Przeswietlenie wykazalo pekniecie kilku kregow, a co wiecej, kilka tych pekniec bylo z przeszlosci, mama nawet nie wiedziala, ze miala pekniete kregi, ktore jakos same sie pozrastaly, ale wtedy pewnie byla mlodsza i jakos te bole zniosla. Pamietam, kiedys nawet nosila taki gorset stabilizujacy, bo miala bole kregoslupa, moze to wtedy wlasnie powstaly tamte pekniecia.
Najpierw nie bylo mowy o operowaniu, probowali mame postawic na nogi, fizjoterapeuta chcial z nia pospacerowac przy pomocy balkonika, ale mama nie dala rady, wiec lekarze zaczeli sugerowac operacje. No i zaraz zaczely sie mamine wystepy, ze ona juz nic nie chce, ze chce umierac i takie tam, ale te skargi slala do mojej corki, ktora w szpitalu pracuje i na moja prosbe uczestniczyla w kazdym obchodzie, zeby pozniej moc mi przekazac, co mowia lekarze. Kiedy corka mi opowiedziala, co babcia wyprawia, ja tylko spytalam, jaka mama ma gwarancje, ze szybko umrze, bo ze bezbolesnie, to juz moge jej zagwarantowac, ze nie bedzie. Podalam przyklad tego mojego znajomego od bukietu, on lezy w tym samym szpitalu i choc bardzo chce, to umrzec nie moze, stan terminalny moze trwac dlugo, a najgorsze, ze on ma tego swiadomosc. Bylam nawet krotko go odwiedzic, wyszlam stamtad zdolowana w najbardziej mozliwy sposob. Uscisnelam ten skielecik reki obleczoby skora, niewiele zrozumialam z tego, co do mnie mowil, pozniej poszlam wyplakac sie do szpitalnego parku, uspokoic, zanim dotarlam do mamy. Szczerze mowiac, nie chcialam go odwiedzac, ale prosil o to, a jego zona mi przekazala. Wiecej nie pojde, jestem zbyt wrazliwa, bo niby to obca osoba, ale jego cierpienie sprawia mi fizyczny bol, tak mam i nic na to nie poradze. Tak wiec troche otrzezwilam mame, uswiadomila sobie, ze moze lepiej zaryzykowac operacje zamiast czekac w bolach na smierc w lozku.
Oczywiscie cala ta sytuacja przeklada sie na moj stan zdrowia, mam zaklocenia snu, bole stawow, miesni, kosci, skory i calego czlowieka, jak ja to nazywam, czesto biore tabletki przeciwbolowe, zeby moc w ogole spac. Wymierna pomoc mam w corce pracujacej w szpitalu, dwie pozostale byly babcie odwiedzic, ale z dziecmi, a to mame meczy, wiec prosila, zeby juz nie przychodzily, a jesli, to same.
I tak minelo kilka dni, lekarze wyznaczyli termin operacji, ja bylam osoba, z ktora rozmawiali przed, mialam pogadanki z dwoma chirurgami i anestezjologiem i z tych pogadanek wyszlam bardzo zdolowana, gdyz uswiadomiono mi wszystkie ewentualne zagrozenia i dzialania uboczne. Zadano mi tez pytanie, czy jesli ustanie praca serca, to reanimowac czy pozwolic odejsc. Polowy z tych informacji nie przekazalam mamie, bo wystarczy, ze ja musialam je uslyszec i bac sie.
Dzieki podpowiedzi Anabell, bo sama jakos nie wpadlam na ten genialny pomysl, zainstalowalam mamie w smartfonie apke tlumaczaca, wiec za pomoca prostych krotkich zdan, natychmiast glosowo tlumaczonych na niemiecki, moze porozumiewac sie z personelem, podobnie apka dziala w druga strone, mama moze rozumiec, co mowia do niej pielegniarki. Ta technika mnie szczerze zachwyca.
