Moja przygoda miala miejsce 24 sierpnia, nawet na fejsuniu dalam tego dnia wklejke o sesji zdjeciowej z przygodami, ale nikomu by do glowy nie przyszlo, jakiez to przygody mnie spotkaly.
Jakos po powrocie z Polski bylam z Toyka na spacerze, jak zwykle po terenie centrum logistycznego. Tam plynie taki cienki strumyczek, jak niteczka, choc po deszczach potrafi przybrac. Za tymze strumyczkiem wypatrzylam pole slonecznikow, no dobra, nie pole, ale szeroki lan (uan). Chcialam pojsc tam nastepnego dnia z aparatem, ale przez dwa dni troche padalo, wiec wybralam sie dopiero wlasnie 24 sierpnia. Od strony centrum dojsc tam sie nie da, musialysmy z Toyka isc naokolo, zeby ominac ten strumyk. Dawno tam nie bylam i nie wiedzialam, ze i tam cos chyba zaczynaja budowac, bo pole przed slonecznikami bylo rozkopane i dosc blotniste, czego natychmiast doswiadczylam, kiedy noga w sandalku zapadla sie w bloto po kostki. Ale skoro juz tam bylam i skoro juz sobie stope zablocilam, to brnelam dalej.
Sam obszar, na ktorym rosly te sloneczniki, porosniety byl czyms gestym i chodzenie tamtedy sprawialo mi spora trudnosc, ale dzielnie przedzieralam sie przez te gestwine, traw, chwastow, badyli, ostow, ktore ranily mi lydki, w ubloconych po kostki sandalkach i focilam rozne kwiatki, grubodupce oraz inne pszczolki czy motylki.
Toyka co rusz znikala mi w tej dzungli, wciaz musialam ja przywolywac, zeby nie poleciala za jakims krolikiem czy inna wiewiorka.
Wreszcie mialam dosyc i postanowilam wracac do domu, ale jakos nie chcialo mi sie brnac ponownie przez to budowlane bloto, wiec wpadlam na genialny pomysl przejscia przez strumyk na skroty. I wlasciwie nie byl to zly pomysl, ale dla mnie troche niewykonalny, bo po stronie, na ktorej sie znajdowalam, brzeg byl lagodny, ale tam, gdzie chcialam wskoczyc, juz byl dosc wysoki. Przy czym radosna Toyka wciaz latala po strumyku i wskakiwala na gore, przez co miejsce zrobilo sie bardzo sliskie. Pomna tego, co narobilam w listopadzie 2015 roku na spacerze z Kira, skaczac z gracja przez cieniutki ciek wodny i czym to sie dla mnie skonczylo, tym razem chcialam byc ostrozniejsza. Mialam wlasciwie zamiar zdjac te ublocone sandalki i nie skakac, a przejsc na druga strone, tyle tylko, ze pewnie nie wlazlabym na ten stromy sliski brzeg. W pewnej chwili poslizgnelam sie na swoim lagodnym brzegu i z glosnym pluskiem i rozbryzgiem siadlam tylkiem w bloto. Dupsko brudne, rece ublocone, ze nie wspomne o stopach i zadnej nadziei. Ale nagle zobaczylam na gorze dwoch rowerzystow, wiec krzyknelam o pomoc. Chcialam rzucic im smycz Toyi, zeby mnie na te gorke wciagneli. Najpierw troche bali sie Toyi, ale zapewnilam, ze nic im nie zrobi, a bedzie tak samo wdzieczna jak ja, kiedy pomoga mi przedostac sie na druga strone. Oni jednak nie skorzystali ze smyczy, jeden z nich stanal okrakiem nad strumykiem i pchal, drugi wciagal mnie na gore. Jakos dali rade, a ja dostalam ataku smiechu, rechotalam jak nawiedzona. Toya byla zachwycona, bo ona lubi takie szalone akcje, rowerzysci tez mieli ze mnie beke, a ja nie moglam dosc sie ich nachwalic i nadziekowac, ze uratowali mi zycie, bo honor niestety nieco ucierpial.
Droga do domu bardzo mi sie dluzyla, torebka zaslonilam wstydliwe ublocone miejsce z odwrotnej strony, ale wlasciwie bylo mi wszystko jedno, kto zobaczy moja sromote i co sobie pomysli. W chalupie doszorowalam buty, ciuchy wrzucilam do pralki, a sama wskoczylam pod prysznic. I bylam jak nowa.
