22 kwietnia 2024

Technika, niech ja jasny szlag!

 Jak na osobnika w wieku emerytalnym, ktory dosc pozno zaczal zabawe z internetami, to ja i tak jestem alfa z omegom w kwestii obslugi lapkow, smartfonow, smartwatchow, telewizorow i innych wynalazkow wspolczesnej techniki. Sporo umiem, a jak nie umiem, to pytam gugla i albo robie sama, albo wolam helpunku w kierunku guru i jakos to leci. Wiem juz, ze jesli cos nie dziala, to bez paniki i tylko spokoj moze nas uratowac, ide z gory wyznaczona trasa i najsampierw resetuje, wylaczam z kontaktu, odczekuje, wlaczam - slowem podstawowe czynnosci, ktore i tak polecilby kazdy kumaty pomagier. Tak "reperowalam" internety czy telefon stacjonarny, smartfon albo reciver Polsatu, kiedy sie powiesil zawiesil. W 99% to dziala, zadzialalo nawet zdalnie, kiedy mamie (jeszcze wtedy bedacej w Polsce) "zepsul sie" telewizor i nic nie odbieralo. Polecilam wylaczyc reciver z kontaktu, wyjac karte, przetrzec ja, wlozyc z powrotem, wlaczyc cale ustrojstwo i... oczywiscie wszystko gralo i buczalo, a mama juz chciala wzywac mechanika do zepsutego telewizora. 
 Kilka dni temu jednak skapitulowalam przed technika. Internet mam w pakiecie z telefonem stacjonarnym, nie dalo sie tego telefonu jakos wykluczyc i brac sam internet, wiec wylaczylam go, schowalam do szuflady i w ogole nie uzywalam. Dlaczego? Po pierwsze primo bylam zasypywana jakimis reklamami, wciaz dzwonily jakies typy z ofertami, w tym typy z Telekomu, skad mam wlasnie ow internet. Poza tym kiedy dzwonil ktos normalny i wazny, a odbieral slubny, bo mnie akurat w domu nie bylo, nie moglam sie od niego dowiedziec, kto zacz i czego chcial, bo slubny albo pol nie zrozumial, albo nieuwaznie sluchal. Zadecydowalam wiec, ze telefon stacjonarny pojdzie na urlop, a wazne telefony trafia od razu do mnie, bo nosze komorke przy tylku zawsze i wszedzie. Lezal wiec ten stacjonarny do czasu, kiedy mama wprowadzila sie do nas. Bo mama glownie korzysta ze swojego smartfona, ale ma niestety dwie czy trzy kumpele, ktore nie umieja w whatsapy albo nie maja jeszcze smartfonow. Przy czym przez dluzszy czas nie korzystala z funkcji telefonu wlasnego smartfona, bo jak pamietacie, byla chryja z polskim T-mobile, ktory mamie zarzucal naduzycia roamingu. Czekalysmy wiec tylko niecierpliwie, kiedy skonczy sie jej abonament, a przez ten czas mama uzywala jedynie whatsapa i korzystala z mojego stacjonarnego internetu. Teraz ma niemiecka komorke i moze sobie dzwonic bez ograniczen, ale w miedzyczasie korzystala z telefonu stacjonarnego i tak zostalo.
 Ale ktoregos dnia na ekraniku sluchawki tegoz ukazal sie komunikat, ze brak polaczenia i nic sie nie dalo, ani z niego zadzwonic, ani do niego, wyjecie rutera z kontaktu, wielokrotne resetowanie, wymiana baterii - nic nie skutkowalo, wiec z komorki zadzwonilam do BOKa Telekomu i zaczela sie jazda. Facet wykazal sie anielska cierpliwoscia, serdecznoscia i rzadko spotykana dzisiaj szarmanckoscia, ja zas wykonywalam jego polecenia, przy czym wciaz musialam padac na kolana, bo ruter stoi u mnie na podlodze w przedpokoju. A z godzine zesmy we dwojke kombinowali jak kunie pod górkie, on probowal dzwonic, zdalnie dyktowal, co robic, ale sluchawka nadal pozostawala glucha. I nie, nie mogla byc zepsuta, bo swiecila i przez caly czas informowala o tym braku polaczenia. Wprawdzie udalo nam sie powolac ja znow do zycia, ale polowicznie, to znaczy polaczylismy sluchawke z baza, ale jakby to byla kolejna sluchawka, nie ta glowna. Bo w telefonie Gigaset mozna do bazy dolaczyc kilka sluchawek. No i na ekraniku pokazuje sie, ze to nr 2, ale to mi akurat zupelnie nie przeszkadza, bo i tak nie korzystam, a dla mamy jest wazne, zeby mogla dzwonic. 
 Tak wiec czasem technika nas przerasta, a ja po cichu podejrzewam, ze to ruter zaczyna sie kiepscic i pewnie niedlugo znow bede wydzwaniac do Telekomu, zeby przyslali mi cos bardziej nowoczesnego, bo nawet podczas naszych zmagan ten mily facet wyrazil opinie, ze ruter mam deczko przestarzaly. Tyle ze do tych pór dzialal, a teraz czesto wyrzuca mnie z sieci i wprawdzie zaraz przywraca, najczesciej sam z siebie, rzadziej musze ja te siec z powrotem lapac, ale dziala nadal. Jednak mnie te zaklocenia zaczynaja wkurzac, bo zdarzaja sie coraz czesciej. 

