21 października 2022

Jak chomik w kolowrotku

 Tak wlasnie czuje sie w ostatnim czasie i z przerazeniem widze, ze jest ze mna coraz gorzej. Przeszla mi cala ochota na cokolwiek, generalnie na zycie. Codziennie rano gotowa bylabym oddac pol zycia, zeby moc pozostac w lozku i nie jest to taka zwykla niechec do wstawania po ciemku, jaka kazdy z nas ma w zimie, ja nigdy dotad tak nie mialam, to u mnie cos nowego. Kiedy wracam, mam ochote znow sie polozyc. Kiedys szybko jadlam obiad i lecialam z Toyka na spacer, teraz wspolne spacery naleza do rzadkosci. Coraz czesciej powtarzanym przeze mnie slowem jest POWINNAM, ale na tym sie konczy i w efekcie zalegam na sofie, wlaczywszy sobie Netflix, z ktorego tak naprawde niewiele wiem, o co chodzi, bo gonitwa mysli nie pozwala sie skupic na tresci filmu. Podobnie mam z czytaniem przed snem w lozku, na ogol niewiele wiem z tego, co przeczytalam, a sil wystarcza mi na kwadrans, pozniej ksiazka laduje mi na nosie, zreszta przed telewizorem tez zdarza mi sie przysnac na siedzaco.
Czuje sie wykorzystywana przez najblizszych, nie mam w nich zadnego oparcia i nie znaczy to, ze nie pomagaja, przeciwnie, pomagaja duzo. Mama gotuje, slubny pomaga w innych rzeczach, ale to wszystko musze ja zorganizowac, wymyslic menu, kupic odpowiednie produkty, czegos zapomne, to wymowki, a wystarczyloby spisac liste, co jest potrzebne. Zauwazam u siebie jakies luki w pamieci, mam zbyt duzy chaos w glowie, coraz mniej umiem porzadkowyc swoje mysli.  Ogolnie przeszla mi ochota do zycia, zwazywszy, ze do jego marnego konca nic sie w nim nie zmieni, chyba ze na gorsze. 
Matka jest intensywnie skupiona na sobie, a slubny popada w coraz wieksza demencje, czego oczywiscie nie zauwaza i przez caly czas wina za wlasne zapominanie obarcza mnie, zarzuca mi, ze nie mowilam tego, co mowilam, o co prosilam, a co nie zostalo zrobione, "bo nie mowilam". Jest coraz gorszy, coraz bardziej agresywny, a do lekarza nie pojdzie, bo to ja powinnam, bo jestem, wariatka i powinnam sie leczyc. I zadne z nich nie spyta nawet, jak ja sie czuje, a czuje sie zle, nie tylko fizycznie. Kiedy matka w Polsce jeszcze byla na koronarografii, wszystkim wokolo opowiadala, jaki to straszny zabieg i jaki niebezpieczny, ale kiedy ja musialam sie mu poddac, nawet nie spytala o jego wynik. Bylo mi naprawde bardzo smutno. Wciaz ostentacyjnie pokazuje focha i naprawde juz nie wiem, co chce tym osiagnac, bo wie, ze na mnie jej fochy nie dzialaja, chyba stare przyzwyczajenie z Polski. 
Strasznie jestem zmeczona tym, ze za wszystkich musze myslec i decydowac, potrzebuje realnego wsparcia i to nie od dzieci, ktore maja swoje zycie, wlasne dzieci, problemy i zajecia, a wlasnie od domownikow, ale ich gowno obchodzi, co ja czuje. A ja czuje, jakbym znalazla sie w pulapce bez wyjscia, bez perspektyw na najmniejsza zmiane przez nastepnych kilka lat. Coraz czesciej nachodza mnie niebezpieczne mysli, ze ja tego nie wytrzymam, nawet nie chce wytrzymywac, ze to obciazenie jest dla mnie za duze, ze nie wystarczy mi na to wszystko sil. Nie mam nawet za bardzo z kim porozmawiac. Zajec mam tyle lub na przemian popadam w jakis stupor i nie robie nic, ze zaniedbuje siebie sama, nie mam czasu i ochoty pojsc do lekarza, choc wiem, co zlego moze to przyniesc, zarzucilam wszelka profilaktyke, w dupie mam raki, moze predzej zejde, bo wlasciwie po co tak zyc? I darujcie sobie banaly typu, ze rodzina mnie potrzebuje, ja to wiem, rodzina mnie potrzebuje i wykorzystuje, ale dla mnie nie ma zainteresowania czy wspolczucia. Ja ich tez potrzebuje i co z tego wynika? Ano nic.
Caly ten rok byl wyjatkowo ciezki i stresujacy, a ja naiwnie myslalam, ze kiedy przeprowadze mame tutaj, wszystko sie uspokoi. Sa problemy ze sprzedaza mieszkania w Polsce, wszystko idzie jak po grudzie, skonczyly sie czasy inwestowania w nieruchomosci, banki niechetnie daja kredyty, ludzie niechetnie biora w obawie, ze nie beda w stanie ich splacic, zeszlam juz drastycznie z ceny, ale nic sie nie dzieje. Moze za darmo ktos by je przytulil. Czlowiek, ktorego upowaznilysmy do sprzedazy, przez pol roku nie zrobil NIC, nawet glupiego ogloszenia nie dal do internetu, a ja nie jestem w stanie byc tu i tam jednoczesnie. To tez bardzo mnie obciaza, matka sie odciela, zreszta co ona bylaby w stanie zrobic. Teraz na moja prosbe zatrudnil maklerke, moze cos sie ruszy, ale ile czasu i okazji zostalo zmarnowane i to przy tym lawinowym naplywie Ukraincow i potrzebie ulokowania ich gdziekolwiek. Teraz sytuacja z uchodzcami troche sie uspokoila, za to wzrosly stopy procentowe i kredyty, wiec na tym polu pelna flauta. Moze trafi sie jakis inwestor i wezmie na wynajem, ale to dla mnie strata finansowa. Moglabym wynajac, ale przedtem musialabym zrobic remont, a to juz ponad moje sily, trzeba znalezc ekipe, dogladac, pilnowac, pozniej mozna trafic na nieuczciwego lokatora i moga z tego wyniknac jeszcze wieksze straty, wole wiec sprzedac. I to poki mama jeszcze zyje, bo w razie czego musialabym uwiklac sie w spadkowe procesy sadowe, a na to juz naprawde nie mam ochoty.
Ja juz nie wyrabiam.

