... i lysy na grzebien rzucilam sie na sloneczniki. Nie, nie takie do jedzenia, ale rosnace na polu, do podziwiania. I niewiele brakowalo, bym te sloneczniki przegapila, bo w zasadzie mialam inne plany co do trasy spacerowej w niedziele, ale gdzies w polowie drogi zaczelo mnie straszyc.
Wtedy tez postanowilam skrocic planowana trase. Bo ja z tej milosci do Burka wciaz prowadzam ja innymi drogami, zeby mogla wdychac sobie coraz to nowe slady zapachowe pozostawione przez kumpli z calej okolicy. A co robi Burek? Zamiast wdziecznosci, ze mamusia taka kreatywna i pelna poswiecen, Burek znajduje szczatki jakiegos poleglego zwierza i z luboscia sie w nich tarza i potem tak smierdzi, ze mamusia ma zoladek w gardle i odruchy wymiotne przez cala droge do domu. Taki numer odwalila mi dzien wczesniej na spacerze, po ktorym kapal ja tatus, zeby mamusi oszczedzic wrazen i rzygow.
Tak wiec, zamiast dookola obok zrodel rzeczki Grone, poszlam krotsza droga na wprost w nadziei, ze mnie nie zdazy zmoczyc, i u jej wylotu znalazlam motyw dla samego Van Gogha. Co prawda z daleka patrzac, myslalam, najpierw, ze to rzepak (no dzie rzepak, juz jest przeciez po rzepakowych zniwach!) albo gorczyca (durna, przeciez gorczyca kwitnie w grudniu!) i dopiero kiedy sie zblizylam, z radoscia odkrylam, ze to pólko slonecznikow. Przedtem jednak natknelam sie na slady orgii jakiegos pilkarza, ktory widocznie w pijanym widzie udal sie do domu w jednym bucie, jak tajemniczy blondyn*).
Toyka jak zwykle polowala na myszy i jaszczurki, ale na szczescie tym razem nie udalo jej sie niczego zlapac w paszcze. Katem oka obserwowalam ja, czy czasem nie przymierza sie do turlania i tarzania w czyms nieodpowiednim. Kiedy jednak podeszlam blizej do slonecznikow, tak zachwycilam sie tymi sloneczkami, ze zapomnialam o bozym swiecie i o Toyce. Na szczescie nic mi nie wywinela.
Toyka buszowala w zbozu nieopodal w nadziei na jakis miesny kasek, ale polowanie niespecjalnie sie udalo. Szczesliwie dla mnie nie bylo tez tam zadnej padliny czy innych rownie pachnacych odchodow.
Jej ogonek jak choragiewka przy wozku sklepowym dla dziecka, powiewal nad polem. Ja zas uciekajac przed niechybnym deszczem, jeszcze po drodze focilam pozostajace w tyle pole tych malenkich slonc.
Pierwsze krople deszczu dopadly nas juz pod domem.
*) dawno temu puszczali w kinach taki film "Tajemniczy blondyn w jednym bucie"
Uciekalas przed burza i taka piekna niespodzianka - ogromne pole pelne przepieknych slonecznikow. Zrobilas piekne zdjecia, ta przestrzen wypelniona taka iloscia slonecznikow, jak jakis las. Zblizenia slonecznikowe robia wrazenie, takie usmiechniete sa, a nad nimi ta czarna chmura. Dla takich przezyc, wrazen warto spacerowac.
OdpowiedzUsuńPoszlabym nawet o krok dalej, dla takich przezyc warto byloby nawe zmoknac ;) Na szczescie jednak zdazylysmy uciec. Uwielbiam sloneczniki, chyba na rowni z rzepakiem, moze to lezy w kolorze, tak dobrze pasujacym do calej reszty?
UsuńJak to wlasnie jest ze w naturze zolty kolor tak bardzo pasuje i cieszy, nastraja wesolo. Tez bardzo lubie sloneczniki, czasami kupuje do domu, ale krotko zyja. Chyba wszystkie kwiaty lubie zolte, roze zolte sa piekne. Ale swetra w sloneczniki nie chce miec, moze gdybym byla mloda moglabym miec sukienke w sloneczniki.
UsuńZauwaz, ze ja dostaje hyzia trzy razy do roku, kiedy rozkwitaja mniszki, potem przy rzepakach i na koncu kiedy kwitna sloneczniki. Czasem jeszcze w zimie, kiedy natkne sie na pole gorczycy. Ale na sobie nie toleruje zadnego innego koloru oprocz czarnego :)))
UsuńPamiętam blondyna! Słoneczniki super, ogonek też. (i gdyby to był fejs, to tu bym wstawiła uśmiechniętą buźkę)
OdpowiedzUsuńJuz sama Towja obecnosc na blogu i komentarz jest dla mnie jak ta usmiechnieta buzka :)))
UsuńA ja nie pamietam ‘usmiechnietego blondyna’ a sloneczniki to sa usmiechniete buzki.
