Ehhh, te bomby zdewastowaly nam wszystkie plany. Jak zapewne wiecie, rzad Niemiec zrobil obywatelom prezent w postaci tzw. 9-euro ticket, bilet miesieczny na wszystkie linie kolejowe, autobusowe i komunikacje miejska, na trzy letnie miesiace. Mozna wiec za te 9 euro na miesiac podrozowac po calych Niemczech, wyjawszy pociagi ICE. Ruszyl wiec narod, slupki covidowe skoczyly, ale okazja byla nie do pogardzenia, zobaczyc cos wiecej niz wlasne podworko. Corka ma teraz przymusowy urlop, bo urlopuje przedszkole, do ktorego chodza wnuki, wiec sobie jezdza, najczesciej po okolicy, ale byli tez u najmlodszej corki kolo Limburga. Jest to troche upierdliwe, pociagi osobowe nie tylko zatrzymuja sie na wszystkich stacjach, ale nie wszedzie docieraja, wiec jest duzo przesiadek, ale to atrakcja dla dzieci.
Corka zaproponowala mi wspolna niedziele, ale za sprawa bomb i ewakuacji kilkunastu tysiecy mieszkancow, pol miasta bylo zablokowane, w tym dworzec kolejowy i pobliski dworzec autobusow dalekobieznych. Ja nie mam tego biletu i wprawdzie jego cena jest naprawde niska, ale kiedy pomyslalam, ze kupie go na jeden tylko dzien (byl 31 lipca), to mi sie zal zrobilo i najpierw uznalysmy, ze nie jedziemy, a potem ja wpadlam na pomysl, ze dlaczego mamy sobie psuc dzien, skoro mozemy pojechac autem. Corka szybko wykorzystala okazje, ze bylismy we dwojke i spytala, czy nie pojechalibysmy bez niej, to ona sobie od dzieci odpocznie. Mnie tez to bylo na reke, bo dzieci przy niej zachowuja sie inaczej, sa jakby mniej grzeczne. Gdybym ja wczesniej wiedziala, ze ona nie jedzie, zabralibysmy ze soba mame, chociaz nie wiem, czy czulaby sie dobrze w tych tropikach, jakie panowaly w motylarni, temperatura cos ok. 30°C i 100% wilgotnosci. My umieralismy, za to motyle czuly sie swietnie. Kiedys juz dawno bylismy tam ze slubnym, to byly jeszcze czasy Kiry i pisalam o wyprawie na starym blogu.
Pierwsze pomieszczenie w motylarni pelni role kasy, kawiarenki, sklepu z pamiatkami, a personel pokazuje i tlumaczy cykle rozwojowe motyli, jak rowniez innych stworkow, w tym australijskich straszykow, patyczakow i innych dziwadelek, ktore tam zyja, wiekszosc w szklanych gablotach, ale byly tez na stojacych na stole w wazonie galeziach. Te od czasu do czasu trzeba bylo sciagac ze scian, gdzie wybieraly sie na wycieczke. Nasze dzieciaki sluchaly z zainteresowaniem, zadawaly pytania, co uznalam za dobry znak, ze wycieczka nie pojdzie na marne.
|
Jedziemy na wycieczke, minki jeszcze niepewne
|
|
Motylarnia z zewnatrz
|
|
Podziwiamy patyczaki i straszyki
|
|
Gasienica motyla
|
|
Ten przypomina zeschly lisc
|
|
Ten jest jak galazka
|
|
Terenia, ten to od Ciebie przyjechal, to samica, a jej maz jest o polowe mniejszy
|
|
Inne dziwadelko
|
Jakis czas spedzilismy w tym pomieszczeniu, podziwiajac dziwadla i opierajac sie prosbom progenitury, zeby kupic im cos na pamiatke, po czym przez sluze (zeby ktorys motyl nie uciekl na zewnatrz) weszlismy do pomieszczenia, ktore uderzylo nas doslownie klimatem, jaki tam panowal. Zatkalo nam dech w piersiach, a ze wszystkich porow skory tryskaly fontanny potu i laly sie po twarzy i plecach. Ale czar latajacych wszedzie setek egzotycznych motyli szybko pozwolil zapomniec o tych nieludzkich warunkach.Ale o tym pozniej.