32 komentarze:

  1. Ojej widze wyraznie jak bardzo jestes zmeczona. Zle, bardzo zle ze nie masz wsparcia przede wszystkim od slubnego, bo od mamy chyba nigdy nie mialas, no to wiesz. Jest jak jest. Ja tam widze tylko ucieczke z domu jak najczesciej na spacery. Gdyby Toya umiala mowic to by Ci to samo powiedziala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzice bardziej mnie tresowali niz kochali, nigdy nie mialam z nimi dobrych relacji, ale tez nigdy bym nie pomyslala, ze na starosc przyjdzie mi opiekowac sie narcystyczna matka, ktora nie okaze choc odrobiny wdziecznosci, ktora bedzie miala wprost pretensje, ze musi tu byc, a jej koncentracja na wlasnej osobie przycmi wszystko i wszystkich na tyle, ze nie bedzie jej interesowal stan zdrowia jedynego dziecka.

      Usuń
    2. No wlasnie i jeszcze do tego jestes jedynaczka, zupelnie tego nie rozumiem, moglo by byc tak fajnie a nie jest. Ludzie sa tak rozni, ciagle mnie zadziwiaja, bylam u fryzjerki a ona opowiada mi o swojej ciotce, starszej kobiecie, ktora bedzie miala chemioterapie, bo ma raka pluc i raka-lymphoma a martwi sie ze wlosy straci i mysli juz jak odrosna zeby szybko je farbowac.

      Usuń
    3. A ja czesto zazdroszcze ludziom, ktorym nie braklo odwagi i sami zadecydowali, jak dlugo beda zyli. Widac ja nie jestem jeszcze dostatecznie zdesperowana, a moze jestem po prostu tchorzem?

