy poczekać na kindla czy audio...i płaczę.
Mialam znakomity ksiegozbior dla dzieci, zbieralam latami, bylo w nim pelno klasykow. Dobrze, ze znalazlam chetnego w Polsce, kto za koszty przesylki (bardzo wysokie!) przytulil te moje skarby, bo juz moje dzieci nie bardzo chcialy czytac po polsku, a ich dzieci nie mowia nawet, wiec musialabym wyrzucic.
Usuńw sumie to jest jednak straszne, że takie czasy nastały...
UsuńCzasem los emigranta jest nie do pozazdroszczenia. Ja jeszcze do niedawna zylam tak okrakiem miedzy starym a nowym krajem, moich dzieci nic juz praktycznie z Polska nie laczy, a odkad mama jest tutaj, to i mnie.
UsuńWszystkie niechciane książki oddaję na bazarki charytatywne.
UsuńI marzę o pięknych regałach...
Kalina, bazarki sa na ogol w Polsce, koszty przesylki bylyby gigantyczne, bo ksiazki sa ciezkie, a poza tym, poki zyje, nie chce sie z ksiazkami rozstawac, a od dzieci nie bede wymagala, zeby slaly je na wlasny koszt do Polski na bazarki.
UsuńMam dwa Billy z IKEA, swietnie sie sprawdzaja i ladnie wygladaja.
Podziwiam Cię, że to zrobiłaś. Ja jeszcze nie potrafię wynosić z domu książek, a na regale w przedpokoju nie już miejsca. Dobrze, że dzieci, jak robiły porządek - po wielu latach, wyniosły szkolne książki i zeszyty, ale teraz będzie tam pokój Mamci, więc nie chcę tam wkładać książek na nowo...
OdpowiedzUsuńSzkolne ksiazki i zeszyty dzieci likwidowalam zawsze na biezaco, bo po coz to trzymac. No a skoro zwolnily sie regaly w pokoju, gdzie ma mieszkac Twoja mama, to co stoi na przeszkodzie, zeby zapelnic je ksiazkami, ktore chcesz zachowac?
UsuńGdybys nie napisala o tym to nawet bym nie zwrocila uwagi na piatek 13.
OdpowiedzUsuńMialam zupelnie podobna historie z ksiazkami, kupujac i kupujac w erze przedkomputerowej. Najbardziej lubilam historyczne, cztalam rowniez klasykow ktorych mialam cale serie,
(jak Cooper, Dickens), inna seria byly o odkrywcach geograficznych, duza czescia mojej biblioteczki byla encyklopedia Britannica, 30 tomow. Ta oczywiscie szybko stala sie przedawniona a z nadejsciem internetu niepotrzebna. A byla piekna, w plociennych oprawkach, z tloczonym tytulem, zlotym. Gdy mieszkalam na prowincji z malenka biblioteka kupowalam na Amazon gdzie uzywana ksiazke mozna bylo kupic taniutko, czasem za 1 $ - i po jakims czasie wyliczylam ze nakupilam 700! Oczywiscie nie wszystkie trzymalam po przeczytaniu dajac je bibliotece albo uzywanemu sklepowi, niemniej te wartosciowe zatrzymywalam, malenka czesc mam do dzisiaj. Zawsze miejac mniejszy czy wiekszy dom mialam na nie miejsce, w ostatnim domu majac osobne biuro dodawaly mu "atmosfery" jako ze nie byla w nim tylko elektronika. Musialam sie naglowic ktore i ile ksiazki moge zabrac ze soba na Floryde bo wiadomo ze tutaj mam ograniczone miejsce ale przywiozlam tyle by miec jeden regal ksiazek. Oczywiscie przy likwidacji domu musialam wiekszosc oddac temu facetowi od aukcji. Nawiasem mowiac on jeszcze nie wszystko co moje wystawil do sprzedazy, robi to porcjami majac poza mna 70 klientow.
Nawet nie chce mi sie wspominac tygodni segregowania, decyzji, pakowania dorobku zycia by go oddac w obce rece.
Obecnie trzymam w apartamencie to co mi absolutnie potrzebne, nie zagracam co mi daje uczucie przestrzennosci a takze kiedys bedzie prostsze do nastepnej likwidacji.
