12 czerwca 2023

Nastala...

 ... i trwa najpiekniejsza pora roku, zamykajaca sie w drugim kwartale roku. I jakis zal mnie ogarnia, ze niebawem dobiegnie konca i zaczna sie upaly uniemozliwiajace dlugie spacery. Bedziemy podjezdzac autem w poblize naszego jeziorka i pokonywac piechota odcinek dzielacy parking od psiego kapieliska. Inaczej sie nie da, bo nie tylko ja, ale i Toyka wchodzi w lata i powoli osiaga wiek psiego seniora.
 Po zimowej szarzyznie kwiecien wybucha kwieciem, stad zreszta jego malo oryginalna nazwa. Kwitna drzewa owocowe, zazólcaja sie forsycje i zaczyna festiwal mniszkow. A potem krajobraz odziewa sie w ukrainskie flagi, z blekitem nieba na gornej polowie i kwitnacymi polami rzepaku na dolnej. Wszystko tak obezwladniajaco pachnie, ze miesza w glowie, powodujac stan jakiegos takiego szczescia, nie tylko u ludzi. 
 Nagle niebo i wszystko dokola obejmuja we wladanie ptaki. Wytesknione klucze zurawi pojawiaja sie zwiastujac wiosne i krzyczac na swoj przejmujacy sposob, bociany wracaja do gniazd, kazdego roku do tych samych. W polu slychac wesole spiewy skowronkow, choc nielatwo je dostrzec. Pojawiaja sie jerzyki, latwe do pomylenia z jaskolkami, a blizej przyjrzec sie im jest trudno, sa szybkie i zanim sie spojrzy - juz ich nie ma. Jaskolki maja ten charakterystyczny "fraczek" z wyraznymi polami na rozwidlonym ogonku, ogonki jerzykow sa jednolite i krotsze. Na podbalkonowym swierku gruchaja sierpowki, co roku wracaja, ta sama parka, i wysiaduja kolejne pokolenia. Na szczescie w miescie nie ma golebi albo jest ich tak malo, ze nie stanowia problemu. Jest za to duzo ptasiej drobnicy, ale ja nie jestem ornitologiem, zeby na wszystkim sie znac, ja tylko slucham ich zachwycajacych cwierkotow. No i sa kosy, ich koncerty nigdy sie nie znudza, rozpoczynaja dzien glosnymi pobudkami i koncza go swoimi kosimi kolysankami. Teraz mniej je slysze, rzadziej wychodze na balkon, odkad przestalam palic, ale nieodmiennie budza radosc. Niestety zyja w miescie rowniez liczne ptaki drapiezne, sowy, pustulki, jastrzebie i kanie oraz czarnowrony, budzac swoja obecnoscia panike wsrod malych ptaszkow i gryzoni.
 Jest cala masa ptactwa wodnego, te co prawda nie spiewaja, blizej ich odglosom do klaksonu na pompke niz spiewu, ale znow, jak co roku okupuja wszystkie zbiorniki wodne w miescie i poswiecaja sie obowiazkom rodzicielskim. Labedzie, dzikie gesi, kaczki krzyzowki, gesi nilowe, lyski i kurki wodne, kormorany, perkozy i czaple - wabia co roku tlumy fotografow i pozwalaja im z daleka pofocic te zolte slodkie kuleczki, ktore z duma pokazuja ludziom odwiedzajacym jeziorko. Potem znikaja, a mnie zawsze zastanawia, gdzie sie podziewaja przez czas do jesieni, kiedy to gesi organizuja sejmiki przed odlotem. Kormorany tez gdzies niesie i wracaja dopiero przed zima, podobnie czaple, ale te wracaja dopiero na wiosne. Czasem widzi sie gdzies pojedyncze osobniki stojace w bezruchu i obserwujace wode, ale nie ma tych tlumow, jakie zasiedlaja na wiosne drzewa rosnace wokol jeziorka. Najdluzej utrzymuja sie na jeziorku kaczki i labedzie, tym ostatnim chyba najtrudniej nauczyc latac z racji ciezaru. Jesienia mozna byc swiadkiem ich galopu po wodzie, z jednego konca jeziorka na drugi i czasem uda im sie wzbic w powietrze, czesciej jednak nie udaje im sie oderwac od wody. Kiedy jednak juz leca, slychac bardzo wyraznie glosny lopot ich skrzydel, bo to sa wprawdzie labedzie nieme, za to bardzo glosno latajace. Ktoregos roku o malo nie doszlo do wypadku z labedziem, ktory tak nisko przelatywal nad mostem, ktorym ja akurat przejezdzalam, ze musnal skrzydlem przednia szybe. Na szczescie mnie udalo sie zahamowac, a jemu przeleciec bezkolizyjnie.
 I czerwiec, ostatni miesiac mojej wiosennej idylli. Dni sa tak dlugie, ze jest jeszcze widnawo, kiedy klade sie spac i juz widno kiedy wstaje. Uwielbiam swiatlo, nigdy nie mam go za wiele. Zaczyna sie ostatni rozdzial wiosennego kwitnienia, podczas gdy wczesnowiosenne juz wydaja owoce, na naszej czeresni jest cale mnostwo malych jeszcze zielonych kulek, do jedzenia beda dopiero w przyszlym miesiacu, ale ja poprzestane na patrzeniu, bo nie ma do nich dostepu. Za to zaczyna sie prawdziwy festiwal zapachow i orgia kolorow. Piwonie, roze, cale pola makowe i wiele, wiele innych leluj ozdabia swiat dokola. A w kuchni kroluje nowalijki. Czlowiek obzera sie truskawkami, zeby wystarczylo do nastepnego roku.
 Jeszcze troche, a zacznie ubywac dnia, za to przybywac skwarnych porankow i popoludni nie do wytrzymania, gdzie czlowiek nie opuszczalby miejsca pod wentylatorem, bo kazdy wysilek, kazdy krok powoduje fontanny potu i niemoc. Pozostanie zal za wiosna i czekanie przez caly rok na jej kolejne nadejscie. 

