Kilka dni temu pisalam o bledach, jakie ludzie popelniaja, czy to dla kasy, czy przez brak pomyslunku, czy dla wlasnej wygody. Bledy, ktore prowadza do zmian klimatu, ocieplenia, przeroznych zywiolow. Mam tu na mysli te slynna betonoze, bo spadajace liscie zasmiecaja ulice, a jakies skwerki przysparzaja leniwym ludziom dodatkowej pracy, sadzenia kwiatkow, koszenia trawnikow, a fontanny trzeba wciaz czyscic z glonow. Usuwaja wiec te utrudniajace im zycie niedogodnosci, klada na te miejsca jakies ozdobne kostki brukowe i juz jest praktycznie, czysciutko, tanio, ale... nagle okazuje sie, ze na placyku wczesniej chlodzonym cieniem rosnacych na nim drzew, trawnikami i klombami zatrzymujacymi w glebie wode , wreszcie fontannami nawilzajacymi powietrze, panuja latem temperatury jak w saunie.
Inna sprawa, koszenie trawnikow. Wprawdzie jak w starym kawale, kiedy cudzoziemiec zapytal Anglika, jak oni to robia, ze ich trawniki sa tak piekne. Anglik mu na to, ze wystarczy podlewac i kosic raz na dwa tygodnie i to wszystko. Cudzoziemiec bardzo sie zdziwil, ze tylko tyle, na co Anglik dodal: "Tak, ale przez 200 lat". Mysle, ze wladze miast za bardzo wziely sobie to do serca i zlecily firmom ogrodniczym regularne koszenie wszystkich dostepnych trawnikow. Jakby byly to korty Wimbledonu, bezkresy do gry w golfa czy inne boiska pilki noznej. Nieraz widywalam krzatajace sie traktorki pracowicie "koszace" wypalone sloncem klepiska z resztkami pozolklego siana. Bo mialy zlecenie, bo nadszedl akurat termin koszenia, bo dostaja za to pieniadze, wiec musza sie wykazac. A przeciez wystarczyloby skontaktowac sie ze zleceniodawca (miastem, spoldzielnia czy prywatnym wlascicielem) i ustalic, ze podczas suszy te zlecenia sa wstrzymywane. Przeciez podobnie jest z uslugami zimowymi. Przepisy bowiem mowia, ze po opadach sniegu chodniki wzdluz posesji maja byc odsniezone i posypane juz o 7.00 rano. Ale za tzw. gotowosc trzeba placic przez cala zime, jesli nie ma sniegu, to nasza strata i czysty zysk firmy majacej dbac o stan naszego chodnika w zimie. Mozna to przeniesc na uslugi letnie, m.in. koszenie trawnikow. Jesli pogoda jest normalna, odpowiednia ilosc opadow, co napedza rosniecie trawy, to oczywiscie kosic wedlug planu, ale nie kiedy slonce trawe wypalilo do cna i nie ma czego kosic. Zamiast pomyslec i stosowac pewne warunki, zaklada sie w niektorych miejscach te kwietne laki, tam w ogole sie nie kosi. Czyli mozna, trzeba tylko chciec.
Ale sa tez inni zleceniobiorcy, ci niespecjalnie przykladaja sie do pracy, ale pieniadze chetnie by kasowali. Mamy firme sprzatajaca raz w tygodniu klatki schodowe. Kiedys dawniej zajmowali sie tym lokatorzy, ale roznie bywalo, jeden zapomnial, innemu sie nie chcialo, inny znow z racji wieku i stanu zdrowia nie mogl, wiec w koncu spoldzielnia zlecila to zadanie firmie zewnetrznej, a my za to placimy w czynszu. Ja nie jestem jakos specjalnie czepiajaca sie, czasem widze jakies zapomniane pajeczyny czy sprzatniete po lebkach, raz robia to lepiej, raz gorzej, ale szafa gra ogolnie. Kiedys zwrocilam im uwage, ze powinni podnosic wycieraczki i zamiatac pod nimi, a nie dokola, robia to, a ja mam z glowy. No ale ostatnio mocno przegieli, bardzo mocno, czym mnie wkurzyli do bialosci. Nie to, zebym latala i sprawdzala przy pomocy bialej rekawiczki, ale akurat zrobilam pranie i zanioslam je do suszarni, ktora mamy w kotlowni, ktora ogrzewa nam mieszkania i daje ciepla wode w kranie. Firma sprzata zawsze w srody i czasem zdarzalo sie, ze nie sprzatali piwnicy, bo akurat wisialo pranie, staramy sie wiec trzymac w srody to pomieszczenie wolne. Ide ci ja z praniem w czwartek i o malo sie nie przewrocilam o gigantyczne "koty" kurzu. Patrze na wywieszona kartke, gdzie firma wpisuje wykonane sprzatanie, a tam jak byk stoi "ptaszek" przy Keller (piwnica), czyli ze niby tam sprzatali. Jednak wielkosc tych klebow kurzu wskazywala na to, ze pomieszczenie nie bylo chocby zamiecione od wielu tygodni, oto dowod:
Zabralam pranie z powrotem do mieszkania, wzielam smartfon i poszlam fotografowac corpus delikates 😕 robienia nas w balona za nasze wlasne pieniadze. Wysmarowalam maila do spoldzielni, ze prosze o interwencje, zeby sie w przyszlosci nie powtorzylo. Nastepnego dnia, w piatek, bylo slychac z piwnicy odglosy zamiatania, przyslali kogos, kto zamiotl porzadnie nie tylko suszarnie, ale wszystkie pomieszczenia piwniczne, czyli przechowalnie rowerow i korytarzyki do naszych komorek. No pieknie jest, nie trzeba sie bac, ze jak cos upadnie na ziemie, bedzie sie zaraz nadawalo od nowa do prania.
