Podesle Wam troche nowosci o naszej seniorce z chora tarczyca, nawet nienajgorzej wdrozyla sie do przyjmowania tego leku (dla ciekawych Thyronorm 5mg), musze go podawac dwa razy dziennie i jedynym problemem jest zlapac Miecke, bo kiedy juz ja mam, to idzie z gorki. Z tym, ze Krulova z lekka sie juz orientuje, ze dwa razy dziennie trwa na nia polowanie i robi wszystko, zeby nie dac sie zlapac. Ja zas robie wszystko, zeby nie czmychnela pod lozko, bo wtedy kaplica, za nic jej stamtad nie wydlubie. Ale kiedy jest w duzym pokoju albo w kuchni, to ja myk! zamykam drzwi i juz po Miecce, zlapana. Pozniej sadzam ja na blacie kuchennym, chwytam sprawdzonym sposobem kocich matek za kark i wpuszczam ze strzykawki lekarstwo w rozdarta i plujaca jadem paszcze wscieklego kota. Natychmiast puszczam, a Krulova, zamiast niezwlocznie podawac tyly, czeka na nagrode. Bo po kazdym przyjeciu leku dostaje trzy kocie cukiereczki Dreamies z kocimietka. Pochlania je z predkoscia swiatla, po czym uznaje, ze nadszedl czas sie obrazic i oddala sie z fochem-gigantem oraz godnosciom osobistom. I tak do nastepnego razu regularnie dwa razy dziennie juz do konca jej zycia.
Po pierwszym miesiacu podawania leku czeka nas jeszcze wizyta u wetki na kontrolne badanie krwi i ostateczne ustalenie dawki, jaka Miecka ma przyjmowac. Nie wiem, czy ja sie sugeruje, czy sobie cos wmawiam, ale wydaje mi sie, ze moj maly bazyliszek jakis taki zdrowiej i lepiej wygladajacy sie zrobil. Co prawda jakby wiecej w dzien spi, ale moze to jakies moje wyobrazenie, bo przeciez koty wciaz tylko spia.
Juz w piatek pogoda sie skiepscila, to znaczy zrobilo sie tak pieknie i tak goraco, ze spacerki nie sprawiaja biednemu czlowieku (czyli mua) takiej frajdy jak wtedy, kiedy maksymalna temperatura dochodzila do 25°C w sloncu. Bo czlowiek nie lubi, jak mu, temu czlowieku, pot po plecach do rowka splywa. Toyka niby robi dobra mine do zlej gry i nadal w spazmach oznajmia swiatu swoja radosc, ze moze isc z mama na spacer, bo to dla niej swieto, ale idzie ze spuszczona glowka i wywalonym jezorem do ziemi. Dobrze, ze po drodze mamy niewysychajacy strumien, gdzie moze sobie brzuszek zamoczyc i napic sie wody. W sobote poszlysmy na spacer bardzo rano, a juz spocilam sie jak chabeta po wyscigu. Pozniej byloby nie do wytrzymania, bo temperatura w sloncu oscylowala blisko 40°C. Po spacerze zaleglam pod wentylatorem w szczelnie zaslonietym pokoju i nawet sen mnie zmorzyl, bo tak wlasnie dziala na mnie upal. W niedziele upal byl juz od rana, wiec darowalam sobie spacer z Toyka, niech sie slubny meczy na upale, ja musze sie oszczedzac, bo upal, moze nieco mniejszy, czeka mnie w poniedzialek w robocie, a to juz nie przelewki, musze wiec zbierac sily.
W sobote Toyka tez byla umeczona spacerem i upalem, lezala razem ze mna na sofie, a ja ja mizialam, a to za uszkiem, a to po futerku, po brzusiu i po calym psie. I co chwile wyczuwalam pod palcami jakies zgrubienia. Bowiem mimo drogiej tabletki Bravecto przeciwkleszczowej i przeciwpchlowej, Toya przyniosla ze spaceru rekordowo duzo kleszczy. Co rusz musialam z niej wyciagac tych krwiopijcow, ale to, co znalazlam w jej pachwinie, przeszlo wszelkie oczekiwania oraz ludzkie pojecie. Zaluje, ze nie wpadlam na pomysl sfotografowania, bo trudno uwierzyc sluchajac o tym. Mianowicie w jednym miejscu wgryzly sie w nia trzy kleszcze. Kiedy wyczulam to pod palcami, w pierwszej chwili stawialam na skaleczenie i taki dziwny duzy strup, bo pod palcem nie przypominalo to kleszcza. Kiedy poswiecilam latarka, to cos wygladalo jak grono malenkich jagodek i dopiero po przyjrzeniu sie przez lupe odkrylam, ze to trzy kleszczowe dupy wystajace z jednej dziury. No czegos takiego jak zyje nie widzialam nigdy. Przez cale popoludnie i wieczor wyciagnelam z niej 7 kleszczy, a przeciez nawet nie latala sama po jakichs chynchach i chaszczach, bo w dalszym ciagu obowiazuje u nas smycz, wiec praktycznie caly czas szla ze mna droga. No strach ruszyc sie z domu!
