20 sierpnia 2024

Gdzie ta etyka pracy?

 Kiedy zawitalismy tu te ponad 35 lat temu, czlowiek szukal kontaktow polskojezycznych, no bo roznie z ta znajomoscia niemieckiego bywalo. Ja jakos tam radzilam sobie po angielsku, co wyjatkowo dobrze wspominam, bo Niemcy operowali takim samym nieskomplikowanym  i bez nalecialosci dialektowych szkolnym angielskim, wiec latwo bylo sie porozumiec, ale wiadomo, w pewnych dziedzinach moj angielski byl niewystarczajacy. Szczesliwie trafil nam sie lekarz domowy mowiacy po polsku i warsztat samochodowy, ktory prowadzil Polak z pochodzenia, Joseph. Lata cale obslugiwal nasze samochody, rowniez organizowal przeglady techniczne, bo te moga byc przeprowadzane jedynie przez uprawnionego pracownika. Jozek, jak go nazywalismy, zamawial go do siebie do warsztatu i gdy byly jakies rzeczy do poprawki, robil nam to na miejscu, przy okazji zawsze wymienialismy u niego olej. Przeglady sa u nas co dwa lata, nasz przypada w czerwcu. 
 Czas plynal, Jozek sie starzal, wiec nadszedl dzien, kiedy udal sie na zasluzona emeryture. Pracowal u niego przez te wszystkie lata Partyk, Niemiec bardzo sympatyczny, uczynny. Juz za naszych czasow ozenil sie, mial dzieci, nawet zawsze kupowalam jakis drobiazg, kiedy rodzilo sie nowe, no znamy sie od poczatku, ponad 30 lat. Patryk przejal warsztat po Jozku, ale na szyldzie stoi: Wlasciciel Patryk M. Majster Joseph K. Bo w Niemczech tak jest, ze wlascicielem moze byc kazdy, ale musi miec "na stanie" kogos z papierami mistrzowskimi, a Partyk ich nie ma. Zrobienie bowiem papierow to dosc dluga i zmudna droga, no i dosc droga, kilkanascie tysiecy euro. Przy czym Partyk moze by i srodki na to mial, ale nie ma czasu, bo od rana do wieczora pracuje, dlatego Jozek uzyczyl mu swojego tytulu, choc juz tam nie pracuje. 
 Od czasu przekazania warsztatu juz dwu albo trzykrotnie robilismy u Patryka TÜV (skrot Technischer Überwachungs-Verein czyli Stowarzyszenie Dozoru Technicznego, ale potocznie tak mowi sie o przegladzie), w tym roku slubny podjechal do niego, zeby zrobic termin. W zyciu Patryka jednak sporo sie zmienilo, zdazyl sie rozwiesc, sprowadzil sobie jakas arogancka pinde, ktora to pinda pomaga teraz w recepcji warsztatu. Cos tam dziamgala, ze nie ma terminow, w koncu slubny poszedl do Patryka z pytaniem, kto tu rzadzi i dostal termin, ale dopiero na 16 sierpnia, mimo ze byl jakos pod koniec czerwca. Niestety spozniony TÜV nie przeklada sie na wydluzony czas waznosci przegladu, zawsze bedzie wazny do czerwca za dwa lata (jesli przejdzie ten przeglad). 
 16 sierpnia o 8.00 slubny pojechal punktualnie do warsztatu, a tam tylko jakis niekumaty pracownik, ktory nie tylko o niczym nie wiedzial, ale i po niemiecku slabo mowil. Partyka ani sladu, rowniez czlowieka, ktory powinien przyjechac ze stacji TÜV, a pracownik nic nie wie. Kilku umowionych klientow odjechalo z kwitkiem. Patrykowi chyba sodowka musiala uderzyc, bo juz wczesniej zaczal sie zachowywac jakos dziwnie i mniej przyjaznie, ale jak dotad dotrzymywal terminow i robil wszystko porzadnie. 
