31 lipca 2024

Ile ludzi tyle opinii

 No to mamy kolejna olimpiade, ktora trwa w najlepsze, ale juz mozna mowic o udanej... nie, nie imprezie, ale prowokacji, jakiej dopuscili sie Francuzi podczas inauguracji. Chodzi o slynna juz scene nawiazujaca do dziela mistrza Leonarda Ostatnia Wieczerza, odegrana przez jakies dziwolagi, chlopow przebranych za baby, jakis typowo glupi francuski performens, ze niby taka otwartosc (chyba arabskich odbytow, zeby latwiej bylo sie wslizgnac) i pomyslowosc, dystans do religii, ciekawe tylko, dlaczego do jednej. Chcialam w pierwszej chwili zamiescic tutaj zdjecie tej dosc kontrowersyjnej sceny, ale po pierwsze brzydzi mnie, a po drugie nie bede tym cudakom robila dodatkowej reklamy. Cos jednak musialo byc na rzeczy, bo organizatorzy przepraszali i gieli sie w poklonach, nawet wymyslili sobie, ze to nie o ten obraz wcale chodzilo, a o calkiem inny. Zalosne! Bo co jakies drag queen maja wspolnego ze sportem? Sie pytam? Aleee... no trzeba bylo podkreslic te przesadzona poprawnosc polityczna, calkiem jak Netflix, do urzygu.
 Znacie mnie, ja mam generalnie wywalone na wszystkie religie, kazda uwazam za szkodliwa, za zamulajaca umysly i za niebezpieczna. Kazda bowiem ma na sumieniu wiele istnien ludzkich, choc oczywiscie chrzescijanska najwiecej, a konkretnie katolicka. Bo to wlasnie chrystianizacja pochlonela najwiecej ofiar, 200 milionow czyli wiecej niz obie wojny swiatowe razem wziete, nie tylko w czasach zamierzchlych, ale calkiem wspolczesnie, zreszta co ja Wam bede mowic, poszukajcie u zrodel.  Mam wiec tej konkretnej religii wiele do zarzucenia, sama uwolnilam sie od niej odchodzac z kosciola, ale to jest moja prywatna sprawa. Rownie prywatne sa moje antyreligijne zlorzeczenia, natomiast to, co odwalili publicznie Francuzi, nawet mnie sie nie spodobalo. Jesli juz chca uchodzic za takich antyreligijnych, to proponuje posmiac sie z islamu. A czekajcie... zaraz... przeciez to juz bylo. W styczniu roku panskiego 2015 dwaj Francuzi algierskiego pochodzenia wdarli sie do redakcji satyrycznego pisma Charlie Hebdo i odstrzelili tam 12 osob, bo nie podobaly im sie karykatury Allaha czy tam Mahometa. To pisemko stapalo po bardzo kruchym lodzie, prowokowalo wszystko i wszystkich, nasmiewalo sie ze swietosci, zarowno islamskiej, jak i chrzescijanskiej czy judaistycznej. No to sie doczekali i przestali kozakowac na taka skale, przycichli, uszy i ogony po sobie. 
 To juz teraz wiadomo, dlaczego ofiara drwin padla tylko jedna religia, ze strachu przed zemsta, ale tez zeby tym drugim podlizac sie w ramach karykaturalnej do potegi poprawnosci politycznej, bo szkoda byloby, zeby Paryz zaczal plonac podczas igrzysk, dosc jest zametu z cala ich organizacja, zeby jeszcze prowokowac te czesc spoleczenstwa francuskiego i nielegalnej ludnosci naplywowej, ktora moglaby nie chciec posmiac sie z takiej niskich lotow satyry.
 Ale nie brak opinii, ze wszystko bylo w najlepszym porzadku, ze smiale i oryginalne, a ci, ktorzy protestowali przeciw bluznierstu, po prostu sie czepiaja. Bylabym tego samego zdania, gdyby wsrod gosci ostatniej wieczerzy czy tam innych bachanaliow starogreckich byly rowniez niewiasty w burkach, ktore z apetytem jadlyby szynke wieprzowa popijajac piwem.
 Na organizacje wydano niepoliczalne srodki, przedtem jednak wywieziono ze stolicy Francji bezdomnych, zeby nie psuli optyki w miescie milosci. Calkiem jak w roku 2012 na Ukrainie, gdzie przed mistrzostwami w pilke nozna gazowano masowo wszystkie bezdomne psy, one bowiem tez by psuly beztroski pobyt turystom. Bezdomni Francuzi i cudzoziemcy mieli wiecej szczescia, bo zyja i wroca kiedys, jak w Paryzu skoncza sie igrzyska.
 Ale z komentatorami moze byc krucho. Oni tam sa od komentowania wydarzen sportowych,  a nie wyrazania wlasnych durnych przemyslen. Pierwszy polecial polski dziennikarz sportowy o wiele znaczacym nazwisku Babiarz, za krytyke Imagine Lennona i nazwanie utworu wizja komunistyczna, nastepny byl Brytyjczyk Bob Ballard za seksistowska odzywke wobec australijskich plywaczek, ktore zdobyly zloty medal (Teresa, gratulacje!). Jak w takim tempie komentatorzy beda odsylani do domow, to ich do konca olimpiady nie wystarczy. Czasem wiec lepiej milczec i tylko wydawac sie glupim, niz odezwac sie i rozwiac wszelkie watpliwosci.
 
 EDYTKA. Z oficjalnego kanalu organizatorow olimpiady na youtubie zniknela transmisja ceremonii otwarcia, zamiast niej jest to:


 Gdyby sumienie organizatorow bylo rzeczywiscie tak czyste jak usiluja wszystkim sugerowac, czy usuwali by to watpliwe dzielo sztuki? I tak w internetach, jak powszechnie wiadomo, nic nie ginie. Wielka kupa kasy (z przewaga kupy) poszla jak krew w piach, a mogla zostac wydana madrzej, np. na wiecej lazienek dla zawodnikow w wiosce olimpijskiej, na lepsza organizacje wydawania jedzenia i na wieksze jego ilosci, bo dochodza skargi, ze nie wystarcza dla wszystkich, a kolejki w garkuchni sa za dlugie.




 Dzisiaj rano mam gastroskopie, wiec przydalyby sie kciuki, puffanie i ojojanie. Moze byc, ze odpowiedzi na komentarze ukaza sie z opoznieniem. Albo wcale, jesli nie przezyje zabiegu. Prosze wiec o wyrozumialosc.

29 lipca 2024

Koniec lipca

 I znow kolejny miesiac zbliza sie do konca, w Polsce to polmetek wakacji, u nas, a konkretnie w naszym landzie zbliza sie poczatek roku szkolnego. Hexa idzie do drugiej klasy, a Gapcio wkroczy hucznie w szkolne zycie. Mam juz przygotowane szkolne rozki (te tzw. Tüty), jedna wielka dla glownej osoby dramatu i trzy male, takie symboliczne dla rodzenstwa, zeby im nie bylo smutno. W ubieglym roku u Hexy dzieci mojej najmlodszej corki byly jeszcze za male na wlasne rozki, wiec taki maly dostal tylko Gapcio, w tym roku dostana wszystkie dzieci. Hexa ma rozpoczecie roku chyba 8 sierpnia, a Gapcio 10-go, bo starsze klasy musza sie przygotowac na powitanie pierwszakow, a poniewaz jest to tutaj wielkie swieto, wiec przypada zawsze na sobote, zeby pracujacy czlonkowie rodziny tez mogli w nim uczestniczyc. Matko, przeciez nie tak dawno bylam przy ich porodzie, a one juz w szkole.
 Nadchodzace dni bede miala bardzo pracowite i wypelnione, dzisiaj jedziemy z mama na kolejna kontrole, tym razem bedzie przeswietlana. Niestety mama jest za slaba na niewygodna jazde samochodem osobowym i pokonywanie schodow, wiec jedziemy znow transportem medycznym, na szczescie zalatwianie go nie jest specjalnie skomplikowane, ale trzeba miec zlecenie od lekarza rodzinnego. W srode ja mam gastroskopie, a zaraz w czwartek dentyste, kontrola i profesjonalne czyszczenie zebow. Ten 1 sierpnia u dentysty to byl wlasciwie termin mamy, moj byl we wrzesniu, ale zamienilam, bo mama chwilowo nie dalaby rady, a mysle, ze do wrzesnia na tyle wydobrzeje, ze bedzie mogla jechac ze mna autem i wysiedziec na fotelu. Niedlugo pozniej slubny ma termin na zabieg i bede musiala go tam zawiezc i odebrac, bo jemu nie wolno prowadzic, tako rzekl lekarz. Potem Gapciowe uroczyste przyjecie w poczet uczniow. No a 21 sierpnia mama zostanie znow przyjeta do szpitala na rehabilitacje, wiec do konca miesiaca i kilka dni wrzesnia czeka mnie codzienne tam jezdzenie. 
 Coraz weselej sie dzieje w Niemczech, kolorowe bandziory sa coraz bardziej zuchwali, a policja coraz bardziej bezbronna, za to politycy coraz smielsi w dzialaniach wbrew konstytucji. W niektorych miastach juz ostrzega sie ludzi, szczegolnie kobiety, zeby nie zakladaly na siebie zadnej bizuterii, bo ci straumatyzowani uchodzcy dostaja jeszcze wiekszej traumy, kiedy na cudzej szyi czy w uszach cos blyszczy, z tego stresu zrywaja blyskotki i znikaja szybko w tlumie. Albo lecza stres w jeszcze inny sposob, dzgajac nozem przypadkowych ludzi, nie za to, ze ktos krzywo na nich spojrzal, ale ot tak, dla zabawy. Dla takiego nawet wiezienie nie jest zadnym straszakiem, bo w niemieckim wiezieniu ma lepsze warunki, niz mial we wlasnym domu. A zawsze jest nadzieja, ze uznaja go za psychola i wyladuje nie w celi, a w szpitalu. Ale sprobuj czlowieku wypowiedziec zle slowo o nim albo o politykach, ktorzy w dupie maja Twoje bezpieczenstwo i zycie, bo ich interes i poprawnosc polityczna na pokaz sa dla nich wazniejsze, to masz jak w banku albo tlusta grzywne, albo odsiadke, wprawdzie krotka, ale w dokumentach pozostaje plama i mozesz nie dostac dobrej pracy, o ktora sie starasz, zeby i tak pol pensji oddawac panstwu w postaci podatku na utrzymanie Twoich oprawcow.

