Tak mnie ostatnio cos wzielo na promowanie zdrowego trybu zycia w, powiedzmy, slusznym wieku. Nie mam tu na mysli starosci, zreszta od kiedy liczy sie starosc? Pamietacie Scarlet z Przeminelo z wiatrem? Ona dosc wczesnie owdowiala, a jeszcze wczesniej wyszla za maz (w wieku 16-17 lat) i od tego czasu juz uchodzila za stara, nie wypadalo jej np. tanczyc na balach. A kobiety na polskiej wsi? Tez wczesnie wydawane byly za maz, od tego dnia zegnaly sie ze swoimi pieknymi warkoczami, musialy nosic nakrycia glowy i wielu rzeczy nie wypadalo im robic, bo byly stare. Ludzie kiedys w ogole krocej zyli, wiec osoba 30-, 40-, 50-letnia uchodzila za stara, a 60-tka to byl prawdziwy matuzalem. Jak dozyla. Zreszta nawet dla mnie, kiedy liczylam sobie jakies 16-20 wiosen, ktos 30-letni byl za stary.
A teraz? Wczesni emeryci to jeszcze calkiem mlodzi ludzie, bo co to jest dzisiaj 60-tka? Niektorym dopiero wtedy zaczyna sie zycie, maja juz odchowane dzieci, najczesciej wyprowadzone z domu, maja duzo czasu i jesli tylko zdrowie dopisuje, wreszcie moga podazac za marzeniami, jezdzic, zwiedzac, tanczyc, byc aktywnym. 80-latki smigaja na rowerach, wedruja z plecakami po gorach, spiewaja w chorach, tancza w swoich Wigorach, zawieraja nowe znajomosci, czesto znajduja milosc na reszte dni. Kiedy wiec zaczyna sie ta starosc? Ja mysle, ze kazdy indywidualnie czuje, kiedy jest stary, niektorzy juz rodza sie z kijem w dupie, sa starzy od poczatku swojego istnienia. Tacy zawsze z wyzszoscia poprawiaja cie w komentarzach, kiedy przelecisz im na TY, ze krow z toba nie pasali ani brudzia nie pili, a ty juz wiesz, ze jeszcze chwila takiego nadecia, a onemu(onej) zylka w dupie z trzaskiem peknie i ze masz do czynienia z osobnikiem starym od kolyski.
Niemcy wprawdzie maja forme grzecznosciowa odpowiadajaca polskiemu pan i pani, ale i tak najczesciej sie wszystkich tyka i mnie to juz zupelnie nie przeszkadza ani nie gorszy, tu nawet celem eksperymentu w niektorych szkolach dzieci tykaja nauczycieli i nie, nie oznacza to braku respektu ani nie zmienia zachowania dzieci i mlodziezy na gorsze. Bo na szacunek trzeba sobie zasluzyc, a tytulomania i "panowanie" tego respektu nie wzbudzi.
Ale wracajac do tematu. Ludzie, trzeba sie ruszac, bo czlowiek jak maszyna, przy przestojach rdzewieje. I tyje. I wszystko nagle boli kiedy trzeba sie ruszyc sprzed telewizora czy lapka. Szuka sie miliona wymowek, a bo to samemu nie chce sie chodzic na spacery, a to wysoko sie mieszka i jedna noga puchnie, a to to czy tamto. Pamietam w poprzednim miejscu zamieszkania, kiedy chodzilam na spacery z Fuslem, spotykalam pewna Dame, tak pisana wielka litera prawdziwa Dama. Codziennie chodzila sama na spacer i to ona wlasnie mowila mi, ze trzeba sie ruszac, zeby nie zardzewiec. Dama liczyla sobie ponad 90 lat i nawet latem nosila dlugi rekaw swoich jedwabnych bluzek, bo wstydzila sie obwislej skory na ramionach i rekach. Chodzila zwawym krokiem, czesto razem spacerowalysmy i rozmawialysmy. Do czasu, az przestala przychodzic, nie wiem, co sie z nia stalo, moge sie jedynie domyslac. Dla niej nie bylo przeszkoda, ze musi chodzic sama, ze jest stara, ze ma artretyzm, zawsze podkreslala, ze jesli przestanie chodzic, przestanie zyc. I chyba tak sie stalo.
Przebywanie i ruch na swiezym powietrzu bardzo pomagaja w zdrowym glebokim snie, ale nie jednorazowe, a regularne. Dlatego miedzy innymi uwazam liczniki krokow za pozyteczne, czlowiek wie, ile pokonal, moze sobie w kolejnych dniach stawiac nowe wyzwania, robic tych krokow wiecej, pojsc dalej. Pewnie, ze w towarzystwie jest fajniej i czas szybciej uplywa, ale mozna sobie np. sluchac e-bookow czy podkastow podczas energicznego maszerowania czy spacerowania wolnym krokiem i juz czas biegnie szybciej, a czlowiek sie nie nudzi. Kazda wymowka to lenistwo, no moze jakis sakramencki upal moglby usprawiedliwic niechec do wyjscia z domu, upaly moga byc bardzo szkodliwe dla zdrowia.
