15 października 2024

Jak najprosciej...

 ... wychowac sobie pasozyta na memlonie. 
 Qrde, juz polowa pazdziernika!!! Kiedy to przelecialo, przeciez dopiero byl dzien zjednoczenia Niemiec, a tu za chwile przyjdzie nam cofac zegary o godzine, podobno ostatni juz raz, czego osobiscie bardzo zaluje, bo ja lubie czas letni, mam wtedy godzine wiecej dnia po poludniu, bo rano to mi nie zalezy. Bylo nawet referendum, w ktorym bralam udzial, czy zostawic czas letni, czy wrocic do wlasciwego, ktorym jest zimowy. Ku mojej rozpaczy wygral zimowy, ale nic, dostosuje sie, bo nie mam wyjscia.
 Ale ja tu o czym innym chcialam podywagowac. Niedawno rozmawialam z kuzynka, ktora sie uskarzala, ze nosi ciezkie zakupy, a kondycja juz nie ta, ze bedzie musiala kupic sobie torbe na kolkach i takie tam. Zapytalam, dlaczego nie uzywa samochodu, ma przeciez prawo jazdy, ale podobno jej maz boi sie o calosc auta i, choc sam nie jezdzi, jej nie pozwoli, ani nawet nie zawiezie po te zakupy, bo nie. To jedna strona medalu, druga zas wyglada tak, ze gdyby jej zabraklo, on pewnie zginalby marnie, bo nie tylko nie umie gotowac, wlaczyc zmywarki czy pralki, to dodatkowo wszystkie papierkowe sprawy od poczatku zalatwiala ona i przypuszczam, ze on nie umialby wypelnic formularza na czynsz, prad, gaz czy ubezpieczenia, bo jednak obydwoje sa niekumaci w internety i ona robi to klasycznie co miesiac. Jak do tego doszlo? Ano ksiaze malzonek byl poznym dzieckiem swojej mamy, ktora przed nim tracila wiele ciaz, wiec gdy sie wreszcie urodzil, chuchano na niego i dmuchano, zeby zadna krzywda dzieciecia nie spotkala. Mama robila dla (za) niego wszystko i chociaz dobrze, ze udalo jej sie wychowac dosc milego i pogodnego osobnika, ale niestety takiego, ktory nie posiadl zadnych praktycznych umiejetnosci. Calkiem podobnie bylo w przypadku naszego P., a i w przypadku mojego slubnego zapowiadalo sie na powtorke z rozrywki. Tyle ze P. umie zarabiac pieniadze i kiedy jest cos w domu do zrobienia, wzywa roznych fachowcow i placi za uslugi. I nie chodzi tylko o przyslowiowe wbicie gwozdzia czy wywiercenie dziury pod dybel, zeby zawiesic szafke, do sprzatania i prasowania przychodzi pani, a inna pani gotuje na caly tydzien i on odbiera pudelka. Dyzur sprzatania klatki schodowej i domu dokola robi za niego inny umyslny, choc w domu ma nastoletniego syna, ktory moglby te proste prace wykonywac i co ja mu nieraz sugerowalam, od kiedy zyje sam, bo wczesniej sporo robila jego eks. I wychowuje swojego syna na dokladnie taki sam bezuzyteczny egzemplarz jak on sam. Natomiast swietnie wychodzi mu zarabianie pieniedzy, zna sie na gieldowych kruczkach, inwestuje i ma z tego dodatkowy dochod. Nie zginal wiec, kiedy zona go opuscila, daje rade, a nawet lepiej stoi finansowo niz przedtem.
 Maz kuzynki pewnie by sie jakos nauczyl, gdyby zostal sam, ale kuzynka od poczatku malzenstwa chciala sie wykazywac, jaka to ona obrotna i jak ze wszystkim daje sobie rade, wiec utwierdzila go tylko w jasniepanskich nawykach. Teraz ma, co sobie wychowala i pretensje moze miec wylacznie do siebie.
 Ja znajac ich historie, postepowalam z wiekszym sprytem. Mialam bowiem taki sam egzemplarz, jedynak pozno urodzony, ktory stracil ojca, byl wiec dla matki rzadkim i jedynym skarbem, ktoremu wymiatala pylki spod nog i wszystko dla niego robila. Az nastalam ja, a zaraz potem stan wojenny z godzina policyjna, brakiem telewizji i zakazem spotkan, wiec szybko zaszlam w ciaze i pomyslalam sobie "teraz albo nigdy", wiec natychmiast stalam sie umierajaca i z porcelany, nic nie moglam sama robic, a byl to jeszcze czas tokow, wiec slubny chetnie przejal moje obowiazki, pral w reku wszystko, nawet moja bielizne, bo pralki jeszcze nie mielismy, a ja przeciez nie moglam sie pochylac nad wanna, sprzatal, przynosil ciezkie zakupy, no prawie wszystko za mnie robil. I nauczyl sie pomagac, weszlo mu to w krew. Nigdy tez nie uslyszalam od niego, ze "nie da mi samochodu", bo to akurat ja wnioslam auto w posagu, wiec nim jezdzilismy na zmiane i tak bylo przez cale malzenstwo. Dopiero teraz na szczescie sam zrezygnowal z jezdzenia po moich marudzeniach, ze czas najwyzszy. No coz, z powodu jego obecnego wieku i choroby prawdopodobnie nie dalby sobie rady beze mnie, nie umialby prawidlowo wypelnic formularza, pewnie z czasem i zakupy stanowilyby dla niego wyzwanie nie do ogarniecia, ale ogolnie gdyby nie choroba, dalby sobie rade. A to tylko dlatego, ze w pore i w odpowiednim czasie "wychowalam" sobie meza, nie usilowalam udowodnic swiatu, ze poradze sobie ze wszystkim, choc kiedy moja tesciowa na to patrzyla, z zawisci zalewala ja zolc i wciaz powtarzala, ze przez te kilka miesiecy zrobil dla mnie wiecej niz dla niej przez cale zycie i zamiast sie cieszyc, ze darmozjad ruszyl do roboty, to go zalowala, a mnie zarzucala, ze go wykorzystuje. Nie tylko wiec zony robia z mezow osobniki nieprzystosowane do zycia, ale wina lezy glownie po stronie matek, ktore przygotowuja wprawdzie corki do roli matek i gospodyn domowych, ale juz synow trzymaja z daleka od prozaicznych zajec, majac nadzieje, ze ich przyszle zony to ogarna.
 Bywa rowniez odwrotnie, jak w przypadku tego naszego znajomego, ktory zmarl niedawno. Wdowa po nim zajmowala sie wprawdzie gospodarstwem, ale to on byl od papierow, rachunkow, kont bankowych, formularzy i obslugi komputera, a z zajec domowych od przynoszenia opalu, paleniu w kominku i malych domowych napraw. Ona teraz niespecjalnie sobie radzi, a w zwiazku z jego smiercia spraw do zalatwienia jest cala masa. Dobrze, ze jej ziec przejal czesc obowiazkow, a takze berlinska corka, ktora jest prawnikiem. 
 Niestety opamietanie czesto przychodzi za pozno, dopiero po smierci wspolmalzonka okazuje sie, ze ten zyjacy nie moze sobie z niczym poradzic, bo przez caly czas trwania malzenstwa byl separowany od domowych obowiazkow, zarowno tych gospodarczych, jak i papierowych. 

