Calkiem fajnie spedzilam ten dlugi weekend. Czwartek poswiecilam na sprzatanie, zeby miec cale trzy dni tylko dla siebie. I dla Toyki oczywiscie. Pogoda w piatek i sobote byla znosna, wiec wybralysmy sie pospacerowac, za to niedziela przywitala nas blekitnym niebem i sloneczna pogoda, wiec pomyslalam, ze i ten dzien spedzimy gdzies w polach. Tymczasem zadzwonila corka z wiadomoscia, ze jest w poblizu pchli targ i czy bym sie z nimi nie wybrala. No stesknilam sie za chocholami, wiec entuzjastycznie przytaknelam. Zebym ja wiedziala, jaka pulapka zostala na mnie zastawiona, chyba bym zrezygnowala. A siedzialam jeszcze w szlafroku, niezrobiona, wiec wystrzelilam jak z procy pindrowac sie i upodabniac do czlowieka. Za jakies pol godziny dostalam wiadomosc, ze mam wychodzic przed dom. Paczam ja, a tu jakies obce auto podjezdza, wypasione bardzo, paczam blizej, a tu Dochodzacy (zwany w dalszej czesci D. dla wygody) za kierownica. Aha, mamy wiec wypad rodzinny w pelnym komplecie. Pojechalismy, co okazalo sie niezbyt madrym posunieciem, bo z racji pieknej pogody ten gigantyczny parking byl zapchany do ostatka, ale szczesliwie ktos akurat wyjezdzal, wiec sie zmiescilismy. Takich tlumow to ja dawno tam nie widzialam, a wiec trzeba bylo wzmoc pilnowanie: 1. dzieci rozbiegajacych sie w roznych kierunkach, 2. wypasionego i drogiego wozka, 3. wlasnych torebek, bo kieszonkowcow tez tam bylo pelno. No i zaczela sie |
Junior zwija autka ze straganow
|
jazda! Corka szukala glownie zimowej odziezy dla chocholow, wiec specjalnie nie zwracala uwagi na wlasne dzieci, majac jako ich bodygardow bapcie i D. Gdybym byla sama, jak kiedys, to teraz nigdy w zyciu nie dalabym rady upilnowac towarzystwa. W wozku siedziec nie chcieli i wciaz gdzies uciekali, kazde oczywiscie gdzie indziej, kazde zafascynowane innymi stoiskami pelnymi zabawek. Swietnie wiec radzilismy sobie z zieciem in spe, majac pod opieka po jednym malym terroryscie. Nielatwo bylo namowic jedno i drugie, zeby oddalo sciagnieta ze straganu zabawke, Junior nastawiony byl oczywiscie na autka, Zosce bylo bardziej wszystko jedno, byle kolorowe, byle sie swiecilo. Ale kiedy dopadla rowerek dla lalki z kaskiem dla tejze, nic nie rzadzilo, bapcia kupila. Wlokla ten rowerek dzielnie pozniej przez cala droge, nie pozwolila wlozyc go do wozkowego bagaznika. Kupilam im tez klasyczne drewniane kolorowe klocki, a Juniorowi... no, kto zganie? |
Zoska z lalczanym rowerkiem, helm u mamy
|
Wiadomo, kolejne autko do kolekcji resorakow, Wartburga z otwieranymi drzwiami, ktorego tez pozniej przez cala droge holubil. I wszystko gralo i buczalo, my z D. robili za aniolow strozow, corka grzebala w towarze, ale nie moglo tak zostac do konca. Bo kiedy oboje z D. zatrzymali sie przy stoisku z czapkami i zaczeli o czyms dyskutowac, dzieci chylkiem zaczely sie oddalac, wiec bapcia podazyla za nimi. Nagle Junior lypnal chytrze okiem i wlaczyl piaty bieg. No to bapcia wziela szybko Zoske na rece i dalej ganiac uciekiniera. Bez slodkiego ciezaru Zoski raz-raz dogonilabym trzylatka, ale tu mi sie Zoska wyslizguje, a ten ucieka coraz szybciej. Za daleko bylam, zeby wolac dzieci o pomoc, wiec lecialam za tym chocholem, a ten oddalal sie coraz bardziej, |
Junior chce nalesnika z Nutella
|
odwracajac sie uradowany, ze bapcia z obledem w oku gra z nim w berka. A mnie wcale nie bylo do smiechu, ostatkiem sil dogonilam delikwenta i mialam ochote nakopac mu do malego tylka. Teraz jak tu wrocic, obydwojga na rece nie wezme, nie dam rady ciezarowi, a dobrowolnie Junior nie pojdzie. Zlapalam oboje mocno za rece i ciagne, wiec Junior postanowil zemdlec na srodku drogi i ani kroku dalej. Qrna! Musialam krzyknac, bo po dobroci nie szlo, wiec sie obrazil i zaczal plakac, na co Zoska solidarnie dolaczyla. Ja spocona i z nerwami na sprezynach, ciagne tych dwoje opierajacych sie dzieciakow i czekam tylko, az ktos zawezwie POLIZEI, ze jakas popierniczona stara baba porwala dzieci. JPRDL!!! W koncu dociagnelam jakos chocholy do ich matki, ktorej rzucily sie w ramiona, patrzac na mnie wrogo katem oka. Na szczescie dlugo nie trwalo obrazanie sie, jakos mi wybaczyly ten przymus bezposredni, widocznie dlatego, ze corka z D. mieli ze mnie beke i dzieciom udzielil sie dobry humorek, czyli glosne rechotanie.
