Kazde dziecko predzej czy pozniej wchodzi w najtrudniejszy dla siebie i dla rodzicow okres - okres dojrzewania. Bardzo roznie przechodza dzieciaki te faze, niektorym paszcza rosnie do rozmiarow krokodyla i pyszczy tak od rana do wieczora, nie pozwala sie praktycznie do siebie odezwac, na wszystko ma kontre i trzeba anielskiej cierpliwosci oraz samozaparcia, zeby nie zamordowac takiego osobnika golymi rekami, jest denerwujacy jak malo co. Dobrze, jesli tylko na tym sie konczy.
Znacznie gorsze sa "ciche wody", grzeczne, ukladne, "tak, mamusiu", "oczywiscie, tato". Taki nawet czesto dobrze sie uczy i na pozor wydaje sie takim rodzicom, ze maja idealne dziecko, ktorego nie imaja sie dolegliwosci tego trudnego etapu w zyciu. A potem nastepuje grom z jasnego nieba, taki niespodziewany atak nuklearny, nieoczekiwany i mocno zaskakujacy. Bo albo nagle w domu pojawia sie policja z nakazem przeszukania, albo trzeba delikwenta odebrac z komendy, bo gdzies zostal zlapany na goracym uczynku. I naprawde pol biedy, kiedy chodzi o jakas drobna kradziez sklepowa, najwyzej dostanie kilka godzin prac spolecznych.
Znacznie gorzej, kiedy okazuje sie, ze dziecie, ktore nie pije i nie pali, choc prawie dobiega pelnoletnosci, okazuje sie nalogowym konsumentem substancji psychoaktywnych, a co gorsze, zajmuje sie hobbystycznie ich rozprowadzaniem. I calkiem ni stad, ni zowad rodzice dowiaduja sie, ze filius zostaje na drugi rok w tej samej klasie, bo jakos odeszla mu ochota do pojawiania sie w szkole.
Kazdy z nas jest takim troche omnibusem, pada temat medyczny, w komentarzach pojawiaja sie dobre rady i przyklady, co kiedys pomoglo szwagrowi cioci, ktory mial toczka w toczke to samo. Kiedy rozmowa jest o zdradach malzenskich, sypia sie swiatle porady, jak zalatwic wiarolomnego partnera i sprobowac chociaz wyjsc z malzenstwa z twarza i naleznymi dobrami materialnymi. Kiedy spadaja na nas problemy wychowawcze z dziecmi, tez nie brak porad osob wszystkowiedzacych.
Ale kiedy matka trzech dorodnych corek, ktore po roznych turbulencjach wyprowadzila w koncu na ludzi, doradza kierowac sie w zyciu sentencja, ze zaufanie jest dobre, ale kontrola (dyskretna) jeszcze lepsza, to sie jej mowi, ze trzeba traktowac dziecko jak doroslego, a ono sie odplaci wlasciwym zachowaniem. No i sie odplacilo, jak widac. A owa doswiadczona przez zycie matka marudzi juz tak od kilku lat, ale zawsze slyszy, ze sie nie zna. Teraz widzi jedno jedyne wyjscie, mianowicie oddanie delikwenta na przymusowe leczenie odwykowe, poki jeszcze nie skonczyl 18 lat. I nadal slyszy, ze takiego swinstwa dziecku sie nie robi, bo co ze szkola (i tak wagaruje) i z przyszloscia i ze na pewno filius by mu tego nie wybaczyl. Matka mysli wiec, kto bardziej nadawalby sie do leczenia psychiatrycznego, zachowawczy ojciec czy uzalezniony syn.
Oj trudna sprawa. Mialam tutaj kiedys kolezanke Polke, jej syn wszedl w takie towarzystwo gdzie uzywali narkotyki, a poniewaz on byl bardzo niesmialy, chyba depresyjny, poczul sie dobrze po i zaczal brac regularnie. Matka jego, moja kolezanka mowila mi tyle ile chciala, nigdy nie ciagnelam jej za jezyk i rad zadnych nie mialam, mysle ze ona chciala sie tylko wyzalic. Nie mam pojecia jak sie losy chlopca potoczyly, bo nasza znajomosc urwala sie. Zawsze widze ze leczenie jest potrzebne, wszystko inne staje sie niewazne.