Ja jestem w o tyle lepszej sytuacji, ze sie nie przeprowadzam, a tylko potrzebuje wiecej miejsca na polkach biblioteczki. Z Polski tez przywozilam ksiazki partiami, bo nie dalibysmy rady za jednym zamachem przywiezc wszystkich. Zdaje sobie jednak sprawe, ze kiedy umre, dzieci wywala wszystko do smieci, bo tych polskich ksiazek nie da sie nawet oddac tu do biblioteki, na co komu obcojezyczne. Ale ja juz nie bede tego widziala, nie bede musiala przezywac widoku moich skarbow na wysypisku.
UsuńO tak, niezwykle przykre jest takie pozbywanie sie dorobku, pamiatek, nie zliczylabym ile razy serce mi pekalo gdy to robilam. Wszystko bylo bezcenne w jakims sensie ale mus to mus.
OdpowiedzUsuńJa tez bardzo przyzwyczajam sie do przedmiotow, dlatego trudno mi rozstawac sie z pamiatkami, mam ich pelne szuflady, leza i nawet do nich nie zagladam, nawet nie pamietam, co tam dokladnie jest, ale nie wyrzucam, choc powinnam.
UsuńI tez juz kilka razy likwidowalam pamiatki, ale wciaz mam ich duzo. Za duzo.
Ja to się urodziłam trzynastego, ale jak patrzyłam w taki "wieczny kalendarz" to był to wtorek, więc trzynastki poza kwietniową mało mnie dotykają. Przed wyjazdem z Polski wybraliśmy na nowe miejsce tylko ulubione książki a resztę przeznaczyliśmy do wysłania na Litwę. Teraz bardzo często ściągam elektroniczne wersje na czytnik, bo odkryłam jego główną zaletę- jest lekki, mieści się w torebce, można sobie dobrać wielkość czcionki. Mam tu w domu mnóstwo książek o tematyce górskiej, bo mój mąż był zapalonym wspinaczem w czasach grzesznej młodości i zbierał takie właśnie lektury. Na razie jeszcze je mam, a jak umrę, to będzie się córka martwiła co z nimi zrobić.
OdpowiedzUsuńJa jestem "urodzona w niedziele" :))) Ale mimo to robota mnie kocha, a powinnam przeciez przez cale zycie lezec i pachniec, prawda? :)))
UsuńJa tez wychodze z zalozenia, ze jak umre, to niech sie dzieci martwia, co zrobic z ksiazkami, mnie juz serce nie zaboli, kiedy wyladuja w smietniku.
Moja (jak znam życie) to część zostawi sobie, a resztą obdaruje jakąś polonijną placówkę w Berlinie.
UsuńNawet nie wiem, czy tu istnieje jakas polonijna placowka, zreszta nie bedzie mnie to juz wtedy zupelnie obchodzilo.
UsuńJak by mi sie przydala taka Pantera na ksiazki. Ja juz tak wiele wypozyczylam proszac o to aby mi nie oddawano ale tez mam poupychane takie, ktorych przeciez nie wyrzuce, nie oddam, nie , nie, nie bo nie. Podziwiam wiec Twoja stanowczosc w tej materi. :)))
OdpowiedzUsuńZajelo mi dlugi czas to przekonanie samej siebie, ze tak trzeba, ze moja ukochana i zaczytana na smierc encyklopedia z lat 60-tych nie zawiera juz niczego aktualnego, ze otrzymana na urodziny ksiazka o stosunkach sasiedzkich Niemiec z Polska to zbitek zboznych zyczen autora, a nie rzetelna ocena tych stosunkow, ze kryminaly to nie to, co warto miec na polkach. I tak nie jestem z siebie do konca zadowolona, bo spodziewalam sie wiekszych luzow na regalach.