21 komentarzy:

  1. Bardzo nie lubię jak coś mi się psuje. Tylko jeden raz miałam sukces z pralka, bo jak nie używałam zobaczyłam że jest w niej woda, czysta woda, ale jednak nie powinna się gromadzić w bębnie. Wymyśliłam że będę zakręcać dopływ wody jak nie używalam pralki, no i tak robiłam, a po pewnym czasie postanowiłam sprawdzić i było wszystko dobrze woda sama uspokoiła się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamietasz moja przygode z pralka, kiedy rozwalila sie w niej mala poduszka osikana przez Bulke i pierze zatkalo cala pralke. Potraktowalam ja takim czyms zracym do przepychania rur i dzialala jak nowa. A slubny juz chcial nowa kupowac, bo stwierdzil, ze z tej nic nie bedzie. Dzialala jeszcze kilka lat, zanim umarla.

      Usuń
    2. Oczywiscie ze pamietam. Niezłą robotę miałaś wtedy, a Bułka nawet nie poczuła że to jej wina.

      Usuń
    3. Mialam ochote wsadzic do pralki tego szczajacego lobuza razem z oszczana poduszka. Dlugo trwal ten jej terror, ale wywalczyla sobie pozycje w domu i przestala znaczyc teren.

      Usuń
  2. no niestety urządzenia starzeją się szybciej niż ludzie ;-) rutery, telefony, lapki, telewizory, pralki....najlepiej wymieniać co roku albo zaraz po zakończeniu okresu gwarancji...rozumiem, ze technologia popyla i za chwile nic z niczym nie chce wspólpracować ale to jakieś wariactwo jest...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, wymienianie co roku to stanowczo przesada i dzialanie przeciw srodowisku, ja wymieniam, kiedy juz stare urzadzenie przestaje dzialac, szczegolnie ze tutaj malo kiedy oplaca sie cos reperowac, taniej jest kupic nowe. Ale router mam wypozyczony z Telekomu, wiec to oni musza mi dostarczyc nowy, kiedy ten sie zbiesi.

      Usuń
  3. Gratuluje tak elektronicznego umyslu ! W obecnych czasach jest nieodzownym miec takowy pod reka wiec dobrze ze masz. Im wiecej gadzetow tym czesciej moga wystapic problemy.
    Ja tak nie mam gdyz od eletroniki byl maz wiec wogole nie wdrazalam sie w tajniki urzadzen choc z malymi zakloceniami daje sobie rade.
    Zdarzylo sie ze gdy maz przesiadl sie na smartfon a ja mialam iPhone duzo wczesniej to musialam go szkolic i bylam dumna ze siebie ze w tym jednym przypadku wiedzialam cos lepiej od niego. Takze gdy wizytowalam ktores dziecko a on musial zrobic pranie to dzwonil do mnie by mu dac instrukcje obslugi pralki i suszarki. Doszedl by do tego samodzielnie ale szybciej bylo zadzwonic i wypytac.
    U corki jest podobnie jak u Ciebie - ona jest elektronicznym fachowcem - gdy sie zieciowi cos poplacze w jego gadzetach to zaraz wola corke o pomoc.
    My, teraz ja, trzymamy stacjonarny telefon bo nasz rejon jest tym zagrozonym przez tornada kiedy to moze powalic wieze przekaznikowe polaczen komorkowych a przewody telekomunikacyjne sa pod ziemia wiec to daje jako taka gwarancje ze sie ostana i bedzie mozna korzystac z liniowych telefonow.
    Obecnie truchleje by mi sie nic nie popsulo. Mam niby ochotnika do naprawy w razie czego, Craige, wspolpracownik meza - bardzo fajny i uczynny, czesto do mnie dzwoni pytac czy wszystko dobrze i czy nie potrzebuje elektronicznej pomocy.
    Przekonalam sie ze im wiecej urzadzen, elektroniki, tym wiecej mozliwosci zepsuc.
    Ogolnie widze ze starsi ludzie bardzo dobrze radza sobie z obecnymi technologiami, niektorzy nawet kochaja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja musialam sobie radzic sama, bo nie mialam pod reka nikogo, kto moglby mnie poprowadzic przez obsluge laptoka (dostalam od ziecia w spadku do nauki) i przez internety. Dzieci byly juz poza domem, wiec bylam zdana sama na siebie i uczylam sie na wlasnych bledach. Slubny jest takim antytalentem, ze praktycznie wszystko jest na mojej glowie, wlaczenie pralki, odkamieniowanie ekspresu do kawy czy nawet doladowanie jego wlasnej komorki. Jakbym tak umarla, to on zginalby zaraz potem.
      Doszlo do tego, ze czasem nawet moje wlasne dzieci o cos mnie pytaja, bo wiem to lepiej od nich. Ale sa rzeczy, ktorych nie umiem i nie rozumiem, a boje sie schrzanic, wtedy wolam guru, ale zawsze jest mi glupio, bo on nie chce za to pieniedzy.
      Teraz bedziesz miala corke pod reka, wiec nie straszne beda zaklocenia, no i w koncu dorobisz sie porzadnego nowoczesnego laptoka. :)))