P.S. W niedziele znalazlam na Toyce jeszcze dwie sztuki tych wampirow roznoszacych borelioze i babeszjoze. Fuj!
Czytam na raty. Nie tylko ze duzo, ale rozne topiki, ciekawie opisane, wiec ciesze sie nimi powoli, znaczy sie na raty. Miecka, przyznaje sie ze Miecka to moja blogowa ulubiennica, a ze madra to szybko zalapala o co chodzi te dwa razy dziennie, a daje sie zlapac, bo lubi przysmaki. Mam nadzieje ze nie dajesz w tym samym czasie tych przysmakow Bulce.
OdpowiedzUsuńNie, nie daje Bulce, bo te przysmaki sa pocieszajka po lekarstwie tylko dla Krulovej. :)))
UsuńKoszmar! Tzn z kleszczami. Ciekawe, jak sobie radzą osoby mające długowłose psy. Przecież to nawet trudno byłoby wymacać.
OdpowiedzUsuńJa tez w zasadzie nie widze, tylko wymacuje podczas miachania. Ale tez wiedzac, gdzie one najchetniej sie wkrecaja, od czasu do czasu rzucam haslo "pokaz brzuszek" i sucz wywraca sie kolami do gory, a ja mam latwiejszy wglad w pachwiny i okolice cipki, bo tam te cholery lubia byc.
UsuńDrugi temat pogoda malo mnie rusza, bo u mnie zima i wcale nie taka zimna, dzisiaj 16 stopni ze sloncem, wokol zielono, deszcz pada glownie w nocy i w sam raz, czasami troche za duzo wieje.
OdpowiedzUsuńNo ale upalow wspolczuje. Toya jest kochana i jednak to moja pierwsza blogowa milosc.
No umowmy sie, ze obie, Miecka i Toya, bo porownac ich nie mozna z racji odmiennosci gatunkowej. :))))))
UsuńA historia o kleszczach to horror, szczegolnie te trzy na raz. Jak to dobrze ze Toya ma Ciebie, ze tak solidnie ja sprawdzasz i walczysz z kazdym kleszczem.
OdpowiedzUsuńBede musiala zagadac wetke przy okazji kontroli z Miecka, bo cos w tym roku ta tabletka w ogole nie dziala. W poprzednich latach trafialy sie czasem kleszcze, jeden-dwa na caly sezon, a teraz to zgroza.
UsuńZałóż Toyce dodatkowo obrożę przeciw kleszczom.Jak u Miećki wyszła tarczyca-co zasugerowało chorobę?
OdpowiedzUsuńOna bardzo schudla, stracila 1/5 czyli 20% swojej wagi i raz zwymiotowala z lekka domieszka krwi. Wetka pobrala krew na wszystko, bo o to ja prosilam, ale tylko tarczyca byla poza norma, co zreszta od poczatku podejrzewala.
UsuńAcha,przypomniało mi się,że czytałam o wymiotach.Ja tak na wszelki wypadek pytam co by wiedzieć na zaś. :)
UsuńUtrata wagi, przyspieszony oddech i bicie serca - to sa podobno typowe objawy nadczynnosci tarczycy u kota.
Usuńtaka sama sprawa jak z moim kotem Mańkiem identyczna i nawet lek...tylko, że Maniuś ma jeszcze złośliwy nowotwór więc teraz w zasadzie czekamy na ciąg dalszy. .. wycięto mu guza ale wet twierdzi, że to cholerstwo zawsze wraca. Maniek bardzo schudł.
OdpowiedzUsuńA Toya przepiękna. i Ciri wisi jęzor do podłogi.
Biedny Manius :( W przypadku Miecki wetka powiedziala, ze przy dobrze dobranych lekach moze jeszcze dlugo pozyc. Ona urodzila sie w dobrych warunkach i cale zycie spedzila w bardzo dobrych, wiec mam nadzieje, ze na nic wiecej nie zachoruje. I zebym niedajbuk znow musiala decydowac, czy walczyc, czy pozwolic odejsc.
UsuńWyglada ze na kazdego wspollokatora musisz trzymac oko.
