Ktory to mamy rok i wiek? Ano jestesmy blisko cwierc wieku w XXI stuleciu, a okazuje sie, ze koltun i zabobon maja sie nienajgorzej. Takie cos na przyklad:
Podobno jest to bardzo rozpowszechnione, bo niby nikt nie wierzy w zle spojrzenie, ale, jak to powiadajo "na wszelki wypadek ksiadz mial gospodynie", a wozkowi kukardka nie zaszkodzi, szczegolnie czerwona, bo inna nie ma tej sily sprawczej odrzucania urokow pewnych dziadkow czy zlych sasiadek albo zawistnych kolezanek. Jest to przesad tak silnie osadzony w kulturze pato-polo-katolo, ze wiele matek, a jesli te sa bardziej rozumne i swiadome, to babcie i ciotki, wiaza te kukardki od uroku, co najmniej do dnia uroczystego napietnowania nieswiadomego noworodka i mianowania go na katolika, bo po tej ceremonii ponoc bombelek jest przed urokami chroniony. Przed pedofilnymi duchownymi nie jest chroniony, ale do tego dzieciak musi jeszcze dorosnac, choc pewnie posrod tych dewiantow nie brak amatorow niemowlat.
Pamietam, jak moja tesciowa udzielala mi swiatlych porad i wskazowek, kiedy bylam w pierwszej ciazy, wtedy jeszcze naiwnie myslala, ze dam sie poniesc przesadom. Mialam nie nosic lancuszka na szyi, bo dziecko mialoby urodzic sie owiniete pepowina, a nawet udusic przy porodzie. No to ja ze szkatulki wyjelam jeszcze dwa lancuszki i nosilam trzy naraz. Cos tam jeszcze mialo byc z patrzeniem na ogien, dzieleniem sie jedzeniem, bo pokarmu bedzie malo, siadaniem po turecku, zeby bombelek nie mial krzywych konczyn, zakaz scinania wlosow, bo dziecko urodzi sie glupie, no i UWAGA!!! zakaz zblizania sie do kotow, wcale nie dlatego, ze mozna sie zarazic jakas choroba odzwierzeca, tylko te zwierzece wampiry wysysaja z czlowieka dobra energie i filius moglby urodzic sie chory. Aaa, no i przez caly czas tesciowa wieszczyla mi, ze urodze syna, choc wiedziala, ze ja bardzo chcialam corke, bo podobno za ladnie wygladalam, a corka to matce urode zabiera. Buhahaha! Cos tam bylo jeszcze o ksztalcie brzucha, ze jak okragly to dziewczynka, a jak szpiczasty to chlopiec. I najlepsze, jesli kobieta w ciazy sie martwi, to dziecko bedzie leworeczne. Bardziej martwilam sie bedac dwa razy w ciazy w Polsce, tutaj ciazowalam sobie na luzie, a jednak tylko najmlodsza jest mankutem. Ach, i te przesady, ze nie wolno kupowac wyprawek (ciuszkow, wozka, lozeczka) za wczesnie, bo to moze sprowadzic nieszczescie. W ciazy bylam w stanie wojennym, w czasie gigantycznego kryzysu, wyprawke mialam na kartki, a rzeczy sie zdobywalo, nie kupowalo. Dziecko mialo byc wlochate, jesli matka czesto cierpiala na zgage (zarlam sodke na kilogramy) albo lyse, jesli matka sie depilowala. No i clou, matka nie powinna patrzec na ludzi brzydkich, a juz w ogole na tych o innym kolorze skory, bo dziecie mogloby przejac brzydote lub urodzic sie nadmiernie opalone i jak sie potem wytlumaczyc mezowi? 😂😂😂 Oczywiscie nie wszystko wiem od tesciowej, miala swoje odpaly, ale nie byla az tak glupia.
A na koniec popatrzcie sobie, posluchajcie i poczytajcie, jakie plany wobec nas maja ci tzw. uchodzcy: KLIK.