      Usuń
    4. Dobrze jest miec mozliwosc umrzec godnie kiedy juz nie sposob zyc godnie. Ale mysle ze przyspieszac kiedy sa nawet male, tycie radosci nie powinno sie. Cos wiem o tej checi zejscia ze swiata wczesniej, szybciej, byl czas ze nawet przygotowywalam sie do tego, cos mnie jednak trzymalo, no i jestem tchorzem, zabraklo odwagi.

      Usuń
    5. No wiem i dobrze rozumiem. Niestety choroby duszy sa przez wiekszosc bagatelizowane, bo ich nie widac, bo fizycznie nie sprawiaja bolu, ale w Belgii kilka lat temu pewna nastolatka od lat chora na depresje, dostala od komisji lekarskiej pozwolenie i zielone swiatlo na eutanazje, bowiem byla przypadkiem beznadziejnym i nieuleczalnym.

      Usuń
  2. Mogę Ci tylko współczuć, bo to jest sytuacja patowa. Ja przynajmniej ze swojego kołowrotka uciekam do swojego mieszkania, choć na noc z Gutkiem. Druga sprawa, że moja Mamcia ma inny charakter niż Twoja, ale dla odmiany, jeśli coś się dzieje, gdy mnie nie ma, to przyznaje się po czasie. Gdyby, nie idiota brat, który mieszka z Nią, to chyba byśmy wytrzymały ze sobą. Dobrze, że masz Toykę.
    Zaraz, się na mnie spieklisz , ale jedyną radą jaką Ci mogę dać, to połóż przy lodówce notes z długopisem i spróbuj w żartach poprosić ich, żeby podpowiedzieli Ci, co masz kupić pojutrze, bo pojedziesz na duże zakupy. Może to przyniesie efekt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie sie juz nie chce z nimi nawet rozmawiac. Mama mniej, bo najczesciej jest zamknieta w swoim pokoju, ale obecnosc slubnego bardzo mi przeszkadza, on mnie wszystkim denerwuje, wygladem, zachowaniem, mowieniem. Ktoregos dnia nie wytrzymam i rozwale mu glowe. Albo odwrotnie, to jego agresja znajdzie ujscie i on zabije mnie. Czasem mam ochote zostawic wszystko, telefon, klucze i pojsc przed siebie, jak ta moja imienniczka, o ktorej pisalam, ze zniknela, a po dwoch tygodniach znaleziono jej zwloki.

      Usuń
  3. Przytulam bardzo, bardzo mocno... Sytuacja zaiste patowa, jak pisze Boguśka. Mnie w jakiś sposób los oszczędził, jednocześnie karząc, bo nie musiałam się nikim z rodziców opiekować, zmarli młodo. Z mężem to inna bajka, ale jestem już sama i zależna tylko od siebie. Szkoda, że nie mieszkasz tu, byśmy sobie razem poszły na bezy... Więc tylko przytulam mocno, bardzo mocno. Takie czasy, że najfajniejsze są wirtualne znajomości... Nie udzielę Ci rady, bo nie ma na to żadnej rady, ale myślę, że u Ciebie kiełkuje depresja. Bo życie Cię zaczyna w tej samotnej szamotaninie przerastać. I to o siebie musisz zadbać, zostawiając resztę na drugim planie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie depresja nie kielkuje, a tylko sie umacnia, bo zdiagnozowano ja ponad 20 lat temu i nie odpuszcza. Biore leki, ale nie mam juz sily chodzic na psychoterapie, ktora swego czasu mi pomogla, ale teraz po pierwsze na wolny termin musialabym bardzo dlugo czekac, a po drugie juz mi sie nie chce, nie mam na to sily.
      I fakt, to wszystko mnie przerasta, ale przerasta mnie tez zadbanie o siebie, jest mi bardzo wszystko jedno i moze nawet chce prowokowac los, zeby szybciej sie skonczylo.

