Rokrocznie od lat wielu wszyscy zaczynaja narzekac na Last Christmas, White Christmas, Kevina i glupawe swiateczne filmiki o tresci przewidywalnej od pierwszego kadru i wiadomym happy endzie. A jednak co roku nucimy, ogladamy teledyski, wzruszamy sie przy filmowych romansidlach, cieszymy z pomyslnego konca, smiejemy i podziwiamy fantazje Kevina. Ta powtarzalnosc budzi zarowno narzekanie jak i nostalgie, a ta pozorna sprzecznosc ma swoje korzenie w wielu psychologicznych i kulturowych mechanizmach. Jak bardzo nie lubilibysmy swiat, tak w tym okresie stajemy sie nieco bardziej melancholijni wspominamy dziecinstwo, tamte gwiazdki, jakiekolwiek by byly, zawsze bylo to cos bajkowego, choinka, swiatelka, specjalne potrawy, prezenty, "swiatecznosc" w zachowaniu czlonkow rodziny. Bylo inaczej, prawdziwiej. Teraz i czasy niesprzyjajace, i obawy o przyszlosc, powszechna komercjalizacja zycia, jakies przymusy, bo tradycja, bo tak byc musi. W okresie swiatecznym poszukujemy stabilnosci i tradycji, a te powtarzajace sie piosenki i filmy staly sie czescia rytualu, ktory daje poczucie bezpieczenstwa, czegos znajomego i zaufanego. Dobrze sie kojarza, choc moga wydawac sie irytujace. A im czesciej jestesmy wystawiani na jakis bodziec (piosenki, filmy, sytuacje), tym bardziej go akceptujemy. Po poczatkowym "znowu to samo?", wciagamy sie w znajome dzwieki lub fabule i czerpiemy z nich radosc, jakby wbrew sobie. Te swiateczne filmy czy piosenki maja swoj specyficzny urok, tam swiat jest jeszcze normalny, nie ma w nich strachu przed wojna, nie ma klimatycznych zawirowan, nie ma glupich politykow, jest milosc, zrozumienie, tolerancja. Bo nie tylko dzieci potrzebuja swoich bajek, dorosli tez chetnie separuja sie, chocby na te póltorej godziny, od realnego swiata, tez chcieliby kochac i byc tak kochani jak na filmíe, mieszkac w takich slicznych domkach otulonych sniegiem, przy kominkach obwieszonych swierczyna i skarpetami.
W sumie czekamy na te swieta, choc do dobrego tonu nalezy ponarzekac. Bo to narzekanie to rytual sam w sobie, tez jest powtarzalny, a chóralne marudzenie na Kevina tworzy poczucie wspolnoty. Swieta sa czasem "niskiej poprzeczki", oczekujemy prostoty i przyjemnych bodzcow, rzeczy, ktore nie wymagaja duzego zaangazowania, sa przewidywalne. Dosc mamy w zyciu wyzwan umyslowych i emocjonalnych, wiec pod koniec roku te glupie cieple historyjki sa jak balsam dla duszy.
I tak z narzekania robi sie zart, a ostatecznie wszyscy czerpia jakas przyjemnosc z tego, co znane i lubiane. Reasumujac, te piosenki czy filmy to mieszanka nostalgii, tradycji i przyjemnosci plynacej z prostoty, to czesc rytualu, w ktorym wlasciwie chetnie uczestniczymy.
Milo że tak tutaj nastrojowo świątecznie, właśnie dlatego że Boże Narodzenie. Jestem bardzo za tradycja tych Świat wbrew poprawności politycznej, która próbowała, zresztą dalej próbuje zniszczyć Boże Narodzenie, żeby nie urazić wyznawców innej religii. U mnie kilka dni temu był protest tych samych co pro Palestyna, tym razem domagali się zlikwidowania Christmas’u.
OdpowiedzUsuńA czy w Niemczech w dużych miastach nie było przemarszów wyznawców Islamu przez jarmarki świąteczne, czytałam że tysiące ich przeszło, no i prysł czar świąteczny.