Fantastyczną wycieczkę zafundowałaś młodzieży. Brawo Bapciu... 😘😘😘
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej przekonuje sie do mlodziezy, wiec pewnie bedziemy spedzac ze soba wiecej czasu i czesciej.
UsuńTen stwor ode mnie to praying mantis czyli rozmodlona modliszka, niektore to sa calkiem duze, moze i 10cm, ja sie raczej ich boje. A czy to nie bylo tak mowione w Polsce ze samiczka moze zjesc samca? Podoba mi sie ten podobny do zasuszonego liscia.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Twoje wnuki ze sluchaly z zainteresowaniem tych wszystkich wyjasnien.
No, ta zielona byla naprawde wielka, na pewno miala wiecej niz 10 cm, za to jej malzonek to polowa jej i calkiem inny wyglad. Pewnie po akcie zzera biedaka.
Usuńrany! znowu trzeba czekać..ok...poczekam bo zapowiada się świetnie..jaka śliczna progenitura!! wygląda na bardzo grzeczną. twoja Mama w takich temperaturach nie zdzierżyłaby. ciekawa jestem motylków...
OdpowiedzUsuńMysle, ze chora na serce mama nie wytrzymalaby ani minuty w tych warunkach, od razu by ja udusilo.
UsuńZdjec narobilym tyle, ze na jeden wpis byloby za duzo.
A te dwa zdania na koniec “Zatkalo nam dech……….…nieludzkich warunkach.” to jak dobrze zapowiadajacy sie kryminal. Czyzby ?!?!
OdpowiedzUsuńBylo dramatycznie, z przelewem krwi wlacznie, choc nie mialo to nic wspolnego z klimatem w motylarni. A teraz wystawiam Twoja cierpliwosc na probe... :)))
UsuńA widzisz, ja nawet lubie tak sobie poczekac, lubie odkladac, nawet jak kupilam iPada to wstyd sie przyznac jak dlugo nie wyciagnalam z opakowania. Dalszy ciag motylowej przygody to tylko dzien, dwa czekania.
UsuńNo prosze! Ty jedna nie narzekasz :)))))
UsuńSchmetterling ))))))))))))))))))))) no zawsze mnie będzie śmieszył ten język. w spektaklu dawno temu to wykorzystałam, nawet. Oj to fajne te Niemcy myślą o narodzie, o wakacjach, o dzieciach, nie to co tutaj ... dzieciaki właśnie głównie w domach, bo starych nie stać na wakacje, jak pomyslą o zimie ;-)
OdpowiedzUsuńNie no, jezyk jest straszny, brzmi jak stary nienaoliwiony zawias z popierdywaniem burzy w tle, nigdy go nie polubie, choc mowic musze, nie mam wyjscia.
UsuńFakt, Niemcy dbaja o dzieciaki, organizuja rozne polkolonie, wycieczki, wlasnie zeby nie musialy siedziec w domach, kiedy rodzicow nie stac na wspolne wyjazdy, co nie jest znow taka rzadkoscia tutaj.
...jestem ofiarą takich działań w kraju tutejszym ;-))) ale ja zarządzam niemiejską placówka kulturalną. I ja chcę to robić. Natomiast miasto nie ma kasy(fatalnie zarządzane) na takie zbytki. A rząd tutejszy pisdzielski ma w dupie nauczycieli, to i nauczyciele mają w dupie ... słusznie zresztą. wola pojechać za granice na kolonie ))) i dorobić.
UsuńŻal mi tych dzieciaków, żal nauczycieli. Co to pisowskie bydło zrobilo z oświatą, nóż się w kieszeni otwiera.
Usuńa nawet granat
UsuńBojowy.
UsuńOooo, fajna wyprawe zafundowalas mlodym. Tez bym chetnie dolaczyla :).
