14 lipca 2023

Szkoda lata?

Dla tego psiego usmiechu...
 Nie! Upaly mnie dobijaja, ale na szczescie bywaja dni, kiedy mozna spokojnie powloczyc sie po okolicy, bez zagrozenia smiertelnego zejscia z przegrzania. Pewnie, ze pot splywa po plecach, na kark i czolo spod wlosow, ale jakos czlowiek brnie do przodu widzac, jak bardzo sucz sie cieszy. Ona bardzo lubi ze mna chodzic, juz niejednokrotnie pisalam, ze tatusia to ona ma na codzien i niechetnie z nim wychodzi, mamusia jest "od swieta" i kiedy czuje, ze idziemy, zaczyna sie glosne przedstawienie, bo caly swiat musi zostac poinformowany, ze sucz udaje sie z mama w plener. Spiewa przy tym glebokim basem, piszczy sopranem, czyni dzikie wygibasy, zeby na ulicy przejsc w tryb "absolutnie najlepiej na swiecie wychowany pies" i isc moim tempem przy nodze. Jeszcze jeden dzien i od jutra juz bedzie mogla byc spuszczana ze smyczy, konczy sie okres ochronny dla ptakow i malych zwierzatek. Akurat Toyi smycz jest potrzebna, bo ona poluje,
przez cale zycie poluje, nawet prowadzona na smyczy robi znienacka skok-w-bok, bo w trawie na poboczu ruszyla sie jakas mysz czy nornica. Niejednokrotnie udaje sie jej zlapac do paszczy mysz albo jaszczurke, wiec mozecie sobie wyobrazic, jak szybka i skuteczna z niej mysliwa. Ja musze miec oczy dokola glowy, kiedy ide z nia bez smyczy, bo wzrok tez ma jak sokól, a w naszych okolicach pelno jest zajecy, saren czy chocby tylko wychodzacych kotow, a ona widzi je z daleka. Ja mam te przewage, ze jestem wyzsza i jakos udaje mi sie pierwszej dostrzec zagrozenie i zlapac ja na smycz.
Niby mieszkam na perypetiach (nie kiwac mi tu z politowaniem glowa, to zamierzona nazwa moich peryferii) i wystarczy mi przejsc kawalek, by znalezc sie w polu albo na starej rampie kolejowej, jednak o ile widoki mam zgola wiejsko-sielskie, to niestety brak tu wiejskiej ciszy czy tez typowo wiejskich odglosow, ryku muciek na pastwiskach, gegania, kwaczenia czy gdakania, beczenia owieczek i takich tam typowo wsiowych, mam za to huk szesciopasmowej autostrady albo warczenie ciezarowek na terenie centrum logistycznego. Ale staram sie te niemile odglosy tlumic sluchaniem podcastow i audiobookow. Sa jednak miejsca, gdzie moge rzeczywiscie zapasc sie w dzwieki natury, gdzie oprocz spiewu ptakow i bzyczenia owadow nie slychac nic wiecej, no moze jak trawa rosnie.
 W tym czasie wszystko tak obezwladniajaco pachnie, trudno nawet dokladniej zlokalizowac, co pachnie, ale to chyba mieszanina letnich zapachow. Pomijajac piekno przydomowych ogrodkow, to w dzikiej naturze tez wszystko kwitnie na wyscigi, duze i dobrze widoczne kwiaty na rowni z tymi najmniejszymi, ktore mozna zauwazyc, kiedy sie czlowiek dobrze pochyli, kazdy jest piekny, kazdy potrzebny. A ilez na nich owadow, smuklych pszczol, grubaskowatych trzmieli w roznych ubrankach, pajakow, zuczkow, chrzaszczy - wszyscy oni tez pracowicie uwijaja sie, majac wazne zadania do
wykonania. Polowa lipca - powietrze takie omdlale od dzwiekow i zapachow, niby ta sama trasa, a codzien mozna dostrzec na niej nowe rzeczy, a dla Toyki sa to nowe zapachy, na pewno inne od tych, ktore mnie oszalamiaja. Jestem cierpliwa i zawsze zatrzymuje sie, kiedy ona chce "przeczytac" jakas wiadomosc czytelna jedynie dla jej noska. Przez ten czas rozgladam sie dokola i nadziwic sobie nie moge, ze od ponad pol wieku jeszcze mi sie nie znudzila uroda otaczajacej mnie natury, choc znam ja bez mala na pamiec, wiem co po czym nastapi, ale z kazdym rokiem odkrywam ja na nowo. 
Ale z cicha, drobnym kroczkiem, niespiesznie, ale nieuchronnie zbliza sie jesien i widac to w dojrzewajacych orzechach wloskich i laskowych, w dojrzewajacych jezynach, bedacych w zaleznosci od miejsca i naslonecznienia, we wszystkich fazach rozwojowych, od kwiatkow po juz calkiem czarne owoce. Widac w pojawiajacej sie tu i owdzie nawloci i tysiacu roznorodnych mniejszych lub wiekszych znakow na niebie i ziemi. Niby tak odlegla, a juz dajaca znaki.
 