36 komentarzy:

  1. Jak pieknie opisalas ptaki wiosenne, tak romantycznie. Wszystko tak pieknie opisane, bo tak, natura jest taka kochana, czujemy sie w niej dobrze, spokojnie i cieszy bardzo. A bociany, wlasnie one wracaja do swoich gniazd, a inne ptaki buduja od nowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duzo bym dala, zeby ten wlasnie kwartal mogl trwac przez caly rok. Zawsze mam wielki zal, kiedy przemija i nie moge sie doczekac kolejnego kwietnia, choc juz marzec daje mi ten przedsmak.

      Usuń
    2. No tak, bo juz w marcu przylatuja zurawie i bociany.
      Poczytalam przed chwila o ptakach wiosennych, pierwszych, jest jeszcze skowronek i czajka, jaka ona piekna.

      Usuń
    3. Kiedys zdarzylo mi sie spotkac czajki na terenie centrum logistycznego, wtedy nie wiedzialam, co to za ptaki i dopiero w domu wyguglalam. Ale to bylo jeden jedyny raz i nigdy wiecej. Pewnie przypadkiem tam zawitaly albo zabladzily.

      Usuń
  2. Oj tak, oj tak! Wiosna to nadzieja na... na wszystko. U nas w tym roku byla chyba najkrotsza wiosna jaka pamietam tutaj. Tylko kilka dni bo zima sie przeciagnela a potem to to nasze lato i lato, do znudzenia lato choc termometr wskazuje ciagle 8-16 stopni. Nareszcie mniszki pofrunely ale jeszcze tu i tam sie w najlepszego zolca. Dzieci juz porzucily szkole na wakacje aby w sierpniu juz znow zasiac nad ksiazkami. Czeresnie tu prawie nie rosna choc kwitna owszem ale owoce chyba ptaki zjadaja, nigdy nie widzialam. Czajki widac owszem jak sie ma szczescie. Zauwazylam natomiast wiele gotunkow ptakow przy karmniku, ktorych nigdy nie bylo. Tak wiec studiuje przewodniki po ptakach i slucham glosow. Powrocila znow para bazantow i skrzeczy w gaszczu malin (dwa lata byla cisza). Bzy narescie zakwitly i lubiny przy drogach gotowe na kwiaty. Znaczy, czas na rowerowe, dluzsze wycieczki... po drozkach wsrod przydroznego kwiecia. Zielen jest soczysta, zroznicowana ciagle w intenstywnosci. Podobno czas na lowienie szczupakow, ja jednak nie nadaje sie na wedkarza i jak na razie to polujemy sie i polujemy wzajemnie na siebie - nierozlaczna para komar i czlowiek. Lato, beznocne dni. Zyc i nie umierac! Czekam na ciepelko tylko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tego roku mielismy bardzo mokra wiosne, padalo znacznie wiecej niz kiedykolwiek, ale ja sie cieszylam, bo przynajmniej uzupelnily sie wody gruntowe i z tym wiekszym entuzjazmem wybuchla zielen i kwitlo wszystko dokola. Na dlugo to nie wystarczylo, kilka dni upalow i juz wszyscy jecza o suszy. Nasza podworkowa czeresnia ma bardzo smaczne owoce, ale na Dransfelder Rampe, gdzie lazimy z Toyka, rosna na wpol zdziczale czeresnie (a moze to wisnie?) i sa niespecjalnie smaczne, Za to rosnace tam gruszki... mmm... niebo w gebie! Ale to dopiero na jesieni.