U nas tez probowali majstrowac przy nazwie, "swieta zimowe" czy jakies inne wersje, byle nie "boze narodzenie". Nawet jarmarki chwilowo przestaly sie nazywac jak zwykle, tylko wymyslali jakies karkolomne erzace.
UsuńTak, syryjskie gnoje tlumnie przechodzili przez tereny jarmarkow swiatecznych, ze niby tak sie ciesza z upadku Assada, ale jakos nie spiesza sie wyjezdzac do swojego wolnego kraju.
Tak, ale dlaczego musieli iść że swoją radością na jarmark bożonarodzeniowy ?
UsuńDlatego, ze nami gardza, gardza naszymi swietami i swietosciami i, jak to najezdzcy, robia pokaz sily i zapowiedz, co nas w przyszlosci czeka. A wladze Niemiec w dudy im wlaza bez wazeliny, kiedy oni swietuja swoje ramadany i inne takie.
UsuńA my jak jesteśmy w ich krajach to szanujemy ich obyczaje, pamiętam jak byłam na Bali i chodziłam i cały czas patrzyłam pod nogi żeby nie wejść, nie zniszczyć ich święconek, takich malutkich, a chodniki były wąskie, albo wcale nie było.
UsuńOni dbaja o swoja kulture i religie, tam nie odwazylabys sie czegos zniewazyc, bo konsekwencje moglyby byc przykre dla Ciebie. A we wlasnym kraju musisz gnojom schodzic z drogi i tolerowac wszystkie ich niegodziwisci, bo to oni w efekcie pozostana bezkarni, a Tobie moze sie oberwac za rasizm. Tak wyginie zachodnia kultura i chrzescijanstwo.
UsuńJak lubimy ogladac filmy tak nie sa one o swiatecznej tematyce, te sa bardzo na jedno kopyto i glupawe.
OdpowiedzUsuńU nas bardzo waznym elementem swiat ( i Thanksgiving) jest to ze rodziny sie odwiedzaja. Prawie kazda jest rozczastkowana mieszkajac i pracujac w innym miejscu/stanie wiec swieta to okazja do urlopu, przerwy szkolnej i zjazdu rodzinnego. Skoro tak to wypada je okrasic choinka i prezentami. Wiec tradycja sie ciagnie choc element religijny zanika.
A rodzajem filmu do ogladania my rzadzimy, my decydujemy co ogladac pomijajac co nam media podrzucaja.
A ja czasem w swieta mam nastroj na swiatecznego oglupiacza, gdzie wszystko jest perfekcyjne, piekne i pelne milosci. Nie mam tego w domu, to sobie chociaz popatrze, jak u innych wszastko gra i buczy. Rodzine niby mam pod reka, ale z niektorymi spotykamy sie tak rzadko, jakby mieszkali na drugim kocnu swiata. Nie maja potrzeby, to i ja nie mam.
UsuńWłaśnie przed momentem napisałam do Serpentyny o świętach - Jej pierwsze od chwili automatycznej zmiany stanu cywilnego, moje już szóste. Święta BN to były dla mnie świętami gdy byłam dzieckiem - jedyny problem był z gatunku czy aby na pewno Mikołaj do mnie trafi i przyniesie to o co go w liście prosiłam. Bo pisałam listy do Mikołaja i babcia je kładła na zewnętrznym parapecie okiennym. Potem święta były miłym akcentem gdy moje dziecko było jeszcze w domu, potem gdy tylko mogliśmy to wyjeżdżaliśmy w tym czasie w góry, a teraz to spotkanie dwóch babć z coraz starszymi swymi dziećmi i wnukami. Filmów w TV nie będziemy oglądać, może obejrzymy filmy z zagranicznych wojaży dzieci i wnuków, bo w tym roku naprawdę sporo podróżowali i kręcili filmy. I zapewne pogramy w Carcasonne. Choinki w tym roku na pewno sobie u siebie nie postawię, elektrowni też nie obciążę światełkami na balkonie, może tylko tutejszym obyczajem powieszę jakiś mały symbolik na zewnątrz swoich drzwi wejściowych. W holu budynku zapewne jak co roku stanie nieduża choinka i postoi niemal do Wielkanocy.