      Usuń
    2. Aniu, przytulam bardzo, bardzo mocno i przykro mi, że nie potrafię Ci pomóc :(

      Usuń
  4. Typowe zmęczenie materiału. A Ty, Kochana, należysz do osób, które bardzo intensywnie wszystko przeżywają. To skądinąd ładna cecha, ale wielce wykończająca organizm. Przyzwyczaiłaś wszystkich, że Ty tu rządzisz i nawet im na sekundę nie wpadnie do głów, że latka poszły do przodu a Ty jesteś tak zwyczajnie, po ludzku, zmęczona. Jedyne co Ci mogę nieśmiało doradzić to "ruki po szwam", olać totalnie wszystko w odczuwalny dla rodziny sposób. Gadaniem, napominaniem niczego ze swoim mężem nie załatwisz. Jedyny praktyczny sposób to udowodnić, że nie masz siły nawet palcem kiwnąć i jeśli on czegoś nie zrobi to po prostu to nie będzie zrobione, bo Ty nie masz siły. Dopóki "trzeszczysz, gadasz, upominasz" to chłop uważa, że jest wszystko jak zawsze.Gdy palcem nie kiwniesz i zamilkniesz zostawiając wszystko "własnemu losowi" to dopiero wtedy dotrze do Niego, że coś jednak nie gra i coś Ci jednak jest. A poza tym uświadom sobie, że On jest z tego samego rocznika co ja, więc sklerozka intensywnie stuka nam do mózgu witając się czule z nim. Nie wiem czy są tu preparaty z miłorzębu, one usprawniają krążenie krwi w drobnych naczyniach i tym samym usprawniają mózg. W Polsce to jest bilobil- tu nie mam pojęcia co jest. Spróbuj "wcisnąć Mu" B-Komplex + Folsaure. Jest bez recepty. Ta "mieszanka" nieco regeneruje system nerwowy, więc może oboje powinniście to łykać. I wiesz- sprawdź Mu słuch- może powinien załapać się na aparat słuchowy. Bo nie wykluczone, że nie dosłyszy i gadasz w przestrzeń. I najgorsze jest to, że głuchnący osobnik wcale sobie z tego nie zdaje sprawy, że połowy nie słyszy. Znam to z autopsji. Do tego, na początek nie musisz go wysyłać do lekarza. Przytulam Cię, pozdrówki dla Mamy, przytulaski dla Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieraz mowilam, ze jestem stara i zmeczona, ale wzamian slysze, ze co oni maja powiedziec, sa jeszcze starsi i chorsi i zmeczensi, slowem bagatelizuja moj problem. Ja i tak duzo pracy na nich scedowalam, bo sama juz dawno nie dalabym rady, mama gotuje, slubny sprzata i sporo zleconych przeze mnie prac zalatwia, wiec co najmniej teoretycznie powinnam trzymac twarz i byc zadowolona, bo inne maja gorzej. Zgadza sie, maja, wiec dlaczego to ja czuje sie bagatelizowana i wykorzystywana? I gdybym nie dopilnowala, to rzeczywiscie nie byloby zrobione i w koncu sama musialabym zakasac rekawy i zrobic, bo mnie najbardziej przeszkadza niewykonana praca.
      Przypominam Ci, ze moja mama jest z rocznika 1932, a pamiec ma lepsza ode mnie, ze nie wspomne o slubnym, wiec nie od metryki zalezy glupienie, a od braku cwiczen, on nie czyta, nie rozwiazuje zadan, krzyzowek, nawet nie oglada madrych programow w telewizji, calkiem sie poddal wiekowi i nic nie jest w stanie tego zmienic. My juz nie mamy nawet o czym ze soba rozmawiac, bo on np. jest zwolennikiem Putina, wiec moglabym zabic z przypadku. Zapomnij tez, ze on pozwoli sobie narzucic jakies tabletki, chocby bilibil czy witaminy, nie i juz, on nie potrzebuje, anwet do urologa z prostata przestal chodzic, a mial podwyzszone wyniki. Niech wiec zdycha na raka, mnie juz wszystko jedno. Sama tez przestalam sie badac, bo mam to w dupie, po co i dla kogo? Mnie juz na zyciu nie zalezy, a strachem napelnia perspektywa dlugiego zycia.
      Od dwoch lat mowie, ze powinien zbadac sluch, bo nie slyszy dobrze, a le czy Ci sie wydaje, ze mam jakikolwiek wplyw? Nie, on slyszy dobrze, to ja mamrocze. To samo jest z prowadzeniem samochodu, moim zdaniem juz dawno powinien oddac prawo jazdy, ale on jest przekonany o swojej dobrej formie. Skonczy sie wjechaniem do sklepu przez szybe wystawowa, jak on zdechnie, to dla mnie lepiej, ale samochodu bedzie szkoda.

