06 kwietnia 2024

Mam na imie...

 
... Zoraya i mam 28 lat i mieszkam w Holandii, a moja prosba o eutanazje ze wzgledu na wielkie cierpienie psychiczne, zostala rozpatrzona pozytywnie. 
 Zoraya ter Beek praktycznie przez cale zycie zmagala sie z autyzmem, depresja i zaburzeniami osobowosci typu borderline. Poza tym jest zdrowa fizycznie kobieta, wiec musiala stoczyc przed sadem batalie o prawo do godnej smierci. Bo choroby duszy nie widac, nawet przy pomocy rentgena, tomografu czy rezonansu magnetycznego, do duszy nie da sie zadna miara zajrzec i stwierdzic zaburzen. Tej choroby nie widac, a potrafi dokuczyc znacznie bolesniej niz np. zlamana konczyna. 
 Usmiercanie, choc moze tu lepsze byloby okreslenie uwalnianie Zorayi od cierpien doczesnych, ma sie odbyc w maju u niej w domu. Lekarz poda jej najpierw silny srodek uspokajajacy, pozniej lek, ktory zatrzyma serce. Jak w przypadku zwierzat, one tez dostaja najpierw srodek uspokajajacy i rozluzniajacy, a pozniej zastrzyk smierci. Bylam obecna podczas eutanazji dwoch moich zwierzat, szczurki Dunji i Kiry, towarzyszylam im do konca, przeprowadzalam ostroznie na druga strone przez Teczowy Most, choc  sama o malo nie umarlam z zalu i smutku. Bo dobrze jest umierac w obecnosci osob kochajacych, a ja nigdy nie zrozumiem ludzi, ktorzy nie zostaja przy zwierzeciu do konca, bo "sa na to za delikatni". Zostawiaja je w tej najgorszej w zyciu chwili same, a one przeciez wiedza...
 Zoraya opisuje, ze przejscie (tak to nazywa) odbedzie sie w jej mieszkaniu, na jej kanapie, bez pospiechu, moze wypija z lekarzem kawe, porozmawiaja, nikt jej nie bedzie popedzal, ona sama musi byc gotowa, sama musi dac znac, ze juz. Moze nawet zdarzy sie, ze odstapi od przejscia, w koncu jest to proces ostateczny i nieodwracalny, trzeba miec nie lada odwage, zeby popelnic samobojstwo, nawet przy pomocy innego czlowieka. Ja mam bardzo mieszane uczucia, z jednej strony jest to w moich oczach akt nieludzkiej odwagi, z drugiej srodek do odzyskania wreszcie spokoju poprzez bezbolesne "przejscie". Dlaczego bowiem mozemy okazac akt laski i bezwarunkowej milosci naszym zwierzetom, by skrocic ich cierpienie, a ludziom tego odmawiamy? Pod jej oswiadczeniem rozpetala sie prawdziwa burza komentarzy, od popierajacych w pelni jej decyzje po komentarze pelne krytyki i truizmow o ratowaniu kazdego zycia, przy czym wielu nie potepia eutanazji, popiera ja nawet, ale "tylko w ostatecznosci, w przypadku wyniszczajacego stanu, ktorego nie da sie naprawic". Ale jak to? Czy obecny stan Zorayi nie jest wlasnie taki, lekarze psychiatrzy poinformowali ja, ze nie ma juz mozliwosci dalszego jej leczenia, jej dolegliwosci psychicznych, a ona wlasnie wtedy zdecydowala sie na eutanazje. Czy to, ze jej choroby "nie widac", znaczy, ze musi zyc z nia dalej, bo jej stan jest zdaniem niektorych za malo wyniszczajacy, jak np. ostatnie stadium raka? Ci wszyscy "obroncy zycia" nie siedza w czlowieku, nie czuja jego bolu, moze zmieniliby zdanie, gdyby to ich dotknelo. Bo latwo szermowac sloganami, jesli nie dotyczy to tych przemadrzalcow. 
 Nikt przeciez nikogo nie zmusza ani do samobojstwa, ani do poddawania sie eutanazji, sa ludzie bardzo cierpiacy i zachowujacy optymizm, nie maja rak ani nog, a prowadza w miare normalne zycie, cierpia na powazne choroby psychiczne, ale walcza z przeciwnosciami. Tyle tylko, ze nie wszyscy sa jednakowi i dobrze byloby miec wybor. To jest podobnie jak ze skrobankami, nie chcesz, nie skrob sie, ale pozostaw wybor innym, bo nie wszystkie matki sa takimi super bohaterkami, ze chca zakonczyc normalne zycie wychowujac ciezko uposledzone czy kalekie dziecko. To jest dla matki koniec zycia, zwlaszcza w Polsce, gdzie zabrania sie terminacji ciazy, ale pomocy przy wychowywaniu i pielegnacji takiego dziecka brak. Ja na pewno nie chcialabym spedzic reszty zycia przy odsysaniu i przewijaniu dziecka, a pozniej doroslego czlowieka bez kontaktu, na pewno poddalabym sie aborcji i mialabym gleboko w dupie, ze kosciol chcialby mnie zmusic do czegokolwiek. Podobnie jest z eutanazja, nikt nikogo nie zmusza do poddania sie jej, moze niektorzy masochistycznie lubia jak im wnetrznosci z bolu wyrywa, ich sprawa, ja wolalabym tego uniknac.