OdpowiedzUsuńMasz racje, dla mnie swieta skonczyly sie ze smiercia babci, a juz z moimi corkami swieta to meczarnia, bo nie lubia niczego ze swiatecznych potraw, wybrzadzaja, zmieniaja menu. Atmosfera jest nerwowa i nie lubie teraz swiat, no moze lubie popatrzec na reakcje dzieci na prezenty.
UsuńTez wyjechalabym gdzies chetnie, gdzie jest troche wiecej slonca, a mniej deszczu.
Zaczęłam lubić święta odkąd zostałam sama z dziećmi - kategorycznie zabroniły mi lepić pierogi i piec, bo kupione też dobre, a ważna jest wypoczęta mama. Potem było kilkanaście lat jeżdżenia na święta do UK, 15 bodaj, bo starszy nie mógł wtedy do kraju wrócić. Ale tam miałam fajnie, bo był mój Przyjaciel i razem robiliśmy święta z półobrotem i przytupem. Potem pandemia i się urwało, a teraz pałeczkę przejął najmłodszy i organizuje wszystko. Fakt, że w komplecie z rodziną żony, ale to tylko jeden dzień. I nic nie muszę - kupowałam dotąd pierogi, ale w tym roku i od tego się wymigałam, daję kasę i nic mnie nie obchodzi. To będzie dzień na pohulanie z wnukami, potem odpoczynek - i tak, to lubię. Prawie wszystkie filmy z tego mema widziałam :)
OdpowiedzUsuńJa tez wychodze z zalozenia, ze mozna kupic i oszczedzic sobie pracy i stresu. Zanim corki wyprowadzily sie od nas, jeszcze zrywalam sobie kregoslup, sprzatalam, wywieszalam swiatelka, ubieralam choinke, gotowalam po nocach pracujac w dzien. Kiedy wiec swieta nastaly, ja bylam wrakiem, ale mieszkanie blyszczalo, a stol sie uginal. Nigdy wiecej!
Usuńno Pantero toż to wypracowanie naukowe, normalnie. analiza naukowa na temat: dlaczego to sobie robimy ?? a ja następnego napisze posta w pod tym tytułem :-)
OdpowiedzUsuńale masz racje. choć nie do końca...otóż jednak zarówno komercha jak i długi dystans tej świątecznej napierdlalanki ...zabijają ten cały nastrój według mnie.
Kewina nie oglądam ale mam swoje ulubione lastchrystmasy filmowe :) ofkors.
natomiast zauważyłam, ze już nie snuje sie po galeriach jak to było wcześniej, tylko lotem błyskawicy załatwiam sprawy...żeby mi nie obrzydzili świątecznego klimatu. bo tylko on jest dla mnie w tym czasie...nie odprawiam guseł, tylko chcę sie właśnie poczuć bezpiecznie i napawać wspomnieniami i spotkaniami. :-)
UsuńDobrze, ze te swieta nie trwaja dluzej, choc oczywiscie w sklepach zaczynana sie juz w sierpniu. Mozna wytrzymac ten tydzien Kevinow, lastchristmasow i romansidel. Zreszta kto ma czas wisiec na telewizorze? Glownie czlowiek wyzywa sie w kuchni albo lata ze szmata, wiec na telewizje brakuje czasu i ochoty.
UsuńJa juz chyba nigdy nie bede czula sie bezpiecznie, bo zewszad same zagrozenia, jak nie dyktator zza wschodniej granicy, to muzulmanscy najezdzcy.
UsuńNie mam żadnej ochoty robić w tym roku świąt. Podejrzewam, że zrobię z pięć dań na kolację i to będzie wszystko. Może jeszcze ugotuję kapustę z grochem i to też nie za dużo. Te święta mnie jakoś nie cieszą. Jeszcze w zeszłym roku jakoś inaczej podchodziłam do tego...
OdpowiedzUsuńObie wiemy, dlaczego swieta w tym roku nie ciesza i nie ma sie co dziwic, mam podobnie. Ale trzeba zamknac oczy i sie poswiecic. Dobrze, ze u mnie kazda z corek cos robi, wiec cale gotowanie nie spada na barki jednej.
UsuńOjej. Znow swiateczna tragedia.
OdpowiedzUsuń