04 marca 2023

Nic nie trwa wiecznie

 W ostatnim dniu lutego bylysmy z corka "w miescie", byla do zalatwienia sprawa w banku, potem poszlysmy polatac po sklepach. Rzadko bywam w srodmiesciu, nic mnie tam nie ciagnie, zakupy spozywcze realizuje w niedalekim markecie, gdzie mam miejsce parkingowe gratis, a wszystkie inne zamawiam w internetach. Ja nigdy nie lubilam chodzic po sklepach, nienawidze przymierzac, wybierac - w tej kwestii nie jestem "prawdziwa" kobieta. 
Tak sobie chodzilysmy, a ja nadziwic sie nie moglam, jak wiele sie zmienilo od czasu, kiedy bylam tam po raz ostatni. Nie ma juz najstarszej apteki w miescie, ktore dzialala nieprzerwanie od 1332 roku, nie ma wielu sklepow, ktore byly tam "od zawsze", a co najmniej byly, kiedy przyjechalismy do Niemiec. Inne przeniosly sie do tanszych lokali, ale pewnie i one z czasem splajtuja, nie wytrzymujac konkurencji z handlem internetowym, szczegolnie z chinszczyzna. A na starowce ceny wynajmu lokali sa naprawde bardzo wysokie, nie wszyscy sa w stanie je ponosic, szczegolnie, ze ostatnio skoczyly bardzo drastycznie w gore. Rotacja jest tam ogromna, ale sa/byly sklepy, ktore jakims cudem opieraly sie wszelkim zawirowaniom. Recesja dotyka nie tylko srodmiescie, niedaleko nas byl dyskont meblowy, czesto tam kupowalismy,  nie tylko meble, ale domowe tekstylia, artykuly dekoracyjne, sprzet elektryczny i wiele roznych drobiazgow. Niestety i on nie przetrwal kryzysow, zostal zamkniety, kiedy bylam u mamy w Polsce, nawet nie moglam sobie pobuszowac po wyprzedazach, bardzo oplacalnych wyprzedazach. Przepadlo.
Tego samego dnia przeczytalam na lodzkiej stronie fejzbuka, ze zamykaja jeden z najlepszych i najstarszych klubow studenckich w Lodzi, mieszczacy sie w III Domu Studenckim Politechniki Lodzkiej, o nazwie Futurysta. Klub dzialajacy nieprzerwanie od 62 lat, oferujacy znakomita muzyke, atmosfere, didzejow. Zawsze pelny, zawsze otoczony chetnymi, dla ktorych zabraklo miejsca. Niejedna noc tam przetanczylam, niejednego dramatu bylam swiadkiem, niejedna butelczyne sie oproznilo w doborowym towarzystwie. Zostawilam tam wiele wspomnien, glownie z lat 70-tych, pozniej bylo zamazpojscie i zaraz potem stan wojenny. Futurysta przycichl i przysnal na ten czas, pewnie pozniej tez na czas pandemii i lockdownow, ale zawsze budzil sie jak feniks z popiolow i wracal.
28 lutego odbyla sie tam ostatnia impreza. Juz go nie ma i nie wroci. Jakos boli...

34 komentarze:

  1. A to dziwne ze zamykaja klub studencki, przeciez mlodzi sie ciagle bawia. Na moj rozum takie miejsca sa zawsze potrzebne i zadne kryzysy nie powinny ich dotykac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest bardzo dziwne, zwlaszcza w przypadku tego klubu z ponad 60-letnimi tradycjami. Niestety nie podano powodu, mozna jedynie probowac sie domyslac, choc moj rozum tego nie ogarnia.

      Usuń
  2. Za tymi rotacjami nie nadążam. Bez przerwy coś się otwiera i zamyka. Zastanawia mnie, gdzie szukać sklepu lub właściciela, jeśli kupiło się sprzęt na gwarancji i coś nawala. Albo buty. Albo cokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektorzy zostawiaja po sobie slad, jesli przeniesli sie gdzies indziej. Jesli natomiast zbankrutowali, to pewnie nie maja sie czym chwalic.

