03 sierpnia 2023

Usmiechnieta

 Jak bardzo ludzie nie maja pojecia o tej chorobie, jak bardzo kieruja sie pozorami i tym, co sami chca widziec lub co im sie wydaje, ze widza. A widza to:
 "Nie jest w żadnej depresji, bo cały czas sobie żartujemy."
Przeczytalam takie zdanie na jednym z blogow.  No wlasnie, jak ktos moze byc w depresji, skoro sobie rozmawia i zartuje zamiast lezec jak kloda w lozku, nie myc sie i nie jesc, plakac albo co najmniej tylko byc smutnym. A ten nie, smieje sie, zartuje, rozmawia, wiec nie ma mowy o zadnej chorobie, a najmniej o depresji. A ona ma tak wiele twarzy, w tym jedna szczegolnie niebezpieczna, te maskowana usmiechem. Ona nie odpowiada naszym wyobrazeniom apatii, niezdolnosci do dzialania. Ponad 40% chorych cierpi na tzw. usmiechnieta depresje, gdzie cierpienie maskowane jest pozorami dobrego samopoczucia. 
 

  Szacunkowo w Polsce na depresje choruje 1,5 miliona osob, doroslych i dzieci, Polska notuje wysoki odsetek samobojstw wsrod chorych, szczegolnie tych niezdiagnozowanych, tych usmiechnietych i na pozor wesolych. Winna jest miedzy innymi taka wlasnie ignorancja, kierowanie sie pozorami, zauwazanie maskujacego usmiechu i uznawanie, ze wszystko jest w porzadku, podczas gdy chory potrzebowalby rozmowy, przytulenia, uwagi czy jakiejkolwiek innej pomocy. Bo ta usmiechnieta depresja jest tak cholernie trudna do zdiagnozowania, nawet dla samych dotknietych nia chorych, ktorzy czesto nie zdaja sobie sprawy, jak jest zle z nimi. 
 Zobaczcie Robina Williamsa, dusze towarzystwa, komika rozbawiajacego do lez cale rzesze ludzi - kto by pomyslal, ze stopien zaawansowania jego choroby jest tak wielki, ze bedzie go kosztowal zycie. On tez z pozoru tylko sobie zartowal, jak w tym cytacie i malo komu przyszloby do glowy, co odbywalo sie w jego duszy. Byl zamozny, mial kochajaca rodzine, w pelni kontrolowal swoje zycie, otoczony byl przyjaciolmi. A w srodku zmagal sie ze smiertelnym strachem, zmeczeniem, rozdraznieniem, zaburzeniami snu, atakami paniki, niskim poczuciem wartosci i z pewnoscia z coraz czestszymi myslami samobojczymi. 
 Zmagajacy sie z atypowa depresja rzadko sie skarza, wiedza, ze inni maja gorzej, wiec narzekanie byloby glupie i plytkie. I to u nich wlasnie najczesciej dochodzi do zamachu na wlasne zycie, bo maja wiecej sily i motywacji do tego ostatecznego kroku. Malo kto, nawet najblizsze otoczenie nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji. Depresja to podstepna i przewlekla choroba o wysokiej smiertelnosci.
 W tym przypadku smiech to nie zdrowie, przeciwnie, to maska, ktorej noszenie kosztuje wiele wysilku, a nierzadko kosztuje zycie.
 

34 komentarze:

  1. Wszystkie choroby psychiczne sa okrutne i trudno pomoc. Medycyna tez moze byc bezradna, nie kazdemu lekarstwa pomagaja. Nawet jak jest kochajaca i wspierajaca rodzina moze przyjsc moment ze dla chorego to nie wystarczy, mam znajomego taksowkarza, wiem jak starali sie z calych sil pomoc doroslej corce, jeden moment wyszla jak zwykle na spacer wieczorem i juz nie wrocila. Miala depresje, robila wszystko zeby sobie z nia poradzic, lekarze i rozne terapie zeby pomoc, a i tak popelnila samobojstwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ile jest w otoczeniu kazdego z nas takich ignorantow, o ktorych pisze na poczatku posta, ze skoro widza usmiechnieta twarz i zartujacego czlowieka, to nawet przez mysl im nie przejdzie, jak bardzo ktos taki moze byc chory. Byc moze na granicy przejscia na tamten swiat. Ale pozory wskazuja na cos innego, wiec "nie moze byc mowy o zadnej depresji". Taki jest wlasnie poziom wiedzy w narodzie.

