10 września 2021

Covidowe korowody

 Niemiecki urzednik i niemiecka biurokracja to temat na prace doktorska i to dla kilku doktorantow, bo jeden nie dalby rady wszystkiego opisac i ujac w jednym przewodzie. Ich powolnosc i czepialstwo stalo sie juz legendarne, daja liste potrzebnych bumag, czlowiek lata, zalatwia te cedulki, wreszcie ma komplet i z ulga podaje jasnie oswieconemu, a ten wyciaga jeszcze jakies kroliki z cylindra i zada (rzonda) pieciu innych podkladek. Masz w takim momencie ochote zabic gada, rozdeptac go na podlodze na miazge. Nie mogl umiescic tych potrzebnych papierkow na pierwszej liscie? No nie mogl, bo byloby za prosto, za szybko i zbyt sprawnie. On jest od tego, zeby uczynic petentowi zycie upierdliwym.
A teraz tym niedoukom i leniom spadl z nieba covid i tak ulatwil prace, ze nawet, kiedy minie juz pandemia (choc ja powoli przestaje w to wierzyc), oni dalej beda stosowac procedury pandemiczne. No bo po co im natlok petentow, ktorzy przychodza jak chca, tak po prostu w godzinach otwarcia ratusza, biora sobie numerek i czekaja na obsluzenie. Potem np. musza w kasie uiscic jakies oplaty i znow czekaja, a kiedy jasnie urzednik ma pecha, to musi zostac troche dluzej w robocie, zeby ogarnac wszystkich z numerkami. Teraz wzieli sie na sposob i zeby zalatwic jakiekolwiek byle gowno, trzeba zrobic sobie termin i to wylacznie online, nie da sie zadzwonic. Juz widze tych wszystkich nieskomputeryzowanych, starszych, niepelnosprawnych, jak na wyprzodki robia te terminy. Dobrze, jesli maja kogos, kto za nich to wykona, jesli nie, to stoja na z gory przegranej pozycji. Panstwo urzednictwo wyznacza mianowicie po kwadransie na petenta i przyjmuje w danym dniu cztery osoby na godzine, a co! Tych godzin wcale nie jest tak duzo, bo tylko 8, w tym godzin otwarcia jeszcze mniej, no bo po zamknieciu trzeba jeszcze odwalic robote papierkowa. Kolejki na zalatwienie czegokolwiek wydluzaja sie w nieskonczonosc.
Mojemu mezu slubnemu konczy sie waznosc ausweisu jakos tak po 20 pazdziernika. Na szczescie zdjecia juz porobilismy, bo kasa chorych wymagala do nowej plastikowej karty. W poniedzialek siadlam do ustalania terminu dla niego. Pierwszy wolny byl dopiero 1 listopada!  No coz, przez jakis czas bedzie musial uzywac niewaznego dokumentu tozsamosci i jak bedzie mial pecha i zostanie na tym przylapany, to bedzie musial bulic grzywne. Gorzej, jesli cos sie wydarzy w Polsce i bedziemy musieli jechac, moga go zatrzymac na granicy i nie wpuscic. Gdyybysmy wiedzieli, ze kolejki sa tak gigantyczne, na pewno terminy robilabym znacznie wczesniej. 
Slyszalam, ze ludzie kupuja samochody i nie moga ich natychmiast zarejestrowac, jak kiedys, tez musza ustalac terminy.
Ja mam jeszcze stare prawo jazdy, takie rozowe, skladane na trzy. Dlugo bronilam sie przed zmianami, bo po co mi to, ale teraz nastal przymus wymiany na europejskie plastikowe. Odpowiednie roczniki dostaly terminy w kolejnych latach i moj niestety przypada na styczen przyszlego roku. Zeby nie zostac bez prawa jazdy, juz teraz zaczelam sie tym zajmowac i moj termin przypadl w moje urodziny, 4 listopada. 
Trzeba bedzie jeszcze pozniej robic kolejne terminy na odbior nowych dokumentow, bez tego ani rusz. Za to jasnie urzednicy nareszcie nie musza obslugiwac wiecej niz te przypisane max. 32 osoby. Luzik!

