28 sierpnia 2024

Chwilowo moje zycie...

... jakby sie nieco uspokaja po umieszczeniu mamy w szpitalu, ale szpitalu jako miejscu, bo w zasadzie mama jest jakby w sanatorium rehabilitacyjnym, tyle ze nie musiala nigdzie wyjezdzac. Naiwnie myslalam, ze formalnosci z przyjeciem jej na oddzial geriatrycznej rehabilitacji przebiegna szybko i sprawnie, w koncu w tym samym szpitalu byla operowana, ale nie, wszystko bylo tak, jakby byly to dwie odrebne placowki. Wywiad medyczny byl tak szczegolowy, ze wszystko trwalo baaardzo dlugo, pytali doslownie o wszystko, od stopnia bolu, przez preferencje smakowe, po preferencje wydalnicze, zwazyli, zmierzyli, ekg zrobili - ciagnelo sie wszystko jak flaki z olejem. Pozniej jeszcze lekarz do mnie zadzwonil, kiedy juz bylam w pracy i dopytal o rzeczy, ktorych nie bylo w tamtej ankiecie, choc myslalam, ze to niemozliwe, zeby cos pominieto. Kiedy juz jedna z pielegniarek wyjechala z pokoju z komputerem, w ktorym notowala odpowiedzi, na jej miejsce wpadly dwie dietetyczki, bo skoro mama schudla, to zostalo jej zaordynowane podawanie raz dziennie tzw. pokarmu astronautow, cos jak Actimel w niewielkiej plastikowej buteleczce, ale zawierajace 300 kcal i duzo bialka. No z podziwu wyjsc nie moglam, jak gruntownie mame przepytywali i myslalam, ze odpowiednio do jej potrzeb bedzie ta rehabilitacja i dieta prowadzona. Tymczasem po tej jednej butelce, ktora dietetyczki zostawily u mamy w srode, jeszcze pytajac, jakie smaki chcialaby dostawac, bo sa rozne, mama przez kilka dni nie dostala zadnej wiecej tego pokarmu astronautow, dopiero po mojej interwencji zaczela znow dostawac. 
 Na drzwiach pokoju wisi informacja, jakie zajecia odbywaja sie ktorego dnia, ogolnie zajecia planowane sa dwa razy dziennie, o 10.00 i o 14.00 i na tej wywieszce wyglada wszystko tak zachecajaco i w interesie pacjenta, ze ojesusmaria! Tyle tylko, ze zadne zajecia sie nie odbywaja. Przez pierwsze trzy dni mama byla dwa razy wzieta na spacer przez fizjoterapeute, raz po korytarzach, raz po schodach. A nazywa sie, ze dwa razy w tygodniu jest ruch w wodzie, ze sa zajecia grupowe w swietlicy, ze sa na sali gimnastycznej - no full wypas, prawie lepiej niz w sanatorium. Gdybyscie zobaczyli, ile maja tam na oddziale personelu, pomyslelibyscie, ze na pacjenta musi przypadac co najmniej dwoje. Mama cwiczy sobie sama, albo lata z rolatorem po korytarzu, albo gimnastykuje sie w lozku, inaczej diabli by wzieli to, co juz osiagnela z przychodzacym do domu fizjoterapeuta i cwiczac codziennie sama. Taka to geriatryczna rehabilitacja, po ktorej, nie powiem, wiele sobie obiecywalam. Chyba bede musiala tam z kims porozmawiac, jaki w ogole ma sens trzymanie pacjentow, z ktorymi nic sie praktycznie nie robi. Kiedy ja mame odwiedzam, tez zawsze gdzies chodzimy, a to do kafeterii na cappuccino, a to do szpitalnego parku polazic i posiedziec na swiezym powietrzu i pogadac o glupotach. 
 W kazdym razie moja skromna osoba podlega procesowi calm down, nie tylko lepiej spie, ale mam w dzien wiecej czasu dla siebie, zeby spokojnie posiedziec i np. napisac nowy post na bloga. Chetnie poszlabym z Toyka, ale upaly sa tak sakramenckie, ze poczekam az sie nieco ochlodzi. Ale nie mam juz takiego poczucia, ze swiat wali mi sie na glowe, ze o czyms zapomnialam, ze czegos nie zdaze. Dzisiaj po poludniu odwoze slubnego na ten planowany zabieg, wiec niewykluczone, ze przez najblizsze dni dojdzie mi calodzienne wychodzenie z Toyka, wszystko zalezy, jak slubny bedzie czul sie po zabiegu i jak sprawna bedzie jego stopa.
 Wkurza mnie opieszalosc kasy chorych, do ktorej wplynal wniosek od pracownicy socjalnej szpitala o zmiane stopnia niepelnosprawnosci dla mamy, jeszcze wtedy, kiedy byla operowana. Niby kasa ma dwutygodniowy termin na odpowiedz, ale nie dostalam jej do dzisiaj, mimo ze monitowalam telefonicznie przed przyjeciam mamy na rehabilitacje. Czyli jak wszedzie. No wiem, ze i tak mama ma szczescie, ze jest leczona tutaj, bo w Polsce pewnie by ja zostawili w mysl zlotej dewizy, ze od pewnego wieku "nie oplaca sie" poswiecac za duzo srodkow na pacjenta, ktory dlugo nie pozyje, tu jest inaczej, no a przede wszystkim w Polsce mama nie mialaby takiej calodobowej opieki jak tutaj. Ale ja pamietam jeszcze czasy, kiedy sluzba zdrowia dzialala znacznie lepiej, pacjent mial prawo do lepszych uslug medycznych, a kasa chorych nie odwazylaby sie tak przeciagac procedur.

