Jak wiecie, Miecka skonczyla juz 16 lat, to jakies 81 lat ludzkich. Niby w dzisiejszych czasach to znow nie taki wielki cymes, bo cymesy zaczynaja sie moim zdaniem gdzies ok. 90-tki. 80-latkowie zyja jeszcze dosyc intensywnie, no wiadomo, wszystko zalezy od stanu zdrowia i genow, ale dzisiejsi ludzie w tym wieku sa jeszcze calkiem fit. Miecka wlasciwie tez, choc widze, ze zanim wskoczy na sofe, troche sie zastanawia i przymierza, ze zrobionego przez nas kociego drzewa tez juz tak zwawo nie zeskakuje, raczej schodzi po kolejnych polkach, podczas gdy 10-letnia Bulka sfruwa z gracja z najwyzszego poziomu na podloge.
Zmienilo sie tez zachowanie Miecki, z wiekiem zlagodniala, ale tylko w stosunku do ludzi, bo nienawisc do Bulki pozostala na niezmiennym poziomie, a moze nawet lekko przybrala na sile. Miecka zrobila sie bardzo miziasta, kiedys taka nie byla, raczej uciekala przed chcaca ja poglaskac reka, a proby wziecia jej z podlogi skutkowaly napadami wscieklosci. Pisalam juz wczesniej, ze spacyfikowanie kotow, a wlasciwie Krulovej, przed wizyta szczepienna u Ludozercy, to niespotykanie wymagajace zadanie logistyczno-sprytowe. Juz zdarzylo sie, ze do weta pojechalam z jednym kotem, a dopiero za tydzien z Miecka, bo tego dnia nie bylo zadnej szansy na zapakowanie rozwscieczonego kota do torby transportowej.
Teraz Miecka pozwala czasem nawet wziac sie na rece, chociaz dlugo nie pozwoli sie trzymac, ale postep jakby jest. Za to od dluzszego czasu regularnie odwiedza mnie w lozku i te jej odwiedziny staly sie takim naszym rytualem. Wskakuje mi na klatke z piersiami, uklada sie i zaczyna mruczec. Ja zawsze w lozku czytam przed snem, wiec leze na plecach i miejsce dla Krulovej jest.
Zauwazylam jednak ostatnio, ze Miecka jakby schudla, ale nie mam jak jej zwazyc, wiec musze czekac do wizyty u weta. Zeby kotow nie stresowac za bardzo, chodze je szczepic co dwa lata, nie sa wychodzace, chociaz oczywiscie jest mozliwosc, ze Toyka cos z dworu przywlecze. No i w tym roku jest rok bezszczepienny, wiec tak szybko jej nie zwaze. I tak spokojnie bym sobie czekala na kolejna wizyte, gdyby ostatnio nie zdarzylo sie cos niepokojacego. Pisze ten post w sobote, zawsze staram sie pisac w weekendy, bo nigdzie sie nie spiesze, moge sobie pomyslec i staram sie napisac posty na kolejny tydzien. Wczoraj mianowicie Miecka zwymiotowala, nic nowego, bo jak kazdy kot, rzyga regularnie, ale tym razem wymioty byly zabarwione na rozowo, byla w nich krew. No coz, musze czekac do poniedzialku i nie wiem, czy zaraz w poniedzialek dostane termin. Dam znac, najwyzej zedytuje ten post, dopisze stan aktualny. Bardzo sie martwie, co moglo jej sie stac, ze wymiotuje z krwia, boje sie, ze moglabym ja stracic, choc wiem, ze jest to zawsze nieuniknione i lepiej zeby to ona wczesniej odeszla. Ale przeciez 16 laz to nie jest u kota wiek na umieranie.
W poniedzialek bylysmy z Krulova u wetki, ale najpierw trzeba bylo kota spacyfikowac, a nie jest to latwe wyzwanie. Wywabia sie kota z sypialni, bo jak wlezie pod lozko, to mozna zapomniec, nie wylezie za zadne skarby, szczegolnie kiedy sie obetnie, ze bedzie musiala wyjsc z domu.
