W zeszla sobote dopadla mnie nagla pracowitosc, wzielam sie za to, za co bralam sie przez kilka ostatnich lat, a dojrzalam do tej roboty chyba tylko dlatego, ze przestaly mi sie domykac segregatory, a dokumenty miescic w tych plastikowych dynksach (nie wiem, jak one nazywaja sie po polsku, oswieccie mnie). Troche tez zmotywowala mnie Stara Jedza, dzieki ♥
Zapowiadali bardzo upalny dzien, wiec rano polecialam z Toyka na spacer, zanim zrobi sie za goraco. Wprawdzie rozpierala mnie energia po udanym snuciu sie po placach zabaw z dziecmi, ale troche sie przecenilam. Zamiast chodzic po plaskiej parkowej alejce, wlazlam pietro wyzej na dzika sciezke, zeby Toya mogla sie wybiegac, ale z glowy mi wylecialo, ze tam teren nierowny i sa niewielkie wprawdzie, ale dla mnie jak Mount Everest, pagorki. Wspinalam sie zatem z ledwoscia, zialam, dyszalam i umieralam, ale dalam rade. Jak juz w drodze powrotnej zeszlam na plaska alejke, to musialam na dluzej przysiasc na lawce, zeby dojsc do siebie i moc dojsc do domu. Nawet nie wiecie, jaka duma mnie rozpierala za te marne 6 tysiecy krokow i te dwa pagorki. A potem mialam w planie snucie sie po domu od jednego wentylatora do drugiego. Wpadlam zatem na pomysl wykorzystania dnia na cos innego. Zasiadlam w kuchni pod kojacym wiaterkiem kuchennego wentylatora, na drugim krzesle ustawilam niszczarke i zabralam sie do segregowania i niszczenia papierzysk. Czego tam nie bylo! Bylo wszystko z ostatnich 35 lat w Niemczech i duzo jeszcze z Polski. Byly np. ubezpieczenia, ktorych juz dawno nie mamy, bo ze wszystkim przenieslismy sie do ubezpieczalni naszego P. Byly rachunki za meble, ktore kupowalismy do tego mieszkania, a mieszkamy tu juz ponad 16 lat. Byly "paski" (tutaj formatu A4) wyplat slubnego, a jest on na emeryturze blisko 20 lat. Byly papiery mojego pierwszego telefonu komorkowego, byly dokumenty adwokacko-sadowe z naszej walki o antene satelitarna na balkonie przeciw naszej spoldzielni, ktora pozwalala na anteny Arabom i Turkom, a nam usilowala zabronic. Byly papiery i dokumenty, o ktorych dawno zdazylam zapomniec, ze je w ogole mialam. Pojemnik, do ktorego niszczarka wypluwala paskowane dokumenty, zapelnial sie w szybkim tempie, jego zawartosc przekladalam do ponad 100-litrowych workow plastikowych, one tez dosc szybko sie napelnialy. Oj, zeszlo mi sporo czasu, bo jednak musialam sprawdzac, co niszcze, zeby czasem nie przepuscic przez niszczarke czegos waznego. Musialam uwazac na zszywki, zeby nie zniszczyc nimi urzadzenia, a i tak zatkalo sie cos ze cztery razy i musialam peseta wydlubywac kawalki papieru, ktore je blokowaly. Pare razy chcialam przerwac, bo mnie ta robota zaczela nuzyc, ale pomyslalam, ze jesli odloze to w polowie, to pewnie albo wroce do tego przykrego obowiazku za nastepne kilkanascie lat, albo zostawie to dzieciom, bo moge nie dozyc. Zacisnelam wiec zeby i dalej zapamietale niszczylam.
W koncu zapelnilam po czubek trzy wory, posprzatalam kuchnie i z widoczna ulga zasiadlam sobie przed lapkiem. Na to wpada do kuchni slubny i zaczyna sie wydzierac, gdzie jest jego ksiazeczka wojskowa. Pytam zatem, po kiego diabla mu ta ksiazeczka, czyzby wybieral sie w kamasze, moze na front ukrainski czy cus, a ten calkiem powaznie, ze jak mu zniszczylam ksiazeczke wojskowa, to pozaluje. Ja tej ksiazeczki na oczy nie widzialam, pewnie jest w jego segregatorze razem z innymi dokumentami i ksiazeczkami przywiezionymi z Polski. Nawet gdyby mi wpadla w rece, z pewnoscia bym jej nie zniszczyla, zreszta nie przeszlaby w tej swojej plociennej oprawie przez niszczarke. A ten jakby hyzia dostal na punkcie swojej ksiazeczki wojskowej, ktora od dnia postawienia stopy w Niemczech nie byla mu nigdy potrzebna. No ale w wieku 82 lat nagle sobie przypomnial, a ja bylam winna, ze nie mogl jej odnalezc, bo nagle za nia zatesknil.