72 komentarze:

  1. Duzo mogłabym w tym temacie mówić, pisać, tylko nie wiem czy chce czy powinnam. Bo to takie trudne, tak bardzo osobiste. Kilkanaście lat temu bardzo poważnie myślałam o tym, przygotowywałam się do eutanazji, nie była jeszcze wtedy możliwa w Au, wiec musiałabym lecieć do Europy. Przeczytalam też dużo na temat jak samemu zabić, najbardziej pamiętam film dokumentalny, trzy różne osoby umierające poprzez eutanazje, bardzo utkwił mi w pamięci pan w średnim wieku, z ta sama choroba co ja mam, on był w podobnym stanie niż ja wtedy, chodził z laska, nie wiem miałam wrażenie że za wcześnie podjął ta decyzje, tak jakby robił to dla żony, tak jakby chciał uwolnić ja od siebie niesprawnego, bo ona była ‘princess’.Kiedy miał podany lek nawet nie usiadła obok niego, pielęgniarka powiedziała jej żeby usiadła, nie objęła, nie przytuliła…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakas zimna sucz ta zona, lekarze nawet zalecaja byc przy zwierzeciu podczas usypiania, a co dopiero przy czlowieku, z ktorym spedzilo sie wspolne lata. Ale sa tacy ludzie, choc nie wiem, czy mozna ich nazwac czlowiekiem.
      Ja te kobiete rozumiem chyba bardziej niz wiekszosc, bo sama niejednokrotnie myslalam o zakonczeniu swojego zycia, choc tez fizycznie bylam zdrowa. Zabraklo mi jednak za kazdym razem odwagi. Ale wiem, jak czlowiek sie czuje, kiedy juz dluzej nie daje rady.
      Nie wiem, jak byloby, gdybym dostala diagnoze nieuleczalnej choroby, nie mialabym sily na wykanczajaca walke, jakies chemie i ograniczenia, bol, wiec chcialabym umrzec zawczasu, zanim strace godnosc. Jak Robin Williams.

      Usuń
    2. Też uważam że trzeba mieć odwagę żeby popełnić samobojstwo, też jestem bojaźliwa, jeszcze do tego boję się że może się nie udać i jakoś przeżyje, dlatego eutanazja ułatwia to i nie boli, widziałam na tym dokumencie, wystarczy wypić, kilka minut i zasypia się. Ale ja mam inne podejście, bo w tej ostatniej chwili (czasie) wolę być sama.

      Usuń
    3. Ja tez wolalabym byc sama, z lekarzem, bo on jest nieodzowny. Nie naleze do ludzi, ktorzy walczyliby o swoje zycie, pozbawiali sie godnosci, zreszta dla kogo i po co. Gdybym zostala zdiagnozowana, ze mam raka, nie podjelabym zadnego leczenia. Moze zaklepalabym sobie miejsce w hospicjum.

      Usuń
    4. Nie no, raka leczy się jak każda inna chorobę. Wiec nie rozumiem, przecież miałaś już różne leczenia i wyleczenia, brałaś takie ilości silnych antybiotyków, że kto wie czy to nie mocniejsze niż chemioterapia.

      Usuń
    5. Ale dla mnie leczenie raka jest nieakceptowalne i tyle, nikt mnie nie zmusi do podejmowania jakiegokolwiek leczenia, jesli ja nie bede chciala. A antybiotyki bralam, bo mnie bolalo, a na to sie tak latwo nie umiera.
      Ja juz nawet zaprzestalam badan profilaktycznych, nie robie mammografii czy kolonoskopii, bo mam to gdzies, nie zalezy mi na zyciu, bo jest ono gowniane.

      Usuń
    6. No to jak nie będziesz leczyła raka, możesz długo z nim żyć i będzie bolało i będziesz cierpieć i co wtedy. Może życie jest gowniane, ale nawet w gownianym życiu są piękne momenty, ba nawet więcej jak momenty - pójdziesz na spacer z Toyka, jest wiosna, jest pieknie, kwiaty, drzewa, pszczółki, ptaki i ptactwo wodne, wystarczy popatrzeć na te małe kacze pisklaki żeby się radować.

      Usuń
    7. Wiec chwilowo jeszcze nie umieram i na pewno pojde na spacer z Toya, bo jest ladna pogoda. A jak bedzie bolalo, to sa jeszcze inne sposoby odebrania sobie zycia, gdyby nie wprowadzili w Niemczech eutanazji.