      Moj tato byl zapalonym wedkarzem, usilowal mnie tym zarazic, ale o ile udalo mi sie nawet zlowic kilka ryb, tak do zabijania i oprawiania ja sie nie nadaje.
      Przy beznocnych dniach to ja bym zwariowala, juz teraz za wczensie robi mi sie widno i za pozno ciemno.

      Usuń
  3. Moj klimat tak odmienny ze nie ma co porownywac. Najbardziej lubie u nas wiosne gdy to wszystko kwitnie a temperatury sa do przyjecia. Czesto juz luty ma wiele kwiatow. Np. tulipany sa "przelotnymi" bo co tylko zakwitna to umieraja jako ze nie lubia ostrego slonca. Niestety wiosna u mnie krotka bo zaraz robi sie zbyt goraco i bardziej letnio niz wiosennie. Tak bylo w tym roku i przyszlo nam uzywac klimatyzacje od marca. Obecnie, jako ze super goraco, tylko niektore kwiaty wytrzymuja ale na szczescie rynek oferuje duzy wybor takich podtropikalnych i te rosna jak na drozdzach - moje grzadki obsadzilam dosc rzadko a jednak tak sie rozrosly ze sie z nich przelewa.
    Przyzwyczailam sie do tego, mieszkam tu bowiem juz 40ty rok.
    Mam jednak podglad i porownanie z klimatem blizszym Twego gdyz dostaje updejty od syna, z Bostonu, wiec dobrze wiem o tych roznicach. Np. u nas wskakuje sie w krotki rekaw gdy u niego nosi sie zimowe kurtki, u nas robi sie roboty sadzeniowe, drzewa zielone a u niego golo i czasem jeszcze w marcu posypie sniegiem. U corki jeszcze inaczej bo chociaz w "zimie" jest u niej chlodniej to nigdy tak by zielen sie zmieniala - ma wiec okragly rok zielono i kwitnaco i palmowo. Gdy przyjezdza do nas na B. Narodzenie to wrecz sie rozkoszuje prawdziwym zimnem , golymi drzewami, jednym slowem innym rodzajem przyrody.
    Tam, na Florydzie, masa ludzi nie ma kurtek obywajac sie w zimie swetrami, wyobraz sobie bo to im wystarcza.
    Ja mysle ze z naszych trzech grup rodzinnych mam najlepszy klimat bo kazdego sezonu po troche.
    Mam duzo ptactwa i innych zwierzat kolo domu ale ich za bardzo nie obserwuje, nawet nie znam ich nazw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie, podobnie jak Ty, za to kocham wiosne, ze moge sobie lazic bez ograniczen, podczas gdy juz teraz na dlugie spacery jest mi stanowczo za goraco, zreszta psica tez czlapie z opuszczona glowa i wywieszonym do ziemi jezorkiem, zadna przyjemnosc dla nas obu.
      U Ciebie wiosna przychodzi duzo wczesniej, a zimy praktycznie nie masz w ogole. Ja zimy nienawidze jak dzumy, moglabym razem z bocianami odlatywac w cieplejsze rejony swiata, no moze Afryka to przegiecie, ale jakas Teneryfa moglaby byc, klimacik w sam raz, ani sie czlowiek nie spoci, ani nie zmarznie. I tak w porownaniu z niegdysiejszymi zimami w Polsce to tutaj zimy sa lagodne i niewiele opadow sniegu, no ale sie zdarza i to juz mnie wkurza. Tak, ja stanowczo powinnam sie przemieszczac z porami roku, np. latem mieszkac sobie w Szwecji czy innej Norwegii, a zima na Teneryfie.