Na ktoryms z kolejnych spacerow specjalnie sfocilam to miejsce, te "przeprawe" przez strumyk, ale od tej bezpiecznej drugiej strony, bo na tamta nie mam juz zamiaru sie dostawac. Nie wyglada to tak stromo i wysoko, jak jest w rzeczywistosci, no i zniknal tez konar, ktory sobie tam przywleklam w charakterze kladki.
Ach, i jeszcze jedno! Dzisiaj mijaja trzy lata, odkad rzucilam palenie.
Dzis tez kolejna, 82-ga rocznica chwilowego tryumfu faszyzmu nad rozumem, to tak ku pamieci Blaszczaka, WOTów, armii maryji i podobnych im bojowek weszpolskich. Pamietajcie, brunatne formacje, czym sie konczy prezenie muskulow i zamawianie pieciu piw.
No i dzieciaczki znow ida do szkol, ciekawe, na jak dlugo. Tym razem rowniez w moim landzie jest poczatek roku szkolnego, choc kazdego roku przypada kiedy indziej, bo ferie w poszczegolnych landach zaczynaja sie co roku w innych terminach. Raz jest to nawet czerwiec, innym razem polowa sierpnia, i trwaja 6 tygodni, wiec tez rozpoczecie roku szkolnego przypada czasem juz 1 sierpnia. A ferie sa ruchome dlatego, zeby zaden land nie byl poszkodowany, ze np. zawsze w sierpniu dzieciaki musza wracac do szkol. Jest to tak zorganizowane, zeby uniknca tloku na drogach, dlatego kazdy land ma inny termin rozpoczecia z zakonczenia ferii.
Najpierw zobaczylam piekny slonecznik i do razu wiedzialam ze bedzie o Twojej i Toyki wyprawie w nature ale ani troche nie przewidzialam ze bedziesz takie szalone decyzje podejmowac zeby sie przeprawic na druga strone.
OdpowiedzUsuńDobrze ze trafili sie ci panowie i ze wszystko dobrze sie skonczylo. Toyka miala duzo ubawu, zreszta moze wszyscy sie niezle ubawili.
Nie moge sama uwierzyc, ze tak bardzo mozna sie zblamowac. Przygod sie babci zachcialo, skrótów po blocie. Wazne jednak, ze zdjecia wyszly znakomicie, mimo ze obiekty byly ruchliwe, jakby im ktos soli na odwloki nasypal :)))
UsuńWczoraj na spacerze zgubilam klucze od mieszkania, szukalismy na trasie chyba z godzine, musialy wpasc mi w wysoka trawe, inaczej uslyszalabym. Ehhh, tylko problemy.
Ale jak znalezliscie w koncu klucze ? A zdjecia przepiekne.
UsuńNie, nie znalezlismy. Jeszcze dzisiaj pojdziemy szukac ponownie, a na razie korzystam z kluczy zapasowych.
UsuńTrasa na pewno dluga wiec jest gdzie szukac. Moja znajoma ciagle gdzies zostawia telefon, ostatnio na basenie, zanim zauwazyla to telefon czekal juz na nia na policji.
UsuńPowiem Ci, ze ja rzeczy nie gubie, zadnych rekawiczek, parasolek, telefonow i tym bardziej kluczy. Przez caly czas lamie sobie glowe, gdzie mogly mi wypasc z kieszeni i dlaczego tego nie uslyszalam, w koncu klucze dzwonia przy upadku.
UsuńChcialabym zebys znalazla 🗝 🍀 a moze ktos znalazl i zaniosl na policje albo do biura rzeczy znalezionych.
UsuńDzisiaj jeszcze raz pojdziemy tamta trasa i moze stanie sie cud. Bede oczywiscie dopytywac w biurze rzeczy znalezionych. Zla jestem na siebie, to moj pierwszy raz w zyciu, kiedy cos zgubilam.
UsuńBrawo za trzy lata niepalenia👍👍👍
OdpowiedzUsuńParafrazując jakąś piosenkę - jesteś szalona, mówię Ci 😘😘😘
Jestem przede wszystkim gruba i to najgorsze z dzialan ubocznych tego niepalenia. Czasem zastanawiam, sie, czy nie wrocic, ale... szkoda tego czasu i pieniedzy.
UsuńZdjęcia świetne! Honor lekko ucierpiał, ale co tam honor! Grunt, że było Tobie, Twoim ratownikom i Toyce wesoło. No i mnie też od rana jet dobrze. Wyobrażam sobie tę scenę i chichoczę radośnie. A pozbycia się fajek z życia gratuluję! Pamiętam, jak się zarzekałaś, że lubisz palić i takie tam. Jednak w sumie lepiej, mądrzej, zdrowiej i taniej się żyje bez papierosów, prawda?
