19 maja 2022

Bapciowanie to ciezki kawalek chleba

 Nawet nie pamietam, kiedy to bylo, ze moglismy spotkac sie cala rodzina w komplecie. Choc w TAKIM komplecie dotychczas nie spotkalismy sie nigdy, jako ze mama do tej pory zyla sobie w Polsce, a dla nas tutaj wciaz cos stalo na przeszkodzie, przez ostatnie dwa lata byla to pandemia i moje wnuki byly dla mnie zbyt duzym ryzykiem, co i rusz bowiem mialy w przedszkolu kwarantanne, bo przedszkolanki, rodzice albo ktores dziecko  byli zainfekowani covidem. Najstarsza corka bardzo duzo pracuje, a jak wiadomo, praca w szpitalu to nie tylko praca na zmiany, ale czesto w swieta i dni wolne, a wtedy placa tez duzo wiecej. Najmlodsza, jak pisalam, wyprowadzila sie z naszego miasta i wprawdzie czesto bywa, ale nie zawsze mozemy sie wszyscy zebrac do kupy. 
I oto wlasnie nadszedl ten wiekopomny dzien, a okazja byly zalegle urodziny najmlodszej. Nie tylko wiec my zebralismy sie w komplecie, ale w koncu do tubylczej rodziny dolaczyla mama i to bylo nasze pierwsze czteropololeniowe spotkanie w pelnym skladzie.
Wszystko byloby zbyt piekne, gdyby spotkanie przebieglo bez nieoczekiwanych turbulencji, a wiadomo, ze przy dzieciach atrakcji nie brakuje, szczegolnie tych najgorszych. Moj starszy wnuk byl od rana bardzo niewyrazny, siedzial osowialy, nie bardzo chcial jesc, cos mu najwyrazniej dolegalo. Siedzial przez wiekszosc czasu u mamy na kolanach i posypial. Juz pod koniec wziela go na kolana jedna z ciotek, a to biedactwo odwdzieczylo jej sie chlustajac z zoladka na nia i dokola. No i bylo po sniadaniu! Zuzylismy tone serwetek, zeby nie pozostawic po sobie balaganu, poprosilismy obsluge o wiadro z woda, na szczescie bylismy na tarasie i mozna bylo wszystko po prostu splukac. 
Mielismy zamiar jeszcze wspolnie pojsc na spacer, ale corka z chorowitkiem pojechala do domu, mama tez juz miala dosc atrakcji i chciala sie w koncu polozyc, najstarsza byla po nocnym dyzurze, wiec na spacer poszlismy w ograniczonym skladzie, biorac po drodze Toyke z domu. I wszystko byloby prawie perfekcyjne, gdyby junior nie zwalil sie na bardzo bogato w pieluche. "Na bogato" to byloby niedopowiedzenie, uwalal sie po pachy i wszystko, co mial na sobie. Na szczescie corka zawsze nosi ze soba co najmniej dwie zmiany ubran dla niego, ale kompletne przebieranie totalnie uwalanego dziecka w wozku spacerowym nie nalezy do czynnosci latwych i dobrze, ze bylo nas dwie, nie liczac malej Hexy, ktora w tym czasie trzymala smycz i pilnowala Toyi. 
Wprawdzie corka duzo przebywa z dziecmi na swiezym powietrzu, ale glownie polega to na aktywnosciach na placu zabaw, a nie na chodzeniu. Hexa zaczela wiec troche marudzic, ze ja nuszki bolo, zwlaszcza, ze na dodatek junior sciagnal po drodze skarpetki i zanim to zauwazylasmy, zdazyl je gdzies posiac i musialysmy wracac wiec ta sama droga, zeby je pozbierac. No i dzielna bapcia zaoferowala swe ramiona 23-kilogramowej wnusi i niosla ten slodki ciezar dosc dlugo, zanim nuszki nie odpoczely. Ze bapcia to przezyla, graniczy z cudem, ale kiedy wnusia w koncu znow stanela na wlasnych nuszkach, bapci sie wydawalo, ze pofrunie, taka nagle byla letka. 
Qrde, dobrze, ze takie spotkania nie odbywaja sie czesciej, bo zdazylam zapomniec, jakie sa dzieci w tym wieku i co moga w ramach atrakcji wymyslic i czego dokonac i jakim ciezkim wyzwaniem bywa bapciowanie.

22 komentarze:

  1. Dzieci potrafią zepsuć wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając Twoją relację, śmiałam się w głos. 😍 Dobrze jest się spotkać całym kompletem rodzinnym. Moje dziewczyny, na ostatniej imprezie miały atrakcję z nalepek na paznokcie... Teraz jesteśmy umówione na malowanie paznokci, każdy ma być w innym kolorze...😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miala zaprosic dzieci od Pauliny, to tylko pojedynczo, nigdy razem. Pojedynczo to naprawde fajne egzemplarze (pod warunkiem, ze maja zdrowe zoladki i jelita), ale razem to para pomiotu szatana.

      Usuń
    2. Aneta i Ania plus Monika potrafią się razem bawić i rozrabiać. Nigdy nie dały mi tak popalić, że miałabym ich dość, choć przez chwilę.