No to jestem jeden krok dalej w porzadkowaniu przedsmiertnym zycia.
Niesamowite, że miałaś aż tak dużo starych, niepotrzebnych już od dawna papierów.
OdpowiedzUsuńNie no Ślubny rozbawił mnie, ciekawe co on miał na myśli że pożałujesz, nie pytałaś ?
Książeczka wojskowa dla faceta to sprawa honoru !
Ja zawsze bardzo porzadnie chowam wszystkie pisma urzedowe do segregatorow i tam sobie lezaly, nie przeszkadzaly, wiec po co mialam sie tym zajmowac. Teraz wlasnie dojrzalam do porzadkow, wiec je zrobilam i tyle :)))
UsuńNie wiem, co mu do glowy strzelilo z ta polska ksiazeczka wojskowa, chyba choroba postepuje.
Nie sądzę że książeczka wojskowa ma coś wspólnego z choroba, można jednak przywiązać się do pewnych dokumentów, niby niepotrzebne a chce się je mieć, a może zresztą i książeczka wojskowa przydać się do czegoś, nigdy nie wiadomo.
UsuńA ja mysle, ze to wlasnie choroba powoduje dobre pamietanie dalekiej przeszlosci, przy jednoczesnym zapominaniu dnia poprzedniego, to typowe. No i nagle rozpetala sie drama o cos z przeszlosci, co od blisko 40 lat nigdy wiecej nie bylo mu potrzebne i nigdy juz nie bedzie z racji wieku.
UsuńSzwedzi takie sprzątanie nazywają "Döstädning ". Redukujemy bałagan i ułatwiamy bliskim uporządkowanie po naszym odejściu.
OdpowiedzUsuńJa jestem wychowana w Polsce, gdzie niczego sie nie wyrzucalo, bo zawsze kiedys moglo sie przydac, jak nie mnie, to komus. Mam wiec nazbieranych wiele roznych roznosci, bo jakos zawsze szkoda mi wyrzucac, wiec dzieci beda mialy droge przez meke po mojej smierci, ale przynajmniej w dokumentach jest porzadek.
UsuńZnam ten problem. Bardzo długo sprzątałam mieszkanie po teściowej .
UsuńJa mam trzy corki, wiec podziela robote miedzy siebie :)))
UsuńMasz na myśli foliaczki czy też koszulki? To odnośnie tych dynksów w segregatorach 😉
OdpowiedzUsuńJa też lubię porządek w papierach. W UK przeglądam częściej, bo też częściej coś dokładam do segregatorów, ale w PL też mam wszystko pod kontrolą, posegregowane, ale nie mam potrzeby tego przeglądać. Chociaż jakieś dwa lata temu zdjęłam kilka segregatorów z półki w garderobie i powyrzucałam stare faktury za kupno mebli, jakieś rozliczenia PIT jeszcze z lat 90., umowy kupna-sprzedazy samochodów, które trzymałam bardziej dla zasady, bo kto wie kiedy i o jaki podatek się upomni US 😉😄 Wszystko powędrowało na wieś i wylądowało w kozie jako rozpałka. Ale mam też kilka rzeczy, które pomimo wieku i totalnej bezużyteczności trzymam nadal, chyba przez sentyment właśnie - pierwszą książeczkę zdrowia, pomimo tego że prawie rozsypuje się w rekach, stare dowody i paszporty i pierwsze zeszyty (!), takie w których jeszcze zaczynało się naukę od rysowania szlaczków ☺️ No jakoś nie potrafię wyrzucić 🤷♀️
A ta książeczka wojskowa męża to może jakiś przebłysk świadomości pod wpływem Twoich porządków? Może wystraszył się, że lecisz z koksem jak popadnie i wyrzucasz też jego dokumenty? 🤔🙂
Posegregowane to ja tez mialam porzadnie, ale niestety tylko dokladalam i dokladalam, a nie wyrzucalam co bylo niepotrzebne. No i nazbieraly sie trzy 100-litrowe wory. My ze slubnym mamy jeszcze te ksiazeczki ubezpieczeniowe, ktore wtedy byly niezbedne do pracy, mam jeszcze swoja karte plywacka i rowerowa. Dowodu i paszportu polskiego nie mam, bo dowod oddawalam biorac paszport, a paszport musialam zdac, kiedy zrzekalam sie polskiego obywatelstwa. Moich zeszytow i swiadectw nie widzialam cale wieki, widocznie mama wyrzucila je wszystkie przed przeprowadzka ze starego mieszkania do bloku, mam tylko swiadectwo dojrzalosci.
