Bo przeciez ja mam za malo atrakcji w zyciu, mame pod opieka, meza coraz czesciej odplywajacego, robote, chorego kota, przygotowywanie swiat, codzienne prace w domu, sprzatanie, pranie (ktorego nikt poza mna w domu nie umie wlaczyc), pilnowanie, koordynowanie, dopasowywanie, roboty papierkowe, dotrzymywanie terminow i pamietanie o nich i wiele pomniejszych, a od czasu do czasu dyzury przy dzieciach. Ale licho nie spi i los postanowil uszczesliwic mnie nielatwa dodatkowa robota. Na urodzinach Zoski rozmawialismy o koniecznosci wyjazdow sluzbowych corki, ktora przed urlopem macierzynskim czesto musiala bywac w filii firmy niedaleko Marsylii, a raz byla w USA. W jej dziale sa tylko dwie osoby majace pojecie o tej podmarsylskiej filii, Frank i ona. Jak wiecie, dopiero zaczela prace po urlopie wychowawczym, wiec Frank chwilowo mial ogarniac Francje, a ona miala sie szykowac na wyjazd na wiosne, zeby w spokoju mogla przygotowac sie logistycznie na wyjazd z dziecmi i osoba towarzyszaca do opieki w czasie, kiedy ona bedzie pracowac. Oczywiscie podroz osoby i dzieci to juz jej koszty, ale zakwaterowanie jest w airbnb, wiec mieszkanie do pelnej dyspozycji, z kuchnia. Samolot to dosc droga podroz, mozna pokusic sie o pociag, ale tam na miejscu trzeba byloby wypozyczac auto, no i bagaz bylby ograniczony. Corka wymyslila, ze w takim razie pojedzie autem, a to jest 1200 km. Juz sobie wyobrazilam te podroz i marudzace dzieci. Rozpatrywalismy wszystkie za i przeciw, pisalismy rozne scenariusze, ale nazywalo sie, ze mamy jeszcze tyyyle czasu, zeby dopracowac szczegoly lub robic burze mozgow i wymyslic cos madrzejszego.
Tymczasem wczoraj, kiedy bylam w pracy, corka przeslala mi wiadomosc, ze zmarl ojciec Franka, wiec ona musi jechac na tydzien juz w nadchodzaca sobote i czy ja tak krotkoterminowo moge przestawic cale swoje zycie i jechac. Nie powiem, zrobilo mi sie slabo, kiedy pomyslalam, ze mam trzy dni na zalatwienie calej logistyki. Ale chyba z tego strachu wpadlam na inny genialny pomysl. Przeciez moge sie na ten czas wprowadzic do niej, dalej prowadzac chocholy do przedszkola i zlobka, dalej pracowac i nawet miec czas miedzy wlasnym fajrantem a godzina odbierania chocholow z placowki. Malo tego, w razie czego mam na miejscu do dyspozycji dwie ciotki, a sama tez bede do dyspozycji w razie gdyby cos z mama. Moge szkraby zapakowac do auta i przywiezc do mnie (nie zapomniec przelozyc fotelikow!), gdyby bylo tu cos do zrobienia. Za to corka moglaby spokojnie leciec samolotem, ktorego koszt pokryje pracodawca, a nie tluc sie przez pol Europy autem z marudzacymi dziecmi. Oczywiscie jest to dla mnie dodatkowa nielatwa robota, ale mniej stawiajaca mi zycie na glowie, niz branie tygodnia wolnego i tluczenie sie po bezdrozach, szukanie tam placow zabaw i brak znajomosci jezyka tambylcow. No i zdecydowanie tansza to opcja, a corka bedzie mogla w spokoju oddac sie pracy, zamiast spieszyc sie.
Troche z obawa przedstawilam swoja propozycje, bo myslalam, ze corka nie bedzie chciala sie zgodzic na tak dlugie rozstanie z dziecmi, ale nie, mialam wrazenie, ze przyjela oferte z radoscia. Teraz bedzie musiala tylko zrobic odpowiednie zapasy, zebym ja nie musiala robic zakupow z dziecmi. A wieczorami bedzie sobie robila z chocholami wideokonferencje, zeby wiedziec, ze jej skarbom nie dzieje sie zadna krzywda.
Trzymajcie zatem kciuki, zeby wszystko poszlo po naszej mysli.
