10 kwietnia 2024

Obowiazek?

 Co i rusz wpada mi w oczy jakis artykul w internetach dotyczacy rzekomych obowiazkow, jakie powinni wypelniac czlonkowie rodziny lub ludzie wmanewrowani np. w chrzest. Z coraz wiekszym przerazeniem chrzestni pytaja w odpowiednich rubrykach, czy rzeczywiscie musza chrzesniakowi sprawic prezent za 2000 zlotych lub wiecej, tylko dlatego, ze sa chrzestnymi, bo tego sie od nich oczekuje, a oni nie maja, nie stac ich, nie chca po prostu ponosic tak ogromnych kosztow. Bardzo modne jest sporzadzanie list prezentow, a kosztuja one niejednokrotnie daleko wiecej niz podane przykladowo dwa tysiace. Pomijajac juz, ze kazda uroczystosc koscielna czy swieta koscielne, dawno zatracily swoj sens i obecnie chodzi w nich jedynie o pokazanie sie, zorganizowanie poczestunku jak na wesele i prezent dla dziecka. Niewazny staje sie jakis tam kolejny stopien wtajemniczenia religijnego, cala duchowa ceremonia, najwazniejsza jest kasa. I oczekiwania prezentowe, zeby sie zwrocilo. 
 Podobne pytania padaja, kiedy ktos dostanie znienacka zaproszenie na wesele, tym bardziej, kiedy jest sie gosciem przyjezdnym i pozostaje kwestia noclegow, ktore coraz czesciej goscie musza oplacac sami, malo tego, mlodzi i ich rodzice oczekuja jakiejs kwoty minimalnej w kopercie, zeby sie zwrocily koszty wesela. Po co zatem w ogole wyprawiac wesele, skoro na nie nie stac, brac trzeba kredyty w banku, a jego koszty maja ponosic goscie.
 Od dluzszego czasu ludzie opacznie rozumieja obowiazki wobec rodziny, teraz sa to glownie obowiazki finansowe, a przeciez rola chrzestnych to cos kompletnie innego od finansowania chrzesniaka, najlepiej przez cale jego zycie. Zaczyna sie od chrzcin - daj, potem w szkole - daj, ma urodziny - daj, imieniny - daj, osiemnastka - daj wiecej i tak bez konca. A podobno nie wypada odmowic, kiedy rodzice dziecka prosza na chrzestnego.  Jakie to szczescie, ze mnie juz nikt nie moze prosic o podobna przysluge, jestem apostatka i w kosciolach nie bywam, a do spowiedzi nikt by mnie nie zmusil. Byly zakusy, byly. Na szczescie moglam uczciwie odmowic.
 No i jeszcze jeden obowiazek, obowiazek babc na emeryturze do opiekowania sie dziecmi, zeby ich rodzice mogli realizowac sie zawodowo. Ja oczywiscie rozumiem, ze mlodzi wzieli kredyt na mieszkanie i jednej pensji za malo, zeby go splacac i jeszcze za cos zyc, ale trzeba przyjac odpowiedzialnosc za swoje dzialania, za wziecie tego kredytu i za urodzenie dziecka. Bylo wczesniej porobic kalkulacje, czy wystarczy na wszystko, a nie z gory zakladac, ze matka bedzie sie nudzic na emeryturze i pomoze, bo taki jej psi obowiazek. Coz, matki takie sa, ze pomagaja, moze tylko czasem westchna, ze nikt nie bierze pod uwage ich potrzeb. 
 Mamy znajoma, nazwijmy ja Krystyna, kiedy jeszcze mama chodzila do tego swojego Wigoru, tamta po dlugim oczekiwaniu dostala wreszcie miejsce i zaczela regularnie przychodzic. Kobieta dusza towarzystwa, pogodna, rozspiewana, piszaca genialne wiersze, wodzila tam rej, wymyslala nowe wyzwania, czula sie jak u siebie. Niedlugo, bo jej corka, majaca jakis wlasny interes, urodzila dziecko. No a wiadomo, ze jak sie jest wlasnym pracodawca, to raczej urlopy macierzynskie nie wchodza w gre, trzeba byc na miejscu i trzymac reke na pulsie. Krysia z bolem serca zrezygnowala z Wigoru, zeby pilnowac wnuczke. Kiedy ta miala pojsc do przedszkola, corka Krysi zaszla znow w ciaze i sytuacja sie powtorzyla, kolejne trzy lata w plecy. Kiedy i ten obowiazek zaczal dobiegac konca, zglosil sie syn, ze wlasnie urodzi mu sie dziecko i czy mamusia nie zechcialyby... Problem polegal na tym, ze syn byl spoza miasta, ale z dzieckiem nie chcial sie rozstawac, wiec biedna Krysia musiala podjac obowiazki u niego w domu i o ile podczas poprzednich epizodow nianczenia wnukow mogla choc spotkac sie ze znajomymi po poludniu czy w weekend, tak teraz utknela gdzies na zadupiu, gdzie wrony zawracaly, a asfalt na noc zwijali, tam nawet nie bylo sklepu. Tkwi tam i odlicza dni, kiedy bedzie mogla wrocic do siebie i byc moze do Wigoru, jak sie znow zwolni miejsce. No chyba, ze syn zdecyduje sie na kolejnego potomka, a odmowic nie bardzo chce i moze, bo zaraz padaja argumenty, ze siostrze dzieci nianczyla, wiec i jemu powinna pomoc. Zastanawiamy sie, jak dlugo jeszcze wytrzyma, jest coraz starsza, a male dzieci sa takie wymagajace. Juz nie smieje sie tak otwarcie, nie spiewa i wiersze tez przestala pisac. Gasnie, nie zdrowotnie, ale mentalnie. Kiedy skoncza sie wszystkie obowiazki, moze juz nie miec sily na swoje przyjemnosci.