      Usuń
    3. Lomatko, to jakies wyjatkowo spokojne egzemplarze :)))

      Usuń
  3. Ot.. życie! od czasu do czasu, czemu nie..Bardzo mi się spodobała ta Hexa. urodziłam sie na Opolszczyźnie a tam tego słowa się używa i moi bracia jak chcieli mi dokuczyć to wołali na mnie Hexa, albo Zołza albo Papyna.
    Będziesz wspominała te momenty z rozrzewnieniem, bo wnuki rosną i ani się obejrzysz będą miały swoje towarzystwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, rosna jak na drozdzach, dopiero co sie urodzily, a Hexa zaraz bedzie szla do szkoly. Hexe po niemiecku to czarownica, wiedzma. :)))

      Usuń
    2. No wiem, że hexa to wiedźma dlatego mnie tak oni nazywali, na Opolszczyźnie sie często przeplatały słowa niemieckie z polskimi i stad znam ich troche.

      Usuń
    3. Ja dopiero bedac tu w Niemczech, zaczelam troche rozumiec gware slaska, ale tez sporo germanizmow jest w gwarze wielkopolskiej, rozpoznaje je, kiedy Hana z Dan "rozmawiaja" sobie po wielkopolsku :))) W mojej okolicy tez bylo sporo Niemcow, wiec i tam mielismy troche niemczyzny, choc nie tak duzo jak na Slasku.

      Usuń
  4. "Najciekawszym" spośród naszych licznych wielopokoleniowych spotkań rodzinnych, było urządzenie sobie przez dwie moje malutkie wtedy bratanice, ślizgawki z makaronu ;) Miały wtedy tak plus minus dwa lata, a makaron stał w kuchni w zasięgu ich malutkich łapecek. Rozrzuciły go po podłodze, no i...ślizgały się na nim, zaśmiewając się przy tym do łez. Reszta licznego towarzystwa biesiadowała w jadalni ;) Jak one wpadły na ten "genialny" pomysł pozostaje zagadką!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno temu, podczas naszej u nich wizyty, synek gospodarzy usmarowal caly przedpokoj kremem do twarzy, a krem byl za dulary z Pewexu. Caly zuzyl. :)))

      Usuń
  5. :) Mozna sie usmiac ... po pachy. Samo zycie. Szczegolnie to czteropokoleniowe. Hexa super nazwa!
    Zabawa z makaronem przypomniala mi pewne zdarzenie. Dwojka dzieci siedzi sobie cicho w pokoju. Tatus cos czyta czy pisze. Cisza zaczyna go niepokoic. Co wy robicie? - pyta. Dwuglos odpowiada zgodnie: Wcinamy sobie! Ufff! - odetchnal tatus - Wcinajcie!. Prawda o wcinaniu: dzieci wcinaly sie nozyczkami w czarny, meski parasol tatusia. A wtedy o parasol bylo rownie trudno jak o papier toaletowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno ogladalam serie zdjec, co dzieci sa w stanie wymyslic, jedne z nich "wcinaly" sie w banknoty, wycinaly z nich jakiegos krola czy krolewne.
      Moj Owsik kiedys podczas "mania" gosci latal na balkon, bo akurat mial kare i musial siedziec w domu. Myslelismy, ze z kims tam sobie rozmawia na balkonie. Zaraz potem wpadl sasiad, ze ktos mu jajkami obrzucil jego balkon. Sprawdzilam, w lodowce nie bylo ani jednego jajka.

      Usuń
    2. Moze mu sie nalezalo?

      Usuń
    3. A to swoja droga, ale na co mi konflikty z sasiadami. :)))

      Usuń
  6. Wyobraźnia dzieci nie zna granic! I nie zawsze ich pomysły są fajne. A opisane przez Ciebie wielopokoleniowe spotkanie to czysty dramat! Po fakcie można się pośmiać, ale samemu uczestniczyć- brrrrr! ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, bylo naprawde fajnie i gdyby nie zoladkowe perturbacje moich wnukow, byloby jeszcze lepiej. W sumie dzien byl naprawde udany. Niedlugo czeka nas nastepne takie spotkanie, bo mama niebawem konczy 90 lat, bedziemy wiec bardzo swietowac.

      Usuń
  7. Mnie dzieci nie przeszkadzają, wręcz bardzo lubię. Porozmawiac też czasem można ciekawiej niż z dorosłymi. Mam nadzieję, że wnuczek już wydobrzal, zawsze mi dziecka żal. Nasza młoda też raz wymiotowała, bo zjadła za dużo żelek, od tamtej pory żelki ma indeksie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mlody juz przyszedl lekko chory, nie zdazyl wiele zjesc. Juz jest wszystko w porzadku, to byla chyba drobna jelitowka.

      Usuń
  8. ))))))) dzieci są dwa w jednym, mogą wszystko zepsuć ale i rozśmieszą do łez... Aniu one są cudowne w tym wieku aleee gdy zostaną nastolatkami ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, to ja juz tego nie dozyje i niech rodzice sie martwia ich dorastaniem.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...