      Usuń
  4. Widze ze musze wymienic laptop i zrobie to.
    Corka wymyslila ze wcale nie musze kupowac nowego skoro przeciez jest meza. Ona ma go u siebie bo wciaz cos w nim sprawdza, kontroluje itd. Troche potrwa zanim ustanie aktywnosc na nim ale pozniej rzeczywiscie mozna go "wyczyscic" i przejac - tylko ze mam jakas niechec do tego rozwiazania. Jesli musze zmienic to wole miec zupelnie nowiutki i nalezacy tylko do mnie. W tym pomysle nie chodzi o koszt tylko praktycznosc, wykorzystanie tego co juz jest.
    Musze znalezc dobry moment zeby jej to oznajmic, ta ma ochote na nowy a nie mezowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Slusznie, ja tez wolalabym nowy, a nie czyszczony, bo i tak sa w nim fluidy i wspomnienia. Ja wychodze z zalozenia, ze czastka czlowieka zostaje w urzadzeniu, ktorego uzywal i nie da sie tak dokumentnie wyczyscic, bo to cos nierealnego, niematerialnego. Moze niech ona wezmie tamten jako pamiatke po ojcu, moze niech dalej prowadzi z niego rachunkowosc i dokumentacje dla Was, a wlasciwie juz tylko dla Ciebie, a Ty zacznij swoje zycie od nowa, nowy stan, nowe mieszkanie i nowy laptok.

      Usuń
  5. Niezle sobie radzisz! :))) Z wiekiem coraz lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby mnie po drodze do geniuszu i nirwany jakas alzheimeroza nie dopadla. :)))

      Usuń
    2. Nie dopadnie a jak, pffe, bedzie brala w biegu udzial , to cie wyprzedzi. :))))

      Usuń
    3. Boszszsz... zebym zdazyla sie zabic, zanim do reszty zglupieje.
      Jak Robin Williams, on zdazyl przed choroba.

      Usuń
    4. No nie, ominie Cie! :))) Poleci w czorty.

      Usuń
    5. Choroba mnie ominie? Tego nie moge byc pewna, moge miec jedynie nadzieje, a dobrze wiesz, czyja to matka.

      Usuń
  6. Jeszcze przy początkach wchodzenia komputerów, to ja byłam guru dla mojej rodziny. Teraz guru jest mój zięć i jego brat, no i oczywiście córka. Bardzo nie lubię awarii ruterów i innych drobnych rzeczy, ale to jest nieuniknione. Z lapkiem nie zaprzyjaźniłam się do tej pory i łajza zrobiła mi numer nie z tej ziemi. Od połowy marca próbowałam się na nim zalogować do US, żeby rozliczyć podatek i cały czas pokazywał mi, że nie można. Uaktualniliśmy z zięciem mój profil, i już byłam cała w skowronkach. A tu zonk. Rozliczyłam podatek wreszcie przez tablet, a lapek pójdzie do zięcia, bo włączył sobie zaporę i trzeba będzie go ustawiać na nowo. Szkoda mi starego kompa, ale niestety siadło w nim chłodzenie i karta graficzna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od poczatku mojej "kariery" uzywalam lapka, ktorego odziedziczylam po zieciu. Nie ma nic lepszego, mozna sobie z nim latac po mieszkaniu, czlowiek nie jest zmuszony siedziec w jednym miejscu jak przy komputerze. Mozna ogladac telewizje i jednoczesnie zerkac w internet, co robie nagminnie. Teraz tez czesto patrze w telefon.

      Usuń
  7. Ciekawa jestem, co by było, gdyby tak na jakiś czas zdechły elektrownie i nie byłoby prądu. Lubię sobie to wyobrażać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet swobie nie wyobrazaj!

      Usuń
    2. W Niemczech mielismy namiastke, bo to zielone bydlo naciskalo na odlaczenie wszystkich elektrowni, najpierw pozbylo sie weglowych, pozniej wygasili wszystkie atomowe. A potem zaraz wybuchla wojna na Ukrainie i Niemcom nie wolno bylo importowac tanich paliw z Rosji. Produkowac jkuz tez nie bylo mozna, bo te wiatraczki i panele sloneczne to kropla w morzu potrzeb. Wynik? Ceny pradu tak poszly w gore, ze malo kogo stac. Ja podejrzewam, ze zieloni siedza w kieszeniach dostawcow tego drogiego pradu, bo jak inaczej wytlumaczyc ten jawny sabotaz? Francja dalej jedzie na atomie i ma w dupie zielonych, to czysta i tania energia, a Niemcy zostali z lapa w nocniku.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Zycie sie toczy

  Zycie toczy sie, a kostucha kosi i niespecjalnie przejmuje sie, czy ktos juz dosyc sie nazyl. Ale co znaczy dosyc? Kiedy nastepuje czas na...