UsuńZ ta ksiazeczka wojskowa to jest chyba tak jak piszesz, przeblysk, ale ona jest, musi byc, bo ja jej nie wyrzucalam.
No i dzieki za te foliaczki-koszulki :)))
O, Aśko, jak logicznie wytłumaczyłaś moje odchyły, dziękuję :)
UsuńJa tez mam odchyly, ale ucze sie minimalizowac stan posiadania. Opornie mi to idzie, ale juz troche zaczelam, jak widac. Gorzej bedzie z bibelotami, kazdy budzi jakies wspomnienie i szkoda wywalic.
UsuńBibeloty to Ty szanuj. Ja mam prawie 40-letni kijek dziecka, który przywlókł przed laty z ZOO :)
UsuńA ja mam rozdzke czarodziejska z lat mojego dziecinstwa, znaczy tez kijek z "glowka". Moj kijek jest starszy od Twojego, bedzie mial z 60 lat. :)))
UsuńCudna jest :)
Usuń@Stara Jędzo, kiedy ja właśnie czytając Twój blog myślę, że Twoim jedynym odchyłem jest to, że Jesteś normalna w tym coraz bardziej dziwnym świecie 😃☺️
UsuńJa miałam taką frajdę przed wyjazdem z Polski i była chyba tona papierzysków, bo oprócz naszych osobistych papierów była likwidacja papierów już od lat nie istniejącej firmy, którą mieliśmy z przyjaciółmi. Koszmarna robota, ale udało się nam zredukować wszystko co było osobiste do 6 segregatorów. Wszystko teraz jest pogrupowane w plastikowych "koszulkach", na grzbietach segregatorów napisane co dany segregator zawiera. A mąż mój poniszczył całą masę naszych starych zdjęć, zostawił tylko "historyczne-rodzinne" z XIX wieku. Niszczarka to jest b. dobre "ustrojstwo", przyjechała z nami do Berlina. Dziś kolejny dzień upału, więc siedzę przy zasłoniętych grubymi zasłonami oknach. I jest mi temperaturowo "jak trza". Ma być 33 i na pewno będzie. Przezornie już zrobiłam dziś zakupy i z ulgą zauważyłam, że u mnie w mieszkaniu jest znacznie chłodniej niż na ulicy w tak zwanym cieniu.
OdpowiedzUsuńJa zredukowalam liczbe segregatorow z szesciu do czterech, jedna moja, jedna slubnego, jedna ubezpieczenia i jedna na roznosci. Wiecej nie potrzeba.
UsuńDzisiaj zapowiadaja u nas "tylko" do 30°C, wiec w porownaniu do dnia wczorajszego, gdzie na sloncu bylo ponad 40°, a ja w tym upale musialam odbierac chocholy z przedszkola i potem wlec sie z nimi do domu, to maly pikus. U Ciebie w starym budownictwie jest z pewnoscia chlodniej niz w nowych domach, my mieszkamy na szczescie w starym bloku, jeszcze z cegiel i dodatkowo pozniej izolowanym, wiec tez nienajgorzej trzyma chlod.
Ach, te papierzyska. A warto dodac ze i w komputerze siedza takie przedatowane i niepotrzebne dokumenty, w nim tez trzeba robic okazyjny remanent.
OdpowiedzUsuńDokumenty, tak papierowe jak elektroniczne byly domena mojego meza a on trzymal w nich super porzadek i okresowo usuwal niepotrzebne. Po jego smierci ta jego sumiennosc byla bardzo przydatna bo mnie i corce latwiej bylo odszukiwac dokumenty potrzebne do nowego ustawiania spraw finansowo-administracyjnych. A ile wlasnie musialam posiekac by nie wyrzucac na smieci.