      Usuń
    8. Są ludzie, którzy nie mogą nawet odwiedzać rodziny w szpitalu, bo przelewa się na nich ogrom cierpienia, wszystko odbierają bardziej empatycznie niż jestem to sobie w stanie wyobrazić. Więc z ocenami jestem ostrożna (choć oczywiście sama nie wybrałabym sobie takiego skupionego na sobie i swoich boleściach człowieka za partnera).

      Mąż walczył z rakiem, dzielnie jak tygrys, tłukąc raka wszystkim, co miał pod ręką. To bardzo zależy od osobowości, więc też trudno doradzać, a oceniać w ogóle nie ma sensu.

      (przepraszam, że wtrącam się Wam w wymianę opinii, zaciekawiłyście mnie po prostu)

      Usuń
    9. Monika, lubię jak ktoś dołącza do dyskusji. Też staram się być ostrożna z ocenami, ale zawsze mam jakieś swoje przemyślenia. I też walczyłam z moim rakiem z całych sił.

      Usuń
    10. Zoraya tez przeciez moglaby zyc dalej, jest fizycznie zdrowa, a wielu ludzi za chorobe upowazniajaca do skrocenia sobie zycia uwaza jedynie wyniszczajace nowotwory czy zaniki miesni, szklistosc kosci i im podobne. Takie wymierne, bo to co w glowie jest bardzo subiektywne.

      Usuń
    11. Ja zas wiem, ze walczyc z niczym nie bede, bo nie mam po co.

      Usuń
    12. Przepraszam, Moniko, ale nie nazwałabym tego empatią, bo gdzie empatia wobec tej osoby z rodziny, która właśnie cierpi w szpitalu? Mój syn w wieku dwóch lat trafił do szpitala, a ja... wyręczyłam się mężem, bałam się, że nie dam rady, że będę płakać i zwyczajnie uciekłam. Do dziś nie mogę sobie tego darować i po raz drugi nigdy bym tak nie zrobiła (syn wyzdrowiał, jest już dorosłym, dojrzałym mężczyzną). Nie mogę również odżałować, że nie było mnie przy umierającym mężu, choć wtedy to nie była moja decyzja, bo panował covid i nie dość, że nie wpuszczono by mnie do szpitala, to jeszcze byłam na kwarantannie. Gdybym mogła, byłabym przy nim do ostatniej chwili. Ostatnio umarła inna bliska osoba i nie mogłam się opędzić się od myśli, że musi przebywać na odizolowanym oddziale, samotnie, bez kogokolwiek bliskiego.
      Tak, to skomplikowane sprawy i ludzie różnie reagują, ale mimo wszystko dla mnie ważniejsza jest osoba, która nas właśnie potrzebuje, niż moje własne cierpienie psychiczne.

      Usuń
    13. Podobno "najlepiej" sie umiera we wlasnym lozku, w domu, w otoczeniu rodziny. Kiedys ludzie tak wlasnie czesciej odchodzili, bo bliscy chorowali w domach, a nie w szpitalach czy domach opieki, a smierc byla czyms tak absolutnie normalnym, ze nawet dzieci nie chronilo sie od obecnosci przy nieboszczyku czy pozegnan przy otwartej trumnie. Teraz wszyscy tacy delikatni, ze wola nie uczestniczyc w "przejsciu", nawet zwierzat.

      Usuń
    14. Ninka, empatia polega na współodczuwaniu bólu, nie na tym, że lecisz komuś z pomocą (pomaganie to jest efekt empatii, wynika częściowo z tego, że działając uciszamy własne emocje, więc w sumie pomagamy, żeby poczuć się lepiej, ale ... nie każdy tak potrafi, tzn. nie u każdego mechanizm poprawiania sobie nastroju przez pomaganie działa, bywa, że patrzenie na cudze cierpienie jest zbyt traumatyczne).

      Moja babcia umarła w domu po dwóch miesiącach umierania. Tak chciała. Dobrze się stało, że w sumie niezbyt długo. Tata był jej głównym opiekunem, bo moja mama psychicznie nie dawała rady (choć to ona jest córką rodzoną). Nie wiem co byśmy zrobili, gdyby to trwało dłużej. Pewnie dom opieki. I nie chodzi o to, że w domu leży umierający człowiek i nie chce się na to patrzeć, tylko o to, że przez te kilka tygodni nie śpisz, bo człowiek umierający już czasu nie liczy, nie wie, kiedy jest noc, a kiedy dzień. A brak snu uszkadza opiekunowi mózg, emocje, człowiek zaczyna się rozsypywać.

      Usuń
    15. Jak stac kogos na dom opieki, a jest to dosc kosztowny sposob ulzenia sobie w opiece nad chorym czlonkiem rodziny, to oczywiscie mozna sie nim wyreczyc. Jednak wiekszosci ludzi nie stac na wydawanie kilku tysiecy miesiecznie, wiec sami opiekuja sie chorymi czlonkami rodziny czy kalekimi dziecmi, nie spia po nocach, bo nie maja innego wyjscia.