Ufff... kot spacyfikowany! |
Oczywiscie w drodze do wetki zwymiotowala do transportera z tych nerwow i przez cala droge darla sie jak opetana, nie przerywajac koncertu w poczekalni.
Po zwazeniu okazalo sie, ze Miecka schudla kilogram, a to nie przelewki, bo ten kilogram stanowi 19% jej masy, to prawie jedna piata calej Miecki. Krulova byla tak zestresowana, ze popadla w tachykardie i ziala z otwarta buzia, jakby nie mogla powietrza zlapac. Az sie wystraszylam, ze mi tam zejdzie na tym stole. Pozniej pobrano jej krew, a przy okazji skrocono pazury.
Biedne moje spanikowane malenstwo |
W srode mam zadzwonic po wyniki, podejrzenie jest na tarczyce, ale badanie krwi jest na wszystko mozliwe. W kazdym razie wykluczone sa dolegliwosci diabetyczne, cukier ma w normie. A na koniec dostalam tlusty rachunek:
Ale nic to, byle kot nie chorowal. Ona i tak dlugo sie trzymala bez chorowania, wetka nawet pochwalila jej zeby, ze takie zadbane jak na ten wiek.
Zadzwonie po wyniki z pracy, wiec dopiero po powrocie do domu bede mogla post edytowac i podzielic sie z Wami, co tam w Miecce znaleziono, wiec zagladajcie.
EDIT:
To jest to, co wetka przypuszczala, mianowicie nadczynnosc tarczycy i da sie to leczyc. Juz sie boje codziennych dwukrotnych akcji wylapywania Miecki, a pozniej wpuszczania jej do paszczy leku, ale jak trzeba to trza i nie ma, ze boli. Bedziem Krulovom poddawac torturom terapiom. Kamien spadl mi z serca, ze to nie nerki.
Bardzo mi zal ze Miecka jest chora i ze musi dodatkowo cierpiec mentalnie, ze tak sie boi wyjezdzac z domu i miec te spotkania z wetem, badania. Och jaka ona jest nieszczesliwa wtedy i jak bardzo oddycha z ulga kiedy wraca do domu.
OdpowiedzUsuńOna sprawia wrazenie takiej zolzy do kwadratu, ale w gruncie rzeczy jest bardzo delikatna i emocjonalna. Ona tak pieknie zegnala sie z Fuslem i Kira, kiedy umarly, podczas gdy Bulka nawet do Kiry nie podeszla. Miecka to jeden klebuszek nerwow i emocji, naprawde balam sie o nia, kiedy tak lapala oddech na stole u wetki, nigdy wczesniej nie widzialam jej w takim zalosnym stanie.
UsuńA na zdjeciu taka przerazona kruszynka i chyba jednoczesnie zrezygnowana, nie walczy, poddala sie.
UsuńNie miala juz jak walczyc, byla w pelni fachowo spacyfikowana, owinieta recznikiem, a pomocnica wetki miala skorzana rekawice do lokcia, na zdjeciu niewieie ja widac. Ale co Miecka na nie nasyczala to jej.
UsuńDobra wiadomosc, ze nadczynnosc tarczycy bedzie leczona. Moge isc spac.
UsuńMowisz masz dwie gonitwy dziennie, dobre cwiczenie 🤣
Oby tylko pod lozko nie wlazla, bo przez najblizsze godziny nie bedzie jej mozna stamtad wywlec, no chyba, ze pozdejmuje sie materace i stelaze i od gory Miecke dopadnie. Bedzie wesolo z tym podawaniem lekarstw.