Nie jest mi szkoda lata, choc kiedys kochalam je miloscia wielka i bezwarunkowa, ale cos sie zmienilo, klimat, ja, okolicznosci. Lato stalo sie nielatwe do przetrwania, wiec ciesze sie na nadchodzaca jesien. Nie wierze, ze to napisalam!
 


42 komentarze:

  1. Jak Ty umiesz pieknie pisac. Radosc Toyki i jej cale zachowanie kiedy wie ze idzie z Toba na spacer. No widze, slysze ja i wiem, prawie czuje jak sie obie cieszycie.
    A potem na spacerze, Toya na swoj sposob z natura i Ty i Twoje zachwyty natura, no piszesz tak pieknie ze prawie tam jestem i patrze na orzechy wloskie i laskowe w tej wczesnej fazie i pamietam jak pachna i jak czekalam kiedy dojrzeja do konca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sa te orzechy na wyciagniecie reki, ale niestety chetnych jest wiecej niz orzechow i zanim sie czlowiek wybierze, zeby sobie narwac, to juz ich nie ma, a te, ktore zostaly, sa na czubkach drzew. Jak te wisnie, z ktorych mozna by skrecic jakas naleweczke czy inna marmelade, a tak to sie zmarnuja.

      Usuń
    2. Ale orzechy ktore sa na czubkach drzew musza spasc, mozesz przypilnowac ze jak juz beda dojrzewac potrzasnac drzewem. Ja bylam w tym dobra w dziecinstwie do trzech orzechow laskowym i ogromnego jednego drzewa wloskiego byly 3 rodziny chetne, ale orzechy w wiekszosci nalezaly do mnie. Tato wstawal do pracy o piatej i ja do orzechow skoro swit, uwielbialam szukac w lisciach na ziemi.

      Usuń
    3. To nie takie proste potrzasnac drzewem, ktore rosnie na bardzo stromej skarpie, bo ta d
      Dransfelder Rampe ro stara trasa kolejowa i jej pierwsza czesc biegnie wysokim nasypem, po obu stronach sa strome skarpy i glebokie wawozy, a drzewa rosna wlasnie tam, nie da sie zejsc, bo to grozne dla zdrowia i zycia. Kawalek korony drzewa znajduje sie nad droga, ktora idziemy, a reszta nad przepascia. W dalszej czesci droga sie obniza, skarpy staja coraz nizsze, ale dostepu do nich nie ma, a jeszcze dalej droga staje sie wawozem, a po obu stronach sa znow bardzo strome skarpy, ale do gory, wlezc sie na nie nie da. Wszystko bardzo malownicze, ale niedostepne. Jesli orzechy spadaja w przepasc, to nie ma ich jak stamtad wydobyc.

      Usuń
    4. No to niezle mnie nastraszylas. I oczywiscie trzymajcie sie z daleka od tych orzechow. Wiewiorki sobie poradza i ze skarpa i z wawozem.