      Usuń
    16. Uciszamy emocje? Serio? No to ja to odwrócę; ten, kto twierdzi, że ma empatię tak wielką, że nie może znieść tego bólu i cierpienia, koncentruje się na własnych emocjach i na tym, że on sam nie może tego znieść. To rodzaj egoizmu. Wiem, że pomaganie jest skutkiem empatii, ale nie zgodzę się z takim jak wyżej postawieniem sprawy. To nie jest łatwe, to nie jest uciszanie emocji. Moim zdaniem to jest tak mocne współodczuwanie, że ważniejszy staje się ten ktoś niż my sami. Owszem, samopoczucie sobie do pewnego stopnia poprawiamy, bo możemy powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy zrobić. Ale tak jest z każdym "dobrym uczynkiem" - dlaczego to umniejszać? Ja nie chcę wartościować ludzi w taki sposób, po prostu nie wyobrażam sobie opuszczenia kogoś w takim momencie - ani człowieka, ani zwierzęcia.

      Usuń
    17. Mam dokladnie takie samo zdanie, takie nastawienie jedzie lekko egoizmem.

      Usuń
  2. Wracajac do tej dziewczyny o której piszesz, bardzo ja rozumiem. Nie, nigdy nie oceniam, dla mnie wolność, wiec i podejmowanie takich decyzji, jest bardzo ważne, jej życie, życie nie do wytrzymania, wystarczająco długo żyje żeby wiedzieć czy chce tak dalej żyć czy zakończyć te męczarnie, to jest jej dezycję, wiec nikomu nic do tego.
    Ludzie są różni i na pewno są tacy co żyją z bardzo poważnymi chorobami psychicznymi i przeżywają okrutne męki każdego dnia, ale żyją, nie popełnia samobojstwa, nie poproszą o eutanazje, bo dla niektórych nawet kilka radosnych minut w ciągu dnia wystarcza żeby mieć nadzieję i chcieć żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To straszne otrzymac od lekarza komunikat, ze wszystkie metody leczenia zostaly wyczerpane, ze lepiej nigdy juz nie bedzie, a ja akurat wiem, jak dotkliwie boli dusza. A ja przeciez mam "tylko" depresje, ona miala dodatkowo inne choroby. Przy czym ja dodatkowo mam w domu nieprzyjazna atmosfere, brak zrozumienia i wsparcia. Kiedys pewnie w koncu sie odwaze.

      Usuń
  3. Niedawno po raz drugi obejrzałam film amerykański “Blackbird”, nie wiem czy jest po polsku wiec nie podaje polskiego tytulu. Dla mnie taki film, który przybliża dlaczego ktoś podejmuje decyzje eutanazji, jak rodzina radzi sobie, no i jak to odbywa się, w tym przypadku mąż zresztą lekarz pomaga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moge sobie wyobrazic, jak zareagowalaby moja rodzina, oprocz glupich uwag typu, ze inni sa bardziej chorzy czy tez maja gorzej, zebym brala sie w garsc, pewnie jeszcze bylaby zlosc, ze odchodzi ta, ktora jest na zawolanie i to pewnie oni mieliby poczucie krzywdy, ze ich zostawiam, a wiec oprocz powyzszego, nie mialabym cienia wsparcia. Nie mam dzisiaj, nie mialabym w ostatniej godzinie. Tylko gniew i pretensje.

      Usuń
    2. No zobacz, taki poważny temat, już się wcześniej popłakałam a teraz Ty mnie rozśmieszasz jak zareagowałaby Twoja rodzina, no i może masz racje, jak by nie było nikt tak dobrze nie posprząta mieszkania jak Ty i pieniążki też zarabiasz.

      Usuń
  4. Tak, jestem jak najbardziej za. Człowiek powinien mieć wybór. Jesteśmy litościwsi dla zwierząt niż dla ludzi. Nie każdy jest na tyle silny, by w sytuacji bez wyjścia popełniać samobójstwo. Nie oceniam. Sama chciałabym w razie W móc decydować o sobie. A na razie cieszę się, że nie muszę podejmować takiej drastycznej decyzji i bawi mnie każdy kolejny przeżyty dzień, nawet gdy nie jest zbyt radosny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jest szczegolna sytuacja, kobieta jest mloda i fizycznie zdrowa, wiec wiele osob odbiera jej chec odejscia jako fanaberie egzaltowanej pannicy. Niektorzy komentujacy posuneli sie do tego, ze proponuja jej oddanie narzadow potrzebujacym, skoro juz nie chce zyc. Traktuja ja niezwykle przedmiotowo.

      Usuń
  5. Każdy powinien mieć wybór, ale poprzedzony badaniami, rozmowami z psychiatrą i psychologiem. Nie piszę tu, o osobach których życie uporczywie się przedłuża, ale o takich, które chcą odejść na własnych warunkach, mając czas na pożegnanie się, wybranie terminu. Tak samouważam, że kobieta powinna mieć wybór, czy urodzi chore, kalekie dziecko. To powinien być jej wybór. Również kobieta, po gwałcie, nie powinna być karana, oglądaniem dziecka poczętego z gwałtu. To powinien być również jej i tylko jej wybór.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko takie rozmowy z psychologami odbieraja czlowiekowi mozliwosc samostanowienia o sobie, bo jak psychologowi sie zachce, to napisze opinie, ze pacjent ma nie zostac uspiony, bo nie. Tylko lekarz prowadzacy, jakiejkolwiek specjalizacji, mialby prawo wyrazic opinie, ze choroba, ktora leczy, jest nieuleczalna i zostaly juz wykorzystane wszystkie inne srodki terapeutyczne.

