01 sierpnia 2023

Na coraz mniej

 Czasy, kiedy czlowiek mial ponad dwa miesiace wakacji i jeszcze troche ferii zimowych, juz dawno odeszly w niepamiec, ale wtedy najfajniejsze bylo to, ze praktycznie wszystkich rodzicow bylo stac na godne wakacje dla dzieciakow. Zawsze jedne kolonie mialam od mamy, drugie od taty z pracy, byl tez wspolny wyjazd z rodzicami na wczasy i nie byl to jakis wypas olinkluziw nad basenem z drinkiem w rece, czesto warunki byly takie sobie, za to wszystkich bylo na te wczasy/kolonie stac, bo zaklady pracy finansowaly ogromna czesc kosztow. I coz z tego, ze nie byl to Egipt czy inny Zanzibar, co zamozniejsi mieli Bulgarie, Balaton czy bardzo wtedy "zachodnia" Jugoslawie. Kazdego roku wakacje mialam wypelnione w calosci, a ich resztki spedzalam u babci albo z babcia u rodziny na wsi. 
 Niedawno przeczytalam list od matki, ktora wyslala dwojke swoich dzieci na kolonie nad morze, ich koszt na 10(!) dni wyniosl ponad 5 tysiecy zlotych plus kieszonkowe po 300 na glowe. Zaszokowala mnie dlugosc tych kolonii, tylko 10 dni, my jezdzilismy na kolonie 3-4-tygodniowe. Matko, co to jest dla takiego dzieciaka 10 dni? No ale biorac pod uwage ceny, to na trzy tygodnie dla tej dwojki koszt wynioslby kilkanascie tysiecy zlotych plus kieszonkowe. Kogo na to stac? Bo ci, ktorych stac, nie beda spedzac wakacji w Polsce, gdzie brud, tlumy i drozyzna, wola tansza opcje tlumow w Egipcie z olinkluziwem i calodniowymi darmowymi napitkami przez caly czas trwania wczasow, tego w Polsce nie dostana.
 Widzialam na lodzkiej stronie na fb oferte czegos w rodzaju polkolonii dla dzieci pozostajacych w miescie, nie bylo tylko podane, czy i ile trzeba placic, bo sa rodziny, ktorych i na te drobna oplate nie byloby stac.
 Nie tylko w Polsce spoleczenstwo biednieje. Ci, ktorzy pracuja, wydaja praktycznie wszystko na biezace potrzeby, coraz mniej jest rodzin, ktore stac na odkladanie jakichs sum, ktore pozniej mozna spozytkowac na wyjazdy wakacyjne. W Niemczech ubozenie spoleczenstwa przybralo juz takie rozmiary, jakich nie bylo od czasow powojennych. Tzw. Tafel czyli charytatywne jadlodajnie, ktore jeszcze do niedawna obslugiwaly bezdomnych z wyboru lub narkomanow, teraz pekaja w szwach i nie przyjmuja nowych zapisow, a obsluguja glownie emerytow, ktorym swiadczenia rentowe nie wystarczaja juz na jedzenie. Kto jeszcze moze, ten pracuje, inni albo nie dojadaja, albo zbieraja puszki i butelki na kaucje, sprzedaja je i kupuja sobie za to jedzenia. Ubostwo dzieci jest tak wielkie, ze rzad debatuje nad wprowadzeniem ustawowego minimum na dziecko, bo wysokosc obecnego zasilku socjalnego pokrywa zapotrzebowanie na jedzenie i najtansza odziez, a poza tym wyklucza dziecko z jakiegokolwiek zycia pozaszkolnego.
 Spoleczenstwo ma tak dosyc terroru zielono-polityczno-poprawnego, ze ostatni sondaz w moim landzie, ktory jest chyba najpoprawniejszy, najzielenszy i najsocjalistyczniejszy w calych Niemczech, obnazyl zaskakujaca prawde, ludzie maja juz tego wszystkiego powyzej uszu. Gdyby wybory landowe odbyly sie teraz, szanse ma partia chrzescijanska, socjalisci wprawdzie mocno spadli, ale nadal sa druga sila, natomiast zieloni sa daleko z tylu za... AfD, ktorej slupki radosnie rosna. A politycy, zamiast wyciagac z tych sondazy jakies wnioski, skamla jedynie, ze jak to, tacy populisci i im rosnie. Jak ma nie rosnac, skoro to jedyna partia, ktora glosno mowi o nadmiarze nie chcacych sie integrowac azylantow, z ktorych znaczna czesc to kryminalisci, a ostatnia fala z Ukrainy w liczbie ponad miliona uchodzcow, juz glosno zapowiada, ze nie beda wracac do siebie, kiedy wojna sie skonczy. Niemcy maja dosc finansowania wygodnego pobytu przestepcom czy tam uciekinierom, ktorym milszy niemiecki socjal niz odbudowa wlasnego panstwa. Dosadnie pokazuja to mieszkancy bylej DDR, tam AfD przoduje w sondazach, siedzi wysoko w Landtagach i ma sie bardzo dobrze. I nie ma co wlosow rwac z glowy, ze wyborcy sa nieswiadomi politycznie, czas wreszcie zmienic zla polityke!
 Powoli zanika warstwa srednia, ktora jeszcze 20-30 lat temu za prace mogla odkladac na dom, miec wakacje i dwa samochody, jej wiekszosc spada do klasy nizszej, wydajacej cale swoje zarobki na biezace zycie, a dom moga miec jedynie odziedziczony po rodzicach czy dziadkach. Jednak wymogi ekologiczne zielonych zmusza niejednego do sprzedazy domu, juz splaconego, zamieszkalego przez emerytow, ktorych nie stac bedzie na kosztowne przymusowe przebudowy.
 Nie jest dobrze, a bedzie gorzej, Niemcy bowiem staly sie dojna krowa dla calego swiata. Nie ma chyba w unii bardziej zadluzonego panstwa niz ten niegdys bogaty i przodujacy przemyslowo kraj. No moze jego wschodni sasiad, ale pewnosci nie ma.
 