OdpowiedzUsuńTaniej na pewno, ale rowniez grubiej i ciezej, bo nie dosc, ze ten metabolizm przyhamowal z racji wieku, to dobilam go brakiem nikotyny. Zarzekalam sie i nawet dzisiaj samej trudno mi uwierzyc, ze dalam rade, bo ja bardzo lubilam palic i nigdy w zyciu nie probowalam rzucac, jak niektorzy moi znajomi. Czego oni nie wyprawiali! Jak nie akupunktury, to znow hipnozy czy leki, i nadal pala, a mnie udalo sie od pierwszego razu.
UsuńJa nie palę od 1994 roku. Postanowiłam zrobić sobie taki prezent na urodziny. Od tamtej pory ani jednego. A wcześnie przez wiele lat rzucałam ze dwa razy do roku, właśnie z pomocą (pomocą? ha! dobre sobie!) hipnozy, akupunktury, tabletek, silnej woli i innych metod. W końcu w 94 r. udało się bez niczego. Owszem, przytyłam z 8 kg, ale powoli zrzuciłam, choć - przyznaję - nie bylo łatwo.
UsuńJa zas zawsze twierdzilam, ze nigdy nie rzuce palenia i zostane pochowana z petem w kaciku ust, zeby mi na ostatnia droge wystarczylo. Uwielbialam palic i bardziej balam sie przytycia niz raka pluc. Nawet smierc mojego taty nie powstrzymala mnie i dalej kopcilam. Jednak widmo protezy w szklance zdzialalo cuda, bo moj dentysta postawil warunek wszczepienia mi implantow.
UsuńTeż lubiłam palić. Ale przeszkadzał mi smród - od samej siebie. Śmierdziało mi własne ubranie, śmierdziały mi myte codziennie włosy. Inni palacze nie śmierdzieli, tylko czułam smród od siebie.
UsuńMnie tam zupelnie nie przeszkadzal moj wlasny zapach, ani nie przeszkadza mi teraz, ze moj slubny smierdzi, bo on dalej pali, ale na balkonie. Oboje nie palilismy w domu.
UsuńNo to użyłaś na tym spacerze niczym pies w studni! Za to masz furę bardzo fajnych zdjęć.Paliłam tylko 6 lat, bo w pewnym momencie miałam w trakcie operacji tarczycy przecięty nerw lewej struny głosowej i po każdym papierosku przestawałam mówić, więc w ciągu jednego dnia przestałam palić- bo przecież kobieta musi mówić, no nie? No i dzięki rehabilitacji foniatrycznej mówię do dziś z jedną tylko struną głosową. No a poza tym jako wieczysta oportunistka nigdy nie miałam żadnych uzależnień. Mój mąż po 50 latach palenia rzucił palenie w ciągu 15 minut dzięki biorezonansowi magnetycznemu- bez głodu nikotynowego, bez tycia, bez dzikiego ciągu na słodycze. Jedyny wysiłek- przez dwie doby nie mógł pić kawy, herbaty, jeść czekolady. I potem nawet gdy ktoś przy nim palił to go nie ciągnęło do palenia. A sam zabieg kosztował całe 80 zł polskich.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Nawet nie slyszalam o takiej metodzie i nie wiem, czy w Niemczech jest w ogole stosowana. Zreszta, jak pokazuje przyklad mojego ojca, rzucenie palenia w wieku 60 lat nie uchronilo go przed rakiem pluc w wieku 84 i szybkiej smierci. Mnie przydalaby sie teraz jakas terapia, zebym przestala zrec, czlowiek popada z jednego uzaleznienia w drugie.
UsuńUrządzenie trafiło do Polski.... z Niemiec. No to szykuj sobie do jedzenia tylko to, za czym nie przepadasz.;) No i pij dużo wody pomiędzy posiłkami.
UsuńPije duzo, bo przeciez jestem nerkowcem, ale tez jestem przez caly czas glodna. Ja teorie znam, tylko w praktyce nie wychodzi.
UsuńPewnie i bez pomocy byś w końcu sama wylazła, ale dużo lepiej, że jednak znaleźli się pomocnicy. Toyka pewnie myślała, że bierzesz z niej przykład i chcesz się wykąpać, dlatego tak się cieszyła :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia zrobiłaś, kwiatków i różnych latawców zatrzęsienie.