Jaki piękny i ciekawy post. I niezle mnie rozśmieszył ale też zmartwił że tak mało wiedziałam o tym wszystkim co piszesz. Nie przypominam sobie żebym slyszala o tym złym spojrzeniu dziada na niemowlę, a na pewno nic nie wiedziałam o czerwonej kokardce, jak bym zobaczyła taka kokardkę to bym myślała że to taka ozdoba wózka.
OdpowiedzUsuńNie tylko dziad moze zauroczyc spojrzeniem, wystarczy, ze jakas sasiadka albo ciotka pochyli sie nad wozkiem i zachwyci dzieckiem, a juz masz urok gotowy. A potem mamusia musi wlasnym kosztem urok "zdejmowac", ale nie pytaj, jak to sie robi, bo ja nie jestem specjalistka od zdjemowania urokow. Predzej zdjelabym majtki.
UsuńDobre to z tymi majtkami. Ostatnio jest trochę poruszenia w związku z majtkami - stringi czy wypada z plaży ruszyć do pobliskiego sklepu w bikini stringi.
UsuńJakby nie bylo wazniejszych problemow na swiecie. A z drugiej strony skoro pinda musi juz swiecic gola dupa na plazy, to niechby do sklepu okryla ja jakas apaszka czy inna szmatka.
UsuńChyba jednak najbardziej rozśmieszyło mnie siadanie po turecku, chociaż w ostatnich dniach ciąży to bym może nie radziła. No i ten zakaz zbliżania się do kotów, a jak kot się zbliży ?
OdpowiedzUsuńTez zle, bo kot zawsze jest smiertelnie niebezpieczny dla noworodka, gardlo tez moze mu przegryzc. Najlepiej wiec eksterminowac wszystkie koty w promieniu dwoch kilometrow i miec wiatrowke na wszelki wypadek, gdyby jakis kot jednak zaryzykowal zblizenie. Ale przedtem radzilabym pocwiczyc na strzelnicy, zeby czasem wlasnego noworodka nie ubic.
UsuńA z łańcuszkiem przypomniała mi się moja osobista historia. Tuż przed odlotem z Polski odwiedziła mnie ciotka i na długą samolotową podróż podarowała mi łańcuszek z jakaś świętością, miał mnie chronić, ja to raczej odebrałam odwrotnie znając ciotki stosunek do mnie, wiec szybko pozbyłam się łańcuszka.
OdpowiedzUsuńAni chybi chciala Cie ta Ciotka zauroczyc! Nie bardzo jestem pewna, czy zle spojrzenie i lancuszki dzialaja tez na doroslych, ale mysle, ze dobrze zrobilas pozbywajac sie zlego lancuszka, do tego jeszcze ze swieta bozia czy tam innym JP2. Gdybys go miala, pewnie nie dolecialabys do celu.
UsuńNo obejrzałam, teraz nie jest ani trochę do śmiechu. Chłopak otwarcie mówi że musi być Sharia, bo to jest “authentic Islam” i tak ma być w całym świecie. No i jak będą w większości to zmienia Niemcy na państwo islamskie.
OdpowiedzUsuńMnie zaniepokoiło że powiedział “..we are ordered to occupy Germany..” (rozkazano nam zająć Niemcy) i jeszcze “..Islamic obligation to occupy Germany” (islamski obowiązek okupować Niemcy)
Zwlaszcza ze obecna wladza prowadzi polityke zniszczenia i zislamizowania Niemiec. Nie jestem goloslowna panikara, ale pewien byly polityk wyglosil te teorie i wszystko wskazuje na to, ze tak wlasnie jest. A biorac pod uwage wypowiedzi niektorych niemieckich zielonych politykow (Niemcy powinny umrzec/zniknac czy tez, jak mowi obecny wicekanclerz Habeck, rzygac mu sie chce na te milosc do ojczyzny), musi to byc prawda, chocby nie wiem jak dziwnie brzmiala.
UsuńO to to u nas też tak jest że sami się wyzywamy od najgorszych, właśnie często ‘zieloni’ tak maja, ciągle biczujemy się za kolonializm, za to co było więcej niż 200 lat temu. Taka jedna senator robi protesty i głośno krzyczy że wypowiada wojnę ‘białym’, wygraza kijkiem aborygeńskim i ma duże poparcie właśnie w ‘białym narodzie’.