KLIK nie tylko na wakacje nie stac Niemcow, kazdy nieco wiekszy i pozaplanowy wydatek to dramat dla rodziny.

57 komentarzy:

  1. Nie mam pojecia, w ktora strone pojdziemy, mam na mysli caly swiat. Rzad lewicowy u mnie robi ludzi coraz bardziej biednymi, a wszystko przez te zmiany klimatyczne, bo sloneczka i wiatraczki sa jednak bardzo kosztowne, wiec ciagle wszystko drozeje, podobno mamy juz najdrozszy prad na swiecie, a gaz od nowego roku bedzie niedozwolony w nowych domach, a dla tych co jeszcze maja na zachete zeby z niego zrezygnowac beda ceny podnosic dramatycznie.
    Zamkniete kopalnie, zakrecony gaz, nadchodzi koniec dla Au. Ale mamy duzo wegla i duzo gazu, wiec troche centow zarobimy, bo bardzo tanio sprzedajemy te produkty Chinczykom. Oni maja sie dobrze, wlasnie otworzyli nastepna elektrownie weglowa, prawie co tydzien otwieraja nowa, zeby nadazyc z produkcja paneli slonecznych i innych dupereli dla calego swiata.
    Moze Chiny nas wszystkich wykupia i pogodza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, czy u Was podawali, ze u wybrzezy Holandii plonie niemiecki frachtowiec, plonie juz tak od tygodnia, grozi zatopieniem i gigantyczna katastrofa ekologiczna. A przyczyna byl kolejny juz samozaplon elektrycznego auta, ktorymi frachtowiec zaladowany byl po kokarde. W polskim lesie ulegl samozaplonowi wyrzucony akumulator od elektrycznego auta. Za chwile ten eko i elektrozlom zagrozi calej planecie, bo coraz czesciej sie samozapala. I to wlasnie staje sie prawdziwym zagrozeniem dla ziemi.
      Cudne to, ze Chiny otwieraja kolejna elektrownie weglowa, zeby nadazyc z produkcja paneli slonecznych i wiatraczkow dla eko-debili na calym swiecie.

      Usuń
    2. Nie, no cos Ty, przeciez takich wiadomosci nie beda podawac, kiedy mamy kupowac elektryczne auta. U mnie niszcza piekne zalesione tereny, zeby prowadzic ten prad sloneczkowy czy wiatraczkowy. A wszystko co poloza czy postawia na duzej przestrzeni, szybko moze splonac, w koncu Au czesto plonie, elektrownie weglowe mozna bylo uchronic przed pozarem ale nie panele sloneczne.