      Usuń
    5. A poza tym nie zapominaj, ze takich chetnych na te orzechy sa setki, po tej rampie przemieszcza sie sporo ludzi, w tym emeryci na spacerach, ktorzy tylko czekaja, zeby wpasc z samego rana i zebrac, co w nocy spadlo z drzewa. Zanim ja wroce z roboty, zjem i wyjde z Toyka, to juz nie ma czego szukac. Tam tez rosna oprocz wisni jablonie i grusze o bardzo smacznych owocach, czasem uda sie zebrac troche na ciasto, co nie wpadnie do przepasci, ale zeby tam zejsc, potrzebne bylyby liny, bo jest naprawde bardzo stromo.

      Usuń
    6. No i znowu mnie straszysz. Zadne liny, zadne schodzenie w przepasc (jak ja sie boje przepasci). Zapomnij o orzechach, jablkach i gruszkich. Ale trzeba oddac ze Niemcy umieli zadbac o rozne drogi, drozki. W moim miasteczku z dziecinstwa na takich drogach wsrod pol mozna bylo sie wyzywic, pamietam te czeresnie, dobrze ze umialam chodzic po drzewach.

      Usuń
    7. Tu rzeczywiscie przy wszystkich polnych drogach rosna jablonie, grusze czy sliwy, sa juz na wpol zdziczale, ale nadal daja dobre owoce, wiec ludzie zbieraja, robia przetwory albo pieka ciasta, nie marnujue sie. Ale chetnych jest bardzo duzo, wiecej niz te drzewa moga dac, nie my jedni wpadlismy na pomysl zbierania bezpanskich darow natury.

      Usuń
    8. U mnie leszczyna wystepuje tylko w niektorych miejscach, raczej jest jej malo. Najfajniejsze jest, ze orzechow nikt nie zbiera oprocz wiewiorek. Niektorzy tubylcy nawet nie wiedza, ze jakies orzechy rosna na krzewo-drzewach. Oni kupuja gotowe w Lidlu. My zbieramy ... dla wiewiorek :))))))

      Usuń
    9. A nie dla siebie? Orzechy laskowe sa pyszne.

      Usuń
    10. Wieksza przyjemnosc mam podgladac jak te wiewiorki obgryzaja orzeszka. Ja tez gotowce z Lidla kupuje.:))))

      Usuń
    11. Ja bym gotowce wiewiorkom dawala, a sama jadla osobiscie zerwane.

      Usuń
    12. Moze i poslucham Twojej rady :).

      Usuń
    13. Te wlasnorecznie zerwane smakuja lepiej.

      Usuń
  2. No nie wierzę, że to napisałaś...???
    ale ja aktualnie ciesze sie, że nie pojachałam do Afryki .właśnie teraz bym tam była.
    Ciri nie tańczy i nie śpiewa. ale tez się cieszy no i też poluje...Wczoraj na polach blisko nas kręcił się lis wielki ...uciekłam błam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym zobaczyla lisa, tez bym sie bala, ze moglyby sie pogryzc, a po co mi takie atrakcje. Teraz strach jezdzic z psem do lasu, bo bardzo wzrosla populacja wilkow, a sa one pod scisla ochrona, jako ze grozilo im wyginiecie, wiec zaczynaja sie problemy, zagryzione owce czy psy podworkowe. Panstwo niby placi odszkodowania, ale jeszcze nie ma pozwolenia na odstrzal wilkow. Ludziom schodza one po prostu z drogi, wystarczy zachowywac sie nieco glosniej w lesie, ale z psem juz strach.

      Usuń
  3. Jak to cudnie, że ludzie - chciałabym wierzyć, że w większości - zostali obdarzeni takim dodatkowym czułym sensorem odczuwania i dostrzegania rzeczy z pozoru błahych i normalnych. Jak to wspaniale, że niektórzy potrafią się tym dzielić :) Piękne zdjęcia i widoczki słowem malowane!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, Alutka, to przychodzi na starosc, do tego trzeba dojrzec, bo wczesniej jakos tak nie odczuwalam jak teraz. Jak juz czlowiek zaczyna doceniac swiat dokola, to zaraz pora umierac, a moze wlasnie dlatego docenia, ze mu juz niewiele czasu na zachwyty pozostalo?

      Usuń
    2. dobrze, że to napisałaś Alutka )

      Usuń
    3. Jednakowoż nie wszystkim to nawet na starość przychodzi, niektórzy majom i już :D
      Dziękować Wam!