      Usuń
    2. Jak ktos jest usmiechniety i zachowaniem nie odbiega od przecietnosci, w tym sensie ze nie zachowuje sie dziwnie, to mozna sie pomylic, no chyba ze sie wie ze ma depresje i probuje sie w mowic temu komus ze jest ok bo usmiecha sie.
      Najgorzej jest jak ktos jest dziwny i zachowuje sie niepokojaco czy nawet agresywnie a ludzie smieja sie z tego kogos czy nawet robia zarty, dla mnie to jest straszne i okrutne.

      Usuń
    3. Jednak nie wolno z gory oceniac, ze ktos musi byc zdrowy i ze nie ma mowy o depresji, bo "sobie zartujemy", prawda? Okrutna jest niewiedza ludzi na pozor wyksztalconych. A chorzy odbieraja soebie zycie, bo nikt ich nie chce/nie umie zrozumiec, kiedy wolaja o pomoc, nawet z usmiechem.

      Usuń
    4. Dobrze piszesz “okrutna jest niewiedza ludzi…” wlasnie o to mi chodzi, ze ludzie jak sami nie choruja psychicznie czy nie maja kogos chorego w rodzinie czy wsrod znajomych, bardzo malo wiedza o depresji czy innych psychicznych chorobach. Jak latwo przychodzi wspolczuc i zrozumiec kogos z noga w gipsie, a jak trudno zrozumiec szalenca, wtedy nie ma wspolczucia, mozna sie za to posmiac.

      Usuń
    5. Bo depresji nie widac, jak zlamanej nogi czy rany szarpanej na czole, a jak jeszcze ktos sobie zartuje, zachowuje sie "normalnie". No i nei zgodze sie, ze chory na depresje to "szaleniec", bo szalency raczej zachowuja sie w widocznie podpadajacy sposob. Depresja dla odmiany nie jest szalona, choc jako dwubiegunowka moze byc tak odbierana.

      Usuń
    6. Szaleniec uzylam, bo pisze ogolnie o ludziach z chorobami psychicznymi. Juz w dziecinstwie w moim miasteczku byl taki mlody czlowiek, ktory sie dziwnie zachowywal i moze nawet co niektorzy tak go nazywali. Pamietam ze nigdy nie smialam sie z niego, nie wiem ale jakos czulam ze jest jemu bardzo zle. Nawet dorosli smiali sie z niego, przykro mi bylo, zostalo mi do dzisiaj to wspomnienie ze on byl bardzo nieszczesliwy.

      Usuń
    7. Tyle tylko, ze chorzy na depresje bardzo rzadko zachowuja sie jak szalency czy tez dziwnie, nie odstaja od wzorca zachowan ludzi zdrowych, dlatego otoczenie nie zauwaza ich choroby, a jesli maja przeblysk podejrzenia, to usmiech podejrzenia rozwiewa.

      Usuń
    8. Podobno kazdy przypadek kogos z depresja jest inny, kazdy przezywa inaczej. Mysle ze najgorzej jest zawsze na poczatku, tak jak z kazda inna diagnoza. Niektorym udaje sie jakos zyc z depresja, niektorym leki pomagaja i ciagly kontakt z lekarzem, zawsze beda tacy co nie wytrzymuja tego stanu i odchodza. Kiedys czytalam ksiazke jak sobie radzic z depresja i utkwil mi fragment opisu dziewczyny w szpitalu psychiatrycznym, ona tez byla czesto usmiechnieta i wesolo, ale miala takie stany depresji ze zupelnie nie dawala rady ich wytrzymac i wtedy robila rzeczy szalone, pamietam rzucila talerzem z zupa o sufit z ogromna sila, nie wiem dla mnie to takie wolanie o pomoc.