      Usuń
  6. Niektórych chorób nie da się wyleczyć. Jest to oczywiste dla lekarzy medycyny klasycznej, przy czym psychiatrzy trochę odstają, bo trudno im to przechodzi przez usta. W takiej sprawie jak ta Zorayi rozumiem, że pacjent musi podjąć jakąś decyzję wspólnie z lekarzami. I skoro podejmuje decyzję o eutanazji, wierzę, że wszystko zostało skrupulatnie przemyślane, plusy przeciwstawiono minusom i coś im z tego wyszło. Sama kocham swoje życie, może też i dlatego rozumiem, że pogorszenie sytuacji odebrałabym bardzo, bardzo źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja od dziesiecioleci zmagam sie z depresja, wiec mniej wiecej wiem, jak czesto miewam kryzysy i najchetniej bym juz konczyla ze soba. Miedzy innymi dlatego skonczylam z wszelkimi badaniami profilaktycznymi, bo mi nie zalezy na dlugim zyciu. W Niemczech niestety nie ma jeszcze mozliwosci poddac sie eutanazji, choc sztab ludzi nad tym pracuje, ale ostatnie slowo ma sad najwyzszy, a jak dotad brzmi ono NIET.

      Usuń
    2. Z perspektywy człowieka zdrowego i zadowolonego uważam, że śmierć jest przereklamowana. Ciągle to powtarzam, gdy idę na grób babci. Miała genialne geny, mogła dożyć do stówy we względnym zdrowiu, ale (przypuszczam, że) ostatnie 15 lat to już była galopująca depresja. Nie leczyła się, chorowała na wszystko, a i tak organizm walczył do 90-tki. Teraz babcia leży na cmentarzu. I po co było się jej tak spieszyć? Nie ma jej, a kwiaty kwitną. Śmierć jest przereklamowana. Oczywiście, jestem za prawem do eutanazji (niemniej jednak: spójrz na zdanie pierwsze i przedostatnie).

      Usuń
    3. Z perspektywy człowieka zdrowego i zadowolonego nigdy nie ogarniesz, czym jest depresja i chec zniszczenia samego siebie, dla chorych smierc nie jest przereklamowana, a to, co napisalas, swiadczy jedynie o braku elementarnej wiedzy o tej chorobie.

      Usuń
    4. Mam wiedzę na temat tej choroby. Piszę jedynie, że jej elementem jest perspektywa, nastawienie psychiczne, które jest z gruntu fałszywe (dlatego jest to choroba, bo nie odzwierciedla tego, co oferuje nam rzeczywistość): przecież umrzemy wszyscy, a potem nic się nie wydarzy (w sensie: śmierć nie jest żadną ulgą, tylko niebytem).

      Usuń
    5. O jakim Ty "nastawieniu psychicznym" zaburzonego czlowiek piszesz? Ty mozesz sie nastawiac, on nie. Chory nie odbiera smierci jako niebytu czy innego stanu, chory nie mysli racjonalnie. I to znow swiadczy o tym, ze moze poczytalas cos o depresji, ale ta teoria nijak ma sie do tego, co chorzy ludzie mysla czy odczuwaja.

      Usuń
  7. Jestem za legalizacją eutanazji. Tak jak piszesz, oszczędzamy naszym zwierzakom bólu i cierpienia, a człowiekowi nie. Bo co?
    Towarzyszę od lat osobie zmagającej się z rakiem, choroba posuwa się powoli. Wielokrotnie rozmawialiśmy o eutanazji. Mój chłop zdecydował, że gdy przyjdzie czas, to on się podda eutanazji, a ja go całkowicie rozumiem i popieram. A jest to osoba bardzo pozytywna, ciesząca się życiem. I dlatego życie w bólu, cierpieniu do niego nie przemawia zupełnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez postanowilam sobie, ze jesli mialabym swoje zycie jakos drastycznie ograniczac lub zmagac sie z bolem nie do wytrzymania, to wole umrzec. Tyle, ze w Niemczech jeszcze nie ma umierania na zyczenie, ale nazbieralam sobie juz duzo tabletek nasennych i sama sobie moge pomoc.

      Usuń
    2. Koleżanka mojej Mamy też to wykoncypowała. Tylko wymieniaj te najstarsze na świeże, bo nigdy nie wiadomo, czy stare zadziałają dobrze.

      Usuń
    3. Tak, ja tez pilnuje dat przydatnosci do spozycia.

