05 kwietnia 2022

Czasem prostuja sie pokrecone sciezki...

Za dwa dni minie rowno 12 tygodni od upadku mamy, ktory zakonczyl sie nie tylko zlamaniem kosci udowej, na szczescie bez przemieszczen i odpryskow, ale rozpoczal jej 12-tygodniowy pobyt w lozku. Szesc tygodni miala na nodze, od palcow po pachwine, ciezki gips, zamieniony na znacznie lzejsza orteze, jednak z zakazem stawania na tej nodze. Pozostawal wiec wozek do poruszania sie po domu i w tych wyjatkowych przypadkach przymusowego wyjscia z domu - na zewnatrz, bo nawet z balkonikiem mama nie bylaby w stanie skakac na jednej nodze.
Prawie tydzien temu byla u nas rodzinna, z lekkim opoznieniem, bo pech chcial, ze kiedy mama w koncu dostala swoja karte ubezpieczonego, rodzinna byla na urlopie, a kiedy wrocila, miala tylu pacjentow i tyle roboty do uzupelnienia, ze dala rade odwiedzic mame dopiero w czwartek. Nie tylko, zeby poznac nowa pacjentke, ktora przyjela tylko ze wzgledu na nas, jako ze limit pacjentow dawno ma juz wyczerpany i nie przyjmuje  nikogo nowego. Wezwalam ja, bo mama dostala takiego bolu w plecach, jakies korzonki czy inne lumbago ja dopadlo, ze juz nie mogla wytrzymac i, co u niej rzadkie, posilkowala sie tabletkami przeciwbolowymi.
Rodzinna przepisala jakies medykamenty, ktore niespecjalnie pomagaly, wiec w sobote zdecydowalam, ze wezwe lekarza ze SNPM *). Gdyby mama byla na chodzie, pojechalybysmy do nich, do duzej kliniki, gdzie maja swoj gabinet, ale wiadomo, jak jest, a tu jeszcze ten bol w plecach, wiec chcialam lekarza do domu.
Ze sluchawka przy uchu czekalam tylko godzine i kwadrans, sluchajac w oczekiwaniu tego:
 

 Zeby nie bylo, ja bardzo lubie Millera i jego band, ale przez godzine sluchac tego samego, przerywanego co kilka taktow zapowiedzia, ze wszyscy pracownicy sa zajeci i prosi sie mnie o cierpliwosc. No to bylam cierpliwa, jak nie ja, ale co sie babsko odezwalo, rada bylam, ze nie mam jej w zasiegu reki, bo bym zabila ze to glupie gadanie. Przeszkadzala w sluchaniu muzyki.
Wreszcie doczekalam sie czlowieka, zlozylam raport i dostalam obietnice, ze lekarz dyzurujacy i zapewne bedacy gdzies w drodze, skontaktuje sie ze mna telefonicznie. Co uczynil.
W skrocie. Okazalo sie, ze to lekarz rehabilitant, przypadkeim mial tego dnia dyzur, zaraz wiec zaproponowalam swoja dozgonna przyjazn, jesli zajmie sie mama, bo juz od rodzinnej slyszalam o braku miejsc i odleglych terminach. Facet sie zgodzil, a nawet obiecal, ze jesli nikogo nie znajdzie, to sam sie mama zajmie. Podal na siebie namiary i jestesmy umowieni na kontakt po wizycie u ortopedy, a te mamy pojutrze. Mam tylko wypozyczyc zdjecia rentgenowskie od ortopedy do pokazania mu, zeby nie musial mamy ponownie naswietlac. I zaraz potem mamy zaczac stawianie mamy na nogi i odbudowe miesni.


*) Swiateczna i Nocna Pomoc Lekarska, nie dla naglych przypadkow, bo dla tych sa karetki i SORy. Zwykle leczenie ludzi, ktorym sie zachoruje poza godzinami otwarcia gabinetow lekarskich. Normalnie na kase chorych.

26 komentarzy:

  1. Tez bym byla zla ze mi przeszkadzaja sluchac takiej dobrej muzyki. Na szczescie kiedy teraz sluchalam nikt mi nie przeszkadzal, nawet ptaki za okne trzymaly dzioby zamkniete. I jeszcze bylo na co popatrzej, dobrze sie tanczy do muzyki Milera i ta piekna blondynka o piwnych oczach, wiem wiem ze czarno-biale, ale i tak trzymam ze piwne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Millera poznalam juz we wczesnym dziecinstwie, bo i dziadkowie, i rodzice byli jego fanami. Wtedy tez i ja dolaczylam do grona. Lubie ten rodzaj muzyki.

      Usuń
    2. Tez pamietam z dziecinstwa, bo chyba czesto tego typu muzyka byla w radiu, a u nas w domu radio gralo caly dzien.

      Usuń
    3. Wtedy tez juz telewizja nadawala Serenade w Dolinie Slonca, ale radio przodowalo i ksztaltowalo nasze gusta muzyczne.