W tej posmiernej sytuacji okazalo sie ze pewne dokumenty trzeba trzymac do smierci i dobrze ze mialam je - akt urodzenia, akt slubu, nadania amerykanskiego obywatelstwa, tyczace domu i samochodow a takze jak pomocnym bylo ze mielismy prawnie ustalone sprawy spadkowe, dzieci mialy power of attorney czyli prawo do waznych decyzji itp.
Obecnie nie mam wiele nowej dokumentacji a i tak nienawidze sie nia zajmowac i tylko ciesze ze wiekszosc sie sama zalatwia elektronicznie.
Gratuluje zrobienia tego remanentu - to wazne i choc nuzace oplaca sie, kiedys sama zobaczysz.
Jesu, masz racje, w komputerze tez mam jeszcze sporo dokumentow, ktore z pewnoscia powinny trafic do smieci, ale one przynajmniej nie zajmuja mi miejsca w chalupie :))) Ja tez mam porzadek w papierach, bo po otrzymaniu pisma urzedowego, nie klade go na kupce, tylko zaraz pcham w segregator do odpowiedniej koszulki foliowej i zawsze wiem, gdzie co mam, nic sie nie zawierusza.
UsuńCo wiecej, mama tez zrobila porzadek w papierach przed przeprowadzka tutaj, wiec i jej papiery nie przysporza mi siwych wlosow na glowie, ten porzadek w papierzyskach mam po niej, w naszej rodzinie bowiem to kobiety zajmuja sie dokumentacja. :)))
Ja ze dwa lata temu zredukowałam ilość papierów, ale teraz widzę, że znów się dużo naskładało. Najbardziej przeraża mnie sprzątanie papierów w Mamy mieszkaniu, mimo, że czystkę też wtedy robiłam. Muszę się za to zabrać, a nie mam siły do tego.
OdpowiedzUsuńNo ja nie wiem, co Ci sily odbiera. Ani nie pracujesz, ani nie musisz sie nikim opiekowac, no tylko Ziutek Ci zostal, wiec czasu masz az nadto. Mysl o tym intensywnie, to ktoregos dnia dostaniesz natchnienia i zrob choc jeden segregator. Nastepne pojda latwiej.
UsuńDzięki za miłe słowo. Ja utknęłam. I nie wiem, kiedy znów ruszę, to mnie przerasta. Nie mam niszczarki i stos rzeczy "nie da się wyrzucić" rośnie. Mam wszystkie możliwe legitymacje moich rodziców i brata, nie mówiąc o swoich. Nawet nie pamiętałam, że byłam członkiem Związku Nauczycielstwa Polskiego i innych cudów... :) I gdzieś mam skitraną książeczkę wojskową młodszego, oby mu nie była potrzebna, bo dotrzeć do niej nie mogę... Starszego mam... To tak a propos książeczki Twojego męża - faktycznie, bojowy człowiek :)
OdpowiedzUsuńO rany, niszczarka jest tania, kup sobie, to naprawde przydatne urzadzenie. Ja kupilam taka mala , bez pojemnika, nakladam ja na pojemnik, w ktorym jest makulatura i tam sypia sie paseczki.
UsuńMojego slubnego juz nie wezma w kamasze, choc zdrowy jest, ale wiekowo nie halo.
Miałam taką, padła bardzo szybko. Już szukałam na Allegro, napisałam do dziecka, bo on mi tam kupuje. Umrę, zanim znajdę kogoś z piecem albo jakąś kozą, a pod śmietnikiem nie chcę palić, bo mnie zwiną :)
UsuńJa swoja mam juz kilka lat, kosztowala cos z 10 € i dziala, musze tylko uwazac, zeby nie za duzo kartek naraz, bo sie biesi i musze peseta wyciagac zablokowane skrawki papieru.
UsuńJa też chomikuję różnego rodzaju dokumenty. Staram się robić z nimi porządek co jakiś czas :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Ja nie staralam sie, wiec po tych ponad 30 latach mialam troche roboty, ale teraz juz bede likwidowac na biezaco niepotrzebna makulature.
Usuń