25 lipca 2024

Lipcowa pelnia

 Kiedy przegladalam internety, wpadla mi w oko wiadomosc, ze 20 lipca nastapi koźla pelnia ksiezyca, ma on byc szczegolnie duzy i okazaly. Dlaczego jednak "koźla"? Niezawodny gugiel znal oczywiscie odpowiedz, bo gugiel wie (prawie) wszystko i oto, co ma na ten temat do powiedzenia:
 Pełnia w lipcu często nazywana jest "Koźlim Księżycem" (ang. Buck Moon) ze względu na to, że w tym czasie młode jelenie (ang. buck) zaczynają rozwijać swoje poroże. Ta nazwa pochodzi z tradycji rdzennych Amerykanów, którzy nadawali nazwy pełniom księżyca, aby łatwiej rozpoznawać pory roku i cykle przyrody.
Niby "ludy prymitywne" a ile w nich rzetelnej madrosci nabywanej przez lata i przekazywanej nastepnym pokoleniom. Ta zbiorowa wiedza zwyklych ludzi powstala poprzez obserwacje zycia, natury i ludzkich zachowan, umacniana doswiadczeniami, przypadkowymi odkryciami, przetrwala do dzisiaj, malo tego, wspolczesny czlowiek coraz chetniej wraca do "prymitywu", ktory okazuje sie byc zdrowszy od wspolczesnych wynalazkow i dobr. Medycyna ziolowa ma coraz wiecej zwolennikow, choc oczywiscie nie powinno sie bezrefleksyjnie rezygnowac z doswiadczen medycyny klinicznej. Ale ja przeciez nie o tym chcialam, a o pelni.
 Na jednym z blogow o zyciu na wsi we Wloszech przeczytalam o ciekawym zwyczaju wspolnych wedrowek w swietle lipcowej pelni ksiezyca, ogladalam zdjecia tego ziemskiego satelity na bezchmurnym wloskim niebie, pozniej podeszlam do okna, ale na skrawkach nieba widocznych miedzy gesta miejska zabudowa nie bylo nic widac. Kiedys pewnie namowilabym slubnego na wyjscie z domu, niedaleko, bo mieszkamy przeciez na skraju miasta i do rozleglego pola mamy przyslowiowy rzut beretem. Kiedys... bo teraz juz sie nie da. Zyjemy jak dwie calkiem sobie obce osoby wrzucone pod jeden dach, nie mamy ze soba praktycznie juz nic wspolnego, ani rozmow, bo nie da sie juz z tym czlowiekiem rozmawiac, ani niczego innego. On jeszcze niby normalnie funkcjonuje i ktos z zewnatrz moglby nawet nie zauwazyc, ze toczy go choroba. To jej poczatki, ale ja widze tempo, w jakim postepuje, jak bardzo ten czlowiek robi sie dla mnie obcy, jak coraz mniej do niego czuje, nawet wspolczucia juz we mnie nie budzi, tylko zlosc. Irytuje mnie sama swoja obecnoscia, wszystkim co robi, tym ze musze wciaz powtarzac polecenia, bo nie chwyta najprostszych zdan. Jestem przerazona tempem postepowania choroby, jego agresja i tym, ze zostaje z calym tym kramem sama. Od dzieci slysze, ze MUSZE miec cierpliwosc, bo on ma tyle lat i wiadomo, ze bedzie chorowal. Ani slowa o tym, ze moze by pomogly, a ja na pewno o nic nie poprosze. 
 W koncu dojdzie kiedys do przelania ta przyslowiowa ostatnia kropla, wyjde z domu i tyle mnie beda widzieli. Ja po prostu juz nie chce tak zyc, to jest ponad moje sily, glownie psychiczne.
  Nawet koźli ksiezyc nie chcial dla mnie zaswiecic.

21 komentarzy:

  1. Taka romantyczna to ja nie jestem żeby się zachwycać ‘Koźlim Księżycem’ niebo lubię różnie zależnie od mojego nastroju. Były czasy zachwytów niebem, gwiazdami, księżycem, teraz raczej nie myślę w tych kategoriach, ale pamiętam wyprawy i spanie pod gołym niebem i przepiękne i ciekawe było niebo piękne gwiazd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romantyzm to i ze mnie juz dawno wyparowal, ale nie zachwyt nad pieknem natury, niezwykloscia czy niespotykana barwa ksiezyca albo mnogoscia gwiazd, jaka mozna zobaczyc jedynie poza miastem, gdzie nie ma swiatlo-smogu.