UsuńNie, prędzej sobie serce z piersi wyrwę, niż książkę wyniosę. Daję tylko wnukom, jak wiem, że czytają :) Ale mam zachomikowany nawet życiorys Stalina (a co, było w domu, mama pracowała też w szkolnej bibliotece i nie umiała wyrzucać książek), mam też 23 tomy encyklopedii Meyersa, pięknie gotykiem po szwabsku pisanej, roczniki gdzieś tam 1800 :) Nikt tego nie czytał, ale wszyscy podziwiają, a ja, jako magister bibliotekoznawstwa zeszłabym na zawał, wyrzucając to do śmieci. Kiedyś jakiś Szwab chciał ode mnie to kupić za 100 marek (za tę kasę mogłam wtedy miesiąc przeżyć), ale go wyśmiałam. Mówił, że to 20. Auflage, a tych u nich pełno. No to mógł sobie w Reichu kupić, tym bardziej że z PL nie wolno chyba do dziś wywozić rzeczy wyprodukowanych przed 1945 rokiem :) Bieda z tą moją biblioteką :) Tym bardziej, że w większości są to moje ukochane, wyrwane spod ziemi, zaczytane. A że do nich nie wrócę? Kto wie, może w następnym życiu :P Komiksy, latami leżące w komórce, na nowo odkrywają wnuki, mając przy tym świetną zabawę. Pewno, że książki z mojego dzieciństwa zestarzały się i wiele słów z nich jest już obcych i martwych, ale... Nie, książek się nie wyrzuca. Pracę magisterską pisałam z XVI-wiecznych książek, śledząc ich losy - i naprawdę dużo z nich można było wyczytać... :) A może jakaś biblioteka polonijna jest w Getyndze i weźmie książki od Ciebie?
OdpowiedzUsuńNie no, o co Ty mnie podejrzewasz, ze wyrzucilabym jakies cenne stare ksiegi? Mam dwutomowa ksiazke tez pisana gotykiem, cos o medycynie, z takimi fajnymi obrazkami anatomicznymi. Jak mi kiedys na chleb zabraknie, to wystawie ja na sprzedaz.
UsuńRoznica mieszy nami polega na tym, ze moje wnuki po polsku czytac nie beda, to po pierwsze, a po drugie, nie mam gdzie tego wszystkiego trzymac. Nie ma u nas zadnej biblioteki polonijnej, zreszta czesc ksiazek juz wyrzucilam, wiec i tak za pozno.
No fakt, ale może któreś z Twoich wnucząt się nawróci i na polonistykę pójdzie? Skoro w DE tak paskudnie jest? ;) Ja właśnie dziś czystkę zrobiłam w starych pościelach i też mi serce z bólu pękało...
UsuńA nie, z tym nie mam zadnych bolow fantomowych, z bielizna i recznikami rozstaje sie bez zalu.
UsuńJuz mnie sama z Polska niewiele laczy, odkad mama jest tutaj, wiec raczej nie sadze, zeby moje potomstwo i ich potomstwo zechcialo sie nawracac. Nie wykluczam, ze zechca stad emigrowac, ale kierunek bedzie inny.
Mam akurat dwie bliskie osoby, kuzynke i przyjaciolke, ktore wlasnie dzis swietuja urodziny :-) Nie psuje im humoru fakt, ze raz na jakis czas jest kumulacja i 13. wypada w piatek, ani tez fakt, ze jakis general zrobil im psikusa i juz na zawsze ta data bedzie kojarzona z brakiem “Teleranka”. ;-)
OdpowiedzUsuńCo do ksiazek, to… No coz, serce krwawi, ale czasem trzeba… :-( Zal, ze stosunek do ksiazek jako przedmiotow zmienil sie tak bardzo, ze wygoda i minimalizm wzial gore nad domowymi bibliotekami, ale tez uwazam, ze wiele osob zaczelo dostrzegac, ze pelne regaly nie zawsze ida w parze z zamilowaniem do czytania. Jak tylko jestem w Polsce to staram sie przegladac polki i czasem zdarza sie, ze jakas jedna czy dwie sztuki wedruja do biblioteki. Mam jedna encyklopedie, taka jednotomowa i trzymam ja bardziej z sentymentu, bo byla prezentem pod choinke od Rodzicow, ale ze jest tylko jedna wielka ksiega wiec zostanie. Pewnie gdyby byla zlozona z kilkudziesieciu tomow to rozwazalabym oddanie ze wzgledu na miejsce. Ja juz od dawna przestalam kupowac ksiazki, ktore sluza na raz. Wiekszosc ksiazek ktore mam i tych nie oddam, to takie zwiazane z ogrodnictwem, wydania albumowe jak i typowe poradniki czy wrecz pozycje specjalistyczne. Lubie tez kucharskie, czasem nawet dokupie sobie jakas jesli tematyka mnie interesuje. Czasami wpadaja mi w rece jakies fajne, stare wydania na pchlich targach czy w charity shop. Ostatnio byla to “Ania…”, innym razem “Przeminelo z wiatrem”. W ub.r. znalazlam na car boots ksiazke w prawie idealnym stanie, z poczatku lat ‘80, napisana przez milosciwie nam panujacego Karolka 😁 Jeszcze chyba z czasow kiedy byl kawalerem. Mam tez sporo ksiazek do ktorych mam sentyment, bo byly jakas nagroda, albo prezentem wlasnie. Ale wiekszosc takich “masowych produkcji”, jesli akurat jakos trafila do mnie, biorac do reki oceniam, czy jest mi potrzebna. Jezeli wiem, ze definitywnie nie przeczytam jej drugi raz, to nie ma sensu trzymac. Niech ktos inny sie pocieszy. Jedyne czego z cala pewnoscia bym nie zrobila, to wyrzucenie do kubla! To juz zakrawa w moim odczuciu na swietokradztwo, bez wzgledu czy pozycja mniej czy bardziej wartosciowa.