      Usuń
    9. To racja, zdiagnozowanie jest najwazniejsze, pozniej pozostaje juz tylko dobranie leczenia farmakologicznego, psychoterapie i inne metody prob radzenia sie z ta podstepna choroba.
      Dziewczyna, o ktorej czytalas, miala najprawdopodobniej dwubiegunowke, czyli fazy maniakalne i depresyjne na przemian. Przy tej chorobie jestes albo w totalnej melancholii, albo w stanie maniakalnym, kiedy robisz rzeczy szalone. To chyba jeszcze trudniejsza choroba od zwyklej depresji.

      Usuń
  2. Smutne, bardzo smutne. Nie mam depresji i nigdy nie miałam, ale często uśmiecham się, mimo że wcale nie jest mi wesoło, ani nawet dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ci wszyscy ludzie na zalaczonym zdjeciu tez sa usmiechnieci i na pozor calkiem zdrowi, wokol nas nie brak wesolkow, ktorych dusze krzycza z bolu i rozpaczy. Ale ludzie tego nie widza, zauwazaja tylko to, co chca widziec.

      Usuń
  3. Wiem, wiem. Czasem innym trudno zajrzeć pod uśmiech. Uśmiechnięci potrafią się dobrze maskować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usmiech naprawde skutecznie maskuje wszystko, co chce sie ukryc, nie tylko ciezka chorobe duszy. Przeciez tacy np. pedofile, szczegolnie przebrani w sukienki, rowniez ich sluzace ze zgromadzen - oni wszyscy na pierwszy rzut oka to dobrzy, bo usmiechnieci ludzie. I dopiero po czasie wychodza na jaw ich zbrodnie.

      Usuń
  4. No niestety - nawet fachowcy mają problem ze zdiagnozowaniem depresji i nie ma naprawdę skutecznych metod jej leczenia - zaglądamy ludziom do mózgów, mapujemy mózg, obserwujemy, czasem coś wycinamy lub wszczepiamy, a depresja i tak zbiera obfite żniwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nawet nie o to mi chodzi, ale o autorytatywna wypowiedz, ze skoro zartuje, to z pewnoscia nie jest chora. Takie ludzie maja pojecie o depresji.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nakręciłam strasznie, wyszło nielogicznie, a edytować nie można.
      Ludzie na ogół uważają, że jeśli nie okazujesz emocji, to ich nie odczuwasz. Np. jeżeli nie ubierasz się na czarno i nie płaczesz, to nie jesteś w żałobie, a jeśli śmiejesz się i żartujesz, to jesteś wesoła i szczęśliwa. Nie bez kozery powstało przysłowie "Jak cię widzą, tak cię piszą".
      Depresja to trudna i wciąż jeszcze nie rozumiana przez ludzi choroba.

      Usuń
    2. Od pewnych ludzi jednak mozna by wymagac nieco wiecej wiedzy, skoro przedstawiaja sie jako osobniki oczytane i kumate, a jednak posluguja sie pewnymi stereotypami i tym samym kompromituja do imentu.

      Usuń
  6. może trzeba się uważniej przyglądać bliskim?? nie wiem? wiem, ze to straszne, bo niestety dzieci mają a my nauczyciele bezradni ... no i sobie się trzeba przyglądać bardziej...ja nie twierdzę, że prochy są rozwiązaniem ale są

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zyjemy w bardzo stresujacym swiecie, mlodziez ma na codzien pranie mozgow, jak nie przez kosciol, to przez terrorystow klimatycznych, wlasnych rodzicow, mniejszosci - kazdy stawia sobie za punkt honoru przekonywac ich do wlasnych racji. Wazne tez jest miec niz byc, wiec dochodzi nowy stresor dzieci biedniejszych rodzicow. Za moich czasow nie bylo depresji wsrod mlodziezy, a jesli to naprawde w niewielkim stopniu. Teraz wiekszosc choruje, choc wielu chodzi niezdiagnozowanych.

      Usuń
    2. A nie wszyscy nauczyciele maja czas i ochote zajmowac sie "fanaberiami" nastolatkow.

