03 listopada 2023

Tamte Netflixy

 Naleze do wyjatkowego pokolenia, za zycia ktorego technika poczynila tak wielki krok naprzod, ze jeszcze 30 lat temu malo kto mogl to sobie wyobrazic. Pomijam juz niewyobrazalna przemiane w komunikacji miedzyludzkiej, od telefonu stacjonarnego, na zalozenie ktorego czekalo sie przez dziesieciolecia, no i trzeba bylo sobie na niego zasluzyc, az do smartfona, wynalazku, bez ktorego wiekszosc populacji swiatowej nie wyobraza sobie zycia. Na najwiekszych zadupiach swiata, gdzie nie ma cywilizacji, wody i niczego, jakos kazdy przy dupie nosi smartfon, a ze z zasiegiem i stacjami przekaznikowymi klopot, to uzywaja telefonow satelitarnych. Nawet straumatyzowani "uchodzcy" wszystko gubia po drodze, najczesciej oczywiscie dokumenty mogace wskazac, skad przybywaja i w jakim sa wieku (wazne przy popelnianiu przestepstw! i karach za nie), ale smartfony dowoza w stanie nienaruszonym. Dziwne, co nie?
 Ale ja tu o Netflixach chcialam... Glownym moim Netflixem bylo kino, niedroga rozrywka, wprawdzie mocno okrojona cenzura, ale w kinach studyjnych czy na Konfrontacjach mozna bylo obejrzec znacznie wiecej. Publika w kinach tez zachowywala sie porzadniej niz ma to miejsce w dzisiejszych czasach, bo na szczescie nie sprzedawano wtedy w kinach zarcia, nikt za plecami nie mlaskal i nie siorbal, a i porzadek byl wiekszy, nie bylo ryzyka, ze usiadzie sie w fotelu zalanym lepka cola. Drugim Netflixem byla telewizja, na poczatku tylko popoludniowa i najczesciej ogladana w gronie sasiadow, ktorzy nie mieli jeszcze telewizora (trudne to do wyobrazenia, prawda?) Repertuar byl dosc ubogi, lepsze filmy zostawiano na swieta i to bylo naprawde bardzo uroczyste, te swieta czulo sie nie tylko dlatego, ze nikt nie zdazyl ich przez poprzedzajace pol roku obrzydzic, nie tylko dzieki kubanskim pomaranczom i fajnemu swiatecznemu menu, ale wlasnie za sprawa tej swiatecznej telewizji.
 Potem przyszlo nowe czyli wideoodtwarzacze i jak grzyby po deszczu powstawaly nie tylko wypozyczalnie kaset wideo, ale byly tez zajechane do imentu pirackie kopie topowych filmow, ktore kupowalo sie pokatnie na bazarze. Pamietam "Lody na patyku" i "Akademie policyjna", te wszystkie "Ramba" i "Rocky" z czytana lista dialogowa, czesto przez jakichs sepleniacych amatorow. Inna rzecz, ze dzisiejszy Netflix tez nierzadko ma tak katastrofalny podklad, ze gdyby nie napisy, czlowiek nie zrozumialby ani slowa. Ale sie ogladalo, bo to byl taki realny powiew zachodu w domu, nie cenzurowany przez nikogo. I wtedy tez kazdy kazdego pytal: "a widziales juz TO czy TAMTO?" Jak dzisiaj, w przypadku filmow streamingowych, do ogladania ktorych nie potrzeba nawet telewizora, wystarczy smartfon, moim zdaniem najbardziej przydatny wynalazek wszechczasow.
 Po wideokasetach byl boom na plyty DVD, jakosc sie znacznie polepszyla, choc oczywiscie w porownaniu z dzisiejsza jakoscia porownania nie wytrzymywala.  Niedlugo potem wszystkie wypozyczalnie zaczely sie zamykac, bo nadciagnelo kino streamingowe. Na kazdej platformie jest kilka bardzo dobrych filmow, reszta to jakies zatkajdziury, ktore puszczaja, zeby wygladalo, ze maja duzo do zaoferowania, nic wiecej. Zeby moc ogladac wszystkie bardzo dobre filmy, trzeba by  oplacac czlonkostwo na wszystkich platformach, a to juz przestaje byc oplacalne, albo wejsc w konszachty z piratami, co oczywiscie tez nie jest za darmo. No i nie zawsze ma sie do nich dostep. Ale i tak zycia za malo, zeby obejrzec nawet to, co ma mi do zaoferowania Netflix, przeciez oprocz telewizji mam jeszcze zycie w realu.