Pokaze Wam migawki ze szpitalnego parku, gdzie bylysmy troche z dziecmi, bo w pokoju sie nudzily. Mama lezy na poziomie -1, wiec trawnik jest rowny z parapetem okiennym, a kawalek dalej jest sciana z roz, piekny ma zatem widok zaokienny i nikt przez okna nie zaglada. W ogole ten park jest przepieknie utrzymany i chodzacy pacjenci chetnie w nim przesiaduja.
Scianka do fizjoterapii, np. po wylewie |
Mozna sobie pograc w duze szachy |
Kwiatow co niemiara |
Ladowisko dla helikoptera |
Helikoptery medyczne najczesciej jednak laduja przy klinice uniwersyteckiej, ale czasem zdarza sie, ze transportuja chorego wlasnie do tego szpitala, wiec maja miejsce na przycupniecie.
Dalszy ciag nastapi...
Ja tam rozumiem te występy Twojej mamy o umieraniu, też tak mam. Zresztą te wszystkie przygotowania przedoperacyjne i podpisywaniu ważnego papieru, są jakby nie było też o tym umieraniu. No i sama narkoza to taka śmierć na trochę, no i można by było nie obudzić się po niej i takie pocieszenie że to by była lekka śmierc. I ja tak mam że jak mnie już w końcu obudzą, to tylko zla jestem na nich, a oni mówią mi że trudno było mnie wybudzić, no pewnie.
OdpowiedzUsuńJa tez rozumiem, bo sama wolalabym umrzec niz byc niesprawna i ciezarem dla innych, ale moglaby mama te dywagacje zostawic dla siebie, myslec jeszcze wolno. Ale nie, ona znajac sytuacje i to, ze jestem ze wszystkim sama, mam w domu faceta, ktory zapada sie w sobie, choc osrodek agresji zdaje sie mu rosnac, wypowiada te swoje zyczenia na glos, bo przeciez najwazniejsza jest ona. W dupie ma, ze ja mam tez powazne dolegliwosci, trzeba mnie jeszcze dodatkowo dolowac.
UsuńNie no występy muszą mieć widza. To jest trochę jak taki mały teatr, no teatrzyk, to poprawia samopoczucie aktora, w tym wypadku chorego, ja robiłam takie teatrzyki - bunty pielegniarkom.
UsuńNo a mama z pielegniarkami nie pogada, wiec zneca sie nade mna.
UsuńWokół szpitala pięknie, park, ławeczki, no i przede wszystkim kwiaty, te róże za oknem mamy cudne. A Junior technicznie podszedł do gablotki i wyraźnie próbuje coś uruchomić.
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznac, ze ten park to male dzielo sztuki ogrodniczej i architektury krajobrazowej, jest tam jeszcze duzo przecudnych zakamarkow, choc sam teren nie jest duzy, wlacznie z czyms w rodzaju malych wodospadow, gdzie mozna usiasc i zasluchac sie w ciurkajaca wode.
Usuńkażdy sie boi starości w zasadzie... i każda jest podobna. bezwzględne te pytania ale zasadne. ech. najpierw mnie ściana wspinaczkowa zastanowiła ale...
OdpowiedzUsuńO jakiej scianie wspinaczkowej piszesz?
UsuńO tej samej, którą i ja zobaczyłam, czyli ściance do fizjoterapii/ :-)
UsuńChciałoby się Ci jakoś pomóc, ale jak? Współczuję Ci, że musisz się zmagać z tym wszystkim sama.
He he he, wspinac sie raczej nie da po tej sciance.
UsuńTroche pomocy dostane, bo szpitalna pracownica socjalna zalatwila kobiete, ktora bedzie codziennie przychodzic mame myc, to juz spora pomoc. Bedzie tez przychodzic do domu fizjoterapeut(k)a, wiec mam nadzieje, ze te szesc tygodni przezyje, zanim mama pojdzie na rehabilitacje.
Bardzo obciaza mnie organizowanie i koordynowanie wszystkiego, czego socjalna nie mogla. Ja juz tak od ponad dwoch lat nad wszystkim trzymam piecze, to wiekszy stres od pracy fizycznej.