 No coz, stracil w nas klientow, jeszcze tego samego snia pojechalam do stacji TÜV, czasem bowiem sie zdarza, ze mozna zrobic ten przeglad z biegu, jesli nie maja zapchanego terminarza, ale tym razem mieli, wiec dostalam termin na poniedzialek 19 sierpnia, a olej sobie wymienimy w kazdym innym warsztacie. Bez laski!
 Poniedzialek mialam od przedswitu straszny, od 3.00 nie spalam, wiec wstalam juz niewyrazna, ale nic, odwalilam prace, w drodze powrotnej zahaczylam o bank, wpadlam po recepte do rodzinnej, potem do apteki, w miedzyczasie obdzwonilam fizjoterapie i opiekunki, zeby odwolac ich na te trzy tygodnie pobytu mamy w szpitalu. Z domu pobralam mamy smartfona, zeby mi go doladowali wiekszym mobilnym internetem czyli odwiedzilam operatora, biegiem z powrotem do domu, w biegu obiad i na termin do TÜV. Mily pracownik wzial ode mnie kluczyki i papiery auta, ja mialam spoczac sobie na fotelu. Spoczelam z wdziecznoscia, bo bylam skolowana ta latanina, pstryknelam zdjecie, wrzucilam na fejsunia, czekam. Nagle ów mily pan podchodzi do mnie i oznajmia, ze moj przeglad jest jeszcze wazny do przyszlego roku. Glupio sie usmiechnelam, przeprosilam za zamieszanie, pan jeszcze ze smiechem zauwazyl, ze zaoszczedzilam chwilowo ponad 150 euro, ale poczulam sie jak najglupsza na swiecie blondynka, ktora zamiast sprawdzic (w dwoch miejscach moglam sprawdzic: w dowodzie rejestracyjnym i na naklejce na tablicy rejestracyjnej) uwierzyla na slowo zdemencialemu slubnemu. No coz, przez cale zycie on zajmowal sie przegladami technicznymi, pilnowal terminow wymiany oleju, klockow hamulcowych i filtrow, ja tylko jezdzilam. Teraz on na szczescie przestal jezdzic, ale kiedy oznajmil, ze czas na przeglad, to ja przyjelam to za dobra monete. Do domu wracalam mnac w ustach najokropniejsze wyrazy, majac mord w oczach i szczery zamiar zatluczenia faceta na smierc. Za ten moj wstyd, nerwy, pospiech i za caloksztalt. Potem spojrzalam na Toye i spontanicznie postanowilam z nia wyjsc, choc zmeczona bylam okrutnie, bo inaczej chyba naprawde zrobilabym slubnemu jakas krzywde. Tak sobie na tym spacerze myslalam, ze dawno mam juz za soba czasy myslenia za kogos, pilnowania, dzieci, ich terminow, ich zachowan - wyprowadzilam je na ludzi, teraz mam od nowa to samo, musze myslec za dwoje doroslych, pilnowac ich terminow, tlumaczyc, wozic, a teraz doszlo sprawdzanie wszystkiego, co wymysla.Wczoraj (w niedziele) np. slubny capnal torbe na zakupy i wchodzi z domu, pytam sie, dokad to. On ze chleba nie ma i idzie kupic, bo myslal, ze jest sobota. A przeciez na scianie wisi kalendarz ze zdzieranymi kartkami i swieci niedzielnie na czerwono. No rece opadaja!
 I nie, to nie jest ani troche smieszne, mnie sie chce plakac, bo juz kompletnie wszystko jest na mojej glowie, na niczyja pomoc nie moge liczyc.

