01 marca 2025

Niejadalne nietoperze

 Ja naprawde przestaje wytrzymywac napiecie, jakim czestuje mnie zycie. Z dystansu patrzac, mogloby sie wydawac, ze wyolbrzymiam, ze to, z czym musze sie mierzyc, to drobiazgi niewarte wzmianki. Z tym, ze tych drobiazgow jest coraz wiecej, coraz czesciej sie zdarzaja, a we mnie coraz mniej cierpliwosci, za to wyobraznia skutecznie podpowiada, ze bedzie tylko gorzej. I jeszcze czesciej. A ja juz nie wytrzymuje, wiec ze strachem patrze w przyszlosc i coraz czesciej mysle, zeby raz a dobrze z tym skonczyc, niech sie inni martwia. Wszyscy wiecznie czegos ode mnie oczekuja, jest zebranie rodzicow w przedszkolu, oczywista sprawa, ze pojde pilnowac dzieci, jednoczesnie slubny oznajmia, ze ze zdrowiem psa jest cos nie w porzadku. Dwoch rzeczy naraz nie jestem w stanie zorganizowac i wykonac. Obie sprawy sa jednakowo wazne,  ja sie nie rozdwoje, a za mnie nikt tego nie zrobi. Do tego doszedl znow ten moj atak bólu zoladka, a tym razem byl tak dotkliwy, ze slubny juz prawie wzywal pogotowie, i trwal niestety dluzej niz zwykle. Klade to na karb tego, ze przestalam brac Pantoprazol, jak przed kazda gastroskopia. Sama nie wiem, po co ja znow sie poddaje temu bezsensownemu zabiegowi, przeciez jak znam zycie, nic to nie da, a tylko mnie umeczy. Ktora to juz gastroskopia? Ile lat torturuja mnie  i nic z tego nie wynika? Ile kuracji antybiotykowych przyjelam nadaremnie? Moze wiec atakowi winien byl brak leku oslonowego, a moze nadmiar stresu, zreszta czy to wazne. Myslalam, ze nadszedl moj koniec. A w czwartek (ten tlusty) ponownie mnie dopadl bol zoladka, ale na szczescie tym razem atak byl "normalny", w miare krotki. Od tylu lat mecza mnie te bole i zaden lekarz nie umie mnie uzdrowic.
 Mialam w poniedzialek wolny dzien, pomyslalam, ze w koncu zabiore sie za samochod, bo juz taki brudny po zimie, wciaz wozilam w nim psa, ale mimo brezentowej plachty na tylnym siedzeniu, pelno w nim klakow Toyi, powbijanych w tapicerke. Nawet nie pamietam, kiedy ostatni raz odkurzalam auto w srodku, nie mam ani czasu, ani ochoty, ani sily na to, zaniedbalam wszystko. Prosze wiec slubnego, zeby wyjal samochodowy odkurzacz i kabel, mamy taki 25-metrowy, zeby wystarczyl na druga strone ulicy, bo tam sa miejsca parkingowe. Ten wyciaga domowy odkurzacz, wiec mowie, ze potrzebuje samochodowy i kabel (obie te rzeczy sa w pudle przy drzwiach od piwnicy). Za chwile slubny zaczyna mi grzebac w bagazniku i tam szuka kabla, a chwile pozniej wynosi z piwnicy wielki odkurzacz pioracy. Coz, musialam pofatygowac sie sama. Pozniej pojechalam na myjnie i mialam nadzieje, ze po poludniu zdaze do rodzinnej. Niestety, corka zadzwonila z wiadomoscia o zebraniu rodzicow, a slubny poinformowal o tym, ze Toya zle sie czuje. Matka jak zwykle z mina swietej meczennicy, ani slowa pocieszenia czy oferty pomocy. W tamtej chwili mialam naprawde ochote wyjsc z domu i powiesic sie. Juz dawno przestalam byc opoka, ktora wszystko moze, zycie zaczyna mnie przerastac, nie daje temu wszystkiemu rady. I oszczedzcie sobie porad typu, ze mam trzy corki i moglyby mnie w pewnych sprawach wyreczac. Ten temat jest juz dawno zakonczony, nie beda mnie w niczym wyreczac, za to ja mam pomagac im, kiedy zajdzie taka potrzeba. Czuje sie przez wszystkich wykorzystywana. Nie dosc, ze qrna, pracuje, to praktycznie wszystkie prace w domu spadly na mnie, bo jasniepan nie przylozy lapy do niczego, nawet najprostsze prace pomocnicze przekraczaja jego mozliwosci, a jak powszechnie wiadomo, lepiej nie bedzie juz nigdy. 
 A w ogole to nie zryjcie nietoperzy! W Kongu dzieci zjadly tego latajacego ssaka i nie zyja, lakomstwo nie poplaca. Do tego pozarazaly innych i zmarlo juz ponad 50 osob na jakas calkiem nowa chorobe. Czekam dnia, kiedy i ta zaraza rozniesie sie po calym swiecie, znow beda nas izolowac, przymusowo szczepic. Jakby malo bylo tych wszystkich zaraz (zarazów?), ktore juz wokol nas szaleja, grypy, covidy, zapalenia pluc, koklusze (czy juz sie nie szczepi przeciw krztuscowi?), u nas gruzlica przywleczona przez migrantow, na ktora zaprzestano szczepien juz dawno, bo nazywalo sie, ze zwyciezona do cna, podobnie jak ospa. I nikt nie bije na alarm, dzieci nie szczepi sie przeciw gruzlicy, za to wmusza sie robione na kolanie szczepionki na covida, a teraz dopiero wychodza na swiatlo dzienne jakies paskudne dlugodystansowe dzialania uboczne. Na szczescie jednak jeszcze szczepi sie na palio i hajnego mediny. Dla niedoinformowanych: ten byly sutener, ktory obecnie z ramienia pisu kandyduje na prezydenta Polski, a ktory jest jeszcze glupszy od Dudy, w co nielatwo uwierzyc, obiecuje zwolnienie z obowiazku szczepien za wyjatkiem wlasnie tego (i tu cytuje) palio i hajnego mediny. I TO mialoby reprezentowac w swiecie Polske przez nastepne piec lat? Czy nie dosc bylo wstydu za jednego debila? Ehhh...
 