22 komentarze:

  1. Mysle ze wszedzie na swiecie podobnie wyglada praca w urzedzie. A moze nauczyli sie jak pracowac z filmiku (5minutowego) Krzysztofa Kieslowskiego “Urzad” to jest ‘cudowny’ document o bezdusznosci urzedow. Jest to urzad wyplacania rent, wiec starsi ludzie ale urzedniczki mlodziutkie i ona mowi “..prosze pani jak my mamy 2 rozne zaswiadczenia nam nie wolno wydawac, my musimy uzupelniac wyjasniac …” cos w tym stylu i tak jak u Ciebie kaze kobiecie przyniesc dodatkowe zaswiadczenie. Zreszta moze widzialas ten krotki film.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, filmu nie widzialam, ale jestem w stanie calkiem dobrze go sobie wyobrazic, w koncu zylam w PL pol zycia i mialam watpliwa przyjemnosc obcowac z tamtejszymi urzedami. Teraz wiem ze slyszenia, ze jest jeszcze gorzej, bo polskie swiete urzednicze krowy sa dodatkowo chamskie, podczas gdy niemieckie jeszcze maja swiadomosc, ze to ja im place i ich utrzymuje.

      Usuń
    2. Ale nie obcowalas z urzedem w roku 1966, najwyzej mialas taki olowek jak urzedniczka i moze taka temperowke z zyletka, bylas wtedy grzeczna uczennica w podstawowce.😃

      Usuń
    3. No nie, bo w 1966 mialam tylko 10 lat, wiec raczej mnie mama nie posylala, zebym zalatwiala sprawy urzedowe :)))

      Usuń
  2. U nas zarejestrowanie się online w urzędzie komunikacji to jakiś horror. Można się rejestrować na tydzień przed, ale nie ma szans. Córka nawet prosiła znajomego, który jest typowym nocnym markiem, żeby próbował po północy - nic z tego. A telefonicznie? Zajęte, zajęte, zajęte...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak inaczej sie rejestrowac? U nas nawet telefonicznie nie mozna i online to jedyna droga, co jest szczegolnie upierdliwe dla starych i niekumatych, za to terminy sa nie do zaakceptowania, tu chodzi o dokumenty, bez ktorych zyc nie mozna.

      Usuń
  3. To chyba faluje, bo był czas taki, o którym piszesz, potem było szybko i kulturalnie, tera chyba wraca w stare koleiny- covid sprzyja .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas z miesiaca na miesiac kolejki sie wydluzaja, a liczba nieobsluzonych petentow i czas oczekiwania rosna w tempie geometrycznym. Ludzie sa wqrwieni do czerwonosci.

      Usuń
  4. Rowniez musze wymienic prawo jazdy. Moje to jeszcze takie duze popielate("grauer Lappen"). Po przeczytaniu Twojego wpisu zadzwonilam do urzedu komunikacji i dostalam termin na poniedzialek13.09.). Dowod tez wyrabialam miesiac temu. Chyba w ciagu 2 tygodni mialam nowy. Nawet zdjecie mi oddali. Nie musze robic nowego do prawa jazdy. Mieszkam w malej miejscowosci, moze dlatego idzie to sprawniej.

    Anita

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeprowadzam sie na wies!!! Moje miasto wprawdzie tez nie najwieksze, bo jakies 120 tysiecy, ale ten czas oczekiwania to skandal. Kupujesz samochod i czekasz dwa miesiace na mozliwosc zarejestrowania. Ludzie skarza sie, w dzisiejszym dzienniku o tym pisali, moze wreszcie cos sie zmieni.

      Usuń
  5. Niektóre zarządzenia bywają od czuba (jak w każdym kraju), ale nie było jeszcze pandemii, a ja w 2017 r. żeby się zameldować w Berlinie czekałam 2 miesiące i by to zrobić to musiałam o to poprosić mailem. Do każdego lekarza też teraz zapisuję się mailem, ale to nawet nieźle działa. I jest to o tyle fajne, że np. na badania kontrolne potem wzywają cię mailem, nie musisz pamiętać. Tak samo na badania techniczne samochodu i w kilka innych miejsc można się zapisać mailem. Przećwiczyłam też, że na ostry dyżur to lepiej wezwać karetkę (wtedy telefonicznie tłumaczysz dość dokładnie co jest i masz pierwszeństwo w kolejce, bo "karetkowcy" wjeżdżąją na SOR, zostawiają delikwenta i spływają), a ci co dotarli na własnych nogach czekają godzinami.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pojmuje, dlaczego wtedy tak dlugo czekaliscie na zameldowanie, ktore zalatwia sie w jeden dzien, bo przeciez nikt w tym czasie nawet nie pomyslal o pandemii. Czy w Berlinie zawsze tak bylo, czy spotkalo Was wyroznienie, a moze byla inna przyczyna tego poslizgu?
      Ja do mojej rodzinnej ide z biegu, nigdy nie robilam u niej terminu, co innego do specjalistow, ale do nich dzwonie. Jesli chodzi o wzywanie karetek, zawsze mysle, ze byc moze ktos inny potrzebuje jej bardziej i jesli tylko moge, jade sama odwozona przez slubnego. W takich przypadkach wzywanie karetki uznaje za naduzycie.