36 komentarzy:

  1. Oczywiście że śmieszne nie jest, ale i tak bronię Twojego Ślubnego. Zamiast się cieszyć że masz termin przeglądu dopiero za rok, Ty zdenerwowałaś się, dlaczego ja się pytam ? Czy naprawdę chodzi o jakiś wydumany wstyd ?
    Ślubny sam z własnej nieprzymuszonej woli przestał jeździć, a to boli, szkoda że wyrwał się z tym przeglądem technicznym, ale przecież chciał dobrze. Przejęłaś kompletnie samochód, prowadzenie, tankowanie i przegląd techniczny.
    Dobrze że Toyka zabrała Cie na spacer.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcial dobrze? A Ty wiesz, ze dobrymi checiami to jest cale pieklo wybrukowane? I jego szczescie, ze tylko o taki drobiazg poszlo, bo moglo byc gorzej. Ja naprawde nie mam ani czasu na marnowanie, ani nie chce takiej "pomocy", bo innych wyzwan i zadan mam po kokarde. A to kolejny jego wystep i wiem, ze bedzie ich coraz wiecej i coraz czesciej. A ja nie jestem robotem.

      Usuń
    2. Mowisz ‘drobiazg’ a przecież chciałaś go ubić, aż się boję jak nie będzie to drobiazg.
      No i wiem że wszystko na Twojej głowie, wczoraj to naprawdę za dużo tego było, od samego czytania co Ty zrobiłaś wczoraj, można się zmęczyć.

      Usuń
    3. "Drobiazg" w Waszych oczach, u mnie kolejny dodatkowy obowiazek i oranie we mnie, bo niby nic waznego, a dla mnie dodatkowy gwozdz do mojej trumny, tak to odbieram. No ale to moje subiektywne odczucie, dla innych pewnie nic nie znaczaca moja fanaberia.

      Usuń
    4. No właśnie, za dużo masz tych obowiązkow, ale Ty taka jesteś solidna, odpowiedzialna za wszystkich, wszystko musi być wykonane jak należy, no i też to rozumiem, ale czasami lepiej coś odpuścić. A jak ma coś ‘pierdyknac’ to i tak ‘pierdyknie’

      Usuń
    5. Odpuszczam, coraz wiecej odpuszczam, bo nie mam sily, ale sa rzeczy, ktore musza byc zrobione, ktore kiedys dzielilismy, a teraz spadly wylacznie na mnie.

      Usuń
  2. A dzień miałaś tak bardzo pracowity od samego rana i wszystko szło tak dobrze, aż nagle ten przegląd techniczny…

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, a moglam w tym czasie polozyc sie na drzemke. Ja juz nawet na spacery nie mam sil, bo nie tylo obowiazkow ponad norme, to znikad pomocy. Zaczyna mi sil brakowac.

      Usuń
    2. A w sumie to dzięki tej pomyłce z przeglądem byłaś na spacerze, Toyka była ‘lucky’
      A to że sobota czy niedziela to tak już jest, też tak mam i nie sądzę że coś zle z moja głowa, bo jak nie pracuje się to tak jest.

      Usuń
    3. Po to wlasnie mamy ten kalendarz na scianie, bo to oczywiste, ze jak ktos nie pracuje, to mu sie dni moga pomylic. Ale spojrzec na niego to juz zbyt duzy wysilek.

      Usuń
    4. Akurat tak miałam że nie spojrzałam w kalendarz i ciężko zdziwiłam się że pielęgniarka u drzwi bo badanie krwi a myślałam że za tydzień, dobrze że w ogóle podeszłam sprawdzić kto dobija się do mnie.

      Usuń
    5. Trzeba patrzec, ale to ode mnie oczekuje sie, ze bede codziennie informowac, jaki jest dzien i czy wolno isc po zakupy. A najlepiej jeszcze w sobote przypominac, ze trzeba kupic pieczywoi na niedziele.

      Usuń
    6. Slubny myslam ze jest w Australii, ja kupuje chleb, świeże bułeczki w niedzielę.

      Usuń
    7. Tu w niedziele do 11.00 tez mozna kupic swieze bulki, pozniej juz nie. A on wybieral sie po poludniu.

      Usuń
    8. Jak po południu to jednak był Australii, bo tu do późnej nocy.