26 komentarzy:

  1. Moje najbardziej to kino i telewizja. Nawet pamietam kilka pierwszych filmow w kinie, a raz to nawet poszlam zupelnie sama do kina, jako nastolatka, nie wiem jak to sie stalo ze nie bylam z kolezanka, a film to “Chata Wuja Toma”, jak wyszlam z kina bylo juz ciemna noc i byla wielka ulewa, ale bylo cieplo, pamietam ze zdjelam sandaly i bieglam do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce do kina latalam regularnie, kilka razy w miesiacu, tutaj moje wizyty w kinie moglabym policzyc na palcach jednej reki, jakos mnie nie ciagnie. A odkad moglam to wszystko ogladac sobie wygodnie w domu, przestalam w ogole chodzic do kin. Ostatni raz bylam bodaj na Totanicu.

      Usuń
    2. Jeszcze do niedawna bywalam w kinie, ale ostatnio wole w domu, lubie miec DVDs, tak tez kupuje polskie filmy, dzieki temu ze istnieja dvds mam moje ukochane “Trzy kolory” i moge ogladac kiedy tylko chce, a wracam czesto do nich.

      Usuń
    3. Ja mam jeszcze mnostwo VHS kaset, DVD i moge wszystko odtwarzac, bo mam nawet videoplayer. Ale nie mam kiedy, tak prawde mowiac, bo czas przeznaczony na ogladanie poswiecam glownie Netflixowi, on ma tyle filmow i seriali, ktorych nigdy wczesniej nie widzialam, ze szkoda mi czasu na ponowne ogladanie filmow juz obejrzanych. Kiedy umre, dzieci wyrzuca pewnie wszystko do smieci.

      Usuń
  2. Od wielu lat nie byłam w kinie, bo odkąd wolno jeść na filmach, to już nie moja bajka. Netflixa nie mam, ale mam Disney+ i to mi wystarcza. Nagrywarkę sprawną mam jeszcze do tej pory, ale nie mam co nagrywać, bo nie mam telewizji naziemnej, a satelitarna lub kablówka nie jest mi potrzebna do szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, mlaskanie i siorbanie w kinach jest dla ludzi naszego pokolenia nieakceptowalne. Pamietam, jak ludzie pyskowali, kiedy ktos wzial ze soba do kina cukierki i szelescil papierkami, od razu przestawal, bo jeszcze chwila, a bylby przez personel wyprowadzony na zewnatrz.

      Usuń
  3. Ostatni raz w kinie w Polsce to byłam w 2015r. Kinomanką to byłam tylko w latach59- 64, zresztą mieszkałam 5 minut drogi od kina. Tu byłam raz w kinie, z dzieciakami na jakiejś kreskówce. Nie brakuje mi kina, tu nawet telewizora nie włączam od chwili śmierci męża - i bez filmów nie brakuje mi wrażeń. Wystarcza mi to, co mam w kompie a poza tym wolę czytać niż oglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przez 35 lat zycia tutaj bylam moze na 5 filmach do kupy, a przeciez w Polsce nie bylo tygodnia, zeby chociaz raz nie pojsc do kina. Inna rzecz, ze nie bardzo bylo wtedy co w domu ogladac, wiec wychodzilo sie "na film". Kin bylo po kokarde, od premierowych z aparatura surround, po male osiedlowe, gdzie za grosze mozna bylo obejrzec schodzace z ekranow filmy. To wszystko teraz jest polikwidowane, nie oplaca sie, jak wiekszosc placowek kulturalnych. Teraz tylko Cinamaxxy.
      No i do kina trzeba sie ruszyc z domu, a komu sie chce? :)))