OdpowiedzUsuńMasz racje, leczenie JUZ jest potrzebne, choc chlopak jeszcze funkcjonuje na pozor normalnie, nie jest zaniedbamy czy cos. Ale nie ma sie co czarowac, marycha i hasz to pierwszy krok w strone piekla i nikt mi nie jest w stanie wytlumaczyc, ze to jest do opanowania. Nie bez powodu w Niemczech te "slabe" narkotyki nazywane sa narkotykami wstepnymi, czyli mniej szkodliwymi, ktorych czeste zazywanie prowdzi w koncu do zazywania silniejszych w celu wzmocnienia odurzajacych doznan.
UsuńMoze bywaja tacy, ktorym udaje sie to samodzielnie opanowac czyli wyjsc z tego, ale to chyba jest bardzo trudne. Zreszta oni przeciez nie chca z tego wychodzic, beda klamac, byle ich zostawic w spokoju. Duzo ksiazek przeczytalam na ten temat, szczegolnie utkwila mi jedna napisana przez byla narkomanke.
UsuńDzieciaki zyja tu i teraz i ani nawet nie pomysla, jaki dzisiejsze zachowanie bedzie mialo wplyw na ich zycie. Zyja ekscesywnie, jakby jutra mialo nie byc, bez ogladania sie na konsekwencje i zawsze mysla, ze oni sa jakims wyjatkiem w regule, ze nigdy nie spadna na dno, ze beda zdrowi i niesmiertelni.
UsuńO tak, tak bywa i strach mnie ogarnia bo mam dwie wnuczki w takim niebezpiecznym wieku. I żyję nadzieją że córki, które jak się okazuje dobrze wychowałam dobrze swoje pokierują i na to wygląda. Ale teraz jest o wiele trudniej. Więc boję się.
OdpowiedzUsuńWiesz, że w czasie naszych wędrówek z Artenka trafilyśmy do dworku w Głoskowie, pierwszym ośrodku Marka Kotańskiego, wjechałysmy i zostałysmy otoczone pacjentami, bo okazało sie. że nie wolno było tam sobie tak po prostu wjechać, a my nie wiedziałysmy co to za dworek, spodobał nam się I TYLE. W końcu terapeuta pozwolił nam zrobić jego zdjęcia z zewnątrz , jedna z pacjentek powiedziała. że wszyscy oni są mistrzami świata bo wychodzenie z nałogu to trudna do opisania walka. Bardzo ciekawe ro było spotkanie. mam nadzieję. że im sie uda
Swiat cierpi na deficyt Kotanskich, bo ten Czlowiek, jako jeden z nielicznych, poswiecal sie tej pracy w 100%, cala reszta pracuje swoje 8 godzin i otrzymuje za to pieniadze. Moze i maja wieksza empatie od innych, tak calkiem bez tego sie nie da, ale Kotanski umial budowac taka wiez miedzy tymi wyrzutkami a soba, ze oni nie probowali nawet go oszukiwac, a w oszukiwaniu calego swiata, w tym samych siebie, sa mistrzami galaktyki. Tacy ludzie powinni dostawac noble, nie bandyci rodzaju Obamy.
UsuńOsobiście nie znam tematu, dziękuję życiu, że mnie ominął. Ale mam jeszcze wnuki, a to wielka niewiadoma w tych porąbanych czasach...
OdpowiedzUsuńZwlaszcza, ze teraz te wszystkie substancje sa praktycznie na wyciagniecie reki, a dopalacze wrecz legalne. A czasy rzeczywiscie sprzyjaja uzaleznieniom.
UsuńTen temat mnie ominął z dziećmi, ale gdy miałam odlot w szpitalu, to się dziwili, że nigdy niczego nie próbowałam, bo przecież lata siedemdziesiąte i te inne, to "wszyscy" brali... Czasami, jak pomyślę, o wnuczkach, to nie zazdroszczę moim dzieciom, co je czeka
OdpowiedzUsuńNo wez, Boguska! Jak mozna bylo nie sprobowac? Przeciez wszyscy probowali, ja tez, pozniej na dlugo pozostalam przy papierosach, alkohol i dragi jakos mnie nie skusily.
UsuńCo, do leczenia, to powinno być rozpoczęte jak najszybciej, bo im dłużej się czeka, to później jest trudniej i owszem traktujemy dzieci jak partnerów, ale dyskretna kontrola zawsze musi być i reakcja, jak będzie potrzebna
OdpowiedzUsuńJa jestem tego samego zdania, wyslac na przymusowa terapie, ktora polega miedzy innymi na rozmowach, filmach pogladowych i jest prowadzona przez fachowcow, ktorym nielatwo zamydlic oczy jak ojcu czy matce, a przede wszystkim oddzial jest zamkniety i nie ma dostepu do zakazanych substancji przez wiele tygodni. Jest za to szkola na miejscu, wiec nic by dzieciak nie stracil.