Rzucenie palenia nie jest takie proste, wiem, bo Jacek też kilka razy próbował. A któregoś dnia po prostu przestał palić i tyle. Bez żadnych wspomagaczy. Czułam w tym jakiś podtekst, ale nie udało mi się z niego nic wycisnąć; cóż, teraz już mi nie powie.
Ale, ale, z Twoja przygoda przypomniała mi, jak kiedyś podczas spaceru brzegiem Łyny postanowiłam wleźć na leżący w błocie pień, poślizgnęłam się na nim i spadłam, oczywiście tyłkiem w błoto. Cała rodzina miała ubaw, niestety :D Na szczęście miałam ze sobą bluzę, którą przewiązałam się w pasie i zasłoniłam co trzeba. Z butami nic się nie dało zrobić, poza obtarciem ich z błota. Byłam zła, bo śmieli się ze mnie przez resztę spaceru. Potem mi przeszło, ale za każdym razem, jak tamtędy przechodzimy, przypominają mi, jak spadłam z tego pnia.
Odpowiedzialam juz raz na Twoj komentarz i chyba zapomnialam wcisnac OPUBLIKUJ, a potem sie zdziwilam, ze nie ma tu mojej odpowiedzi. Wrrr... chyba pora umierac, bo zle ze mna, jak nie klucze zgubie, to zapomne opublikowac.
UsuńToyka w ogole jest psem bardzo towarzyskim, lubi ludzi, wiec zawsze sie cieszy, kiedy cos wokol niej sie dzieje, a kiedy jeszcze dodatkowo wszyscy rechoca ze smiechu, to przezywa nirwane i lata od jednego do drugiego.
Mnie bylo juz wszystko jedno, czy ktos widzi moja sromote na tylku i czy sie ze mnie nabija, chcialam tylko jak najszybciej byc w domu i moc sie umyc.
Masz szczęście, że poza honorem, nic więcej nie ucierpiało. Upadki bywają zaskakująco pechowe dla kończyn i nie tylko. Ja kiedyś niefortunnie upadłam na dupsko i miałam pół pleców sine, bo trafiłam kością ogonową na coś twardego.
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia zrobiłaś bajecznie śliczne po tamtej stronie.
Gratuluję rzucenia fajek.
Nic nie ucierpialo, bo pomna zlych nastepstw innego skakania przez strumyk (linki w tekscie), bardzo uwazalam, zeby sie nie powtorzylo i zebym znow nie musiala latac po sorach. Na szczescie usiadlam tylkiem w miekkie bloto :)))
UsuńPrzynajmniej taka korzysc z mojej przygody, ze udaly sie zdjecia.
Historia zabawna, bardziej dla obserwatorów i krzepiąca, wszak rowerzyści pomogli Ci a przecież mogli stwierdzić, że to nie ich sprawa.
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjęcia zrobiłaś, więc było warto wytaplać się w błocie :)
Gratuluję tytoniowej abstynencji!!!
Pewnie, ze bylo warto dla takich zdjec zaplacic ujma na honorze i brudnymi butami i ciuchami i podrapanymi lydkami, nie takie poswiecenia sie robilo, nieprawdaz. Dla mnie tez bylo zabawnie, a pies prawie umarl ze szczescia :)))))
UsuńDziekuje za gratulacje, mnie samej nie chce sie w to jeszcze uwierzyc.
Ja też miałam niezłą bekę przy lekturze, a co dopiero ci dzielni panowie:))) To Ty nie wiesz, że droga na skróty zawsze jest dłuższa? No nie mogie, i wołałaś "hilfe, hilfe", leżąc w rowie po szyję w błocie?
OdpowiedzUsuńKilka lat temu tak sobie skróciłam drogę, że z błocka mnie i auto wyciągał ciągnik. Przedtem musiałam go znaleźć (na piechotę) w średnio pobliskiej wsi.
No niby teoretycznie wiem, ze lepsze jest wrogiem dobrego, chytry dwa razy traci, a droga na skroty jest dluzsza, ale... no zawsze czlowiek naiwnie mysli, ze jest inaczej. Oraz na pomysl wolania o pomoc wpadlam dopiero wtedy, kiedy gora przejechal rowerzysta, wiec czekalam na nastepnego i najpierw wrzasnelam HALO! a kiedy zwrocili na mnie uwage, calym zdaniem poprosilam o wsparcie w niedoli.
