Wszystko zaczelo sie kilka miesiecy temu, w lutym chyba, kiedy zauwazylam, ze Miecce coraz trudniej wskakiwac i wspinac sie na kocie drzewo, gdzie na jednej z gornych platform stoi miska z kocim jedzeniem, a stoi tam dlatego, ze gdyby stala na podlodze albo w innym miejscu dostepnym dla niedobrego Burka (np. blat kuchenny), to zarcie z niej jakos czarodziejsko znikalo i koty chodzily glodne. Szczesliwie Burek jeszcze nie nauczyl sie wspinaczki, wiec jedzenie bylo bezpieczne.
Przy okazji ten wspinaczkowy przyrzad zaczal kluc mnie w oczy, gdyz-poniewaz koty go do cna zniszczyly. Nawet poszukalam sobie, kiedy to drzewo kupilismy i zainstalowalismy, bo wydawalo mi sie, ze cos szybko uleglo dewastacji. Znalazlam na starym blogu TEN WPIS, drzewo kupilismy niecale trzy lata temu za niemale pieniadze, wiec dosc szybko sie z nim rozprawily. Zobaczcie ten obraz nedzy i rozpaczy:
Poprzednie drapaki sluzyly nam, a wlasciwie kotom znacznie dluzej, byly tez zdecydowanie tansze. Postanowilismy wiec zrobic nowy drapak sami, bez ozdobnikow typu buda albo bocianie gniazdo, z ktorych koty nigdy nie korzystaly, za to odleglosci miedzy polkami mialy ulatwic coraz starszej i mniej sprawnej Miecce dostep do korytka.
Zaczelismy od kupna laminowanej plyty wiorowej i w OBI poprosilismy, zeby ja nam pocieto na 6 rownych polek, nabylismy tez specjalna tasme do zabezpieczenia bokow polek.
Teraz trzeba bylo okleic gore czyms antyposlizgowym, na czym koty moglyby przy okazji ostrzyc pazury. Mialam w piwnicy resztki wykladziny, ale okazala sie za gruba, a ponadto musialabym opalac miejsce przeciecia, zeby sie nie strzepila, a to za duzo roboty i smrodu spalenizny. Kupilam wiec trzy tanie cienkie wycieraczki, na pol przeciete pasowaly jak znalazl. Bulka w miedzyczasie bardzo aktywnie pomagala nam w pracy, probowala miekkosc wykladziny, pozniej robila odbiory techniczne na kazdym etapie prac. Miecka raz zajrzala, Toyka tez z ciekawosci, pozniej chwile pilnowala wszystkiego.
Na tym skonczyla sie moja rola i nastapila pora prac meskich, czyli przysrubowania do polek takich dynksow (zabijcie mnie, nie wiem, jak to sie nazywa), ktorych jedno ramie mocuje sie do polki, a drugie do sciany. Bo to drzewo mialo miec inna konstrukcje. Znajac slubnego i jego podejscie do prac zaplanowanych przeze mnie (jak powiedzialem, ze zrobie, to zrobie i nie musisz mi o tym co pol roku przypominac), mialam obawy, kiedy roboty zostana zakonczone, choc w duchu mialam nadzieje, ze moze jednak bedzie chcial mnie zaskoczyc i zrobi cos podczas gdy bede w pracy. O ja naiwna! Probowal starych sztuczek po moim powrocie, zebym mu cos przytrzymywala, a glownie chodzi o to, zebym sie przygladala i podziwiala. Powiedzialam, ze nie mam czasu, bo musze pojsc z Toyka na spacer, ona to uslyszala, a ze rozumie lepiej niz sie komukolwiek wydaje, zaczela piszczec podekscytowana, wiec musialam z nia wyjsc, bo by nie dala spokoju. Szczerze mowiac, oczekiwalam, ze przez ten czas slubny da rade zrobic ze dwie polki, a tymczasem po powrocie zastalam zrobiony komplet.
No wzial i mnie pozytywnie zaskoczyl. Teraz pozostalo rozebrac stare drzewo, bo akurat w drodze z pracy zauwazylam niedaleko wystawke, wiec dolozymy tam swoj kram, kiedy sie sciemni i nie bedzie trzeba jezdzic specjalnie do recyklingu. Rowniez przy tej robocie Bulczyk bardzo nam pomagal, a i Miecka wpadla na chwile na inspekcje.
Tego dnia zaznaczylam jeszcze tasma malarska wysokosci, na ktorych zostana zamontowane polki i przenioslam chwilowo kocia miske na parapet. Niestety Bulka chyba nie zauwazyla, ze miski na starym miejscu nie ma i wciaz tam jej szukala. Zreszta parapet okupowala Miecka i Bulczyk o malo nie skonal z glodu, wiec zdjelam miche i pilnujac przed lakomstwem Toyi, pozwolilam sie Bulce najesc na glosniku.