45 komentarzy:

  1. Ze też nic mi takiego w oczy nie wpada jak Tobie, nigdy nie byłam chrzestna, rodzina daleko, żadnych weselnych zaproszeń, zupełnie wypadłam z obiegu, z takich wydarzeń.
    A historia pani Krysi nie tylko smutna, ale przerażająca. No kobieta straciła zupełnie wolność, nie ma swojego życia, no ja bym się chyba zabiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytam regularnie wiadomosci z Polski, a tam, miedzy doniesieniami politycznymi, sa wlasnie doniesienia religijno-towarzyskie i wciaz powtarzajace sie pytania albo skargi, ze ktos zostal chrzestnym, a traktuje sie go jak skarbonke bez dna, ze jego mieszkanie czeka na remont, a on/ona nie moze, bo wciaz sa jakies uroczystosci chrzesniaka i trzeba bulic. Dla mnie to jakis absurd, ale rodzice czesto wlasnie kieruja sie przy wyborze chrzestnych dla dziecka nie pokrewienstwem, a zamoznoscia rodzicow chrzestnych.
      Z babciowaniem u mnie jest tak, ze pomagam, ale nie pozwole nigdy we mnie orac i kiedy nie moge, to nie moge albo nie mam ochoty i to dzieci maja sie dopasowac do mnie, a nie odwrotnie. Na szczescie u mnie corki pomagaja sobie wzajemnie w opiece nad dziecmi, czesto biora te drugie na noc, zeby mama mogla miec wychodne.

      Usuń
    2. Tak o to chodzi że Ty decydujesz czy możesz pomoc czy nie, małe dzieciaczki sa fajne, kochane i śmieszne, wiec od czasu do czasu umilają życie babci. Tylko taka regularna dzień w dzień opieka nad dziećmi dla starszej osoby jest okrutna i może wykończyć.