      Usuń
  5. rozumiem i wspieram w twierdzeniu i poczuciu wykorzystywania... proponuję matkę olewac, wiem wiem ale spróbuj ja ignorować w momentach kluczowych i koniecznie rozmowę ze specjalistą, bo masz fatalne myśli Pantero.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczescie matka najczesciej siedzi w swoim pokoju z fochem, wiec nie musze jej ogladac, ale jak mi zaczyna sierotkowac i udawac ciezko chora staruszke, zgieta wpol, choc terapeutka podkreslala, zeby trzymala sie prosto, ale chodzenie w wyproscie nie wyglada tak widowiskowo jak wpolzgiecie, ja oczywiscie wychodze, zeby nie ogladac, ale ona wciaz probuje, wiedzac dokladnie, ze te teatralnosci mnie wylacznie prowokuja. Czasem mysle, ze robi to specjalnie.

      Usuń
  6. i ja przytulam i ja rozumiem i twierdzę zadbaj o swój dobrostan, bo cie wykończy własna rodzina. SERIO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oni mnie juz wykonczyli i to na tyle, ze przestaje mi zalezec na wlasnym dobrostanie, wszystko mi obojetnieje.

      Usuń
  7. Dlaczego czujesz się wykorzystywana i bagatelizowana? Bo prawdopodobnie nigdy nie usłyszałaś prostego: Dziękuję! ani: Jak ci pomóc? Takie zwyczajne słowa, a od razu podnoszą samoocenę i wprawiają w dobry nastrój. Przytulam Cię mocno, bo nic innego nie mogę zrobić. Gdybyśmy mieszkały w tym samym mieście, wyciągnęłabym Cię na kawę, a tak nic z tego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, przez cale zycie nie uslyszalam, ze kos mnie kocha, jest ze mnie dumny, a dziekuje? Meblom czy sluzbie nie dziekuje sie za to, ze sa. One sa, bo taka ich rola.

      Usuń
  8. Pantero,
    ściskam Cię resztkami moich sił... Mam wrażenie, że toczę się siłą rozpędu, ale za moment stanę i już nigdy nie zrobię kroku w przód... Na zewnątrz uśmiecham się i tryskam energią, a w środku płaczę. Jestem zmęczona. Wewnętrznie zmęczona. Doskonale opisałaś to, co czuję każdego ranka: szukam w sobie motywacji, żeby wstać. Wpadam w poranną rutynę, żeby nie myśleć. Bo myślenie bardzo boli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tylko nadzieje, ze w przeciwienstwie do mnie, masz wsparcie rodziny. Bo kiedy ja czasem wspominam corkom, jak bardzo czuje sie samotna, one zdaja sie nie rozumiec, czego ja w ogole chce, przeciez to normalne, ze trzeba sie opiekowac starszymi i chorymi czlonkami rodziny. A co ja, do cholery, przez caly czas robie? Nie o to przeciez chodzi.

      Usuń
    2. Pantero, wykonujesz nadludzką robotę. Mam to za sobą i wiem, jakie jest frustrujące. Opiekowanie się mamą jest ponad siły. To bezustanne poczucie odpowiedzialności. Bardzo mi pomogło zatrudnienie opiekunki do mamy. Naprawdę odżyłam.