      Usuń
  2. No jednak uparłaś się być romantyczna i podziwiać niebo ze Ślubnym. Pamiętam kiedy zaczynałam działaś - komentować na blogach i właśnie u Ciebie, to dużo jeździliście razem po różnych pięknych okolicznych miasteczkach, szkoda że już tak nie jest. Ja dla odmiany nie mam ślubnego tylko Eksa, ale codziennie rozmawiamy i nagadać nie możemy się, nawet spotykamy się na stopie koleżeńskiej, niebo mogłabym z nim podziwiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, kiedys bylo inaczej, lubilam fotografowac, dlatego jezdzilismy duzo, zwiedzalismy, a ja pstrykalam. To juz jednak przeszlosc, ja za miastem nie jezdze, a jemu nie pozwalam wsiadac za kierownice, wiec skonczyly sie wypady, zreszta nie mozemy juz teraz zostawiac mamy samej.
      I coz, jesli w malzenstwie nie pozostala na starosc chocby przyjazn, to mozna by sie juz rozstac, ja juz nic nie czuje do tego czlowieka, oprocz irytacji, ze jest.

      Usuń
  3. w teatrze jest pani Hania, która ma podobną sytuację, mówi mi wczoraj, ze będzie musiała zrezygnować z pracy...ma nie rozumie, nie wychodzi choroba postępuje, po wylewie.
    jeszcze i to. tez jej tłumaczę...i proszę, żeby szukali ośrodka. ale zeby sie dostac to lata czekania albo duża kasa. .. proszę ją, żeby sie nie zamykała z nim w domu.
    Współczuje ci kochana, bardzo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co ja teraz mam w domu, to dopiero prolog tego, co bedzie. Bo zanim sytuacja dojrzeje do domu opieki, on zdazy mnie wykonczyc. A pamietaj, ze jest jeszcze mama, z ktora nie wiem, jak bedzie dalej. W kazdym razie w obu przypadkach lepiej juz nie bedzie.

      Usuń
  4. Przytulam mocno. Bardzo mocno. To prawda, starość jest okrutna, ale młodość tego nie rozumie. Przetrwania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poki sil, to pewnie przetrwam, ale kiedys sie skoncza i co wtedy? To wszystko mnie strasznie gniecie, bo nié wiem, czy dam rade ogarnac.

      Usuń
  5. O, dzięki za informację! Nie wiedziałam o koźlim księżycu, ale dziś w nocy zauważyłam, że nasz salon jest oświetlony jakimś reflektorem. To był księżyc już nie w pełni, ale nadal niezwykle duży i niezwykle silnie świecący.

    Pantero, przesyłam Ci mnóstwo energii.
    Jest jedna rzecz, którą musisz zrobić: musisz rozejrzeć się za pomocą. W Polsce są ośrodki pomocy rodzinie, jest stowarzyszenie bliskich osób z alzheimerem i tam dostaje się wsparcie i pomoc. Naturalnie nie jest to całodobowe, ale nawet kilka godzin dziennie to już coś. Są też dzienne ośrodki pomocy, do których można zawozić osoby na 8 godzin. Skoro w Polsce są takie miejsca, to w Niemczech z pewnością będą również. Jeśli nie masz siły sama ich poszukać, napisz tutaj - wokół Twojego bloga trzyma się spora grupa osób, na pewno ktoś zna niemiecki i poszpera w sieci, żeby Ci dać gotowe numery telefonów.
    Pamiętam, że Twój mąż odmawia współpracy, ale za jakiś czas jego orientacja będzie się zmniejszała i wtedy będziesz mogła sama podejmować decyzje, jaka pomoc Ci się przyda. Jeśli teraz zbierzesz wszystkie potrzebne informacje, będą jak znalazł za jakiś czas. A ten "jakiś czas" może przyjść bardzo szybko...
    Bardzo, bardzo chciałabym Cię wyściskać. Życzę Ci sił. Troszcz się o siebie. Na to warto mieć siły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o tym samy pomyslałam i możesz go Pantero ubezwłasnowolnic. i szukaj pomocy !!! sama nie dasz rady.
      i uściskuje mocno i sle dobrą energię.

