14 kwietnia 2025

Szybko i bezbolesnie

 Jak pamietacie, choc oczywiscie najlepiej pamietaja fejsbukowicze, 30 marca pojechalysmy z corka do Northausen w polnocnej Turyngii po odbior kota-towarzysza dla Mowgliego. Krotko przypomne, on i jego czarno-bialy brat Balou zostaly adoptowane w 2023 roku z Cypru, samolotem przetransportowane do Hamburga, skad zostaly odebrane przez corke. Wszystko dobrze szlo, az maly zachorowal na FIV i mimo podjecia drogiego leczenia, niestety zmarl. 



 Niedlugo potem corka adoptowala mlodego kota, rowniez czarno-bialego. Z tym trwalo dluzej, nim sie przyzwyczail do czlowieka, bo z rudym Mowglim zaprzyjaznil sie dosc szybko, rudy bowiem jest kotem o wielkim otwartym serduszku i szybko przyjmuje do rodziny nowych braciszkow. Ledwie wiec Gizmo troche sie z corka oswoil i nabral do niej zaufania, nadszedl moment, kiedy powinien zostac poddany kastracji. Kiedy przywiozla go po operacji do domu, kot zaszyl sie w najciemniejszej dziurze i ani myslal do niej wyjsc, a na drugi czy trzeci dzien corka po powrocie z pracy znalazla jego sztywne cialko w kuwecie. Umarl jakos na wiosne 2024.
 

  Po tym corka zrezygnowala z prob adopcji, a ja sie jej nie dziwie, ale minal rok i zle czasy poszly troche w zapomnienie, zal jej sie zrobilo siedzacego samemu w domu Mowgliego, bo ona przeciez pracuje i ten bidok siedzi przez caly czas samiutki. Zaczela sie rozgladac za jakims towarzyszem dla kota, ale w Niemczech jak i w Polsce, wymagania stawiane sa takie, jakby schroniska czy fundacje nie chcialy tych bezdomnych kotow w ogole oddawac do adopcji. Albo chcieli jej wcisnac po dwa koty, albo koty mialy byc koniecznie wychodzace, co jest oczywista bzdura, bo po pierwsze koty niewychodzace sa bezpieczniejsze, a po drugie nawet te wychodzace sa w stanie przyzwyczaic sie do zycia w mieszkaniu, czego przykladem jest nasza Bulka. Corka ma mieszkanie przystosowane, balkon osiatkowany, drugi kot do towarzystwa, ale nie, tu na miejscu nie udalo jej sie znalezc zadnego, wiec zaczela przegladac internety. Ja tez dopytywalam znajomych kociarzy w Polsce, ale transport do Niemiec stanowilby spora przeszkode. Wreszcie znalazla kota, ok. 10 miesiecy i juz wykastrowany na szczescie. Pojechalysmy.
 

  Kot nieco jeszcze dzikawy, choc jak zapewniala pani od ktorej go odbieralysmy, juz pozwalajacy sie dotknac, co dwa tygodnie wczesniej bylo nie do pomyslenia, znaleziony gdzies w polu, totalny dzikusek. Zaczipowany, zaszczepiony i co dla mojej corki najwazniejsze - wykastrowany. Troche tam posiedzialysmy, corka gadala do niego, jak widac na zdjeciu, dal sie poglaskac. Pojechalysmy do domu. A tam Mowgli, w miedzyczasie calkiem dorosly kocur, ani myslal witac nowego brata czerwonym dywanem i fanfarami, pyskowaly na siebie obydwa, wiec corka pozamykala je w dwoch roznych pokojach, z pelnym wyposazeniem oczywiscie, i pojechala do pracy na nocna zmiane. Przez nastepne dwa dni pyskowaly do siebie zawzajem przez zamkniete drzwi, dom oczywiscie byl na bogato okadzany Feliway´em. Wreszcie ktoregos dnia, a byl to piaty dzien w nowym domu, pootwierala wszystkie drzwi i zostawila sprawy wlasnemu losowi. I co powiecie?
 

  Po gwaltownej wymianie zdan, po wypomnieniu sobie marnego pochodzenia (jeden przecie cypryjski, drugi NRDowski), Mowgli zaczal przybysza, ktory dostal imie Lui, oblizywac. Czasem jeszcze tam sobie cos nawtykali, zeby sie nie nazywalo, ze przybleda moze tak od razu czuc sie jak u siebie w domu, ale ogolnie corka ich juz nie separowala.
 

   Teraz juz z mniejszymi wyrzutami sumienia idzie do pracy, bo Mowgli ma nareszcie kumpla do zabawy czy przytulania sie podczas spania i odpoczynku.
 

  Wczoraj uplynely dokladnie dwa tygodnie, odkad Lui (pamietajcie, nie przez jot!) zamieszkal u corki. Kiedy pomysle, ze od adoptowania Bulczyka minelo juz 11 lat, a ta stara franca Krulova Miecka ani mysli jej zaakceptowac, to az mnie skreca z zazdrosci, ze inni maja normalne koty, ktore potrzebuja tygodnia na zaakceptowanie dokocenia.
 