UPDATE: zdazylam zrobic zamieszanie, potem zadzwonila corka, ze to wlasciwie jeszcze nic pewnego, bo ona MUSI wziac zalegly urlop do konca roku, a gdyby jechala, to wlasnie w czasie tego urlopu i nie wiadomo, czy najglowniejszy szef na to zezwoli. Byc moze wiec jednak przeloza ten wyjazd na przyszly rok. I po co ja sie tak denerwowalam? Po co snulam dalekosiezne plany ogarniecia wszystkiego, co musze miec pod kontrola? Sie pytam?
A już Cie widziałam na wczasach w mieszkaniu Twojej córki. No ale jeszcze nie wiadomo, może będzie, wiec plan już jest. Czasami tak jest że jak opracuje się doskonały plan, to nie skorzysta się z niego.
OdpowiedzUsuńJa juz tez sie widzialam, ale moze nie ma tego zlego... Bedzie wiecej czasu do dopracowania szczegolow.
UsuńDobrze, że wpadłaś na taki pomysł, choć szkoda, że nie zwiedzisz Francji, co prawda, z dziećmi u boku... Żarty, żartami, ale najlepsza z opcji, to ta, że na czas delegacji córki, dzieci pozostają we własnym mieszkaniu, bo łatwiej Ci będzie zapanować nad nimi. Już wiem, po kim Julka ma taki zmysł organizacyjny i charakter... 😘
OdpowiedzUsuńNo fakt, zmysl organizacyjny to nasza cecha rodzinna, ja mam to po mamie, a Julka po mnie :))) Oczywiscie kiedys mozemy wziac pod uwage opcje wspolnego wyjazdu do Francji, jak sie ociepli, bo oczywiscie chetnie bym zmienila klimat, wyrwala sie z domu.
Usuńjedz do Francji koniecznie:-) będzie pani zadowolona i faktycznie, jak sie ociepli. dobrze, że logistycznie już macie sprawę załatwioną. dobrego dnia.
OdpowiedzUsuńPewnie kiedys pojedziemy, choc we Francji bylam juz kilka razy i dupy mi nie urwalo, a Francuzi to najbardziej arogancka nacja na swiecie. Mam z nimi wlasne rozrachunki i nie lubie zabojadow.
UsuńOczywiscie ze Twa propozycja jest o wiele lepsza, nie mowiac tansza, prostsza i wygodniejsza. Zadnej innej nie bralabym pod uwage.
OdpowiedzUsuńSpotkala mnie mila niespodzianka - przyjedzie firma do umycia okien z zewnatrz co dobrze skoro do tych sypialniowych nie mozna sie dostac.
Tak myslalam, ze musi byc jakas firma myjaca nie otwierajace sie okna, dokladnie jak w drapaczach chmur, od wewnatrz lokator myje sobie sam, a z zewnatrz alpinisci nie cierpiacy na lek wysokosci. A co sie napatrza na rozne rzeczy, to ich.
UsuńOlaboga :) Niełatwy jest żywot bapciów. Ja mam zaproszenie na 14 stycznia na Dzień Babci na występy. Dzień Babci jest 26 i to by mnie urządzało. A 14 stycznia jestem w samym środku młynu pracowego... Zaiste, ciężko być babciom :) Ale zrobiłabym tak, jak Ty - zostałabym z dziećmi na miejscu. Ty wszystko byś ogarnęła, bo masz samochód. Ja w Twojej sytuacji umarłabym na amen :P Dzielna bapcia z Ciebie :)
OdpowiedzUsuńMoze jak pogoda bedzie lepsza, a dzieci starsze, kiedy nadejdzie wiosna, to z raz pojedziemy na wycieczke, ale na pewno nie mam ochoty na takie eskapady w zimie przez osniezone gory.
UsuńI faktycznie, majac auto do dyspozycji mozna wszystko ogarnac znacznie szybciej.
No jasne, że będzie lepiej gdy Ty pomieszkasz przez ten czas u nich. To jeszcze małe szkraby i taka długa podróż (obojętnie jakim środkiem lokomocji) jest i dla nich i dla ich opiekunów rzeczą morderczą. Coś o tym wiem z własnego doświadczenia.
OdpowiedzUsuńKomu to mowisz? My do Polski jezdzilismy glownie w nocy, bo wtedy przez wiekszosc drogi moje bestie spaly i nie wypytywaly co chwile, kiedy bedziemy na miejscu. Podroz trwala tak przecietnie 10-12 godzin, bo jeszcze nie bylo autostrady do samej Lodzi i trzeba bylo sie tluc szosami, a jeszcze wczesniej przez dwie granice, bo po drodze byl DDR.
Usuń