      Usuń
    3. Zwlaszcza, ze ja jestem dosc stara babcia, pierwsza wnuczka byla po 60-tce. Kiedy ja sie urodzilam, moja babcia miala 45 lat i nie pracowala, kiedy moja najstarsza przyszla na swiat, moja mama miala 50, a na wczesniejsza emeryture poszla 5 lat pozniej. Ja jeszcze pracuje, musze ogarniac dom i opieke nad domownikami. Taka roznica.

      Usuń
    4. U Ciebie jest całkiem inaczej, niż to co opisałaś w Polsce u pani Krysi. Twoje córki nigdy nawet nie wpadłyby na taki pomysł żeby własną matkę wykorzystywać. Dziewczyny sa mądre, jako siostry mogą pomagać sobie z maluchami, poza tym stać je na to żeby w razie potrzeby załatwić płatna pomoc. Tak to widze.

      Usuń
    5. Moze by i wpadly, ale wiedza, ze nie ma co nawet probowac, bo ja od poczatku zapowiedzialam, ze nie i juz, a jak tak, to na moich warunkach. Dla mnie to zaden problem pomoc od czasu do czasu.

      Usuń
  2. doczytała do babć i teraz skomentuje : otóż musze być złym człowiekiem, że mnie nikt nigdy o bycie chrzestna nie poprosił ... :-OO
    oraz masz racje, to jest jedna wielka ściema i skarbona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, nie jestes zlym czlowiekiem, finansowo bys sie nawet nadawala, aleee... trza byc jeszcze poboznym, pojsc do spowiedzi, miec slub koscielny i takie tam, niewykonalne dla Ciebie warunki. :)))))

      Usuń
  3. oraz po Twoich wpisach Pantero utwierdzam się w przekonaniu, że nieposiadanie potomków, to był dobry pomysł, nie wykończyły mnie nerwowo durne nastolatki i nie doprowadzą do grobu szybciej, niż bym chciała wnuki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czesto sie zastanawialam, czy gdybym mogla przezyc zycie ponownie z ta wiedza, ktora mam dzisiaj, to czy zdecydowalabym sie na tego samego meza, na dzieci, a co za tym idzie na wnuki. I nie wiem, naprawde trudno mi na to odpowiedziec. Sa plusy i minusy mania i niemania potomstwa, nie wiem, co bym zrobila.

      Usuń
  4. Dzieciątko od 8 roku życia, czyli odkąd wróciłam do pracy, chodziło do żłobka, potem do przedszkola. W sytuacjach awaryjnych, gdy była chora, brałam opiekę nad dzieckiem chorym (L4). Teściowie byli oddaleni o 60 kilometrów, a rodzice jeszcze pracowali. Od nikogo niczego nie wymagałam. Uważam, że można poprosić o pomoc, ale to w drodze wyjątku, od czasu do czasu i nie za często, bo to ludzka rzecz. Ale całkowite przerzucenie obowiązków na rodziców czy teściów to kompletne nadużycie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, ja chetnie pomagam, ale gdy pomysle, ze bylabym zobowiazana zajmowac sie wnukami etatowo, to skora mi cierpnie. Na poczatku w Polsce mama troche pomagala, ale nie zapominaj, ze wtedy jeszcze ojciec mial mnie wykreslona z zyciorysu, wiec ta pomoc mamy byla przez niego ograniczana. Pozniej wyjechalam i bylam zdana wylacznie na siebie, raz do roku mama przyjezdzala na miesiac w odwiedziny, wiec czasem miewalismy wychodne.

      Usuń
    2. Dlaczego ojciec wykreślił Cię z życiorysu?!

      Usuń
    3. Dlugo by opowiadac, nie odpowiadalam jego oczekiwaniom, nie byl na slubie, a wnuki poznal, kiedy juz byly starszawe.