UsuńNo patrz, chcialam Ci ulatwic, poszukalam informacji o tym filmie i okazalo sie, ze mam luki w pamieci, bo tajemniczy blondyn wszak tam wystepuje, ale but byl czarny, a nie jeden. :(
Usuńhttps://pl.wikipedia.org/wiki/Tajemniczy_blondyn_w_czarnym_bucie
Co wiecej, mozesz sobie ten film caly obejrzec: https://www.cda.pl/video/65705155d
UsuńUwielbiam żółty, miałam nawet żakiety letnie i sukienki w tym kolorze, gdy byłam 15 kilo młodsza. 😁 Jednak teraz zwycięża kolor niebieski i szary. 😁Zdjęcia cudowne, jak zwykle. 😘
OdpowiedzUsuńDziekuje. Jak bardzo lubie zolty na polach, tak nigdy w zyciu nie mialam nic zoltego wsrod moich ciuchow, ani jednej rzeczy, bo to zupelnie nie moj kolor, podobnie jak pomaranczowy, ktorego osobiscie nie znosze i jak widze mieszkania urzadzone w "kolorach ziemi", jakies wlasnie oranze i terakoty, to uciekam gdzie pieprz rosnie. Ohyda!!!
UsuńTeraz pamietam ze mialam kiedys sukienke letnia zolta, ale taka bardziej miodowa, byla piekna, obcisla na suwak z tylu. I mialam piekna torbe skorzana, bardzo zolta.
UsuńU mnie cieple kolory zaczynaja sie od czerwonego, ale takiego prawdziwego czerwonego, bez nalecialosci od pomaranczu. Zimne kolory juz bardziej dla mnie, ale ja i tak najbardziej kocham czarny.
UsuńMialam tez okres szarej myszy, oj chyba byl to zmarnowany czas, kawalek mojej mlodosci.
UsuńMam żółtą sukienkę, żółty żakiet, żółte spodnie, Bluzkę, kilka żółtych tshirtów, żółtą spódnicę w kolorowe kwiaty i taką też żółtą bluzkę. A, i sweter też mam, i golf, ale raczej w takim miodowym odcieniu. Lubię to łączyć z czarnym, szarym, ale też z białym, to na lato, i w ogóle dobrze mi w żółtym, bo mam raczej ciemne włosy.
UsuńMnie zolty sie podoba, ale nie na mnie, na innych tak, a najbardziej w naturze.
UsuńAle np. moglabym urzadzic mieszkanie w szarosciach z zoltym jako kolorem dodatkowym, takie zestawienie kolorystyczne podchodziloby mi, ale tez ta zolc musialaby byc ciepla.
Taki słonecznikowy kolor lubię. Miałam kiedyś przepięknej urody żakiet w tym kolorze z czarnymi guzikami. W dużym pokoju mam tapety w kolorze słonecznika, ale nic poza tym. Zawsze mówię, że żółte i różowe, to mogę mieć majtki. Nie lubię zieleni, oprócz natury za oknem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie widziałam tylu słoneczników na polu.
Jak widac na pierwszym zdjeciu, tym z Toyka, to polko wcale takie duze nie jest, widywalam wieksze, doslownie hektary slonecznikow. Niestety glownie z samochodu, a nie zawsze jest sie gdzie zatrzymac, zeby pofocic. Bardzo wiec sie ucieszylam, ze trafila mi sie choc taka mala okazja i pomyslec, ze gdyby nie te chmurska, to bym tamtedy nie poszla.
UsuńOkolica ciekawa. Jest co podziwiać i co robić.
OdpowiedzUsuńNa razie miałem party jednoosobowe tylko. :D
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Nie no, Piotrek! Taka okazja z wolna chata, a Ty nic? :)))))
UsuńFakt, mamy fajne okolice do spacerowania, choc gdybym podjechala autem, bylyby jeszcze fajniejsze, ale mi sie nie chce, wole chodzic.
Fajny spacer i piękne zdjęcia. To zdjęcie pola słoneczników na tle krajobrazu bardzo mi się podoba. Inne też, ale to zrobiło na mnie największe wrażenie.
OdpowiedzUsuńMasz na mysli to najwieksze? Na nim to male pólko wyglada jak wielgachne pole slonecznikow po horyzont. Bardzo daleko w tym krajobrazie jest moje stare osiedle, ale zdjecia robione telefonem, wiec i jakosc pozostawia do zyczenia, ja wiem, a Ty nie zobaczysz :)))
UsuńTeż Ci chciałam tego blondyna poprawić, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł, czytałam jeszcze leżąc w łóżku, ale z tamtego ustrojstwa komentować nie mogę, a potem mnie wciągnął dzień, dziś zalatany. Na tym filmie byłam na studiach, więc od razu wiedziałam, że w czarnym bucie :) Żółtego nie lubię, bo leci do niego wszelkie robactwo, a ja wyglądam w nim jak niedorobiona z moją czerwoną cerą :) Ale słoneczniki piękne są i bardzo ładne fotki :)
OdpowiedzUsuńSama blondyna poprawilam, a nie zaden ktos :))) Jak na fotki telefoniczne, to rzeczywiscie nienajgorzej wyszly, choc robione aparatem bylyby znacznie lepsze, ale nie chce mi sie dzwigac, bo to dosc ciezkie cholerstwo.