27 lipca 2024

To mnie sciskalo za gardlo

 Pamietacie wpis o bukiecie, jaki zamowilam pod koniec czerwca, z dostawa, na urodziny naszego ciezko chorego, a w zasadzie juz wtedy skazanego na smierc znajomego? Pozniej jeszcze odwiedzilam go, bo lezal w tym samym szpitalu co mama, ale na oddziale paliatywnym. Nie chcialam go odwiedzac, lepiej dla mnie byloby zachowac go w pamieci, jaki byl wczesniej, ale dla niego widocznie moje odwiedziny byly wazne, cieszyl sie, choc mnie juz trudno bylo zrozumiec, co do mnie mowil. 
 Kiedy w hospicjum zwolnilo sie miejsce, zostal przewieziony ze szpitala, ale dane mu byly juz tylko trzy dni. Odszedl. Przekazalam jego zonie i corkom wyrazy wspolczucia, ale nie mialam odwagi na odwiedziny, bo wiem, ile jest pracy i zamieszania przy organizacji ceremonii zalobnych w przypadku czlowieka dosc zasluzonego dla miasta. Byl nauczycielem, pedagogiem, tworca uniwersytetu dla dzieci, pisal i wydawal ksiazki, angazowal sie w lokalnej polityce, byl dobrym, kochanym i szanowanym czlowiekiem. Ze swoja zona przezyli razem 60 lat, w tym roku na wiosne swietowali swoje diamentowe gody, dostali rowniez gratulacje z ratusza. 
 Ale to ona zadzwonila, chciala sie wygadac, nie byc sama. To silna kobieta, pragmatyczna, nie plakala, za to pieknie mowila, co dane im bylo przez los, 60 wspolnych lat, pelnych milosci, ale i ciezkiej pracy, dzieci i wnuki, grono przyjaciol, ktore niestety tez juz zaczyna sie wykruszac, dlugotrwale zdrowie, ale nic nie moze przeciez wiecznie trwac. Choroba ujawnila sie nagle, choc musiala trwac juz przez dluzszy czas, bo szkody, jakie poczynila, nie daly zadnych szans na wyzdrowienie. W niecale pol roku przegral walke, rak byl bardzo agresywny i szybki w dzialaniu.  Dlatego ona jest teraz wdzieczna losowi za to cale z nim zycie i nie bedzie plakac, bo smierc jest przeciez czescia zycia, jego skladnikiem. A mnie przez caly czas sciskalo w gardle i to ja bylam blizsza placzu, mocno wzruszona jej pogodnym podejsciem do tej straty. Ale ja zawsze mialam oczy w bardzo wilgotnym miejscu, jestem placzliwa i latwo sie wzruszam.
 Kiedy umiera jakis "zwykly" czlowiek, najczesciej pogrzeb nastepuje szybko, w jego przypadku przygotowania do ceremonii trwaly od 15 do 26 lipca, kiedy to zaplanowana byla msza zalobna z mowami pogrzebowymi przedstawicieli szkol, lokalnej polityki i przyjaciol. Msza odbyla sie w starym, ich parafialnym kosciele ewangelickim. Znacie moj stosunek do wiary, a szczegolnie do polskiego kosciola katolickiego, tu jednak nawet w k-kat jest nieco inaczej, a w kosciolach protestanckich to juz w ogole. Msze celebrowala pastor-samiczka (pastorka? pastoralka?) i czynila to z nalezna czcia dla zmarlego i szacunkiem dla rodziny i pozostalych uczestnikow nabozenstwa zalobnego. Kosciol byl pelen, przemawialo kilka osob, ktorym lamal sie glos, ale ja sie jakos trzymalam. Ale kiedy na mownice weszla berlinska corka zmarlego i wyszeptala "Tatusiu", to pol kosciola wycieralo oczy. Oprocz dwoch piesni koscielnych, puszczana byla muzyka, ktora zmarly lubil, dwa utwory klasyczne, w tym "Marzenie" Schumanna i cos, co wprawdzie znam, ale tytulu nie pomne, jakas wloska canzona i na koniec Edith Piaf z "Nie zaluje niczego". W sumie calosc trwala poltorej godziny.
 



 Zlozenie do grobu odbedzie sie dzisiaj, ale dosc daleko poza Getynga, na starym cmentarzu nalezacym do majatku jego ziecia, w Hesji. Tam leza ziecia rodzice i inni czlonkowie rodziny, wiec on i corka zmarlego chcieli miec wszystkich rodzicow razem, zreszta taka tez byla wola zmarlego, ktory czesto przyjezdzal do majatku, pomagal w remoncie domu po smierci ojca ziecia. Tam chcieli spedzic z zona ostatnie lata w przygotowanej specjalnie dla nich czesci wielkiego domu. Nie udalo sie spelnic tych marzen, wiec chociaz "zamieszka" na rodzinnym cmentarzu.
 Dla mnie to juz za daleka droga, wiec mimo zaproszenia nie pojade. Rodzina prosila o wplaty na rzecz fundacji szkolnej, zamiast kwiatow.
 
Zdjecia z internetu.

25 lipca 2024

Lipcowa pelnia

 Kiedy przegladalam internety, wpadla mi w oko wiadomosc, ze 20 lipca nastapi koźla pelnia ksiezyca, ma on byc szczegolnie duzy i okazaly. Dlaczego jednak "koźla"? Niezawodny gugiel znal oczywiscie odpowiedz, bo gugiel wie (prawie) wszystko i oto, co ma na ten temat do powiedzenia:
 Pełnia w lipcu często nazywana jest "Koźlim Księżycem" (ang. Buck Moon) ze względu na to, że w tym czasie młode jelenie (ang. buck) zaczynają rozwijać swoje poroże. Ta nazwa pochodzi z tradycji rdzennych Amerykanów, którzy nadawali nazwy pełniom księżyca, aby łatwiej rozpoznawać pory roku i cykle przyrody.
Niby "ludy prymitywne" a ile w nich rzetelnej madrosci nabywanej przez lata i przekazywanej nastepnym pokoleniom. Ta zbiorowa wiedza zwyklych ludzi powstala poprzez obserwacje zycia, natury i ludzkich zachowan, umacniana doswiadczeniami, przypadkowymi odkryciami, przetrwala do dzisiaj, malo tego, wspolczesny czlowiek coraz chetniej wraca do "prymitywu", ktory okazuje sie byc zdrowszy od wspolczesnych wynalazkow i dobr. Medycyna ziolowa ma coraz wiecej zwolennikow, choc oczywiscie nie powinno sie bezrefleksyjnie rezygnowac z doswiadczen medycyny klinicznej. Ale ja przeciez nie o tym chcialam, a o pelni.
 Na jednym z blogow o zyciu na wsi we Wloszech przeczytalam o ciekawym zwyczaju wspolnych wedrowek w swietle lipcowej pelni ksiezyca, ogladalam zdjecia tego ziemskiego satelity na bezchmurnym wloskim niebie, pozniej podeszlam do okna, ale na skrawkach nieba widocznych miedzy gesta miejska zabudowa nie bylo nic widac. Kiedys pewnie namowilabym slubnego na wyjscie z domu, niedaleko, bo mieszkamy przeciez na skraju miasta i do rozleglego pola mamy przyslowiowy rzut beretem. Kiedys... bo teraz juz sie nie da. Zyjemy jak dwie calkiem sobie obce osoby wrzucone pod jeden dach, nie mamy ze soba praktycznie juz nic wspolnego, ani rozmow, bo nie da sie juz z tym czlowiekiem rozmawiac, ani niczego innego. On jeszcze niby normalnie funkcjonuje i ktos z zewnatrz moglby nawet nie zauwazyc, ze toczy go choroba. To jej poczatki, ale ja widze tempo, w jakim postepuje, jak bardzo ten czlowiek robi sie dla mnie obcy, jak coraz mniej do niego czuje, nawet wspolczucia juz we mnie nie budzi, tylko zlosc. Irytuje mnie sama swoja obecnoscia, wszystkim co robi, tym ze musze wciaz powtarzac polecenia, bo nie chwyta najprostszych zdan. Jestem przerazona tempem postepowania choroby, jego agresja i tym, ze zostaje z calym tym kramem sama. Od dzieci slysze, ze MUSZE miec cierpliwosc, bo on ma tyle lat i wiadomo, ze bedzie chorowal. Ani slowa o tym, ze moze by pomogly, a ja na pewno o nic nie poprosze. 
 W koncu dojdzie kiedys do przelania ta przyslowiowa ostatnia kropla, wyjde z domu i tyle mnie beda widzieli. Ja po prostu juz nie chce tak zyc, to jest ponad moje sily, glownie psychiczne.
  Nawet koźli ksiezyc nie chcial dla mnie zaswiecic.