UsuńTo jakis swiatowy trend niszczenia panstw, ktore ciezka harowka wypracowaly sobie dobrobyt, teraz musza sie nim dzielic z pasozytami, byc na ich uslugi i jeszcze sie kajac, ze sa biali i maja co jesc.
Usuńekhm no nie uwierzysz, MJ wiąże wstążki na kwiatkach w tym samym celu...
OdpowiedzUsuńoraz taaak wiem i mam ubaw od zawsze, od zawsze torebą zamiatam wszystkie podłogi a czarne koty namiętnie przytulam.
owszem to jest zabobon i nie wyplenisz, bo sie przenosi z kato-pato -polo genami ;-)
Czyli poniewaz nie dalo sie na Tobie uwiazac czerwonej kukardki, MJ przeniosla ochrone przed zlym spojrzeniem na wlasne kfiotki? No tego bym sie po niej nie spodziewala! Z kosciola to przyniosla czy jak?
UsuńJa tez klade torebusie czesto na podlodze, ale jak podarowalam corce komplet nozy, to kazalam sobie cencika zaplacic :)))))
:-)))) co niedziela kościółek obowiązkowo ale mysle, że może jednak od babki Zofii sporo przejęła.
UsuńQrde, ja tez mialam babcie, z pewnoscia starsza od Twojej, ale moja babcia nie miewala takich odpalow z zabobonami. Pozniej tylko skwitowala, ze za jej czasow inaczej sie dzieci przewijalo i pielegnowalo, ale pediatria nie stala w miejscu, wiec przyjela nowe bez oponowania. Fajna mialam babcie, byla wprawdzie wierzaca, nawet przynalezala do Klubu Inteligencji Katolickiej (wiem, oksymoron, bo nikt inteligentny nie moze byc katolikiem, jedno wyklucza drugie), ale niespecjalnie odwiedzala koscioly.
UsuńNie wiedziałam, że mieszkańcy Łodzi byli aż tak przesądnymi ludźmi. Co do kotów i ciąży - moją koleżankę gdy była w ciąży drapnął kot i kazali jej natychmiast iść z kotem do weta by zwierzaka przebadano czy aby kot zdrowy. O ile dobrze pamiętam to mnie zabraniano coś jeść, ale to dlatego, że było w stanie półsurowym i mogły być jakieś tam bakterie groźne dla zdrowia-mego a nie dziecka. Ja się jeszcze jakoś uwinęłam z ciążą na przełomie lat 75-76 ale nie mogę powiedzieć, że zaopatrzenie dla niemowląt było wspaniałe - na szczęście istniały wtedy jeszcze sklepy komisowe i tam były ciekawsze artykuły dla maluszków- tam się zaopatrzyłam w butelki, smoczki i tzw. "suche pieluchy" czyli kawałek materiału ażurowego wkładanego pomiędzy ciało dziecka a zwykłą pieluchę tetrową i dziecko miało komfort "suchości" i nie odparzało się. To było dość istotne bo urodziła się w lipcu i były koszmarne upały.Była nawet tetra z metra w tekstylnych sklepach i koleżanka uszyła mi pieluchy. A druga koleżanka w tym czasie była w Iraku, skąd mi przysłała pampersy. Poza tym wszyscy mnie pilnowali bym nie kupowała czegoś za wiele w jednym rozmiarze bo dziecko wszak szybko rośnie.
OdpowiedzUsuńKazde drapniecie przez kota moze prowadzic do przykrej infekcji zwanej potocznie choroba kociego pazura, do tego nie trzeba byc w ciazy. Kotka mojej corki doprowadzila ja do chirurga w klinice, glebokiego ciecia i czyszczenia rany zadanej pazurem i w efekcie kilku dni gipsu.
