22 czerwca 2023

Za kierownica

 Pytanie do tych, ktorzy maja prawo jazdy i jezdza regularnie, jak zachowujecie sie za kierownica? Jestescie spokojnymi i zrownowazonymi kierowcami czy raczej cholerykami, jezdzicie absolutnie w stu procentach zgodnie z przepisami czy bywa, ze je lamiecie? Jak reagujecie na bledy innych kierowcow?
 Ja jestem wprawdzie kierowca codziennym, ale praktycznie wylacznie miejskim, czuje sie dobrze do pewnej gornej granicy szybkosci, a w miescie jest to miejscami 70 kmh, choc glownie jak wszedzie 50 kmh, ale powstaje coraz wiecej stref, gdzie dopuszczalne jest 30 kmh. Na tych 30-tkach trzeba byc czujnym, bo czesto stawiaja tam ukryte radary, np. w cywilnym samochodzie zaparkowanym przy krawezniku albo mobilnym radarze, ktory wciaz gdzies przestawiaja, ze nie wspomne o stalych radarach w miejscach, gdzie kierowcy chetnie sie rozpedzaja albo przejezdzaja "na zoltym". Teraz juz nie przejada. Mnie sama kiedys dotknelo nieszczescie, katem oka widzialam jakby blysk, ale myslalam, ze to burza 😂😂😂, do czasu, kiedy dostalam do domu pismo z urzedu porzadkowego (Ordnungsamt) z roszczeniami finansowymi, bo w strefie 30 kmh jechalam 43 kmh. I tak obylo sie bez punktow karnych czy koniecznosci oddania prawa jazdy na czas okreslony, a kosztowalo jedynie 35 euro. Moje najmlodsze dziecko musi niebawem przez miesiac chodzic pieszo albo byc wozone, bo rozpedzilo sie na autostradzie o 26 kmh za szybko, plus oczywiscie grzywna, jeszcze nie wiadomo w jakiej wysokosci. Na razie dostala zdjecie i ma wyjasnic, czy to ona czy ktos inny. 
 Jesli przekroczenie byloby ektremalnie wieksze, moglaby sie pozegnac z prawem jazdy na stale i musiala robic je od nowa. Kary w Niemczech sa nieuchronne i stosunkowo wysokie, ale jakos nikt nie narzeka.
 Ale wracajac do zachowania za kierownica. Ja strasznie pyskuje i zlorzecze na innych kierowcow, choc oczywiscie wiem, ze mnie nie slysza, a nawet gdyby slyszeli, to nie zrozumieja, bo gadam do nich po polsku, wymieniawszy wszystkie czesci ciala, glownie te wiadome. Trzymam buzie w przypadku pojazdow uczacych jezdzic, zeby nie deprymowac uczniow, zreszta jakos musza sie nauczyc, ja tez nie urodzilam sie z tym wszystkim, co umiem dzisiaj, a co zdobywalam przez lata. Przymykam tez oko na auta z obca rejestracja, bo wiem, ze moga nie znac miasta, ale wzmozona uwage wykazuje, kiedy mam do czynienia z rejestracja NOM (Northeim), bo ich tam niespecjalnie dobrze ucza jezdzic. Przyklad? Prosze bardzo. Duze skrzyzowanie, rozdzielne swiatla na wprost i na skrety. NOM stoi przede mna na lewoskrecie, zapala sie dla nas zielona strzalka, NOM rusza, po czym trwozliwie hamuje mi przed samym nosem na srodku skrzyzowania, bo z przeciwka nadjezdza ciezarowka na wprost (ma na 100% czerwone swiatlo, bo przeciez my mamy zielone), ale NOM sie boi, ze go przejedzie, wiec gwaltownie hamuje, ja hamuje na milimetry od jego zderzaka, ktos za mna tez prawie we mnie wjezdza, bo idiota z przodu zapomnial, ze ma zielone i moze jechac bez wzgledu na okolicznosci. Ale jego uczyli, ze jak skrecasz w lewo, to musisz przepuscic tych, ktorzy z przeciwka jada na wprost. To tylko jeden z licznych przykladow, wszyscy znajomi potwierdzaja, ze jak NOM na horyzoncie, to trzeba myslec za siebie i za niego, bo wszystko moze sie zdarzyc.
 Do szalu doprowadzaja mnie marudy. Zanim taki ruszy spod swiatel, to normalnie przejechalyby trzy samochody, blokuje ruch, jezdzi zawsze 10-20 kmh mniej niz dozwolone, a nie wszedzie da sie takiego wyprzedzic. U nas ma taki nazwe kondon w kapeluszu, najczesciej jest ze wsi, jezdzi glownie traktorem, a w niedziele wklada kapelusz i wybiera sie do miasta. Jesuuu, przeklenstwo. Inny gatunek to strachliwa baba. No ja wiem, ze tez jestem baba, ale ja uwazam, co sie wokolo mnie dzieje, a nie grzebie sobie w dupie czy poprawiam makijaz albo zajeta jestem rozmowa przez telefon, oczywiscie na glosnomowiacym, ale to rozprasza rownie skutecznie. Taka boi sie wszystkiego, zanim np skreci w lewo, przepuszcza wszystkich do zmiany swiatel, a i wtedy jeszcze czeka, bo nie jest pewna, czy ten z przeciwka sie zatrzyma. Ja wtedy wychodze z siebie i naduzywam klaksonu, bardzo naduzywam. Bo jak ktos zagapi sie na swiatlach, to tylko dotkne i on juz wie i jedzie dalej, baby sie boja, bo 100 metrow dalej jeszcze cos jedzie i one musza to przepuscic, podczas gdy normalnie przejechalyby w tym czasie trzy samochody. Nie wspomne juz przez wrodzona skromnosc, jakie epitety leca w eter. 
 Nigdy natomiast nie odwazylabym sie pokazac przez szybe srodkowego palca, bo za to mozna dostac tlusta grzywne. Ale i ja nie jestem swieta, zdarzylo mi sie juz jechac przed switem bez swiatel, zapomnialam wlaczyc i dopiero motocyklista zwrocil mi na to uwage. Kazdy z nas popelnia wieksze lub mniejsze bledy, jestesmy tylko ludzmi, nie maszynami, byle tych bledow nie bylo duzo na codzien.
 