      Usuń
    3. Przeciez nie musza niszczyc zalesionych terenow, macie pod dostatkiem terenow pustynnych, niech tam stawiaja panele, ktore beda mogly zaopatrywac w prad cala Australie i jeszcze go sprzedawac Chinom. :)))

      Usuń
    4. Nawet nie mowia o tym co niszcza, dowiaduje sie o tym z innych zrodel, tak jak nie mowia gdzie wyrzucaja zuzyte turbiny wiatrowe, jest juz wielkie wysypisko w buszu. Wchodza ludziom na piekne przestrzene farmy, wlascicielka popelnila samobojstwo, ale idea jest wazniejsza.

      Usuń
    5. Dlatego nazywam ich eko-terrorystami, bo ich metody rzekomej walki o planete sa czystym terroryzmem. Musza wlazic ludziom na farmy? Jakby nie bylo dosyc ziemi niczyjej w interiorze, gdzie mogliby stawiac ogniwa sloneczne bez ograniczen.

      Usuń
    6. Statek odholowali w miejsce, gdzie najmniej jest szkodliwy dla otoczenia. Optymistycznie.

      Usuń
    7. Jednak w dalszym ciagu grozi zatonieciem, a to zanieczysci Morze Polnocne na lata.

      Usuń
  2. Wracajac to tematu ze ludzi na coraz mniej stac i probujac to przymierzyc do polityki, wyczytalam, tak jak piszesz, ze ludzie nawracaja sie w Europie i partie prawicowe staja sie bardziej popularne niz lewicowe. I taki grafik widzialam, ze Francja zdecydowanie, oczywiscie Wlochy bo tam juz jest Georgia Meloni, Finlandia, Szwecja, UK, Belgia, Holandia, Austria, Grecja, no i Niemcy tak pol na pol.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest w sumie dosc niepokojace zjawisko, ale jesli politycy sie nie opamietaja ze zmuszaniem do watpliwej ekologii, z drenazem kieszeni wlasnych obywateli, zeby uszczesliwiac ich kosztem caly swiat, to ludzie wezma w koncu sprawy we wlasne rece i skonczy sie exodus calego swiata do Ger-money. Jakies granice absurdu musza byc.

      Usuń
    2. A zapomnialam o Hiszpanii, mozna poczytac po angielsku, www.the guardian.com chyba to jest link, moze juz sie troche nauczylam.

      Usuń
    3. Nie jednak nie nauczylam sie bo tam zrobilam przerwe, www.theguardian.com

      Usuń
    4. Moja znajomosc angielskiego nie jest wystarczajaca do czytania The Guardian, ale i u nas mozna z nieoficjalnych zrodel dowiadywac sie tego, co oficjalna wladza najchetniej by ukrywala przed obywatelami.

      Usuń
    5. Link (jezeli to link) nie jest dla Ciebie, bo po pierwsze Ty wiesz to, a po drugie Ty wiesz ze ja nie klamie, ale moze trafic sie ktos kto przeczyta moj komentarz i pomysli ze ja bredze to niech ma, nawet jak link nie pasuje to jakos poszpera.

      Usuń
    6. No tak. Ja jestem cala za srodowiskiem, widze, jak sie je rujnuje i wiem, ze klimat sie zmienia, jednak daleka jestem od fanatyzmu i w kazdym zagadnieniu widze jego dobre i zle strony. Zieloni ida na zywiol, zachowuja sie histerycznie i ukrywaja przed spoleczenstwem niemale zagrozenia ich polityki majacej ratowac ziemie. A ludzie i tak sie dowiedza, przez co zieloni staja sie powoli dla wszystkich malo wiarygodni.

      Usuń
  3. Sama pamiętam, że nasze wakacje wypełnione były po brzegi. Najpierw zawsze kolonie - 23 dni, później wyjazd z rodzicami na wczasy, zimowiska i nie były, to super wygody. Kolonie w szkołach, tak samo zimowiska. Później, w liceum dwa obozy harcerskie i czasami zdażało się, że rano przyjeżdżałam, a następnego dnia wyjeżdżałam. Szkoły, dla dzieci organizowały kolonie. Teraz ceny tych przyjemności powalają z nóg, ale niestety, wiele ośrodków kolonijnych, popadało w ruinę, bo już nie spełniały standartów przewidzianych dla wypoczynku dzici. Teraz muszą mieć super wygody, ciepła woda. Nawet obozy harcerskie, to już nie to, co było. Obok obozów budynki z pełnymi sanitariatami, kuchnią itp

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obozy harcerskie byly fantastyczne. Zadne lazienki czy ciepla woda. Namioty rozbite na polanie w lesie, woda w jeziorze, latryne sami musielismy wybudowac w lesie, kawalek szlo sie do niej. Wszystko sami robilismy, gotowanie w ogromnych garach, moj zastep jak dostal za kare kuchnie to ugotowalysmy bigos ze slimakami, a nasz wspanialy druch druzynowy zachwycony byl smakiem, dokladke bral. A warty nocne, ale sie balam, zawsze.