Nastepnego dnia pozaznaczalismy razem miejsca nawiercen, ja poszlam do pracy, a slubny borowal. Kiedy wrocilam, pomagalam, trzymalam odkurzacz, zeby sie nie pylilo, mozolnie wieszalismy polke za polka.
Biedna Toya musiala wysluchiwac warkotu wiertarki i szumu odkurzacza. A my utknelismy z robota na jednaj polce, bo podczas wiercenia slubny trafil na jakis kamien, dziursko wydlubal wielkie, ze nie wiem, a wiertlo wciaz zsuwalo sie na boki. Postanowilismy zostawic te polke na nastepny dzien, a tego dnia zalatalam dziursko gipsem, mialo schnac. Najpierw na wizytacje i odbior techniczny kolejnego odcinka robot wpadla Bulka.
Podrapala w dywaniki, zadowolona zeskoczyla i tyle ja widzieli. Pozniej dostojnym krokiem podeszla na wizytacje Krulova Miecka. Wchodzila na kolejne poziomy, zbladzila na regal z ksiazkami, a potem wlazla na sama gore i...
...
...
...
... polka sie zwalila razem z tlusta Miecka, wyrywajac sie ze sciany razem z dyblami. Mnie opadli rece z cyckami, kiedy pomyslalam sobie, ze trzeba wszystko zaczac od nowa, rozwiercac wszystkie otwory, instalowac wieksze dyble i dluzsze sruby. Nie wiem, kto bardziej sie przestraszyl, lecaca na podloge lotem koszacym Miecka, wyrwana z blogiego snu Toyka (Bulka ani drgnela spiac w lupince), czy wreszcie ja. Odechcialo mi sie wszystkiego...
Z tego zniechecenia wstrzymalismy prace. Najpierw nazywalo sie, ze te spadnieta polke umocujemy raz jeszcze na wiekszych dyblach, ale kolejnej nocy ktorys z kotow wyrwal ze sciany nastepna polke z hukiem i lomotem, stawiajac nas na rowne nogi. Niestety, trzeba wszystko zaczac od poczatku, wymyslic inne zamocowania, bo te metalowe dynksy okazaly sie byc za male i niestabilne. Nowe koszty i perspektywa robienia wszystkiego od zera bardzo nas zniechecaja. Trzeba wyciagac dyble ze sciany, a to nie takie latwe, chyba zrobimy to metoda kocia, wylamujac razem z polka. Potem trzeba bedzie nie tylko wymysli, ale kupic nowe zamocowania, widzielismy w OBI, sztuka kosztuje ponad 5 euro, a my potrzebujemy 12. Koszty, koszty i robota. Wszystkiego sie odechciewa.
Tak bardzo nam sie odechcialo, ze z dalszym ciagiem roboty czekalismy prawie do konca sierpnia. W miedzyczasie byly moje dwa wyjazdy, rozne niespodziewane wydatki, jak przeglad techniczny samochodu i wiele innych, wiec robota czekala. Tymczasem koty przyzwyczaily sie jadac na parapecie, ja przyzwyczailam sie do balaganu w pokoju goscinnym, bo "nie oplacalo sie odnosic wszystkiego do piwnicy", wiec stalo i straszylo. I coraz mniej nam sie chcialo kontynuowac robote, ktora szla nam jak krew z nosa. Wreszcie ktoregos dnia... kiedy na scianie zostaly tylko dwie polki, w tym jedna prawie wyrwana ze sciany, a druga trzymajaca sie dzieki podporce z kolumny glosnikowej, na ktorej stal koszyk z kocimi zabawkami...
Kupilismy w OBI wielkie i stabilne podpory do polek, a wraz z nimi wieksze dyble i solidne sruby. Pytanie, jak szybko slubny dostanie weny do umocowania podpor najpierw pod polkami, a pozniej do sciany. Ciag dalszy nastapi...
Nawet nie musialam specjalnie dlugo czekac, tylko jakies trzy tygodnie. Slubny sprowadzil sobie jakiegos kumpla i razem wiercili nowe glebsze dziury, zatykali je wiekszymi dyblami i dluzszymi srubami. Prace trwaly dwa dni, w czasie, kiedy bylam poza domem, wiec mnie nie denerwowali. No i mamy kocie drzewo wlasnej roboty po dlugich 8 miesiacach grzebania sie z problemem, po zwatpieniach i zniecheceniach, brakach pomyslow i kasy, po szantazach, ze jak nie potrzymam odkurzacza, to on nie zrobi i takich tam innych drobniejszych perturbacjach. Ale jest! Przedstawiam Panstwu nasze dzielo, podziwiajcie:
Jestem tylko bardzo ciekawa, czy obecna konstrukcja wytrzyma. O Bulke jestem spokojna, bo lekkie to jak piorko i skoczne jak pchla, ale z Miecka moze byc roznie, bo z niej nieco ograniczona ruchowo baryla. Gdyby jeszcze chciala schodzic normalnie po kolejnych stopniach, ale ona zeskakuje z gory, mocno sie od polki odbijajac. No zobaczymy.