      Usuń
    2. Bylabym szczesliwa mieszkajac na wyspie ale ze wzgledu na ludzi - im dluzej zyje tym mniej ich lubie. Dobrze iz moj obecny status i tryb zycia pozwala mi na takie wsrod nich ale z dystansem, pozwala mi przebierac i wybierac w blizszych znajomosciach.
      Wyspe wybralabym z pewnoscia nie tropikalna tylko w jakim umiarkowanym miejscu .

      Usuń
    3. Moim najwiekszym, choc trudnym do zrealizowania marzeniem sa Hawaje i to te ich dziksze tereny, choc powinny byc na tyle blisko pomocy medycznej, zeby zdazyli, jesli zaniemoge. ;) Hawaje sa piekne, klimat tez dobry, jezyk cywilizowany, ale... drogo. Nie trace jednak nadziei na jakas wygrana w totolotka, wtedy natychmiast kupuje tam dom i sie przeprowadzam.

      Usuń
  4. Kiedyś moją ulubioną porą roku była zima, ale to przeminęło z wiatrem i chyba z pierwszą młodością. Teraz jest nią, tak jak dla Ciebie, wiosna. Dlatego zakochałam się w Maderze, bo to jest Wyspa Wiecznej Wiosny.
    Ostatnio zajęłam się obserwowaniem jerzyków krążących nad podwórzem i zauważyłam te same różnice między nimi a jaskółkami, o których piszesz. Miasto poinstalowało nawet na blokach specjalne budki lęgowe dla jerzyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez sa takie budki dla jerzykow tuz pod samymi dachami domow i jakos nikt sie nie przejmuje, ze fasada moze zostac zanieczyszczona guankiem, no bo one takie malenkie, ze produkuja guanko, a nie guano.
      Kaska, chodz przeprowadzamy sie na Madere, co? Zostawiamy wszystko za soba i tam zagniezdzimy sie celem rozpoczescia nowego zycia.

      Usuń
    2. Myślisz, że na to już nie wpadłam? Koniecznie do São Vicente!

      Usuń
    3. Prowadz zatem, ja tam jeszcze nie bylam, ale wierze Ci na slowo i pozwole sie poprowadzic. Po jakiemu sie tam rozmawia?

      Usuń
    4. Po portugalsku. Żarcie mają pyszne.