Mi wystarczy jak przypomnę sobie ile moja Babcia odchodziła z tego świata. Po operacji złamnej nogi wszystko się tak posypało w kwestii psychicznej, że głowa mała. Pod koniec wizyty u Niej przyprawiały mnie o niemal załamanie nerwowe. Okropne jest takie długie męczenie się (trzy lata leżenia, bez kontaktu właściwie z rzeczywistością). Dlatego rozumiem Twoje obawy, nie mniej jeśli lekarze podjęli się ryzyka operacji to chyba nie ma odwrotu.
OdpowiedzUsuńFakt, klimatyzacja zamontowana przez poprzednich właścicieli to wielka rzecz. Teraz firmy montujące śpiewają sobie krocie, a terminy też pewnie odległe mają. Widzę po balkonie naprzeciwko, klimatyzator jest od ponad miesiąca zainstalowany, jednak rura do skroplin wisi sobie wesoło i dynda. Raczej jeszcze nie jest wszystko gotowe. Współczuję takiej sytuacji, gdy ma się sprzęt ale nie da się go użyć. @_@
A najlepsze jak wsiada się z zakupami do windy, człowiek czuje się jak w teleporcie, najpierw jest na parterze, a po chwili na czwartym (na tym mieszkamy) piętrze. Bliskość sklepów, metra, przystanku autobusowego też jest czymś ekstra.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Tu na szczescie nie rezygnuje sie z leczenia ze wzgledu na wiek pacjenta, co czesto niestety ma miejsce w Polsce, gdzie szkoda na nich kasy i "nie oplaca sie" inwestowac w leczenie, kiedy oczekiwania na zycie sa nikle. Tu walczy sie do konca.
UsuńTrudny temat Pantero - niby nie jestem w sytuacji mamy ale moja tez wymaga niezmiernej pomocy corki wiec dobrze widze ile czasu i wysilku ja to kosztuje.
OdpowiedzUsuńPrzykro mi ze tak jest wiec wciaz podkreslam i dziekuje mowiac ze bez niej nie dalabym rady albo nie wykonalabym tak sprawnie jak to ona robi. Moja wdziecznosc nie ma granic i daje jej to odczuc.
Ogrod przyszpitalny bardzo ladny i tylko zyczyc by stan chorych pozwalal im korzystac z niego. U nas tez szpitale sa umiejscowione wsrod zieleni i kwietnikow co niewatpliwie pomaga zapomniec ze szpital, cierpienia i czesto smierc.
Wyglada ze masz sprawy pod kontrola a zrozumialym jest ze odbija sie na Twym zdrowiu bo sytuacja jest bardzo ciezka.
Ale Ty, jak piszesz, wciaz dziekujesz corce i tym motywujesz ja do pomocy, ja slysze tylko uskarzanie sie, a to, co robie jest tak bardzo zrozumiale samo przez sie, ze nie warto poswiecac temu ani slowa. Dla wszystkich jestem opoka nie do zdarcia i to, co robie jest nie tylko normalne, ale wrecz obowiazkowe, wiec nie trzeba sie wysilac z niepotrzebnymi pochwalami.
UsuńDobrze, że napisałaś co u Mamy, bo ja celowo do Ciebie nie dzwonię, żeby Cię na tę okoliczność przepytać- wiem, że i bez tego masz urwanie głowy i ledwo zipiesz. Moja warszawska sąsiadka też miała osteoporozę i pierwsze co jej "wychwycili" to były właśnie pęknięcia (drobne) kręgów. A wykryła to u niej lekarka I kontaktu, bo się sąsiadka skarżyła na bóle pleców, więc ją na rtg kręgosłupa wysłała. A wtedy moja sąsiadka miała najwyżej 60 wiosen. Te bóle wynikające z uszkodzenia w różny sposób kości są koszmarne -przećwiczyłam na sobie. Fajny ma Mama widok z okna - a to, choć może brzmi niedorzecznie, też ma znaczenie dla pacjenta. Trzymaj się Anusia- ponoć Anki to bardzo odporne babeczki, tylko najczęściej same o tym nie wiedzą.