50 komentarzy:

  1. achacha czekaj najpierw muszę się wyśmiać...zaraz wrócę

    OdpowiedzUsuń
  2. Spokojna, zimna, milczaca, skupiona, trzymam sie przepisow, tylko przepisow, przed kamera zwalniam nawet wtedy, gdy mam dozwolona szybkosc (mam pewnie zadatki na marude, ale mamdaty tu sa odczuwalne w domowym budzecie), przybieram postawe wyprostowano-relaksowa, nos do przodu, oczy wokol glowy (bo i krajobrazy zachwycaja i martwe punkty moga mnie zawsze zaskoczyc), rowerzystow, wolno chodzacych i kierowcow bmw zawsze przepuszczam, wyprzedzam tylko w potrzebie, jezdze razem z innymi, ich predkosciami (wylaczajac bmw, mersow i audi), wyznaje zasade "spiesz sie powoli" .... oho, chyba sama w to nie wierze co napisalam, moze ktos inny uwierzy. :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, slyszalam, ze u Was te mandaty obliczane sa wedle zarobkow i musza bolec. A wiec prawie gotowa bylabym uwierzyc, bo i co mi szkodzi? Tej spokojnosci nabralas pewnie w zwiazku z miejscem zamieszkania, bo tam wszyscy z tego zimna to flegma z lodem. Nie ma to jak Wlosi, oni to wariaci, zreszta tam nikt sie przepisow nie trzyma.