Usuń((((( Maniek schudło ponad kilogram, za każdym razem ma takiego stresa że dyszy z otwartym pyszczkiem, drze sie w aucie i sika albo robi kupę z nerwów w transporterze. Cały czas czekamy na wyniki juz ponad miesiąc....koty zaczynają chorować w okolicach lat 14, na nerki najczęściej. Maniek ma guzy na tarczycy od 2 lat regularnie go leczymy. Zawsze był płochliwy a teraz wyjątkowo się tuuli, klei, śpi z nami, dużo gada, przytula się do Ciri ...Maniek nie ma dobrych genów, niestety, jego brat Edzio umarł nam gdy miła 2 lata bo miał dziurę w sercu. nie chcę cię martwić. ani dobijać. sama jestem przygnębiona.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za krulową. żeby to była jakaś niegroźna infekcja.
Ja licze sie z tym oczywiscie, ze w tym wieku zwierzeta choruja, wszyscy choruja na starosc. Miecka i tak dlugo sie utrzymala w zdrowiu, a do weta chodzila raz na dwa lata na szczepienia, no i na poczatku raz byla kastrowana. A tak siedzi caly czas w domu, wiec kazde wyjscie to ogromny stres, ale ona nie zalatwia sie w transporterku, tylko rzyga z nerwow. Jesli to tarczyca, to lekarka pociesza mnie, ze przy odpowiednim dawkowaniu leku moze z tym zyc jeszcze dlugo. Najbardziej boje sie o nerki, Kirze wysiadly i musielismy ja wtedy uspic.
Usuńz tarczycą faktycznie bezpieczniej i lżej, zwierz się nie męczy...mojego staregokota z chorymi nerkami przeciągneliśmy dwa lata,dożył 18. Codziennie go nawadnialiśmy kroplówkami...ale on już nie chciał żyć, był wykończony...teraz nigdy bym mu czegoś takiego nie zrobiła. aż se poryczałam na samo wspomnienie.
UsuńDlatego my nawadnialismy Kire przez tydzien, a potem pozwolilismy jej godnie odejsc. Takie utrzymywanie przy zyciu na sile mija sie z celem.
UsuńPrzykre jest, gdy zwierzaki nasze zaczynają chorować. Mogę tylko trzymać kciuki za Krulową. 😘
OdpowiedzUsuńNawet nie myslalam, ze tak mna jej choroba wstrzasnie, ze wzbudzi panike, ze moge ja stracic. Zolza z niej byla i jest, ale teraz to biedne spanikowane zwierzatko, ktore bardzo kocham i bardzo sie o nia boje.
UsuńOj postęp sory skoro wcześniej nie dała się pogłaskać a teraz można na ręce wziąć. Biedna Niecka 3mam kciuki za wyniki.
OdpowiedzUsuńJest EDIT, jutro pojade odebrac leki od wetki i zacznie sie bal, bo Miecka nie nalezy do stworzen, ktore chetnie pozwola sie leczyc i zapuszczac cokolwiek do otworu gebowego, bedzie walka i to dwa razy dziennie, do konca jej dni.
UsuńAlbo moich.
starcie tytanów, będzie sie działo. Zdrowia życzę.
UsuńCiii... raz sie udalo, wiec sprawa wyglada obiecujaco.
UsuńBiedulka. Zawsze było mi do niej bliżej {Bułeczka to celebrytka ;)}
OdpowiedzUsuńŻeby jej nic nie znaleźli. Tzn. nic trudnego do wyleczenia. I niech się zrobi tłusta, jak ten rachunek od weta. No, prawie.
Bulka to silny kot, o wielkiej odpornosci psychicznej, a to czarne nieszczescie, to klebuszek nerwow i emocji, nielatwo bedzie ja leczyc, ale nie ma wyjscia. I dobrze, ze to nie nerki, byloby znacznie gorzej.
UsuńPrzykre..też kiedy miałam zwierzaczki i wiem jak to jest, już teraz nie chcę. a te dźwięki z transportera raczej smutnawe. mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze. będę czekać na wiadomości.