      Usuń
  4. Czesto mysle o tych ogromnych zmianach technologicznych majacych miejsce w czasie naszego zycia. Niejeden raz prowokuja mnie do tego roznice w stylu zycia i wyrastania wnukow, porownujac nie tylko wlasnego ale moich dzieci. I mysle ze obecne pokolenia duzo stracily, ze rodzac sie z laptopem w rece omija ich to co mysmy odczuwali i przezywali "na zywo" co zarazem bylo dobra szkola formowania charakteru, nabywania doswiadczen, rzeczy ktorych komputer ani nie przekaze ani nauczy.
    Moja rodzina tez tak miala ze od poczatku emigracji a zbliza sie 40ta rocznica, nagrywalismy wazniejsze wydarzenia rodzinne, z to oprocz multum zdjec. Pozniej gdy odwiedzalam Polske kasety wozilam ze soba by pokazac rodzicom a takze zostawic im. Natomiast w domu wcale ich nie ogladalismy, ani razu i tak sobie leza do dzisiaj i chcacy odtworzyc musielibysmy zaniesc do specjalistow by przegrali bo nawet nie mamy juz dawnego sprzetu do odtwarzania.
    My mamy 3 rozne satelity telewizyjne, jeden ze wzgledu na lapanie polskiej telewizji ktora czasem oglada maz, ja nigdy. On ma tyle nakupionych stacji ze sie w glowie nie miesci, dosc powiedziec ze te stacje , glownie sportowe , placimy 500 $ miesiecznie. Mamy innego rodzaju tez, oproczch tych regularnych. Filmowych tez bym nie zliczyla . Najczesciej ogladam filmy na Prime ale na Netflix tez choc ma slabszy wybor. Chodzimy do kina choc moglibysmy te filmy ogladac poprzez TV, czesto przez to by miec powod wyjscia z domu ale rowniez by ogladnac w formacie 3D. Nigdy nie ogladam seriali a to z kilku powodow jednym bedac ten ze zmuszaja do ciaglosci ogladania, film ogladne za poltorej godziny i na tym koniec. U nas porobiono kina tak ze fotele sa rozkladane co zmusilo miec ich mniejsza ilosc/widzow ale kazdy ma sporo wlasnego miejsca i moze ogladac w pozycji lezacej. Nienawidze tych jedzacych/pijacych w czasie filmu i nawet nie rozumiem jak to jest ze automatycznie sa wtedy glodni i spragnieni? Ogolnie lubie chodzic do kina, chodzimy rowniez do Symphony a tam elegancja i kultura - nikt nie je , nie pije i jakos przezywa dwie godziny programu. Chodzimy, jezdzimy na koncerty rockowe tez a tam to jeszcze inna historia jesli chodzi o zachowanie ludzi, a nawet jakby osobne widowisko. Tyle co kupilismy bilety na koncert Lynyrd Skynyrd, odbedzie sie w kwietniu , na szczescie w naszym miescie a przypadnie akurat na 40 ta rocznice czyli sami sobie sprawimy taki rocznicowy prezent.
    A telefon komorkowy? Tez juz bym sie bez niego nie obyla ale i tak w porownaniu do innych korzystam naprawde malo i do absolutnie koniecznych spraw. W komputer patrze moze 2-3 godziny dziennie, wczesnym rankiem by mi nie zjadal czasu w ciagu dnia gdy to wole sie relaksowac ksiazka. Mam swa opinie o komputerach i co narobily poza tym iz sa niezmiernie pozytecznym wynalazkiem bo niestety maja rowniez swa zla strone tez.
    Juz dawno temu doszlam do wniosku ze to ja rzadze tym co ogladam, nie musze isc z ogolnym pedem - i dobrze mi z tym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, masz racje! Juz nasze dzieci, ktore jeszcze wychowywaly sie bez komputera w domu (najstarsza sama sobie kupila na raty, kiedy zaczela dorabiac po szkole, ale glownie do gier, bo tych zamulajacych mozgi platform jeszc ze nie bylo), za to z ksiazkami, z ktorych czerpalo sie wiedze i kulture. Wprawdzie w telewizji byl juz wiekszy wybor niz mysmy mieli w Polsce, ale tez moje dzieciaki trudno bylo dowolac z podworka, byly ostatnim podworkowym pokoleniem. Teraz corka mowi, ze strach puscic dzieci same na dwor, wciaz ona z nimi chodzi i pilnuje, podczas gdy sama w ich wieku latala wszedzie, a komorek nie bylo, zeby moc po nia zadzwonic. Ja wtedy zupelnie nie balam sie o dzieci, teraz sama nie wypuscilabym ich na dwor bez opieki. No i przezyc nie moge, ze te moje wnuki tak duzo gapia sie w te ekrany, jak nie telewizji, to tabletow czy telefonu mamy.
      Mam to samo, kilometry nagranych rodzinnych filmow, ktore mamy zamiar oddac doi dygitalizacji, ale czas ucieka, schodzi nam na zamiarach.
      Seriale ogladam jedynie na Netflixie, bo mam je w calosci, w kazdym razie caly sezon, pozniej czasem, kiedy pojawi sie nastepny sezon, odtwarzam ten lub te wczesniejsze dla przypomnienia, ale nie wszystkie. Ja nie podjadam przy ogladaniu filmow nawet w domu, gdzie moglabym sie czuc calkiem swobodnie, wiec co mowic o kinie, tez nienawidze, a popcornu w szczegolnosci, bo zra jak swinie i personel ma wiecej pracy, bo musi po nich sprzatac.
      Wszystkie wynalazki maja swoje dobre i zle strony, internet z jednej strony bardzo zblizyl ludzi, bo sama powiedz, jaka bez niego mialybysmy szanse sie poznac, ale z drugiej strony tych ludzi od siebie oddalil, kiedy w domu rodzina, zamiast rozmawiac, gapi sie w ekraniki?