UsuńSpacer udany pod kazdym wzgledem a nawet bardziej niz sie spodziewalas. Poza tym gdy Ci sie zachce jesc slonecznik to wiesz gdzie pojsc.....
OdpowiedzUsuńPiekna slonecznikowa laka i dobre zdjecia.
Ja tez mam "swoje" kolory i takie ktorych nie toleruje. Nie nosze niebieskiego i ROZOWEGO, co pisze duzymi literami bo dla mnie najgorszy, tak jak wszelkie fiolety. W moim domu nie uswiadczysz ani jednego ani drugiego. Z kolei lubie czerwony, zwlaszcza
chinski" , bardzo mocny i zywy. Nie zdobie domu na czerwono choc mam kilka czerwonych gadzetow - jakis koszyczek, czajnik - i ten kolor uzywam w ubiorze jako akcent by nie przesadzac z nim ale z kolei gdy kupuje osobiste drobiazgi jak portfel, kieszonkowy kalendarzyk, to szukam czerwonego.
Lubuje sie w kolorach jesieni a takze kombinacji ciemno popielatego z bialym. Oboje mamy grafitowe samochody. Nawiasem mowiac gdy widze samochody to wszystkie sa biale, czarne albo ciemno popielate, czerwonych uzywa mlodziez, zoltych tez ale zanikaja w tej powodzi wczesniej wymienionych kolorow. Inaczej jest np na Florydzie i w studenckich miastach - tam istnieje kolorowosc samochodow.
Zycze dalszych rownie wspanialych i kolorowych spacerow.
Dla mnie jest jeden kolor, no oczywiscie oprocz tych w naturze, choc w naturze preferuje wlasnie zolty. Ja najchetniej mialabym czarny samochod i czarne zwierzeta, ale niestety tylko Miecka odpowiada moim preferencjom :))))) Wiem, ze czarne psy nie ciesza sie "wzieciem", ludzie nie chca ich adoptowac, a kiedy ja cala w checiach, to trafia mi sie rudzielec :))) Ja to bym sciany w domu miala tez czarne, ewentualnie z jakims pstrokatym akcentem. No lubie i tyle i kto mi zabroni lubic? Auto tez mam z drugiej reki, wiec specjalnie wyboru nie mialam, jest bezowo-perlowe czy jakos tak. Tym sposobem slubny chroni sie przed calkowitym zaczernieniem zycia :))) Zycia ze mna.
UsuńDogadałabyś się pod względem czerni z moim młodszym synem. Fochał się, że nie mógł swojego pokoju pomalować na czarno, a w łazience chciał mieć wszystko czarne i w szkle. O dziwo, jak dorósł, to mu przeszło, odkąd musiał sam wszystko sprzątać :)
UsuńA mnie nie przeszlo! A nawet sie nasilila moja milosc do czerni. No ale ja nigdy nie bylam normalna i nie miescialm sie w zadnych narzuconych ramach.
UsuńWłaśnie pomalował ścianę między pokojami dzieci jakąś czarną farbą magnetyczną, żeby sobie mogły coś magnesami przylepiać i malować kredą... Dzieci ledwo od ziemi odrosłe, mówi, że będzie włazić na drabinę i im tam przyczepiać rysunki. :) No nic, jego chata, jego cuda :) Mnie nic do tego :) Chyba odreagowuje swoje dzieciństwo w ten sposób i toksyczną matkę :P
UsuńBuhahaha! Matko toksyczno!!! Sama widzisz, ze czarny jest najpiekniejszy i Twoj syn dobrze o tym wie. Mmmmm.... czarny magnetyzm.... :)))))
UsuńOkropne jest to,gdy się psisko wielkości Toyki wytarza w jakimś paskudztwie. Mój osobisty jamnik nie miał takich okazji, bo nie biegał luzem poza terenem ogrodzonym i wpierw sprawdzonym. Ale psica mego ojca, prześliczna seterka irlandzka ze trzy razy wykąpała się w rowie melioracyjnym i ze dwa razy wytarzała w jakiejś padlinie. Za każdym razem była wpierw opłukiwana na zewnątrz a potem kilka razy "prana" w wannie a i tak długo się te okropne zapachy jej trzymały. Serdecznośi;)
OdpowiedzUsuńToya uwielbia i juz nie zlicze, ile razy musiala byc prana po spacerze, bo albo jechala kupa, albo padlina. Raz wytarzala sie w resztkach ryb, ktore ktos oprawial i zostawil, to dopiero byl smrod, rybia padlina. Moim szczesciem jest krotkowlososc Toyki, wystarcza jedno porzadne pranie i pies pachnie szamponem. Na dlugich wlosach smrod trzyma sie dlugo.
Usuń