No sami powiedzcie, ci zleceniobiorcy sa albo nadgorliwi, albo olewajacy w sposob karygodny swoje obowiazki. A wystarczyloby znac proporcjum, mocium panie.
I tak powinno być że jak jest coś nie zrobione czy zle wykonane, jak nie posprzątane pomieszczenia piwniczne to trzeba zgłosić. Ale widzisz nikt przed Tobą nie zgłosił tego, ludziom często nie zależy, albo są wystraszeni i w ten sposób szerzy się bylerobstwo (tak jak moje byle jakie słownictwo).
OdpowiedzUsuńJak juz pisalam, nie lubie skarzyc, ale jesli ktos juz tak przegina i to za moje wlasne ciezko zarobione pieniadze, to mi sie noz w kieszeni otwiera. Moglam niby dla swietego spokoju sama zlapac miotle, ale litosci, jeszcze bardziej rozzuchwalac kogos, kto ma za prace placone?
UsuńTo nie jest skarżenie, my Polacy chyba jesteśmy na tym punkcie przewrażliwieni, no chyba komunizm tu winny. Całkiem inaczej to wygląda gdzie indziej na świecie, chociażby tutaj u mnie w Au, to jest takie poinformowanie żeby polepszyć coś.
UsuńNo tak to sobie wytlumaczylam, zreszta po wielkosci tych "kotow" wychodzilo, ze od tygodni nie bylo tam ruszane. I jak tam zanosic czyste pranie?
UsuńJa, od początku, gdy tylko tu zamieszkaliśmy, nie znosiłam prania do szuszarni, bo nie lubię zapachu prania z piwnicy. U Mamci, gdy jeszcze nie mieliśmy pralki automatycznej, to pościel i ręczniki prało się i gotowało w takim dużym kotle w pralni w piwnicy, ale zanim się tam zrobiło pranie, to samemu trzeba było te pomieszczenia posprzątać, bo dozorca nie miał takiego obowiązku. Teraz te pomieszczenia są powynajmowane lokatorom i każdy suszy w domu lub, tak jak ja ręczniki i inne pranie na balkonie. Druga sprawa, znoszenie prania z trzeciego piętra do szuszarni i wnoszenie go z powrotem, to już nie na moje siły...
OdpowiedzUsuńNie no, z trzeciego to i ja bym nie znosila, ale z parteru mam blisko, zreszta slubny sie tym zajmuje. Ci z drugiego pietra maja blizej do strychu, ktory tez sluzy jako suszarnia, ale nie wiem nawet, czy korzystaja. W sumie suszarnie uzywamy talko my i sasiadka z przeciwka.
UsuńO trawie i jej regularnym scinaniu mam inne zdanie - trzeba - zupelnie inaczej wyglada gdy scieta. Moze odmiennosc klimatu robi roznice bo w miejscach gdzie mieszkam roznie jak szalona wiec zaniedbanie tego daloby zalosny skutek czyli wyglad, zanim bysmy sie ogladneli bylaby do pasa. Rowniez ta przydomowa musi byc scinania i znam takich ktorzy robia to dwa razy w tygodniu. Miasta swa czesc scinaja rzadziej i od razu widac roznice.
OdpowiedzUsuńDobrego a nade wszystko spokojnego weekendu zycze.
No owszem, niescinana trawa nie wyglada najlepiej, ale dla dobra srodowiska trzeba ja zostawic podczas suszy, bo bardziej zatrzymuje wilgoc w ziemi. Byl taki rok, ze cala trawa wyschla, trawniki byly niepodlewane, bo byl zakaz, trzeba bylo oszczedzac wode. Z trawnika zrobilo sie zolte klepisko. Uwierzysz? Przyjezdzaly traktorki i jezdzily po tym klepisku, choc nie bylo czego scinac. Czy to jest normalne?