      Usuń
    2. I uwaga za moich czasow byl druch przez “ c h” podobno teraz jest przez samo “h”

      Usuń
    3. Tez jezdzilam czesto na obozy harcerskie, uwielbialam te prymitywne warunki, nocne alarmy mundurowe czy rynsztunkowe, mycie osmolonych kotlow piaskiem w jeziorze. No i my tez mylismy sie w jeziorze, a zalatwialismy siedzac na zerdzi w latrynie wykopanej w lesie. Dzisiaj pewnie BHP by nie dopuscilo, bo jeszcze by sie katolicki harcerzyk wywrocil, wpadl do dolu kloacznego i zabrudzil.
      Kolonie uwielbialam, nigdy nie plakalam za domem, ale na koloniach to byl juz pelny wypas, prasznice z ciepla woda i stolowka.
      Terenia, druha zawsze pisalo sie przez samo H.

      Usuń
    4. A juz myslalam ze sie uda przepchac “ch” bo znalazlam takie wyjasnienie ze poczatkowo zapisywano ten wyraz przez “ch” na koncu, co podobno mozna bylo tlumaczyc analogia do istniejacej ekspresowej formy “brata” - brach. A to by pasowalo bo moje czasy to epoka kamienia lupanego.
      Wlasnie siedzialo sie na zerdzi w latrynie, ale byla tez zerdz jako trzymanka i zwykle szlo sie do latryny z kolezanka.

      Usuń
    5. No dokladnie. Kolezanka stala na czatach i faktycznie z przodu byla zerdz do trzymania sie, zeby nie wpasc do szamba. Ale mysmy byli sprawni, ze nikt tam sie nie wykopyrtnal i nie wpadl w g***o. :)))

      Usuń
  4. kolonie 10 dniowe, bo biura muszą zarobić kasę swoją i mieć chętnych więc skracają pobyt, a ile jest kosztów ukrytych, te dwa tysiące, to nie jest wszystko, małymi literami dopisane ceny biletów...za chwilę będą 7 dniowe ... z drugiej strony nie wyobrażam sobie trzech tygodnie kolonii czy obozu być wychowawcą czy kierownikiem, MASAKRa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To były cudowne czasy. Dzieci potrafiły na tych koloniach zawrzeć sporo przyjaźni, ale były też bardziej samodzielne. List od rodziców i do rodziców, to było święto, a jeszcze i paczka ze słodyczami, to było super

      Usuń
    2. Teatralna, wlasnie na te ukryte koszty trzeba dac dziecku grubsza sume kieszonkowego. Mysmy dostawali symboliczne grosiki, zeby najwyzej zjesc lody na jakiejs wycieczce, bo poza tym wszystko juz bylo z gory oplacone.
      Wychowawcami na kolkoniach byli czesto studenci pedagogiki w ramach praktyk zawodowych albo nauczyciele chcacy sobie dorobic. Ale i mlodziez byla inna, nie taka rozwydrzona jak teraz, no i jak ktos mocno spsocil, to rodzice musieli po niego prztyjechac, byl wyrzucany z kolonii, chocby w srodku turnusu. A w domu dodatkowo lomot od rodzicow, wiec kazdy zachowywal sie po ludzku.
      Boguska, mialas paczke ze slodyczami, bylas panisko na koloniach :)))