Calkiem spontanicznie zaprosilam cala ferajne na obiad, bo nagotowalam gar leczo na dwa dni, zadzwonilam tylko do mamy, zeby ugotowala wiecej klusek. Po obiedzie dolaczyl do nas jeszcze P. i siedzielismy przy kawie na balkonie w przyjemnych 20°C pazdziernikowego popoludnia.
A skoro juz mialam D. pod reka, to chytrze zapytalam go, czy moglby zajrzec mi do szuflady, ktora nagle zaczela sie haczyc i nie chciala normalnie otwierac i zamykac. Slubny co prawda cos tam patrzyl, ale powiedzial, ze sie nie da, a D. poprosil tylko o srubokret i juz szuflada jezdzi jak nowka niesmigana. Obiecalam mu, ze go adoptuje, oprawie w ramki i zatrzymam na zawsze, no bardzo jest przydatny, a poza tym ma pojecie o wyobrazeniu. Mam tez dla niego inna robote, juz popatrzyl i obiecal sie tym zajac. Nasza kuchnia ma juz 15 lat, szafki sa w najlepszym porzadku, bosmy zainwestowali w meble, ktore mialy nam wystarczyc do konca zycia. Niestety oswietlenie podszafkowe nie bylo na tak dlugo przewidziane, z jednej strony calkiem wysiadlo, wiec kupilam tasme z ledami i przykleilam do spodu szafek, ale nie umialam podlaczyc, wiec zajmuje kontakt. Z drugiej strony kuchni z trzech dziala jeszcze tylko jedna lampka. Trzeba kupic nowe i tym tez ma sie zajac D., bo ja nie wiem, ktore beda odpowiednie, a on sie lepiej zna. Sami powiedzcie, taki zawodnik w domu to prawdziwy skarb, a do tego bardzo grzeczny, dobrze wychowany, przyjemny, przystojny, pracowity i dzieci tez go od razu polubily, a jego stosunek do nich jest wzorcowy.
I, qrna, znow mialam zakwasy, mniej od chodzenia, bo dystans nie byl jakis duzy, ale co sie nanosilam, to wystarczyloby mi za kilka wizyt w silowni.
|
Tu sie corka czapkami zajela
|
|
Tu juz po dzikim poscigu bapci za chocholami trwa przymierzanie
|
|
A bapcia kupila sobie takie mosiezne korytko na trzy kfiatki
|
Uwielbiam pchle targi :-) Mam swój jeden ulubiony, otwarty praktycznie we wszystkie niedziele w roku, poza Bożym Narodzeniem jeśli akurat wypadnie, no i kiedy leje jak z cebra. Tylko że ja głównie poluję na doniczki, szkło, czasami książki. A co do dzieci - smycz nie dałaby rady? Tu widzę wiele matek tak prowadza dzieci i to jest jednak super sprawa, chociaż jeszcze nie tak dawno wielu to wyśmiewało...