23 lipca 2024

No Kasandra, nie inaczej

 W dniu kobiet tego roku snulam sobie czarne scenariusze, a wszystko to z powodu pierdykniecia Mety, ktore mialo miejsce 5 marca i pozbawilo na czas jakis wszystkich korzystajacych z metowych platform dostepu do tychze. W tym mnie. Do fejzbuka na przyklad, co mnie rozzloscilo, ale w koncu skierowalo moja uwage na inne tory, zajelam sie roznymi sprawami TO DO, a potem fejzbuczek wskoczyl na swoje miejsce. W sumie krotko trwaly te zaklocenia, ale juz wtedy zadumalam sie nad zaleznoscia calego naszego zycia od zawodnej techniki. Globalna gospodarka coraz bardziej polega na rozwiazaniach informatycznych, ktore nigdy nie byly i nie beda pozbawione w 100% bledow w oprogramowaniu. I im bardziej polegamy na rozwiazaniach technologicznych, tym czesciej mozemy sie spodziewac, ze albo odmowia posluszenstwa, albo zostana zhakowane przez wrogie sily albo nudzacego sie nastolatka. Bo nastolatki bywaja madrzejsze od specjalistycznych firm zabezpieczajacych, nawet Pentagon rozpisal konkurs na zhakowanie go i tenze konkurs wygral 18-latek, wszedl sobie na ich strony jak do toalety publicznej i wskazal ponad 130 bledow w zabezpieczeniach. Dostal nagrode, ale tym samym zdolal udowodnic, ze nie ma zabezpieczen idealnych i pewnych w 100%. A teraz wyobrazmy sobie, ze zamiast zdolnego nastolatka o dobrych intencjach, na jego miejscu siedzi haker od Putina czy tego tlustego Kimirsena czy jak mu tam z Korei Polnocnej, albo z Chin i postanawia sobie dla draki albo za pieniadze sparalizowac caly swiat, jak to mialo miejsce 19 lipca. Przestaly latac samoloty, odprawy na lotniskach nie byly mozliwe, banki nie mogly pracowac, podobnie firmy telekomunikacyjne, telefonia i telewizja, zadrzala gielda w Londynie i nie tylko, akcje spadaly, w USA przestal dzialac telefon alarmowy 911. Microsoft odsuwal od siebie wine, ponoc zawiodl system bezpieczenstwa i jego updatowanie. Jak zwal, swiat sie zatrzymal, a na usta pchaly sie pytania, jak dlugo to potrwa, czy i kto pokryje koszty i straty. 
 Z satysfakcja pomyslalam, jaka to ja jestem przewidujaca i cwana, ze nie korzystam z wirtualnych pieniedzy, nie place karta i nie uzywam online banking. Nie dam sie zmusic do nowoczesnosci, gdyz jest ona niezwykle zawodna, teraz ci bez gotowki nie beda mogli kupic nawet chleba, kiedy system zawiedzie i elektroniczne kasy odmowia wspolpracy, a ja wtedy wkrocze cala na bialo i zaplace gotowka. 😎
 No i mielismy swiatowy blackout, za sprawa jednej jedynej firmy, wprawdzie giganta, ale jak latwo bylo, prawda? Teraz sprobujcie sobie wyobrazic zhakowanie dostaw pradu, wody, zawiadywania szpitalami, komunikacja, ruchem powietrznym, morskim, no wszystkim, dostaw artykulow spozywczych, ale rowniez spraw znacznie powazniejszych, zagrazajacych calemu swiatowemu bezpieczenstwu, w postaci utraty kontroli nad przyslowiowym "czerwonym guzikiem", w wyniku czego pojda rakiety niosace ladunki nuklearne w obie strony swiata i ten swiat doszczetnie zniszcza. Wtedy nie pomoze nawet moje czarno jasnowidztwo i, o ile nie uda mi sie zginac od razu, to bede dlugo chorowac na popromienna, zmagac sie z jakimis zombie, kanibalami i innymi rabusiami, ktorzy najpierw zjedza moje zwierzeta, a potem mnie.
 A tak w ogole to wcale mi nie jest do smiechu.
 

21 lipca 2024

Niemiecki system zdrowotny

 Kiedys wzorcowy, najlepszy. Dzisiaj jeden z gorszych. Biada temu, kto zachoruje w Niemczech, kraju niegdys kwitnacym, o mocnej gospodarce, kraju pracowitych obywateli, wytyczajacych sobie cel i do tego celu konsekwentnie dazacych. Dzisiejsze Niemcy to panstwo chaosu azylowego, przemocy ze strony migrantow, atakow z uzyciem noza w takcie co kwadrans, gigantycznych cen energii, bankructw przedsiebiorstw i osob prywatnych, exodusu niemieckiego przemyslu, zniszczonej infrastruktury kolei niemieckich, zdewastowanych i od dziesiecioleci nie remontowanych szkol i systemie opieki zdrowotnej zrujnowanym przez ciezar finansowy masowej migracji. 
 W dzisiejszych Niemczech pacjenci ustawowego ubezpieczenia zdrowotnego czekaja absurdalnie dlugo, czesto na prozno, na wizyte u specjalisty, np. urologa, ginekologa czy dermatologa. Pamietacie, jak na wiosne moj smartwatch mi pokazal zaklocenia w ekg i tylko dzieki temu, ze termin w centrum kardiologicznym zaklepala mi lekarka rodzinna, mialam szanse na fachowa konsultacje, bo juz wtedy terminy byly zajete do konca roku, gdybym wiec sama chciala sie tam dostac, nie mialabym najmniejszych szans. Czas oczekiwania na termin u specjalisty to co najmniej trzy miesiace, nawet na wizyte przesiewowa w kierunku raka piersi u kobiet, a u bardziej "wzietych" specjalistow okres oczekiwania to najmniej pol roku lub dluzej. A to tylko wtedy, kiedy jest sie juz pacjentem w danym gabinecie, bo na zostanie nowym pacjentem nikt nie ma szans. Kiedys pisalam, ze probowalam dostac sie do pulmonologa, u ktorego juz przed laty bywalam. Mozna zapomniec, zaproponowano mi kogos w Northeim, a podobno i tak powinnam byc wdzieczna, bo moglam dostac miasto jeszcze bardziej odlegle. Oczywiscie zrezygnowalam, bo nie mam zamiaru nigdzie dojezdzac. Jesli cos mnie nagle trafi, to kazdy szpital ma obowiazek mnie przyjac, wiec mam w dupie profilaktyke generujaca dodatkowe koszty dojazdu.
 Konsekwencja takiej polityki sa choroby bardziej zaawansowane, zaostrzone, a leczenie opoznione. Kiedys lekarze dostawali jakies gratyfikacje za przyjmowanie nowych pacjentow, ale jakis madry inaczej polityk zlikwidowal te zachety finansowe, wiec lekarze w odwecie postanowili nie przyjmowac nowych pacjentow, wystarcza im roboty ze starymi. Malo tego, lekarzy jest mniej, sa wielkie niedobory specjalistow, sa ograniczenia w otwieraniu nowych gabinetow na danym terenie, wiec nie dziwie sie lekarzom, ze pokazuja rogi, nikt ich do niczego zmusic nie moze. Mowiac wprost: oznacza to, ze w kraju z dotychczas najlepszym systemem opieki zdrowotnej na swiecie, czas oczekiwania dla pacjentow objetych ustawowym ubezpieczeniem zdrowotnym wydluza sie jeszcze bardziej. 
 No coz, przyczyna jest ogolnie znana, najazd niespecjalnie zdrowych milionow pacjentow, ktorzy do systemu zdrowotnego nie wplacili ani centa skladek. Dla przypomnienia: lawina migrantow kosztuje wladze federalne i landowe ok. 50 miliardow euro rocznie  - pieniedza, ktorych pilnie brakuje, nie tylko w systemie opieki zdrowotnej.
 No ale obywatele, ktorym sie to nie podoba, ktorzy krytykuja bezrefleksyjne przyjmowanie nowych hord migrantow na utrzymanie przez niemieckiego podatnika, zarzuca sie rasizm, ksenofobie i faszyzm.

 

19 lipca 2024

Dwulicowosc i hipokryzja

 Ach, jakze sie ucieszyl flejowaty lupiezca, az podniosl swoje smierdzace siedzenie z lawy sejmowej, zeby poklaskac po wygranej w glosowaniu o depenalizacje aborcji. I nie, nie dlatego, ze chocby w najmniejszym stopniu chcialby chronic zycie poczete, ono jest mu dokladnie obojetne, chlop nienawidzi bachorow, czy to w zarodku, czy nieco podrosnietych, czemu dal swiadectwo, posylajac do diabla 10-letnia akredytowana oficjalnie reporterke sejmowa. On ma je w dupie, w przeciwienstwie jednak do kosciola, ktory jest mu jeszcze potrzebny w nadziei na ponowne rzady. Dziadek jest nieco oderwany od rzeczywistosci, podobnie zreszta jak ten z Ameryki, ale obaj dzielnie pra do przodu, bo nielatwo odspawac sie od koryta. Podobne poglady ma wiekszosc glosujacych przeciw, oni nie glosowali z przekonania, ale w interesie, swoim, partii czy kosciola. 
 Ja wrecz pasjami uwielbiam polskich katoli, wyznawcow na pokaz i do czasu, gdy coskolwiek nie zagrozi ich wlasnym interesom. 


 Mordy pelne swietych frazesow o zyciu poczetym i jego ochronie, ale juz samemu wychowywac dziecko uposledzone? Raz, ze to zbyt trudne dla rodziny, a dwa to wstyd przed ludzmi, ze taki heros poczal dziecie "wybrakowane". Dla ich interesu znajomi lekarze zrobia przysluge, przeciez to wyjatkowa sytuacja. Plebs niech sie meczy i buja, bo w jego przypadku ten polityk bedzie bronil zycia poczetego jak niepodleglosci, zeby wszyscy slyszeli, a szczegolnie kosciol.
 Kosciol, ktory ostatnio tak chetnie kupczy "rozwodami koscielnymi" czyli, jak wola to nazywac klechy, "uniewaznieniem malzenstwa". Czy wobec tego takie dlugoletnie malzenstwo, ktore zaowocowalo trojka dziatek i zostalo nawet poblogoslawione przez Wojtyle, jest obecnie uznane za niebyle, a jego owoce sa bekartami z nieprawego loza? Dla sasiadki pytam.

 
 I kogoz my tu widzimy jako goscia honorowego, ktory nawet podjal wysilek sam niesc kfiotki dla nowozencow? Toz to sam prezio, zaciekly obronca katolickich wartosci, a jakos nie przeszkadzalo mu, ze pan... ekhem... mlody porzucil rodzine. No coz, skoro w szeregach wlasnej rodziny prezia dzialy sie rzeczy (i sluby) nieslychane, grzeszne bardzo, czego wypukly dowod widac bylo na slubie numer trzy, to moze zobojetnial na sodomie z gomoria u swoich poddanych. Nie trafisz za pokretnymi zasadami hipokryty z Zoliborza, jemu i jego "podopiecznym" wolno wiecej, boc to elyta elyt, lepszy sort czy co tam jeszcze i wara chamom tuskowym od oceniania. No!


 Tak sie zastanawiam, dlaczego ci obroncy macic nie bronia obowiazku trzymania sie swoich, przed oltarzami poslubionych, wspolmalzonkow, przeciez o ile mi wiadomo, slub mial byc nierozerwalny i dopoki smierc... No coz, czego ja wlasciwie wymagam od katoli, ktorzy zasady wiary maja w gebach do przemowien, a sami postepuja, jak im wygodnie. Jak ten tutaj, najwiekszy obronca wartosci katolickich, gotow poswiecac zycie kobiet dla idei ochrony zlepka komorek.