      Usuń
    9. Nie mialabym nic przeciwko temu, zeby sie tam wyniosl, byle dalej ode mnie, bo nie mam juz na nieggo sily. Tam moglby sobie robic zakupy przez cala dobe :)))))

      Usuń
  3. Współczuję pracowitego i nerwowego dnia, ale dzięki pomyłce Toya miała największą nagrodę - długą wędrówkę po polach, a Ty się przynajmniej dotleniłaś... Żarty, żartami, ale takie pilnowanie terminów i wszystkiego wokół, to jest ciężkie.
    Mnie wczoraj szlag trafił, gdy odbierałam przesyłkę i zorientowałam się, że jest coś za mała, jak na to, co zamówiłam. Okazało się, że druga część przesyłki, została nadana do Pocztexu i nikt nie raczył mnie powiadomić o tym. Już wiem, że będę musiała, dziś, albo jutro, jak dobrze pójdzie, prosić sąsiadów, o odbiór przesyłki... Spokojnego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj rano poprosilam go, zeby ugotowal na obiad kalafiora, mozesz raz zgadywac, co zastalam w domu, kiedy po robocie i zakupach, na ostatnich nogach, glodna i zmordowana, zaczelam rozpakowywac zakupy. Tak, zgadlas, NIC nie zrobil. Jasniepanstwo czekalo az kuchta ugotuje i pewnie jeszcze bylyby pretensje, ze obiad spozniony. Oglosilam zatem, ze obiadu nie bedzie, ja mam to w dupie, ze zmeczenia nawet jesc mi sie nie chce.

      Usuń
    2. Współczuję. Paczki nie dostałam, kurier nawet nie zostawił awiza, dopiero ze śledzenia paczki dowiedziałam się, że teoretycznie był. Łajzy nie było, bo rozmawiałam z sąsiadem i On też czekał na swoją paczkę z pocztexu, chciał również odebrać moją. Jutro czeka mnie wyprawa na pocztę i co najgorsze, poczta czynna jest od 10 do 16. Qurestwo w idealnym wydaniu...

      Usuń
    3. Dopiero wrocilam z obowiazku, mialam nakarmic i polozyc spac Hexe i Gapcia, podczas gdy corka miala w szkole zebranie rodzicow. Jeszcze jutro oddam mame do szpitala, odbebnie prace i to chyba (mam nadzieje) koniec dodatkowych zajec na ten tydzien, zostaja tylko te codzienne.
      Ten Wasz pocztex to jak nasz GLS, pisza, ze byli, a oddaja przesylki do punktu, skad trzeba je samemu odebrac. Ostatnio odmowilam odbioru, bo skoro zaplacilam za dostawe do domu, to chce miec do domu, a nie do sklepu. Nastepna wyslali DHLem, dostalam do domu.

      Usuń
  4. Przytulam mocno. Akurat ja Ciebie bardzo dobrze rozumiem, bo ja miałam tak przez te wszystkie lata małżeństwa. Czego nie dopilnowałam, to nie było i już. No cóż, mea culpa, sama sobie taki model wybrałam. I nie, nie był chory, po prostu był lekkoduchem. I łatwą rękę miał do wydawania kasy, nawet gdy jej nie było. Tak więc, rozumiem, z tym że u mnie to minęło i szlus. Więcej nikogo do mojego życia nie wpuszczam, bo za biedna jestem na opiekowanie się znów kimś. A to moje nieszczęście jeszcze chodziło naburmuszone i mamrotało "bo ty władasz niepodzielnie" :) Serdeczności i sił, Aniu :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez mam tak przez cale malzenstwo, musze pilnowac terminow i tego, zeby nie szastal pieniedzmi, ale do niedawna jeszcze troche uczestniczyl w prostych pracach domowych, a do pilnowania doszla jeszcze matka, ktora zaczyna udawac, ze jest bezbronna i zapomina i kiedy wczoraj zazadala, zeby powtorzyc jej to, co powiedzialam, poszlo mi uszami. Wystarczy, ze jemu musze powtarzac, bo po jednym razie nie rozumie.
      Najgorsze jest to, ze on jest tak zdrowy cielesnie, ze moze mnie przezyc.

