18 września 2022

Tez tak macie?

 Niedziela. Przygotowuje salate do obiadu, siegam po salatowe lyzki do szuflady, szuflada sie blokuje, cos z tylu sie zahaczylo i nie daje jej otworzyc. Wyjmuje z niej po kolei wszystkie kuchenne potrzebnosci, otwieracze do konserw, lyzki do lodow (po co mi az trzy, skoro wlasciwie ich nie uzywam?), otwieracze do butelek (6 sztuk, ale kiedy ich potrzebuje, to nie moge znalezc), dziurkacz i kieliszki do jajek, komplet nozykow i szpikulcow so sera, dwie lopatki do nakladania tortu, a nawet moj harcerski niezbednik, zlaczone ze soba lyzka z widelcem. Dziwie sie sama sobie, co ja tam mam, bo o polowie zdazylam dawno zapomniec. Oprocz rzeczy potrzebnych jest cala masa niewiadomoczego i niewiadomodlaczego przebywajacych w szufladzie. 
- No dobra, skoro juz tu jestem, wyjme wszystko i posegreguje, powyrzucam - pomyslalam sobie i zabralam sie do roboty.
Zaczelam wiec porzadki w szufladzie, wywleklam z niej plastikowa wykladzinke, umylam, pol nieuzywanych rzeczy wyrzucilam i mam nadzieje, ze juz nic nie bedzie haczyc podczas jej otwierania. Salate wymieszalam. Dwie lyzki do sosow przelozylam do pojemnika, ktory stoi przy kuchence i wtedy wzrok moj padl na plyte do gotowania, ktora nie byla po mojemu czysta. Ostatnio gotuja mama ze slubnym i poprzestaja na przetarciu. Wyszorowalam wiec plyte, a przy okazji zlew kuchenny, bo wprawdzie myje go na biezaco, ale jest stale uzywany, jak to w kuchni, wiec szybko sie brudzi. Zajrzalam tez do piekarnika, tam tez bylo troche do roboty i w pewnej chwili zamarlam w bezruchu. 
- Zaraz, stop! 
Jak tak dalej pojdzie, to bede tak do wieczora wynajdywac sobie robote i cala niedziele spedze na nieplanowanych porzadkach. Bo ja tak mam, zaczne jedno, a zaraz z tego wynika nastepne, wiec z rozpedu robie to nastepne, a tu juz trzecie sie melduje w kolejce do zalatwienia. Moim credo nie jest "aaa, przewrocilo sie, niech lezy, nikomu nie wadzi", ja musze zrobic zaraz i miec to z glowy. 
Prokrastynacja to nie moja bajka, bo czasem moglabym czekac i sie nie doczekac na ten wlasciwy moment, a jak zrobie, to mam z glowy i juz nie wisi nade mna to widmo, ze jeszcze cos musze. Jednak przy takim nastawieniu istnieje niebezpieczenstwo, ze jak cos zaczne, to nie moge skonczyc, bo wciaz zauwazam cos nowego do zrobienia.
Tez tak macie?

44 komentarze:

  1. Tez tak mam, szczegolnie w kuchni to pracuje najlepiej i jest robota za robota, moze by i konca nie mialo gdyby moje cialo nie wysiadalo, bo zaczynaja mnie bolec nogi, rece i koniec, musze dotrzec do kanapy, polozyc sie i wtedy opamietuje sie. A w tych kuchennych szufladach zawsze jest za duzo roznych otwieraczy itp. ale ze masz harcerska tyzke/widelec to cudne to przeciez antyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moi jeszcze spia, to moge sobie popisac i pograsowac w internetach.
      Ja nie jestem znow tak wyrywna do roboty, z wiekiem coraz mniej mi sie chce, coraz mniej mi przeszkadza i zeby w ogole zabrac sie do pracy, potrzebuje natchnienia. Ale kiedy juz zaczne, to nielatwo mi przestac. :)))

      Usuń
    2. No widzisz, przeczytalam Twoj .post i polecialam robic szuflade w kuchni, a calkiem niedawno przegladalam, ale znalazlam jeszcze pare rzeczy zeby sie ich pozbyc, bo ja chce miec minimalizacje.

      Usuń
    3. Gdyby nie to, ze ta nieszczesna szuflada sie czyms zablokowala, pewnie do glowy by mi nie przyszlo w niej grzebac, tyle lat wytrzymala bez mojej ingerencji, to i wytrzymalaby jeszcze dluzej. Bo ja nie z tych, co co najmniej raz do roku musza wszedzie robic generalne porzadki.