24 komentarze:

  1. Pamiętam bardzo dobrze historie kotów Twojej córki i pamiętam że tyle co przybył do jej domu kot Lui. I wcale nie jestem FBookowa oczywiście.
    Te dwa pierwsze zdjęcia to są przepiękne, na pierwszym ‘panicze’ siedzą tak jak w dawnych czasach pozowało się do zdjęcia, no cudne. Ale to zaglądanie do pralki to już przebiło wszystko, no jak kochane bliźniaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wspominalam i tutaj, ze jedziemy po kota, ale na fb bylo wiecej zdjec. Strasznie mi zal tego Balou, to byl taki uroczy kot, pamietam jak obydwa baly sie Toyki, ale ciekawosc zwyciezala i skradaly sie do niej, obwachiwaly, ten zmarly byl od pierwszej chwili moim ulubiencem.

      Usuń
  2. No i muszę stanąć w obronie Miecki, Miecka jest ‘the best’ a że ‘krulowa’ to ciągle traktuje Bułkę z góry (no zobacz jaki ten słownik durny ani rusz nie chciał przez u otwarte, ale nie odpuściłam, wolę z nim zadrzeć niż z Tobą).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale widzę że i tak podpadłam Tobie bo przecież miało być ‘v’ a nie ‘w’ przecież ‘krulova’ wiec słownik wiedział co robił, wysyłal wystarczająco dużo sygnałów że robię błąd ☺️

      Usuń
    2. Slownik jest goopi jak znoszony but z lewej nogi.
      Albo i goopszy!
      Królowych jest pelno, za to Krulova tylko jedna!

      Usuń
  3. Nie skręcaj się. Wiesz, jak to jest z babami... Niech już tam one załatwiają swoje sprawy po swojemu.
    Całuski dla wszystkich futrzanych! 😘 😘 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, jak jest z babami i widze, ze kocury, chocby i kastrowane, sa jakies takie latwiejsze w obsludze. A moze wlasnie dlatego, ze kastrowane, inaczej by pewnie walczyly. Moje wszystkie tez kastratki, wiec nie wiem, gdzie lezy przyczyna tych fochow Miecki.

      Usuń
    2. Krulove mają prawo do fochów bez podawania przyczyny!

      Usuń
    3. No tak. Królowe nie maja nóg, a Krulove nie musza sie z niczego tlumaczyc.

      Usuń
  4. Śliczne, te małe czortki i dobrze, że tak przeszło dokocenie bez zbytnich problemów. Jeszcze mam w pamięci obowiązek zamykania u Ciebie sypialni, co by Bułczyk nie narozrabiał w moich torbach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, wtedy bylo realne zagrozenie, ze moglaby Ci narobic do torby czy walizki. Teraz juz sie niby uspokoila, ale od tamtego czasu moja torebka wisi teraz na drzwiach kuchennych, nie stawiam jej ani na blacie, ani na krzesle. Strzezonego... :)))

      Usuń
  5. Moje "przyszywane" znajome koty łażą za mną jak gupie. Ale ze sobą żyją jak pies z kotem, mimo tego że oba są Angolami czystej wody. Leją się czasami, a są razem już prawie 9 lat. Nowego lokatora zaś, mopsa, rozstawiają oba po kątach :) A ten z kolei chciałby się z nimi zakumplować. Cóż, niezbadane są drogi sierściuchowych przyjaźni i antypatii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miecka wychowywala wszystkie psy, z jamnikiem Fuslem byla najblizej, bo przy nim rosla, pozostale juz ustawiala po katach, w tym Placzka, ktory bywal u nas czestym gosciem. Bulka natomiast z psami byla/jest zaprzyjazniona, bawi sie i nie boi. Miecka jeszcze do niedawna nawet ludzi wychowywala, nie pozwalala sie za bardzo dotykac, ale na starosc zlagodniala i polubila mizianie, stala sie wrecz nachalna, wlazi mi na lapka i kaze sie miachac.

      Usuń
  6. Istny cud!
    Wspaniale ze koty sie zaprzyjaznily zwlaszcza ze sa zmuszone duza czesc dnia spedzac bez corki. Nie beda sie czuly samotnie i opuszczone jak moja ksiezniczka gdy mnie nie ma.
    Wlasnie ten problem, dwoch kotow nieprzyjaznie do siebie nastawionych , bardzo mnie gnebi bo przeciez corka kiedys bedzie musiala przygarnac Belle. Nie mowiac ze bidna Bella wciaz ma jakies zaburzenia w swoim zyciu, wciaz co ma to jej sie odbiera - a przeciez nie rozumie ze to losy zycia tym rzadza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, koty przywiazuja sie bardziej do terytorium niz do czlowieka, w przeciwienstwie do psow, im jest wszystko jedno gdzie, byle ich czlowiek byl obok. Koty sa terytorialne, ale sa w stanie przyzwyczaic sie do nowego miejsca, tylko zajmuje im to troche wiecej czasu. W duzym domu jest latwiej, bo maja wiecej miejsca, zeby sie odizolowac, gorzej w malym mieszkaniu jak u mnie.