UsuńJa rodzilam pierwsze dziecko w jeszcze gorszym kryzysie, bo w roku 1982, wtedy wyprawka byla na kartki, ale na te kartki dostalam 50 pieluch tetrowych i wystarczalo w zupelnosci. U nas nie bylo takich komisow, czesciowo kupowalo sie w Pewexie, czesciowo zaprzyjazniona farmaceutka zostawiala nam pod lada. Dzieki tetrowym pieluchom najstarsza krotko po pierwszych urodzinach robila na nocnik, najmlodsza w Pampersach chodzila trzy lata, wiec to "gryzienie" tetry w tylek nie bylo takie zle, dzieci szybciej przechodzily na nocnik. A jakie mysmy byly ekologiczne, co nie, Anabell? Nie produkowalysmy setek ton osranych pieluch jednorazowych.
Ach, te fakty ciezarno-niemowlece dawnych czasow!
OdpowiedzUsuńJak Ty spotykalam sie z poradami ale nawet nie przesadnie a co najwazniejsze oprocz tych ktore wydawaly mi sie praktycznymi, po prostu wypuszczalam drugim uchem.
Natomiast, jako ze rodzilam w roku 1972 i mialam bliznieta, te inne wspomnienia typu pieluchowego i zywieniowego , nie sa mile. W dodatku przez jakis czas, zanim dostalismy swoje mieszkanie, koczowalismy u moich rodzicow. To okazalo sie pomocne i blogoslawienstwem mimo ciasnoty gdyz moj macierzynski trwal tylko 4 miesiace wiec musialam wrocic do pracy i wtedy pomoc rodzicow okazala sie bezcenna. Jednak gdy sobie przypomne pranie pieluch i ciuszkow w mechanicznej pralce, suszenie, to az mnie ciarki dochodza. Skutkiem ubocznym tego naprawde pracowitego i meczacego okresu bylo to ze pozniej i teraz patrzac na wspolczesne mamusie i sluchajac ich biadolenia ile to roboty przy noworodku to mi sie chce smiac. A moj dom i nawet samochod byl zawsze czysty, nie bylo tak ze zaniedbany bo mam dziecko a nawet dwa i prace zawodowa. Chcac miec dzieci ladnie ubrane tez musialam polowac na ciuszki, duzo kupowalam w komisie a takze moje miasto mialo targ zwany Kaplanowka gdzie ludzie sprzedawali to co mieli zbedne ale glownie rzeczy przyslane z Ameryki - wtedy bylo duzo takich czyli mozna bylo znalezc, kupic i ubrac siebie i dzieci od stop do glow w ladne i nietypowe ubiory. Podaje przyklad z rzeczy niezbednych bo takim sa ubrania a obecnie ilez mamusie maja gadzetow pomocnych w wychowaniu, ile ulatwien - i jeszcze narzekaja. Przypomnialo mi sie ze chwile zeszlo zanim udalo mi sie kupic wozek dla blizniakow - teraz by takiej trudnosci nie bylo, wszystkiego pelno do koloru i wyboru.
Wracajac do zabobonow - nie dziwi mnie ze istnieja do dzisiaj a takze mysle ze w krajach trzeciego swiata sa jeszcze bardziej popularne. To taki zarazek co siedzi w ludziach raz na zawsze.
Ja mialam swietne porownanie rodzenia w Polsce w kryzysie i rodzenia tutaj w normalnosci, poczawszy od traktowania rodzacej w szpitalu, opieki nad nia w trakcie i po porodzie, dostepnosci ciuszkow, butelek, wozkow i wszystkiego innego co potrzebne. Ale w Polsce bylam bardziej ekologiczna, wprawdzie troche wbrew swojej woli, bo gdybym miala wybor, nie uzywalabym pieluch tetrowych tylko wygodniejsze jednorazowe, ale teraz moge z duma opowiadac, jaka to ja bylam ekologiczna. No i bardzo kreatywna, moje dzieci byly ubrane jak laleczki, bo sama szylam, robilam na drutach i szydelku i ludzie zaczepiali mnie na ulicy, skad mam takie fajne ciuszki. Z gadzetow mialm w Polsce tylko podgrzewacz do butelek, a mama wystala mi pralke automatyczna, wiec tyle mojego, ze nie musialam meczyc sie z Frania albo wrecz recznie.
UsuńTo dziala na tych, ktorzy w to wierza. Na innych nie dziala. Niektorzy tez mowia, ze lepiej dmuchac na zimne. Czlowiek jest dziwny w tych przesadach. Ale dziwnosc to jeszcze nic wielkiego. Istnieja gorsze przywary.