 

28 komentarzy:

  1. Niby mama jest zaopiekowana, ale teoretycznie wygląda lepiej niż praktycznie (tak często bywa). Ja byłam podobnie zaopiekowana jak miałam chemioterapię, pamiętam te buteleczki z drogocennym napojem, może i mnie wzmacniały ale nie lubiłam bo za słodkie i takie gęste, smaki były różne, miałam też sportowe drinki ile chciałam. Twoja mama jest solidna że pilnuje gimnastyki i spaceruje, ja byłam leniwa do tego, ale przychodziła pilnowaczka - fizjo, dietetyczka też mnie sprawdzała co jem, czy w ogóle jem i ile.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama jest rzeczywiscie niezwykle solidna i zdyscyplinowana, widze w domu, kiedy jest sama tez pilnie cwiczy. A tam, gdyby nie moja interwencja, nie dostawalaby tego pokarmu atronautow.
      Wczoraj mama, juz po mojej u niej wizycie, zadzwonila, ze wszyscy pacjenci dostali maseczki, bo zdarzyl sie na oddziale przypadek covida, wiec zaraz naszykowalam do zabrania ze soba maski, choc nie jestem pewna, czy w ogole dopuszcza wizyty.

      Usuń
  2. Aniu, niechże mam zostanie w tym szpitalu na oddziale jak najdłużej a Ty ciesz się przestrzenia, wolnością i spokojem :-)oraz nie rozumiem jak moga pisać do wiadomości, co kazdy może srarwdzić a tego nie robić, ale może ja naiwna jestem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez to zadziwilo i zirytowalo, ale wchodzi na to, ze jak pacjent sam nie dopilnuje, to pisza sobie a muzom. No ale Pantera czuwa i pilnuje sprawnego przebiegu leczenia. :)))

      Usuń
  3. Nutridrinki i ich odpowiedniki (bo chyba o tym piszesz?) są ohydne - gęste i słodkie jak ulepek, ale na wszystko jest metoda ;-) Jeżeli zaserwuje się go w kubku, do którego wrzucisz dość sporo pokruszonego lodu, poczekasz aż się lekko schłodzi i lekko rozwodni, a potem pijesz przez słomkę, to już masz prawdziwy "game changer" ;-) Prawie (sic!) jak milkshake z Maca :-) To patent jednego z sanitariuszy w szpitalu w UK :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tego nie probowalam, ale mama nie narzeka na zbyt slodki smak, i mowi, ze smakuje troche jak jogurt. Ja niestety nie korzystam z ofert fast foodow, zadnych Macow, Burgerow czy KFCow. Po przyjezdzie do Niemiec sprobowalam, bo w Polsce tego nie bylo, smak byl ok, ale pozniej raz tylko gdzies w drodze zjadlam, bo nie bylo nic innego i potem juz nigdy. Nie wiem wiec, jak smakuje milkshake :))) Za to moje corki i ich dzieci chetnie tam jadaja, dostaja jakies zabawki, wszystko kolorowe i kuszace. Ja siedze obok i nie mam na to najmniejszej ochoty.