      Usuń
    2. To nie jest takie proste, jakby sie z daleka wydawalo. Zeby otrzymac pomoc, chory musi miec okreslony stopien niepelnosprawnosci, a slubny fizycznie jest zdrowy jak kon, a psychicznie jeszcze odpowiada logicznie na pytania, nie bylo przypadku, ze sie zgubil i policja przyprowadzila go do domu, nikogo nie pobil, ani nie oplul. Zachowuje sie pozornie normalnie i tylko ja widze postepujaca chorobe, bo mam go na co dzien.
      Nie ma szans na ubezwlasnowolnienie, to zalatwia sie przez sad i jest to niezwykle trudne, jak w przypadku matki naszego przyjaciela P. Zeby on mogl decydowac o matce, jej pobytach w szpitalu czy domu opieki, bujal sie chyba z rok w sadach i dostal pozwolenie (czyli takie jakby ubezwlasnowolnienie matki) na czas okreslony, na 3 miesiace. W tym czasie jego mama zmarla, wiec juz nie musial wystepowac o nastepne. A jej stan byl znacznie gorszy od stanu slubnego, ja juz policja pare razy z miasta przywozila. Nawet nie bede probowala, bo to bez sensu. Jest tak trudno, bo sady boja sie naduzyc.
      Zeby on poszedl do takiego dziennego osrodka, to musialby sam chciec, a nie chce, zreszta widze, ze coraz mniej rozumie po niemiecku, wiec z pewnoscia by sie tam czul obco. Oczywiscie, ze sa takie miejsca, ale nikt i nic go nie zmusi, zeby tam bywal. I nawet kiedy jego stan sie pogorszy, nie bede miala szansy decydowac za niego.
      To po prostu tylko w teorii wyglada na prosty proces, ale wiem, ze prosty wcale nie jest. Musze czekac na tak drastyczne pogorszenie sie jego stanu, zeby lekarze mogli wnioskowac o osrodek zamkniety. A teraz on nawet nie pojdzie do lekarza, bo uwaza, ze jest zdrowy.

      Usuń
  6. Ze tez Pantera umie byc rownoczesnie tak romantyczna i tak empatyczna. Podziwiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zawsze widzę pełnię z łóżka. O, wielkie mi halo! Gorzej z życiowymi sprawami, o których piszesz. Czy możesz zdradzić, na co choruje małż?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaczyna sie u niego demencja i to mnie przeraza, bo znam mniej wiecej przebieg i atrakcje zwiazane z ta choroba.

      Usuń
  8. Ja tam widziałem wielki Księżyc parę dni temu, do tego był czerwony. Ale największy widziałem bodajże w 2018 roku w Hiszpanii nad morzem (okolice Marbelli). Był tak wielki, że nierzeczywisty aż. Szkoda, że nie miałem aparatu przy sobie, a wszystko zdawało się majakiem po podróży samolotem i autokarem na miejsce.

    W sumie dobrze, że ludzie cierpiący na jakieś choroby związane z pamięcią mają możliwość w miarę normalnie żyć w takich ośrodkach.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i brak aparatu to prawdziwy pech, bo takie widowisko nie zdarza sie na co dzien.
      Szkoda, ze u nas nie ma takich miasteczek dla chorych na demencje.

      Usuń
  9. Mogę Cię tylko wspierać, bo sama wiem, co oznacza opieka nad chorą osobą. Ja mam jeszcze możliwość ucieczki, choć na parę godzin, do własnego mieszkania i przez to chwilę wytchnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez chetnie ucieklabym, ale na najblizsze lata moge zapomniec o jakimkolwiek wyjezdzie, chocby tylko na weekend.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Sponiewieranie absolutne

  Jak pewnie niektorzy z Was wiedza z fb czy mailowych zrodel, dopadl nas oboje covid. To nie pierwszy covid w moim zyciu, wiec nie zaprzata...