      Usuń
  5. Dwa razy w życiu byłam na koloniach letnich- raz w 1949, drugi w 1957 roku. Pierwszy wyjazd przepłakałam całe cztery tygodnie, drugi przeklinałam przez 4 tygodnie. A potem każde wakacje spędzałam u siostry mego ojca, która mieszkała w Gdyni. I było OK, choć częściowo pomagałam w opiece nad 6 lat młodszym ode mnie bratem ciotecznym. Nie wiem jak teraz panowie medycy uważają, ale kiedyś twierdzono, że zmiana klimatu musi wynieść minimum 21 dni, by to coś dało, więc nie bardzo rozumiem 10- dniowe kolonie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nawet nie zlicze, ile razy bylam na koloniach, uwielbialam je, potem juz jezdzilam tylko na obozy, albo harcerskie, albo sportowe, bo trenowalym koszykowke. Naprawde lubilam tego typu wypoczynek i szkoda mi wspolczesnych dzieci, ze nie jest im dane poznac kolonii, bo najczesciej rodzicow na to nie stac, a jesli stac, to na krotkie pobyty.
      Ja lubilam zarowno byc podczas wakacji u babci w Warszawie, jak i na wsi w bardzo prymitywnych warunkach, bo takie kiedys te wsie byly, bez lazienek, z wygodka z serduszkiem. A dzieki koloniom poznalam cala Polske, od gor po morze.
      No coz dlugosc trwania turnusow zalezy juz teraz wylacznie od zasobow kieszeni, malo kogo stac na pobyty 3-tygodniowe.

      Usuń
  6. U nas nie ma kolonii dla dzieci, sa obozy tematyczne (przewaznie sportowe) wiec nie dla wszystkich jako ze nie kazde dziecko uprawia sport.
    Nie ma wczasow rodzinnych fundowanych przez firmy, kazdy wyjazdy letnie urzadza sobie prywatnie.
    Nie ma sanatoriow w formie jaka znamy z Polski - sa tylko miejsca, roznie nazywane, do korzystania z potrzebnych zabiegow, relaksu i wypoczynku.
    Zgodzam sie z ocena obecnej gospodarki i ekonomii - u nas tez co sie slyszy to braki i obciecia, wzrost kosztow zycia. Politycznie - ogol ma dosc rzadow Bidena , ktory coraz bardziej robi wrazenie posiadania demencji, poprawnej polityki chociaz niektorym grupom ona pasuje.
    Kolonie - bylam 4 albo 5 razy i kazda dobrze wspominam, na kazda jechalam z wielka ochota.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj to samo, to tylko tamta Polska dbala o wypoczynek dzieci, teraz rodzice musza sami glowkowac, zeby na wszystko wystarczylo, teraz "lajf is brutal and full of zasadzkas", wiec dzieci najczesciej jada (jeszcze) z rodzicami na tydzien-dwa na urlop i tyle maja z wakacji, reszte przesiedza w domach albo spedza na ulicy.
      W Niemczech sa sanatoria podobne do tych w Polsce, moze standard jest lepszy, chociaz i w Polsce teraz juz czasem Niemiec moze szczeke z podlogi zbierac, bo w domu tak nie ma.

      Usuń
  7. Bylam kolonistka i obozowiczka, kolonie byly super, mama i babcia nie zabranialy wchodzic do wody, czeresnie mozna bylo popijac woda i zagryzac pietke chleba bez niczego na wierzchu, kawa czy kakao z kotla smakowalo lepiej niz w domu no i kolezanek bylo duzo. Pamietam Sopot w nocy, kolonisci powinni spac ale byl telewizor wiec ogladalismy bez glosu (!!!). Potem obozy wedrowne, szkoda, ze wtedy nie liczylo sie krokow bo czasem od schroniska do schroniska szlo sie i 12 godzin, z plecakie na 2 tygodnie i slonce czy pogoda (:)), zupka przy ognisku i mycie zebow z woda ze zrodelka, spiewy (tez) przy ognisku i pobieranie wrzatku z okienka kuchni schroniska jak i wlasnych jajek na miekko. To byly czasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz, Echo, ile my wszyscy mamy cudnych wspomnien, nikt nie narzeka, ze bylo prymitywnie, ze sie mylo w jeziorze i wlasne jajka do schroniska przynosilo. Czlowiek moze i za granice nie jezdzil ale Polske zwiedzil wzdluz i wszerz, a na koniec kolonii zawsze sie plakalo, kiedy trzeba bylo sie rozstawac. Obecne dzieci nie maja tak dobrze, jak mielismy my, ani w Polsce, ani nigdzie na swiecie.