Bogusko,  z okazji urodzin życzę Ci abyś nigdy nie przestała marzyć, aby otaczali Cię sami życzliwy ludzie, a marzenia się spełniały! Dużo zdrowia i radości na co dzień.
 

 

40 komentarzy:

  1. Dla Boguski w Dniu Urodzin najlepsze życzenia urodzinowe, dużo zdrowia, dużych i małych radości, no i wszystkiego co sobie sama zażyczysz. Niech się spełni !!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmmm, duzo tego w tym poście, jakoś podzielę. Oczywiście współczuję bardzo tych różnych bóli ciała które masz. No musisz w końcu trafić do lekarza, który odkryje dlaczego, co to jest i jak Ci pomoc, wierzę że to jest możliwe, tylko musisz zawalczyć o to i skoncentrować się na sobie.
    Martwi mnie Toya, bo i biegunki i wymiotowała, czymś się zatruła, coś gdzieś zjadła ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, ze musze, ze powinnam, ale znajac moje przygody z lekarzami, ktorzy mnie nie umieja nawet zdiagnozowac, ze nie wspomne o wyleczeniu (slynne wrzody na zoladku czy pobyt w dwoch szpitalach, tortury i do dzisiaj nie wiem, skad mam te tachykardie), ale od lat wciaz mam nowe terminy na gastroskopie czy inne cuda - jak o tym pomysle, ze jakis kolejny niedouczony konowal bedzie robil na mnie swoje eksperymenty i niczego nie zdiagnozuje, to chyba naprawde wole umrzec.
      Z Toyka sie na szczescie uspokoilo, zanim znalazlam czas na pojscie z nia do weta.

      Usuń
  3. Jako oddzielny temat powiem, że najgorzej maja w życiu pracowite, odpowiedzialne i do tego perfekcjonistki. Ślubny nie jest już perfekcjonista, miał prawo pogubić się z tymi odkurzaczami. Odkurzać to odkurzacz, co nie 😉?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja moze mam jakies zalety, ale na pewno nie nalezy do nich cierpliwosc i chec powtarzania po piec razy, o co mi chodzi. Wystarczy, ze tyle rzeczy musialam od niego przejac do roboty, wiec chociaz moglby sie skupic na tym, co mowie, ze "w piwnicy, w pudle obok drzwi leza kabel i samochodowy odkurzacz", wiec gdyby tylko zechcial sluchac, a nie wymyslac, nie musialabym sie niepotrzebnie wqrwiac.