      Usuń
    2. Nam latwo jezdzic bo nawet duze miasta na trasie (raczej sa objazdy) to takie duze, ze jak sie je mija i w tym czasie mrugnie okiem, to miasto ma sie juz za soba. :). Drog jest duzo, szerokich a samochodow ... tylu ilu mieszkancow. No i cos takiego; gdy zauwazy sie kierowce odbiegajacego (jezdzacego) od norm to zwykle ten za nim nawet nie mrugnie okiem ale zawiadomi sluzby podajac numery auta. :/// Zwina go bardzo szybko. Serpentyna porusza sprawe dolanczania sie do ruchu; tu obowiazuje tzw. "lancuszek" czyli co drugi samochod ma prawo wjechac bez obawy, ze ktos robi mu grzecznosc, nie powstaja wiec korki. Odleglosci w trakcie jazdy tez sa okreslone przepisami czyli wystarczajace i raczej nikt nikomu nie siedzi na ogonie a jak juz cos takiego nastapi to moze oznaczac tylko "mordobicie" na najblizszej stacji ... sa tacy co to maja duzo wiecej andrenaliny we krwi niz przewiduje prawo. Rowniez przechodzien na pasach czy oznaczonych miejscach ma pierszenstwo a nadgorliwa uprzejmosc w innych miejscach to przekroczenie przepisow (ze strony kierowcy jak i przechodnia). Kamer jest duzo na drogach i spelniaja swoje zadanie - trzymaja odpowiednia predkosc i co za tym idzie bardzo pozadany sposob jazdy do przodu wszystkich uzytkownikow drogi. "Moj car - moje bezpieczenstwo i bezpieczenstwo innych" ;)

      Usuń
    3. Lancuszek (u nas zwany cyk-cakiem) chyba wszedzie obowiazuje, inaczej nie daloby rady jedzic w ogole. Podobnie obowiazek tworzenia korytarza zycia, jesli tylko buduje sie na autostradzie korek, a nie dopiero, kiedy slychac syreny wozow ratunkowych czy policji.
      Przyznac musze, ze Niemcy dobrze ucza jazdy, nielatwo jest w ogole zrobic prawo jazdy, ale absolwenci kursow jezdza prawidlowo, no czasem jakiegos mlodzienca poniesie fantazja, ale po kursie obowiazuje bodaj trzyletni okres probny, gdzie inaczej traktowane sa wykroczenia drogowe niz u starszych kierowcow. Naprawde nie oplaca sie szarzowac, nie oplaca sie tez wsiadac pod jakimkolwiek wplywem, za to grozi utrata prawa jazdy, a odzyskanie go kosztuje wiecej niz zrobienie nowego, z tym, ze nie wolno Ci przystapic do kursu. Trzeba sie poddawac testom psychologicznym, probom krwi i wlosow podczas karencji bez prawka, a za wszystko sie placi. Ludzie jezdza podenerwowani tymi tlumami na drogach i brakiem nie tylko umiejetnosci, ale i zachowan na drodze, jest ogolnie niebezpiecznie.

      Usuń
    4. Piszesz, ze klniesz wszystkimi czesciami ciala po polsku :)))) Hehehe. Ja tylko po tutejszemu a wyraz jest jeden "huilata". Mimo skojarzen slowo to oznacza "odpoczywac" lub w innych regionach "ciezko pracowac". Ale ja mam skojarzenia po polsku i rozumien znaczenia po tutejszemu. Zwykle na sama mysl (tu wiele mysli zostaje myslami a nie slowami) parskam smiechem!

      Usuń
    5. Mozna jeszcze po angielsku: Tea who you! :))))))))

      Usuń
    6. Dzieki dobra kobieto! Kto da wiecej?

      Usuń
    7. Nie ma za co, cala przyjemnosc po mojej stronie.

      Usuń
  3. Od kilkunastu lat jezdze bardzo malo i tylko na krotkie odleglosci. I ostatnio z przepisowa predkoscia. Wczesniej jezdzilam bardzo duzo, nie tylko w wielkiej miescie, ale bardzo czesto poza, wiec autostrady, nieznane drogi. Lubilam jezdzic, czasami robilam to tylko dla przyjemnosci, lubilam robic sobie wycieczki w nowe miejsca, albo po prostu nad ocean.
    Lubilam predkosc, wiec niestety placilam mandaty i tracilam punkty. Troche bylam tez jak taki policjant do innych kierowcow, jak nie pokazywali ze zmianiaja pas, czy jakies inne ich bledy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to podobnie jak ja, bo mnie tez denerwuja tacy, ktorzy nie uzywaja kierunkowskazow albo robia jakies podstawowe bledy zagrazajace bezpieczenstwu innych uzytkownikow. Ale koncze na zlorzeczeniu, nie ciskam sie i nie jezdze niebezpiecznie. Odkad wschodnie panstwa weszly do unii, na naszych autostradach zrobilo sie naprawde niebezpiecznie, bo nie wszedzie ksztalci sie kierowcow tak dobrze, jak w Niemczech, ludzie nie umieja jezdzic, szczegolnie kierowcy ciezarowek, ktorych stan techniczny tez nierzadko pozostawia wiele do zyczenia. Troche wiec boje sie jezdzic po zapchanych autostradach, gdzie predkosc minimalna oscyluje okolo 100 kmh, ale sa odcinki bez ograniczen i niektorzy wala po 200 albo wiecej. Nie dla mnie.