OdpowiedzUsuńTez tak pomyslalam, ze chocholy na smyczy bylyby bardziej kontrolowane, ale nie zapominaj, to nie sa moje dzieci i niech ich matka decyduje. Ja moge sie raz na jakis czas przemeczyc i dogonic uciekiniera, tam akurat nie jezdza zadne pojazdy. No i dzieciaki madrzeja z dnia na dzien.
UsuńFajna miałaś gonitwę za dzieciaczkami, jakoś o dziwo wcale Ci nie współczuję, bo rozśmieszyłaś mnie opisem, no i wyobraźnia moja pracuje 🤣😃😂
OdpowiedzUsuńDzisiaj tez moge sie z tego posmiac, ale uwierz mi, wtedy bylo mi nie do smiechu, bylam w panice, ze ta mala cholera ucieknie, zniknie w tlumie i ktos go porwie. Naprawde bylam w panice.
UsuńZośka z lalczanym rowerkiem przepiękna. No cudne to ujęcie zdjęciowe.
OdpowiedzUsuńZoska jest na obu zdjeciach z rowerkiem - do schrupania. Ma dzieciak sporo wdzieku.
UsuńMiałam na myśli to drugie zdjęcie, bo wtedy już zapomniałam o pierwszym, taka moja pamięć staruszka, ale teraz widzę już dwa i na obu dziewczynka jest prześliczna.
UsuńNa obu zdjeciach kokietuje, a rowerek to teraz jej najukochansza zabawka, oplacalo sie zrobic dziecku taki prezent, ktorego po jednym dniu nie wrzuci do kata.
UsuńWnuki odmładzają babcię, nawet jak się wydaje że się już nie da rady, to się jednak da. To taki test sprawnościowy miałaś i zdałaś😉
OdpowiedzUsuńNo fakt, z wnukami mam nie tylko podnoszenie ciezarow, co buduje biceps, ale i biegi na przelaj z obciazeniem, co dobre jest dla ogolnej kondycji. Ale wykancza :)))
UsuńPoprawiłaś mi humor, tymi swoimi gontwami za Młodymi. Ja, na szczęście, nie musiałam ngdy tak ganiać, bo bym nie dała rady. Na drugi raz, tak jak proponowała Aśka trzeba wziąć ze sobą szelki ze smyczą, bo może być gorzej.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiem, czy tu sa w sprzedazy takie szelki ze smycza dla dzieci, w ostatecznosci mozna uzyc psich :))))))))
UsuńSmycz Szelki Bezpieczeństwa dla Dzieci Spacerowe do Chodzenia Czerwone
OdpowiedzUsuńZnalazłam z pięćdziesiąt propozycji na Allegro
UsuńNo przecie ni mom alegra, ale sprawdzalam, sa u nas tez na amazonie.
UsuńNawet nie takie drogie.
UsuńDziwna sprawa albo ja mam jakieś rozdwojenie jaźni.Ja ten post ze zdjęciami JUŻ widziałam i czytałam.Ja bez szelek i automatu bym się nie ruszała z maluchami.
OdpowiedzUsuńMoze widzialas zdjecie na fb, ale postu czytac nie moglas, bo zostal dopiero dzisiaj opublikowany. Gdybym byla sama z nimi, to pewnie musialyby chodzic na sznurku, ale bylo nas troje doroslych, wiec teoretycznie dzieci byly pod dobra opieka. Za wyjatkiem tej malej chwili. :)))
UsuńDziwne.Zanim napisałam komentarz to sprawdziłam datę.Może jako duszek zaglądałam Ci przez ramię? ;)
UsuńAni chybi. A moze myslisz o tym poscie, w ktorym pisalam o pchlim targu?
Usuńhttps://dezinformacjeikonfabulacje.blogspot.com/2024/06/tydzien-pelen.html
Chocholy? Zamien na toboly bo do noszenia i do wspominania ...lalala to boly piekne dni...
OdpowiedzUsuńJak znow przyjdzie mi je nosic, to beda toboly, ale i chocholy do nich pasuja. :))) Mam przy nich taka silownie, ze nie musze juz nigdzie indziej bywac.
UsuńTak, to sa takie kochane ciezary!
UsuńTylko z roku na rok coraz ciezej bapci te slodkie ciezary podnosic, moglyby tak nie rosnac i nie tyc.