      Usuń
  5. *8 miesiąca życia, a nie roku

    OdpowiedzUsuń
  6. Szwagierka poprosiła mnie na chrzestną i trzymałam Trzeciego do chrztu. Potem kontakty się urwały wraz z moim rozwodem, szwagierka wywinęła mi hardkorowy numer i wykreśliłam ją z życia. Pewnego dnia, nie tak dawno, zadzwoniła, bo Trzeci się żenił i "wstydził się" mnie zaprosić, więc mamusia go wyręczyła w zapraszaniu mnie na ślub i wesele. Podziękowałam, odmówiłam i nie pojechałam. Krótka piłka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze zrobilas. Ja mam jedna chrzesnice, corke psiapsi z Florydy. Kiedy poprosili mnie na chrzestna, juz wtedy musialam uzyc podstepu, bo bym w kosciele nie przeszla, w aktach jest zapisany ktos inny. Na szczescie taki niepolski chrzesniak nie kosztuje tak duzo i nie wymaga bytnosci, bo moja bytnosc bylaby rownie kosztowna. ;)

      Usuń
  7. A ta Krystyna jest w moich oczach ostatnią frajerką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, i nie. Ale ja na jej miejscu nie zgodzilabym sie na taki uklad.

      Usuń
    2. Ja też nie. Aż się we mnie gotowało, gdy to czytałam.

      Usuń
    3. Co zrobisz? Sa takie matki-Polki pelne poswiecen, nawet wlasnym kosztem.

      Usuń
  8. Zastanawiam się, czy te artykuły są celowo pisane żeby obserwować jak się ludzie zacietrzewiają czy też może poziom skretynienia u niektórych osiągnął już apogeum? Nie wyobrażam sobie sytuacji, że ktoś mi wprost mówi co mam kupić dzieciakowi na komunię. Najprawdopodobniej byłaby to nasza ostatnia rozmowa, a dziecko dostałoby co najwyżej kartkę z życzeniami :-) Jedyne co mogę zrozumieć to prośbę o wpłatę pieniędzy na jakąś fundację zamiast kwiatów na ślub/pogrzeb i listę prezentów dla nowożeńców, z której każdy wybiera na co go stać, bo wiadomo, że niekoniecznie potrzebujemy na nową drogę życia zdublowanych prezentów typu małe AGD czy - jeszcze gorzej - pościeli wg gustu ciotuni ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety rok rocznie ta sama spiewka w internetach, z ta tylko roznica, ze prezenty maja byc coraz drozsze, a skretynienie osiagnelo poziom, na ktorym zabiera sie 9-letnie dziecko do fryzjera i na paznokcie. Ostatnio doczytalam, ze juz nie powinno sie dawac pieniedzy na komunie w kopertach, tylko kupic specjalne pudelko do tego celu. Nie wiem tylko, czy kazdy gosc musi takie pudelko kupic, zeby dac w nim pieniadze, czy wystarczy jedno.

      Usuń
    2. E nie, no jedno to chyba za mało... Bo jak się tym pochwalić? A jak jest ich dużo, od każdego z osobna, to można ustawić zgrabną wieżyczkę gdzieś na widocznym miejsce w pokoju "bombelka" i od razu w oko wpada jak przyjdą znajomi i zajrzą do pokoju :-p ;-) :-D

      Usuń
    3. Przed chwila przeczytalam, ze jakas chrzestna wyplakuje sie, bo matka bombelka-komunisty zasugerowala sztabke zlota na prezent. :)))))))

      Usuń
    4. Co chce poczytac wiadomosci, w oko wpadaja mi tematy komunijne, chrztowe albo weselne.

      Usuń
  9. Obowiazek? Mozna o tym powiedziec - przyjemnosc. Tak jak przyjemnoscia jest przebywanie z wnukami. Podobno "dziadostwo" i malolaty najlepiej sie rozumieja... Moze emerytki powinny sie starac o emeryture bezwarunkowa (bez warunkow wychowywania najnowszego narybku) jak tego nie lubia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamietaj, ze babciostwo i dziadostwo swoje dzieci juz wychowalo, wnuki mozna juz tylko rozpieszczac i kochac, ale bez przymusu, na wlasnych warunkach i od czasu do czasu, a nie codziennie. Babcie choruja, babcie chcialyby pozyc wlasnym zyciem na emeryturze, moze studiowac na uniwersytecie trzeciego wieku, moze podrozowac, uczyc sie tanca, znalezc sobie nowego partnera po owdowieniu, a nie MUSIEC.