UsuńTak wiec dla celow wyzszych powinno sie czasem rezygnowac z urody trawnika.
Zapomnialo mi sie ze sztuczne podlewanie jest u Was niemal nieistniejace - u nas dziala wszedzie podlewajac kwietniki, trawniki tak prywatne jak publiczne - wiec trawa sobie rosnie nawet w czasie suszy a to daje podstawe do mego innego zdania.
UsuńNormalnie i u nas dziala podlewanie, ale podczas suszy jest zakazane i surowo karane. Nie mozna nawet czerpac wody ze zbiornikow naturalnych, z rzek czy jezior.
UsuńCo ty się dziwisz, ludziska chcą zarżnąć ziemię
OdpowiedzUsuńMnie tam wszystko jedno, ziemia dotrwa do mojego konca, ale przyszle pokolenia beda mialy przechlapane, jesli w pore nie wlacza myslenia. I nie wagarow w piatki, nie przyklejania dupy do asfaltu czy niszczenia zabytkow, nie tedy droga.
UsuńTak Pantero, mnie też wszystko jedno, ale jednak te nasze kochane potomki niczemu nie winne, a przez takich pazernych decydentów wykańczających planetę dla osobistych zysków będą cierpieć. I to mnie wykańcza.
OdpowiedzUsuńPokazałam też koleżance co ty piszesz o uchodźcach, bo jej brat mieszka w Niemczech i wszystko jest biutiful, to niemożliwe co ty piszesz. Naiwnym choćbyś pod nos podstawiła nie uwierzą. Jak ci wejdą do twego domu- wtedy cię olśni- powiedziałam jej.
Ja tu na blogowisku i tak juz od dawna (2015 herzlich willkommen) robie za czarna owce i rasistke, ciotki z Polski, ktorym sie duzo wydaje, jak rowniez takie, ktore "byly w Niemczech kilka dni i nikt ich nie zgwalcil" nigdy nie zrozumieja, dlaczego Niemcy, ktorzy przez dziesieciolecia trzymali sie jak najdalej od partii prawicowych, nagle dali poparcie tej wlasnie. Zreszta nie tylko Niemcy maja dosc strachu i przestepczosci oraz zepchniecia do roli frajera finansujacego polowie swiata darmowe wakacje.
Usuńbetonoza jest praktyczna, bo ludzie lubią być praktyczni do urzygu...a jednocześnie perdololo o ratowaniu planety. nie da sie. mieszka na wsi i nie chce, żeby błoto nanieśli do domu, autko musi stać równo i nie może się ubrudzić...bo jakże to tak brudnym autkiem, więc napierdlala kostke brukową po całości, albo betonową. od płota do płota betonoza....o koszeniu już pisałam u ciebie. I domki parterowe, bo nie będzie chodzić po schodach przecież.
OdpowiedzUsuńAlbo jesli juz jakas zielen, to po obu stronach dojazdowej kostki trawnik przystrzyzony na centymetr i dokola tuje, bo przy kwiatkach to by sie umeczyl, a tak kupi robota, ktory mu te trawe ogoli, a tuje same rosna i zaslaniaja obszarnika od ciekawskich spojrzen.
UsuńDokładnie tujoza betonowa takie określenie mam. ...wiesz kochana na wsi też jest mus chodzenia w szpilkach a tu nuszka ugrzęźnięcie w błocie i się bucik upierdoli zamoknie.
UsuńAle to chyba tylko miastowe w szpilkach po wsi popylajo, bo wsiowe to w gumofilcach?
UsuńDobrze, ze sie upomnialas o to sprzatanie.
OdpowiedzUsuńBetonoza czy asfalto- tez noza bo auta, bo hulajnogi, bo czysto, bo latwo, bo.. bo mamy beton pod nogami, wczesniej trafil do glowy.
Kto jeszcze chodzi w szpilkach? Co to sa szpilki? Szpilki nie pasuja nawet do betonu. Wymagaja czerwonego dywanu lub parkietu. Cichochodne tenisowki w modzie!
Echo, kiedys w prehistorii miewalam szpilki, a w poprzednim polskim zyciu nawet biegalam w nich na co dzien. Nie pytaj, jak ja to robilam, nie pamietam, ostatnie wlasne szpilki scedowalam na corke jakies 20 lat temu, te najmlodsza, bo tylko ona ma tak male stopy jak ja, pozostale maja wielkie kopyta, zyja na dlugiej stopie :)))
Usuń