      Usuń
    4. No masz racje, niektorym na starosc dewocja przychodzi, zaczynaja sie zabezpieczac na wszelki wypadek. A "na wszelki wypadek" to ksiadz ma gospodynie.

      Usuń
  4. Te zapachy to wlasnie zapachy lata. Lato pachnie slodko ale i troche mdlaco. Kazda pora roku pachnie albo... ma wlasne zapachy i wonie. Wczoraj caly dzien platalismy sie po lonie przyrody (czesciowo autem jezdzac bo odleglosci okolo 150 km ale za to wsrod lasow i jezior):). Usmiechnelam sie, bo zrobilam tutejsza wersje czeresni na poldojrzalych, malutkich jablek jeszcze i szczegolnie obfotografowalam orzechy laskowe, ktore wygladaly identycznie jak na Twoich zdjeciach, dodatkowo nazbieralam garsc dojrzalych czarnych jagod. Moze by tak pojsc "Na jagody" mysle ale zaraz przypominam sobie te komary, zmije, baki i czort wie co. Stwierdzilam, ze przyroda zaczyna byc zmeczona latem i upalami. Sucho, goraco choc niebo niby pod chmurka. Za to widoki jeziora tylko latem sa takie piekne, podwojne: drzewa rosna do gory ale i na dol glowami. To odbicia w wodzie-lustrze, a lustro odbija z kolei niebo z dokladnoscia kazdej chmurki. Dodatkowo pobyt na brzegu jeziora zaczely dopelniac jaskolki, ktore dawaly prawdziwy popis lotow. Prawie szyja mnie rozbolala sledzac ich ruchy tuz nad woda aby sie wzbic na wyzyny. Za plecami stukal dzieciol taki zielony... jak letnie laki. Zaczynam miec nostalgiczne poczucie przemijania. Przemijania lata i lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyroda to jest juz dawno zmeczona, ale nami, nie klimatem, nie susza, ale czlowiekiem, ktory ja sukcesywnie zabija. Na szczescie jeszcze ma sile sie bronic i albo pali, albo zalewa, zsyla nawalnice i tsunami, wali po calosci trabami powietrznymi i mam nadzieje, ze zniszczy w koncu ten szkodliwy gatunek do cna. Bo nie zaslugujemy na te planete.
      Dzisiaj spoznilam sie do roboty, bo tym sqrwialym ekoterrorystom znow zachcialo sie przyklejac do asfaltu na najbardziej uzywanym skrzyzowaniu w miescie. Jesli w koncu policja i sady nie zrobia czegos z nimi, to ludzie wezma sprawy w swoje rece i skonczy sie to kozakowanie linczem. Nie tedy droga do ratowania planety.

      Usuń
  5. Popieram zachwyty Teresy nad Twoim opisem a zdjecia wyszly Ci niezmiernie piekne.
    Toyka zachowuje sie zupelnie jak pies mojego syna, Toby. Jest bardzo wyspacerowany bedac na lesnych wedrowkach dwa razy dnia , kilka razy biegajac kolo domu, a za kazdym razem gdy widzi przygotowania do wyjscia to po swojemu szaleje. Zreszta ta rasa, Toyka i Toby musi sie regularnie wybiegac i wyskakac, to nie sa psy salonowe.
    Nawet nie bede zalic sie na moje upaly - te dopiero dalyby Ci w kosc! Mielismy troche lagodnych dni, nawet z deszczami ale widac ze minely, wrocily wysokie temperatury i wielka wilgotnosc powietrze a ona dodaje dyskomfortu.
    Kochalam orzechy laskowe, u nas ich nie widuje chociaz moze sa ale po lasach nie chodze tak jak po lakach. Nasza przyroda jest troche inna niz na polnocy, nie posiada wielu roslin spotykanych w chlodniejszych rejonach.
    Nie widze jeszcze jesieni oprocz po sklepach ktore juz maja ozdoby indycze i choinkowe. My z reguly mamy cieplo do konca pazdziernika a nawet pozniej tez, nawet gdy liscie zaczynaja zmieniac kolor.
    Ogolnie - nie do wiary jak czas leci, czy by patrzyl na mijajace tygodnie czy zmiany w przyrodzie. Albo na wnuki........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, te psy potrzebuja nie tylko wybiegania, ale i zajecia, bo kiedy sie nudza, to moga wlazic w szkode, sa dosc inteligentne i trzeba ten ich potencjal wykorzystywac. Toyka dobrze trafila, bo oboje lubimy chodzic, wiec ma podwojnie, raz ze slubnym, a raz ze mna. Gdybym miala Twoje upaly, to pewnie tez mialabym Twoja klimatyzacje i nie ruszalabym sie z domu. Gorzej gdyby tak prad wysiadl a razem z nim chlodzenie, no nie wyobrazam sobie takiej apokalipsy, chyba wykopalabym bardzo gleboka ziemianke i tam spedzala czas.
      Czyli u Was tez nie brakuje idiotow, ktorzy w lipcu wystawiaja listopadowo-grudniowe ozdoby czy slodycze, no sama powiedz, czy to jest normalne? U nas widziane byly juz czekoladowe Mikolaje - absolutny rekord glupoty i wyscigu szczurow.
      Tak, wnuki rosna, bo po dzieciach przestalo byc juz widac. I tylko my wiecznie mlode :)))))