      Usuń
    2. Bo tu notorycznie brakuje urzędników. Oczywiście można wpaść bez zapisu, ale wtedy masz szansę poczekać i 6 godzin.Na wpisanie mieszkania do księgi wieczystej moi czekali 3 miesiące., bo pani urzędniczka była miesiąc na urlopie, nie było zastępstwa a potem były zaległości. Do swego rodzinnego i na analizy zawsze się z góry zapisuję, a oni mi zawsze na kilka dni wcześniej przypominają o tym fakcie. To bardzo wygodne.

      Usuń
    3. Gdybym to ja mogla przewidziec, kiedy zachoruje, to bym sie zapisywala, bo ja chodze do lekarza wylacznie kiedy jestem chora, no i raczej trudno mi o tym wiedziec zawczasu i jeszcze dawac sobie o tym przypominac. Ani ja , ani tym bardziej personel mojej rodzinnej, nie jestesmy jasnowidzami. :)))
      Az dziwne, ze brakuje urzednikow, bo to jest najlepsza fucha w tym kraju i normalnie sa kolejki, ale kandydatow na urzednika panstwowego. Oni nie musza placic skladek na bezrobocie, bo nigdy pracy nie straca. No i moga sie opierdzielac przez cale zawodowe zycie.

      Usuń
  6. Taaa jedynym krajem w którym sprawdzano nam paszporty covidowe, byla Austria a dokładnie mcdonalds hmmm porządek porządek tylko porządek i procedury. Z drugiej strony...skrajność. W postaci burdelu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo Ordnung muss sein! I nie ma, ze boli. To jedno podoba mi sie w krajach niemieckojezycznych, ze jest porzadek, ale czasem przesadzaja z biurokracja towarzyszaca temu porzadkowi. I z przepisami covidowymi, juz jest dwumiesieczny poslizg, ktory rosnie z kazdym dniem. A urzedasy i biurwy ani sie tym przejmuja.

      Usuń
  7. W grajdolkowym królestwie covidek tez spowodowal istny horror i tak rozlozyl na lopatki wszelakie urzedy, ze przedluzono "waznosc" wiekszosci niewaznych documentów do konca roku (dowody osobiste i podobne). Prawa jazdy i dowody rejestracyjne maja byc "wazne" dalsze 7 do 10 miesiecy, w zaleznosci od daty uplywu waznosci i poluj sobie obywatelu na termin (osobiscie lub telefonicznie), a do czasu wyrobienia nowych, wybij sobie z glowy szlajanie sie po Europie (nie wiem, jak sprawa stoi z paszportami). A ze mozna to zrobic w dowolnym miejscu w kraju, do grajdolkowych urzedów pchaja sie drzwiami i oknami z pobliskiej stolicy dystryktu, bo miejscowych tak niewielu, ze pelen luz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem jednej rzeczy, wszyscy inni pracuja i najwyzej musza nosic maski albo przylbice, a jasnie urzedasy ulatwiaja sobie i na czlowieka wyznaczaja po kwadransie, kiedy wczesniej w kwadrans obslugiwali 4-5 osob. Ja rozumiem, ze chca uniknac tlumow w poczekalniach, ale do panienki nedzy, tak dalej byc nie moze! Ludzie musza zyc normalnie, a oni sa od tego jak dupa od srania, zeby im to nie tylko umozliwic, ale i ulatwic.

      Usuń
  8. Łoj, a w Polsce Niemcy kojarzeni są z solidnością w przeciwieństwie do niechlujnych i nieporadnych Polaków. A tu wychodzi na to, że tam jest tak samo jak u nas. Bałagan wszędzie/. Mam nadzieję, że za rok dwa sytuacja się unormuje w kierunku normalności. Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez mam taka nadzieje (choc wiadomo, czyja to matka), bo na dluzsza mete mozna dostac hyzia. Dobrze, ze chociaz lekarze tu nie przestali przyjmowac, jak to mialo miejsce w Polsce, gdzie diagnozy stawiali przez telefon. Tu zas niczego nie idzie zalatwic w urzedzie.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Jarmarki swiateczne

  Nie moj to wymysl, ze swiateczne jarmarki w Niemczech moga stac sie miejscem zagrazajacym zdrowiu i zyciu odwiedzajacych. Ministerstwa spr...