 Albo ten stary oblech, pajac dwojga nazwisk, nazywajacy demokracje najglupszym ustrojem swiata, a feministki idiotkami, gloszacy nienawisc do unii europejskiej, co nie przeszkadzalo mu doic od nich niemale apanaze, popierajacy kare smierci i chlosty, odrzucajacy czynne prawo wyborcze kobiet, przeciwnik edukacji seksualnej, choc sam seksista i amator nieletnich. Trzykrotnie zonaty, ale majacy rowniez przychowek ze zwiazkow nieformalnych, ogolnie dzieciorob i o ile sie nie po mylilam w obliczeniach, to narobil ich dziesiatke.
 Zastanawia mnie, jak kosciol toleruje takich nomen omen czlonkow w swoich szeregach, ludzi, ktorzy juz dawno powinni zostac ekskomunikowani za swoja dzialalnosc i wypowiedzi. Aaa, gupie pytanie, przeciez wystarczy sie wyspowiadac i juz czlowiek od nowa niewinny jak ta leluja. 
 Tak tez pewnie zrobil caly ten korowod pisowsko-prawicowych zlodziei na skale dotad nigdy i nigdzie nie spotykana, poszli do spowiedzi, polkneli wafelek i teraz sa ciezko zdziwieni, dlaczego ciaga sie ich po komisjach, prokuraturach, odbiera immunitety, wsadza do kryminalu. Jeszcze ujadaja, jeszcze probuja atakowac, ze to polityczna zemsta czy represje, ale dowody sa nie do zbicia. Beda siedziec i to razem z tymi, ktorym sie jeszcze wydaje, ze sa nietykalni, tych siedzacych wysoko po trybunalach i sadach najwyzszych, oni tez odpowiedza za swoje czyny. Aaa, kler tez nie bedzie nietykalny, przestepcy w sukienkach tez zostana w koncu rozliczeni.

17 lipca 2024

Do czego doprowadzili...

 Nie uwierzycie, bo i mnie bylo nielatwo uwierzyc w to, co uslyszalam kilka dni temu od znajomego.Otoz jego wnuczka postanowila zamieszkac razem ze swoim partnerem, ona miala dotychczas 1-pokojowe mieszkanie, on mieszkal jeszcze u rodzicow, bo studiuje. Ona zreszta tez studiuje, ale dorabia sobie w kancelarii adwokackiej, a poza tym rodzice obojga tez troche dorzucaja. 
 Wybrali sobie fajna lokalizacje na wiosce, ktora od jakiegos czasu stala sie czescia miasta, zostala przez nie wchlonieta, ale warunki i okolicznosci sa wiejsko-idylliczne, cisza, zielen i nowo wybudowane domy wielorodzinne. Tanio nie jest, bo czynsz wynosi sporo ponad 1000 euro, ale  nazywalo sie, ze dadza rade. Przeprowadzka miala miejsce 1 czerwca, a juz teraz chca stamtad uciekac, nastapily bowiem okolicznosci, ktorych nie sposob bylo wyczaic podczas ogledzin mieszkania, a i wlascicielka o niczym nie powiadomila, no wiadomo, nie lezaloby to w jej interesie, choc babsko zapiera sie, ze o niczym nie wiedzialo i nie ma sposobu udowodnienie jej, ze jest inaczej.
 Problem lezy w glosnych sasiadach, jest to rodzina... no nie zgadniecie... troche bardziej opalona i nalezaca do pewnego, mozna to tak nazwac, narodu bez ziemi i panstwa, ktory jest rozrzucony po kilku sasiadujacych ze soba panstwach i dosc tepiony przez ich obywateli. Przedstawiciele tegoz narodu dostaja azyl bez szemrania, ale zamiast brac sie do roboty, ich mescy przedstawiciele przystepuja na ogol do istniejacych juz organizacji przestepczych, zwanych klanami. Tu slowo klan to synonim mafii muzulmanskiej. Ale wnuczka mojego znajomego nie od razu poznala, z kim ma okolicznosc. Jej partner w koncu zwrocil uwage, ze nie tylko dzieci zachowuja sie ekstremalnie glosno i bez ogladania sie na wspollokatorow, ale i on wciaz glosno ustawia swoja zone do pionu. Odpowiedza byla piesc podsunieta pod twarz partnera tejze wnuczki, mojej imienniczki zreszta i ostrzezenie, zeby pilnowal swojego nosa, jesli nie chce miec zdewastowanego auta czy otrutego/zabitego psa. Facet zwatpil, ale postanowil nie dac sie zastraszyc. Zameldowal o wszystkim wlascicielce mieszkania. Mamy w Niemczech dosc poukladane prawo mieszkaniowe, gdzie mozna sporo wymagac od wynajemcy, jego obowiazkiem jest m.in. zadbanie o mozliwosc spokojnego zycia, a jesli tego obowiazku nie wypelnia, mozna albo zmniejszyc czynsz, a w ostatecznosci wymowic lokal bez wymaganego okresu wypowiedzenia. Ale... i tu tkwi haczyk, trzeba rzetelnie ugruntowac powod wczesniejszego zerwania umowy najmu, a to laczyloby sie w tym przypadku z oskarzeniem sasiadow o uniemozliwianie normalnego zamieszkiwania. I teraz, nawet gdyby tego agresywnego gostka stamtad wykurzyli, nawet gdyby go zamkneli, kolesie z klanu nie odpuszcza i beda sie mscic, oni bowiem tez maja wlasnych adwokatow, a przede wszystkim prawie nieograniczone srodki finansowe, ponadto sa zdesperowani i pewni bezkarnosci, a przy okazji z pewnoscia oskarzyliby ich o rasizm, zanim jeszcze zabraliby sie za psa albo za nich. 
 Anni rozmawiala z adwokatem, u ktorego pracuje, a ten poradzil jej wymowic mieszkanie z zachowaniem trzymiesiecznego okresu wypowiedzenia, przez te trzy miesiace grzecznie placic i po prostu stamtad uciec, bo nie ma najmniejszych szans na wygrana przed sadem, a jesli, to moga oczekiwac zemsty. Oni i tak przez caly czas mieszkaja razem w domu rodzicow partnera, bo boja sie przebywac w tym swoim nowym mieszkaniu. Wpadaja tam czasem sprawdzic, czy wszystko jeszcze jest na miejscu, ale na noc jada w bezpieczniejsze miejsce. I adwokat, i policjant, ktorego on prywatnie prosil o porade, sa zdania, ze tak bedzie najbezpieczniej dla niej i jej przyjaciela. Oczywiscie nikt im nie zwroci kosztow dwoch przeprowadzek i trzech czynszow w okresie wypowiedzenia, ale przynajmniej nie naraza sie na niebezpieczenstwo utraty zdrowia czy nawet zycia.
 Chcecie sie ze mna zalozyc, na kogo Anni, dotad zdeklarowana socjalistka, jej rodzina i jej przyjaciel zaglosuja w nastepnych wyborach?

15 lipca 2024

Operacja

 W dniu operacji, a byl to piatek 5 lipca, umowilam sie z mama, ze wpadne przed, zeby ja podtrzymywac na duchu. Planowo miala byc operowana o 13.00, ale kiedy wpadlam do jej sali o 11.00, juz tam nikogo nie bylo, obie ze wspolpacjentka pojechaly na blok. Wrocilam wiec do domu i czekalam okropnie sie denerwujac. Przy wywiadzie anestezjolog pytal, czy zadzwonic do mnie po operacji, ale widac mieli duzo do roboty i nikt nie zadzwonil. Sam zabieg mial trwac jakies trzy kwadranse do godziny, a ja nawet nie bardzo wiedzialam, o ktorej ta operacja miala sie zaczac, bo wszystko bylo inaczej niz zaplanowane. 
 
Taki mama miala widok z okna, a kwiatki przynioslam z domu, mamy urodzinowe, przetrwaly caly czas jej pobytu w szpitalu
  
 Przy okazji dopuscilam sie zlego uczynku, bo bylysmy z mama umowione, ze wezme jej telefon, doladuje nie tylko sam telefon, ale i mobilny internet, no ale kiedy przyszlam, pokoj byl pusty. Weszlam, wzielam telefon z szuflady i pojechalam doladowywac. Tyle tylko, ze do tego pustego pokoju mogl wejsc kazdy, rowniez czlowiek w zlych zamiarach, zlodziej. Pies z kulawa noga nie zainteresowal sie, ze sobie wchodze i wychodze, a na korytarzu bylo sporo osob, w tym takie, ktore widzialam po raz pierwszy, z racji ich pracy na zmiany, wiec nie wszyscy wiedzieli, kim jestem. Tak to pilnuje sie dobytku pacjentow. Wprawdzie w kazdej szafie jest sejfik, gdzie mozna schowac cenniejsze przedmioty, ale pacjenci nie mogacy chodzic, nie moga nawet zblizyc sie do szafy, jak moja mama.
 Czekalam w domu do 15.00 denerwujac sie okrutnie, w koncu sama zadzwonilam na oddzial i zapytalam, czy mama juz jest z powrotem. Byla, wiec od razu pojechalam. Narkoze miala krotka, wiec prosto z sali operacyjnej zawiezli ja do jej pokoju, podczas gdy jej sasiadka musiala odkiblowac na wybudzeniowym i przywiezli ja dopiero hen po mamie. To juz byl dobry znak, ze narkoza nie narobila szkod u mamy. Anestezjolog uprzedzal, ze u starszych ludzi czesto wystepuja po narkozie jakies omamy mogace trwac nawet do kilku tygodni, ale mama, choc troche zakrecona i senna, mowila sensownie, odpowiadala normalnie na pytania, nawet powiedziala, ze wprawdzie ja boli, ale inaczej, tak pooperacyjnie, a nie pozlamaniowo, czyli trzeba miec nadzieje, ze wszystko jest w porzadku. Miala kontrolne przeswietlenie, ktore tez potwierdzilo powodzenie operacji.
 Zaczela sie szpitalna fizjoterapia, nie bylo latwo, ale mama dzielnie wykonywala spacerki po korytarzu. Wypis ze szpitala wyznaczono dokladnie w tydzien po operacji, 12 lipca w piatek. Od nastepnego tygodnia miala sie zaczac fizjoterapia domowa i choc z poczatku wszystko wygladalo dosc ponuro, bo nie wszyscy terapeuci chca przychodzic do domu, a poza tym jest okres urlopowy i wielu jest wyjechanych, to w koncu znalazlam kogos, kto sie mama fachowo zajmie. Poza tym pracownica socjalna zalatwila mobilna pomoc, ktora bedzie codziennie rano obslugiwac mame kosmetyczno-higienicznie, a ja bede mogla w spokoju udawac sie na ten swoj zmywak
 Planowo po ok. 6 tygodniach pooperacyjnego dochodzenia do siebie i cwiczen w domu, od 21 sierpnia mama zostanie ponownie przyjeta do tego samego szpitala, ale tym razem na geriatryczny oddzial rehabilitacyjny, stacjonarnie i na trzy tygodnie. 
 Chwilowo jednak mama ma jeszcze dosc silne bole po operacji, wiec wiecej lezy niz chodzi, no ale nie moge do niczego zmuszac. 