      Usuń
    2. Niezbyt wierze w ta teorie chocby przez to ze znam koty ktorych wlasciciele sie przeprowadzali, bylo tak u corki przeciez - a najbardziej widze po Belli : dopoki jest ze mna to wszystko dobrze. Nie mowie ze nie maja ulubionych miejsc ale tak Bella jak Pea przystosowaly sie do nowego lokum.

      Usuń
    3. Ostatecznie wszystko zalezy od indywidualnych predyspozycji osobnika, ale ogolnie zoologowie sa takiego zdania jak napisalam. Koty sa mniej spolecznymi zwierzetami, stad nie u wszystkich dokocenie sie udaje. U psow przebiega latwiej "dopsienie".

      Usuń
  7. no trochę się zasmuciłam a nawet bardzo, tymi dwoma czarno białymi ... cudne były 🥹
    no i fajno, że bezdomniak znalazł dom.
    Wiesz co, nie tylko Ty masz przekichane, Maniuś i Luśka dra koty cały czas. nawet sobie nie wyobrażam mieszkania z nimi w mieszkaniu 😮 dramat i demolka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten pierwszy cypryjski Balou to byl moj ulubieniec, do Gizmo nie zdazylam sie przyzwyczaic ani blizej go poznac, za szybko odszedl, przy czym mial dodatkowy stres, bo corka sie przeprowadzala do innego mieszkania. Do Luia nie mam na razie zadnych odczuc, ale mialam udzial w adopcji.
      Te moje sa razem w naprawde malym mieszkaniu i jakos go nie zdemolowaly.

      Usuń
  8. Strasznie wdzięczne te Twoje kotełki. Micha się cieszy:)
    U mię kotka i kocur, oba kastraty. Koteł przybył trzy lata po kotce, został przez nią wówczas kosmicznie owarczany, a on się tulił jak dzieciak.
    W pierwszym roku się tulił.
    W drugim roku się tulił.
    W trzecim roku się tulił.
    W te trzy lata został przybranym dzieckiem kotki.
    W czwartym roku koteł zaczął stawiać warunki, kotka znów zaczęła warczeć.
    I tak żyją - dzień bez młócki dniem straconym!

    Koteł w relacji z ludźmi jest niesamowitym przytulasem.
    Kotka jest damą, całkiem podobną do krulovej Miećki.
    To ona ludziom stawia warunki.
    Koteła owarcza, pierze, straszy miałkiem gromkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiec one, te koty nie sa moje, a ino mojej najstarszej pociechy. Po 15 latach umarla jej kotka, rowiesniczka Krulovej Miecki, wiec adoptowala od razu parke, a potem zaczely sie schody z chorobami i odchodzeniem za TM. Tylko rudy Mowgli dobrze sie trzyma, z bialo-czarnymi byly same problemy, ale mam nadzieje, ze Lui przerwie te serie pecha.

      Usuń
  9. Oh wspaniałą masz Córkę! Tak rozumieć samotność kota. Dlatego ja adoptowałam też dwa od razu, żeby jednemu nie było smutno. I teraz nam nie jest smutno- ani w dzień , ani w nocy (szczególnie tak od godziny 3-ciej nad ranem jest mi wesoło). Kocham moje koty i właśnie kupiłam im dwa wełniane kocyki, żeby miały przyjemnie w dupki, bo na tych sztucznych z Pepco nie chcą leżeć. Koty jeżdżą z nami wszędzie, śpią z nami w łóżku, wylegują się gdzie chcą, (na stole), ja biegam po świeżo mieloną surową szynkę i gotuję zupki z serc drobiowych z marchewką....
    Koty podzieliły się nami- Monte , który był całkiem dziki, wdrapuje się mi na kolana i każe pieścić, a Carlo "pracuje" z Leszkiem, drzemiąc na jego kolanach.
    Przepraszam, że tak długo nawijam o moich sierściuchach. Sprowokowałyście mnie :)
    Pozdrawiam wszystkie Kocie Mamy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej od razu brac parke kotow, bo pozniej dokocenie moze roznie przebiegac, jak pokazuje przyklad Miecki i Bulki, same z tym problemy, a przyjazni jak nie bylo, tak nie ma. Na szczescie jednak nie przeszkadzaja im tanie kocyki, nie musze sie wykosztowywac na welniane :))))) Oraz jedza, co im podam, nie musze gotowac. Maja jeszcze jedna wielka zalete, nie ruszaja moich roslin domowych, bo tego bym nie zniosla.

      Usuń
    2. Ela, nie przepraszaj, tak ladnie napisalas o Monte i Carlo, milo czytalo sie.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Wkurza mnie

  Duzo mnie wkurza ostatnio, bo wiadomo, polityka i politycy, ale co ja biedna pszczólka moge uczynic? Chyba tylko nabyc nielegalnie kilka s...