      Usuń
  2. 1.Millera uwielbiam 2.Biedna mama - nie dość że złamana noga, to jeszcze ból pleców. Oby te nieużywane od 3 miesięcy mięśnie (które pewnie całkiem zanikły) dało się jak najszybciej z powrotem uruchomić. 3.Ty też biedna, nie myśl że Tobie nie współczuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego jeszcze domowy toksyk (okreslenie Krysi, ale podoba mi sie) daje mi bardzo popalic, matka z chronicznym fochem tez. Czasem zyc sie nie chce.

      Usuń
  3. Wyłamię się, nie przepadam z tego typu orkiestrami jazzowymi. Czekanie na operatora jest czasem na zamęczenie właśnie z powodu puszczanej muzyczki, Ty akurat miałaś muzykę przez M.
    Dobrze, że tym razem udało się w miarę szybko załatwić zdrowotne sprawy Twojej mamy. Przynajmniej te na już i obyte dalsze też tak szybko, i skutecznie poszły.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przeciez nie wszyscy musza lubic to samo, nie tylko byloby nudno, ale nie powstawaloby nic nowego. Jeszcze niczego nie udalo sie zalatwic tak do konca, ale mam nadzieje byc na dobrej drodze i duzo sobie obiecuje po tym rehabilitancie. Oby tylko mnie i swoja obietnice pamietal.

      Usuń
  4. Czytam jak bajkę o żelaznym wilku o takiej służbie zdrowia. Sama już dawno powinnam iść do generalnego remontu, ale za każdym razem jak jestem u lekarza, słyszę: w pani wieku to normalne. Nie chodzę więc do lekarza, a co rano, budząc się, mówię sobie: w moim wieku obudzić się, to doprawdy nienormalne :)
    Trzymam kciuki za zrehabilitowanie mamy, za Twoje nerwy i za całokształt. Nie wiem, czy życie mnie doświadczyło, bo bliscy odchodzili nagle, mama bardzo młodo, nigdy nie opiekowałam się nikim starszym. Ale z doświadczeń innych wiem, że to niełatwe i niewesołe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, tutaj tez sie mocno popsulo ze sluzba zdrowia, byla inna, kiedy przyjechalam do Niemiec, ale przyjeto miliony chorych osob, ktore w zyciu nie wplacily ani grosza skladki zdrowotnej, a czerpali pelnymi garsciami. No i mamy znacznie mniej uslug placonych przez kasy chorych, bo wspolfinansujemy innych.
      Z ojcem tez poszlo dosc szybko, ale to mama sie wtedy nim opiekowala, ja nie zdazylam nawet sie z nim pozegnac.

      Usuń
  5. Współczuję Tobie tego siedzenia przy fonie, bo nawet, gdy uwielbiam jakąś muzykę, to nie toleruję jej przy oczekiwaniu na połącenie. Twojej Mamie też współczuję bólu kręgosłupa, bo nie dosyć, że nie może chodzić, to jeszcze ciężko siedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziś dla odmiany, zrobiłam połowę wpisu. 😠😠😠
      Czyli jutro będziemy miały obie wesoły dzień. Ty z Mamą do ortopedy, a ja do chirurga klatki piersiowej, a jeszcze rano, po drodze nasz lekarz rodzinny i rehabilitacja, jak ją się uda przełożyć...

      Usuń
    2. Teraz nie wiem, czy z racji bolu plecow bedzie mogla podjac jakakolwiek rehabilitacje, bo skoro nie moze sie ruszac, to i cwiczenia moga byc niemozliwe.
      Ja nie ide jutro do ortopedy, tylko pojutrze.

      Usuń
  6. Biedna Mama, biedna Ty! Dolegliwości chorobowe bardzo utrudniają normalne domowe życie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Martwie sie, czy z racji tego bolu w plecach bedzie mogla byc w ogole rehabilitowana, mam nadzieje, ze tak, ale to okaze sie dopiero w praniu.

      Usuń
  7. Obie jesteście biedne- to nie ulega wątpliwości. Bo oprócz tego, że mama chora to teraz musicie nauczyć się być razem- a to po tylu latach mieszkania w różnych krajach wcale nie jest łatwe - wiem, bo to na sobie przeżyłam. Mam o tyle lepiej, że od samego początku w Berlinie nie mieszkałam z nią pod jednym dachem.
    Mieszkamy o pół km od siebie, widujemy się średnio-przeciętnie raz na 10 dni, a jak wiesz to i pół roku mieszkałam tu sama. Więc "idzie wytrzymać". Musiałam tylko obiecać, że: 1.nie będę wchodzić na którąkolwiek z dwóch drabin, które mam w domu, 2. że spodnie to zawsze będę wkładać siedząc,
    3. że jeśli winda będzie nieczynna to im zlecę zakupy dla siebie. Ona tylko jednego nie może pojąć i wybaczyć, że mi niemiecki zupełnie nie wchodzi do głowy. Mnie samą to denerwuje, ale jak wiesz jestem z rocznika Twego ślubnego, nigdy się nie uczyłam angielskiego i niemieckiego , a francuski i rosyjski to jakoś tu się nie przydają. Dobrze, że trafiłaś na faceta od rehabilitacji. Serdeczności Anusiu dla Was obu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do matki nie przemawiaja zadne argumenty, a ja jestem przez ten jej teatr w coraz glebszym dole. Jak ona potrafi cwierkac w telefon, kiedy ktos dzwoni, cala wesola i na luzie. Wystarczy, ze zaczyna mowic do mnie, ton zmienia sie na cierpietniczy. Wczoraj np. poprosila na kolacje chleb z maslem, wiedzac ze lodowka peka w szwach od wedlin i galaretek z kury, ale lepiej brzmi dla cierpiacej z samym maslem. Moglabym wyc na te manipulacje, zreszta powiedzialam jej, ze bardziej dramatyczny bylby chleb suchy, moglaby pozniej Halinkom opowiadac, co u mnie jada. Nie mam juz sily.