UsuńJakoś mi się udało w życiu, bo jedynym problemem psychicznym mego dziecka była jej nieśmiałość. Co ciekawe jest to cecha dziedziczna- nie po mnie, po jej tatusiu. Ale ile się napracowałam żeby ją "oswoić!" To trochę tak jakbyś adoptowała psa lub kota po ciężkich przeżyciach.
OdpowiedzUsuńJa bylam zawsze przebojowa i wyszczekana, a majac w domu brak milosci i terror psychiczny, powinnam czyms sie uzaleznic, warunki byly bardzo sprzyjajace. Jednak alko zle znosilam, do porzadnych dragow w tamtym czasie nie bylo dostepu i tylko fajki mnie uzaleznily, ale i z tym w koncu dalam sobie rade.
UsuńTo nie wiedziałaś, gdzie u nas w mieście można było dostać dragi, czy inne substancje? Nie bywałaś w studenckich klubach?
UsuńNapisalam "do porzadnych dragow", a nie jakichs tabletek czy produkowanych w domu kompotow makowych. Owszem bywalam w klubach studenckich, ale nie widzialam ani marihuany, ani haszyszu.
UsuńO, kochana, takie nieporządne też to potrafią. Zetknęłam się z takim przypadkiem osobiście, w czasach młodości. Najpierw lekomania, kompot, potem trzeba było coraz mocniejszych wrażeń. Ten człowiek z tego wyszedł, ale musiał spaść na dno. Stracił rodzinę, miał trudne przejścia, w końcu uratował go Głosków, właśnie za czasów Kotańskiego i wyszedł na prostą. Skończył studia, pracuje, ma drugą rodzinę, żyje normalnie.
UsuńAle jak ma się zawsze dokąd wrócić, jak ma się wikt i opierunek, to trudno zrozumieć, że trzeba się leczyć. Ojciec jest idiotą, a matka najwyraźniej nie ma prawa do decydowania w tej rodzinie.
Żeby było humorystycznie - mój mąż kiedyś, jeszcze jako nastolatek, na imprezie wypalił skręta z marychą i... zasnął jak dziecię. Stwierdził, że to żadna atrakcja i więcej nie próbował.
Ja nawet nie próbowałam próbować, w ogóle do czasu studiów byłam bardzo grzeczna, potem ciut mniej, ale i tak to wszystko przeszło delikatnie :D:D:D
W Polsce chyba ze dwa razy sprobowalam jakichs tabletek, ale niespecjalnie sie po nich czulam, wiec wiecej nic nie bralam. "Porzadnych" sprobowalam dopiero tutaj, ale oprocz atakow glupawki nie mialam innych odlotow, wiec na tym sie skonczylo i zupelnie mnie nie ciagnie do (podobno) uspokajajacych i rozluzniajacych skutkow gandzi albo jej podobnych. Jaralam tylko tyton :)))
UsuńAle moze sa jeszcze takie, ktore przechodza okres dojrzewania normalnie? Duzo tej mlodziezy przeciez jednak wychodzi na madrych doroslych.
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia sa i tacy. Bardzo duzo zalezy od towarzystwa, w jakim sie dzieciak obraca, bo jesli towarzystwo bierze, to i on z duzym prawdopodobienstwem zacznie.
UsuńEcho, nie ma normalnego przechodzenia burzy hormonalnej. wszystkim odpierdala. mniej lub bardziej widocznie. po prostu ten okres rozwoju mija, jak wszystko. Z różnym skutkiem oczywiście. Piszesz Pantero o sytuacji, i skrajnym odchyle myślę o dilowaniu natomiast trawa i inne tam takie i ich pobór, to w kraju tutejszym norma od dłuższego czasu, zwłaszcza w bardzo w dużych miastach. w szkołach średnich. papierochami już się nikt nie przejmuje ...
UsuńRany boskie, za moich czasow ganiali za papierosy i nawet po skonczeniu 18 lat nie wolno bylo palic, podobnie z alkoholem, a Ty piszesz, ze papierochami nikt juz sie nie przejmuje? A co robicie, kiedy dzieciaki zajmuja sie innymi uzywkami? Jest mozliwosc wyslania ich na przymusowe leczenie?
