Jak juz pisalam w poprzednim poscie, czas mi sie inaczej aranzuje, mam go jakby wiecej, co wymiernie przeklada sie na odpoczynek nocny, nie wybudzam sie zlana zimnym potem i lomotami w sercu, w poczuciu, ze o czyms zapomnialam, czegos nie zdaze czy ze cos nie zostanie uhonorowane w urzedach. Mam tez jakby w dzien wiecej czasu, a kiedy go mam, to zamiast wziac sie do jakiejs konkretnej roboty, np. do porzadkowania papierow, bo ostatnio, kiedy szukalam pewnego dokumentu, zauwazylam papierzyska sprzed lat dotyczace rzeczy dawno minionych, nieaktualnych i przebrzmialych. Ale wiecie, jak to jest z papierzyskami, nie mozna ich tak hop-siup do makulatury, bo ochrona danych i te rzeczy, papierzyska musza przejsc przedtem przez niszczarke, a to juz wieksze wyzwanie, wiec odkladam i odkladam i pewnie bede odkladac, bo zamiast niszczyc te papierzyska, ja zaglebilam sie w umiejetnosci wlasnego smartwatcha i znow cos fajnego odkrylam. Gdybym, jak wiekszosc normalnych ludzi, zaczela od przeczytania instrukcji obslugi, to pewnie juz wczesniej bym sie na to naciela, ale ja normalna nie jestem, bo kazda rzecz elektroniczna biere i kombinuje po swojemu i oczywiscie o polowie funkcji nie wiem. A teraz odkrylam, ze ta cholera nie tylko w dzien mnie ze wszystkim kontroluje, ale i w nocy czuwa nad moim spokojnym snem. Czym jest SEN i jakie ma znaczenie w prawidlowym funkcjonowaniu czlowieka, dowiecie sie pod podanym linkiem. Niby czlowiek wszystko to teoretycznie wie, ale warto sobie przypomniec. Bo roznie z tym snem bywa.
Nigdy bym nie przypuszczala, jak bardzo wielki wplyw na cykl snu maja czynniki zewnetrzne i jak sie nam ten sen balagani, kiedy zostajemy od nich odcieci. Na szczescie mimo rolet w sypialni sie rozjasnia, kiedy wstaje dzien i moge poprzestac na tych zdrowych kilku godzinach snu. Tymczasem moj zegarek sledzi jego przebieg i monitoruje moje czynnosci.
5% calego mojego snu to czuwanie (Wach) i trwa 24 minuty, ale ja tego nawet nie rejestruje, pewnie przewracam sie wtedy z boku na bok. 23% to faza REM i ona trwala u mnie tylko godzine i 44 minuty. Krotko. Myslalam, ze trwa to dluzej, zwlaszcza, ze nie jest to cykl ciagly, a jak pokazuje wykres, sklada sie z wielu krotszych. 58% to sen lekki (Leichtschlaf), cokolwiek to znaczy, bo oczywiscie nie rejestruje tego swiadomie i wydaje mi sie, ze przez cala noc spie jednakowo, a tu okazuje sie, ze wcale nie. No i wreszcie 14% to u mnie gleboki sen (Tiefschlaf), niewiele ponad godzine, a zakreslone miejsca to "typowy obszar" (Typischer Bereich - nie pytajcie).
Tu moj genialny zegarek ostrzega mnie, ze przez prawie 26 minut moje natlenienie krwi bylo za male, ponizej 90%.
No i wreszcie podsumowanie nocy: Czas spania 7 godzin i 31 minut, fizyczny odpoczynek, odzyskanie sil w 90%, spokoj i relaks 95%, mentalna rekreacja 92%, liczba cyklow snu 5.
Jakies ponad 20 lat temu bylam przez dwie noce w laboratorium snu, bo mialam zespol bezdechu sennego. Tyle z tego mam, ze wiem o bezdechu, ale go nie lecze, bo jedyne, co lekarze mieli mi do zaproponowania, byla maska. To ja juz wole umrzec na bezdech senny niz nosic przez pol dnia odciski po tej masce na paszczy, a poza tym to ja lubie sypiac na brzuchu, ostatecznie na boku, a w takich pozycjach z maska sie nie da, wiec pozegnalam grzecznie towarzystwo i pewnie do dzisiaj zmagam sie z ta dolegliwoscia, choc moj genialny zegarek jakos tego nie dostrzegl, ale moze ja go jednak przeceniam. W szpitalu bowiem mialam calego czlowieka okablowanego, wlacznie z glowa, z czego pozniej mialam kruszacy sie gips czy cos podobnego, z wlosow. To byl moj najfajniejszy pobyt w szpitalu, bo przez caly dzien latalam sobie po polach, nawet lisa spotkalam, a przychodzilam tylko na posilki, no i na noc. Ten szpital byl kiedys na wsi, bo to ogolnie szpital plucny, a tam bylo dobre powietrze. Teraz przeniesli go do miasta, a w tamtych budynkach urzadzili przychodnie.