UsuńFajny dzien z wnukami - i jakos rozumiejac Twoja bojazn spowodowana rozleceniem sie ich bardziej odczulam rozrywkowo niz tragicznie. Jednak majac blizniaki wczuwam sie w sytuacje bo nie jeden raz bedac z moimi sama brakowalo mi rak, nog i oczu by ich upilnowac. A czyjes pilnuje sie nawet bardziej niz swoje - to przekonanie wynioslam z doswiadczenia gdy pracowalam jako przedszkolanka i bralam cala grupke na spacery. Mialam do tego sznur z petlami za ktory kazde musialo sie trzymac podczas wedrowek.
OdpowiedzUsuńOj, juz dzisiaj wspominasz to wydarzenie jako bezcenne a z biegiem czasu nabierze jeszcze wiekszej mocy sentymentalnej.
Dochodzacy rzeczywiscie brzmi bardzo pozytecznie pod kazdym wzgledem - jemu tez zastosujcie szelki by nie zaginal.
Jak widzisz nadal nie mam swojego laptopa.......
Dlugo to trwa, ale jak juz Ci zrobia, to nareszcie bedziesz mogla nam pokazywac zdjecia z pieknej Florydy, tak bardzo ostatnio dotknietej kataklizmami. Mam nadzieje, ze u Was nie bylo tak niebezpiecznie. Teresa sie odezwala, ale jak zwykle lakonicznie, wiec nie znam szczegolow.
UsuńCzasem zlorzecze na chocholy, ale ogolnie bardzo lubie spedzac z nimi czas, nawet kiedy zmuszona jestem troche pobiegac, choc sily juz nie te co kiedys.
Zastanawiam się, czy w tej sytuacji powinnam w ogóle pisać komentarz.
OdpowiedzUsuńOgarnął mnie bolesny niesmak...
Coz, nie bardzo wiem, co odpowiedziec.
UsuńMoze tyle, ze lubie przebywac z moimi wnukami, bez wzgledu na ich okazyjne ekscesy.
korytko piękne. uwielbiam takie rzeczy. i pchle targi tez uwielbiam. małe dzieci, jak twoje wnuki mnie przerażają. serio. wymiękam gdy zaczynają płakać, jakby im człowiek krzywdę robił, małym terrorystom..
OdpowiedzUsuńale uśmiałam się. Przepraszam.
poza tym śliczne te dzieci :-)
Usuńno i pomysł ze smycza według mnie dobry.
Jak wyslalam corce zdjecie takiej smyczy dla dzieci, to sie tylko usmiala, ale niewykluczone, ze kupie cos takiego dla siebie i bede uzywac, kiedy przyjdzie mi opiekowac sie chocholami.
UsuńDzieci latwo przeniesc od placzu do smiechu, ale wtedy akurat nie mialam ochoty, chcialam tylko dostarczyc je ich matce i miec swiety spokoj i pozbyc sie odpowiedzialnosci. Bycie babcia jest fajne, nie trzeba dzieci wychowywac, mozna tylko rozpieszczac.
podobno....:-)
Usuńtak, zrozumiałam sytuacje, że trzeba reagować gdy towarzystwo spierd....
ja tylko chciałam powiedzieć że wobec takich maluchów jestem bezbronna.
UsuńNie no, bezbronna to ja nie jestem, w najgorszym przypadku wrzeszczalabym do przechodniow, zeby zatrzymali uciekiniera. Swoje trzy jakos wychowalam, to i dam rade wnukom, doswiadczenie mam :)))
UsuńPowiedzieli 4-5 dni wiec teoretycznie powinni dzis albo jutro oddac mi laptopy.
OdpowiedzUsuńMilton uderzyl w okolice Tampa juz wczesniej zdemolowane. Wpadl na nasz lad troche slabszy niz Helena ale i tak niszczacy. Ile sieci elektrycznej zostalo naprawione po pierwszym znowu padlo zostawiajac prawie 4 miliony ludzi bez pradu i komunikacji. Roznica taka ze przeszedl wszerz Florydy a nie ciagnal na polnoc jak Helena ktora zniszczyla 6 stanow. Jego zasieg byl taki ze ominal moje okolice. W srode, dzien przed uderzeniem, mielismy mocny wiatr ale nie niszczacy. Wszyscy, w tym my obie, co na zewnatrz jak meble ogrodowe i z patio, pownosilismy do srodka by nie pofrunely - zreszta tak nakazuja zrobic przepisy moich apartamentow. Zrobilam zakupy spozywcze na pare dni myslac ze nie wiadomo jak bedzie z dostawami a wody zrodlanej mam jedna polke w lodowce nia zapelniona - pewnie mi starczy na miesiac ! Nie bylo to podyktowane pazernoscia tylko praktycznoscia jako ze w ciezkich zakupach pomaga mi corka a wtedy nie wiadomo bylo czy pogoda i huragan pozwoli na jezdzenie.