      Usuń
  4. A jestem bardzo wyrozumiala dla tych co sie ucza z litera L, wtedy bardzo pilnuje przepisow, zeby dac dobry przyklad, jak widze ze chca zmienic pas, jade jak gdyby wolniej zeby mieli miejsce, jak zmieniam pas zeby byc przed robie to z perfekcja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, nigdy nie irytowalam sie na uczniow, oni maja prawo nawet popelniac bledy. Nigdy sie na zadnego nie zdenerwowalam.

      Usuń
  5. Jeżdżę bardzo dużo. I w bardzo długie trasy też (około 1000 km w jeden dzień). Jestem spokojnym kierowcą, nie krzyczę, nie popędzam, czasem dam informacyjny sygnał klaksonem gdy ktoś się zagapi. Uśmiecham się do pieszych, pokazuję im ręką, żeby przechodzili, dziękuję kierowcom za przepuszczenie mnie. Na pewno popełniam jakieś błędy, bo to musi się zdarzyć, gdy dużo się jeździ. Uwielbiam słuchać w samochodzie audiobooków. Mam problem z nawigacją - gdy jest kilka zjazdów z autostrady jeden za drugim, mam kłopot z rozróżnieniem, który jest mój i zdarza mi się źle zjechać.
    Gdy wiozę nerwowego, cholerycznego pasażera, zawsze ostro zwracam uwagę, że w interesie pasażera jest, żebym ja była spokojna, więc nie wolno mnie denerwować. Nie lubię, gdy pasażer zmienia mi ustawienia, np. trybu jazdy, stacji w radio, typu klimatyzacji czy inne. To mnie wkurza. My car, my castle ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zeby byla jasnosc, ja tez nie krzycze i nie popedzam, no chyba, ze jakis kondon ani mysli ruszac na zielonym albo jakas dziunia wlasnie zajmuje sie makijazem. Robie to rowniez w interesie stojacej za mna kolejki samochodow, to jest miasto, tu trzeba miec refleks, zeby inni nie musieli stac. Oczywiscie co sobie pogadam i pozlorzecze, to moje, i tak nikt nawet nie zauwazy. W Niemczech kultura jazdy jest zupelnie inna niz w Polsce, wiec takie przepuszczanie czy dziekowanie jest na porzadku dziennym, to nic niezwyklego.
      Ja dokladnie tak jak Ty nie pozwalam pasazerom mnie pouczac czy meldowac, ze prawa wolna, to ja decyduje, czy ona jest rzeczywiscie wolna. Zreszta kiedy jade z pasazerami, to nawet nie zlorzecze, po co maja sluchac brzydkich wyrazow, pyskuje tylko, kiedy jade sama.