      Usuń
  5. oj tam, ja często myslę, że jest ...sobota a tu niedziela. a już nagminnie mnie sie tydzień sypie, gdy wypadnie dzień świąteczny. także ten. poza tym u nas przeglądy techniczne co roku, więc wiem że muszem. Wiesz, gdyby sie teraz cos stało Naczelnikowi, to ja bym sobie chyba sama tu nie poradziła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie obsuwki kazdemu moga sie zdarzyc, mnie tez czasem dotyka zaciemnienie mozgowe, choc u mnie to glownie z nadmiaru obowiazkow. Dzisiaj wiedzialam, ze przyjde pozniej po robocie, tankowaniu, zakupach, odbieraniu leku z apteki, wiec poprosilam, zeby ugotowal kalafiora, jedno zadanie do wykonania, ja na ostatnich nogach, glodna i sponiewierana, jasniepani siedzi u siebie z fochem i ani mysli mu przypomniec, spytac, czy moze moglaby w czyms pomoc, siedzac i dyrygujac, on by juz robil, ale nie, foch jest ulubionym zajeciem.

      Usuń
    2. znam temat focha aż za dobrze.

      Usuń
    3. Przeciez nie wymagam za duzo, zeby latala, gotowala, wysilala sie, ale widzi, ze mnie juz do umarniecia z przepracowania i nadmiaru zadan niewiele brakuje, ale sie nie ruszy. Podobnie jak nie spyta o moj stan zdrowia. Wtedy w lutym, kiedy mnie tak zmoglo, ze przez piec dni lezalam plackiem w lozku, a do kibla czolgalam sie na czworaka, nawet raz nie zajrzala, zeby spytac, co mi dolega.

      Usuń
  6. Nie wiem co na to powiedziec bo jasnym jest ze Twoj maz ma chorobe rodzaju zapominalskiego i lepiej nie bedzie.
    Przejmujesz wszystkie obowiazki , dawniej dzielone, przekonujesz sie ze musisz polegac na sobie - bardzo Ci wspolczuje. Kazdy taki przypadek tylko mowi ze sprawy organizacyjne zycia sama musisz ogarniac. Juz to robisz, kosztem czasu i zmeczenia, jednak lepiej samej niz polegac na nim bo wtedy tylko jeszcze wiecej pomylek i zamieszania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wiem, ze powinnam liczyc tylko na siebie, ale czesto nie mam czasu na proste prace, jak dzisiaj (poczytaj wyzej o dzisiejszym obiedzie). Przeciez nie jestem robotem, nie ogarne wszystkiego, pracy, zakupow, tankowania i na koniec gotowania obiadu, kiedy przekraczam prog domu o godzinie obiadowej. Dzisiaj to juz sie na powaznie wqrwilam i powiedzialam, ze obiadu nie bedzie. Sa jakies granice.

      Usuń
  7. Niestety mężczyźni starzeją się znacznie szybciej niż my. Mój był tylko 2 lata ode mnie starszy, ale były momenty, że nie wszystko już ogarniał, no ale zawsze pamiętałam, że miał tę operację na otwartym sercu i po niej wyraźnie się obsunął. A teraz ja z przerażeniem co jakiś czas stwierdzam, że nie wiem np. po co przygnałam do kuchni, czasem zapominam o obiedzie i potem około wieczora zastanawiam się, dlaczego mnie tak żołądek boli. I z wielką wdzięcznością dziękuję w myślach mojej ciotce, że w czasach mojej młodości zdołała mnie odwieść od ślubu z facetem 20 lat ode mnie starszym, choć nie da się ukryć, że cierpiałam z tego powodu kilka lat i moje małżeństwo było jakimś antidotum by nie polecieć za tamtym, niczym ćma do światła. Nie wiem tylko dlaczego nie zajrzałaś jeszcze w domu w ten dowód rejestracyjny - pewnie byś zauważyła, że jeszcze masz rejestrację ważną. Ja to bym na pewno zajrzała, bo każdy papierek/dokument który mi wpadnie w łapę zawsze dokładnie oglądam- mam taki nawyk z czasów gdy pracowałam, bo moje podwładne z reguły były mało zainteresowane pracą i z lekka nieprzytomne. Fakt, masz teraz więcej na głowie, bo jest Twoja mama, która wymaga jednak opieki. A w życiu tak niestety jest, że ten przytomniejszy i lepiej zorganizowany zawsze jest zarobiony po uszy, bo zamiast "zarządzić i egzekwować" sam zasuwa. Przytulam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten moj niestety jest tak zdrowy fizycznie, ze przezyje nas wszystkich, najpierw mnie wykonczy do reszty i o ile nie pierdyknie mi jakas zylka albo wrzod sie nie rozleje, to sama sie zabije wlasna reka, bo jak pomysle, ze mam prowadzic takie zalosne zycie, to mi sie odechciewa.