OdpowiedzUsuńMnie tylko zastanawia, jakim cudem ten zabobon jeszcze tak mocno sie w narodzie trzyma. Mamy przeciez XXI wiek, nauka robi postepy, mamy juz sztuczna inteligencje, robimy zdjecia planetom z bliska, do dyspozycji sa internety, a niektorzy nie pozwoliliby sobie obciac koltuna i wierza w moc sprawcza czerwonych kokardek. I w boga.
UsuńMoja szwagierka miała na wózku i medalik, i czerwoną wstążeczkę. Moje dzieci nie miały nic, więc teraz widzę, że się cudem uchowały :) Też mam dzieci z tamtych lat - 80 i 84, więc wiem, jak było. Przy pierwszym nie miałam nawet pralki, prałam ręcznie, a, powieść bym mogła napisać. I tak zgadzam się z tym, że teraz młode mamy mają wszystko, a i tak im stale źle i trudno. Takie wygodne pokolenie. Z tym martwieniem nie wiedziałam, ale starszego mam mańkuta, ale tą swoją lewą łapką robi wszystko lepiej, niż ja prawą :D Teściowa "wklepała" mi parę zabobonów, a ja zaraziłam nimi dzieci. I tak jak dostaną buty albo coś ostrego, to muszą za to zapłacić grosika. Za buty, żeby nie uciekły, a za ostre, żebyśmy się nie pozabijali. Za chusteczki też trzeba zapłacić, żeby darczyńca przez nas nie płakał, ale kto dziś używa materiałowych chusteczek? No i za skarby świata nie postawię torebki na podłodze, lawiruję jak koń pod górkę, żeby tego nie zrobić. Bo jednak moje pieniądze bardzo chętnie uciekają :) A jak się dobrze grubosz (drzewko szczęścia) chowa, to w domu są pieniądze. U mnie każdy grubosz szybko umiera... :) I mogłabym tak w nieskończoność pewnie :P Ale kto wierzy w gusła, temu dupa uschła :D
OdpowiedzUsuńOstatnie zdanie najtrafniejsze! Stawiam torebke na podlodze i grubosze usychaja, wiec tego... niespecjalnie jestem bogata. Grosik (cencik) tez wzielam ostatnio za noze, chlopu buty kupilam, ale nie chce sie odczepic, za dobrze mu ze mna.
UsuńZanim urodzilam, tez pralam recznie, ale tuz przed porodem mama wystala mi pralke automatyczna, wiec juz mialam latwiej z pieluchami. Nie bylo latwo, ale ludzie bylo inni, bardziej przyjazni.
O czerwonej wstążeczce dowiedziałam się po urodzeniu obojga dzieci i uznałam, że to bzdura. Wiedziałam, że podobno nie można patrzeć na ogień, a konkretnie na pożar, bo od tego może się dziecku zrobić tzw. znamię ogniste. Na ogień patrzyłam często, bo na początku pierwszej ciąży byłam na spływie kajakowym i codziennie paliliśmy ognisko, a pod koniec ciąży widziałam przez okno pożar w sąsiednim domu. Córka nie ma żadnego znamienia. I w ogóle jakoś mi się dzieci uchowały.. Mój ojciec za to mawiał, że kobiecie w ciąży nie należy niczego odmawiać, bo wszystko takiej osobie myszy zjedzą, ale myślę, że to była przykrywka, żeby pobłażać naszym (siostry i moim) zachciankom. Zresztą ja zachcianek nie miałam, siostra owszem, np. na marynowane śledzie i kiszone ogórki :D Coś tam słyszałam o ścinaniu włosów, ale i z jednym, i z drugim dzieckiem w brzuchu chodziłam do fryzjera. Ale siadanie po turecku? Kurde, nie pamiętam, czy tak robiłam. I te łańcuszki? Włochate dzieci od zgagi i cała reszta? Czegóż to ludzie nie wymyślą! Zresztą tych wszystkich przesądów nie przekazały mi ani mama, ani babcia, ani teściowa, nasze rodziny były raczej mało katolickie :D
OdpowiedzUsuńO tym, ze kiedy sie ciezarnej czegos odmowi, moze naslac na dom myszy, tez slyszalam bedac w ciazy, ale mnie nikt nie rozpieszczal, mieszkalismy z tesciowa i wzajemnie sie nie lubilysmy, a moj ojciec mial kilkuletnia faze wyparcia mojego istnienia, nie byl nawet na moim slubie.