A na drugi dzien czyli wczoraj po tym nocnym uderzeniu, okazalo sie ze na darmo bo ranek przywital nas piekna pogoda - oczom nie moglam wierzyc widzac numery jakie mi pokazywal termometr - niecale 30 i wilgotnosc w normie! Oczywiscie dopoki nie wyszlo slonce ale i tak pozwolilo mi spowrotem poukladac rzeczy na balkonie w relatywnym chlodzie. Mlodzi mieli w zwiazku z tym dzien pracy z domu, w sumie dano im wolne na cala reszte tygodnia nie wiedzac czego sie spodziewac ale u corki odwolano skoro nic zlego sie nie porobilo ale i tak moglismy pojechac na lunch w trojke. W restauracji witajacy przywital nas "blogoslawienstwem" i podziece losowi ze nasze okolice niczego nie odczuly - jak nie jestem religijna to owszem, jestem wdzieczna dobremu losowi. Powiem Ci ze na tak cudny dzien jaki byl faktycznie radosc z tego przycmiewala mi mysl o tych wszystkich poszkodowanych ludziach, wiekszosci drugi raz dotknietych kataklizmem - taki lekki przypadek syndromu sztokholmowego.
Niestety ale sezon huraganowy dopiero co sie zaczal........
Teresa wyglada mi na osobe z wielkimi problemami wiec postepuje po swojemu - ale dobrze ze przynajmniej dala znak zycia.
Tak, ma problemy, wiec czasem martwie sie podwojnie okolicznosciami klimatyczno-pogodowymi i jej zyciem osobistym. Ale jak dotad zawsze miala szczescie, wiec pewnie tak zostanie.
UsuńPokazywali w naszej telewizji zapchane u Was autostrady, kiedy mieszkancy Florydy ewakuowali sie stamtad (a swoja droga dokad oni wyjezdzaja?) Byl niestety jeden zgrzyt, ktory potwierdzil moje teorie, ze samochody elektryczne to jeden wielki shit. Drogi byly zakorkowane, pojazdy nie mogly sie poruszac, a akumulatory elektrykow oproznialy sie dosc szybko. I teraz, ani dojechac do miejsca, gdzie mozna by sie podlaczyc do ladowarki, ani pradu w dostepnych ladowarkach, bo pozrywalo linie energetyczne. Oczywiscie z pomoca przybywaly mobilne generatory pradu, SPALINOWE! Takie to dbanie o srodowisko, ktore w obliczu zywiolu zupelnie sie nie sprawdza. Pojazdom z silnikami spalinowymi mozna od biedy benzyne w kanistrze doniesc, elektryk zostanie i bedzie tyko zawalidroga dla innych.