      Usuń
  6. Zaczne od ogolnych uwag - uwazam iz, przynajmniej u nas, przepisy i oznaczenia sa bardzo dobre i jasne - czyli gdyby sie wszyscy kierowcy do nich stosowali byloby prawie bezwypadkowo.
    Jesli myslisz ze Wlosi jezdza jak chca powinnas zobaczyc jak jezdza Turcy! Zreszta caly bliski wschod.
    Mysle ze jestem na ogol bardzo grzecznym kierowca jako ze za 45 lat jezdzenia zlapalam JEDEN mandat, hoho temu. Jednak gdy mi warunki pozwalaja swiadomie przekraczam szybkosc bo lubie jechac szybko. Plusem jest u mnie to iz utrzymuje odleglosc od tego przede mna czego nie robi np maz, siedzac drugiemu na tylku. Gdy drugi mruga sygnalizujac ze chce zmienic linie to wpuszczam, takze gdy musze sie zatrzymac w linii bo dluga kolejka przed swiatlami w trafi mi sie stanac przy przecznicy gdzie to ktos czeka by sie wlaczyc, zostawiam miejsce - sama nieraz korzystam z takiej przyslugi innych wiec wiem jak taka grzecznosc jest przydatna. Bardzo mnie cieszy gdy taki pozniej macha mi z podziekowaniem i sama tez dziekuje temu ktory mnie wpuszcza. Nienawidze gdy powolny jedzie lewym pasem ktory jest raczej przeznaczony dla szybszych - takiemu siedze na tylku by go pogonic i nawet udaje mie sie w wielu wypadkach. Ze swiatlami jest u mnie podobnie co wkurza gdy sa krotkie - bo najczesciej ten przede mna wykorzystuje czekanie na patrzenie w telefon a swiatla uciekaja i musze czekac na nowy cykl. Czesto na takiego klaksonuje, nie mowiac ze pod nosaem przeklinam mieszanym jezykiem. Tu wtrace ze swiatla dla bezpieczenstwa, maja krociutkie opoznienie - nawet jesli od mej strony sie zmienia to od strony "przeciwnika" jeszcze nie co znaczy ze tacy robiacy skret w ostatniej sekundzie maja na to czas.
    Do jakiegos czasu uwazalam syna za najlepszego kierowce w naszej rodzinie, drugim byl maz ale oba sie zepsuli wiec obecnie najlepszym jest ziec. Maz jezdzi zrywami, nie potrafi sie dostosowac do rytmu ogolnego trafiku a wynika to z tego ze nie chce i jakby zapominal ze jazda po miescie a po autostradzie to wielka roznica. Corka jezdzi zbyt brawurowo a tlumaczy tym ze gdyby sie nie wepchala czy cos to by nigdy nie zajechala na czas. Nie przyjmuje tego bo przeciez ziec jezdzi w tych samych warunkach a tak plynnie i spokojnie i jest na czas. Doszlo do tego iz za bardzo nie lubie jezdzic z mezem wolac jezdzic sama. Natomiast nie odznaczam sie duza orientacja gdy jestem w nowych okolicach - dla mnie metoda oznaczania kierunkami stron poludnie, polnoc itd jest niedokladna , mnie trzeba powiedziec numer autostrady, numer zjazdu a nawet jakiegos charakterystycznego budynku czy czegos przy ktorym skrecic. Odkad istnieje GPS to mi ulatwia jezdzenie w nieznane i znajdywanie potrzebnego miejsca. Gdy sie w takie wybieram to w domu ogladam trase i mam wszystko jasne.
    Koncze stwierdzeniem ze wprost kocham jechac autostrada z pelna szybkoscia, miec stacje rockowa, najlepiej gdy graja G&R, na caly glosnik i lasy po obu stronach. Wtedy to ani mi sie nie chce wracac do domu.......
    A po miescie i w trafiku to inna historia ale stosuje sie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy jeszcze w Niemczech bylo normalnie, a wiec za czasow sprzed unii, to i autostrady byly bezpieczniejsze, teraz hulaj dusza dla wszystkich desperatow ze wszystkich unijnych panstw, maja jazde za darmo, bo w przeciwnym razie pewnie jezdziliby bocznymi drogami, wiec szaleja tymi swoimi gratami, a nie wszedzie tak dobrze ksztalci sie kierowcow jak tutaj, gdzie indziej mozna sobie prawko kupic. I skutki sa az nadto widoczne, wciaz zdarzaja sie wypadki na autostradach, kiedys tego nie bylo tak czesto jak obecnie. A poza tym cale to towarzystwo rozjezdza autostrady, za naprawe ktorych placa frajerzy niemieccy, czyli tez ja, a drogi trzeba naprawiac, wiec czesto sa przewezenia i roboty drogowe. Dlatego nie lubie i boje sie autostrad.
      W miescie tez aut przybylo z racji tranzytow, bo Niemcy leza na drodze od Portugalii po Litwe czy od Bulgarii po Holandie, a teraz przybylo jeszcze kilkaset tysiecy Ukraincow. Nienawidze jezdzic, bo to horror i dramat, tlok i nerwy. Moze dlatego reaguje negatywnie na idiotow, ktorzy ten nadmierny ruch jeszcze opozniaja, hamuja i blokuja.