No a gdzie ma wyrzucac te ksiazki? Wszystkie poszly do kubla, oczywiscie posortowane do starego papieru, bo jakze inaczej. Sporo albumow odziedziczylam albo dostalam w prezencie, one zostaly, bo jest co ogladac, choc moglabym obejrzec to samo na google street view albo na youtube, no ale mam albumy.
UsuńZostal mi jeszcze ten drugi regal i biore sie za niego jak pies za jeza.
Nie, no jasne. Ja napisalam o sobie, ze wyrzucenie dla mnie jest raczej trauma. ;-) Ale jakis czas temu bylam w jednym z tutejszych szpitali i w poczekalni byl regal z ksiazkami zostawianymi przez pacjentow albo odwiedzajacych. Z ciekawosci przejrzalam i posrod kilkunastu roznych jezykow, znalazlam tez kilka pozycji po polsku. I tak sobie pomyslalam, ze jesli bede sie pozbywala ksiazek tutaj, glownie po angielsku, to chyba tez w takie miejsca podrzuce.
UsuńU mnie pozycja nr 2 na liscie “Odgruzowac” to porzadki w zdjeciach. Tutaj dopiero jazda, bo nie dosc, ze do tych papierowych doszly tez te cyfrowe, ktorych jest pierdylion na kilku urzadzeniach, to jeszcze problem z utylizacja. Najlepiej byloby spalic, albo przepuscic przez niszczarke, bo tych to juz kompletnie nie wyobrazam sobie walajacych sie w kuble. 😕
Oesu, nie mow mi o zdjeciach, to moja nastepna zmora, tez powinnam je wszystkie uporzadkowac, zdygitalizowac, ale nie mam na to ani sily, ani ochoty. Juz i tak mam sie za bohaterke, bo ruszylam ksiazki, a to chodzilo za mna od dawna.
UsuńNo wlasnie. Wyrzucenie starych to jedno. Ale u mnie tez milion przezroczy, ktore przydaloby sie przerobic na zdjecia i wybrac te bardziej wartosciowe. A to z kolei koszta, w ktore nie wiem czy chce i czy jest sens sie pakowac…
OdpowiedzUsuńPodobnie mam z filmami vhs, ktorych nakrecilismy cale mnostwo, kiedy dzieci byly jeszcze male, teraz nie ma ich nawet jak obejrzec, a dygitalizacja niestety kosztuje.
UsuńJa też uwielbiam książki w tradycyjnej, papierowej formie :)
OdpowiedzUsuńBo nie ma nic lepszego, aleee... nie tylko trzeba isc z postepem, ale rowniez miec na uwadze coraz mniej miejsca na ksiazki papierowe. Ja cenie sobie audiobooki, bo tym sposobem moge "czytac" bedac z psem na spacerze. Kindla wprawdzie jeszcze nie mam, ale to tez praktyczna rzecz, np. przy wyjezdzie na wakacje, gdzie miejsce w bagazu i jego ciezar odgrywaja niemala role.
UsuńJa nie potrafię nie mieć książek. Gdy przejdę na emeryturę, z przyjemnością wywalę lektury i słowniki.
OdpowiedzUsuńTotez bardzo duzo ksiazek zostawilam, wywalilam ramote i wszystko, co sie przeterminowalo.
UsuńTak przy okazji: ten, co jojczy, że w piątek 13 same katastrofy, to katastrofista. Pesymista to realista...
OdpowiedzUsuńA realista to kto? :)))
Usuń