      Usuń
    2. W sredniej szkole zaczelam wyjezdzac dalej: najpierw byly Wegry z Budapesztem, z degustacja ichniejszych win (jak sie grajkowie cieszyli i grali mnie i mojej kolezance przy stoliku i spijali winko bo "my nieletnie byly"). Potem byl Poczdam i Misnia aby skonczyc na Wiedniu. Takie przedluzone wycieczki do 2 tygodni, z zakladu pracy ktoregos z rodzicow. Potem sama bylam pania na koloniach i zimowiskach. Wspominam tez dobrze: dzieciaki mialy niewyczerpalne pomysly, zmysly i ruchliwosc. Wtedy to ja biegalam za nimi (oprocz tej jazdy pociagiem). Pamietam podchody w lasach przykolonialnych, ulubiona zabawa pelna radosci. Nie bylo telefonow, czesto telewizora do wspolnego uzytku, ogladalo sie codziennie program dnia i rankiem windowanie flage na maszt... wieczorem nie trzeba bylo nawet gasic swiatla aby dziatwa zasnela; padala od razu w objecia Morfeusza. Ech!

      Usuń
    3. Jakbys opowiadala moje wspomnienia, tyle ze ja nie bylam nigdy opiekunka na koloniach, bo jak wiesz, nie lubie dzieci, szczegolnie cudzych. ;) Nie wytrzymalabym 3-4 tygodni z dzieckami pod opieka.

      Usuń
  8. Aż się nie chce wierzyć! Niemiecki emeryt uchodził za wcielenie wyluzowanego obiezyświata, którego na wszystko stać. Same kuzynki taty ciągle gdzieś podróżowały, rozbijały się po Kanarach i innych takich... Od jakiegoś roku czy dwóch osiadły na mieliźnie, ale też nie do końca jestem pewna, z jakiego powodu, może raczej zdrowotnego, bo jednak to są już ludzie po 80-tce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedys tak wlasnie bylo, jesli czlowiek pracowal przez cale zycie, jako emeryt mogl sobie w pelni odpoczywac, zwiedzac. Twoje ciotki sa jeszcze ze "starego portfela", obecni emeryci ledwie ciagna, a przyszli, jesli nie zalozyli sobie prywatnej emerytury, to beda korzystac z Tafel i zbierac puszki z butelkami i sprzedawac, zeby nie umrzec z glodu.
      A o jezdzeniu moga zapomniec.

      Usuń
    2. Trzeba przeciez wykarmic gosci, ktorzy ani mysla podjac prace i dawac prezenty calemu swiatu. W imie poprawnosci politycznej. A najlepiej przejsc na emeryture i od razu umrzec, zeby nie doic kasy rentowej. Jak moj nieodzalowany sasiad, emerytura cieszyl sie kilka miesiecy.

      Usuń
    3. Z ta tylko roznica, ze Polska nie karmi islamskich przestepcow, a wlasny kler.

      Usuń
  9. Co roku jeździłam na kolonie, zawsze czterotygodniowe, od pierwszej klasy podstawówki, a sześcioletnia siostra na te pierwsze pojechała po kumotersku, bo przecież była jeszcze za mała. Ja za to po kumotersku pojechałam na ostatnie (miałam szesnaście lat), bo były nad morzem w Pogorzelicy, a na cztery tygodnie nad morzem w życiu rodziców nie byłoby stać. Ani w górach, bo w góry też jeździłyśmy. Ojciec pracował w OZOS-ie, to obecny Michelin, a stamtąd kolonie były wypasione. Drugi miesiąc zwykle spędzałyśmy na wsi, u siostry babci i uwielbiałyśmy te wyjazdy. A kiedy moje dzieci były już w wieku, w którym moglibyśmy je wysłać na kolonie, to nie było nas na to stać. Organizowaliśmy jakieś wspólne wyjazdy nad jeziora, spływy kajakowe, ale tak na tydzień, może trochę dłużej.
    Na świecie dzieje się coraz gorzej, mam wrażenie, że już nikt tego nie ogarnia. Wczoraj dotarła do mnie wiadomość, że w Wielkiej Brytanii większość samochodów elektrycznych jest produkcji chińskiej, a Chińczycy mają możliwość zdalnego wyłączenia ich wszystkich! To jakaś paranoja!
    A jeśli chodzi emerytury - cieszyłam się, że mam rentę rodzinną po Jacku, bo moja emerytura nie starczyłaby nawet na comiesięczne opłaty, a nawet gdybym zrezygnowała z kablówki, internetu i ubezpieczenia, to nie starczyłoby na jedzenie. Dzieci by mi pomogły oczywiście, ale czułabym się z tym bardzo źle. Na dodatek wszystko drożeje, niedawno dostałam powiadomienie, że opłata za kablówkę została zwiększona o wskaźnik inflacji, miałam niedopłatę za ogrzewanie - i podobne kwiatki, już nawet nie pamiętam dokładnie, bo tak od początku lata coś wpada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawarlas w swoim komentarzu cala prawde, naszych rodzicow bylo stac (z doplatami z zakladow pracy) na podwojne kolonie plus wczasy z rodzicami, a nas juz dla naszych dzieci - nie. Nie wiem, jak bedzie z naszymi wnukami, jedne podrozuja, bo ojca na to stac, te starsze nie za bardzo, wiec siedza w domu.
      Moja mama tez miala szczescie z renta rodzinna po ojcu, bo swoja wlasna emeryture mialaby znacznie nizsza, choc pracowala przez cale zycie.
      Ja mam szczescie miec bardzo cieple mieszkanie (bezposrednio nad kotlownia), wiec wciaz dostaje zwroty, ale oczywiscie czynsz mimo to podniesli. Prad tez mi nie zdrozal, bo pokupowalismy nowe urzadzenia, takie bardzo oszczedne. Z tym wiec chwilowo nie ma problemow.