A wiesz ze jak zobaczylam pierwsze zdjecie to myslalam ze to przepiekny antyczny kolowrotek do przedzenia welny, juz Ci zazdroscilam.
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam wszystko z duzym zainteresowaniem, bo zawsze podziwiam ludzi za takie rozne pomysly a potem pracowitosc w wykonaniu. Gratuluje tego dziela, bardzo prosze przekaz tez moje gratulacje Slubnemu.
Boje sie troche ze Miecka skacze z takiej wysokosci, w tym wieku nie polecam jej takich akrobacji.
Miecka jest juz ostrozniejsza ze skakaniem, ale Bulczyk wchodzi na ksiazki obok i stamtad skacze na podloge, ale ona jest jeszcze mloda i gibka. Miecka czasem skoczy z polki z miska, czasem zlezie pietro nizej, w kazdym razie teraz ma wybor i wiecej mozliwosci, ale przede wszystkim latwiej jej sie wchodzi.
UsuńNo dobra, przekaze wyrazy uznania, choc mniemam, ze moze popasc w samozachwyt :)))
No mnie by kompletnie zniechecilo urwanie pierwszej a Was podziwiam żeśta skończyli pomimo pierwszej klęski. I wyrazy wszelkie z mojej strony w kierunku ślubnego.
OdpowiedzUsuńZnarcyzieje mi slubny po takiej dawce wyrazow. :))) Nas tez bardzo zniechecily te urwane polki i tylko narzedziowy burdel w pokoju goscinnym tak bardzo mi przeszkadzal, ze postanowilismy robote kontynuowac, ale przerwa byla dluga.
UsuńTo coś podtrzymujące półki, to kątowniki.
OdpowiedzUsuńUbawiłam się, czytając o perypetiach z drapakiem i mam nadzieję, że teraz żadna z kocic nie zrzuca miski z karmą, aby straszyć w nocy gości... 😆😘🤗
Gratulacje za wykonaną pracę dla Was obojga... 😘
Ooo, to Ty znasz sie na dynksach? Ja to nawet boje sie chodzic do OBI, bo nie wiem, o co spytac, nawet po polsku, ze nie wspomne w obcym jezyku. A Ty wiedzialabys, no no! :))) No i mozesz spokojnie przyjezdzac, nic Cie nie bedzie straszylo.
UsuńBrawo, gratuluję. Nieważne, że 8 miesięcy, ważne - że jest i wygląda świetnie. Oby wytrzymało. A tak poza tym to kocham Bułkę!
OdpowiedzUsuńWszyscy kochajo Bulke, a to takie niedobre stworzenie, ze chalupe mi oszczywa.
UsuńJak to mawiaja starozytni Chinczycy, Ende gut, Alles gut, co w wolnym tlumaczeniu znaczy: wszystko dobre, co sie dobrze konczy. ;)
No i dzieło jest! a pólki wygladają jak wyszukany dekoracyjny element umeblowania. dużo ładniejszy niz drapak. Będę musiała pokaząc ten Twój pomysł mojej sąsiadce, ktora ma taki okropny drapak zajmujący jej pol mieszkania a mieszkanie jest typu kawalerka. Zaoszczędzi miejsca a i będzie bardziej estetycznie, tylko ona nie ma chlopa, nawet takiego co to w 8 miesięcy by zrobil...meskie prace wykonuje jej Venezuejlos...wiesz... to nie jest zły pomysł, miałby zajecie...
OdpowiedzUsuńOpowieść o drapaku bardzo fajna
O, widzisz, dam tym wpisem zajecie Twojemu slubnemu, bedziesz miala wtedy wiecej czasu na wycieczki, a on nie bedzie marudzil, ze go zostawiasz samego i poczuje sie od nowa dowartosciowany. A i kotom bedzie weselej na nowym drapaku - no same korzysci dla tylu osob/kotow. :))) Bedziesz miala spokoj na 8 miesiecy.
UsuńNieźle, mnie by szlak trafił po tylu staraniach i po czasie jaki na to poświęciłam. Ale zawzięłaś się i skutecznie doprowadziłaś do sukcesu. Teraz powinno trzymać, wygląda to stabilnie.