OdpowiedzUsuńCiesze sie ze Krolowa jakby lepiej i ze wogole tak wczesnie wylapalas chorobe co z pewnoscia jest pomocne w jej leczeniu.
Nawet nie bede obrazac Twej wiedzy piszac iz sa antykleszczowe obroze dla psow, rowniez srodki do psykania na siersc, bo z pewnoscia wiesz.
Na siebie tez uwazaj bo i ludzi nie oszczedzaja.
U mnie to cuda z ta pogoda - czerwiec byl niemozliwy, goretszy niz w inne lata, a pozniej po nawalnicy, zupelnie sie odmienilo : temperatury zelzaly, sa nawet nizsze niz przecietna czerwcowa, nadeszly niemal codzienne deszcze . Pewnie nie bedzie trwalo dlugo ale co narazie mamy ulge.
Mala poprawka, Miecka to Krulova, a nie Królowa, prosze nie robic bledow ortograficznych, bo sie kot obrazi :)))))
UsuńJa po kazdym spacerze od razu lece pod prysznic, ogladam sie i sprawdzam, czy czegos nie przywleklam. Boje sie tez, ze ktorys na kota przelezie, a z kota wyjmowanie to nie taka prosta sprawa jak z psa, ktory na zyczenie sie polozy i pozwoli zrobic sobie zabieg. Tu pewnie bylyby potrzebne dwie osoby, recznik do spacyfikowania wierzgajacego mini tygrysa albo od razu jazda do weta, niech on sie meczy.
Dobrze, ze troche sie u Was ochlodzilo, bo byscie sie na ament usmazyli w tych upalach. Dzisiaj w nocy mielismy dwie burze, Toyka szalala ze strachu, wiec nie spalismy, tylko ja uspokajalismy, ale niestety co spadlo, to teraz paruje i jest straszna wilgotnosc, czlowiek sie poci jak kon.
Ja tam ze strachu przed maja szkolna polonistka wolalam nie pisac “Krulova”, ale teraz widze ze to tak troche po angielsku bo jest “v” a nie “w” moze by i przeszlo.
UsuńKrólowych jest na tym swiecie od metra, a Krulova tylko jedna, dlatego wlasnie taka wyjatkowa pisownia, jedyna w swoim rodzaju.
UsuńI jak tu nie pekac ze smiechu. A jak dzisiaj Krulova Miecka nie uciekla pod lozko przed lekiem?
UsuńJa Miecke lapie sposobem, bo gdyby ona tylko wyczula, ze chce ja zlapac, to po ptokach. A tak wchodze sobie do pokoju i niby w ogole nie zwracam na nia uwagi, a potem jak zwroce, to niby tylko po to, zeby ja poglaskac i juz Miecka zlapana :)))))
UsuńNie strasz tymi kleszczami. Mnie wystarczaja komary, ktore daja w kosc w tym roku jakimis objawami uczulen. Drapie sie wiec nie tylko po glowie. Poglaski dla Twojego zwierzynca i pozdrowienia dla ludzi. :) Gorace!
OdpowiedzUsuńKomary tez u nas atakuja, tak to ich nie widac, ale co rano budze sie z nowymi swedzacymi bablami, jest tak goraco, ze wystawiam sie spod koldry, a te tylko czekaja, zeby napic sie mojej krwi.
UsuńLitosci, Echo!!! Dlaczego gorace, wyslalabys chlodne czy nawet lodowate, wiekszy bylby z nich pozytek ;)
Litosci!!!! Pozdrowienia nie wysyla sie na pozytek tylko dla przyjemnosci z mojej strony i mam nadzieje ze tez z tej drugiej. Na zime poczekaj do jesieni a na lodowate do zimy i wiosny.
UsuńA nie, bo wtedy bede potrzebowala tych goracych, zeby sie ogrzec. Teraz potrzebuje ochlody, wiec przydadza sie pozdrowienia chlodno-lodowate.
UsuńDobra. Pozdrawiam wiec z lodowki lub zamrazarki. Zanim popadne w hibernacje.
UsuńOoooohhhh... jak przyjemnie... ♥
UsuńMina Toyki na ostatnim zdjęciu - bezcenna! :-))
OdpowiedzUsuńKiedy do niej przemawiam i uzyje znanych jej slow, to zawsze tak fajnie przekrzywia glowke.
UsuńMoja mama mawia od czasu śmierci taty: "Dużo rozmawiamy z Czesią". Wygląda na to, że Czesława też jest intelektualistką, jak Toyka :-)
UsuńWszystkie zwierzeta sa intelektualistami, z kazdym da sie pogadac.
UsuńOwszem, kiedyś dogadałam się z szerszeniem. Serio!