      Usuń
  8. Chyba nic nie da pocieszanie. Zresztą jak się słucha o różnych sytuacjach dookoła to jeszcze człowiekowi gorzej tylko. I nie ma co powiedzieć na to wszystko.

    Niby chciałbym mieć psa, jednak na razie to niemożliwe. Szczególnie w kwestii finansowej. Bo jak coś się dzieje ze zwierzakiem to nie ma zmiłuj, trzeba pomóc. Dlatego może w przyszłości kupię sobie takiego psa w formie poduszki chociaż.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, ani pocieszenia, ani nadziei na poprawe, zdaje sobie z tego sprawe, ale gdzies musialam upuscic frustracje.
      Piotr, pies to nie tylko koszty, trzeba miec dla niego bardzo duzo czasu, to zwierze towarzyskie i zostawiane w domu samo na kilka godzin, jest smutne, teskni, niszczy chalupe. U nas bylo tak, kiedy jeszcze pracowal slubny, ze on mial tylko noce, ja pracuje w dzien, wiec pies nigdy nie zostawal sam. Teraz on nest na emeryturze, wiec tym bardziej mamy duzo czasu dla psow.

      Usuń
  9. Kurde, czasami sie nazbiera i sie czlowiekowi ulewa. Dobrze ze chociaz tutaj mozesz sie wyzyc slownie, czasami nawet takie male cos pomaga.
    Nie pociesze Cie, a nawet moze i dobije jak powiem, ze jesli slubny ma cos wspolnego z ta przypadloscia o niemieckim nazwisku to jego zdrowa fizycznosc nie pomoze, nawet jesli sie nie pogorszy. Powiem tylko - jesli masz mozliwosci to juz teraz zacznij sie rozgladac za opieka bo przyjdzie czas ze nie podolasz wszystkiemu. A jakos trzeba zyc. Przytulam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam sie, ze to wlasnie ta choroba i na codzien obserwuje jej postep. Moze mozna by to jakos przyhamowac, ale on musialby przyjac do wiadomosci i przyznac, ze jest chory i potrzebuje pomocy, a jemu sie wydaje, ze skoro jest w dobrej formie fizycznej, to jest zdrowy, a ja sie tylko czepiam.
      Piszac o jego dobrej formie, mialam na mysli, ze za predko nie odpali, zglupieje do reszty, a nie umrze. Predzej ja.

      Usuń
  10. Jacek pomagał mi we wszystkim, tyle że też to ja decydowałam kto, co, gdzie i z kim. Decydowałam o wszystkim poza jego sprawami zawodowymi. Pytałam go w ważniejszych sprawach o opinię, a i tak zwykle było: jak uważasz! Mnie, podobnie jak Ciebie, to męczyło, a przecież to i tak niebo a ziemia w porównaniu z tym, co masz na głowie. Bo to nie tylko same decyzje, ale i kwestia całej odpowiedzialności. Współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Decyzje, odpowiedzialnosc, a teraz dodatkowo kontrola i cala robota, ktora spada na mnie. On juz nie posprzata, kiedys to robil. Ugotowanie kalafiora przekracza jego mozliwosci. Przestaje umiec obslugiwac ekspres do kawy. I tak ze jeszcze z psem wychodzi i kuwety czysci.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Powolutku

  Ostatnie tygodnie, miesiace wlasciwie byly pelne stresu, nerwow, chorob i przykrych wydarzen, niesprzyjajacej pogody, bo albo saczyl sie z...