UsuńA w blocie tkwilam tylkiem, a nie szyja, no! Zreszta kiedy wrzeszczalam, to juz stalam :)))))
Mnie tez juz kiedys z blota wyciagali, ale w miescie trudno o ciagnik, choc nie o bloto, wiec wyciagal mnie SUV.
Przepraszam, ale rechoczę jak gupia...wyobrazam sobie te scene i wydaje mi sie nadzwyczaj zabawna, ale mam wrazenis ,ze Tobie tez, dlatego tez opanowala Cie glupawka po akcji ratowniczej. A panowei zachowali się super, a ja wierzę, ze jest jeszcze na tym swiecie calkiem duzo swietnych ludzi, ciagle się o tym przekonuje i to mi pozwala na zachowanie resztek optymizmu.
OdpowiedzUsuńZdjecia sa takie jakie uwielbiam...przepiekna natura!
Gratulacje za zaniechanie nałogu trzy lata temu!!!!!!
pozdrawiam
Oczywiscie zdjec bylo 50 razy tyle, ale wiesz sama, jak jest, te wiercipiety niespecjalnie chcialy pozowac w bezruchu, wiec wiekszosc nadawala sie na smietnik, bo byly nieostre, bo jeszcze dodatkowo troche wialo i rzucalo kwiatkami :))
UsuńA w ogole mam wrazenie, ze to nie byli Niemcy, bo troche mowili lamanym niemieckim, ale moge sie mylic, w tym calym ferworze moglam zle uslyszec.
Ale w sumie oplacaly sie te smieszne przygody, ze zdjec jestem zadowolona. ;)
No popatrz, sama wiedzialas ze pewnie nie wlazlabys na ten stromy, sliski brzeg a jednak ponioslo Cie.
OdpowiedzUsuńSzkoda ze nie bylo tam jeszcze kogos kto by to wciaganie Ciebie na drugi brzeg sfilmowal albo przynajmniej napstrykal troche zdjec.
Dopoki Toya nie zaczela tam wylazic z wody, to nie bylo jeszcze tak slisko, mozna bylo zaryzykowac, pozniej juz nie.
UsuńPo tym opisie tez rechocze jak glupia :D. Patrzac na zdjecia okolicznisci mozna powiedzic, ze wytaplanie sie w blocku bylo wrecz gwarantowane... :). Ne miejscu facetów, po calej akcji, nie wiem, czy bym sie powstrzymala od turlania sie po ziemi ze smiechu. Jednak cala przygode wynagradzaja wspaniale fotki i, co najwazniejsze, jedynie uraz na godnosci, a nie na ciele :).
OdpowiedzUsuńA co do nalogu, pozostaje mi tylko tez pogratulowac :D.
Moze i sie turlali, kiedy znikneli mi za horyzontem, bo przy mnie jakos trzymali fason i tylko troche sie smiali, tak dla towarzystwa ze mna. :)))))
UsuńDziekuje za gratulacje ♥
Nie wierzę, no nie wierzę- post napisany dzisiaj, jest godzina 16.30, a pod potem już multum komentarzy.
OdpowiedzUsuńMam wyobraźnię, ale boję się napisać, jak sobie "nakręciłam" Twój opis kadr po kadrze i dostałam ataku śmiechu... no hmmmmm... no... nie wypada się śmiać ze starszej pani skaczącej pod górkę przez strumyk, no nie wypada...Co prawda, w trakcie postępowania Twojej opowieści, miałam wrażenie, że zaraz przeczytam, iż zabuksowałaś się w tym błocie na placu budowy i "wsysło" Ci buciki tak, że boso wyciągałaś je jeden po drugim, ale Twoje zakończenie okazało się jeszcze lepsze:):):):)
Ale zdjęcia super, genialne i cała dżąmpreza nie poszła na marne:)
Gratulacje z okazji niepalenia. A pamiętam twoje zmagania z wredną materią. Udało się i tak trzymaj.