13 lipca 2024

Zleceniobiorcy

 Kilka dni temu pisalam o bledach, jakie ludzie popelniaja, czy to dla kasy, czy przez brak pomyslunku, czy dla wlasnej wygody. Bledy, ktore prowadza do zmian klimatu, ocieplenia, przeroznych zywiolow. Mam tu na mysli te slynna betonoze, bo spadajace liscie zasmiecaja ulice, a jakies skwerki przysparzaja leniwym ludziom dodatkowej pracy, sadzenia kwiatkow, koszenia trawnikow, a fontanny trzeba wciaz czyscic z glonow. Usuwaja wiec te utrudniajace im zycie niedogodnosci, klada na te miejsca jakies ozdobne kostki brukowe i juz jest praktycznie, czysciutko, tanio, ale... nagle okazuje sie, ze na placyku wczesniej chlodzonym cieniem rosnacych na nim drzew, trawnikami i klombami zatrzymujacymi  w glebie wode , wreszcie fontannami nawilzajacymi powietrze, panuja latem temperatury jak w saunie. 
 Inna sprawa, koszenie trawnikow. Wprawdzie jak w starym kawale, kiedy cudzoziemiec zapytal Anglika, jak oni to robia, ze ich trawniki sa tak piekne. Anglik mu na to, ze wystarczy podlewac i kosic raz na dwa tygodnie i to wszystko. Cudzoziemiec bardzo sie zdziwil, ze tylko tyle, na co Anglik dodal: "Tak, ale przez 200 lat". Mysle, ze wladze miast za bardzo wziely sobie to do serca i zlecily firmom ogrodniczym regularne koszenie wszystkich dostepnych trawnikow. Jakby byly to korty Wimbledonu, bezkresy do gry w golfa czy inne boiska pilki noznej. Nieraz widywalam krzatajace sie traktorki pracowicie "koszace" wypalone sloncem klepiska z resztkami pozolklego siana. Bo mialy zlecenie, bo nadszedl akurat termin koszenia, bo dostaja za to pieniadze, wiec musza sie wykazac. A przeciez wystarczyloby skontaktowac sie ze zleceniodawca (miastem, spoldzielnia czy prywatnym wlascicielem) i ustalic, ze podczas suszy te zlecenia sa wstrzymywane. Przeciez podobnie jest z uslugami zimowymi. Przepisy bowiem mowia, ze po opadach sniegu chodniki wzdluz posesji maja byc odsniezone i posypane juz o 7.00 rano. Ale za tzw. gotowosc trzeba placic przez cala zime, jesli nie ma sniegu, to nasza strata i czysty zysk firmy majacej dbac o stan naszego chodnika w zimie. Mozna to przeniesc na uslugi letnie, m.in. koszenie trawnikow. Jesli pogoda jest normalna, odpowiednia ilosc opadow, co napedza rosniecie trawy, to oczywiscie kosic wedlug planu, ale nie kiedy slonce trawe wypalilo do cna i nie ma czego kosic. Zamiast pomyslec i stosowac pewne warunki, zaklada sie w niektorych miejscach te kwietne laki, tam w ogole sie nie kosi. Czyli mozna, trzeba tylko chciec. 
 Ale sa tez inni zleceniobiorcy, ci niespecjalnie przykladaja sie do pracy, ale pieniadze chetnie by kasowali. Mamy firme sprzatajaca raz w tygodniu klatki schodowe. Kiedys dawniej zajmowali sie tym lokatorzy, ale roznie bywalo, jeden zapomnial, innemu sie nie chcialo, inny znow z racji wieku i stanu zdrowia nie mogl, wiec w koncu spoldzielnia zlecila to zadanie firmie zewnetrznej, a my za to placimy w czynszu. Ja nie jestem jakos specjalnie czepiajaca sie, czasem widze jakies zapomniane pajeczyny czy sprzatniete po lebkach, raz robia to lepiej, raz gorzej, ale szafa gra ogolnie. Kiedys zwrocilam im uwage, ze powinni podnosic wycieraczki i zamiatac pod nimi, a nie dokola, robia to, a ja mam z glowy. No ale ostatnio mocno przegieli, bardzo mocno, czym mnie wkurzyli do bialosci. Nie to, zebym latala i sprawdzala przy pomocy bialej rekawiczki, ale akurat zrobilam pranie i zanioslam je do suszarni, ktora mamy w kotlowni, ktora ogrzewa nam mieszkania i daje ciepla wode w kranie. Firma sprzata zawsze w srody i czasem zdarzalo sie, ze nie sprzatali piwnicy, bo akurat wisialo pranie, staramy sie wiec trzymac w srody to pomieszczenie wolne. Ide ci ja z praniem w czwartek i o malo sie nie przewrocilam o gigantyczne "koty" kurzu. Patrze na wywieszona kartke, gdzie firma wpisuje wykonane sprzatanie, a tam jak byk stoi "ptaszek" przy Keller (piwnica), czyli ze niby tam sprzatali. Jednak wielkosc tych klebow kurzu wskazywala na to, ze pomieszczenie nie bylo chocby zamiecione od wielu tygodni, oto dowod:




   
 Zabralam pranie z powrotem do mieszkania, wzielam smartfon i poszlam fotografowac corpus delikates 😕 robienia nas w balona za nasze wlasne pieniadze. Wysmarowalam maila do spoldzielni, ze prosze o interwencje, zeby sie w przyszlosci nie powtorzylo. Nastepnego dnia, w piatek, bylo slychac z piwnicy odglosy zamiatania, przyslali kogos, kto zamiotl porzadnie nie tylko suszarnie, ale wszystkie pomieszczenia piwniczne, czyli przechowalnie rowerow i korytarzyki do naszych komorek. No pieknie jest, nie trzeba sie bac, ze jak cos upadnie na ziemie, bedzie sie zaraz nadawalo od nowa do prania. 
 No sami powiedzcie, ci zleceniobiorcy sa albo nadgorliwi, albo olewajacy w sposob karygodny swoje obowiazki. A wystarczyloby znac proporcjum, mocium panie.
 

11 lipca 2024

Szpitalnie

 Przeswietlenie wykazalo pekniecie kilku kregow, a co wiecej, kilka tych pekniec bylo z przeszlosci, mama nawet nie wiedziala, ze miala pekniete kregi, ktore jakos same sie pozrastaly, ale wtedy pewnie byla mlodsza i jakos te bole zniosla. Pamietam, kiedys nawet nosila taki gorset stabilizujacy, bo miala bole kregoslupa, moze to wtedy wlasnie powstaly tamte pekniecia. 
 Najpierw nie bylo mowy o operowaniu, probowali mame postawic na nogi, fizjoterapeuta chcial z nia pospacerowac przy pomocy balkonika, ale mama nie dala rady, wiec lekarze zaczeli sugerowac operacje. No i zaraz zaczely sie mamine wystepy, ze ona juz nic nie chce, ze chce umierac i takie tam, ale te skargi slala do mojej corki, ktora w szpitalu pracuje i na moja prosbe uczestniczyla w kazdym obchodzie, zeby pozniej moc mi przekazac, co mowia lekarze. Kiedy corka mi opowiedziala, co babcia wyprawia, ja tylko spytalam, jaka mama ma gwarancje, ze szybko umrze, bo ze bezbolesnie, to juz moge jej zagwarantowac, ze nie bedzie. Podalam przyklad tego mojego znajomego od bukietu, on lezy w tym samym szpitalu i choc bardzo chce, to umrzec nie moze, stan terminalny moze trwac dlugo, a najgorsze, ze on ma tego swiadomosc. Bylam nawet krotko go odwiedzic, wyszlam stamtad zdolowana w najbardziej mozliwy sposob. Uscisnelam ten skielecik reki obleczoby skora, niewiele zrozumialam z tego, co do mnie mowil, pozniej poszlam wyplakac sie do szpitalnego parku, uspokoic, zanim dotarlam do mamy. Szczerze mowiac, nie chcialam go odwiedzac, ale prosil o to, a jego zona mi przekazala. Wiecej nie pojde, jestem zbyt wrazliwa, bo niby to obca osoba, ale jego cierpienie sprawia mi fizyczny bol, tak mam i nic na to nie poradze.  Tak wiec troche otrzezwilam mame, uswiadomila sobie, ze moze lepiej zaryzykowac operacje zamiast czekac w bolach na smierc w lozku.
 Oczywiscie cala ta sytuacja przeklada sie na moj stan zdrowia, mam zaklocenia snu, bole stawow, miesni, kosci, skory i calego czlowieka, jak ja to nazywam, czesto biore tabletki przeciwbolowe, zeby moc w ogole spac. Wymierna pomoc mam w corce pracujacej w szpitalu, dwie pozostale byly babcie odwiedzic, ale z dziecmi, a to mame meczy, wiec prosila, zeby juz nie przychodzily, a jesli, to same. 
 I tak minelo kilka dni, lekarze wyznaczyli termin operacji, ja bylam osoba, z ktora rozmawiali przed, mialam pogadanki z dwoma chirurgami i anestezjologiem i z tych pogadanek wyszlam bardzo zdolowana, gdyz uswiadomiono mi wszystkie ewentualne zagrozenia i dzialania uboczne. Zadano mi tez pytanie, czy jesli ustanie praca serca, to reanimowac czy pozwolic odejsc. Polowy z tych informacji nie przekazalam mamie, bo wystarczy, ze ja musialam je uslyszec i bac sie.
 Dzieki podpowiedzi Anabell, bo sama jakos nie wpadlam na ten genialny pomysl, zainstalowalam mamie w smartfonie apke tlumaczaca, wiec za pomoca prostych krotkich zdan, natychmiast glosowo tlumaczonych na niemiecki, moze porozumiewac sie z personelem, podobnie apka dziala w druga strone, mama moze rozumiec, co mowia do niej pielegniarki. Ta technika mnie szczerze zachwyca. 
 Pokaze Wam migawki ze szpitalnego parku, gdzie bylysmy troche z dziecmi, bo w pokoju sie nudzily. Mama lezy na poziomie -1, wiec trawnik jest rowny z parapetem okiennym, a kawalek dalej jest sciana z roz, piekny ma zatem widok zaokienny i nikt przez okna nie zaglada. W ogole ten park jest przepieknie utrzymany i chodzacy pacjenci chetnie w nim przesiaduja. 