      Usuń
  7. Moze byc tak iz ludzie z otoczenia nie zdaja sobie sprawy ze maja do czynienia z osoba przechodzaca depresje jesli wlasnie jest usmiechnieta i racjonalnie zachowujaca sie a co przezywa to w domu, wsrod swoich albo samotnie. Sama w sobie jest trudna do leczenia a jesli sie nie wie nie mozna oferowac nawet tej odrobiny pomocy jaka by dawalo zrozumienie i towarzyszenie w trudnych momentach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektorzy jednak z gory zakladaja, ba, nawet stawiaja diagnozy, ze skoro sie ktos smieje i zartuje, to nie moze byc mowy o depresji. I tzw. caly misterny plan pomocowy idzie w pis-du, ze tak zacytuje Siare, bohatera jednego z kultowych polskich filmow. :)))

      Usuń
  8. Mam sporo znajomych, chorujących na depresję. Każdy z nich choruje inaczej. Najciężej ci, którzy wypierają, a widać na kilometr, że coś jest na rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezeli widac, to pol biedy, znacznie gorzej jest, kiedy NIE WIDAC, ze ktos ma chora dusze.

      Usuń
    2. Jeśli z daleka widać, a chory się nie leczy, nie szuka pomocy, odmawia wizyty u lekarza, to jest to problem...

      Usuń
    3. Problemem jest sama choroba i jesli ja widac, otoczenie moze probowac pomoc, zrozumiec, otoczyc opieka czy namawiac do leczenia, a co najmniej obserwowac, pilnowac, zeby nic sie nie stalo. Jesli chory sie usmiecha, otoczenie bedzie reagowac jak zacytowana przeze mnie osoba.

      Usuń
  9. Patrząc na fotografie tych wszystkich ludzi, uśmiechniętych tylko twarzą, nigdy nie wiemy, co im w głowie siedzi. Niestety, ale dalej pokutuje wśród ludzi przekonanie, że jak się uśmiechasz, to wszystko w porządku... 😘 Często rodzina bagatelizuje drobne, a później większe epizody zamykania się w sobie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usmiech to bardzo skuteczna maska, za ktora mozna ukryc doslownie wszystko, zwlaszcza chora dusze. Wtedy najczesciej swiat zewnetrzny zostawia chorego w spokoju, przekonany o jego dobrostanie.

      Usuń
  10. Czlowiek chyba maskuje jak umie swoje niedolegliwosci fizyczne i psychiczne. To ma w genach aby nie zdradzic slabosci i niemocy przed innymi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz 100% racji Anno Mario. Najgorsza jest niewiedza. Nie miałam z tą chorobą kontaktu, w żaden sposób. A może nie wiedziałam, że jednak miałam kontakt? Tej choroby NIE WIDAĆ jak piszesz. Ludzie nie chcą też o niej za dużo wiedzieć. Boją się wiedzieć. Sama Nauka niewiele o tej chorobie wie. No i rzeczywistość nie pomaga, szczególnie wrażliwym osobom. Dlatego jest im ciężko. Ja nie mam o tej chorobie zielonego pojęcia. Więc nie będę się wymądrzać. Ale chcę Ci tylko powiedzieć, że po prostu jestem z Tobą.
    Skorzystałam z Twojego zaproszenia i przeczytałam post. Jestem bogatsza o jego treść i o treść Twojego komentarza u mnie. Jeszcze raz przepraszam.
    Pozdrawiam bardzo... bardzo serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszac, ale wiedz na przyszlosc, ze dla chorego rady typu "usmiechnij sie, wyjdz do ludzi, inni maja gorzej, glowa do gory" itp sa jak dla pacjenta z polamanymi nogami polecenie, ze da rade wstac i pojsc na spacer, bo to mu dobrze zrobi. Ale cenna jest swiadomosc, ze ktos wlasnie JEST i sama obecnoscia wspiera, bez prob innego uszczesliwiania.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Niestety

  Nadzieja to matka glupich, powinnam o tym wiedziec od poczatku, jak tylko zachorowalam i ludzilam sie, ze do drugiego dnia swiat to juz na...