      Usuń
    4. A ten widelec z lyzka najpierw wyrzucilam do smieci, ale potem szybko je wylowilam, bo to rzeczywiscie unikat z moich harcerskich czasow, niejeden oboz ze mna przetrwaly i nawet nie wiem, czy teraz jeszcze takie robia. W kazdym razie sklep z artykulami harcerskimi CZUJCZYN juz w Lodzi nie istnieje.

      Usuń
    5. Sklep podobny do Czujczynu jest teraz na Rzgowskiej

      Usuń
    6. A był na Piotrkowskiej przy Roosevelta. Często się tam zaopatrywałam.

      Usuń
  2. hmmm NIE. Ja jestem całe życie Prokrastynacja. Ostatnio w ogóle nie lubię i nie mam siły na generalne porządki więc najlepiej mi wychodzi z partyzanta. Bo akurat mam czas i ochotę. ale oczywiście czasu nigdy dość w tym partyzancie...i wtedy rozgrzebuje i zostawiam rozgrzebane. Bo generalne zajmują mi tygodnie .... teraz się muszę zmusić do okien gdyż trzeba wstawiać kwiaty do domu, cytryna i kawa nie lubią wilgoci i zimna. Ale kuchennych szuflad i lodówki sprzątać nienawidzę. Niemnie mi uświadomiłaś, że muszę. I zbieram się, jak sójka za morze. Jestem tez wyznawcą, przewróciło się niech leży, bo nie mam czasu, siły etcetera. dlatego Paproch jest genialnym rozwiązaniem dla takich ludzi. Wczoraj mieliśmy dzień Paprocha na dole a dziś na górze. a my w tym czasie coś innego. Gotuje powidła, robię malinowe soki, dziś będę zbierała winogrona u sąsiadki...Dobrej niedzieli bez ogarniania )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oraz blogger mi coś napierdolił z blogami, które czytam cyklicznie, codziennie. Na przykład nie wyświetlił mi twojego posta...gdy klikam wyświetla komunikat, że nie może pobrać ??? bo zagrożenie, jakie pobrać??to samo z Jaskółka się porobiło i wieloma innymi ?? kurwa co tu jest znów grane???

      Usuń
    2. Pewnie znow cos "ulepszali", jak zwykle jakis bloggerowy informatych sie nudzil i, zamiast pojsc sie sam zadowolic przy pisemku pornograficznym, postanowil cos ulepszyc. Podobnie jest na fejzbuku, tez nie powiadamia, a dyskusje na grupach sa niemozliwe, bo miesza komentarze i nie sposob znalezc ich po kolei.
      Jesli chodzi o roboty domowe, to ja z tych, co to sa stworzeni do wyzszych celow niz gospodynie domowe, ale kiedy juz zaczne, to jakos nielatwo mi skonczyc.

      Usuń
  3. O, też ten bajzel informatyczny zauważam, ostatnio padły na cały tydzień Angry Birds na FB, to dopiero była tragedia. A, komcia tu ostatnio nie mogłam dodać. U mnie zawsze jest porządek, w sensie, wszystko za zamkniętymi drzwiami, kurzu nie widać, jak zdejmę okulary, a okna myję od wielkiego dzwonu, kiedyś myłam co miesiąc. No cóż, SKS... W sumie i tak umrę i będzie mi wszystko jedno ze wszystkim, więc po co się przemęczać? ;) W szufladach mam rzeczy sprzed I wojny światowej jeszcze, sprzed II i z II, więc jestem gorszym chomikiem od Ciebie :) Mam nawet dowód tymczasowy mojego dziadka zaraz po I wojnie światowej, gdzie na zdjęciu, w całości, a jakże, stoi ubrany w mundur i popala papierosa. To dopiero były czasy, pani Popiołkowa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziadek w mundurze to nie szpargal, ino pamiatka rodzinna. A okien to ja juz dawno nie myje, szczegolnie na gwiazdke i wielkanoc, kiedy robia to WSZYSCY, to ja nie, z przekory, bo ja mam w dupie podlizywanie sie bozi. Myje, kiedy mnie sie zachce albo kiedy przestaje swiat za oknami widziec.
      A kiedy umre, to niech sie moje corki martwia, co zrobic z tym calym nazbieranym przeze mnie smieciem.

      Usuń
  4. Ja niestety z tych, co to "przewróciło się niech leży".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja raczej holduje zamykaniu balaganu w szafie, przynajmniej nie widac, a od czasu do czysu, kiedy wali mi sie cala zawartosc na glowe, robie czystki. Do nastepnego razu.