Scianka do fizjoterapii, np. po wylewie

Mozna sobie pograc w duze szachy

Kwiatow co niemiara

Ladowisko dla helikoptera

Helikoptery medyczne najczesciej jednak laduja przy klinice uniwersyteckiej, ale czasem zdarza sie, ze transportuja chorego wlasnie do tego szpitala, wiec maja miejsce na przycupniecie.
 Dalszy ciag nastapi...

09 lipca 2024

Ostatnie tygodnie

 Ten czas byl dla mnie wyjatkowo stresujacy, przyprawiajacy wrecz o panike, bo moja mama nie jest wzorcem dobrej i kochajacej mamuski, ale innej nie mam, wiec kiedy tak bardzo zachorowala, wpadlam w bezmiar stresu. Juz sam jej upadek, kiedy obydwoje stalismy obok, ja na moment odwrocilam sie przeplukac rece w zlewie, kiedy uslyszalam dzwiek upadajacego sloika, ktory mama trzymala w reku, slubny w ogole nie zdazyl zareagowac, bo to wszystko stalo sie w mgnieniu oka. 
 Pozniej mama juz nie wstawala z lozka, bol stawal sie nie do wytrzymania, wiec wezwalismy do domu rodzinna, dala mamie zastrzyk przeciwbolowy, ale zastrzegla, ze jesli przez weekend sie nie poprawi, to trzeba przeswietlic, bo moze byc jakies pekniecie kosci. Poprzednie dwa razy, kiedy mamie tak ni stad ni zowad zakrecilo sie w glowie i upadala, lamala sobie konczyny, najpierw reke, pozniej noge. Tym razem jednak wstala, wprawdzie z nasza pomoca, ale konczyny wydawaly sie byc w porzadku. Nie wpadlo mi jednak do glowy, ze mogla sobie polamac kregoslup, bo chodzila, a bol kladlam na karb potluczenia podczas upadku. 
 Kiedy przeminal weekend, a bole nie ustepowaly, rodzinna zalatwila transport medyczny, bo mama nie dalaby rady przejechac na siedzaco naszym autem, a potem dojsc do rentgena. Moglam porownac zalatwianie transportu medycznego w Polsce, kiedy trzeba bylo zrobic przeswietlenie kontrolne zagipsowanej nogi z transportem niemieckim, no co Wam bede mowic, porownania nie ma. Tu po transport zadzwonila rodzinna i za pol godziny karetka byla u nas, ledwie zdazylam z pracy przed nimi. W Polsce wszyscy sie zachowuja, jakby wyswiadczali nam nie wiem jaka grzecznosc udostepniajac wlasna karetke. Mnie do tej karetki nie pozwolili wtedy wsiasc razem z mama.
Mieszkanie mamy male, te nosze na kolkach nie mialy szansy sie zmiescic, a wlasciwie by sie zmiescily, ale nie mozna byloby nimi manewrowac w waskim przedpokoju, wiec sanitariusze przyniesli taka folie czy tez brezent z uchwytami, ale do niesienia tej plandeki potrzeba bylo czterech silnych, wiec sami zadzwonili po kolegow. Jakos mame wyniesli z jej pokoju i dostarczyli do szpitala, a ja pojechalam z nimi. 
 Myslalam, ze skonczy sie na przeswietleniu, ale rodzinna byla bardziej przewidujaca, wyposazyla mame w kopie wszystkich dotychczasowych diagnoz i plan przyjmowania lekow, bo tu, kiedy pacjent trafia do szpitala, od razu dostaje te same leki, ktore przyjmuje na co dzien w domu, nie musi sie o nic martwic. Ja mam swoj plan zawsze przy sobie, na karteluszku w telefonie, mamie wydrukowala go rodzinna. No i zaczela sie zwyczajowa "jazda sorowa", bo trzeba Wam wiedziec, ze w Niemczech nie jest ani troche inaczej niz w Polsce, sorowych pacjentow jest cala gromada, wiec wybieraja sobie co jakis czas ktoregos i woza na badania. Jeden raz w zyciu nie czekalam na sorze ani sekundy, wtedy z tym wysokim cisnieniem i tetnem prawie 200, od razu podlaczyli mnie pod monitory, ale nawet z kolka nerkowa czekalam godzinami. W kazdym razie sor w tym szpitalu jest naprawde ogromny, jest kilka sal wiekszych, gdzie lozka dziela zaslonki, sa tez pojedyncze pokoje do badan, czesc swiezo przybylych pacjentow czeka na korytarzach, no i jest wielka poczekalnia, tam siedza tacy, ktorzy jeszcze siedziec moga, tam wlasnie ja czekalam z kolka nerkowa. 
 Mamie chcialo sie pic, ale najpierw nazywalo sie, ze gdyby zaszla potrzeba natychmiastowego operowania, to musi byc na czczo, a pozniej zapomnieli. Byla tylko po sniadaniu, wiec rowniez glodna, nie brala swoich poludniowych lekow, pieluche miala przemoczona do cna, a wziete rano srodki przeciwbolowe przestaly dzialac. Na chwile pojawil sie lekarz z wiadomoscia, ze zostanie przyjeta do szpitala i zniknal. Po godzinie zrobilam tam taki szum, ze za minute pojawil sie ten taki od pchania lozek i zawiezli mame do sali. Bylo po 17.00. Zaczelam sie awanturowac o srodek przeciwbolowy, a oni mi na to, ze na pewno dostala na sorze. No otoz nie dostala, kazalam zajrzec w akta i przez kapiace jadem zeby jadowe wysyczalam, co o tym wszystkim mysle. Byscie widzieli, jak wszyscy biegali dokola, jak sie starali, jak mame przewijali, myli, dawali jesc, pic i srodki przeciwbolowe. Bo ja jestem grzeczna, naprawde daleko mi do roszczeniowosci, ale tu juz naprawde przegieli z grzebaniem sie z ponad 90-letnia pacjentka.
 Chyba na dzisiaj wystarczy, ciag dalszy nastapi...

07 lipca 2024

Vielfalt

 To niemieckie slowo w tytule znaczy tyle, co roznorodnosc i jest sztandarowym slowem lewej strony w polityce, wypowiadanym naprzemiennie ze slowem demokracja. Wszystkie poprawne politycznie partie szermuja ta roznorodnoscia, wyznania, plci, orientacji seksualnej, rasy, pochodzenia. Wrecz zachlystuja sie prawami, jakie ta roznorodnosc musi miec. Jednak pod warunkiem, ze ma to zrobic dobrze tylko im, wymyslaja sobie jakies idiotyczne feminatywy, pincet plci czy tam inne dziwactwa. Ale niech tylko chodzi o prawa innych, lewacka tolerancja konczy sie i zaczyna lewacki terror. 
 W ostatni weekend czerwca mial miejsce w Essen zjazd partyjny AfD, partii z dosc wysokim poparciem, demokratycznie wybranej i popieranej przez wielu Niemcow, moze niekoniecznie z przekonania, ale jako protest przeciwko dyktaturze tzw. starych partii, zmuszajacych obywateli do finansowania przestepcow, ktorych te partie sprowadzily, jako protest przeciw gigantycznemu wzrostowi przestepczosci i zagrozen terroryzmem, jako protest przeciw dyktaturze zielonych. I czy stare partie chca, czy nie chca, MUSZA liczyc sie z glosem ludu, nie pomoga grozby delegalizacji, nie da sie w demokracji, bo delegalizacja jakiejkolwiek partii znaczylaby koniec demokracji, bo poczatki dyktatury w Niemczech juz sa faktem. Nie moze bowiem tak byc, ze o przestepcach i terrorystach cisza i bezkarnosc, bo sa kolorowi, a karze sie wylacznie tych, ktorzy maja odwage ich krytykowac.
 Nazjezdzalo sie wiec do Essen mnostwo tych niedomytych, zielonych, poprawnych politycznie i dalej czynnie protestowac przeciw zjazdowi nielubianej przez nich partii. Policja miala nielatwe zadanie chronienia czlonkow AfD, bo te bandziorki od vielfaltu to nie pokojowo demonstrujacy przeciwnicy partii prawicowej, tylko rzadowe bojowki, niezle wyszkolone w zadymach ulicznych. Oczywiscie wscieklosc vielfaltow skierowala sie rowniez przeciwko policjantom, za to, ze wykonywali swoje obowiazki chronienia zdrowia i zycia uczestnikow zjazdu. Byli naprawde bardzo brutalni, tratowali strózów prawa, gdy tylko ktorys stracil rownowage i w tym tumulcie upadl na ziemie. 28 policjantow odnioslo obrazenia, w tym jeden powazne, bo kiedy upadl, kopano go po glowie. Ale w mediach rezimowych kroluje jeden news, ze jakis czlonek AfD ugryzl w noge demonstranta. Smieszne, prawda? Ani slowa o tym, ze zostal przez demonstrantow przewrocony i pewnie skonczylby z roztrzaskana glowa, gdyby sie nie bronil. Ale news jest, czlonek AfD ugryzl biednego demonstranta w konczyne. I ani slowa o brutalnosci protestujacych.
 Taka to dwulicowa poprawnosc polityczna, calkiem jak w kosciele katolickim, gdzie ksieza ucza zycia w ubostwie, pokorze i bez grzechu, sami plawiac sie w luksusach i bzykajac dla przyjemnosci ministrantow.
 