Pantero - jest duzo mozliwosci miejsca ucieczki. Zaczynajac od tego ze przeciez jestesmy caly czas informowani o tym dokad i kiedy huragan podaza, mamy tez pokazywane na mapach - mozna wiec dom zabezpieczyc na ile sie da (ubezpieczenia domow wymagaja wzmocnionych i podwojnych szyb w oknach, doslownie pancernych drzwi tak domowych jak garazowych, corka ma rowniez okiennice ochronne ktorymi moze dodatkowo oslonic okna i rozsuwane drzwi - wszystko pomocne w razie czego a takze jako ze w zgodzie z kodami ubezpieczen nie tworza sie klopoty o odszkodowania), spakowac dzieci, dokumenty i zwierzeta i jechac dokad jest bezpiecznie. Floryda jest waska - wszerz, np z zachodniego Tampa do wschodniego Orlando jedzie sie moze 3 -4 godziny co na nasze odleglosci jest pikusiem. Ludzie wiec sprawdzaja ktora okolica nie bedzie zagrozona i tam jada. Niektorzy do rodziny, inni do znajomych a wiekszosc do moteli a tych u nas przeciez jest miliony. Corka miala takich gosci - mieszkaja na obrzezach Orlando ktore mialo oberwac od Miltona wiec przyjechali tutaj, do hotelu, 3 godziny odleglosci od sciezki Miltona a w bezpieczne miejsce. Na szczescie zamieszkali w hotelu, corke tylko odwiedzili. Chociaz u nas byl niski stopien zagrozenia tez ludzie tankowali samochody do pelna i nie dlatego ze uciekali bo nie uciekali ale wszystkie dewastacje naruszyly rytmicznosc dostawy towarow wiec bali sie ze braknie benzyny tez. Tak, ogladalam te korki spowodowane uciekinierami a o elektrycznych samochodach ani dyskutuje bo szkoda mi na to strzepic jezyka. Tylko swiadczy o braku rozsadku a takze pedu do tego by miec jakas nowalijke. Przychodzi mi na mysl co innego - co bedzie gdy kiedys nastapi ogolnoswiatowa katastrofa energii, brak pradu? Sa znaki ze pewne panstwa i ich hakowcy pracuja nad tym i byly juz male proby odciecia pradu do sporych terenow. To dopiero bedzie katastrofa nie mowiac ze skoro tereaz wszystko skomputeryzowane to bedzie trudno odtworzyc. Az sie narzuca powiedziec ze dawne metody i sposoby byly lepsze..... A naukowcy ino kracza ze zmieniajacy sie klimat spowoduje zwiekszona czestotliwosc wszelkiego rodzaju kataklizmow klimatycznych i wydaje mi sie iz juz widzimy tego poczatki.
UsuńSorry - ze nie mam nic radosniejszego do napisania tylko sama prawde.
Obawiam sie, ze masz racje, ja zreszta mysle podobnie. Jesli mnie nic do tego nie zmusi, nigdy nie kupie sobie auta elektrycznego, mam niejasne wrazenie, ze zieloni siedza u producentow tego zlomu w kieszeni, bo nie widze innego wytlumaczenia na to nachalne polecanie elektrykow. Chocby ten najnowszy przyklad z Waszej ewakuacji pokazuje, jak nieprzydatne sa te pojazdy w razie kataklizmu. U nas salony samochodowe nie chca ich brac w komis, jak to kiedys bywalo z autami spalinowymi, kupowalo sie nowe, zostawialo stare, a sprzedawca opuszczal cene. Nie chca brac, bo nigdy nie sprzedadza uzywanego elektryka, skoro ludzie nie chca nawet nowych kupowac.
UsuńA kataklizmy niestety beda coraz czestsze, migracje coraz liczniejsze i dobrze, ze moze zycie zbliza sie do konca, bo to nie jest swiat dla mnie.
Dzieciowe przeboje w sumie już za mną - najmłodsza ma za niedługo 6 lat i jest bardzo wyszczekaną samosią, ale w miarę posłuszną. Takie małe jak Twoje to miałam na smyczy, teraz są takie fajne smycze dla dzieci. Oburzenie otoczenia zbywałam pogardą - lepsze dziecko na sznurku, niż zaginione czy nie daj losie - rozjechane. Znają wierszyk - czy to czarna czekoladka, czy czerwona marmoladka, nie, to wnuczę me kochane, przez auto rozjechane i reagują natychmiast na STOP :) Synowa na dokładkę miała coś a la kajdanki na sprężynie - używała tego na lotnisku, jak sama z dwójką latała. To dobry wynalazek. Ja już żadnego nie podniosę, nawet najmłodszej, mój kręgosłup mówi nie, tak samo jak mówi nie na noszenie czegoś, co waży więcej niż dwa kilo :) I tak, błogosławię moje miejsce na ziemi, choć wczoraj wiatr tak pizgał, że zwalił mi z parapetu w loggii całkiem ciężkie korytka z komarzycami, na szczęście nic się nie potłukło i nie połamało, tylko dzisiaj miałam sprzątanie.
OdpowiedzUsuńU nas na szczescie troche wialo, ale naprawde tylko troche, zadnych szkod, nawet galezie nie lataly. Cala para poszla na Floryde i troche do Was.
UsuńJuz Aska w pierwszym komentarzu sugerowala te smycz, trzeba bedzie zamowic, bo bapcia coraz starsza, a Junior coraz szybszy. Na szczescie oboje tez reaguja na STOP, a ja o tym zapomnialam.