      Usuń
  7. Ja bardzo lubię jeździć ( najbardziej sama)ale dopiero niedawno przesiadłam się z "manualna" na automat.Dlugo nie dawałam się namówić,przekonał mnie ktoś,kto - trudno w to uwierzyć,jest lepszym kierowca niż ja:))) Jeżdżę sporo,ale to nie jest tak ,że jestem zrosnieta z autem.Staram się codziennie też jeździć na rowerze i chodzić( średnio ok.20 tys.krokow).Dojeżdżam głównie do pracy,dość daleko,ale na szczęście na moich warunkach ,czyli nie codziennie.Jezdze uważnie,acz dynamicznie,jestem życzliwa innym użytkownikom dróg.I naturalnie- pieszym.Nie wyobrażam sobie awantur,pyskówek z innymi kierowcami - noblesse oblige:))jaki kto w życiu,taki za kierownicą.Mam tylko swoje prywatne kryteria oceny ludzi wg tego jak parkują;))a parkują fatalnie,niestarannie,egoistycznie.Generalnie -jezdzimy coraz lepiej, z większą kultura,uważniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie lubilam jezdzic, wole jako pasazer, ale musze miec pelne zaufanie do kierowcy, inaczej za bardzo sie denerwuje. Kiedys slubny jezdzil bardzo dobrze i bezpiecznie, teraz zachowuje sie, jakby chcial swiatu udowodnic, ze jeszcze moze i troche strach pozwolic mu prowadzic, wole sama usiasc za kierownica niz bac sie z nim.
      Od dziesiecioleci prowadze automatika, nikt mnie nie przekona, ze manualny jest lepszy, ja cenie sobie moja wygode.

      Usuń
  8. Raczej naleze do spokojnych kierowców, a z drogowych grzechów, raczej tylko "niezdolnosc" do trzymania sie ograniczenia do 120km/godz. na zupelnie pustej autostradzie, czy 90-tki na bocznych, jesli tez pusto, ale jeszcze nigdy mnie nie przylapali, a juz dobrze ponad 40 lat tu zlecialo.
    Zanim sie przyzwyczailam do tutejszych zwyczajów na drogach to groza mnie ogarniala, ale juz sie przyzwyczailam, ze od tubylców mozna sie na prawde wszystkiego spodziewac. Teraz juz zazwyczaj instynktownie wyczuwam, co mi grozi, choc czasem jednak potrafia zaskoczyc, jak np. w momencie kiedy musialam wiac na wstecznym przed ogromnym Tir-em, który na zakrecie waskiej drogi, bez nalezytej widocznosci, postanowil wyprzedzic traktor...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesu, co za horror!!! Nie wiem, czy mialabym na tyle refleksu, zeby uciec, pewnie dawno bylabym juz przejechana na marmelade. Ale pewnie to wszystko nic w porownaniu z innymi panstwami, gdzie nie rzadza zadne przepisy drogowe, pelna wolnoamerykanka i life is brutal. Bardzo szybko natomiast przyzwyczailam sie do niemieckiego porzadku, ktory zostal zburzony z chwila przystapienia dawnego Ostbloku do unii.

      Usuń
  9. smieje sie po przeczytaniu Twojego komentarza u mnie)))
    ja nie wiem czy powinnam wypisywać jak ja auto prowadzę...no więc nie jestem spokojnym kierowcą, zawsze ale to Zawsze mi się spieszy, gdyby nadal stały radary, to dawno już bym nie miała prawa jazdy...nie jeżdzę przepisowo. Dodatkowo zawsze gadam przez telefon, odczytuję smsy;-) w wolnych chwilach słucham powieści.
    Skoro mi sie spieszy, klnę jeszcze bardziej w przypadku korków, maruderów - facet w czapce i w okularach ))))))) zbyt ostrożna baba, wlokąca się 20 na godzinę. A jak mnie ktoś wkurwi na maksa do potrfię wysiąść i zbesztać jak burą sukę.
    Ale to w mieście.
    Za to poza miastem, w trasie jestem uosobieniem spokoju, rozwagi, za bardzo nie szarżuję, nie przekraczam prędkości, odkąd dostałam dwa mandaty z jednaj krótkiej trasy...generalnie za miastem nie lubię. Tak jak Kalina gubię się. sama nie jeżdżę nigdy. W nasze długie trasy zawsze prowadzi Naczelnik. Ale teraz to się zmieni. Obsługuję tylko automatyczną skrzynię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, skad te slubne, naczelniki i wszyscy inni nasi partnerzy wiedza JAK jechac, bez nawigacji i innych pomocy naukowych, a my z nawigacjami bladzimy. No ale nie mozna byc takim idealem, co nie? Mnie tam nigdy sie nie spieszy, zawsze odpowiednio wczesnie wychodze z domu, ale czasem zdarzy mi sie jakis wypadek po drodze, powodujacy korek i uniemozliwiajacy punktualne dotarcie, wtedy dzwonie i powiadamiam. Raz zerwal mi sie pasek klinowy, wiec zostawilam samochod, powiadomilam slubnego, gdzie stoi, a sama pognalam na autobus, no i wtedy bardzo sie spoznilam. Ale ciesze sie, ze nie jestem jedyna, ktora bluzni soczyscie na kondony i pindy oraz naduzywa klaksonu, bo pozostale komentatorki wydaja sie byc oazami spokoju i manier :)))))))))