 A tak jeszcze calkiem przy okazji. Glosnym echem odbila sie sprawa zabojstwa 20-letniego Philipposa przez 18-letniego Syryjczyka przy wspoludziale ok. dziesieciu innych kolorowych. Nie uwierzycie, jak odniosla sie do tego odrazajacego czynu minister spraw wewnetrznych Nancy Faeser. Nie okazala wspolczucia rodzinie i bliskim ofiary, ona slowa wspolczucia miala dla sprawcy. Wydalila otworem gebowym, ze Philippos musial umrzec z powodu "nieudanej integracji" i ze o tej formie nieudanych integracji trzeba duzo rozmawiac. I tyle.
 Pecha mial za to pewien Iranczyk, ktory zaatakowal nozem policjantow, trafil jednak na niestrachliwych, ktorzy nie mieli zamiaru ginac w ramach poprawnosci politycznej. Wyrwali chwasta.
 A potem nagle zdumienie, ze w calej Europie rosna w sile partie nie tylko widzace problem w nielegalnych migrantach i rosnacej za ich sprawa przestepczosci, ale glosno o tym mowiace i ostro krytykujace przestepczych politykow dzialajacych przeciw wlasnemu panstwu i narodowi.


05 lipca 2024

Czy mnie sie wydaje?

 No wlasnie, czy wydaje mi sie, ze kiedys tez bywaly gorace lata, bywaly burze, bywalo parno i potliwie, ale ludnosc jakos brala to na klate, bo sorry, taki byl klimat i nikt wtedy nie marudzil. Bo bylo lato, a latem mialo byc upalnie, wiec bylo. Teraz, kiedy byle jaki front burzowy gdzies sie zbliza, rozdzwaniaja sie komorki, alerty, ostrzezenia i inne cuda-wianki, a kiedy temperatura ma siegnac 30°C, to bombarduja nas opowiesciami, ze mozemy umrzec. Taaa, wycinajcie jeszcze wiecej drzew w miastach i betonujcie te miejsca, to z pewnoscia szybko uporacie sie z przeludnieniem. Widzialam kiedys takie zestawienia z kilku miast, gdzie dawniej glowne rynki byly usiane klombami, fontannami, nad ktorymi gorowaly drzewa, ale te drzewa gubily jesienia liscie, trzeba bylo je zamiatac, wywozic, tyle roboty. Poscinali wiec i zabetonowali w pip, teraz jest przynajmniej czysto, a ze temperatury dochodza do 50°, to pech dla przechodniow. Nie tylko jednak male miasteczka dotknela betonoza, Lodzi tez nie ominela, na szczescie obecna prezydent miasta, Zdanowska, postawila na jej zazielenienie. Wzorcowym przykladem dziwnej gospodarki jest lodzki Plac Dabrowskiego, przy ktorym stoi gmach opery. Jeszcze w latach 60-tych byly na nim drzewa, klomby i wiele fontann, ale komus to przeszkadzalo, wygolili plac do cna, zabetonowali i postawili te slynna "cipe", fontanne, prawie tak sliczna jak ta ustawiona pionowo w Rzeszowie. Teraz powstaja wizualizacje, jak planowo ma ten plac wygladac po ponownym jego zazielenieniu. Mnie sie podoba, bo zieleni nigdy dosyc.


 Zdjecie mozna powiekszyc kliknieciem, po lewej lata 60-te, w srodku ci*a na wygolonym betonie, po prawej wizualizacja, jak ma byc planowo. Lepiej pozno niz wcale, wlodarzom miast wraca rozum i sadza drzewa.
 
  Rabunkowa gospodarka sprawia, ze te burze i nawalnice sa silniejsze niz byly kiedys, niedawno czytalam, ze za rzadow pisu wycieto na sprzedaz wiecej drzew niz przez caly okres powojenny. Az trudno uwierzyc, ale oni spieniezali wszystko, co dalo sie sprzedac, zeby nabijac swoje kabzy. 
Zrodlo FaceBook
 Najgorzej ma podczas burzy Toyka, zaden z moich dotychczasowych psow tak bardzo nie bal sie tego zjawiska atmosferycznego. Noc z soboty na niedziele byla okropna i
w duzej czesci nieprzespana. Z racji niebezpiecznej burzy w Dortmundzie (zdjecie po lewej), mecz Niemcy vs Dania zostal przerwany i wznowiony po burzy, a co za tym idzie, skonczyl sie pozniej niz planowano, jakos tak po polnocy. My zdazylismy juz dawno zasnac, kiedy obudzily nas klaksony jezdzacych w kolko pojazdow z uszczesliwionymi niemieckimi kibicami w srodku. Oprocz klaksonow rozlegaly sie tez strzaly, nawet nie chce zgadywac, czy z korkowca, czy z broni ostrej. Kiedy wreszcie fiesta dobiegla konca i zdazylismy ponownie zasnac, o 2.30 obudzily nas grzmoty i panika Toyki. Chcac uniknac wyciagania psa spod lozka, wsadzilam ja pod koldre, ktora zarzucilam jej na glowe, zeby przynajmniej nie mogla widziec blyskawic, a i grzmoty dochodzily do niej nieco przytlumione. Jednak przez caly czas musialam ja mocno trzymac, bo chciala uciekac. Trzesla sie i dyszala przez dwie godziny, dopiero gdzies o 4.30 moglismy ponownie zasnac. Dobrze, ze to niedziela i nie musialam wstawac rano. Okropnie to meczace.
 

03 lipca 2024

Glupia bylam, glupia umre

 Nie chce mi sie szukac, ale nie tak dawno pisalam o naszej domowej wariatce, ze drze ryja, kiedy otwieramy drzwi mieszkania. Niby chcialysmy wybrac sie z sasiadka z przeciwka do spoldzielni, zeby zrobili z baba porzadek, bo powoli dochodzi do tego, ze bede bala sie wychodzic z domu albo jak moj slubny, bede patrzyla najpierw przez judasza, czy na schodach nie pali sie swiatlo, co wskazywaloby na czyjas obecnosc. Ale zwlekalysmy, a w tym czasie wqrw nam przeszedl i pojawilo sie wspolczucie dla doswiadczonej choroba osoby. Zjebalam babe na funty, kiedy mi Zoske wystraszyla tym nieludzkim wrzaskiem, wprost powiedzialam, ze terroryzuje caly dom swoimi fobiami i ze nie powinna zyc wsrod ludzi, tylko trafic tam, gdzie jej miejsce, do wariatkowa na oddzial zamkniety. No i doczekalam sie. Ta franca zlozyla na mnie skarge do spoldzielni, ze ona boi sie psa, a my rzekomo puszczamy Toye bez smyczy na klatce schodowej. Co jest wierutnym klamstwem, bo zawsze wychodzimy z domu z psem na lince. No ale pismo ze spoldzielni nie pozostawialo zadnej nadziei, bo jeszcze jedna skarga i cofna nam pozwolenie na psa. A dla tej framugi jaki problem jeszcze raz zlozyc na nas klamliwa skarge, gdybysmy nadal byli zirytowani jej wrzaskami. 
 Zaraz nastepnego dnia rano zadzwonilam do spoldzielni i nakreslilam sytuacje, ze od lat babsko trzaska drzwiami i wali w nie piesciami, ma jakies obsesje, ze moj slubny ja przesladuje, drze ryja, kiedy wychodzimy z mieszkania, ze w koncu na babe nawrzeszczalam, a ona grozila mi, "ze teraz zobacze", no i zobaczylam pismo od nich, gdzie sa falszywe zarzuty. Kobieta, z ktora rozmawialam, byla wstrzasnieta, nie wiedziala, ze jest jakis konflikt i poprosila o pisemna notatke, bo musi miec to wszystko na pismie. No to napisalam, tresc mniej wiecej taka:

Po otrzymaniu od (tu nazwa spoldzielni) upomnienia w sprawie psa, ktory rzekomo biega bez smyczy po klatce schodowej, czym budzi strach pani J., chcialabym sprostowac pewne fakty.

Pani J. od momentu wprowadzenia sie do naszego domu zachowuje sie dziwnie, nawet przyszla do mnie ze skarga, ze moj maz ja przesladuje, bo wciaz go spotyka na schodach. Wytlumaczylam, ze skoro zyjemy w jednym domu, nie do unikniecia sa spotkania sasiadow. Juz wtedy pani J. wyrazala swoje niezadowolenie trzaskaniem drzwiami i glosnym waleniem w nie piesciami od srodka, takie zachowania powtarzaly sie czesto.

Od jakiegos czasu jej dziwne zachowanie, wskazujace na strach przed ludzmi, stalo sie bardzo uciazliwe. Kiedy bowiem wychodze z mieszkania, a w tym czasie ona schodzi po schodach, ta kobieta tak przerazliwie krzyczy, ze  ja pozniej potrzebuje dluzszego czasu, zeby sie uspokoic. Musze tu dodac, ze ona krzyczy za kazdym razem, kiedy otwieraja sie nasze drzwi, bez wzgledu na to, czy wychodze z psem (zawsze na smyczy), czy sama. Doszlo do tego, ze moj maz przed wyjsciem sprawdza przez wizjer, czy na klatce schodowej nie pali sie swiatlo, co mogloby wskazywac, ze ktos schodzi z gory. To chore, ze nie mozemy swobodnie wychodzic z mieszkania, bo ta kobieta boi sie naszego psa.

Ten terror trwa juz dluzszy czas, co wyjatkowo zle dziala na moj system nerwowy, czuje sie zastraszona. Ktoregos razu wychodzilam z mieszkania ze swoja 1,5-roczna wnuczka na reku (BEZ PSA!), pani J. znow tak glosno krzyknela, straszac mi dziecko. Cofnelam sie do mieszkania i dlugi czas musialam uspokajac spanikowana wnuczke. Tak dalej byc nie moze! Chcialysmy z sasiadka, pania H., zwrocic sie do spoldzielni o pomoc, ale w koncu zrezygnowalysmy, majac wspolczucie dla tej mocno zaburzonej kobiety, ktora boi sie wszystkich i wszystkiego. Jednak jej terror nie ustaje.