      Usuń
    2. teoretycznie wszystko mija...przemija, przemijanie martwi i smuci. Odchodzenie, zamykanie, upadek ulubionych miejsc zwłaszcza smuci, gdy są częścią naszych wspomnień. które lubimy, młodości ;-) nie smutaj się. Wiosna idzie :P

      Usuń
    3. Nie bardzo moge zrozumiec powod zamkniecia klubu, ktory tak dlugo funkcjonowal, zarabial na siebie, bo zawsze bylo w nim pelno ludzi. Ze zdjec widze, ze go unowoczesnili. Akademik dalej stoi, wiec nie remont budynku jest powodem. Naprawde zagadkowe to wszystko.

      Usuń
    4. podejrzewam kolesiostwo pisdzielskie

      Usuń
    5. Wszystko niszcza, bo tak. Po nich bedzie rzeczywiscie potop.

      Usuń
  3. No tal bywa i szkoda tego co nam się tak bardzo wryło w pamięć, mamy już wiek gdzie tego ''wrycia'' jest dużo i kiedy szukamy tych miejsc niestety zdajemy sobie sprawę, że tylko wspomnienia pozostały, nasze wspomnienia...pamiętam Kino Hel w Koźlu...jakie piękne wspomnienia już to nie wróci, czy Dom Kultury i Sylwestry..te kreacje , o które tak bardzo starałyśmy się, Ale bliżej czasowo, Kabaty gdzie kupiłam mieszkanie, ul Wąwozowa...Hmmm tam było wszystko, a teraz ...kilka Żabek, brrr...a też nie lubię jeździć do Centrum po zakupy..trza się przyzwyczaić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, kina! Ilez tych kin w Lodzi pozamykali, a wtedy, za mojej mlodosci chodzilo sie naprawde czesto. Teraz te bezosobowe multiplexy, zarcie i chlipanie popkornem i napojami, brak tej kameralnosci, ktora mialy tamte kina z naszej mlodosci.
      A Warszawa to calkiem osobny rozdzial, moim zdaniem zbrzydla, bo niby stala sie bardziej "swiatowa", ale jej charakter ulecial. A kina Moskwa to im nigdy nie daruje!

      Usuń
    2. Przyjedź tp może poprawisz sobie opinię w Warszawie

      Usuń
    3. Jest jeszcze bardzo fajne kino Iluzjon, Muranów, kina PKiN, Luna i Atlantic to te z tych starych, lubię je wszystkie

      Usuń
    4. Moj foch jest wielki, dozywotni i nieprzejednany. Kino Moskwa to moja osobista krzywda, nie do naprawienia.

      Usuń
  4. Przykro, że Futurysta jest już zamknięty, ale podejrzewam, że nie udźwinęli nowych kosztów utrzymania klubu. Coraz więcej takich klimatycznych klubów znika z map miast. Pandemia i ceny utrzymania robią swoje. Co, do sklepów, to handel przenosi się praktycznie do internetu lub do dużych sieci, które potrafią wygrać konkurencję cenową

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jednoczesnie powstaja nowe lokale, jak przyslowiowe grzyby po deszczu. Na Piotrkowskiej nie ma juz praktycznie sklepow, a tylko restauracje, kawiernie, bistra i przed kazda kamienica ogrodki piwne.