      Usuń
  5. Ja raczej z klubu "przewróciło się niech leży", choc czasami porzadkowy szal mi sie przytrafi 😮. A jedna z rzeczy przez która dobrze mi z tubylcami, to NIE mycie okien na komende "swieta" 😁.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A cala akcja mycia tych okien poprzedzona jest tlumaczeniem sie w internetach, ze nie myja tych okien bronboszszsz na swieta, jak wszyscy, tylko dlatego, ze wlasnie przestali widziec, co na zewnatrz. :)))))

      Usuń
    2. Tez jestem z frakcji, ze ja k przez okno juz srednio widac, badz sa juz zbyt obsrane przez ptaszki, to moze umyje. Jednak nie wypada to przed zadnymi swietami. Ale Dora oglosila cudowna sciereczke do okien, przetarlam kawalek ona i rzeczywiscie - dziala. w innych miejscach nie dzialalo, bo jednak roztarlam kurz po szybie a potem mi sie znudzilo.

      Usuń
    3. Ja na swieta nie myje, choc moge przez nie nie widziec. Po prostu na przekor nie myje, bo mnie brzydzi ten owczy ped czyszczenia chalupy na przyjecie Jezuska albo na jego pozegnanie. To tak, jakby przez caly rok ci ludzie gnili w brudzie, a na swieta dostali szwungu do bycia czystym. Ja mam mniej wiecej czysto przez caly rok.

      Usuń
    4. No przecie Jezusek przyjezdza specjalnie sprawdzac stan okien.

      Usuń
  6. Tak samiutenko mamy! I szuflady te same, zacinajace sie. Zlewozmywak tez zawsze czysty inaczej. Lyzkowidelca jednak nie mam w szufladzie, takowy w aucie w plecaku na wycieczki. A w tym plecaku to mam cala kuchnie, garderobe, sypialnie ale nie mam szuflad. ;):))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ja mam cale gospodarstwo w torebce, ktora ze soba na codzien nosze, tam mam naprawde wszystko i jestem przygotowana na kazda okolicznosc. :)))

      Usuń
    2. A ja juz przestalam sie wyglupiac z przepelniona torebka, bo mi zal ramienia ;)

      Usuń
    3. Na spacery z Toyka to staram sie upchnac najpotrzebniejsze po kieszeniach, a do roboty i tak jezdze autem, wiec sie nie nanosze.

      Usuń
    4. Ja niby tez jezdzilam autem do roboty, ale parking czasem byl tak z pol km od miejsca roboty, wiec mi sie przestalo podobac. Juz nosze tylko jeden plasterek w torebce, mikro nozyczki i maniunia pesetke, ksiazke adresowa zostawiam w domu - wbrew sobie -, tylko jedna paczke gumy do zucia i tylko jedno opakowanie chusteczek. Dawniej to byl hurt - spinacze, zszywacze, notesy, etc etc, biuiro mialam w torbie.

      Usuń
  7. Nie, nie! Robię to, co mam zrobić, ewentualnie sprzątam bałagan, który się zrobił w trakcie danej czynności. Np. wczoraj sterylizowałam słoiki w piekarniku (bo robiłam dżem), więc wyjęłam z niego blachy i patelnie, i ponieważ planowałam wypalanie talerzyków pomalowanych farbą do ceramiki, to nie schowałam całego tego bajzlu. Sprzątnęłam tylko to, czego używałam do robienia dżemu. Dziś rano wrzuciłam rzeczone talerzyki do piekarnika i po wypaleniu zostawiłam do ostygnięcia. W piekarniku, zgodnie z zaleceniem. Potem stwierdziłam, że upiekę muffinki, więc znów nic nie pochowałam. Zaraz idę je robić i piec :) A w ogóle, to ja się roboty nie boję, może sobie koło mnie stać albo leżeć - jak jej wygodnie :D:D:D
    A tak mówiąc serio, mieszkam sama, utrzymuję względny porządek, jak coś czasem jest niesprzątnięte, to niech sobie będzie, niebo się nie zawali..
    Jeśli chodzi o szufladę, to powinnaś się zwrócić do Anoi, bogini wszystkiego, co utyka w szufladach.
    "Dawniej bogini wulkanów, do tej pory kojarzona z papierosem w ręce. Bogini wszystkiego co utyka w szufladach, zwykle otrzymuje rozmaite kuchenne wota. Nie obiecuje żadnych mistycznych dóbr, a jedynie gładki przesuw szuflad. Anoia przyjmuje za modlitwy przekleństwa wszystkich potrząsających szafkami, których szuflady nie chcą się otworzyć. Jest także odpowiedzialna za zaginione korkociągi i wszystkie rzeczy wpadające gdzieś pod oparcie sofy. Rozważała także objęcie opieką zaciętych suwaków. Co ciekawe, nie jest czczona w Świątyni Pomniejszych Bóstw. Musi polegać na kapłanach praktykujących jako wolni strzelce, dla takich bóstw, dla jakich zachodzi potrzeba." To u Terry'ego Pratchetta ;););)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz nie potrzebuje wstawiennictwa bogini Anoi, bo w szufladzie jest o polowe mniej klamotow niz bylo, kiedys wczesniej poukladalam w drugiej roznosci, takie male, popakowalam w plastikowe pudelka i mam taki porzadek, ze nie wiem.
      Jak sie ma takie male mieszkanie, to trzeba naprawde trzymac porzadek, bo latwo o szybko nastepujacy chaos, a ja chaosu bardzo nie lubie. Ale w poscie glownie chodzilo mi o to, ze zaczynajac jedna nieplanowana robote (tu przez blokujaca sie szuflade), robi sie kolejna i nastepna, bo robiac jedno, zauwazasz drugie.