      Usuń
  4. Carpe diem :) Korzystaj z darowanych chwil. Cieszę się, że odetchnęłaś. Przytulam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Korzystam. Nawet odwiedziny w szpitalu nie sa jakims balastem, mama jest w dobrej formie, optymistyczna, kiedy chodzimy po parku albo tam siedzimy na lawce, gadamy sobie, jak dawno nie gadalysmy, bo w domu siedzi z fochem zamknieta w pokoju.

      Usuń
  5. Jakkolwiek by się służba zdrowia w Niemczech nie popsuła, wciąż jest lepiej niż w Polsce. Gdy tato chorował, jeden lekarz przeprosił nas i powiedział, że służba zdrowia praktycznie już nie istnieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to z choroby mojego ojca w 2016 roku, znam z opowiadan znajomych, ktorzy mieli pecha zachorowac, ale ich szczescie polegalo na tym, ze mieli oszczednosci, ktore mogli wydac na prywatne wizyty i badania.

      Usuń
  6. No, to mnie nieco zadziwiłaś takim stanem rzeczy, bo gdy ja tu leżałam na rehabilitacji to miałam codziennie jakieś atrakcje i pani 86-latka, z którą dzieliłam salę również - już sam fakt, że personel dopatrzył się, że mają 2 Polki na oddziale był fajny, bo pielęgniarki umieściły nas po 3 dniach pobytu w szpitalu w jednej sali. Poza tym gdy już doszli do wniosku, że dobrze się zrastam to wędrówki o kulach po schodach były codziennie i ćwiczenia na sali do tego przeznaczonej a na dodatek zauważyli, że mam za słabe ręce i nad łóżkiem przymocowali mi specjalne taśmy, żebym się regularnie na nich podciągała w górę 5-6 razy w ciągu dnia. No ale to było jeszcze przed pandemią. I chociaż już chodziłam to do domu mnie odwieźli karetką i dwóch panów eskortowało mnie aż do mieszkania. Po polskich doświadczeniach wręcz niemal mdlałam z zadziwienia . Pozdrów, proszę, Mamę ode mnie i życz szybkiej poprawy!.
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, fizjoterapeuci lataja z mama po schodach, ale to kwadrans na caly dzien. Na planie sa zajecia grupowe, gimnastyka w wodzie i wiele innych, ktorych nie ma. W sali gimnastycznej mama byla dotad jeden raz, a dzisiaj mija tydzien, odkad ja przyjeli na oddzial. No nie jest to wszystko takie, jak sobie wyobrazalam i jak sugeruje plan wywieszony w widocznym miejscu. Podobnie z tym pokarmem astronautow, przepisuja, a potem nie daja.
      Dzieki, przekaze mamie.

      Usuń
  7. W zdrowym ciele zdrowy duch!
    Jestes bardziej wyspana, wypoczeta, z mniejsza iloscia problemow na glowie - i odbija sie to na wpisie blogowym bo jest pogodniejszy mimo ze z wielkim zazaleniem.
    Moze byc ze lista mowi jakie zabiegi sa dostepne a stosuja wedlug potrzeb pacjenta - tyle ze Twa mama niewatpliwie ich potrzebuje a nie dostaje. Rzeczywiscie musisz sie o to wypytac i domagac.
    Jestem na etapie szukania sobie potrzebnych lekarzy tak by sie u nich powpisywac i miec miejsca przygotowane w razie czego. Dwoch z czterech mam po drugiej stronie ulicy na ktorej mieszkam, teraz tylko pojsc i zapisac sie. Pochodza z listy podanej przez ubezpieczenie wiec nie mam pojecia czy sa dobrymi lekarzami.
    O upalach ani nie wspominaj - ja mam je dzien i noc, plus straszna wilgotnosc a moje stawy/kosci odbieraja to bardzo bolesnie.
    Ciesze sie ze masz lepsze samopoczucie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz problem, bo wprawdzie na liscie sa lekarze i to bardzo blisko, ale nie wiadomo, czego sie po nich spodziewac. A nie macie internetowych ocen lekarzy? U nas mozna sie zorientowac, jakie kazdy lekarz ma notowania, poczytac opinie pacjentow na jego temat, wiec tak mniej wiecej od poczatku wiadomo, z kim ma sie okolicznosc. Poszukaj, moze tez jest cos takiego i u Was.