      Usuń
    3. To niestety nie wchodzi w gre, bo mnie na to po prostu nie stac, zreszta mama nie potrzebuje opieki, jest w pelni samodzielna, oprocz kiedy trzeba cos tlumaczyc. Ale corki moglyby czasem wpasc, zabrac ja na spacer czy chocby z nia pogadac. Na pewno bylaby to dla mamy odmiana od codziennosci. Ona tylko do mnie ma pretensje, ze musi tu byc. Inaczej na to patrzyla, kiedy rzeczywiscie wymagala calodobowej opieki, teraz odzyla, jest samodzielna, wiec teoretycznie moglaby znow mieszkac sama we wlasnym domu. Pytanie tylko, jak dlugo.

      Usuń
  9. To zmeczenie przedemerytalne! Ale nie pociesze. Na poczatku emerytury podobno wszystko sie wali na ...łep i szyje. Moze zrezygnuj troche z tego powinnam a przejdz na moge lub chce? A tak to trzymaj sie mocno, nie ma(m) innej rady. (w nawiasie powiem, ze Cie podziwiam za zaradnosc, sile i odwage ((kropka))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja sama sie podziwiam, bo gdyby mi ktos powiedzial, ze dam rade zrobic i zalatwic to, co zrobillam i pozalatwialam, to nie uwierzylabym, ze jest to mozliwe. Niestety wszystko dzieje sie jakims kosztem i gdyby tylko domownicy zechcieli ten wysilek zauwazyc i docenic, a nie odbierac jako osobista krzywde, to juz byloby niezle.

      Usuń
    2. Niestety starosc zagoscila w Twoim domu. Takie jest zycie. Gdzies musi sie przetrwac ten okres. Mnie sie wydaje, ze jak nic nie mowia to dobrze, wszystko organizujesz super. Czasem sie tez dziekuje ale to znaczy, ze wiecej sie nie chce, oni chca, wspolpracuja budujaca krytyka. Masz dwie mozliwosci: poczuc sie mlodsza lub pogodzic, ze i Tobie lat przybywa. Obie opcje dobre na ten czas. Nie oklamujmy sie. Męża wspieraj w jezdzie a nie stresuj, ze przestanie jezdzic. Przerabialam to z tesciem: zrezygnowanie z jazdy samochodem zle wplynelo na jego samopoczucie, oj zle.

      Usuń
    3. Alez ja jestem pogodzona z nadchodzaca staroscia, nie o to mi chodzi, ze sie przeciw starzeniu buntuje, ale kiedy pomysle, ze mam tak tyrac i wzamian byc zasypywana pretensjami, ze na kazda moja uwage dostaje rykoszetem agresywna odpowiedz, to mi sie wszystkiego odechciewa. Od poczatku roku stale cos organizuje przy zerowym udziale matki, choc przeciez wlasnie jej to dotyczylo, a w domu narazona jestem jedynie na zlosliwosci, przy czym sama potrzebuje wsparcia, bo nie jestem zdrowa - to przestaje widziec sens dalszego zycia.
      Ja juz ze slubnym nie wsiadam do auta jako pasazer, za bardzo sie boje i denerwuje, zawsze sama prowadze. Sama wiec widzisz, nawet w tej czynnosci nie moge liczyc na niczyje wsparcie.

      Usuń
  10. Przytulam bardzo mocno... . Widzialam wyzej to o psychoterapii i "juz mi sie nie chce, nie mam na to sily". Moze jednak uda Ci sie wygrzebac resztenke energii, zebys spróbowala zalapac jakis w miare sensowny termin, bo zdecydowanie potrzebujesz wsparcia, którego tak bardzo Ci brakuje. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Niemczech terminy sa najmniej polroczne, a do dobrych terapeutow i lekarzy roczne albo jeszcze dluzsze. No i trzeba sie uzbroic w nadludzka cierpliwosc, zeby w ogole zrobic sobie ten termin, zeby sie dodzwonic. To juz nie na moje sily.

      Usuń
  11. Wspieram ciepłymi myślami, bo wiele więcej nie mogę. Doskonale rozumiem, co czujesz i bardzo, bardzo współczuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To takie przykre, ze wsparcie dostaje sie od znajomych wirtualnych, ktorych czlowiek w zyciu nie spotkal, a od bliskich nie ma co oczekiwac.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...