OdpowiedzUsuńWłaśnie wróciłam z Porto, a tam moja córka ma trzy kocice. jeszcze młódki o trzy ulicznice, czyli zabrane z ulicznych zakamarków. Życzę zdrowia Miećce
Jest EDIT i nie jest tak zle, zeby nie moglo byc gorzej, to da sie leczyc, choc nigdy nie wyleczyc i bedzie to trwalo do konca jej zycia. Oby jak najdluzej!
UsuńZycze Miecce dobrych wynikow, zycze by slad krwi okazal sie glupstwem. W tym wszystkim wspanialym jest ze ma odpowiedzialna, kochajaca Mame.
OdpowiedzUsuńOj, gdy z nasza ksiezniczka szlismy do vet to byly straszne siupy zeby ja zlapac i zapakowac do torby, oboje bylismy zdrapani, spoceni , umeczeni lapanka, nawet vet zartowal ze bardziej potrzebujemy doktora niz ona. Dziwilismy sie jak taki ktos maly bo byla wtedy duzo mlodsza , dala rade dwojgu ludziom. Wczoraj mnie zdrapala i opieprzyla za obcinanie pazurow a udalo mi sie obciac zaledwie 6. Chodzi wielce zestresowana bo mam tydzien robot zewnetrznych, codziennie jakas ekipa, wiec nie wypuszczam ja na zewnatrz, zreszta sama ucieka do domu gdy widzi obcych.
Coz, i koty dotyka ten fakt zycia - starzeja sie, lapia dolegliwosci, zupelnie jak ludzie.
My mamy z corka umowe - ze gdy chocby jedno z nas umarlo co zmieniloby diametralnie uklady zycia domowego, ona zabierze Belle do siebie. Uspokaja mnie ta mysl, fakt ze w razie czego Bella dostanie wygodny dach nad glowa i dobra opieke.
O tak, Miecko, daj znac co z Twoim zdrowiem - obie z Bella zyczymy dobrych wynikow.
Miecke trzeba lapac sposobem, a i to nie zawsze sie udaje, bo czasem wyczuje blusa i broni sie tak zaciekle, ze lapanie jej groziloby ludziom ciezkimi urazami. Ale przez te jej 16 lat juz sie nauczylam, jak Krulovom spycyfikowac i na ogol sie udaje. I tak dlugo zdrowie jej sluzyo, zabki ma w porzadku, a to u kota w tym wieku nie jest takie zrozumiale samo przez sie. Wetka przyciela jej tez pazurki i to tak sprytnie, ze kot nie zdazyl sie zorientowac i ja osobaczyc. Ja nigdy sie nie odwazylam, za to zaopatruje koty w drapaki i same sobie robia maniukiury, nie niszczac przy tym mebli.
UsuńAj! i Oj! Wszystkeigo dobrego dla Was!
OdpowiedzUsuńBukzaplac, Echo drogie. Nie jest tragicznie, ale lekarstwo trzeba bedzie jej podawac juz do konca zycia.
UsuńTa wizyta kosztowala nas 600 $ o czym zapomnialam wspomniec. Nie chodzimy na regularne wizyty czy szczepienia, corka ze swoja tez nie jako ze weterynarze powiedzieli iz skoro domowe koty to nie jest wymagane poza jednoroczna wizyta kontrolna.
OdpowiedzUsuńWeterynarze to zdziercy, bez wzgledu na lokalizacje, i u nas, i w Polsce, i u Ciebie. Za samo pobranie krwi i analize 170 plus dycha za obciecie pazurkow.
UsuńOj, mam nadzieje, ze uda Ci sie krulowej wzglednie latwo lekarstwo podawac.
OdpowiedzUsuńNiestety u Szarej Zolzy gorsza sprawa, bo nerki powoli odmawiaja wspólpracy...