7 komentarzy:

  1. My z mężem, od początku wiele rzeczy robiliśmy razem. Począwszy od sprzątania po zakupy i ogarnięcia dziecka, a później już dzieci. Nie zapomnę sytuacji, gdy przeprowadziliśmy się swojego mieszkania i mąż mył okna, to faceci patrzyli się na niego, jak na kosmitę. Rok później już było widać kolejnych panów myjących okna. W tym przypadku był mój lęk wysokości główną przyczyną. Remonty mieszkania, zawsze robiliśmy wspólnie, a syn, zawsze wiedział, jak się włącza pralkę, potrafił ugotować prosty obiad, zrobić zakupy.
    Pamiętam sytuację, gdy teść powiedział, że jak zobaczy syna piorącego pieluchy, to nie wejdzie za próg mieszkania. Akurat, tuż po narodzinach syna, gdy małżonek prał pieluchy młodego, przyszli teściowie i ja w drzwiach, zapytałam teścia, czy wchodzi dalej, bo Lechu właśnie pierze pieluchy. Wszedł i już nigdy więcej nie komentował tego, co robi jego syn. Gotować męża nauczyła moja Mamcia, gdy ten po wyjściu z wojska, zaczął marudzić, że coś mu nie pasuje w gotowaniu teściowej. Nie było

    OdpowiedzUsuń
  2. żadnej awantury, tylko Mamcia stwierdziła, że od przyszłego miesiąca gotujesz sobie sam, jak Ci coś nie pasuje. Gotował sam i nieźle to mu wychodziło, tym bardziej, że córka nie chodziła do żłobka, a on pracował w systemie czterobrygadowym - 12 godzin dzień, wolne 24, noc 12 i wolne 48, więc często bywał w domu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobraź sobie, że ja znacznie lepiej czuję się i funkcjonuję właśnie w owym zimowym czasie i czekam nań z utęsknieniem. Co do podziału ról - mojemu to tylko gotowanie szło kiepsko, reszta ok. i nawet mnie w pewnej chwili obdarował samochodem, bo jeden nam nie wystarczał. Mieliśmy (z racji transformacji ustrojowej) wraz z przyjaciółmi "manufakturę" tak ze 120 km od Warszawy i ślubny uznał, że nam obojgu jest samochód niezbędny do funkcjonowania i do tego, by choć raz na tydzień się spotkać w rodzinnym komplecie. I do chwili jego przejścia na emeryturę mieliśmy dwa samochody, potem to nam już jeden wystarczał. No i w takim układzie każde z nas musiało być dość samodzielne w działaniu.