      Usuń
    2. Tak, rozumiem. Zauważam, ale na ogół ignoruję :) Parę razy - trzy, może cztery - zdarzyły mi się takie maratony, że jeszcze to, potem znów następne i jeszcze coś, i jeszcze... ale taki perfekcjonizm mnie męczy. Im dalej brnę w kolejne czynności, tym bardziej jestem wkurzona.

      Usuń
    3. Mnie też to wkurza, a mimo to robię z rozpędu, żeby jak najprędzej miec to z głowy, bo inaczej bedzie wisiało nade mną jak niemy wyrzut sumienia czy inny miecz Domoklesa 😁

      Usuń
  8. Ja aż taka pracowita nie jestem. ;) Jestem typem zrywowca, choć teraz i tych zrywów ze świecą szukać! Ogarniam, co muszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez jestem zrywowcem, reszte upycham, zeby nie bylop widac po wierzchu. Jednak kiedy cos zaczne, rodza sie nastepne wyzwania i czasem nielatwo mi przestac. Z wiekiem juz mi tak nie zalezy, nie musze sie przed nikim wykazywac. Byle balaganu nie bylo, bo tego nie toleruje.

      Usuń
  9. Nie lubię sprzątania, mycia okien i prania firanek. Mieszkając sama, sama robię sobie bałagan i od czasu do czasu robię sprzątanie, bo uwielbiam mieć wszystko pod ręką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wiem coś na ten temat 😁 Ale to "manie" pod ręką jest złudne, bo w bałaganie i tak wciąż się czegoś szuka.

      Usuń
  10. Kochaniutka - u Ciebie prokrastynacja jest, zyje i ma sie dobrze, bo najprawdopodobniej nieswiadomie odczekiwalas, zeby wywalic przynajmniej ze dwie lyzki do lodow etc etc, piekarnik tez by blyszczal wyglansowany OD RAZU. Ja to mowie nie z zadnego doswiadczenia, bo co upadnie, to polezy, az sie zlituje. Albo slubny sie zlituje, piekarnik ial byc umyty dawno temu, a ze jako go prawie nie uzywam, POSTANOWILAM trzymac tam patelnie, bo mam ich mrowie a mrowie (w PL plyta zostala zamieniona na indukcyjna i zostalam chyba z 6 patelniami roznego rozmiaru i materii, wiec przywiozlam i zajmuja cala jedna szuflade, ktora by mi sie przydala na plastikowe naczynka i pudelka). No i tak postanawiam i postanawiam. Czasem wpadam w bezlitosny szal i wywalam rozne klamoty i szybko mocno zawiazuje wor z rzeczami do doddania (bo co do smieci, to leci od razu w tym momencie), bo juz mi sie zdarzalo patrzec na wor i go rozwiazywac i wywlekac nazad jakies przedmioty. Nie znam osoby, ktora ma idealny porzadek, ma tylko potrzebne dynksy w szufaladach w kuchni i przedpokoju i nie zacinaja sie jej szuflady!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja znam. Po wejsciu w jej/ich krolewstwo doznalam szoku. Nic. Nic. Para butow i wiszaca kurtka. W kuchni, kuchenka, lodowka, zmywarka i szafki zamkniete, stol z 6 krzeslami i nic. Goscinny: jeden obraz na scianie, dluga wersalka z koncowka na L i telewizor na bialym stoliku. Zero firanek, zaslon, phi! kwiatka czy innej ozdupki. Do sypialni ani lazienki nie zagladalam ale wyobraznia podpowiadala mi, ze mata do spania i kubel do ... hmmm, na smieci przy umywalce z lusterkiem. Zero indywidualnosci. Ascetyzm doskonaly. Dwoje ludzi tam mieszkalo, w tej klasztornej celi-mieszkaniu. Do dzisiaj snia mi sie te pustki. Ogrodek to kawalek powierzchni wygrabiony, kamyczki prawie w szeregu... Plusem jest, ze nie kosza trawnika o / rano, ani w poludnie, ani nawet popoludniu.