Trzymam, bede trzymac i nie popuszcze ani na milimetr! Jakos dzieki temu mam wiecej pieniedzy do wlasnej dyspozycji i niestety wiecej kilogramow w dupie, przez co nie moge z gracja przeskoczyc strumyka i musze prosic obcych o pomoc. Bo motylem to ja bylam, ale utylam i to jest jedyne zle dzialanie uboczne rzucania palenia, a ze przy okazji jestem stara i metabolizm moj pojechal odpoczywac na antypody, to tym trudniej utrzymac mi forme. :)))
UsuńA moje posty nastawione sa zawsze z publikacja na 5.00, wiec od piatej zdazylo sie nazbierac troche komentarzy, tytulem ich zwabilam, tych komentujacych :)))
E tam, u Ciebie zawsze się dzieje, dlatego nie trzeba tytułem zwabiać.Chyba lepiej, że masz więcej ciałka niż dziury w płucach. Ja rzuciłam palenie, kiedy miałam 26 lat z dnia na dzień. Męczyłam się tydzień jak potępieniec, ale potem poleciało. Wtedy jeszcze nie odbiło się to na figurze. Druga ciąża mnie "utuczyła', choć ważyłam w niej 12 kilo więcej- figura już nie wróciła sprzed, a nie napychałam się jakoś ekstra. A teraz to już tylko pilnuję, by nie nabrać więcej.
UsuńMnie z kolei zadna ciaza nie dala rady, ani tarczyca, ani antydepresanty, ktorych dzialaniem ubocznym byla nadwaga. Dopiero rzucenie po 46 latach nalogowego palenia utuczylo mnie paskudnie, a przeciez nie jestem udomowiona klucha, latam z psem i nawet 10-kilometrowe spacery nie sa czyms rzadkim. No ale stale jestem glodna. :(((
UsuńZacznę od gratulacji, zazdraszczania, walki mojej wewnętrznej itp.
OdpowiedzUsuńOczami wyobraźni widzę Cię wygrzebującą się na kolanach z tego błota, gdyby nie trafili się rowerzyści. Wiem, że się nie obrazisz, że i ja śmieję się z tej sytuacji.
Zdjęcia cudne, ale wiadomo KTO pstrykał.
PS. Właśnie najbardziej boję się przytycia. Od 10 lat trzymam tę samą wagę, a wiesz, że ja na 10-kilometrowe spacery nie pójdę i owocków, ani warzywek nie jadam, więc nie będę miała co podgryzać.
Bezowa, to sa tylko wymowki! Nie jesz owocow i warzyw, to zacznij je wprowadzac do diety, przeciez organizm potrzebuje witamin i to w postaci naturalnej, a nie w tabletkach. Zacznij wychodzic, przeciez nikt Cie nie zmusza do dystansow 10-kilometrowych, mozesz chodzic mniej, ale chodz! Zyjesz tak niezdrowo, ze to cud, ze w ogole jeszcze zyjesz. I jak myslisz, skad wzai Ci sie udar w tak mlodym wieku? Jesli czegos nie zmienisz, to naprawde mozesz umrzec i kto bedzie wolal?
UsuńUsmarkałam się ze śmiechu. Eee, nie ma ludzi niezastąpionych, ktoś zawoła. Coraz mniej aktywnych tam.
UsuńBo fejsbuk szaleje. Kiedys mozna bylo calkiem normalnie dyskutowac, teraz nawet przy ciaglym odnawianiu strony nie mozna dojsc do ladu i jest to tak wqrwiajace, ze komu chce sie przed snem irytowac?
UsuńZdjęcia warte tej przygody! Bardzo ciekawe ujęcia!
OdpowiedzUsuńI Toyka miała radochę! :)))
Wszyscy mielismy prawdziwa radoche, i Toya, i ja, i moi ratownicy, a pewnie jeszcze ludzie po drodze, ktorzy widzieli moja ublocona dupe :)))
UsuńBłacha cha cha :))Toś trochę pooglądała przyrodę ... Nie powinnam się śmiać bo leżę ze złamaną nogą
OdpowiedzUsuńA to noga sie smiejesz? Czyzbys tez przez strumyczek przeskakiwala? :))) Czyli dobrze, ze poprosilam o pomoc, bo mogloby sie tez dla mnie skakanie przykro skonczyc. Wracaj predko do zdrowia!
UsuńAle miałaś błotną przygodę.Uśmiałam się .Wyobrażając sobie jak wyglądałaś.Dobrze ,że rowerzyści akurat jechali.Bo jak by icj nie było....to było by kiepsko.Musiałabyś szukać mniej stromego brzegu.No..to już trzy lata beż dymka.Gratuluję bardzo.Mojego siostrzeńca córka też dziś do szkoły do drugiej klasy.Szybko zleciały te wakacje.Zdjęcia prześliczne.Gosia z J
OdpowiedzUsuńTam ciagle ktos popyla, jak nie na rowerach, to piechota z psami, wiec dlugo bym na pomoc nie czekala, gorzej tylko, gdyby trafila mi sie baba :))) Ale, jak to powiadaja, wszystko dobre, co sie dobrze konczy.
Usuń