      Usuń
    5. Qrde, na starosc uczyc sie nowego jezyka... Co mi po zarciu, kiedy nie bede umiala go zamowic?

      Usuń
    6. Ja wiem? Może to i fajna przygoda z tym portugalskim. Mój brat przez 3 lata uczył się norweskiego, zanim wyjechał. I nauczył się prefekt.

      Usuń
    7. Eee, portugalski to nie moj jezyk marzen, oczywiscie norweski tym bardziej. Wynosze sie na Hawaje, tam przynajmniej mowa bardziej zrozumiala, choc to jankesi.

      Usuń
    8. NIE Hawaje nie, za gorąco, mój brat tam lata zawsze pod koniec roku na plaże ale z tego co on mówi to mi się by nie spodobało..MADERA..weźcie mnie z sobą to na początku będę tłumaczką a potem już sie nauczycie...a może na wyspy kanaryjskie..tam juz hiszpański, hiszpański chyba latwiejszy...

      Usuń
    9. Jesusmaria! Te obce jezyki to straszna bariera, ale z Toba moze sie uda tam od razu zagniezdzic i nie umrzec z glodu, bo nie bedziemy umialy sobie kupic chleba. Mysle, ze FrauBe sie zgodzi, bedzie nam pisac wiersze, ja bede Was wyprowadzac na spacery, a Ty bedziesz nas uczyc po ichniemu. :)))

      Usuń
    10. bardzo dobrze to zabrzmiało...podoba mi się

      Usuń
    11. Wbijam w to! Może nawet nauczę się pisać wiersze po portugalsku.

      Usuń
    12. To ja Was bede prowadzała na spacery po portugalsku, tylko muszę się najpierw zorientować, jak to leci.

      Usuń
    13. Ale po co gadać, skoro wiem, którędy się tam poruszać?

      Usuń
  5. Coś się wygina wszędzie, tu mnie inaczej loguje (to ja, SJ), mój Word zapisuje się w One Drive... Fejs pokazuje mi na wallu same stare posty, mimo odświeżania, poznikały rzeczy polityczne...
    Ale dość jojczenia, jeszcze parę dni jest wiosna, w tym roku jeszcze mogę oddychać w domu, bo w nocy jest chłodno i mieszkanie się wietrzy. W dzień mam w nim już ok. 26 stopni, a to za dużo. Tak, tak działa starość. I dlatego tak jak Ty cieszę się każdym chłodniejszym dniem, choć wokół wszyscy narzekają na zimno. I czekam na deszcz, bo znów u nas wszystko wysycha.
    Kocham wiosnę do chwili, aż zaczyna kwitnąć oliwnik, później już jest lato i czekanie na jesień.
    Życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To lato przemyka jakos tak szybko, ze czlowiek czasem nie zdazy sie spocic, za to jesien i zima trwaja bez konca, a ja, tak jak Ty, nienawidze skarpetek, za to kocham sandalki. No i nie cierpie zbyt wielu ciuchow na sobie. Wiec poczatki jesieni sa jeszcze akceptowalne, za to nastepne pol roku najchetniej bym przespala.
      Oraz wiem, kim jest mojamalawiedzma, nie musisz przypominac.

      Usuń
  6. to wszystko prawda co piszesz, wiosna jest piekna porą roku. bo lata ostatnio mniej udane...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedys dawno temu lubilam lata, wrecz uwielbialam, ale wydaje mi sie, ze nie byly tak trujace jak te wspolczesne, a moze to ja sie po prostu zestarzalam i mniej jestem odporna na gorac. Teraz lata sa dla mnie stanowczo zbyt suche i upalne, musze siedziec w domu, bo wyjscie i aktywnosc na sloncu moglaby mnie zabic.