    OdpowiedzUsuń
  4. :-)) mnie sie gemba usmiechnęła.
    no więc takim księciuniem był mój ojciec. dziadek sie powojnie odnalazł dopiero w latach 60 tych i szybko umarł...mnie tez raczej od wszystkiego odsuwano w moim domu. samodzielności nauczyłam sie dopiero na studiach. potem popadłam w drugi biegun , że oto ja zrobię to Lepiej. potem popadłam w pracoholizm, który był lekarstwem na domowy zapierdol i że ja posprzątam najlepiej, to i mąż ruszył dupę...pewne prace typu: prasowanie, gotowanie, na początku robiłam wybiórczo a potem już odmawiałam konsekwentnie. A teraz, no teraz, to Naczelnik wstawia zmywarkę, robi zakupy, odkurza, sprząta dolną łazienkę(łapy mnie swędzą, żeby poprawiać ale się powstrzymuję dzielnie i pokazuje palem)
    i sobie prasuje. jeśli trzeba włączy pralkę, i oczywiście gotuje :-)
    oboje zarabiamy kasę. nikt nikogo nie utrzymuje.
    i mam nadzieję, że tego nie przeczyta ;-O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żartuje. jestem z niego bardzo dumna. to jest gość, który rozumie czym jest praca zespołowa, czym jest równouprawnienie. i który ogarnia sprawy typu wywóz śmieci, gminne potyczki, aplikacje. Ja oczywiście ogarniam internetowe bankowe konta i robie wszystkie opłaty. on ogarnia jedzenie, karmy i leczenie zwierząt... i sie dogadujemy i uzupełniamy.

      Usuń
  5. Nie lubię niedorajdów i życiowych nieudaczników. Kojarzą mi się z maminsynkami. I kojarzą mi się z powiedzeniem, że jak masz dwoje dzieci i "takiego" męża, to masz troje dzieci. Któregoś dnia, gdy dzieci chodziły do podstawówki, odwiedziła nas teściowa i stanęła jak wryta w drzwiach łazienki widząc, jak jej synek robi pranie. Jaka była jej pierwsza odzywka zamiast zwyczajowego >dzień dobry<? Niemal wykrzyczała do synusia w mojej obecności, cytuję - "to ONA tego nie robi tylko TY"!!! Kochana teściowa. No ale wychowałam sobie, czy to mu się podobało, czy nie. Ale zanim... to kilka awantur było. Oj było. Zrozumiał, że niewolnice Isaury dawno wymarły. A księciuniu? Miał zdrowe rączki, to robił co trzeba. Bywają faceci rozumiejący podział ról w rodzinie, ale bywają tacy, których za Chiny Ludowe nie namówisz do tak przyziemnych obowiązków. Jak piszesz Pantero... ot książęta... ich mać.
    Pozdrawiam serdecznie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj, to mialam szczescie ze moj maz byl obyty z wszelkimi rodzajami zajec. Po pierwsze nie byl balaganierzem, lubil czystosc w domu, sprzatal po sobie. Gdy bliznieta byly male a pracowalismy na zmiany czyli zostawal z nimi na pol dnia tez dobrze sobie radzil. Oczywiscie mial ugotowane, przygotowane. Umial naprawiac niejedno, lacznie z prostymi samochodowymi usterkami. Gdy w Polsce dostalismy mieszkanie w bloku sam cale pomalowal wedlug moich zyczen. Jednego razu, gdy bylam w Bostonie dzwonil zapytac o uruchomienie pralki ale po piewszym samodzielnym razie juz potrafial. U nas on zajmowal sie administracja naszych spraw chociaz ja tez potrafilam bo byl okres dwoch lat ze mieszkalam sama i musialam sie tym zajmowac. On z racji pewnych korzysci wynikajacych z jego pracy poniekad musial bo przeciez lepiej sie orientowal co mu sie nalezy od zakladu i jak tym zarzadzac.
    Pantero - smierc osoby i zalatwianie spraw administracyjno-finansowych po tym fakcie to co innego niz biezace, miesieczne zobowiazania. Tak bylo u mnie, plus sprzedaz domu - ogrom dokumentow, zmian, przenoszenie kont, pobieranie naleznych ubezpieczen. Jak wiesz pomagala mi w tym corka a bez jej pomocy zginela bym w lawinie spraw, tym bardziej ze przy tej okazji duzo przenioslam na jej imie wiec musiala w tym uczestniczyc, podpisywac itd. Sa ludzie ze w takiej sytuacji najmuja specjaliste by miec pewnosc ze odpowiednio zalatwione, ze nic nie przoczone.
    Inna rzecz ze z tego co widze to wczesniejsze pokolenie mezczyzn bylo majsterkowiczami, zlotymi raczkami, teraz wszyscy sa elektronikami.
    Moge ocenic ze w moim malzenstwie istniala dobra i zgodna wspolpraca, nie bylo tak ze tylko jeden robi, jeden potrafi. Czemu nie dawalam rady wykonywal maz, czego on nie potrafil robilam ja bo byly takie dzialki ze nawet bym mu nie zlecila, tak jak on nie pozwoliby mi grzebac w silniku samochodu albo elektrycznosci i przyjelabym to bez obrazy honoru.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Jak najprosciej...

  ... wychowac sobie pasozyta na memlonie.   Qrde, juz polowa pazdziernika!!! Kiedy to przelecialo, przeciez dopiero byl dzien zjednoczenia ...