      Usuń
    2. Krysiu, "mania" trzech lyzek do lodow zaskoczylo mnie bardzo, nie wiedzialam, ze mam az tyle. O niezbedniku w ogole zapomnialam, wiec nie moze byc mowy o prokrastynacji. A z piekarnika korzystamy wszyscy, wiec musialabym po wszystkich za kazdym razem sprzatac, a sprzatnelam dopiero wtedy, kiedy zauwazylam, ze nie jest za czysty.
      A w szal tez musialam wpasc, kiedy wywalilam osobiscie robiona serwete na stol, bo wtedy nie mialam okraglego, w teraz mam i by sie przydala. Nawet zapomnialam, ze ja wyrzucilam i szukalam jak powalona, bo wierzyc mi sie nie chcialo, ze moglam byc az tak glupia i bezmyslna.Teraz wiem, ze nie powinno sie nic wyrzucac, bo po wyrzuceniu zawsze chce sie przydac.

      Usuń
    3. Echo, nie moglabym zyc w takim ascetyzmie, po prostu oszalalabym po tygodniu, a moze nawet predzej. W ogole minimalizmy nie maja ze mna po drodze.

      Usuń
    4. Echo - Ty tu jakis horror piszesz...nie lubie domow nieprzytulnych i za porzadnych, bo nie wiem, co mam ze soba zrobic, hrehrehrh. Jeszcze jest cos dziwnego, w kierunku minimalizmu. W programie o budowaniu (przerabianiu czegos na dom) domu byla rodzina z dziecmi. Zbudowali sobie ten dom (ktory mi sie w ogole nie podobal), ale ze starego nie wzieli NIC, zadnych pamiatek, obrazow, mebli. NIC! fstrzonsuo to mna.

      Pantera - no tak, jak Was wiecej, to rzeczywiscie trza sprzatac. Mialam jedna lyzke do lodow, ktora sie zacinala potwornie i nie dawalam z nia rady. I ta cholera wracala tajemniczo do szuflady...zcasem trzeba cos walnac, raz a dobrze i rozwalone ze spokojnym sumieniem wywalic, hrehrher

      Usuń
    5. Moja raz wyrzucona, nie wroci NIGDY, bo ja wyrzucam bardzo skutecznie, tak skutecznie, ze czasem tego zaluje, bo za jakis czas to cos wyrzucone by mi sie przydalo.

      Usuń
    6. Pantera - w starym domu mielismy czysciec. Tzn garaz, ktory nie byl przy domu, wynajmowalismy i byl z 10 minut piechota albo pare minut autem. No i tam klamoty lezaly - do czasu kiedy nagle sie przydawaly (tak z 10%), albo porastaly kurzem i szly w cholere....

      Usuń
  11. Przeprowadzka do Berlina uwolniła mnie z nadmiaru różnego rodzaju dóbr -przydasiów kuchennych. A wcześniej miałam w W-wwie remont generalny mieszkania łącznie z wymianą mebli, wiec dość automatycznie były remanenty we wszystkich schowankach. Teraz to u mnie wygląda tak- otwieram szufladę bo cos potrzebuję, patrzę, patrzę- nie ma? no to pewnie kiedyś wywaliłam. Poradzę sobie bez- i radzę sobie. A poza tym do robienia porządków to ja muszę mieć wenę- jeśli zobaczę jakiś bałagan, a nijak mi porządkowanie w danym momencie nie w głowie ani w czasie - nie porządkuję.
    Serdeczności;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tego dnia nie mialam weny, bo normalnie tez musze ja miec, zeby zabrac sie za cokolwiek, ale ta nieszczesna szuflada sie haczyla, wiec musialam ja uwolnic. I tak wlasnie sie zaczelo, a potem juz poszlo lawina i gdybym sie nie opamietala, to pewnie sprzatalabym do dzisiaj :)))

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Zycie sie toczy

  Zycie toczy sie, a kostucha kosi i niespecjalnie przejmuje sie, czy ktos juz dosyc sie nazyl. Ale co znaczy dosyc? Kiedy nastepuje czas na...