      Usuń
  5. U mnie to samo jest. W kultowym niegdyś kinie Wilda, reprezentacyjnym, obecnie mieści się Biedronka. Ale... na głównej ulicy mojej wioski znów otworzył swoje podwoje bar kawowy Kociak. Całe studia w nim przesiedziałam, bo był za rogiem mojej biblioteki, w której wydział miał siedzibę. Desery niezapomniane, do dziś czuję ich smak i przymierzam się, żeby się tam znów wybrać, bo pan, który z sentymentu reaktywował Kociaka, dostał od pań tam pracujących stare receptury. Na razie jest tam tłok i szał, więc jeszcze trochę poczekam :) Samo centrum mojej wioski zmieniło się tak, że gdy syn wpadał w ciągu paru lat emigracji, mówił, że czuje się jak turysta. Na dokładkę władze rozkopały całe centrum, wszystko jeździ nie wiadomo gdzie i jak, tak że teraz, wychodząc z domu nie za bardzo wiem, gdzie wyląduję. W hotelu Polonez, z którym mam zakręcone wspomnienia, jest akademik... No i widzę, że tak jak u Ciebie - czynsze wyśrubowane pod niebiosa zabijają wszystko. Zakupów tak jak Ty, nie lubię. Nawet jak mnie nachodzi chętka na nowy ciuch, otwieram szafę i chęć mi przechodzi. Buty noszę, aż spadną, bo nie lubię nowych, a sprzęt wymieniam tylko wtedy, gdy mam nóż na karku i pistolet przy głowie :) Jednak gdy byłam ostatnio na zjeździe klasowym z podstawówki, okazało się, że knajpa (notabene prywatna od zawsze), z takim samym wystrojem i menu stoi wciąż na swoim miejscu, nawet landszafty są w niej takie same - nieśmiertelny jeleń na rykowisku wisi tam, gdzie wisiał, brak tylko spluwaczki i napisu na ścianie: Uprasza się pluć tylko do spluwaczki. I przy żadnym stoliku nie było mojego ojca, którego prawie co dzień wyciągałam do domu... Życie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, to koniecznie musisz sie do kociaka wybrac i nie zwlekaj, bo nieznane sa jego dalsze losy, czy przetrwa, czy zbankrutuje. Wszystko dzieje sie tak szybko, nikt nie ostrzega, ze zamyka interes.
      Boszszsz... pamietam te wszechobecne spluwaczki i szyldziki nad nimi, wtedy to wydawalo mi sie zupelnie normalne, choc sama nigdy nie plulam, bo to bylo ohydne. Ale najechalo sie roznej ludnosci do miast i ludnosc owa na oczy nie widziala chusteczek do nosa, wiec spluwaczki byly koneicznoscia, bo inaczej pluliby i charchali na podloge.

      Usuń
    2. Ale ja wtedy mieszkałam na wsi :) I ta knajpa na wsi przetrwała do dziś... :) A chodził do niej jeszcze mój dziadek, też za kołnierz nie wylewał. Wciąż w rękach jednej i tej samej rodziny już, choć kolejne pokolenie ją prowadzi, oczywiście...

      Usuń
    3. To musisz kiedys syna skaptowac, zeby Cie tam zabral. Musisz sprobowac, czy desery sa takie jak wtedy.

      Usuń
  6. A ja mam inaczej, nie lubie wracac do starych miejsc i nigdy nie wtracalam. Nawet wole nie wiedziec czy sa, czy sie zmienily, zupelnie nie obchodzi mnie los mojego klubu studenckiego, bylo fajnie wtedy, duzo zabawy, sa wspomnienia i nie chce ich zepsuc, gdybym teraz tam trafila i zobaczyla czy to zmiane, czy wesolosci innych czyli juz nie moja, to bym sie tylko poryczala.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam inaczej, np. chetnie odwiedzilabym miejsca, gdzie kiedys mieszkalam i zobaczylabym, jak nastepcy je urzadzili i co sie tam zmienilo. Podobnie ze starymi szkolami czy wlasnie klubami, gdzie bywalam.

      Usuń
    2. Za zadne skarby, zadnych odwiedzin w przeszlosc, jeszcze bym szok przezyla, no i przede wszystkim zepsula bym sobie to co mam w pamieci.

      Usuń
    3. Ja patrze na taka mozliwosc z wiekszym optymizmem, bo coz mogloby mnie zaszokowac? Ze ktos urzadzil mieszkanie inaczej? Jego swiete prawo. Mnie wlasnie ciekawia tzw. "dalsze losy", moglabym je skonfrontowac z tym, co siedzi w pamieci.

      Usuń
    4. Ale chyba wstydzilabym sie jednak zapukac komuis do drzwi i poprosic o wpuszczenie, bo kiedys tam mieszkalam i teraz chce zobaczyc, jak moje dawne lokum wyglada. Jednak szkoda, bo gdyby nie to, to chetnie bym zajrzala.

      Usuń
    5. Ja przezylam szok w mlodosci kiedy moja alejke z dziecinstwa wysadzona wedluz pieknym bzem zamieniono na przejezdna dla samochodow praktycznie dwoch mieszkancow, a mieli dojazd z drugiej strony, a bzy zostaly wyciete.

      Usuń
    6. No to faktycznie barbarzynstwo, ale niestety postep niszczy. Nigdy nie wybacze wladzom Warszawy zburzenia kina Moskwa i wybudowanie przed oknami bylego mieszkania babci jakiegos monstrum, ktore zaslania caly widok.

      Usuń
    7. No widzisz czyli tez mialas szok, czasami lepiej nie wiedziec, masz zepsute wspomnienie babcinego mieszkania. Taki zal pozostajje, bylo pieknie, spokojnie, dlaczego musieli zepsuc.