      Usuń
  4. Dlaczego straszysz mnie nietoperzem ? Chyba jednak nie jadłam nietoperza, z takich latających wysoko to chyba nic nie jadłam, chyba że kuropatwę zaliczymy. Żaby też nie jadłam jeszcze i chyba nie spróbuje na złość Francuzom.
    A różne zarazy niech roznoszą się, coś za coś, cieszmy się globalizacja. Oczywiście że będą nowe szczepionki, na tym to polega.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja tak tylko, profilaktycznie, gdyby zachcialo Ci sie poeksperymentowac gastronomicznie i sprobowac nietoperza, to odradzam, bo te latajace skunksy nosza w sobie jakies niezbadane wirusy. Mam nadzieje, nie dozyc nowych szczepionek, palio mi wystarczy.

      Usuń
  5. Wystraszyłaś mnie nieźle z tymi nietoperzami, bo do tej pory są pogłoski, że covid też rozpoczęły nietoperze, a raczek konsumpcji ich...
    Co, do przyjmowania wszystkich obowiązków, to mogę Ci tylko współczuć, bowiem, co to znaczy, tyle tylko, że ja miałam inną relację z Mamcią i teraz bardzo mi Jej brakuje...
    Mam nadzieję, że to będzie, ostatnia gastroskopia i wreszcie zrobią poprawne wyniki, co byś nie musiała tak cierpieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko ostrzegam, zebys nie wpadla na pomysl probowac ich miesa, bo mozesz sie zarazic. Ale jak Cie znam, to pewnie nie grozi Ci jedzenie ich mieska. :)))
      Jestem tez coraz starsza, coraz chorsza i wolalabym, zeby to ode mnie ktos przejmowal domowe obowiazki, bo naprawde coraz mocniej czuje balast wieku i chorob, a tymczasem to na mnie spada przejmowanie wszystkiego od domownikow.

      Usuń
  6. Dziękuję za życzenia i za piękny bukiet 😘💞😘

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezusiemaryjo. Ten Twój ślubny to się troszkę pogubił w rzeczywistości. Współczuję.
    Ja to teraz chociaż mam pewność - jestem sama i sama muszę ten świat dookoła ogarniać. A że, podobnie jak Ty, kiepska jestem z proszeniem o pomoc, to czasem mam problemy.
    Ale z drugiej strony, nic nie muszę ( oprócz tego co muszę ) i jak mam ochotę zapalić papieroska, to se go odpalam beż wyrzutów sumienia, a kiedy mi źle, to ryczę w głos, nie muszę się kamuflować i udawać, jak to mi dobrze.
    Nie wiem, co by Ci tu napisać, by Cię pocieszyć.

    Oraz wszystkiego najlepszego dla Boguśki z okazji urodzin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt i nic nie jest mnie w stanie pocieszyc, musze to albo ogarnac sama, albo nie wiem co. W kazdym razie i sil coraz mniej, i psychika siada coraz glebiej. Przerazaja mnie te ataki, bo poki nie boli, to jeszcze jakos wszystko ciagne.

      Usuń
    2. Agniecho, dziękuję 😘💞

      Usuń
  8. Przytulam. Nic więcej nie mogę. I tak myślę, że Ciebie po prostu stres wykańcza. Za dużo go masz, a za mało radości w życiu. I za bardzo się wszystkim przejmujesz, łącznie z polityką. Niektóre boleści są psychosomatyczne i nijak się nie daje ich zdiagnozować... Biedna Ty moja... :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez podejrzewam, ze stres wychodzi mi zoladkiem, a moze i innymi organami, ktore spac nie daja, ale to chyba pozostanie zagadka, bo ani mysle chodzic do lekarzy, wystarczy mi na razie walka z wrzodami. Pewnie ktoregos dnia odbierze mnie z domu karetka, to moze w szpitalu uda im sie mnie zdiagnozowac, choc oczywiscie watpie.