OdpowiedzUsuńZ jednej strony jest tam dosc atrakcyjnie dla dzieci, z drugiej szybko sie nudza, zwlaszcza kiedy durne owady nie chca im siadac na raczkach, ale sa tez atrakcje poza budynkiem motylarni i z tych tez korzystalismy.
UsuńŚwietnie, ze zabrałaś wnuki w takie fajne miejsce. Dzieci chłoną wiedzę jak gąbka, pokazane na żywo lepiej zapamiętają.
OdpowiedzUsuńw tym roku przeżyłam cos podobnego w ogrodzie botanicznym w Powsinie, w pomieszczeniu z roślinami z tropików. termometr pokazywał 35 stopni i było koszmarnie parno. A tam gdzie była roślinność pustynna, mimo wysokiej temperatury było o niebo lepiej, bo sucho.
Ja też czekam na motyle, jestem bardzo ciekawa.,
Nawet nie myslalam, ze w tym wieku beda sluchac z taka uwaga i dodatkowo zadawac pytania, zaskoczyly mnie. Ja zdazylam juz zapomniec, jak nie do wytrzymania jest tam w srodku, a moze sie zestarzalam i jestem mniej tolerancyjna na warunki atmosferyczne, nie wiem. W kazdym razie tez trudno bylo mi tam wytrzymac i z ulga wyszlam stamtad razem z dziecmi.
UsuńWlasnie z tym goracem to tak jest, ze trudno wytrzymac jak jest duza wilgotnosc, a jak powietrze jest suche to moze byc nawet przyjemne przy wysokich temperaturach.
UsuńNo wlasnie, ta wilgotnosc! Jak ludzie w ogole moga zyc w takich warunkach? A zyja.
UsuńJakie ładne dzieci! Super wyprawa. Chyba wszystkie dzieci w obecności swoich rodziców są jakby mniej grzeczne😊.. delikatnie mówiąc
OdpowiedzUsuńKiedy je oddawalam ich mamie, daly popis popisow, a "odpocznieta" przez te kilka godzin mama od razu wrocila do rzeczywistosci. Bapcia uciekla :)))
Usuńniemieckie słowo "motyl" zawsze wprawia mnie w dobry nastrój ;-)
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/ZKhhyeCipkk
UsuńA to znasz? Tak wlasnie odbieram ten okropny jezyk.
Moja młodzież jeszcze w powijakach czyli pampersach
OdpowiedzUsuńAle po tym czasie czekam na takie wycieczki:))
Ja dopiero do nich dojrzalam, wczesniej to towarzystwo bylo nieucywilizowane i tylko denerwowalo bapcie.
UsuńDzieci drastają i zmieniają się w zawrotnym tempie:)) pamiętam niedawne:"na rącki",na rącki :)) naszej wnuczki. To jakby dopiero co,a teraz bardzo dzielna,"rasowa turystka" robila z nami ponad 30 tys.krokow dziennie zwiedzajac Trojmiasto i okolice,bez slowa sprzeciwu oraz bez fochow i grymasow przy jedzeniu.:))
UsuńDzielna dziewczynka! A w jakim jest teraz wieku? 30 tysiecy krokow to nie w kij dmuchal, nawet dla mnie byloby to bardzo duzo.
Usuńwkrotce 7 i poł:)) Ja tez czulam to łażenie,dzieci z reguly mają dobra kondycję,tylko nie sa może zbyt wyrywne do takich rzeczy:)) przez pierwszy tydzien głównie leżeliśmy na plaży,więc to się jakoś rownoważy:))
UsuńNo szacun dla malej wedrowniczki! Beda z niej ludzie!
UsuńNo to "mosz tyle" tego. Kazdy "mo tyle" na ile zasluzy. Fajna Bapcia na fajne wnuki i fajne wycieczki do motyli.
OdpowiedzUsuńBapcia za stara i za słaba już na takie atrakcje, ale wolę takie żywe dzieci od ślum czujących wstręt do swawoli.
Usuń