      Usuń
  8. Musisz by cierpliwa, bo nie ma innego wyjscia, a sluzba zdrowia wszedzie kuleje, nawet w Kanadzie wiem to bo mam brata prawie 80 latka tamże. A teraz mam wiadomości z Wenezueli, siostra Venezuejlosa przecięla sobie nogę dosc paskudnie spadającą kuchnia gazowa, to dopiero tragedia, tam to tylko mieć rodzinę, która uciulane dolarki ze skarpetek wyciaga by oplacic wszystko począwszy od bandaży...etc..tragedia. Wiec bądzmy zadowolone, że jesteśmy jednak w Europie.
    A mama cóż, będzie miała humorki, oby tylko wróciłą do sprawności fizycznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, ze nie ma miejsca na swiecie, gdzie by dzialo sie dobrze i bylo bezpiecznie, wszedzie cos, jak nie wijny, to niebezpieczna religia albo kryzysy ekonomiczne. Wszedzie dobrze, gdzie nas nie ma.

      Usuń
  9. Jazz czasem jest zjadliwy dla mnie, musi mieć to coś. Nie lubię jak jakiś muzyk pół godziny kręci się wokół jednego dźwięku, wolę jak zespół cały dokłada do pieca. :)

    Mam nadzieję, że stopniowo będziesz mieć coraz mniej okazji do takiego słuchania muzyki. Bo na dłuższą metę to takie sytuacje i czekanie zabijają. Poza tym zdrowia życzę i wytrwałości.

    Nie wiem czy założyć sobie Netflix. Z przeszłości wiem, że jak zasmakuję w czymś (gra przeglądarkowa, serial) to potrafię cisnąć w to niemiłosiernie długo. A oczy ma się tylko jedne. Co do Kinga to jakoś nie mam zdania. Może za mało czytałem jego powieści po prostu.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jazzu nowoczesnego nie trawie, ale swingujacy Millera bardzo mi podchodzi. Tyle tylko, ze sluchanie przez ponad godzine tego samego motywu to lekka przesada :)))
      Kiedys juz korzystalam z tego numeru we wlasnej sprawie, dodzwonilam sie od razu, nic mi nie gralo, widac wiecej osob zachorowalo w ten weekend.
      Kinga kocham miloscia wieloletnia, czytalam wiele jego powiesci, widzialam kilka filmow, zawsze straszy bardzo skutecznie, a o to przeciez chodzi.
      Netflix polecam, ja przestalam ogladac telewizje, przede wszystkim wiadomosci, jestem dzieki temu zdrowsza psychicznie.

      Usuń
    2. A ja lubię big bandy, ale nie wszystko od nich. Ogólnie zgadzam się z Adamem ,,Nergalem" Darskim, że jazz nowoczesny nadaje się do windy, ma się zawsze wrażenie, jakby utwór nie miał początku ani końca.

      Jak dzwoniłem umówić się do Centrum Onkologii puszczali kawałek z ,,Czterech pór roku" Vivaldiego. Jednak po szóstym czy siódmym wysłuchaniu też chciałem rzucać słuchawką. :)

      Widać muszę coś nadrobić z Kinga, żeby wiedzieć więcej.

      Na pewno Netflix to przewaga taka, że zawsze można oglądać to co się lubi z seriali i innych programów. A w telewizji polityka głównie, przeplatane głupotami jakimiś, gdzie gwiazdy i gwiazdeczki wyczyniają jakieś kolejne Himalaje głupoty.

      Usuń
  10. Oooooo, w koncu jakies swiatelko w tunelu... Mam nadzieje, ze wszystko pójdzie tak, jak sie zapowiada i mama, powoli odzyskujac mobilnosc, stanie sie choc troszke mniej marudna. 😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No mam nadzieje, bo jak tak dluzej potrwa, ona wyzdrowieje, a mnie zamkna w osrodku bez klamek.

      Usuń
  11. Pantero życze ci żeby sprawy się bardziej nie komplikowały...i jeszcze było normalnie.

    OdpowiedzUsuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Nie tacy swieci

  Chodzi legenda, ze Niemcy to narod bardzo zdyscyplinowany, przestrzegajacy przepisow, porzadny, czysty-oczywisty i w ogole same superlatyw...