      Usuń
    4. Agniecha, podobnie było z moim mężem, ale to był rak, którego przeżywalność wynosi maksimum 5 lat, a wyleczenie dotyczy nielicznych przypadków. Mąż przeżył 2,5 roku jednak zabił go covid, co w ostatecznym rozrachunku było o tyle dobre, że nie musiał przeżywać tego ostatniego, najgorszego stadium choroby. A ja razem z nim.

      Usuń
    5. Podobnie pocieszamy sie z mama, dobrze sie stalo, ze tato dostal naglego krwotoku i zmarl, zamiast dusic sie jeszcze przez kilka miesiecy z rakiem pluc.

      Usuń
  8. Córka mojej sąsiadki (z Warszawy, nie stąd) jako nastolatka usiłowała popełnić samobójstwo, ale się jej to nie udało. Ale gdy już była pełnoletnia wyjechała z Polski, by, jak to określiła, zarobić na eutanazję. Nie mam pojęcia gdzie i w jakim charakterze pracowała, w każdym razie zarobiła na eutanazję i tuż po ukończeniu 30 lat wyjechała do Szwajcarii i poddała się eutanazji. Dziś miałaby 53 lata. Nie mam pojęcia co było przyczyną, że dziewczę w wieku lat nastu usiłowało popełnić samobójstwo- pamiętam ją jako ładną dziewczynę, która nie miała żadnych problemów w szkole. Jej młodsza o 5 lat siostra też nie ma pojęcia czemu ona podjęła taką decyzję. O ile to jej targnięcie się na swe życie można było podciągnąć pod jej reakcję na to,że rodzice się rozwiedli wkrótce po tym gdy na świat przyszła jej siostra, no ale czemu zdecydowała się odejść około 30 roku życia - nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sadze, ze rozwod rodzicow mial wplyw na jej niechec do zycia, ona musiala byc bardzo chora, cos jak Zoraya. Mlodzi ludzie sa odwazniejsi w aktach samozaglady, predzej sa w stanie odebrac sobie zycie niz dorosly, mlodzi tez czesto dokonuja samookaleczen. Ta corka Twojej sasiadki probowala odebrac sobie zycie, nie wyszlo, wiec postanowila dokonac tego z cudza pomoca, tak jest latwiej. Tak jest najczesciej, ze rodzina ma niewielkie lub zadne pojecie o tym, co dzieje sie w chorej duszy ich bliskiej osoby. "Przeciez byla ladna, dobrze sie uczyla, nie miala problemow..."! Czyzby? To dlaczego chciala sie zabic? Tyle najblizsi wiedza, co chca wiedziec, ale wygodniej jest nie zauwazac. Jak u mnie.

      Usuń
    2. Niesamowita historia tej dziewczyny. Jak bardzo trzeba mieć dosyć życia żeby dojrzeć do takiej decyzji, wyjechać na Zachód żeby zarabiać na eutanazje i dokonać tego.

      Usuń
    3. Wiem, ze w Szwajcarii mozna za dosc spora kase dokonac samobojstwa czynnie wspomaganego, ale nie mam pewnosci, czy nie dotyczy to jedynie obywateli tego panstwa. Doczytalam, ze organizacja Dignitas, pomagajaca chorym ludziom przy odbieraniu sobie zycia, akceptuje rowniez cudzoziemcow, ale KAZDY przypadek jest po smierci badany przez policje i prokurature, zeby wykluczyc naduzycia.
      Ceny wahaja sie od 4000 frankow dla Szwajcara do 10000 dla cudzoziemca, to troche ponad 10000 euro.

      Usuń
    4. Zgadza się. My też sobie posprawdzaliśmy.

      Usuń
    5. Troche drogo, ale chociaz blisko, zreszta moze cos sie zmieni w Niemczech do czasu, gdybym potrzebowala.

      Usuń
  9. Ja tak tylko odnośnie leczenia/nie leczenia raka. Wiele odmian nowotworów obecnie jest klasyfikowanych jako choroby przewlekłe, nie od razu terminalne, więc nie jest tak, że prosto z gabinetu lekarza leci się do hospicjum zabukować sobie miejscówkę ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod warunkiem, ze tego raka zdiagnozuje sie na tyle wczesnie, zeby zdazyl zostac choroba przewlekla. Mojej znajomej odkryto raka okreznicy w zaawansowanym stadium, wiec odmowila wszelkich prob leczenia, bo bylyby to jedynie zalosne proby przedluzenia jej zycia, a o jakimkolwiek komforcie moglaby zapomniec. Zaklepala wiec sobie miejsce w hospicjum, gdzie przebywala kilka tygodni zanim umarla, ale przynajmniej z wlasnym odbytem.

      Usuń
  10. Przeczytałam post i wszystkie komentarze. Muszę sobie to wszystko przemyśleć, bo bardzo nie wiem, jak sie do tego ustosunkować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty masz przynajmniej wsparcie rodziny.

      Usuń
    2. To wszystko jest bardzo skomplikowane i nie biało-czarne. Dla nikogo nie jest łatwe. Ja sama mam wstręt do wszelkiego zabijania, ale nie wiem, co bym zrobiła, będąc na miejscu osoby pragnącej eutanazji. To nie takie proste. Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono...