Kiedy nastepnym razem znow wrzeszczala po otwarciu drzwi naszego mieszkania, nie wytrzymalam i rowniez na nia nakrzyczalam, ze terroryzuje tu wszystkich. Wtedy rzucila grozbe, ze jeszcze zobacze, po czym napisala skarge do wynajemcy, ze boi sie naszego psa, a sama przeciez podpisywala liste, ze nie ma nic przeciw naszemu czworonogowi i przez lata pies jej nie przeszkadzal. Jestesmy odpowiedzialnymi opiekunami, nasz adoptowany pies byl przez rok w psiej szkole, jest szczepiony, zachipowany, wykastrowany i w budynku prowadzony zawsze na smyczy. Moim zdaniem ta skarga to jedynie jej zemsta i proba usprawiedliwienia jej dziwnego zachowania i wrzaskow na dzwiek otwieranych drzwi od naszego mieszkania.

Chcialabym tylko moc spokojnie i bez zagrozen tutaj mieszkac, nie sprawdzac przed wyjsciem przez wizjer, czy nie ma nikogo na schodach, nie sluchac trzaskania drzwiami i walenia w nie piesciami. Ze wszystkimi sasiadami mamy poprawne, z niektorymi serdeczne relacje, jedynie pani J. ma wszystkim stale cos do zarzucenia i swoim zachowaniem uniemozliwia wszystkim spokojne bytowanie.

 Dalam to pismo do przeczytania sasiadce z przeciwka, ktora juz tez doswiadczyla wrzasku wariatki, kiedy otwierala swoje drzwi i z ktora chcialysmy wtedy pojsc na skarge, a ona powiedziala, ze nie tylko mi to wszystko podpisze i potwierdzi prawdziwosc, ale zaproponowala, zebysmy razem wybraly sie do sasiadow wyzej, zeby i oni dolozyli swoje trzy grosze, bo raczej wszyscy maja dosc halasow generowanych przez te psychopatke. Ten sasiad, ktory nas wtedy zalal i dzieki ktoremu mam swiezo wyremontowana kuchnie, dodal od siebie, ze napisze, iz Toya nie jest ani troche agresywna i nie lata luzem. Drugiego sasiada nie bylo w domu, musze na niego zapolowac, ale moze jest na urlopie, wiec nie wiem, czy sie uda. Z nim tez mam dobre relacje, wiec tez chyba nas poprze, to juz beda cztery rodziny przeciw wariatce. Tego, ktory mieszka na jej pietrze naprzeciwko, to chyba nie zdolam zlapac, bo go wiecej nie ma niz jest, ale i tak mamy przewage. I niech sie teraz spoldzielnia zajmie ta psychopatka i jej wrzaskami.

 A bylo pojsc wtedy na skarge, bylabym pierwsza...
 
 Jeszcze jedno, chcialabym sie usprawiedliwic, ze troche zamilklam i  nie komentuje u Was, ani nie odpowiadam na Wasze komentarze u mnie. Wiecie na pewno, a jak nie wiecie, to pisze, mama jest w szpitalu, wiec mam teraz dni wypelnione nie tylko praca, zakupami, podszykowywaniem obiadow, lecz glownie siedzeniem przy niej, zalatwianiem, tlumaczeniem. Przychodze do domu na ostatnich nogach i jak mam czas przeczytac Wasze posty, to juz jest dobrze, czasem jednak stac mnie juz tylko na prysznic i  opadniecie w posciel. Mysle, ze z czasem sie sytuacja polepszy, nastapi szpitalna rutyna, z porozumiewaniem sie tez bedzie latwiej, bo zainstalowalam mamie w smartfonie apke tlumaczaca glosowo, wiec bedzie mogla porozumiewac sie krotkimi prostymi zdaniami z personelem. Musze tylko dokupic mobilny internet, bo dotychczas mama leciala na moim stacjonarnym, a teraz potrzebuje wiecej. Nie wiem, ile zuzywa na tym tlumaczu, wiec powinna miec zapas. Zwlaszcza ze nie wiem, jak dlugo ja w tym szpitalu przytrzymaja, czy bedzie jednak operowana i jak potrwa rehabilitacja. W kazdym razie jest pod dobra opieka medyczna, a ja blogoslawie swoja przezornosc, ze namowilam ja do przeprowadzki.
 

01 lipca 2024

Pólrocze.

 I co powiecie, polrocze za nami, strasznie szybko to przelecialo. Dnia ubywa, za to temperatury rosna, czlowiek sie poci jak chabeta, spod prysznica by nie wychodzil, bo co wyjdzie, to od nowa spocony. 
 Wczoraj mama skonczyla 92 lata, a dopiero hucznie obchodzilismy jej 90-tke. Czas chyba ostatnio przyspieszyl. Trwaja wakacje, wiec wladze ratusza ruszyly z remontami ulic, maja na nie 6 tygodni, bo tyle dzieci maja wolnego. Jest to logiczne, poranny ruch jest zdecydowanie mniejszy, wiekszosc powyjezdzala, trzeba wykorzystywac ten czas, a ze ja i kilka innych osob nadal pracujemy i musimy brac dalekie objazdy, to nasz pech. Najgorsze, ze na trasie objazdow tez trwaja roboty i ulice sa pozamykane, wiec trzeba brac objazdy objazdow. Jest zabawnie, ale przynajmniej przed tym calym armagiedonem poinformowano nas na lokalnej stronie fb, co i w jakim czasie bedzie poblokowane.
 Niedawno obchodzil urodziny nasz  znajomy i normalnie albo wpadam do nich na chwilke, albo dzwonie z zyczeniami, jednak tym razem sytuacja jest inna, dosc dramatyczna, bowiem on powoli umiera. Mimo ze zawsze robil badania profilaktyczne, nie wykryto na czas choroby nowotworowej i teraz to juz tylko opieka paliatywna, glownie w domu. On jest w tak zlym stanie, ze nawet mowi z trudnoscia, nie chcialam wiec go ani odwiedzac, ani dzwonic, zeby z pospiechu nie "pozyczyc" mu zdrowia. Stanelo wiec na zamowieniu bukietu z dostawa do domu i nie obylo sie bez przekonywania, bo kwiaciarnia normalnie w niedziele nie dostarcza, ale jakos wyblagalam, bo i sytuacja byla wyjatkowa. Niestety dzien wczesniej jubilat wyladowal w szpitalu, mogl wiec podziwiac bukiet jedynie na zdjeciach. Ja tez po raz pierwszy moglam go zobaczyc na zdjeciu, kiedy dostalam whatsappowe podziekowanie. Zaraz potem sama zadzwonilam do kwiaciarni, zeby im podziekowac za tak piekna kompozycje kwiatowa i za to, ze poszli mi na reke z dostawa niedzielna.
 W ogole zle sie dzieje, bo niedlugo przed swoimi urodzinami mama przewrocila sie w kuchni, ja stalam obok, ale w tej akurat chwili odwrocilam sie do zlewu, kiedy uslyszalam za soba lomot. Znow jej sie w glowie zakrecilo, jak dwa razy, kiedy skutkiem upadku byly zlamania, najpierw reki, a kilka lat pozniej nogi, co doprowadzilo do przeprowadzki mamy do nas. Wtedy tez ni stad ni zowad mama stracila kontakt z rzeczywistoscia, zakrecilo jej sie w glowie i upadla. Mozecie sobie wyobrazic, jak sie wystraszylam tym razem, jakie robilam sobie wyrzuty, ze wlasnie w tej chwili sie odwrocilam, a nic nie wskazywalo, ze cos zlego sie dzieje. Zrobilo mi sie niedobrze ze strachu, najpierw zabronilam mamie sie ruszac, pozniej po kolei sprawdzalysmy wszystkie konczyny, nie chcialam bowiem ryzykowac jakichs przemieszczen kostnych, gdyby cos bylo zlamane, a my bysmy mame podnosili. Lezy wiec sobie w lozku, cale szczescie, ze zostaly nam jeszcze pieluchy z poczatkow jej pobytu tutaj, kiedy nie wstawala w nocy, to teraz tez nie musi, bo nie bardzo moze przemieszczac sie bez rolatora. Boli ja glowa, bo upadajac uderzyla sie o cos.
 Nastaly upaly, w koncu i nas trafilo, choc jak dotad mielismy duzo szczescia, bo kiedy wszedzie indziej, nawet w Polsce, ludzie sie rozpuszczali z goraca, u nas trwaly przyjemne temperatury ok. 20-23°C i korzystalysmy z Toyka do wypeku z tych dobrych pogodowych warunkow spacerowych. Ale juz 30°C to dla nas obu stanowczo za duzo, jestem w wieku, kiedy upal moze zabic, a wedlug tabelek Toya jest w podobnym, przeliczajac na "ludzkie" lata, musimy obie uwazac. 
 Nie brakuje jednak brawurowych ryzykantow pod postacia tzw. pielgrzymow, fanatycznych wyznawcow, bez wzgledu na wyznanie. Trwa sezon pielgrzymek do Mekki, Allah im kazal choc raz w zyciu sie tam wybrac i porzucac kamieniami w diabla, przejsc kilka kolek wokol Kaaba, a wszystko musi odbyc sie w konkretnym czasie, nie mozna sobie poczekac, az sie ochlodzi. No i umieraja tam grupowo, liczba nieboszczykow pielgrzymkowych idzie w tysiace. U nich jak w Polsce, klimatyzowane namioty sa dla tych zamozniejszych, reszta pelznie kilometrami w 50-stopniowym upale. Ciekawe, jak pogoda dopisze polskim pielgrzymom do Czestochowy w sierpniu, moze tez byc skwarnie, ciekawe, ile w Polsce bedzie ofiar tych szkodliwych podrozy do miejsc swietych. W zyciu nie bylam i nigdy nikt by mnie na to nie namowil.
    

Wiosenne emocje

  Szczesliwie doczekalismy konca marca, jutro prima aprilis, wiec uwazajcie i nie dajcie sie zaskoczyc i oszukac. Mnie raz udalo sie pieknie...