Tego wlasnie bardzo sie balam u Miecki, znajac przebieg wysiadniecia nerek u Kiry, jednaj na szczescie z nadczynna tarczyca da sie zyc.
UsuńBardzo mi przykro, że Krulova chora, ale dobrze, że można to opanować. Kizia-Mizia miała trochę problemy z nerkami, sama dawałam jej zastrzyki, aby nie stresować wizytami u weta. Potem trzeba było usunąć listwę mleczną, bo rosły jej cysty, a w wieku 13 lat zaatakował nowotwór i trzeba było się pożegnać...
OdpowiedzUsuńBeza dobrze mi się chowa, jak dotychczas, oby tak dalej. W kwietniu skończyła 9 lat i odpukać, raz robiłam jej wszelkie badania krwi, moczu i usg.
Trzymamy kciuki i łapki, niech wszystko będzie dobrze ♥♥♥
Miecka wytrzymala w zdrowiu 16 lat, wiec nie ma co narzekac, ale wiesz, jaka ona jest, juz sie boje, jak bede jej te kropelki podawac i to dwa razy dziennie. Moze byc wesolo.
UsuńWyobrażam sobie. Podawałam Bezie lek w kapsułkach, trzeba było wycisnąć do pysia, o matko co wyprawiała.
UsuńAle Beza to oaza spokoju, a Miecka to neurotyczka i wsciek. Ale dzisiaj raz juz podalam, jakos nie odgryzla mi reki.
Usuń16 lat, wymioty i schudnięcie - moje pierwsze skojarzenie: Niuniuś, nerki. Na szczęście doczytałam do szczęśliwego końca. Ale ile razy przyjdzie mi na pamięć Niuniuś, to jest tragedia. Ryczę.
OdpowiedzUsuńZ nerkami mialam bliskie spotkanie w przypadku Kiry, sama wiesz, jak sie to skonczylo. Po tygodniu nawadniania kroplowka pozwolilismy jej odejsc. I jesli myslisz, ze kiedy o tym pisze lub nawet tylko mysle, nie szarpie mna, to jestes w bledzie. Czas w tym przypadku nie uleczyl ran, 7 lat, a wszystko swieze i boli.
Usuńczyli to samo co ma Maniek, jakie leki macie podawac w kroplach? bo u nas dwa rodzaje , jednych pachnących i zapewne smakujących jak olejek migdałowy do ciasta Maniek nienawidzi i spierdlala ale ten drugi mu smakuję i nie m dramatu.
OdpowiedzUsuńJeszcze nic nie wiem, bo dopiero po poludniu pojade odebrac ten specyfik. I ojezu, nie strasz mnie, bo Miecka sama w sobie jest trudna w obsludze, a jeszcze jak trzeba bedzie dawac jej dwa razy dziennie to, czego nie lubi, to juz sie boje.
UsuńSkoro mowisz ze to tarczyca i w dodatku uleczalna to ja tez sie ciesze.
OdpowiedzUsuńZycze Miecce powrotu do zdrowia i wigoru, Tobie by aplikowanie lekarstw szlo gladko.
Czy ja wiem czy nasz weterynarz to zdzierca skoro nie wymaga wizyty czestszej niz raz do roku? Wtedy, rok temu, Bella miala duze badanie, wiele testow i przeswietlenie wiec sie naskladalo. Wiem ze inni weterynarze sugeruja wizyty co pol roku, za kazdym razem szczepiac i cudujac.
Przez 16 lat Miecka bywala na szczepieniach raz na dwa lata, bo jest kotem niewychodzacym i nie narazonym na zlapanie czegos na zewnatrz, wiec wystarczy co dwa lata. Dla kotow wychodzacych poleca sie raz na rok szczepic.
UsuńCiekawa jestem, jak bedzie wygladalo to podawanie leku, juz sie troche boje, bo ta franca umie ugryzc i podrapac, jak jej cos nie pasuje.