      Usuń
  9. Ale, zaraz, zaraz; skoro córki stwierdziły wprost (tak zrozumiałam, to co napisałaś), że nie będą Cię w niczym wyręczać, to powiedz im, żeby w takim razie też radziły sobie same. Wiem, że to się łatwo mówi j jest trudne, bo kochasz wnuki i nie chcesz się z córkami kłócić, ale, sorry: coś za coś! Nie jesteś robotem wieloczynnościowym!
    Ja jestem sama i sobie radzę (tfu, tfu, tfu, przez lewe ramię), a gdybym potrzebowała pomocy, to rodzina by to jakoś ogarnęła. Kiedy miałam pierwszy zabieg usunięcia zaćmy to siostra sama zaoferowała, że po mnie przyjedzie, gdyby córka nie mogła. Dzieciom pomagać nie muszę, bo oboje też sobie radzą, no i nie mam wnuków, co wiele upraszcza.
    Nawiasem mówiąc, kiedy ja miałam w szkole czy przedszkolu zebranie, a nie mogłam na nie pójść, bo nie miałam opieki do dzieci, to umawiałam się z wychowawczynią w innym terminie, albo któraś znajoma matka przekazywała mi informacje. I nic złego się nie działo. Czy u was tak nie można?
    Dołączam do życzeń dla Boguśki ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie tak, ze one odmowily pomocy, ale jej nie oferuja, a ja nie mam ochoty za kazdym razem prosic. Nie dzwonia, nie odwiedzaja, nie maja czasu, w sumie tylko mama chocholow ma z nami staly kontakt i ona jeszcze czasem pomaga, ale nie zapominaj, ona jest sama, pracuje, wiec ma niewiele mozliwosci. Dlugo by tlumaczyc, jest jak jest, inaczej nie bedzie. A ja niestety musze byc robotem wieloczynnosciowym, bo nikt za mnie tego nie zrobi.

      Usuń
    2. O nie, wcale nie musisz. Na pewno nie musisz być na zawołanie Twoich córek. Zgadzam się z Ninką, że nie jesteś robotem wieloczynnościowym. I nie powinnaś być. Dorosłe są dziewczyny, niech sobie radzą.

      Usuń
    3. Latwo sie mowi, ale kiedy masz swiadomosc, ze w pewnych sytuacjach nie poradza sobie, to pomagasz. Ale byc moze to rozwiaze sie samo, kiedy trafi mnie ktoregos dnia szlag, wtedy beda musialy radzic sobie same.

      Usuń
  10. No wlasnie, latwo mowic i doradzac a zycie dyktuje swoje. Moi rodzice bardzo duzo pomagali mi po urodzeniu sie blizniakow, sami jeszcze bedac pracujacymi wiec wiem jak ich pomoc byla potrzebna a nawet konieczna. Nie mialam takich doswiadczen z moimi dziecmi/wnukami ale pamietam i doceniam ta ktora otrzymywalam.
    Z pewnoscia byloby Ci lzej nie majac dolegliwosci zdrowotnych i to uwazam za nr 1 do rozwiazania. Moze tym razem lepiej pojdzie z rozpoznaniem przyczyny?
    Tego Ci zycze Pantero.
    Bogusce skladam zyczenia wspanialego zdrowia i pomyslnosci .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z zoladkiem przyczyna jest w zasadzie znana, obecnosc helico-bakterii, wrzody i nadzerki, problemem jest, ze zaden antybiotyk nie dziala, a to cholerstwo nieleczone moze sie z czasem przeksztalcic w raka. No i boli coraz bardziej.
      Gdyby moje corki mialy partnerow, pewnie moja pomoc nie bylaby taka niezbedna, ale sa same, wiec jak moge odmowic.

      Usuń
    2. Wydaje mi sie ze wczesniej pisalas ze zadna klinika nie potrafila wyhodowac bakterii a teraz slysze ze jednak zostala rozpoznana. Wydawaloby sie iz doswiadczony gastrolog powinien znalezc antybiotyk - czego zycze.

      Usuń
    3. To nie tak, Gosiu, bakteria zostala rozpoznana od pierwszej gastroskopii, pozniej mialam trzy terapie antybiotykowe, ale zaden z tych antybiotykow nie zadzialal, moje bakterie maja sie nadal dobrze. Lekarz chcial zrobic antybiogram, zeby moc wybrac antybiotyk, ktory zadziala, przeciw ktoremu moje bakterie nie sa odporne i tego laboratorium nie umialo zrobic. Pisalam o tym kiedys, bo moja corka pracuje w szpitalu, ale z ramienia tej firmy, ktora odbiera od lekarzy rozne probki i robi analizy. Tam ze wzgledow oszczednosciowych zwolnione 1/3 wyszkolonego personelu i zatrudniono studentow. No i sie posypala jakosc tych analiz, ale firma wychodzi na swoje, zaoszczedzila. Tyle ze przez te oszczednosci ja musze po raz nie wiem ktory robic kolejna gastroskopie, bo moze tym razem uda sie zrobic ten antybiogram.