      Usuń
  5. mam całe stosy filmów na dvd i cd, oraz płyt oczywiście ale nie wywalam, bo nadal mam nośniki nawet do kaset :-) własne spektakle mam na kasetach ... jeszcze może być podobnie jak z winylami, które też mam i adapter symfoniczny czy jakoś tak. korzystamy z 5 platform i jeszcze bym chciała mieć dostęp do Apple tv. :-) przy tak dużej ofercie zawsze można coś dobrego zobaczyć. ale oczywiście nie siedzimy cięgiem, jak to było na początku, bo życie, bo praca, bo spacery, bo znajomi, bo wyjazdy...no i ja sie zafiksowałam na słuchanie książek a to jest wciągające bardziej niż Netflix.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od lat obiecuje sobie zdygitalizowanie filmow na kasetach, choc jeszcze mam wideoodtwarzacz i tak mi schodzi na wznioslych zamiarach, bo trzeba kasety zapakowac i wyslac, a poza tym to jeszcze niezbyt male koszty, wiec czekam az stanieje. Tez slucham ksiazek i podcastow, glownie przy robocie i na spacerach z Toyka.

      Usuń
    2. drogi gips ta dygitalizacja, a ja mam swoje spektakle na kasetach i próby...kurcze musze się za to zabrac i tak już pewnie częśc nie do odzyskania...

      Usuń
    3. Ciekawe, ktora z nas pierwsza sie zepnie :)))

      Usuń
  6. Mnie tam za wszystkie Netflixy moje życie wystarcza. Same atrakcje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to tez, ale gdyby nie mozliwosc oderwania sie od tego szajsu, w ktorym musze zyc na na ktory jestem dozywotnio skazana, bez mozliwosci przedterminowego wyjscia, to juz by mnie nie bylo. Filmy pozwalaja mi choc na krotko zapomniec. Moglabym oczywiscie uciekac w alkohol albo inne uzywki, ale z dwojga zlego wole w filmy.

      Usuń
    2. Dla mnie takim cudnym światem są książki. Absolutny rekord pobiłam w lipcu, czytając jedną dziennie.

      Usuń
    3. Chwilowo nie moge sie skupic na czytaniu przez te gonitwe mysli.

      Usuń
    4. Ja nigdy nie mogłam skupić się na filmie.

      Usuń
    5. Jak nie moge sie skupic, to na niczym, ale film trwa sobie, a ja rozmyslam rownolegle sobie. Tez czesto gubie watki, ale mniej mnie to rusza od gubienia watkow w ksiazce, bo wciaz zaczynam od poczatku, czytam lub probuje czytac jedna strone kilka razy i ani nie wiem co czytam, ani o czym mysle, wiec jeszcze gorzej niz w przypadku filmu.

      Usuń
  7. Lubię chodzić do kina, zawsze lubiłam. Jako dziecko na tzw. poranki na bajki Disney'a - nigdy nie zapomnę "Kopcjuszka" na przykład. Albo filmu "Żółte psisko, na którym spłakałam się okropnie. Chodziłam sama, chodziłam ze szkołą, w liceum i na studiach do kin studyjnych, ale i ze znajomymi. Teraz też chodzę, bo nie ma to jak duży ekran. Telewizor, nawet duży, go nie zastąpi. W domu ciągle coś albo ktoś przeszkadza, a poza tym mam wrażenie, że tylko patrząc w telewizor nic nie robię, choć zdarza mi się zaabsorbować filmem prawie jak w kinie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamietam ten film "Zolte psisko", tez plakalam jak krokodyl.
      Mnie sie juz nie chce lazic do kina, zreszta nie mam z kim, a samej to troche straszno, kiedy jest ciemno, wiec poprzestaje na kinie domowym.

      Usuń
  8. Ladnie przedstawilas rozwoj fizycznych nosnikow kinematografii. Pamietam Rambo na wideo; dobrze, ze znalam tytul bo reszta to byly kreski, wezyki ikwadraciki kolorowe i szum przez godnine. Dluzej nie wytrzymalam. Unikalam nastepnych spotkan z tym bohaterem wideo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wtedy te kasety wideo byly zajezdzane i kopiowane niewiarygodna ilosc razy, ale czlowiek dzielnie ogladal, bo to byla jedyna okazja lizniecia zachodniego kina.

      Usuń
    2. Pare lat temu wstecz bylam w kinie na filmie polskim o partyzantach. Interesujaco opowiadana historia przez roznych uczestnikow wydarzen czyli ciagle wracanie do pewnego wydarzenia. Kino pelne i nagle przerwa w emisji, obsluga przeprasza, ze jakies zaklocenie w wyswietlaniu... powtarzalo sie to chyba ze trzy razy az ktos z widowni wrzasnal, ze to taka koncepcja tego filmu! Doogladalismy szczesliwie do konca.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...