Adoptowanie psa jest swietna motywacja do wychodzenia z domu i ruchu na swiezym powietrzu, zwlaszcza ze trzeba wychodzic bez wzgledu na pogode, bo pies nie zalatwi sie do kuwety, ale ze pies to dosc drogie hobby, mozna sie obejsc i bez niego.
To nara, lece z Toyka na spacerek.
Wszystko to prawda trzeba sie ruszac, tez tak uwazam ze ruch na swiezym powietrzu czyli chodzenie jest potrzebne i zdrowe. Chociaz sa tacy co wola na sali cwiczen i wtedy chodza, biegaja, wiosluja na roznych maszynach. A potem jeszcze podnosza ciezary albo boksuja sie.
OdpowiedzUsuńSama najbardziej jestem za chodzeniem w miejscach przyrody i wlasnie samej i bez sluchawek, uwazam ze to jest najlepsze, bo dodatkowo na glowe czyli mozg, ktory nie tylko dotleni sie ale ma psychiczny odpoczynek. Jak idziesz sama i bez sluchawek to sluchasz przyrody i cieszysz sie nia, wystarcza do szczescia drzewa wokol, ptaszki, szum wiatru a jak wsrod pol to masz przestrzen do patrzenia a blisko to co rosnie i rozne pszczolki.
Ja zawsze nosze tylko jedna sluchawke, musze byc "otwarta" na dzwieki wokolo mnie, jedna mi w zupelnosci wystarcza i jednym uchem slucham podcastow, a drugim przyrody, ptaszkow i jak trawa rosnie, uwage mam podzielna i daje rade, a bez sluchania byloby mi nudno.
UsuńZawsze byłam ruchliwą osobą i dopiero choroba mnie powaliła, tak że uczyłam się chodzić prawie od początku. Dopingowało mnie to, że chciałam i bardzo tęskniłam za Gutkiem. Jak tylko się wzmocniłam, to piesu wrócił do domku i dzięki niemu, mam powód do czterokrotnego złażenia z trzeciego piętra. Nie chodzę może za szybko, bo z kulą lub kulami, ale cztery spacery uskuteczniam dziennie.
OdpowiedzUsuńFakt, bylas ruchliwa, co moge osobiscie potwierdzic. Oraz jestes nadal, chocciaz z wielkimi ograniczeniami, ale nie siedzisz i nie placzesz, ze nie mozesz chodzic, tylko chodzisz. No i jeszcze to trzecie pietro, tego ja nawet bym nie dala rady kilka razy dziennie. Brawo Ty!
UsuńMasz absolutną rację. W moim wieku jeszcze forma tak od razu nie siądzie, ale widziałam wiele przypadków ludzi starszych, którzy z różnych powodów przestawali wychodzić z domu i natychmiast zdrowie im siadało kompletnie.
OdpowiedzUsuńMój telefon ma ustawioną normę 5 tysięcy kroków dziennie, ale zwykle chodzę więcej, a w ogóle bardzo rzadko się zdarza, że nie wychodzę wcale albo robię mniej kroków. Bywa tak przy jakimś większym sprzątaniu (ale wtedy i tak wysiłek fizyczny mam zapewniony) lub w czasie wyjątkowo złej pogody. No i kiedy idę na zastrzyk (ten w oko), wtedy trzy, cztery godziny nie moje i potem jestem tak "wypluta", że nie chce mi się nic. Ale też bywa, że idę wtedy do domu na piechotę, żeby się trochę odstresować.
Kiedy przyjeżdża córka, chodzimy dużo więcej, zwykle powyżej 10, nawet 20tysięcy kroków, a zdarza się i więcej.
Lubię chodzić, kondycję mam niezłą i muszę wrócić do kijków w końcu. Zastanawiam się nad bieganiem, oczywiście w wersji slow jogging, ale to raczej na jesieni, bo trzeba regularnie, a w upał biegać nie mam zamiaru.
Kiedy uzywalam tylko telefonu, to ta moja norma dzienna byla nizsza, no bo przeciez nie szlam z telefonem robic siusiu czy kiedy krecilam sie po kuchnbi gotujac czy piekac, ale odkad uzywam smartwatcha, to od razu tych krokow mam znacznie wiecej. Mozesz wiec wyjsc z zalozenia, ze i Ty masz wiecej krokow niz pokazuje telefon. Okazuje sie, ze nie sa to wcale male liczby, bo dreptanie po chalupie (55m2) daje mi ok. 2000 lub wiecej krokow.
UsuńLomatko, co Ty masz za zastrzyki w oko, ja chyba umarlabym ze strachu.