      Usuń
    4. Dla mnie to, co się podziało w laboratorium (zatrudnienie studentów w miejsce zwolnionej, a wyszkolonej kadry) jest po prostu niedopuszczalne. Jak można doprowadzić do takiego stanu, przez który cierpią pacjenci! I nie można ich poprawnie zdiagnozować.
      Życzę Ci, żeby wreszcie ten antybiogram został zrobiony.

      Usuń
    5. Ano, zyjemy w kapitalizmie, nie zapominaj, tu liczy sie ZYSK, a nie dobro pacjenta. Zreszta takie dzialania sa wszedzie, u naszego przyjaciela, ktory pracuje w ubezpieczeniach, rowniez zatrudniono studentow, glownie w call center. Efektem sa wielotygodniowe opoznienia, bo za malo jest pracownikow, ktorzy moga opracowywac sprawy. My oczywiscie zawsze jestesmy obslugiwani jako pierwsi, taka korzysc ze znajomosci, ale reszta czeka tygodniami na odpowiedz.

      Usuń
  11. Bardzo Ci współczuję tego bólu i tych niechcianych bakterii. Nie bardzo rozumiem, jest diagnoza, wróg jest rozpoznany i nie ma na to leku? Jakiś horror. A antybiogram został zrobiony?
    I współczuję Ci też samotności w ogarnianiu życia. To trudne. Ja tego nie doświadczam, ale moja mama kracze. Po prostu kracze! Cokolwiek jej mówię - kracze. Nauczona życiowym doświadczeniem staram się z każdej sytuacji dostrzegać dobro i o nim mówić. A ta mi kracze...
    Trzymaj się mocno, Aniu, z radami się nie pcham, nie chodziłam w Twoich butach. Niech się to Twoje cierpienie skończy. Chociaż jeden temat miałabyś z głowy.
    Ściskam serdecznie :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytaj jeden moj komentarz wyzej, mialam terapie antybiotykowe, ale te francowate bakterie, ktore we mnie siedza, tylko sie smieja i poprawiaja na lezakach pod palemkami, bo te antybiotyki na nie ani troche nie podzialaly, a byly bardzo silne. Pozniej musialam brac probiotyki, zeby po tych strasznych antybiotykach grzybicy nie dostac, tak mnie wyjalowily. To trwa od lat juz, bo za kazdym razem musze odczekiwac 10 tygodni, potem nowy termin, nowa gastroskopia, nowy antybiotyk i tak w kolko. A wrzody nie leczone moga prowadzic do raka, fajna perspektywa, co nie?
      Ja juz tez chyba poprzestane na krakaniu, bo zupelnie przestalam dostrzegac jakiekolwiek dobre strony w moim zyciu, ktore de facto juz sie dla mnie skonczylo, lepiej nigdy nie bedzie, za to na pewno duzo gorzej, bo choroby moich podopiecznych beda pogarszac ich stan zdrowia.

      Usuń
    2. Twoich wpisów nie traktuję jak krakania, Ty opisujesz zastaną rzeczywistość i realne problemy i ja to rozumiem. Idę przeczytać komentarz o antybiotykoterapii.

      Usuń
    3. Zdaje sobie sprawe, ze moze stalam sie marudna i kraczaca, ale stracilam nie tylko cala radosc zycia, ale trace podpore pod nogami.