      Usuń
  10. Chrzestną nie byłam, bo na rodzinne warunki ze strony Eksa byłam za biedna. Z mojej strony linia wygasa na mnie. I super. Nas nawet na komunie nie zapraszali, bo dawałam w prezencie biblię, parę groszy, a to nie prezent w tej rodzinie. I OK :) Wnuki niańczę, jak poproszą, ale dostosowuję do mojej pracy - mam już prawie 70, wciąż zasuwam jak motorek, więc nie ma opcji. Starszy ma pretensje, że nie niańczyłam - nie prosili, nie zapraszali do UK, to co się miałam wyrywać. Dziś ma już duże dzieci, ale rozpieszczone przez drugie dziadostwo, które ma kasę. Ja nie mam, nie pojadę na wakacje z dwójką nastolatków, bo sama tak naprawdę nigdy na żadnych nie byłam, taka ze mnie nędza z biedą. Z młodszym jeździłam, bo proponowali, mnie to urządzało, mogłam płacić tylko za swoją część noclegu w apartamencie i za jedzenie, jakbym nie chciała, nie płaciłabym. Zostawałam wieczorem z Łobuzami, nie bolało mnie to, bo po całodziennej włóczędze byłam szczęśliwa, a Łobuzy spały. Synowa zaproponowała mi wyjście z synem na miasto, podziękowałam :) Współpraca z nimi jest na zasadzie - wszystko mogę, nic nie muszę.
    Mnie taki układ odpowiada. Cenię swoją niezależność i życiową, i finansową. Nie mówię, że nie będę kiedyś potrzebowała pomocy, ale wiem, że mogę na nią liczyć. Na ślub dałam im równo tyle samo, nie brałam kredytu na wypasione wesele Pierworodnego, wyprawione na życzenie jego teściów. Młodzi nie mieli kasy, ale zastaw się, a postaw się. Była tam rodzina młodej, od nas 4 osoby, od nich 150. Dlaczego ja miałam za to płacić? Młodszy wyprawił wesele z przytupem, mnie aż cholera brała, że tyle wydali. Ale wydawali swoje, nic mnie do tego. Tam byłam zaopiekowana od początku do końca, bez fochów i wytykania, że tak mało daję (dostali i jeden, i drugi, identycznie - obrączki), z poleceniem: matka, siad, jesteś moją mamą. Więc na miejscu Twojej koleżanki zastanowiłabym się. Bo ma się tylko jedno życie. Miłość macierzyńska miłością. Ale kiedyś trzeba zdjąć różowe okulary i zważyć, ile można dokładać do interesu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz zdrowe podejscie do wlasnych i ich dzieci, szkoda tylko ze ... no wiadomo, ale nie przeskoczysz, bo chec musi byc obustronna. Nas bylo stac na wielkie wesele, ale nie chcielismy wyprawiac, byl obiad dla najblizszych i swiadkow u slubnego w domu. Ja nie znosze wesel. Chrzestna jestem, ale taka kombinowana, w aktach jest ktos inny, bo mnie by kosciol nie przepuscil :))) Moje corki nie chcialy slubow i wesel, mnie i tak nie byloby na nie stac, wiec bylo nam z tym po drodze, bo jak juz wspomnialam, nie lubie wesel.