      Usuń
    2. Nie musze szukac bo kazdy lekarz ma przy adresie miejsce na opinie/ocene tyle ze ludzie ich nie wpisuja. Pocieszeniem jest ze tu takie zatrzepanie klinik i doktorow (pamietaj ze Floryda to w duzej emeryci ) iz tworzy to konkurencje kazdego lekarza sklaniajac do dobrej roboty.

      Usuń
    3. No tak, bo od liczby pacjentow zaleza zarobki, a zeby miec ich wiecej, trzeba sie mocno postarac.

      Usuń
  8. Smutne co piszesz bo wyglada na to, ze geriatria to tylko nazwa, w wydaniu tej instytucji. Pocieszajaca jest postawa Twojej Mamy, jest chyba wyjatkiem. Dla Ciebie ta "rehabilitacja" jest chwila wytchnienia. Poszwedaj sie troche z psiura, ona tez tego potrzebuje. Trzymajcie sie jakos w kupie.Zdrowia dla Was. Wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu i tak te geriatrie biora nieco powazniej niz gdzie indziej, tu leczy sie do samego konca, bez wzgledu na wiek. W Polsce juz sie "nie oplaca" u starszych pacjentow, zostawiaja ich na stracenie. Cos jednak z mama robia, cwicza, ale nie tyle, ile spodziewalabym sie po oddziale rehabilitacyjnym. Z ta specjalna dieta tez troche dali ciala, ale ogolnie mama jest zadowolona. I naprawde swietnie sobie radzi z "rozmowami", kupilam jej takie etui, ktore pozwala nosic telefon zawieszony na szyi, wiec ma go stale w zasiegu reki i jak trzeba, szybko wlacza ten translator. Nawet lekarz ja pochwalil, ze tak dobrze obsluguje smartfon. Slubny ledwie radzi sobie z komorka dla seniorow, ladowac musze ja, kasowac esesmany tak samo, on nie umial nigdy, a teraz to juz w ogole.

      Usuń
    2. :)))) Mamy podobne Mamy :)))) I cieszmy sie, ze jeszcze je mamy.

      Usuń
  9. Rocznik trzydziesty pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  10. W sumie dobrze, że masz chwilę oddechu.

    Mi już się nie chce oglądać, ani pisać, ani czytać na temat ewentualnego poszukiwania kto jest winny stanu sportu w Polsce. Rozczarowałem się zwłaszcza Piotrem Liskiem, Anitą Włodarczyk, Wojciechem Nowickim i Pawłem Fajdkiem. Jednak jak w ósemce czy tam dwunastce startujących jest dwóch Polaków to w teorii któryś powinien coś osiągnąć.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za duzo grubych uczestnikow w garniturach, za malo sportowcow w dresach na tej olimpiadzie. W Polsce tez pewnie za duzo towarzyskich spotkan wymienionych wyzej panow w garniturach, za malo inwestowania w sportowe talenty.

      Usuń
  11. Czyli obiecane "gruszki na wierzbie" i znów musi o wszystko się dopytać i domagać. Dobrze, że Twoja Mama też ćwiczy sama z siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj skonczylo mi sie to pozorne "wolne", bo slubny ma zepsuta i swiezo operowana noge, wiec wszystko, co do tej pory on zalatwial, spadlo na mnie.

      Usuń
    2. Quźwa, no to masz wesoło. Na, jak długo nie będzie mógł dobrze chodzić? Przykro mi.

      Usuń
    3. Chodzic chodzi, ale kuleje. Za 10 dni zdjecie szwow, moze wtedy zacznie chodzic normalnie.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Jarmarki swiateczne

  Nie moj to wymysl, ze swiateczne jarmarki w Niemczech moga stac sie miejscem zagrazajacym zdrowiu i zyciu odwiedzajacych. Ministerstwa spr...