OdpowiedzUsuńMatkobosko! A jak Ty sie teraz nazywasz?! :))) Co sie czlowiek do jednego przyzwyczai, to zaraz wyskakuje cos innego. To cos znaczy, czy tak tylko?
UsuńGlownym motorem ukonczenia tej roboty byl nieziemski balagan w goscinnym pokoju, ktory powstal wlasciwie na chwile i tak zostal przez kilka miesiecy. Coraz bardziej zaczal mi przeszkadzac, wiec cisnelam slubnego i w koncu wyszlo :)))
To coś w rodzaju Meridy walecznej tylko w wersji biblijnej i po chebrajsku. 🤣
UsuńNie ważne jak się podpisuje w internecie. Zdjęcie to moja morda niezmiennie, a blog odkrywa moja tożsamość, jakby ktoś potrzebował.
Grunt, że się udało i koty są zadowolone. 👍
Anka, po Hebrajsku, jesli juz ;) Merida brzmi ladniej i ma fajniejsze wlosy :)))
UsuńNawet nie podkreśliło mi. 😆
UsuńNie chciałabym mieć włosów jak Merida. Wolę swoje, są do okiełznania. 😉😁
To Ty nie wiesz, ze na slowniku gugla mozna polegac w sposob mocno ograniczony? Jak trzeba, to nie podkresla, jak nie trzeba, to szaleje. :)))
UsuńAlbo zmienia na inne słowa. Takie problemy mam jak pisze komentarz na telefonie, czasami takie bzdury wychodzą, że głowa mała.
UsuńJa tez bardzo pilnuje dziada, kiedy wydaje mu sie, ze wie lepiej, co ja chce napisac.
UsuńStaję na baczność i nisko chylę głowę!!! Niebywała praca- przemyślana, zaprojektowana i wykonana PERFEKCYJNIE!!!! Szczerze gratuluję! :)
OdpowiedzUsuńGdybysmy mieli brac za to pieniadze, nie zarobilibysmy na suchy chleb, w takim tempie powiesic 6 polek to chyba rekord swiata. :)))
UsuńWprawdzie czekanie sie dluzylo, ale efekt byl tego wart :D.
OdpowiedzUsuńZolza drapaka nigdy sie nie dorobila i karnie ostrzy sztylety na pienkach wybranych z kominkowego opalu, a bezogonie na oponach pobliskich samochodów... Z zarelkiem nie ma konkurencji, bo stanowieka oddzielone i spokój :).
Moje jedza z jednej miski, a pija z drugiej w trojke z Toyka. Nie sa wychodzace, wiec musze im zabezpieczyc w domu jakies drapaki. Czesto obie ostrza pazury o Relax z tektury falistej albo o wykladzine na balkonie.
UsuńKoty są dla mnie wielką nieznaną...
OdpowiedzUsuńJa tez dopiero ucze sie kotow, Miecka jest moim pierwszym, Bulke wzielam na dokocenie, ale niestety dziewczyny sie nie zaprzyjaznily, trwa permanentna wojna.
UsuńA Burek to na głodomora nie wygląda. Fajnie maja twoje kotki. Chociaż żyją w domu, to będą mieć zabawę w najlepsze. Miałem kotka, więc wiem ile daje człowiekowi kot. Pozdrawiam bardzo serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńPilnujemy futra, zeby trzymaly fason, ale udaje sie tylko z Toyka i Bulka, Miecka to baryla, wazy tyle, co dwie Bulki :))) Pies tez bardzo duzo chodzi z nami na spacery, regularnie pileczkujemy albo patyczkujemy, wiec i apetyt dopisuje, a skoro jedzenie stalo sobie w zasiegu psa, to pies korzystal i sie obslugiwal :)))
UsuńŚwietny efekt! Bardzo fajnie to wygląda.
OdpowiedzUsuńMój syn, kiedy zaczął w Anglii lepiej zarabiać, kupił dla naszego Songa taki wypasiony drapak, ciut mniejszy od twojego zniszczonego. Kot go obejrzał i sobie poszedł. Stała tak nieużywany, aż po śmierci Songa oddaliśmy go znajomej, która ma kilka kotów. Były bardzo zadowolone.
Najpierw sama Miecka, pozniej obie mialy proste tanie drapaki, ktore musialy byc niewielkie powierzchniowo z racji deficytow powierzchniowych. Chetnie z nich korzystaly, ostatnio glownie do jedzenia i ostrzenia pazurow. Ten ostatni drapak zalatwily naprawde szybko, najpierw chcialam kupic sznurek i oplesc od nowa, pozniej wpadlam na inny pomysl. W sprzedazy sa na ogol szersze drzewka, ktore by mi sie nie zmiescily za drzwiami.
Usuń