      Usuń
  11. Nie wyobrażam siebie na miejscu tej twojej znajomej, tym bardziej, że pracowałam jak się wnuczki rodziły. Starsze dziewczynki mieszkają za daleko, żeby codziennie do nich jeździć. Przy najmłodszej jestem wyjściem awaryjnym, gdy jest taka potrzeba, bo w tej chwili zajmuję się Mamą. Na szczęście mam tylko jednego chrześniaka i nigdy nie było takich wymagań, co do prezentów, czy to na komunię, czy to na wesele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, Ty pracowalas, wiec sprawa ewentualnej opieki nad dziecmi sama sie rozwiazala, zanim jeszcze powstala. Moze byloby inaczej, gdybys nie pracowala, tak jak Krysia, ona byla pod reka, wolna, wiec nielatwo bylo jej odmowic.

      Usuń
    2. Chyba bym musiała się kłócić z drugą babcią u wnuczek, żeby je

      Usuń
    3. pilnować, bo już i tak była akcja, że najstarsza oświadczyła jej, że woli babcię Bogusię. Obraza majestatu była ogromna, a ja się starałam jej wytłumaczyć, że każda z nas jest inna. Niestety, ale tamta babcia jest babcią kościółkową.

      Usuń
    4. Masz madra wnuczke, przynajmniej wie, ze od kosciola wieje zlem, wiec i od babci kosciolkowej tez. Pewnie kazala jej sie modlic albo na roraty rano wstawac.

      Usuń
  12. Świniowata jestem, ale zawsze unikałam sytuacji bycia wrobioną w "matkę chrzestną". Ja co prawda jestem ochrzczona, ale nie mam bladego pojęcia kim byli moi chrzestni - w końcu była wtedy wojna i może sobie takimi drobiazgami nikt łba nie zawracał. Gdy chrzciłam córkę to matką została moja serdeczna przyjaciółka, ojcem przyjaciel mego męża, ale od razu mówiliśmy im, że my nie liczymy na jakiekolwiek profity dla dziecka z racji tego, że są chrzestnymi - po prostu spełniamy wymóg formalny i tyle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo kiedys tych chrzestnych bralo sie z lapanki, najczesciej bylo to rodzenstwo rodzicow. Ja tez ochrzcilam dzieci, ale z ich chrzestnymi nie mam praktycznie zadnych kontaktow. W ogole teraz zaluje, ze dalam sie namowic na chrzest.

      Usuń
  13. Chrzestnym jestem tylko w formie przysłowiowej, nie dosłownie, bo i tak mnie to nie kręci. Wymagań nie ma wobec mnie, więc podchodzę do sprawy ze spokojem i w sumie w zakresie jaki mi odpowiada. Obowiązki to rzecz daleka ode mnie i staram się unikać, zwłaszcza takiego typu o jakim piszesz.

    Miałem szansę obserwować jak zwiększała się w Polsce ilość animacji dla dzieci w TV czy kinach. Teraz faktycznie nie sposób nadążyć za wszystkim w tym temacie.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja chrzesnica zyje w USA, wiec wiadomo, niespecjalnie uczestnicze w jej zyciu, zreszta jej matka nie jest osoba roszczeniowa czy oczekujaca prezentow niemozliwych.

      Usuń
  14. Niedługo jedziemy na wesele do fajnych, młodych ludzi. I rozważamy właśnie, ile to jest "za mało", a ile to jest "w sam raz"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Wy jedni zastanawiacie sie, stad wlasnie internety roja sie od pytan, ile dac wypada.

      Usuń
  15. Dziwne są relacje w domu tej kobity, widać wyraźne, że sama ustawiła się w pozycji mebla użytkowego (jak przyjdzie co do czego, będzie zaskoczona, że tym meblem jest).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam jednak bardziej mieszane uczucia, bo kiedy ma sie dzieci, to jednak swiatopoglad jest nieco inny. I ja bym pewnie tez pomogla, pod warunkiem, ze nie pracowalabym, bo w przypadku jej corki chodzilo o wlasny biznes, w przypadku ktorego urlopy macierzynskie nie wchodzily w gre. Ale juz w przypadku syna z pewnoscia bym odmowila, szczegolnie ze pomaganie wiazaloby sie z wyprowadzka z domu.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...