      Usuń
  12. W kwestii leczenia - osobiście mam zaufanie do naturalnych metod, zwłaszcza w kwestii dolegliwości gastrycznych. Bo jesteśmy tym co jemy, czyli człowiek jest jak świnia i nie może jeść wszystkiego. Proponuję byś weszła na stronę www.marekskoczylas.pl/kontakt i opisała mu to wszystko co ci dolega. Oczywiście zacznij od tego że mieszkasz w Niemczech ,ale koleżanka korzysta z jego porad, więc postanowiłaś się go poradzić. Oczywiście facet nie leczy na odległość, ale przynajmniej ci podpowie jak masz przeprowadzić rozeznanie, jak zmienić dietę, co powinnaś jeść a czego stanowczo nie. To naprawdę dobry lekarz. Wiem, że w blogowni kilka lat wcześniej "Kurodoma" cierpiała właśnie z powodu helico bacterii i zastosowanie odpowiedniej diety i czegoś jeszcze ją wyleczyło. Niestety przestała pisać zgnębiona śmiercią jednego ze swych dwóch synów. Spróbuj tego kontaktu, zapytanie wszak nic nie kosztuje. I przestań być kwoką - gdy kobieta zabiera się za produkcję dzieci to musi sobie zdawać sprawę z faktu, że od tej pory to ona musi dawać sobie radę sama, bez pomocy rodziców (oni już spełnili swe zadanie). Co do ślubnego - On jest chyba z mojego rocznika, więc popytaj farmaceutkę w aptece co dobrze w tym wieku "odkurza" mózg - są wszak na to suplementy diety, między innymi np, wyciąg z miłorzębu. Przytulam Cię ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anabell, ja nie mam czasu tu pojsc do lekarza, a mam go znalezc na szukanie porad internetowych, a potem prowadzenia diety, czytaj: osobne gotowanie tylko dla siebie. Ty mnie naprawde przeceniasz. Nie bede stosowala zadnych diet, nie bede kupowala dla siebie innych produktow niz kupuje dla wszystkich domownikow, ja nie zyje sama jak Ty, ze moge sobie dowolnie ustawiac diety i jesc, na co mi przyjdzie ochota.
      No a jezeli myslisz, ze slubny bedzie przyjmowal jakiekolwiek lekarstwa czy suplementy, to Twoj poziom naiwnosci siega Himalajow. On mial problemy z prostata, mial podwyzszony jakis tam wynik i powinien badac sie co pol roku, od lat nie byl na zadnej kontroli. Czy wydaje Ci sie, ze bedzie cokolwiek bral na pamiec? A ja nie mam najmniejszej ochoty latac za nim i mu o tym przypominac albo wrecz prosic.
      Wiem, ze masz najlepsze intencje, dziekuje, ale u mnie to wszystko jest nie do wdrozenia.

      Usuń
  13. Dołączam się do życzeń dla Boguśki! 💕💕💕
    Rozumiem, jak to jest z tym, kiedy wszystko się wali i jednocześnie wszystko się musi naraz. Można zwariować. Mam Ci za złe, że dajesz tak sobą poniewierać. Masz na głowie mamę i ślubnego, że o zwierzętach nie wspomnę, czy to nie dość?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie pomozesz dziecku, ktoremu tez zycie sie nie ulozylo tak, jakby chcialo? Wiesz jak jest, sama masz corke. Twoi rodzice tez Ci pomagali, ja w wiekszosci zdana bylam na siebie, bo odleglosc byla za duza, wiec wiem, jak to jest bez pomocy. Dlatego pomagam.

      Usuń
    2. No co Ty? Moi rodzice pracowali tak jak i my, nie mieli kiedy pomagać. Teściowie natomiast w Mielcu i dupa zbita. Z teścia i tak nie byłoby pożytku, bo on hołubił jedynie te tumanowate pasożyty (siostrę Eksa i jej męża). Teściowa potrafiła przyjechać i siedzieć u mnie, gdy Letnia była chora, ale w końcu przez cały rok nie siedziała i codziennie przyjeżdżać by nie mogła. Rodzice owszem, byli pomocni, ale ja im na to nie pozwalałam. Uważałam, że skoro pracują, to mają też prawo do odpoczynku, zwłaszcza że zbliżali się wiekiem do emerytury.

      Usuń
    3. Moze Twoi rodzice nie pomagali fizycznie, ale pisalas niejednokrotnie, ze byli dla Ciebie wielkim wsparciem, mialas od nich wiele milosci. Ja odbieralam od moich chlod i krytyke, milosci tam nigdy nie bylo. Pozniej raz do roku brali na wakacje bestie do siebie, zebysmy my mogli odpoczac, ale w sumie dzieci niezbyt chetnie tam jezdzily, bo wprawdzie mialy atrakcje, ale nie milosc.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Niejadalne nietoperze

  Ja naprawde przestaje wytrzymywac napiecie, jakim czestuje mnie zycie. Z dystansu patrzac, mogloby sie wydawac, ze wyolbrzymiam, ze to, z ...