      Usuń
    3. Dokladnie! Teraz mozemy sobie poteoretyzowac, ale nie wiadomo, jak bysmy reagowali, gdyby przyszlo co do czego. Smierc jest taka ostateczna.

      Usuń
  11. Szanuję zdanie ludzi, którzy podejmują taką decyzję. Jestem za legalizacją i możliwością. Tak samo jak za odłączeniem od maszyn. Czy dziwi nas odbieranie sobie życia wobec nieuchronnego kataklizmu, w obozie koncentracyjnym? gdy nie ma już nadziei a życie to jeden wielki ból? lub zbliża sie straszna śmierć?
    do tej pory czytałam, że przeciwniczkami eutanazji są katopato. dziwne. i nie dziwne. w końcu dla chrześcijan życie w ciele ziemskim ma być jednym wielkim cierpieniem. im większym tym lepiej. a z drugiej strony o co tyle hałasu, skoro lepszy świat czeka??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo samobójstwo jest grzechem, jako bunt przeciw woli bożej.

      Usuń
    2. A niech sobie katopato cierpia ile fabryka daje, niech wychowuja samotnie dzieci w stanie wegetatywnym, niech sie jeszcze dodatkowo samobiczuja i tna, niech rodza dzieci z gwaltow, to wylacznie ich wybor. Ale wara im od moich wyborow, skrobanek i samobojstw.

      Usuń
    3. @Agniecha, a prezerwatywa powoduje smierc przez uduszenie plemnikow. One podobno nawet krzycza, w kazdym razie jakis polityk slyszal.

      Usuń
  12. Ja też jestem za możliwością eutanazji, ale bardzo przemyślanej, popartej badaniami i poprzedzonej próbami odpowiedniego leczenia i psychoterapii (w przypadku chorób duszy). Myślę jednak, że przeciwnicy eutanazji to nie tylko bardziej lub mniej nawiedzeni obrońcy życia, ale i tacy, którzy uważają, że ta możliwość stwarza pole do nadużyć. Dla mnie to jedyny chyba argument, który każe zachować ostrożność.
    Ja sama kiedyś myślałam, że gdybym była nieuleczalnie chora, to nie chciałabym odejść nawet w cierpieniu, bo każdy bolesny oddech byłby świadectwem, że jeszcze żyję. Ale byłam wtedy bardzo młoda, a teraz już nie wiem. Nie wiem, ile bym wytrzymała swoich cierpień i cierpienia swoich bliskich.
    Smutno mi, kiedy czytam o Twoim życiu, o poczuciu samotności i kompletnego niezrozumienia. I nie potrafię dać Ci żadnej rady, nawet nie próbuję, bo jak wiadomo, dobrymi radami piekło wybrukowane. I kiedy się nad tym przysłowiem głębiej zastanowić, to ono jest naprawdę wiele mówiące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Polsce to nigdy nie przejdzie, ale nie trace nadziei, ze w Niemczech w koncu Trybunal Konstytucyjny wyrazi zgode. W katolandzie nawet plemnik w zuzytej prezerwatywie do zamordowane zycie poczete, a plód z cyklopia ma sie urodzic i zostac ochrzczony.
      A moje zycie jest jakie jest, wiec nie jestem do niego szczegolnie przywiazana i nie mam zamiaru tracic godnosci trzymajac sie go pazurami za wszelka cene. Chyba byloby mi szkoda wydac 10000 euro, wolalabym, zeby dzieci to dostaly, zabic mozna sie calkiem za darmo, choc wymaga to nieco wiekszej odwagi.

      Usuń
    2. Hmm... No po tym co teraz napisałaś to już całkiem nie kumam... Z jednej strony uważasz, że Jesteś niedoceniana, wykorzystywana, nierozumiana, m. in. przez dzieci, a zaraz potem wolałabyś dać im 10K zamiast sobie ulżyć w cierpieniu... Pisałaś kiedyś, że z mamą nigdy nie miałaś bliskich relacji, a teraz opiekujesz się nią, zamiast wziąć pod uwagę np. dom starców. Mąż też Ci czasem załazi za skórę, a mimo to trwasz przy nim. No sorry, ale dla mnie to swego rodzaju samobiczowanie, coś, z czym powinno Ci być bardzo nie po drodze jako osobie o dość jasnych i mocnych poglądach na życie. I nie, nie atakuję Cię w żaden sposób. Najzwyczajniej w świecie nie do końca rozumiem. :-o