UsuńNo, ja prowadze dysputy z wlasnym tasiemcem, owsikami i mendami. Seria, serio! :)))))
Usuń:))) A ja dyskutowalam z molem ksiazkowym. Tlumaczylam, ze temat moze rozgryzac ale nie moje welniane swetry. Poczulismy razem zapach naftaliny. Najwazniejsze jest czucie!
UsuńCzucie i wiara silniej mowi do mnie (do robala tez, szczegolnie tego zalewanego) niz medrca szkielko i oko.
UsuńNie jestem pewna, czy mówiłysmy tym samym językiem :-)
UsuńNieważny język. Zresztą nie wiem, czy chodzi Ci o rozmowę z szerszeniem, czy ze mną 🤪
UsuńO rozmowy z bzykuszkami i innymi obleńcami :-)
UsuńNooo, to wystarczy bzyczec (nie mylic z bzykac). Gorzej z takim tasiemcem, no i ta jego lokalizacja...
UsuńZ tasiemcem... rozmawia sie ciagle, nieskonczenie dlugo... tasiemcowo! U mnie rozmowa z molem zawsze konczy sie klaskaniem w rece! Na stojaco.
UsuńTakie owacje? Na stojaco?
UsuńKleszczy jest w tym roku od zarąbania, ale Gutek dostaje symparikę. Dało to taki skutek, że na wyjeździe chodziły pi nim, ja je zdejmowałam i tłukłam trepem. Później dostałam młotek i przez trzy dni zdjęłam z niego ponad 20 sztuk, ale był trzy dni, po podaniu leku. Sprawdzam go codziennie przy czesaniu. Gratuluje podstępu w łapaniu Krulovej.
OdpowiedzUsuńCwiczenie czyni miszcza, nieprawdaz :)))))
UsuńDo tej pory tabletka Bravecto dzialala bardzo skutecznie, ale w tym roku albo ma ona inny sklad, albo byla przeterminowana, albo kleszcze sie na nia uodpornily. Jeszcze nigdy nie mialam tak duzo z nimi do czynienia na psie.
Gutkowi wet, już w zeszłym roku dał Simparikę, bo dwa lata temu miał Bravecto
UsuńBede musiala pogadac z wetka, kiedy pojde na kontrole z Miecka.
UsuńOj, znamy tę zakrojoną na szeroka skalę akcję pochwycenia kota w celu podania lekarstw, a ile to zachodu przy tym, udawania, że wcale nie o leki chodzi, tylko kotecka pogłaskać się chce, pomiziać! Nasza Bi dziś obrażona, bo dostała na skórę za karkiem combo przeciwpchielne/kleszczowe i robakowe, i siedzi nieruchomo, bo "coś mi na grzbiecie usiadło, nie mogę tego zlizać i tyś temu winien, człowieku". Gorsza sprawa, gdy podawać trzeba codziennie, ale jak mus to mus, a pewnie się wzajem przyzwyczaicie. U nas też gorąc, psy w basenach lub pod zraszaczami, lub na płytkach w apartamentach, tak więc rozumiem Toykowy jęzor wywalony, a foto cudowne!!!
OdpowiedzUsuńNie "codziennie" a "dwa razy dziennie", co w przypadku Krulovej jest nie lada wyczynem, bo to zolza, bazyliszek i uosobienie zla wszelkiego oraz wscieklizny nieokielznanej, a z drugiej strony najbardziej empatyczny kot swiata. Jak ona zegnala nasze zmarle psy, a Bulka nawet w ich strone nie spojrzala,
UsuńUwielbiam koty czujące więcej. Trzymam kciuki! :*
UsuńDlatego jeszcze zyje, inaczej juz bym te zolze zamordowala i potrawke z kota uwarzyla.
UsuńMój jamniś dostawał tabletki nasercowe, bo miał kardiomiopatię przerostową, ale nie miałam z nim problemu bo tabletki były malutkie i owinięte w cieniutki plasterek np. mięska i były połykane nałogowo. Co do antykleszczowych działań- ja od marca do listopada aplikowałam swojemu jakieś kropelki na skórę grzbietu i nie było problemu z kleszczami.Kupowane u weta. Nazwy już nie pamiętam, jakby nie było Flik odszedł w 2010r, miał 16,5 roku.
OdpowiedzUsuńDo niedawna używałam Frontleinu do wcierania albo obróżek antykleszczowych. Nie były w 100 % pewne i skuteczne. Spróbowałam tabletek i przez dwa lata miałam spokój, aż do teraz.
UsuńPsy są prostsze w obsłudze, przyjmują tabletki bez gadania, ale spróbuj dać pigułke kotu.