Ja nie daje rady biegac, od razu sie dusze, ale szybki marsz z kijami moge juz ogarnac.
Zastrzyki przeciw odnawiającemu się obrzękowi, który powstał po zakrzepie w jednej z żył siatkówki. Też myślałam, że umrę ze strachu, ale to w ogóle nie boli. Oko jest znieczulone, poza tym zastrzyk dostajesz w niewidoczną część gałki ocznej. Musisz patrzeć bardzo do góry albo w dół, albo po skosie. Lepsze to niż źle widzieć. Tym bardziej, że na drugie oko też widzę źle, bo tam zakrzep wykryto mi zbyt późno i już nic nie można z nim zrobić. Dobrze, ze w obu przypadkach były to boczne gałązki żył, a nie żyła główna siatkówki, bo bym miała przerąbane.
UsuńBoszszsz... nawet nie wiedzialam, ze mozna miec zakrzepy rowniez w oku. Ja w wielu miejscach jestem tak nadwrazliwa, ze nie wyobrazam sobie, ze ktos moglby mnie tam dotknac, a sa to m.in. oko, zadek (dlatego chyba w zyciu nie poddam sie kolonoskopii) czy okolice nosogardzieli.
UsuńJa też nie wiedziałam... do czasu. A w ogóle pierwsza była siostra, ja jakieś dwa lata później. Może to jakaś skaza genetyczna? Choć moja lekarka rodzinna mówi, że coraz więcej tych zakrzepów się zdarza.
UsuńPEŁNA ZGODA ze wszystkim co napisałaś. dopiero z zegarkiem zdałam sobie sprawę jak mało chodzę !!??choć to różnie zależy od dnia. ale przede wszystkim jak mało się dotleniam. kurka wodna, bo przecież bieganie po teatrze czy szkole czy joga się nie liczy. ale to ostatnimi czasy tak się porobiło. poprawię się. najważniejsze są Nawyki. trzeba je ustawiać i zmieniać i wychodzić ze strefy komfortu. ja na przykład muszę wytrzebić poranne pisanie bloga, koniecznie, bo siedzę zamiast chodzić ;-)))
OdpowiedzUsuńA mnie wlasnie dopiero przy zegarku wyszlo, ze chodze wiecej niz myslalam (patrz moj komentarz wyzej dla Ninki). Ja staram sie pisac podczas ogladania Netflixa, takie dwa w jednym i jakos ogarniam nie tracac czasu. :)))
UsuńA dreptanie po domu i prace domowe to tez niezla gimnastyka.
Sama prawda - ja tez jestem fanka aktywnej starosci bo daje same korzysci. Jednak nie unikam okreslania sie "stara" czy "emerytka" bo nia jestem i tego nic nie zmieni - mam 75 lat a tego nie da sie przymierzyc do 40to latek, najwyzej uznac ze "stara ale jara".
OdpowiedzUsuńJaka Ty stara? Stara to jest moja mama (91), choc tez sie nie poczuwa. Teraz granica rozpoczecia starosci bardzo daleko sie przesunela, a moze to ja zaklinam swoja rzeczywistosc, bo sama jestem juz w wieku emerytalnym? I nie czuje sie stara.
UsuńTez staram sie piesze wycieczki regularnie uskuteczniac, choc teraz tylko ciemna noca, bo w grajdolkowy letni dzien mozna sobie jezor przydepnac...
OdpowiedzUsuńJa w upaly w ogole skreslam aktywnosc fizyczna, bo w dzien sie nie da, a w nocy strach, przeciez straumatyzowani goscie snuja sie po miescie i szukaja okazji do szalenstw. Po prostu sobie odpuszczam.
UsuńLekarze mawiają: "Żeby chodzić, trzeba chodzić".
OdpowiedzUsuńMy z Dzieciątkiem spacerujemy codziennie od 1 do 2 godzin, czasem więcej, przy czym niczego nie liczę.
Nieprawda, bo czesciowo liczysz czas, 1 do 2 godzin. :))))) Ale niewazne czas czy dystans, wazne, ze sie ruszacie.
UsuńChodzić to ja mogę dużo. Byle nie pod górę i nie biegiem.
UsuńSiostro! Mam dokladnie tak samo.
UsuńNo dziękuję, że o mnie wspomniałaś hahaha. Masz rację, to czyste lenistwo, ale staram się, aby przynajmniej co drugi dzień zejść z tą spuchniętą nogą z wysokiego, trzeciego piętra.
OdpowiedzUsuńBezowo, codziennie! Kilka razy dziennie. FrauBe madrze zacytowala: Lekarze mawiają: "Żeby chodzić, trzeba chodzić". Jestes jeszcze relatywnie mloda, co bedzie, kiedy skonczysz 70-tke czy 80-tke? Bezowy bedzie Cie znosil na dol i wnosil na gore?
UsuńNo i te papierochy!!!