      Usuń
    8. Ale w tym przypadku nie bylo mowy o zwiedzaniu tamtego mieszkania od srodka, a na zewnatrz po prostu przechodzilam. Gdybym tylko miala okazje, weszlabym i do mieszkania.

      Usuń
  7. Masz rację, wszystko się zmienia i to w tempie wirującej karuzeli. Czasem czuję się tak, jakby brutalnie wyrwano fragment mojej istoty. Coś, co było od zawsze, nagle znika. Niedawno zamknięto na naszej starówce sklep jubilerski, który istniał, odkąd sięgam pamięcią. Mam na przykład srebrny naszyjnik, który Jacek kupił mi tam na dziesiątą rocznicę ślubu, a nawet biżuterię, którą kupowały mama i babcia.
    Ale to nie tylko sklepy oczywiście. Znika bezpowrotnie wiele ważnych elementów rzeczywistości. Pojawiają się też nowe, jak na przykład zapowiadane od lat siedemdziesiątych podziemne przejście łączące Dworzec Główny z Zatorzem. Dzięki niemu będę miała do dworca 5 minut piechotą, bez specjalnego pośpiechu. Pamiętam, jak mój ojciec ekscytował się zapowiadaną inwestycją i jak często rozmawialiśmy o tym przejściu z Jackiem, który chodził do pracy przez tory, łamiąc przepisy. O dziwo, przez lata dostał tylko jeden czy dwa mandaty :) Otwarcie ma nastąpić w przyszłym roku. Otwarcie całości. Ciekawe, czy przejście będzie dostępne wcześniej.
    Popatrz tylko; ponad 50 lat, żeby mogło się pojawić coś, co miało być już dawno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wlasnie, to nie tylko sklepy i kluby, to wielkie drzewa, laki, skwery, pola - bo miasto musi sie rozwijac, a te drzewa nie tylko przeszkadzalyby w budowie, ale przyniosa po sprzedazy wymierny zysk. Nie ma juz zadnych swietosci, oprocz nastawianych wszedzie kosciolow, tyle tylko, ze tam ani boga, ani swietosci, za to dzwony, ktore spac nie daja. Wszystko schodzi na... a co te psy winne?

      Usuń
    2. Tak, drzewa. To mnie bardzo boli. W piątek, przy pobliskiej szkole wycięto kilkudziesięcioletnią lipę. Właśnie przechodziłam, kiedy sprzątali i widziałam przekrój pnia - zdrowiuteńki. Rosła w samym rogu niewielkiego placu zabaw, tuż przy ogrodzeniu. Dawała cień. Dzieci nie mogły na nią włazić, bo gałęzie miała wysoko. Komu przeszkadzała? Nie mam pojęcia. Nie rozumiem tego bezsensownego wycinania.

      Usuń
    3. Wlasnie, bezsensowne wycinanie. Nie tylko Twoja lipa padla ofiara polityki pisu golenia ziemi do spodu, ilez drog otoczonych wczesniej starodrzewem jest dzisiaj lysych, bo podobno drzewa stanowily zagrozenie dla kierowcow. Moze dla idiotow-samobojcow nie przestrzegajacych przepisow ruchu drogowego. Nie przepuscili nawet puszczom, rezerwatom, sa bezkarni. A nawet jesli kiedys zostana pociagnieci do odpowiedzialnosci, tym drzewom nikt zycia nie zwroci.

      Usuń
  8. A ja, chociaż mi nikt nie wierzy- wcale a wcale nie mam ochoty pojechać do Warszawy, w której się urodziłam, wychowałam i mieszkałam 74 lata. Nie mam sentymentu do miejsc, a ludzi których kochałam lub się z nimi bardzo przyjaźniłam już nie ma.Ciekawe czy ich spotkam w jakiś sposób gdy podążę za nimi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam sie, ze nie spotkasz, bo smierc jest koncem ostatecznym. Nie wierz w sady ostateczne i zycie pozagrobowe, to wypierdy chciwych klechow. Korzystaj wiec z zycia, nie odkladaj niczego na pozniej ;)))

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Po skandynawsku

  Ha, nawet nie myslalam, jaka ja jestem nowoczesna. No tak bardzo, ze moglyby sie uczyc ode mnie topowe influencerki, tiktokerki, jutuberki...