UsuńMoje tesciowa byla ewangeliczka, wiec nie tylko katolicy swiruja z zabobonami, ale mnie nie da sie latwo wystraszyc, a pozy tym wyjatkowo nie znosze, kiedy ktos usiluje mi ukladac zycie, wiec na zlosc robilam wszystko na odwrot :)))
Z tymi wlosami to kiedys slyszalam rozmowe u fryzjera. Przyszla dziewczyna z duzym brzuszkiem i chciala zrobic blond wloski, fryzjer radzil jej inne wyjscie ale ona wpadla w furie, wykrzyczala sie i trzasnela drzwiami. I wtedy inne panie zaczely gadac jedna przez druga, ze farba nie jest dobra dla zdrowia matki ani dziecka. Ze wlosy w ciazy zachowuja sie inaczej niz normalnie, komus sie wyprostowaly choc byly w kedziorach, innej zaczely sie krecic. Ze kobieta w ciazy zwykle nie jest zadowolona z uzyskanej fryzury bo jednak twarz czasem sie troche zmienia i wymarzona fryzura nie jest powodem do zachwytu. I wiele takich przykladow. Moze to stad ten przesad, zeby nie scinac?
UsuńFarbowanie to jednak chemia i rzeczywiscie nie powinno sie stosowac w ciazy, ale wylacznie dlatego, natomiast scinac mozna skolko ugodno, to nie ma zadnego wplywu na dziecko. I byc moze cos w tym jest, ze pod wplywem ciazowych hormonow wlosy zachowuja sie inaczej, ale glowy nie dam.
UsuńMoje przy wózku zawsze miały czerwoną kokardkę, bo mi to nie przeszkadzało, a kłócić się z Tatą nie chciało mi się. Co, do nie odmawiania czegoś ciężarnym, to pamiętam, że prawie płakałam na widok cytrusów, to był przełom lat 82/83, które były na kartki, dla dzieci. Brat męża kazał Teściowej kupić dla mnie grejpfruty, bo tak mi się ich chciało, bo cytryn i pomarańczy nigdzie nie było - okolice świąt. Dzień przed zdjęciem kartek, gdy wszystko było podliczone, tuż przed zamknięciem sklepu, u znajomych kupiłam dwa kilo cytryn, które w domu jadłam, jak jabłka. Dwa kilogramy w ciągu dwóch dni. Do dnia porodu, żarłam cytryny jak jabłka i Synuś, jak tylko mógł spróbować cytrusów, to chodził z cytryną w łapie i ją lizał, a później, jadł jak jabłka.
OdpowiedzUsuńOmatko!!! Dostalam slinotoku na sama mysl o tych cytrynach. Pamietam dawno temu byl taki program w TV Turniej Miast. I kiedys zadaniem do wykonania dla trebaczy bylo grac patrzac na ludzi jedzacych cytryny. No prawie im z tych trabek fontanny tryskaly. :)))
UsuńJa nie dalabym nikomu majstrowac przy wozku moich dzieci, bez wzgledu na intencje. Ani wozek, ani lozeczko nie mialy prawa byc zdobione kukardkami.
Moje doświadczenie jest takie: najbardziej zabobonne są osoby bardzo religijne.
OdpowiedzUsuńUjelabym to odwrotnie, ze osoby religijne sa jednoczesnie niezwykle zabobonne. Jedno wynika z drugiego, a oba z wylaczonego myslenia.
UsuńNie do wiary! Ale pato kato to właśnie połaczenie zabobonu, magii i wiary w świętość JP II.
OdpowiedzUsuńNiestety do wiary, zabobon krazy w katonarodzie i ma sie coraz lepiej.
Usuń