      Usuń
  6. Dla mnie jesień jest głęboką traumą. Lato daje mi popalić, ale ma jedną niewątpliwą zaletę - jestem wolna od naszego KL. Kiedyś moją ulubioną porą roku była zima, ale to se ne vrati. To tylko niekończące się przedłużanie traumy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to jest KL?
      Zimy nadal nienawidze, podobnie jak poznej jesieni, kiedy wszystko juz nagie, wietrzne i deszczowe, ale mogloby troche przyhamowac z upalami, bo nie wyrabiam.

      Usuń
    2. KL to Konzentrationslager.

      Usuń
    3. Acha. Bo u nas to sie na to mowi KZ (kacet, znasz z Grzesiuka i jego pieciu lat).

      Usuń
    4. Tak, wyczytałam całego.

      Usuń
    5. W tym wypadku oddzielnie :-)

      Usuń
  7. Pięknie wszyćko opisałaś, ale ja dalej wolę wiosnę i lato od jesieni, a tym bardziej zimy. Wiem, że jutro będę narzekała na gorąc, ale nie muszę zakładać na siebie swetrów i kurtek. Choć spacery po moim osiedlu tylko wczesnym rankiem i wieczorek, to i tak wolę wiosnę i lato. No, jeszcze, jak jest przepiękna złota, polska jesień, gdy jest ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, masz calkowita racje, nic nie wytrzyma porownania z wiosna, jednak do nastepnej jest jeszcze bardzo daleko, a lato daje popalic, wiec na dzien dzisiejszy oczekuje jesieni, ale tej wczesnej, zeby jeszcze bylo zielono, ale juz troche chlodniej.

      Usuń
  8. Toyki zdjęcia są zawsze najpiękniejsze 😘😘😘

    OdpowiedzUsuń
  9. Piekne okolicznosci przyrody tam masz.
    Tez zaczynam tesknic za jesienia, bo grajdolkowy klimat latem daje ostro w kosc. Wprawdzie nie mam piesa, ale tez prawie codziennie wietrze po okolicy dwa futra (Bezogonie i jej przyjaciela), z ta tylko róznica, ze ciemna noca. Za dnia zdechnac mozna, ale juz tak ok. pierwszej w nocy daje sie zyc. Jak tylko wystawie nos za drzwi oba futra przybiegaja galopem w oczekiwaniu na spacerek, zupelnie jak psy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to przynajmniej masz towarzystwo na te nocne wloczegi, zawsze moga Cie obronic, gdyby komus zachcialo sie Ciebie napasc. Faktycznie, w Waszych szerokosciach to w dzien sie spi, a w nocy zyje, inaczej sie nie da.

      Usuń

Zostaw slad, bedzie mi milo.

Maja nas za idiotow?

  Polska swietuje rocznice przystapienia do unii, no ja mysle, skoro ma same korzysci z tego przystapienia, gorzej z tym u nas, ja wolalabym...