      Usuń
    2. maniery mnie rozwaliły )))))
      za kierownicą dostaję korby! sama nie wiem dlaczego...;-)

      Usuń
    3. Ja jezdze spokojnie i bezpiecznie, ale co sie nagadam, to moje.

      Usuń
    4. achachacha ty manipulatorko

      Usuń
    5. Nie no, naprawde jezdze ostroznie i bezpiecznie, tylko geba mi sie nie zamyka :)))))))))

      Usuń
    6. Dziwisz sie po drodze? Ale szczeka Ci nie opada?

      Usuń
    7. Nie mam i nie chce miec z dziwiszem nic wspolnego!!! :)))) Oraz szczeka mi nie opada, bo caly czas bierze udzial w moim gadaniu. ;)

      Usuń
  10. W tym zacnym towarzystwie jestem absolutną królową, albowiem nie mam prawa jazdy i jestem wożona. Ha... :) A najlepszym kierowcą na świecie jest moje najmłodsze dziecko, zawsze myślałam, że mały, ale wariat, a on jest wzorem cnót za kierownicą, choć szalał jako dziecko w grach komputerowych i się bałam. Na dokładkę wciąż jeździ z kierownicą z odwrotnej strony, bo na razie nie ma funduszy na wymianę auta. Drugim superkierowcą jest mój Przyjaciel z UK. A wszystkich innych się boję. W ogóle boję się jazdy samochodem, latami przeżywałam traumę z moim mężem, który był dupą, a nie kierowcą, ale to już long story :) Ha, i zawsze mogę lampkę wina albo i dwie wypić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tam lampki nie kusza, zawsze sluzylam za odwoziciela wszystkich pijacych i nie mialam krzywdy. Kiedys moj slubny byl doskonalym kierowca, ale teraz boje sie z nim jezdzic, wiec sama siadam za kierownice, bo z nim mam wylacznie stres, zwlaszcza ze on, nie wiem, czy chce mi cos udowodnic, w kazdym razie usiluje jezdzic brawurowo. Moja najmlodsza corka jest swietnym kierowca.

      Usuń
  11. Ja jestem za kierownica potwornie gadatliwa. Przewaznie wymyslam innym od różnych, ale też lubię rozmawiać ze znakami wymalowanymi na jezdni. Uprzedzam - nigdy nie obiecywałam, że będę normalna :-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Jak przestanę się śmiać, to spróbuję coś napisać 😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No masz, następna po Teatralnej nie może pisac ze smiechu. Pogięło Was?

      Usuń
  13. Nie pogięło, tylko po prostu czasami czytając post i wypowiedzi, to można paść ze śmiechu. Co, do bycia kierowcą, to polubiłam to, bo szybciej, łatwiej jest się poruszać, a jeszcze do tego, gdy bagażnik jest pełem dobroci.
    Kierowcą, chyba jestem nie najgorszym, bo jakoś nie próbowałaś uciekać z auta, jak Cię woziłam po mieście 😁😁😁

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś bardzo dobrą kierownicą, znacznie lepszą ode mnie, ja już boję się jeździć po Łodzi, jak zresztą po każdym dużym mieście. Czasem już moje piździejewo jest dla mnie zbyt tłoczne.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Po skandynawsku

  Ha, nawet nie myslalam, jaka ja jestem nowoczesna. No tak bardzo, ze moglyby sie uczyc ode mnie topowe influencerki, tiktokerki, jutuberki...