UsuńHormony hormonami. Hormony nie powinny wplywac na sieganie po trawe czy inne pastylki. To bardziej zmora spoleczna niz biologiczna. Brak autorytetow przy ogromnej potrzebie ich znalezienia. Tez bym zaczela sie jarac gdyby mi rodzina sie zmieniala co 2-3 lata, przybywalo czy ubywalo rodzenstwa i takie tam problemy rodzinne. Srodowisko szkolne tez sie zmienilo, nie wiadomo czy sie kolegujesz z kolega czy kolezanka, bo to po wakacjach moze sie diametralnie zmienic, a tu jeszcze te hormony buzuja. Trudne to zycie nastolatkow.
UsuńW tym konkretnym przypadku jedynym zarzutem, jaki moglabym postawic ojcu, byl lekki brak konsekwencji i swego rodzaju naiwnosc w przyjmowaniu kolejnych obietnic poprawy. Poza tym, ze ojciec samotnie go wychowuje, a raczej wychowywal, bo kiedy postawil sprawe na ostrzu noza, dzieciak strzelil focha i wyprowadzil sie do matki, ktorej dotad nie chcial znac. Od rozwodu minelo 7 lat, wiec zdazyl sie do tej sytuacji przyzwyczaic. Poza tym to naprawde bardzo dobrze wychowany mlodzieniec. Nikt sie tego po nim nie spodziewal.
UsuńMyśle,ze relacje z rodzicami to początek tych wszystkich późniejszych skrzywień,dom rodzinny,nasze pierwsze lata chyba dość mocno nas określąją.A potem wchodzi przemocowy system jakim jest szkola,kościół,panstwo. Pewnie w różnych czasach to rożnie wygląda,ale problem jest i był od dawna.Tudno powiedziec,czy w PRL-u byo "lepiej" czy gorzej".Z jednej strony mniej "wynalazkow" ( np.nie bylo tzw,dopalaczy),a z drugiej inny "model wychowania" - w tamtych czasach nikt raczej nie interesował się tym,co siedzi w dzieciach w środku,co czują,co przezywają..ważne bylo by byly najedzone ,ubrane i zeby szkoły pokonczyły.I to w zasadzie wszystko.Nawet w tzw.normalnych domach nikt z dziecmi nie rozmawiał o emocjach,radzeniu sobie z nimi.I do tego katolicki dryl,te glupoty opowiadane dzieciom,ze jest jakis bog - starzec z notesikiem,ktory siedzi gdzies w gorze i wszystko widzi.,co robisz w wannie,w lozku w toalecie.To bylo bardzo duze żrodlo lęku,strachow,poczucia winy..Przypuszczam też,ze zdecydowana wiekszość,jesli nie 100% rodzicow,nawet tych wyksztalconych, w ogole nie miała żadnej wiedzy o narkotykach,o tym jak wygląda czlowiek po zażyciu,co się z nim dzieje.W dobrym liceum mojej corki co jakiś czas byly organizowane wyklady/rozmowy ze specjalistami na ten temat dla rodzicow.Zainteresowanie bylo bardzo duże.Ciekawe,czy dziś szkola ma środki na takie "fanaberie"
OdpowiedzUsuń.W mlodym wieku ciekawosc,prowokacja,przekraczanie granic,eksploracja - są czymś normalnym , jest bardzo cienka granica,ktora latwo przekroczyc i spoza ktorej nie zawsze jest powrót.
Tu na szczescie kosciol zna swoje miejsce, a system oswiaty jest zupelnie inny niz w Polsce, nie ma mowy o systemie przemocowym, przeciwnie, dzieci i mlodziez maja do dyspozycji sztab psychologow i pedagogow, jugendamty, telefony zaufania i inne takie. Nauczyciele sa zawsze do dyspozycji rodzicow, kiedy cos sie dzieje. Tu chyba wlasnie zawazyla ciekawosc, chec przynaleznosci do grupy, a ze dzieciak trafil na grupe lubiaca sobie poeksperymentowac, to i go wciagnelo.
UsuńTeraz, moim zdaniem, trzeba schowac wstyd i zaufanie do kieszeni i jak najszybciej szukac miejsca na oddziale zamknietym, poki nie jest za pozno i poki jeszcze rodzice maja slowo wiazace przed 18-tka.
Trudny temat. Są filmy, są książki a i tak nie sposób zabezpieczyć młodych przed eksperymentami. Bardzo trudny temat!
OdpowiedzUsuńChyba kazdy rodzic obawia sie o swoje dzieci, zeby nie dostaly sie do towarzystwa, ktore nauczy je konsumowania substancji psychoaktywnych, a co gorsze, doprowadzi do uzaleznienia.
Usuń