      Usuń
  7. O rany... jaki piękny tekst!!!! już pisałam, że masz talent literacki a ten tekst jeszcze na dodatek jest o przyrodzie, czyli bardzo, bardzo w moim guście. A z jaką swobodą i znawstwem piszesz o ptakach i lelujach....nonono...wiosna niestety nam odchodzi a mnie uciekła wcześniej bo siedzę już w letniej Portugalii i nie mogę odżałować, że nie przeżywam kwitnienia rododendronów, piwonii i tych wszystkich wiosennych cudów. no trudno, będę musiała na nie czekać do przyszłego roku.
    Kosy, sierpówki, grubelki i tu wyśpiewują jak oszalałe...i mewy wszędobylskie skrzeczą że hej!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Omatulu!!! Jaki tam piekny, tak sie napisal, bo akurat lubie to, o czym pisalam. No i o jakim znow znawstwie mowimy? Przeciez to Ty jestes w stanie rozpoznac kazde latajace spiewadelko czy podgatunek drobiu ozdobnego, ja tylko te najbardziej znane, ja nawet grubelka od mazurka nie odrozniam, a zieby czy dzwonce znam ze slyszenia, o, i jeszcze kosa od szpaka odroznie. :))) No a z kwiatkami to juz pelny blamaz, stad moj sprytny manewr z lelujami.
      Aaa, powiedz mi, czy portugalski jest trudny do nauczenia? Bo planujemy z FrauBe przeprowadzic sie na Madere, gdzie trwa wieczna wiosna, ale ja jestem sceptyczna z nauka kolejnego obcego jezyka.

      Usuń
  8. Pięknie to wszystko opisałaś. Obrazy otwierają się przed oczami, nawet dźwięki słyszę i czuję zapachy.
    A u nas ta końcówka wiosny nie jest przyjemna; sucho strasznie, wszystko przywiędłe, nawet w lesie niezbyt przyjemnie. Na szczęście jest nadzieja na deszcz, dziś już nawet pokropiło trochę.
    Bardzo lubię sierpówki i kiedyś było ich u nas dużo, ale odkąd do miasta przybyły kawki, sierpówek było coraz mniej, a teraz prawie wcale ich nie widuję, częściej można się natknąć na grzywacza, a gołębi, tych miejskich, jest mnóstwo. Z kolei odkąd pojawiły się sroki, a od niedawna również wrony, jest coraz mniej kawek, a gawrony są tylko zimą i też jest ich mniej. I wróbli mniej. W ogóle ptaków jest mniej niż kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od kilkunastu dni tez i u nas przestalo byc przyjemnie, juz nawet bardzo wczesny spacer w weekend zdolal mnie zmeczyc, Toyke zreszta tez. Ale obiecalam sobie robic codziennie te co najmniej 6000 krokow, wiec drepce, ale widze, ze coraz mi trudniej, choc biore ze soba butelke i duzo pije. Nas omijaja wszystkie fronty i deszczed z ostatnich dni, cos jak Hane w Kuriozie, wszedzie dokola padalo, tylko nie u nas.
      Sierpowki tez lubie, bo nie sa tak nachalne jak te miejskie golebie, no i moj szacunek budzi ich wiernosc, zawsze z tam samym partnerem do konca zycia, a nie jak polskie katoliki z tymi ich koscielnymi rozwodami ;) Wrobelkow mamy duzo, choc nie dalabym glowy, ze to nie mazurki, nie znam sie i nie rozrozniam. Jak na dosc spore miasto Getynga ma sporo czworonoznych i skrzydlatych mieszkancow, ale tez dba sie o ich dobro, m.in. nakazem prowadzania psow na smyczy w okresie legowym. Widuje pojedyncze sroki, wron i kawek nie ma wcale, sa za to te czarnowrony. Za to nad woda caly wachlarz ptakow wodnych.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

O szacunku

  Prawdziwą wartość ma jedynie szacunek wroga. Antoine de Saint-Exupery   Czym jest szacunek? To stosunek do kogos nacechowany powazaniem or...