      Usuń
    2. Ninka, to co piszesz o elektrycznych samochodach produkcji chinskiej, to ja tez slyszalam i czytalam. To samo dotyczy paneli slonecznych, tez moga wylaczyc w kazdej chwili i nie wiem jak wtedy bedzie wiadomo czy pracuja czy nie. Pojecia nie mam jak oni to robia, ale jakos maja to pod kontrola.

      Usuń
    3. Ta technika budzi we mnie strach, tu nie trzeba wojny, zeby zalatwic cale panstwo na cacy, a Chinczycy poszli o krok dalej, oni powoli sa w stanie zalatwic caly swiat.

      Usuń
  10. Tez uwielbialam kolonie - caly miesiac z dala od rodzicielskiego oka to dopiero byla frajda :). Dopiero jak poznalam druga strone, zmuszona okolicznosciami do bycia "wychowawca", to mi sie nastawienie nieco zmienilo... Drugi miesiac zawsze gdzies z rodzicami pod namiotem na dziko, najlepiej w najwiekszej gluszy (wtedy jeszcze takie istnialy), wiec wakacji nie moglam sie doczekac.
    Tutaj tez juz os groma rodzin których po prostu nie stac na wakacje poza domem, jesli nie maja jakiegos rodzinnego zaczepienia. W grajdolkowej okolicy (która w sumie nie jest az tak daleko od morza) coraz wiecej dzieciaków, które plazy jeszcze w zyciu niewidzialy :((. Nic wiec dziwnego, ze i tutaj najbardziaj prawicowa partia (Chega) zdobywa coraz wiekse poparcie, bo ludziom juz ten zielono-polityczno-poprawny "dobrobyt" uszami wychodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trend zauwazalny w calej Europie, nswet poprawni politycznie Europejczycy dosc maja uszczesliwiania calego swiata na ich koszt. Nie jest to dobry kierunek, ale nie ma innego sposobu pokazania dezaprobaty dla obecnej polityki. W Niemczech dzieci gorzej zarabiajacych rodzicow tez nie maja szansy zobaczyc morza.

      Usuń
    2. Zobacz, co pozostalo z niegdys najbogatszego panstwa w Europie, a wszystko za sprawa uszczesliwiania calego swiata i poddanczosci islamowi.

      Usuń
  11. Ja od małego byłam dziwoląg. Na kolonię nad morze, dałam się namówić tylko dwa razy, jak szłam do IV i do V kasy. Gdyby nie to, nie widziałabym morza do dziś.
    Na wczasach z mamą, byłam tylko i też miałam dość. Wakacje organizowałam sobie sama i pięknie je wspominam do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to rzeczywiscie bylas osobliwa, ja z koloniami, obozami i rajdami zwiedzilam cala Polske. Czas wolny tez zawsze sobie organizowalam, nigdy sie nie nudzilam sama ze soba.