      Usuń
    3. Uwazam, ze domy opieki (starcow brzmi bardzo brzydko) w Polsce nie sa odpowiednim miejscem dla starszych ludzi, personel stanowia przypadkowi pracownicy, ktorzy nie maja pojecia o opiece, zreszta co rusz wybucha jakis skandal ze zlym traktowaniem podopiecznych. Ty oddalabys bliska osobe, zwlaszcza nie majac mozliwosci osobistej regularnej kontroli? To jedno, poza tym, jakie by nasze relacje nie byly, to jest moja matka i poczuwam sie do opieki nad nia. Nam pieniadze nigdy z nieba nie lecialy, wszystko zarabialam ciezka praca, wiec uwierz mi, szkoda byloby mi wydac taka sume na luksusowa smierc, moje dzieci zrobilyby z tego lepszy uzytek, a zabic sie moge taniej.
      I tak, maz jest wyjatkowo wqrwiajacy, ale to skutek jego wieku i choroby, na ktora powoli zapada, czy dlatego uwazasz, ze powinnam go po ponad 40 latach zostawic?
      Jezeli tego nie rozumiesz, to nigdy nie zrozumiesz, nie mam po co nawet probowac tlumaczyc, tak zostalam wychowana.

      Usuń
  13. Znam sytuację w takich placówkach w Polsce, ale takiej nie miałamna myśli, bo wiem że mama mieszka z Tobą, w Niemczech. Sądziłam, że tam można znaleźć pomoc socjalną na lepszym poziomie niż w Pl i można mieć wgląd w opiekę. Co do wychowania i rozumienia... Hmm... nie jestem głupawą dzierlatką z zerowym pojęciem o świecie. Jestem dzieckiem PRL-u i ówczesnych metod wychowawczych. Mam dość dobrze i mocno wpojone zasady moralno-społeczne i może właśnie dlatego od jakiegoś czasu staram się (a raczej uczę) dystansować coraz mocniej od tego co trzeba/wypada, a co jest dobre dla mnie. Bo nikt nie zadba o nas tak jak my sami o siebie. A że w swoich postach jawisz się jako osoba raczej asertywna i potrafiącą stawiać granice, dlatego zapytałam akurat o to. Tak czy siak - peace please ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyobrazasz sobie, ze oddam matke do domu opieki, gdzie nie bedzie miala sie do kogo odezwac, a personel bedzie dzwonil do mnie z kazda bzdura, bo mama nie zna niemieckiego. To oczywiscie JEST jakas opcja, gdyby stan mamy pogorszyl sie na tyle, ze ja nie dawalabym rady sama, ale tak nie jest. I owszem, pomoc socjalna jest na niezlym poziomie, ale stan mamy nie stanowi podstawy do umieszczenia jej w domu opieki. Jest zdrowa stosownie do wieku, ma jasny umysl, wiec na jakiej podstawie mialaby ubiegac sie o miejsce w domu opieki? Panstwowe maja przepelnienie, a na prywatne mnie nie stac.

      Usuń
  14. Ok. Teraz już wiem, bo mi wyjaśniłaś:-) To jedna z zasad wyniesionych z domu - jak nie wiesz, to zapytaj. I już nie będę drążyła tematu :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym, ze Ty nie pytalas, a zarzucalas mi, ze sie uskarzam, a przeciez tak latwo wymiksowac sie z calej tej sytuacji.

      Usuń
  15. Dziwny jest ten swiat: jedni chca zyc za wszelka cene a inni za wszelka cene umrzec. I zrozum tu czlowieku wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie ma dwojga jednakowych ludzi, kazdy ma swoj gust i upodobania, a jak wiadomo, o gustach sie nie dyskutuje. ;)

      Usuń
  16. Też jestem za ucywilizowaniem śmierci,oszczędzeniem człowiekowi cierpienia,tortur, pozbawienia godności.Powinien mieć do dyspozycji nowoczesne środki medyczne do zastosowania w odpowiednim czasie.Co przy obecnym poziomie techniki,medycyny na pewno nie jest trudne.Powiem więcej - prawo do godnej śmierci powinno być zapisane w konstytucji,coś na zasadzie prawa do wolności.Jakkolwiek jestem pełna afirmacji zycia ale godnego,świadomego,nie "za wszelką cenę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, prawo do godnej smierci powinno byc zapisane w konstytucji, ale wiadomo, w katolandzie takie prawo nie przejdzie, bo dla przykoscielnych ludzka godnosc to fanaberia. Natomiast dziwi mnie, ze Niemcy okazuja sie byc jeszcze tak zacofani, ze nie daja prawa ani do godnej smierci, ani do adopcji dzieci przez pary jednoplciowe.

      Usuń
  17. Przyjaciółka podjęła ostatnio decyzję, że rezygnują z karmienia ojca pegiem. Czyli bezpośrednio do żołądka. Bardzo poważna decyzja, pełna mądrej miłości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te kwestie zalatwilam sobie sama odpowiednim oswiadczeniem, ktore ma moja rodzinna, zadnego sztucznego utrzymywania przy zyciu, karmienia i oddychania za pomoca maszyn. Gdyby wiec cos, to moje corki nie beda musialy podejmowac takiej decyzji.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Pozyczam Wam

  Bawcie sie w te wolne dni, jak Wam fantazja podpowie, odpoczywajcie, tankujcie energie na nowe wyzwania, objadajcie sie pysznosciami, spac...