OdpowiedzUsuńZa dwa posty, w dalszej czesci opowiesci szpitalnych, bedzie zdjecie tego widoku za oknem, bo warty jest uwiecznienia, tak piekny, ze az nierzyczywisty. Mama nie jest latwa pacjentka, to znaczy wobec lekarzy i personelu odgrywa taka zdyscyplinowana, ale mnie trudno jej dogodzic. Chcialam, zeby mogla sobie posluchac ksiazek przez sluchawki, to nie, cokolwiek nie zaproponuje, to nie chce, woli cierpiec w milczeniu.
UsuńMogę Ci tylko współczuć, bo dwie osoby, które uważają, że tylko wokół nich się toczy życie, to za dużo. Wiem, też, że Twój małżonek powinien być przebadany i zacząć brać leki, ale z nim to będzie ciężka przeprawa, bo jest uparty. Piękny ten park przy szpitalu
OdpowiedzUsuńOn jest jak wuc na kaczych lapach, wydaje mu sie, ze jest jeszcze mlody, rzutki i nie do zdarcia. Do lekarzy nie chodzi przekonany o swojej niesmiertelnosci i zajebostosci, a mnie sie juz nie chce go do niczego namawiac, oby tylko mi w droge nie wchodzil.
UsuńSiły , duzo siły Wam wszystkim. Aniu, w pewnym wieku wszystkie przechodzimy przez taki okres, nie mozna powiedziec, ze latwy etap zycia. Wspieram myslami.
OdpowiedzUsuńNajgorsze, ze mam tych sil coraz mniej, ogarnia mnie panika, ze nie dam rady, bo obowiazkow coraz wiecej, a pomocy nie przybywa.
UsuńMoja babcia była taka jak Twoja mama. Jako jedyna byłam jej ulubioną wnuczką, bo jako jedyna nie ulegałam jej humorom. Jak narzekała, to wzruszałam ramionami i nie dawałam po sobie poznać, że mnie to w ogóle obchodzi. W efekcie moja mama mogła koło niej skakać cały dzień, a i tak była wyrodną synową, a ja ją za coś pochwaliłam raz do roku i byłam ukochaną wnusią. Do dzisiaj mam kilka zestawów obrusów i serwetek, które specjalnie dla mnie wyhaftowała. Twoja mama traktuje Cię tak, a nie inaczej, bo jej na to pozwalasz. Ona się już nie zmieni, ale Ty powinnaś przemyśleć sposób, w jaki z nią postępujesz, bo inaczej, to naprawdę może być z Tobą bardzo źle. Świata nie zbawisz, bądź trochę egoistką.
OdpowiedzUsuńLena, ja wlasnie NIE POZWALAM soba manipulowac i od czasu do czasu dochodzi do eskalacji, bo musze mamie przypominac, ze ja to nie ojciec, ani jej wnuczki, ktore slepo wierza w to, co opowiada i pozniej maja do mnie pretensje, ze niedostatecznie sie babcia opiekuje. Zaraz im proponuje, zeby same przejely opieke, a jak nie, to maja sie nie wtracac.
UsuńAsertywnosc to moje drugie imie, ale mama wciaz probuje.
Moja mama miała lepiej, bo ja i moje siostry wspierałyśmy ją wiedząc, jaka babcia jest. Gdyby zresztą to ode mnie zależało, to babcia wylądowałaby w domu opieki i nie zatruwała życia mojej mamie, no ale moja mama miała takie poczucie obowiązku, jakie masz Ty.
OdpowiedzUsuńNie moglam inaczej, mama byla sama w Polsce, my wszyscy tutaj, wiec kiedy przestala sobie radzic, zamiaszkala u nas. Cale szczescie, ze przynaleznosc do unii to umozliwila. Dopoki sobie radze z opieka, tak dlugo mama bedzie z nami w domu.
Usuń