      Usuń
    2. Bezowo, ja też dzięki koloniom zwiedziłam kawał Polski, byłam nawet na podkarpaciu, w Brzozowie, czyli nawet dość blisko Krosna. Chyba nawet, o ile pamiętam, wracaliśmy przez krosno do Olsztyna.

      Usuń
    3. Oj, Podkarpaciu miało być, wielką literą!

      Usuń
    4. Podkarpacie jest piękne. W paru miejscach w Polsce byłam, ale na Mazurach nie byłam.

      Usuń
    5. Aj, bo jak szybko piszę, to czasem za krótko trzymam shift. Staram się poprawiać, ale drugiego Krosna akurat nie zauważyłam ;)

      Usuń
  12. O, wpuściło mnie :) Tak, za mojej młodości jeździłam na kolonie - od Mamy, z ZNP, co roku, na miesiąc. Potem jechaliśmy na wczasy zakładowe z zakładu ojca, zawsze do Skorzęcina, bo tam był ośrodek wypoczynkowy. A reszta wakacji albo w domu, albo u krewnych w mieście, bo ja ze wsi dziewczynką byłam. I potem obozy i wyjazdy z parafii, ale tego niedużo było już, bo "mój" ksiądz u nas krótko był. Na studiach na własną rękę - miesiąc pracy, miesiąc praktyk i miesiąc wakacji. Moje dzieci już tak dobrze nie miały, ale też trochę pojeździły, głównie na obozy ministranckie i nie, nie było żadnych wątów, lubiły to, chętnie jeździły, nauczyli się tam samodzielności i gotowania. A nasz proboszcz sprzedał swój samochód, żeby dofinansować obóz. To była dobra parafia i dobrzy księża. Jeden jedyny obóz ufundowany przez gminę wspominam okrutnie, dzieci wróciły tak brudne po dwóch tygodniach i z nierozpakowanymi walizkami, że rzeczy, które miały na sobie, wyrzuciłam od razu do śmietnika, a przytuliłam ich dopiero po dwóch kąpielach w wannie. Nigdy więcej nie skorzystałam z miłosierdzia gminy. Rodzinnie wyjeżdżaliśmy na wypady, na wczasach byliśmy raz i to była porażka ze względu na męża. Przez całe moje dorosłe życie, już po studiach, trochę się poszwendałam po świecie dopiero gdy dzieci dorosły i poszły na własny garnuszek. Teraz niby mnie stać na wyjazd gdzieś, ale... zwycięża moje wrodzone lenistwo. No i warunki podróżowania po PL. A za granicę po pandemii i w obecnej sytuacji geopolitycznej mnie nie ciągnie. Co do warunków życia - nie narzekam, bo oprócz emerytury mam jeszcze pensję, nie wiem, co będzie, jak przestanę pracować. Ale nie martwię się na zapas, bo co ma być, będzie. Tak jak z tym blogiem - wreszcie mnie wpuścił, o :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zobacz, a ja "miastowa", wiec reszte wakacji dla odmiany spedzalam u rodziny na wsi i bardzo mi sie tam zawsze podobalo.
      Przypomnialo mi sie, ze rodzice wyslali mnie raz do Rabki, cherlawa bylam, wiec zmiana klimatu miala mi pomoc. Nie bylo sanatoriow, a moze byly, ale costam, wiec rodzice oplacili kosztowne prywatne kolonie. I tez wrocilam brudna, a rzeczy nadawaly sie do wyrzucenia. I klimat tez nie pomogl, dalej chorowalam.
      Oraz ciesze sie, ze Cie wpuscilo, wiec nie wylogowuj sie, jako i ja czynie, tylko pozostawaj taka "wpuszczona".

      Usuń
    2. Były sanatoria, a dla dzieci tzw. prewentoria, sama byłam dwa razy, raz w Karpaczu, przez całe dwa miesiące i raz przez miesiąc w Szklarskiej Porębie (tylko przez miesiąc i nie w tym ośrodku, do którego miałyśmy jechać, bo coś tam nie wypaliło organizacyjnie). Babcia ze strony ojca chorowała na gruźlicę i dlatego mogłyśmy pojechać.

      Usuń
    3. No to nie wiem, dlaczego rodzice wyslali mnie na te prywatne kolonie zdrowotne do Rabki.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Nie tacy swieci

  Chodzi legenda, ze Niemcy to narod bardzo zdyscyplinowany, przestrzegajacy przepisow, porzadny, czysty-oczywisty i w ogole same superlatyw...